Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Träumerei ...~*~XVI~*~...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Allaina




Dołączył: 10 Maj 2006
Posty: 419
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Sobota 30-12-2006, 12:57    Temat postu:

Dzień Dobry Embarassed

Tyle dobrych słów, tyle komplementów.
Żadnej krytyki...
No cóż, chcę Wam, moje Siostry podziękować, z całego serca.
Jesteście ze mną już tyle.
No i chcę Wam coś powiedzieć, też...

Nie mogłam w nocy spać. O tak, All. nie spała... ;/
Dziwne?
Być może... xD
Nie mogłam zasnąć, więc myślałam nad Duszkiem, Michelle, Billy'm i całym tym opowiadaniem. I doszłam do wniosku, że nie zakończę go jeszcze.
Części będą rzadko, ale za to obiecuję Wam, że będą długie.
Cóż, to tyle co chciałam powiedzieć.

Dziękuję.
All.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BabySitter




Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: prosto z drzewa xD

PostWysłany: Sobota 30-12-2006, 18:19    Temat postu:

Okej.
Przeczytałam wszystkie części Applause
Cholera. Nie umiem dawac konstruktywnych komentarzy Shocked
Ale powiem ci tak.
To opowiadanie jest
- śliczne
- wzruszające
- kochane
- piękne
Dziewczyno, ty to masz talent... Pogratulowac tylko!
Piszesz i ładnie i z przesłaniem. No po prostu CUDO!
Moja opinia na temat tego opowiadania jest baaaaardzo pozytywna.

Cytat:
Czwartego, już nie wypowiedział, bo dostał od małej Sanchez porządnego kopa tam, gdzie słońce nie dochodzi. I to nie był nos.

- Łapać skubańca – jęknął Gustek, pokładając się z bólu.

Rozśmieszyło mnie to xD
A ostatnia część była śliczna.

Całuję i pozdrawiam, i życzę dużo weny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Falka
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza światów...

PostWysłany: Sobota 30-12-2006, 21:56    Temat postu:

Holly mi napisała na PW, że przeszłaś samą siebie i ta notka jest świetna. No i oczywiście miałą rację.
Bo było super.
Szkoda mi teraz Gustava.... Biedak sie zakochał, jest duchem, przyszłość rysuje mu się w niezbyt wesołych barwach. Chciałabym, zeby wyszło na to, że oni:
a) albo oboje są duchami i będą razem na zawsze, szczęśliwi i zakochani
b) oboje są ludźmi i na ziemi będą ze sobą do śmierci, a potem umrą, będą duchami i patrz punkt "a".
Oni M U S Z Ą być razem. Ja nie przyjmuję innej wersji xD. Pod tym względem jestem beznadziejną romantyczką z zacięciem do happy endów Very Happy

Chciałabym widzieć to jedzenie. To trochę tak, jak z moją mamą. Ona też lubi dokarmiać ludzi xD.

Part był piękny. Był długi. I mam nadzieję, że już niedługo będzie następny.

Pozdrawiam i szczęśliwego Nowego Roku życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Allaina




Dołączył: 10 Maj 2006
Posty: 419
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Czwartek 04-01-2007, 18:19    Temat postu:

O.
Grey_Light_Colorz_PDT_20

Jeee...
Faleczko... (mogę tak do Ciebie mówić?) Jasne, że możesz, bardzo lubię to zdrobnienie Very Happy Podobało Ci się? Nawet nie wiesz, jak się cieszę.
Jednak recenzja potrafi zdziałać cuda... Mam trzech nowych czytelników... Reckless, chyba zostanę Twoją dłużniczką...

Męduniu... (jak to mówi Holly) Talent?! Mendy (english... jak szpan...), ja się przy tobie mogę schować do najciemniejszego kąta w moim domu...!

Mam wenę Krzeslem go!
All ma wenę, ale ma coś z głową (nie znam się na medycynie) i parta nie będzie prędko [czyt. poprawianie najzwyklejszych błędów ortograficznych, spowodowanymi brakiem myślenia]...

Postaram się dać niedługo...
Dziękuję Embarassed

All.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BabySitter




Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: prosto z drzewa xD

PostWysłany: Sobota 06-01-2007, 12:55    Temat postu:

All kochanie ty moje
Pisz, pisz szybciutko. Ja tu się niecierpliwię od wczoraj Cool
Czekaaaam!
Ma być dużo Wiesz Kogo xD
Papa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Allaina




Dołączył: 10 Maj 2006
Posty: 419
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Sobota 06-01-2007, 14:26    Temat postu:

Słuchajcie, mam problem.
Otóż, ktoś, kto wsadza nos w nie swoje sprawy skasował mi część, a co jest najgorsze, ja nie mam zapisanej jej całej i takiej, jaką dałam na forum. Mam to. Na razie. Jeśli ktoś tak "przypadkowo" zapisuje części u siebie (w co nie wierzę, ale kiedyś od którejś z Was to słyszałam), to bardzo proszę o kontakt. Jeśli nikt się nie znajdzie, będę zmuszona pozostawić to tak, jak jest obecnie...


Dedykacje, dla: Męduni, Reckless, Maxi i Holly, za ten post pod częścią... Miałaś rację.




PART XIV

"To już jest koniec, możemy iść..."



"Na chwilę i na wieczność...
Uczyńmy z życia święto, by będąc tu przez chwilę...
Wszystko zapamiętać..."





W drodze na lotnisko postanowiłam nie myśleć o niczym innym, jak o plaży. Morzu, morskiej bryzie i tym wyzwalającym, wilgotnym powietrzu. Marzyłam już tylko, aby znaleźć się na plaży, daleko od tego zagmatwanego, popieprzonego, hannoverskiego życia. Wszystko było takie łatwe, póki nie zaczęłam miewać tych nienormalnych snów; póki nie stałam się duchem, a potem nagle przystojny blondyn, nie zamienił się ze mną miejscami. Dałabym wszystko, aby wrócić do zwykłego Billo- Michellowego życia. W duecie, nie w trio. Wszystko, co tylko...
- Ku... rczęmać! - krzyknęłam, lecąc na przednią szybę.
- Michelle! - skarciła mnie mama.
Spojrzałam na nią przepraszającym wzrokiem.
- Chyba nie chcesz mnie zabić? - spytałam z nutką ironii w głosie. - Albo jego – wskazałam na potrąconego przez nas czarnowłosego chłopaka. - Billy, ty mendo!
Widząc, kogo mama nieomal pozbawiła życia, wysiadłam pospiesznie z samochodu, zostawiając jeden z klapków w środku.
Schyliłam się po niego i z kompletem obuwia, rzuciłam się do Billy\'ego.
- Nic ci nie jest, głowa w porządku? - spytałam, pukając w czoło i sprawdzając, czy odezwie się echo, jak zawsze.
- Jak zawsze pieprznięty – zaśmiał się nerwowo Billy.
- Jest w szoku, a jeśli jest w szoku, to jest źle... - oznajmiłam.
- A niby dlaczego?! - krzyknęła jakaś kobieta z tłumu gapiów, którzy się wokół nas zebrali.
- Pani się zamknie! - odwrzasnęłam, co sprawiło, że na jej twarzy pojawiła się wyjątkowo nieprzyjemna mina, mówiąca ależ-niewychowane-dziecko.
Jakby mnie to interesowało bardziej niż rozmowy Angeli Merkel z George\'m Bushem.
Niewychowana?! A skąd!
Wpakowałyśmy wspólnie z mamą Billy\'ego na tylne siedzenie, po czym usadowiłam się wygodnie obok niego, sprawdzając, czy nie miewa większych odchyłów, niż zwykle. Wszystko było w porządku (jeśli nie liczyć głupich uśmieszków, czasami niedorobionego zeza w jego wykonaniu i jednej prośby dużej puszki RedBulla), więc o coś go poprosiłam.
Trudno mi się przyznać, ale to, że potrąciłyśmy Czarnego, było mi nawet na rękę w tej sytuacji.
- Słuchaj, Billy... - zaczęłam, robiąc słodkie oczka, niczym kot ze Shreka. - Mam do ciebie prośbę. Ogromną prośbę...
- Pracy domowej z biologii jeszcze nie odrobiłem – wtrącił szybko, podnosząc do góry ręce w obronie.
Uśmiechnęłam się krzywo, patrząc na niego z ukosa.
Stanęliśmy przed domem. Mama wysiadła z wozu.
- Idziesz po rzeczy? - spytała.
- Tak, za chwilkę – zbyłam ją lekkim uśmiechem.
Wzruszyła ramionami, i otworzywszy szybę na oścież, zatrzasnęła z hukiem drzwi.
Odprowadzałam ją wzrokiem do chwili, aż zniknęła za oszklonymi, frontowymi drzwiami.
- Chodzi o to, że postanowiłyśmy z mamą wyjechać na jakiś czas... - ciągnęłam. - Daleko.
- Wakacje? A mógłbym zabrać się z wami? - nagle, nie wiadomo dlaczego, jego twarz pojaśniała, a sam jakby się ożywił.
W głowie zaświtał mi pewien pomysł...
- Ależ oczywiście, musisz tylko coś dla mnie zrobić – wlepiłam na twarz jeden z moich szatańskich uśmieszków.
- Zamieniam się w słuch!
Prychnęłam z nutą niedowierzania w głosie. Rany, Billy Kaulitz coś dla mnie zrobi, byleby tylko zabrać się z nami na urlop! Nie mogę w to uwierzyć!
Zlustrowałam go wzrokiem, sprawdzając, czy nie wciska mi kolejnego kitu.
Jego poważna mina kazała mi zaprzestać niedowierzaniu i wrócić do prośby.
- Nie jestem w stanie wejść do mojego pokoju z myślą, że mogę tam zastać... No-wiesz-kogo – posłałam mu znaczące spojrzenie.
Nie zakapował.
Cały Billy...
- Gustav tam jest, debilu! - przewróciłam oczami.
- Jak zwykle...
- W każdym razie, twoje zadanie polega na zabraniu moich rzeczy z garderoby (oczywiście tylko tych, które nadają się na wakacje w Chorwacji) i potrzebnych rzeczy, z zamkniętą na cztery spusty (a nawet pięć, na wszelki wypadek) paszczą. Jasne?
- Jak słońce. – Oznajmił, po czym wyszedł z auta i ruszył w kierunku domu.
Prostsze, niż przypuszczałam, pomyślałam, ładując się na przednie siedzenie.
Włożyłam czapkę i ciemne okulary, żeby Gustav mnie przypadkiem nie zauważył.
Wątpię, żeby w ogóle mnie wypatrywał...



4 godziny i jeden korek później...
Pfff, nie mówiłam poważnie, gdy zadeklarowałam Billy\'emu jego udział w naszych wakacjach (w środku września). Mama jednak ma chyba słabość do wysokich, zgrabnych brunetów, o świdrującym spojrzeniu. Ogniki w głębi oczu niestety są zarezerwowane dla Gustava „Wielebnego” Schäfera.
Cóż, po histerii mamy w upalny dzień, w korku, stoimy sobie na lotnisku, w kolejce po bilety...
Billy'emu chyba jednak coś stało się „w czoło”, gdyż bez przerwy wbijał mi palec w bok. Byłam na tyle znudzona, że nie zwracałam na niego żadnej uwagi (prócz spojrzenia wypełnionego politowaniem dla żałosnego osobnika rodzaju ludzkiego).
Kiedy dostaliśmy się wreszcie na początek kolejki, obsłużył nas młody, opalony chłopak, którego wyraz twarzy mówił jestem-tak-seksownie-boski. Miał kręcone, obciachowe, stylizowane-na-Justina włoski. Jedno oko mniejsze, drugie większe, niczym Paris i nos... Och, nos był najgorszy; jakby wyciągnięty spod skalpela niedorobionego chirurga... Gdyby nie ta twarz, jeszcze by jakoś wyglądał...
Puścił do mnie oczko. O tak. Tym mniejszym okiem, co sprawiło mu nie lada problem, więc nie wyszło po prostu...
- Są jeszcze miejsca na lot do Dubrovnika? - spytała mama.
- Tylko nie Dubrovnik, błagam cię... - szepnęłam, a właściwie jęknęłam jej na ucho.- Może być Biograd?
Mama uśmiechnęła się do mnie w ten swój, oryginalny sposób, z którego zawsze wnioskowałam jej uległość.
- Jednak Zagreb. Są miejsca? - sprostowała.
Chłopak sprawdził w komputerze, cały czas się na mnie gapiąc, co w końcu zauważył Billy i udał za moimi plecami, że wymiotuje.
- Są. - Oświadczył chłopak. - Trzy, tak?
Mama kiwnęła głową.
Billy, mimo, że czasami zachowuje się jak skretyniały debil, potrafi mi poprawić swoją głupota humor. Zaczęłam się histerycznie śmiać, a on ze mną.
No cóż, czasami jego głupota się przydaje.
Na przykład, nie kazałam mu wziąć laptopa, tylko ubrania z mojej garderoby. Mimo wszystko, komputer zabrał ze sobą. Spytałam, po co go wziął, na co on odpowiedział, że nie chciałby, aby Gustav zapoznał się z moimi tajnymi zapiskami w komputerze.
Zaczęłam się z nim droczyć, skąd niby wie, że mam jakieś tajne zapiski.
- Nie wiem, ale ty jesteś na tyle dziwna, żeby mieć zapiski w LAPTOPIE – odparł. - Do których każdy, nawet niemyślący duch, może się dostać.
Prychnęłam kpiąco, ale ostatecznie podziękowałam mu za... hmmm... jak ja to nazwałam? Ach! Za przytomność umysłu... Nie można być gorszym od skretyniałego debila, nieprawdaż?



Nie do końca wiem, jak to się stało, że znalazłam się w samolocie, w rzędzie za mamą, obok Billy'ego (w rzędach są po dwa fotele). Czarny był cały z siebie zadowolony, że uwięził mnie obok okna, a sam siedział z brzegu, pilnując mnie, jak więźnia... Dałam mu porządnego kuksańca w bok, po czym wywaliłam go z siedzenia i z zadowoloną miną władowałam się na fotel obok. Miał zrozpaczoną minę. Biedaczek.
W końcu jednak ustąpił i usiadł przy oknie. Założyłam na uszy słuchawki, z ponura miną spławiając steewardessę, która bezczelnie zakłóciła mój spokój i zamykając się w świecie melancholijnych melodii, po czym samolot wzbił się w powietrze.



- Eeee... mamo, może z łaski swojej przedstawiłabyś nas swojemu... przyjacielowi – szoferowi? - poprosiłam; grzecznie.
No, przynajmniej chciałam, aby zabrzmiało grzecznie.
Fakt, mama ma ładny gust, koleś był przystojny, opalony (kogoś mi to przypomina... niech pomyślę...) i miał południową urodę. O tak. Niesamowity typ kolesia, czyż nie?! Ale na pierwszy rzut oka było widać, że był to typ biznesmena, który ma nie po kolei w głowie. Zero oleju, zero paliwa napędowego. No, może w swoim boskim kabriolecie...
- Ach, tak! Zupełnie zapomniałam, że siedzieliście za nami – zaśmiała się nerwowo.
Och tak, bejbe, najlepiej zapomnieć, że ma się córkę! Wyemigrować do Republiki Południowej Afryki i tam dokarmia głodne dzieci...
Znakomicie.
- Aaron, to jest moja córka Michelle...
- Miło mi cię poznać, Michelle – koleś wyciągnął ku mnie dłoń.
Niechętnie, ujęłam ją w swoją, przy czym dodałam:
- Choć mój rozum czasami na to wskazuje, nie mam lat pięciu, więc możesz się do mnie zwracać, jak do normalnej – już niedługo – siedemnastolatki...
Ha! Zaskoczyłam go. I dobrze, niech wie, że ze mną nie będzie tak łatwo, jak z mamą. Coś czuję, że z tego dupka niezłe ziółko jest...



Okazało się, że Aaron także wybiera się w stronę Biogradu, więc był naszym osobistym szoferem. Billy i ja niezwykle okrutnie i brutalnie komentowaliśmy jego tył (głowę, plecy i kawałek lewej nogi).
Po jakimś czasie, czyli po piętnastu moich uwagach, po których Billy się nie śmiał i trzydziestu dwóch jego, po których ja mało się nie zsikałam, znudziło nam się komentowanie jakże „twórczego” tyłu Aarona.
Zaczęłam za to podziwiać uroki chorwackiej fauny i flory. Przy wejściach na plaże były ustawione kolorowe bilboardy z napisami „Dalmacija Riviera”, z niezliczoną ilością palm, czy nadmorskich pubów. Na superdrogich motorówkach, których właścicielami byli superbogaci, zapuszczeni, brodaci i brzuchaci Austriacy (najczęściej), siedziały sobie beztrosko mewy.
- Mamo, nie jedźmy aż do Biogradu – poprosiłam. - Tutaj też będzie fajnie – wskazałam na niewielki dom nad brzegiem morza.
Spojrzała na Aarona (co mnie niezmiernie wnerwiło), a on – jak na rozkaz – skręcił w uliczkę prowadzącą do owego apartamentu.
Stanęliśmy przed domem, oplecionym winoroślą. Wysiadłam z wozu i rozejrzałam się dookoła. Nad brzegiem morza były ustawione domy różnej wielkości. Od olbrzymich apartamentowców, przez wille, na małych domkach, niczym ten „nasz”, kończąc.
Ogromne figowce, migdałowce i oliwki dawały cień, schronienie przed ogromnym słońcem.


All.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Allaina dnia Wtorek 09-01-2007, 18:44, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maxime




Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 1952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sobota 06-01-2007, 15:10    Temat postu:

No, jak obiecałam, w końcu wciągnęłam sobie wszystkie części Very Happy

Na razie zajmuję sobie tutaj miejsce.
Potem skomentuję xD

ed.

Cytat:
Ponieważ... Ponieważ... Ktoś już w nim mieszka- wykrztusił wreszcie.
Świetnie, świetnie. Trzymaj tak dalej, a daleko zajdziesz, Gustek...
-Kto?
-No te... No... ekhem... myszy- odrzekł Gustav.- Tak! Myszy!


Pan Gustav S. najwidoczniej myli tutaj różne pojęcia. Skoro uważa, że myszy to „kto”, to uznaje je za ludzi? Shocked to kim, a raczej CZYM, JA wg. niego jestem? Gustav, uważaj, co gadasz, bo „daleko zajdziesz, Gustek”... xD
Oh, ten cytat jest boszki ^.^

Cytat:
Nie będę wulgarna. Od tego są faceci.


Tutaj mi się przypomniała ta jakże oryginalna i moralizująca PIEŚŃ: Facet to świiiiinia, świiiiiiniaaaaa... xD xD

Cytat:
-Hmmm... Możesz mieszkać w łazience- powiedziałam i wskazałam na białe drzwi obok szafy.


Michelle, jak możesz? Jeszcze zjedzą go te MYSZY xD Oh, źle widzę losy pana G. w TWOIM towarzystwie Rolling Eyes ...

Cytat:
-Jezu! Ty swoim spojrzeniem zabijasz!- krzyknął, kładąc dłoń na klatce piersiowej.


Moja pierwsza myśl? Nie wiem czemu, ale „Ave Maria” xD xD xD
Gustek, tylko zawału nie dostań... będzie mi Ciebie brakowało *chlip* taki milutki tu jesteś w tym opowiadaniu, taki przestraszony słodziak z Ciebie ^.^

Cytat:
4. Mogę z nim wszędzie chodzić.


WSZĘDZIE?
...

Cytat:
On uznał, że miło się ze mną załatwia interesy, a ja odparłam, że z nim interesy, to jak interesy z facetem chorującym na ślimozę, znam takiego. Obraził się chyba...



Ślimoza xD A mogłaby pani podać definicję tej choroby? ^.^ Chętnie ją poznam. Biedak. Nie dość, że się przestrasza Michelle, musi spać w łazience, to jeszcze zostaje obrażany przez płeć piękną. Gustav, gdzie Twój honor? Przez baby się dajesz obrażać? {Boże, jakoś skojarzyło mi się tu, że gadam jak Tom w Sex maj lajf } WALCZ O SWOJE! MIĘCZAKU {a nie mówiłam? xD}!!
No.
Przez Maxi się czegoś nauczysz ^.^

Cytat:
Wkurzyłam się na niego, bo dobrze wiedział, że trafi w czuły punkt. Odkąd mu oznajmiłam, że chyba ma ślimozę, zrobił się taki... OPRYSKILIWY.


I dobrze!! Nareszcie Gusti nauczył się asertywności Grey_Light_Colorz_PDT_05 Brawo, moja szkoła xD

Cytat:
-Ty masz jakieś życie towarzyskie?- po prostu wybuchnęłam śmiechem. Ot tak sobie.
-BARDZO śmieszne.


Oj tak, bardzo śmieszne, zgadzam się xD

Cytat:
-Dzięki. Idziesz?- spytał i nie czekając na moją reakcję, złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
-Puść mnie, bo wyglądasz, jakbyś uciekł z psychiatryka. Ludzie z reguły nie przyjmują do wiadomości, że ciągniesz powietrze...


All, wiesz, że Cię kocham? Przy tym tekście parsknęłam śmiechem i nie mogłam przestać ^.^ Kurde, dobre, dooooobre! xD
...a tak apropo...
:hmmm?:
...
...
...można ciągnąć powietrze?


Cytat:
Na tym stanęło.


CO stanęło?
Dobra, wiem, jestem zboczeńcem, i dlatego się już nie odzywam xD

Ciąg dalszy komentarza wkrótce.
Jestem leniwa i na razie nie chce mi się więcej pisać.
Ale wiedz, że opko cud, miód i ananas ^.^

Cytat:
Denelwuje mnie. Najbaldziej wtedy gdy wyzela całe masło ozechowe. Zostawia tylko tlochę na dnie, zeby było, ze całego nie wyzalł...- gadała jak najęta.
Oj biedna istotka... Marne życie ma z tym masłem orzechowym...


Jaka ona słooodziuuutka... Zakochałam się w niej
No i szkoda mi jej. Gustav jest cham, no. Jak może takiej słodkiej istotce wyżerać masło orzechowe? Przecież jej się bardziej należy niż jemu. Ehh... Grey_Light_Colorz_PDT_26

Ciąg dalszy komentarza wkrótce.
Jestem leniwa i na razie nie chce mi się więcej pisać.
Ale wiedz, że opko cud, miód i ananas ^.^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maxime dnia Poniedziałek 08-01-2007, 22:05, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Reckless




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 870
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sobota 06-01-2007, 15:11    Temat postu:

zajmuje miejscowe ide sprzatnac, wracam, czytam i sie zachwycam Very Happy

EDIT:
na początku cytaciki Smile

Cytat:
Dałabym wszystko, aby wrócić do zwykłego Billo- Michellowego życia. W duecie, nie w trio. Wszystko, co tylko...


Coś mi mówi, że teraz to nie będzie trio tylko kwartet xD

Cytat:
- Nic ci nie jest, głowa w porządku? - spytałam, pukając w czoło i sprawdzając, czy odezwie się echo, jak zawsze.
- Jak zawsze pieprznięty – zaśmiał się nerwowo Billy.


ale to jego popieprzenie jest tak totalnie słodkie

Cytat:
- Wakacje? A mógłbym zabrać się z wami? - nagle, nie wiadomo dlaczego, jego twarz pojaśniała, a sam jakby się ożywił


nie skarbie.. Michelle wsadzi Cię w pudełko i wyśle do cioci Reckless na resocjalizację

Cytat:
Fakt, mama ma ładny gust, koleś był przystojny, opalony (kogoś mi to przypomina... niech pomyślę...) i miał południową urodę.


o ile mi wiadomo nie można mieć ładnego gustu, tylko dobry gust ;]

Cytat:
Gdy wróciłam z walizkami, nawet ich nie rozpakowałam. Po prostu walnęłam się na łóżko i przeleżałam tak całe popołudnie, zastanawiając się, czy niewysoki blondyn, o brązowych oczach, nie siedzi czasami w samolocie na Zagreb. Potem myślałam o tym, jakby to było, siedzieć z nim całe wieczory na plaży i gawędzić o wszystkim i o niczym. Albo nawet milczeć, byleby tylko z nim być.


ej.. ej! chwila! przecież uciekła! wielebnego nie ma! trzeba zakręcic tyłeczkiem i poszukac jakiegoś ciacha Very Happy no ewentualnie, w razie wielkiej nieśmiałosci Saurez może być Billy, ale publicznie będą sięmogli pokazać tylko nocą Laughing

Cytat:
To był blondyn; blondyn o brązowych, lśniących oczach. W szerokiej, jaskrawo-niebieskiej koszulce i bermudach; czarnych gatkach w białe kwiatki.


oh. tak. to on. Chorwat, którego miałam sobie wczoraj wyobrazić

matko, All nie w takim momencie! teraz się miałam dowiedzieć czy to ten, czy to nie ten! jak możesz to robić dziecku, które pływało statkiem po Wiśle? no jak?!

nie masz serca

mwahaha

kocham Billiego ale nie ma mowy, żebym go przepraszała ze oplucie jego plakatu! to Twoja wina Very Happy ja tylko czytam Cool

Cóż.. Jestem z Ciebie dumna. Notka w zadawalającej długości, treść dobra, aczkolwiek z kilkoma błędami. Podoba mi się, że Michelle ucieka. To daje nowe możliwości dla rozszerzenia fabuły, a co za tym idzie rozwoju całego opowiadania. Myślę, że to wszystko zmierza w dobrą stronę. Ciut mi szkoda Wielebnego, ale Billy mi tą strate po panu G. wynagradza xD
Ale Billiego mi też szkoda.. zrobiłaś z niego totalny niedorozwój xD ale ja wiem, że on nie bez powodu jest z Michelle na tych wakacjach.

wszystko kjut było tylko przewinęły mi się powtórzenia typu: "koleś", "niczym" i "dom".

ogólnie to strasznie mi się podobało Very Happy

mam wielgachną nadzieję, ze nie bede musiała długo czekać, żeby odkryć kto się kryje za tymi gaciami w kwiatki Grey_Light_Colorz_PDT_31

dziekuje za dede, a recenzja.. ehh.. juz Ci tlumaczyłam na gg Grey_Light_Colorz_PDT_42


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Reckless dnia Sobota 06-01-2007, 20:55, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Holly Blue




Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sobota 06-01-2007, 16:02    Temat postu:

Fooooch.
Nie dostałam dedykacji xD
Czytam xD

Edit:
Hm.
Hmm.
Hmmm.

Ja Cię muszę... sprowadzić na dobrą drogę, wiesz?
Plik się właśnie wysyła xD

Nie masz za co dziękować, skoro moja pomoc nie doszła do skutku ;]

Uwaga, uwaga....
To jest pierwsza notka która mi sie nie podobała.
Autentycznie.
I możesz bić, możesz kopać, ale mi się nie podobała.
Moim skromnym i osobistym i niepodważalnym zdaniem wyszła dosć... drętwa. Nie zaśmiałam sie ani razu. Czytałam, jakby to był jakiś odcinek kolejnego zwykłego opowiadania nie ukierunkowanego na koedię.
Już nie chodzi o fakt Gustava, Billyego czy kogo tam jeszcze... po prostu... jakoś tak. Ostatnia część była śmieszna a zarazem nie była. A byłą najlepsza.
Nie rozumiem jak mogłaś z najlepszej zniżyć się do najgorszej...
Nawet to z szybą przeczytałam jakoś bez emocji, a widzę że inni się tym zachwycają.
Cóż.
Nie ważne...
Także...
W następnej notce moze być Bill - nie przeszkadza mi to.
Byle by byłą jakaś akcja, lub było śmiesznie.

Pozdrawiam,
Holly Blue.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Holly Blue dnia Niedziela 07-01-2007, 11:02, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anth92




Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 492
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sobota 06-01-2007, 16:07    Temat postu:

Czytam.

EDIT:
Powiem, że ta część bawiła mnie od samego początku. Cały czas z czegoś lałam. Było ładnie, chociaż kilka powtórzeń się zdarzyło. Przynajmniej ja odniosłam wrażenie, że się coś powtarza. Ale to nic. Very Happy


Cytat:
- Chyba nie chcesz mnie zabić? - spytałam z nutką ironii w głosie. - Albo jego – wskazałam na potrąconego przez nas czarnowłosego chłopaka. - Billy, ty mendo!


Mwahaha. Ojeeejjj.

Cytat:
- A niby dlaczego?! - krzyknęła jakaś kobieta z tłumu gapiów, którzy się wokół nas zebrali.
- Pani się zamknie! - odwrzasnęłam, co sprawiło, że na jej twarzy pojawiła się wyjątkowo nieprzyjemna mina, mówiąca ależ-niewychowane-dziecko.


Taaaak. Niewychowana dziewucha. Laughing

Cytat:
Wszystko było w porządku (jeśli nie liczyć głupich uśmieszków, czasami niedorobionego zeza w jego wykonaniu i jednej prośby dużej puszki RedBulla), więc o coś go poprosiłam.

Spadłam z krzesła jak to przeczytałam. Laughing

Cytat:
- Słuchaj, Billy... - zaczęłam, robiąc słodkie oczka, niczym kot ze Shreka. - Mam do ciebie prośbę. Ogromną prośbę...
- Pracy domowej z biologii jeszcze nie odrobiłem – wtrącił szybko, podnosząc do góry ręce w obronie.

Jaki konkretny chłopak. Very Happy


Cytat:
opalony chłopak, którego wyraz twarzy mówił jestem-tak-seksownie-boski. Miał kręcone, obciachowe, stylizowane-na-Justina włoski. Jedno oko mniejsze, drugie większe, niczym Paris i nos... Och, nos był najgorszy; jakby wyciągnięty spod skalpela niedorobionego chirurga... Gdyby nie ta twarz, jeszcze by jakoś wyglądał...
Puścił do mnie oczko. O tak. Tym mniejszym okiem, co sprawiło mu nie lada problem, więc nie wyszło po prostu...


Ten fragment podobał mi się najbardziej.
Zabawny musiał być ten koleś. I faktycznie tak-seksownie-boski.

Cytat:
Billy, mimo, że czasami zachowuje się jak skretyniały debil, potrafi mi poprawić swoją głupotą humor.


To też było dobre. Very Happy

Cytat:
Prychnęłam kpiąco, ale ostatecznie podziękowałam mu za... hmmm... jak ja to nazwałam? Ach! Za przytomność umysłu... Nie można być gorszym od skretyniałego debila, nieprawdaż?

No nie można, ale chyab aż tak źle nie jest...
Przynajmniej przyniósł tego laptopa. Very Happy
Ja bym osobiście wyściskała.

Cytat:
Ale na pierwszy rzut oka było widać, że był to typ biznesmena, który ma nie po kolei w głowie. Zero oleju, zero paliwa napędowego. No, może w swoim boskim kabriolecie...

Mwahahaha.
To chyba w tym momencie się poryczałam...

Cytat:
Och tak, bejbe, najlepiej zapomnieć, że ma się córkę! Wyemigrować do Republiki Południowej Afryki i tam dokarmia głodne dzieci...


Jaki bÓnt.

Cytat:
Billy i ja niezwykle okrutnie i brutalnie komentowaliśmy jego tył (głowę, plecy i kawałek lewej nogi).

Nie, nie. Cofam to co wcześniej napisałam. To było najlepsze.

Cytat:
Po jakimś czasie, czyli po piętnastu moich uwagach, po których Billy się nie śmiał i trzydziestu dwóch jego, po których ja mało się nie zsikałam, znudziło nam się komentowanie jakże „twórczego” tyłu Aarona.

Biedna, no. Mógł chociaż udawać, że go to bawi. Razz

Cytat:
Ale nieee...

A to mi się skojarzyło z kabaretem (o ile kojarzę) Ani Mru Mru (poprawcie jak źle piszę ), a dokładniej jak mi to koleżanka co chwilę darła się do ucha, przy okazji plując, bo ją to niemiłosiernie bawiło.


No dobra, koniec. Very Happy
A tak szczerze, nie mam weny ostatnio na komentarze, więc wyszłoby słabo i najwyżej kilka zdań. Very Happy

Part mi się podobał. Wręcz był tak-seksownie-boski. Laughing
Był przede wszystkim zabawny. Mi się podobał


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anth92 dnia Poniedziałek 08-01-2007, 9:15, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BabySitter




Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: prosto z drzewa xD

PostWysłany: Wtorek 09-01-2007, 19:05    Temat postu:

Rozumiem, że to nie cała notka? Bo chyba jeszcze miało tu być coś, co napisałaś mi na gg...
Okej.
Po pierwsze, wielkie dzięki za DeDe. Kochana jesteś
Po drugie. Billy <rozpływa się> Kochany, skretyniały debil. Roztrzepany ale uroczy. Kocham go w twoim opowiadaniu
Cytat:
Billy, ty mendo!

What? Toż to ja xD
Jezusieńku, niezła była ta notka xD Śmiałam się jak... Głupia do sera? Tak to się mówi? Cool
Nosz mnie rozwaliłaś tymi tekstami. Wcześniej dziewczęta je wypisały, więc nie bedę się powtarzać xD Ale Billy to taka gapa i fajtłapa. Śmiechowo Very Happy
Osz ty...! Ja żadna Mędunia nie jestem xD To głupi wymysł Kota_W_Sutach (ach, ta zemsta Twisted Evil ), później Hippy przejęła pałeczkę a teraz ty Cool Sobie nie pozwalaj. Mandy jestem i tyle Cool
Wiem co zrobię, zmienie nicka xD Już nawet wiem na jaki. Nie, nie Mędunia Laughing
No i co powiesz, All? Wysiłam się jak nigdy Chyba najdłuższy komentarz w moejj karierze, który nie zawiera cytacików. No, moze jeden Twisted Evil
Kocham cię mam nadzieję, że odzyskasz resztę, bo chciałabym przeczytac to cudo do końca Wink
papa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Reckless




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 870
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sobota 13-01-2007, 11:39    Temat postu:

la la la la.. kiedy nowa część mój Ty Skarbiku? Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BabySitter




Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: prosto z drzewa xD

PostWysłany: Środa 24-01-2007, 14:31    Temat postu:

Nosz All, bym sobie poczytała coś o Billy'm xD
Kurna, nie ma cie na gygy
Fajne te nasze podpisiki, no nie? xD
Ty...! ja żadną Mędą nie jestem! Ech ty... Bidonku mój xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Allaina




Dołączył: 10 Maj 2006
Posty: 419
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Środa 24-01-2007, 17:58    Temat postu:

Next?
All. ma wenę, także myślę, że niedługo powinna się pojawić piętnastka.
Holly, oż ty, już Ci mówiłam.
Notka, na spontana.
Dzięki

All.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Holly Blue




Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sobota 27-01-2007, 12:09    Temat postu:

Tiaaa.
Zgadnij co Holly zrobiła?
A nie, nie musisz zgadywać, już Ci o tym napomniałam.
TYlko wiesz? Nie jestem pewna czy czytałam całość już czwarty czy piąty raz. Nie ważne. Do 10 napewno dobiję ;]

Masz ogromny talent, ale czasami leniuchujesz (Wiesz... ostatni part)
Bo gdybyś nie miała ogromnego talentu to... no to ja bym po pierwsze nie czytała tego tyle razy, a po drugie nie śmiała się za każdym razem jeszcze bardziej.
Aha... a wiesz, ze ja nie znoszę czegoś czytać wiecej niż raz?
No... to tylko tak żebyś wiedziała jak wiele to opowiadaie dla mnie znaczy.
Zastanawiałam sie czy nie cytować moemntów które mie rozwaliły, ale... jakoś odesżłam od tego pomysłu. Bo jeśli opowiadanie jest wyjatkowe, to komentarz chyba też powinien taki być, prawda?

Wspominałam Ci już kiedyś, że wolałam jak Mishia była Duszką?
Wolałam... ale... Ty możesz bawić sie tym opowiadaniem, a ja i tak zawsze widzę tą samą - nową i neizniszczalną zabawkę, która przyciąga i nie pozwala chwycić innej.
Chyba zaczynam chrzanić xD
A Ty wiesz, że jak Gustav jej to śpiewał to sobie przygryzłam wargę, i zaczęłam ryczeć? I do tej pory zastanawiam się, czy to za sprawą magii tamtej notki czy mojej krwawiącej wargi.
Pff.
Powinni to wybadać.

Ooo! Czekaj! Bo ja miałam zaczęty komentarz... chyba zapisałam.
No tak, jest.

Yhhym. Hmm.
Czytam całośc już czwarty/piąty raz. I to z własnej woli – bo Ty się ze mnie śmiejesz, że jestem wariatką. No i co xD Mogę być nawet psycholką, ale czytać nie przestanę. Wydrukuję sobie i oprawię jak książkę. To będzie taka moja kochana i tajemnicza opowieść którą napisała All. A mogę na stronie tytułowej dodać sobie dedykację? Tak, żeby miło mi było xD

Nawiązując do wariatki/psycholki to ten... i tak nie pójdę do pana, do którego Julie miała iść.
No co. Psycholog mnie przeraża <rotfl>

Oj dobra... może ja skończę, bo teraz miałaś nowego parta dodać, a ja chciałam mieć wenę na długi komentarz.

Pf.
Przy kryzysie czyt. w przyszłym tygodniu (jak się rozchoruję) zaczynam od nowa xD
Bo chcę.
Bo to jest jak narkotyk.
No dobra.
Może bardziej jak Cola xD

Pozdrawiam, całuję, ściskam, kocham,
Holly Blue.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Allaina




Dołączył: 10 Maj 2006
Posty: 419
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Sobota 27-01-2007, 12:33    Temat postu:

XV

Część, dla Holly Blue...



"On ma oczy, jak gwiazdy i twarz, niczym ze snu..."



Padał deszcz. Mokre włosy przylepiły mi się do twarzy i jednym ruchem je odgarnęłam, aby lepiej widzieć to, na co patrzyłam. A patrzyłam na nasz dom, tyle, że inaczej wyglądał. Nie był taki żywy jak wtedy, kiedy wyjeżdżaliśmy. Może mi się wydawało przez tą melancholijną szrość, panującą wokół, ale dom wydawał się taki... opuszczony...
Drzewa wokół były ogołocone i dopełniały mrocznej atmosferze.
W okolicy nie było żywej duszy, domy, podobnie jak mój, wydawały się nie posiadać właścicieli. Gdzieniegdzie można było dojrzeć okna zabite deskami. W naszych oknach nie było desek.
Co było dziwne; co sprawiało, że chciało się uciec z tego miejsca?
Rażące, białe światło w czeluściach mojego dawnego pokoju. Oślepiało, ale próbowałam dojrzeć, co się tam dzieje. Czułam się, jak Harry Potter, gdy atakował go Lord Voldemort. Identyczna sceneria. I to światło...
Coś we mnie drgnęło i niewiele myśląc, ruszyłam w stronę drzwi. Złapałam za klamkę i przekręciłam ją. Usłyszałam znajomy dźwięk, kiedy zamek przeskakuje. W holu było ciemno, nie tak, jak kiedyś. Na podłodze odbijały się strugi deszczu, spywające po wielkim oknie w poddaszu. Było duszno a wszystko pokrywał kurz. Pod sufitem pająki znalazły sobie mieszkanie i uwiły gniazdko.
Weszłam na schody i niepewnym krokiem podążyłam w górę. Gdzieś w połowie usłyszałam głuchy łomot i gwałtownie się odwróciłam szukajac rozpaczliwym, przestraszonym wzrokiem przyczyny. Za mną nie było nikogo, więc puściłam się biegiem do pokoju. Przed drzwiami jednak stanęłam i nie ruszałam się, nasłuchując.
Usłyszałam jęki i skrzypienie mojego łóżka. Co się tam dzieje?, pomyślałam gorączkowo.
Pot zlewał mi się z czoła, a gdy zobaczyłam znów te światło, tym razem wydobywające się ze szpary między drzwiami a podłogą, serce zabiło mi mocniej. Nacisnęłam klamkę i zajrzałam do środka.
Na łóżku wił się Gustav; jeśli można było to nazwać wiciem. Wyglądał, jakby jakaś niewidzialna ręka podtrzymywała jego bezwładne ciało w powietrzu, a w jego klatce piersiowej toczyła się wojna. To od niego biło to rażące światło. I to jego jęki usłyszałam. Jego wicie powodowało skrzypienie łóżka, a ja prawie zemdlałam, gdy patrzyłam na to dziwne zjawisko. Coś go opętało, albo ktoś. Szatan, czy też coś, co kazało mu wrócić do jego świata. Do zaświatów, gdzie przeznaczone mu było teraz być. Nieważne, co to było. Widok był przerażający.
W pewnej chwili światło znikło, a ciało Gustava opadło bezwiednie na łóżko.
Zapadła cisza, przerywana biciem mojego serca i nierównym, szybkim oddechem. Podeszłam do niego powoli, aby sprawdzić, czy nic mu nie jest. Nachyliłam się nad jego ciałem i dotknęłam czoła. Było lodowate. A on sam, robił się coraz bardziej siny.
Tak nagle otworzył oczy, że odskoczyłam jak oparzona i odbiłam się od ściany, upadając na podłogę. Wstał z łóżka i zbliżał się do mnie. A ja byłam przerażona. Przerażona jego wyglądem i brakiem czekoladowych tęczówek na tle białek.
Nachylił się nade mną i ukucnął. Wskazującym palcem ujął podbródek, zadzierając głowę do góry tak, abym mogła na niego spojrzeć. Uśmiechnął się w ten swój, delikatny sposób, a potem przybliżył swoją twarz do mojej i... i wtedy, kiedy był już tak blisko... jakaś niewidzialna moc odepchnęła go ode mnie i zawisł w powietrzu. Jego ciało zdawało się wypalać, przez owe, oślepiające światło. Najpierw zniknął kawałek klatki piersiowej, potem stracił łydkę. A ja na wszystko to patrzyłam bezczynnie. Byłam bezradna, nie wiedziałam, co zrobić, żeby zapobiec jego odejściu. Jego wyniszczeniu. Wypalał się od środka...
Czułam, że to już koniec.
Krzyczałam, ale byłam niema. Dopiero po kilku minutach poczułam drganie strun głosowych i rozpaczliwym głosem, wrzasnęłam:
- Gustav, nie!
Poczułam, jak koszulka lepi mi się do mokrych, zlanych potem pleców. Rozejrzałam sie dookoła, siedziałam na łóżku. Ale to nie było łóżko w naszym domu, w Hannoverze. Myślałam gorączkowo, próbując przypomnieć sobie, gdzie jestem.
Po kilku minutach zdałam sobie sprawę, że jestem w Chorwacji; że za ścianą jest Billy, a mama zapewne krząta się już w kuchni, na dole, przygotowując śniadanie. Był jeszcze Aaron. Ale on mnie mało obchodził.
Wygrzebałam się z łóżka i szybkim krokiem wyszłam na balkon. Czułam, że kręci mi się w głowie; odetchnęłam świeżą, morską bryzą.
A jeśli to był sen proroczy? Może okolicę opuścili mieszkańcy, a teraz w Hannoverze szaleje burza i Gustav walczy z własnym ciałem? Złapałam się za głowę, nie wiedziałam, co robić. Nie poproszę mamy, abyśmy wrócili do Hannoveru, bo spyta, dlaczego. Nie powiem przecież, że w naszym domu zapewne teraz ma miejsce nadprzyrodzone zjawisko „przejścia”. Nie wykrzyczę prosto w twarz, że nie próbuje mi pomóc. Nic nie mogę zrobić...
Mój wzrok utkwił gdzieś w okolicy szklanego stolika i zobaczyłam telefon. Wpatrywałam się w niego chwilkę, a potem wstałam i już po chwili wykręcałam numer do naszego domu.
Sygnały odbijały się w mojej głowie echem; między jednym a drugim, zdawała się być wieczność. Liczyłam je gorączkowo, oczekując znajomego, wesołego głosu Wielebnego, który oznajmi mi, że wszystko jest w porządku, a jego ciało jest nadal w całości.
Nikt nie odbierał. Zadzwoniłam jeszcze kilka razy i za każdym razem odzywały się tylko głupie sygnały, a na końcu sekretarka. Serce biło mi jak oszalałe, a w żołądku poczułam ucisk.
Niepotrzebnie wyjeżdżałam. Niepotrzebnie uciekałam.
Usiadłam na podłodze i westchnęłam ciężko. Łzy zaczęły mi spływać potokami.
I co ja narobiłam? Przez to, że chciałam się odizolować od tego uczucia, narobiłam tylko kłopotów. I sobie, i jemu...



Cały dzień nie wychodziłam z pokoju, mimo błagania Billy'ego i lamentu mamy. Nawet Aaron przyszedł mnie przekonać. W normalnej sytuacji byłabym oburzona jego bezczelnością, ale w tej, mało mnie to obchodziło. Siedziałam skulona w kącie i płakałam. Wyglądałam, jak cień samej siebie. Jak widmo. Ale co z tego, gdy Gustava może już nie być. Może już nigdy nie wrócić. Nic nie będzie tak, jak kiedyś. Rozmów, pełnych ironii. Sporów o łazienkę, o Billy'ego. O wszystko.
Kiedy mój pokój wypełnił się czerwono – złotą poświatą, wstałam, przebrałam koszulkę na jakąś sukienkę i wyszłam po cichu z pokoju. Tak, aby nikt mnie nie zauważył i powędrowałam na molo, na którym siedziałam wczoraj.
Patrzyłam na morze i rozważałam próbę utonięcia w jego głebi. Może wreszcie dołączyłabym do Wielebnego i nie musiała się martwić o przyszłość.
Bo przyszłość byłaby taka sama, jak tu, na ziemi, z tą różnicą, że bylibyśmy gdzie indziej.
Ale bylibyśmy razem...


Jak przechodzisz blisko, onieśmielasz mnie...
Czy zechcesz poznać mnie, czy chcesz polubić mnie...?
Kiedy jesteś blisko, jestem w siódmym niebie...



- Nie myśl o tym, on nie jest tego wart – usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się i posłałam blondynowi karcące spojrzenie, pełne odrazy. Jak śmie pchać się z buciorami w moje sprawy?! Nie jego interes, o kim myślę i co akurat chcę zrobić.
Bezczelnie usiadł obok mnie, a ja mogłam przyjrzeć się jego twarzy.
Poznałam łagodne rysy i czekoladowe oczy.
Miałam rację, ten głos należał do chłopaka, którego poznałam wczoraj. Różnica polegała jedynie na ubiorze. Nie miał granatowych bermudów w białe kwiatki, a jego włosy zniknęły pod czapką. Wątłe ciało przysłoniły luźne ubrania, w za dużym rozmiarze. Dolną wargę zdobił percing, który błyszczał w świetle księżyca. Miał duże dłonie; wydawało się, że za duże.
Nie miałam pojęcia, jak to się działo, ale miałam niepohamowaną ochotę wsadzić swoją dłoń w jego. Coś sprawiało, że chciało się patrzeć w jego oczy. Niewidzialna siła kazała być blisko niego.
Ale ja go przecież nie znałam. Wiedziałam, jak mu na imię, skąd jest i na tym kończyła się nasza „przyjaźń”. Jednak jego towarzystwo mnie nie krępowało. Ba! Świetnie się w nim czułam; jakbym go znała od stu lat. I jeden dzień dłużej.
- Skąd wiesz, co chciałam zrobić? - spytałam.
Nie mogłam się powstrzymać. Gdybym tego nie zrobiła, żałowałabym. Czuję to.
- Wiesz... Miałem już styczność z samobójstwami... - szepnął zdenerwowanym, drżącym głosem. - Ale to długa historia.
- Jasne, nie ma sprawy – powiedziałam szybko.
Nie chcę, żeby zdobywał się na jakiekolwiek wyznania. Szczególnie podłoża śmierci.
Dosyć jej w moim życiu.
Zapanowała cisza, przerywana delikatnym ocieraniem się wody o brzegi mola i naszymi oddechami.
Miałam wrażenie, że siedzieliśmy tam razem wieczność.
Ale nie miałam ochoty wracać.
- A ty przed czym uciekasz? - spytał cicho, przyglądając się moim dłoniom, które bawiły się bransoletką.
Byłam zdumiona. Albo koleś tyle wiedział o życiu, albo jest jasnowidzem.
Zamyśliłam się. Przed czym uciekam?
1. Przed Gustavem.
To nie ma najmniejszego sensu. Ja po tej stronie, on - po drugiej. Nigdy się nad tym nawet nie zastanawiałam, ale... Jak on właściwie umarł? Miał wypadek, śmietelną chorobę, czy... czy popełnił samobójstwo, jak mówił Josh? Nigdy mi o tym nie opowiadał...
Zaraz, ja nie mam pojęcia, jak umarłam ja! Gdy to ja byłam duchem, a Gustav mą ofiarą...
2. Przed uczuciem, które nas łączy.
Mam cichą nadzieję, że będzie happy end. Że wrócę do Hannoveru, a on będzie w całości.
Albo, gdy przyjdzie mój czas i spotkamy się w jego świecie.
Ale jak znam życie, mój czas przyjdzie za jakieś siedemdziesiąt lat...
3. Przed jego spojrzeniem, które w dziwny sposób mnie paraliżuje.
Zdaje się jednak, że identyczne spojrzenie dopadło mnie tutaj. I jego właściciel czeka na odpowiedź...
- Przed codziennością... - odparłam, zakładając bransoletkę na rękę. - Muszę już iść...
Wstałam szybko, a on podniósł się za mną.
- Jasne, rozumiem – rzekł, chowając wzrok w stopach.
Księżyc oświetlił jego blond kosmyki, które opadały mu na oczy, wystające spod czarnej czapki.
Potem podniósł głowę i mogłam na niego spojrzeć. Przez moje ciało przepłynęła fala ciepła, a w brzuchu poczułam znajomy ucisk.
- Dziękuję ci – uśmiechnęłam się, po czym odeszłam.
Potem zastanawiałam się, za co. Chyba za to, że już się nie martwię.
Nie tak do końca, oczywiście. Nadal siedzi we mnie coś, co nie pozwala myśleć, że Gustavowi nic nie jest.
Ale jego obecność mnie w pewnym sensie uspokoiła.
Były takie momenty, że... że wyobrażałam sobie, że obok mnie siedzi Gustav, a nie Josh i nareszcie jest tak, jak to sobie wymarzyłam.
Że jesteśmy razem, a on...
A on nie jest duchem...



***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Holly Blue




Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sobota 27-01-2007, 12:36    Temat postu:

First xD
Edit:

Szczerze, jak zawsze, tak?
Kochanie.
Moje Słońce.
Siostrzyczko.
Skarbie.

Dziękuję.
Za wszystko.
Banalnie, tak wiem. Ale czasami musze uciec się do banału, aby przekazać to co ważne.

Bredzę.

Część piękna.
Bardziej niż bardzo.
A wiesz czemu?
Bo pisałaś po swojemu.
Powoli wracasz do tego stylu, w którym wręcz zakochałam się na początku.

Tiia.
Holly niestety musi siedzieć cicho a chętnie by coś przedyskutowała.
Josh być fajny xD Ja go lubić bardzoo.
Tak jak Gustava.
Hyhy.
Ty wiesz czemu.

Nie no.
Ten komentarz nie ma sensu.

Pozdrawiam, całuję, itd.
Holly Blue.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Holly Blue dnia Sobota 27-01-2007, 19:24, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Reckless




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 870
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sobota 27-01-2007, 12:42    Temat postu:

edit:

zacznę od złej strony tej części:

Cytat:

Może mi się wydawało przez tą melancholijną szrość, panującą wokół, ale dom wydawał się taki... opuszczony...


literówka. szarość Wink

Cytat:
Czułam się, jak Harry Potter, gdy atakował go Lord Voldemort.


zauważyłam, że dość często używasz porównań do Pottera. nie wiem czy to dobrze czy źle, ale jakoś mnie to razi.
Było kilka powtórzeń, ale teraz nie ma to większego znaczenia.

Całość była dobra, ale jak dla mnie nienajlepsza, choć nie powiem - wzruszyłam się pod koniec. Te słowa "a on nie jest duchem" były po prostu piękne.

tylko ten Josh.. nie lubię gościa, jest zbyt tajemniczą postacią, intryguje mnie, a jak mnie coś intryguje to tego nie cierpie xD

Biedny Gusti, ten sen był opisany tak realistycznie, że myslała, że już po Wielebnym o.O no i po co było uciekać? przed miłością się nie da uciec Razz
Billiego nie było Sad ale opisy w pełni mi to wynagradzaja Smile

pozdrawiam i czekam na następną czesc


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Reckless dnia Poniedziałek 29-01-2007, 16:07, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Falka
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza światów...

PostWysłany: Sobota 27-01-2007, 12:44    Temat postu:

Czytam!

EDIT...

Zapomniałam skomentować poprzedniej części. Przpraszam, ja jakaś zawieszona ostatnio chodzę Very Happy

A ta część... Jejku All, ale mi się smutno zrobiło. Mam nadzieję, ze z Gustavem to jednak wszystko jest okay i to nie by żaden proroczy sen, a jak proroczy to niegroźnie... Mieszam Very Happy W każdym razie, Gustav musi być cały i zdrowy. O.o. A potem oni będą razem i będą żyli długo i szczęśliwie Wink

Część ładna, dzięki za powiadomienie
I w ogóle pozdrawam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BabySitter




Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: prosto z drzewa xD

PostWysłany: Sobota 27-01-2007, 14:32    Temat postu:

Och...
Nie wiem, co powiedzieć...
Ta część była niesamowita...
Taka przepełniona smutkiem i goryczą...
Taka cała All...
Wzruszyłam się...
Jak ty to robisz, że cokolwiek napiszesz, porusza wszystkie struny serca?
Znów popadłam w melancholijny nastrój...
I stawiam trzy kropeczki...
A jak stawiam trzy kropeczki,to oznacza, że jestem albo zdenerwowana, albo przejęta...
W Twoim wypadku to drugie.
Świetnie.
A ten sen... Hurra
KC
PeeS: Czemu mnie nie poinformowałaś o nowej części?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maxime




Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 1952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Poniedziałek 29-01-2007, 9:40    Temat postu:

Zaklepuję, przeczytam i...
zdetyuje Mr. Green

A Ty mi nawet SML nie skomentowałaś, czopku, za którym tęsknię
Obym miała dziś tego neta, to sobie pogadamy.

Edit:

All... Ja...
Co mam powiedzieć? No daj mi choć jakąś wskazówkę - CO?!
Ta część była... piękna.
W swoje różne sposoby.
Na początku śliczny opis snu, czytało się tak przyjemnie, że aż wzdychałam przed komputerem. I tak tajemniczo opisany, że zamroziło mi krew w żyłach.

Teraz wzbudziłaś we mnie to pytanie "co z Gustavem? Co się z nim dzieje?"
No właśnie... Nieładnie tak trzymać swoich czytelników w napięciu Grey_Light_Colorz_PDT_42
Nie rób mu krzywdy, okej?

Wiesz, przez Twoje opowiadania polubiłam jakoś Gluta Mr. Green
Jest tutaj taki milusi - nawet, jak jest, biedak, dręczony. To i tak promieniuje tu od niego taka... miła! - aura xD
Ty przez moje opowiadania polubiłaś Toma, ja przez Twoje Gluta.
Ah, jak miło Smile

Co do tego:

Cytat:
Jak przechodzisz blisko, onieśmielasz mnie...
Czy zechcesz poznać mnie, czy chcesz polubić mnie...?
Kiedy jesteś blisko, jestem w siódmym niebie...


All...
Czy TO Ciebie naprawdę tak dręczy?
Przecież ta piosenka... Ja wiem, co ona dla Ciebie znaczy Sad
Czy ON nie umie się od Ciebie odczepić?
ON nawet się w Treumerei [łops, właśnie widzę, że w końcu zmieniłaś te e na a-Umlaut ^.^] odnalazł...
Coś czuję, że ta sprawa robi się tajemnicza...
Może... Ty jesteś tą 'Wielbicielką'? Wink
Dobra, nie mówię nic, bo mnie zjesz za chwilę Razz

Josh, Josh...
To właśnie lubię w tym opowiadaniu.
Nic nie jest dosłowne.
Bill to nie Bill. Bill to Billy.
Tom to nie Tom. Tom to Josh.
Nie wiem czemu, ale to dodaje całości taki miły... 'aromat'
Nie pasowałby mi tu "Tom".
Josh, o.

Rozpisałam się tak trochu, a wiedz, że to u mnie rzadkość w komentach Very Happy
Dlatego czuj się zaszczycona xD

Pozdrawiam Cię kochana
Heart
Tęsknię...
i kocham


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Przywrócony_id:(3971)




Dołączył: 22 Gru 2005
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Poniedziałek 29-01-2007, 22:34    Temat postu:

Ajć, ajć, ajć! Przeczytałam! I zaklepuję, bo mnie na razie odganiają!

EDIT:
Grrr... Napisałam takiego długiego posta i mi skasowało Grey_Light_Colorz_PDT_46 Grey_Light_Colorz_PDT_46 Grey_Light_Colorz_PDT_46 Dupa, dupa, dupa!!!

Dobra, ech... Zaczynam od początku.

Więc...
1. Podobało mi się.
2. Ba, cholernie mi sie podobało.
3. Chcę nastąpną część.
4. Chcę szybko następną część.

No i to by wystarczyło, ale wydaje mi się, że powinnam napisać coś wyczerpującego ze względu na ilość części ;].
Więc tak: zacznijmy od początku.
Pomysł mi sie spodobał. Taki... kochany :]
Twój styl... Piszesz to... 'inaczej'. Ofc w pozytywnym tego słowa znaczeniu. :]
Co do fabuły...
Czytam sobie, czytam o tym, jak Michelle jest duchem, a tu - bęc! - wszystko okazuje sie być snem. Prawdę mówiąc, to było do przewidzenia, ale... Zaraz, zaraz, cos mi tu nie pasuje... Koniec snu = koniec opowiadania, a przecież przede mna jeszcze parę części... Co jest grane? No to czytam dalej... A tu nieoczekiwana zamiana miejsc. Teraz Gustav jest duchem! No, przyznam, ze takiego obrotu akcji sie nie spodziewałam. No i myślę sobie - All ma plusa za oryginalność Very Happy
Jeszcze taka mała uwaga co do Billa. Podoba mi się, że w Twoim opowiadaniu Bill to Billy, bo łatwo można go sobie wyobrazić, a jednocześnie tak bardzo nie kojarzy się z Kaulitzem (przynajmniej mi Rolling Eyes ). Na początku trochę żałowałam, że nie ma Toma, ale kij xD
Ach, i podoba mi się główna bohaterka. Bardzo. Pięknie stworzyłaś jej postać. Bo jest taa... rzeczywista. Nadałaś jej zupełnie prawdziwy charakter. Pewnie nie wiesz, o co mi chodzi, więc wyjaśnie xD Przedstaiwłaś nam Michelle jako złośliwą niekiedy, ironiczną, czasami wręcz zimną, antyromantyczną dziewczynę. Ale pokazujesz nam też jej 'cieplejszą' stronę, jej całkowicie ludzkie uczucia i chwile słabości. To wszystko, co dotyka każdego człowieka. Twoja bohaterka nie jest tylko taka i taka - czasami jest wręcz przeciwieństwem siebie. Tak jak my - zwykli smiertelnicy. Ogromny plus da Ciebie.
Dobra, no i w końcu dotarłam do ostatniej jak na razie części - number fifteen (ach, ten szpan ingliszem Cool ). I... i wiesz co? (lubię zadawać takie pytania retoryczne xD) Przed jej przeczytaniem Twoje opowiadanie po prostu bardzo mi sie podobało, a teraz... Jestem zachwycona. I wiesz co Ci powiem? Masz ogromny talent, o czym świadczy najlepsza z dotychczasowych 15 część.
I tak mi 'smaku' nia narobiłaś xD Tylko, kurczę, dopiero co ją dodałaś, więc pewnie następna będzie nieprędko... Grey_Light_Colorz_PDT_41 Ale... poczekam. Bo wiem, że warto.

Pozdrawiam,
Kici Kici i Buty xD

Mały edit xD :

Więc usłyszałam wczoraj taki fajny tekst w telewizji (ale zakładamy, że ja to wymyśliłam xD), który się dobrze odnosi do Michelle i mojej tezy <lol> o niej jako postaci rzeczywistej xD
No to tak...
[cytuję]
Bohaterka nie jest tylko czarna lub tylko biała, ale te kolory się mieszają, co sprawia, że postać jest barwna i ciekawa.
xD
Jeee, ale zapodałam xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Holly Blue




Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Niedziela 11-02-2007, 1:31    Temat postu:

Kochanie.
Ja chyba zdechnę nim Ty dodasz parta.
Miał byc dzisiaj.
Ponieważ się nie doczekałam to zaczęłam czytać od nowa.
Jeeeej.
Czemu za każdym arzem uwielbiam to coraz bardziej?
Dlaczego coraz bardziej wczuwam sie w Mischę i coraz wiecej śmieję się z Twoich tekstów? Zaczynajac od bokserKÓW w świaniaki kończąc na torbie made in China xD
Jeeeej.
Ja to chyba będę czytałą przed każdą klasówką. To mnie baaaaaaaardzo odpręża i pozytywnie nastawia do szarego świata, wiesz?
Jezzzzu.
Kocham to bardziej niż... no niż wszystko.
I wiesz co Ci powiem?
Nie czytałam lepszego opowiadania.
Mówię o całokształcie.
A i jeszcze jedno.
Weeeź podaruj mi taki talent, jak Ty masz.
Proooszę.
xD
No to ja cierpliwie do czasu czekam na nową notkę.
I am być długa.
I wiem ze jest smutna, ale smutna tak, ze się rozryczę... już to wiem.
Ale to dobrze. Tylko dwa opowiadania (z Twoim włącznie) potrafią wzruszyć mnei do łez.
Pfff.
A to nei łatwe.
I jeszcze jedno.
Dłuższe notki.
I nei ejstem pijana! Rodzice nie chcieli się podzielić imprezowym napojem.
Jestem w pełni świadoma.
Jasne?
I nie chcę jutro słyszeć, że jestem psychiczna i andaję sie do etgo pana co Julie, bo uduszę!
kocham,
Holly Blue.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Allaina




Dołączył: 10 Maj 2006
Posty: 419
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Niedziela 11-02-2007, 11:48    Temat postu:

Part jest częściowo urodzinowy xD
Dla wszystkich, którzy chcą i mają jakieś uzależnienia (nawet od tego opowiadania, czego się dowiedziałam niedawno ^.^)...
Cóż, Holl uważa, że ryczeć się chce. Może jestem jakimś świrniętym, niewrażliwym, nieczułym i bez serca ALLienem, bo nie widzę nic wzruszającego.
I jedno tylko zapewnienie. Gustav jest w każdej części, choć wydaje się, że go nie ma. Holl, masz nikomu nie mówić .
Miłego czytania.



XVI.



"Uzależnienie..."


A jednak. Zasnęłam, choć wydawało mi się to niemożliwe. Obudziłam się w dziwnej pozycji, w sukience i z wrażeniem, że zrobiłam wczoraj coś, czego nie powinnam była. Ćpałam, szlajałam się po klubach od lat osiemnastu, czy zamordowałam jakieś niewinne żyjątko? Nie pamiętam.
Podniosłam się na rękach, przeraźliwie ziewając. Balkon był otwarty i z plaży było słychać radosne krzyki dzieciaków, które biegały wokół zamku z piasku, który... usytuowany w wodzie nie przypominał zamku z piasku, tylko kupkę błota. Dzieciakom nie przeszkadzało to jednak cieszyć się ze swojego dzieła.
Potem mój wzrok spoczął na szklanym stoliku, na którego środku bezpiecznie spoczywała moja motorola.
Zadzwonić do niego, czy darować sobie kolejne rozczarowanie? A jeśli zadzwonię, on odbierze, uspokoję sumienie.
Niewiele myśląc, przeskoczyłam przez łóżko i rzuciłam się w stronę telefonu.
Jeden sygnał, drugi sygnał, a potem jeszcze tyle, że straciłam rachubę.
- Cholera jasna! - wrzasnęłam; po moich policzkach płynęły już palące łzy. - Mam cię gdzieś!
Pociągnęłam kilka razy żałośnie nosem. Nie miałam go „gdzieś”. Miałam go w serduchu, które tylko czekało na moment, w którym wyskoczy mi z piersi i poleci do serca chłopaka, który teraz... nie mam pojęcia, gdzie jest...


Na gorącym od słońca ciele, poczułam lodowate krople wody, które natychmiast postawiły mnie na równe nogi.
- Oszalałeś?! - krzyknęłam, podnosząc się gwałtownie z koca. - Chcesz mnie wysłać na tamten świat?!
Uniósł znacząco prawą brew do góry i wlepił na twarz uśmiech cwaniaka.
- Świr – mruknęłam, wkładając ciemne okulary za uszy, podnosząc nimi włosy do góry.
- Mówiłaś coś? - spytał Josh, kładąc się na kocu obok mnie. - Trzeba cię było rozruszać.
- Nie pozwalaj sobie – burknęłam.
- Okej, okej – przystał, podnosząc do góry ręce, w ramach obrony. - Nie miałem na myśli nic złego...
Posłałam mu karcące spojrzenie. Miał na sobie te ohydne, granatowe bermudy w białe kwiatki. Przywdział jakiś wisiorek. Taki, jaki robi się z pseudodrewnianych kulek; noszą je tylko hipisi. Czy Josh jest hipisem? Potem wyobraziłam sobie go w tysiącu płaszczy, w rażących kolorach, niczym Mary – Kate Olsen.
Ten obraz wprawił mnie w dobry humor i roześmiałam się pod nosem.
- Z czego się śmiejesz? - zapytał, ukazując rządek idealnie równych, białych zębów.
Mrużył oczy, chroniąc je przed rażącym słońcem.
- Nie, z niczego... - odparłam, nadal chichocząc.
Założyłam z powrotem okulary na nos i położyłam się. Josh obrócił się na lewy bok, w moją stronę i podpierając na łokciu, zaczął wskazującym palcem „pisać” mi na brzuchu swoje imię. Było to na swój sposób przyjemne, ale i krępujące, bo miałam wrażenie, jakbym kogoś oszukiwała.
- Jakie znasz przykłady zakazanej miłości? - zapytałam, nie otwierając oczu.
Zaczął teraz układać mi na brzuchu „Michelle”, z malutkich kamyczków.
- Zależy, o co ci chodzi – mruknął.
- No wiesz, jak Romeo i Julia – odrzekłam. - Cały świat jest przeciwko, a ty nie wiesz, co zrobić z sercem, które komuś oddałeś.
Kąciki ust uniosły mu się lekko do góry.
- Przykłady? Jest wiele przykładów... - powiedział, kładąc się z powrotem i przykładając rękę do czoła, aby zasłonić słońce. - Była sobie kiedyś świnka morska, która zakochała się w chomiku. Ona miała 25 cm długości i większe akwarium, on zaledwie 7 cm i nędzną klatkę. Pewnego dnia ich oczy się spotkały, chomik próbował wydostać się z klatki i pobiec do ukochanej, lecz malutkie łapki, utknęły mu między prętami. Nie potrafił ich wydostać i niestety, odszedł. A wszystko to działo się pod dachem mojego pokoju, w dzieciństwie.
- Josh, ja mówię poważnie... - jęknęłam błagalnie.
- No dobrze – westchnął. - Miała na imię Bridgitte. Poznaliśmy się, o tam – wskazał na molo, na którym już niejeden raz siedzieliśmy razem. - Wszystko było wspaniale do momentu, w którym jej ojciec mnie poznał.
- Co było nie tak? - zapytałam, podnosząc się na łokciach i bacznie się mu przyglądając.
- Cóż, poznał mnie w dość nieciekawych okolicznościach... Ale nie chcę o tym gadać – powiedział szybko.
- Jasne.
Słońce miało na mnie usypiający wpływ i co kilka minut ziewałam.
Spojrzałam w prawo. Josh miał jedną nogę charakterystycznie ugiętą w kolanie. Po części przypominał mi Billy'ego, po części Gustava... Miał w głębi oczu takie ciepłe światełko, które sprawiało, że na sercu robiło się lekko, mimo, iż dłuższy czas ciążył na nim jego brak.
Zbliżała się szesnasta, kiedy zadzwonił telefon.
Serce znów się odezwało i dało znać o swojej obecności. Zaczęło bić tak przeraźliwie mocno, że nie mogłam uspokoić drgania dłoni, gdy sięgałam do torby.
- Słucham? - zapytałam drżącym głosem.
- Kobieto, gdzie ty się podziewasz?! - usłyszałam po drugiej stronie znajomy, piskliwy głos Natalie. - Wszystkie dziewczyny zadają sobie pytanie, czy wyjechałaś do SPA i chcesz być piękniejsza od nich!
Zdałam sobie sprawę, że wyjechałam, nic nikomu nie mówiąc. Nie wysyłając marnego smsa do przyjaciółki.
- Jej, Nath, przepraszam cię najmocniej – mruknęłam głosem, proszącym o wybaczenie. - Zrobiłam sobie małe wakacje. Chorwacja, gorące słońce i przystojniacy wysmarowani słodkimi olejkami od stóp do głów, sama rozumiesz.
- Michelle, zadziwiasz mnie – odparła zaskoczonym tonem. - Nie wiedziałam, że z ciebie taki młodociany przestępca! Wakacje we wrześniu... No, no, podziwiam cię...
- Żaden przestępca – zaśmiałam się, patrząc na śpiącego Josha. - Musiałam odpocząć. Szpital mnie wykończył...
Cisza. Wydawało mi się, że Natalie skanuje wszystko to, co powiedziałam, w głowie i próbuje znaleźć ukryty głęboko sens.
- Jaasne – mruknęła, przeciągle. - Cóż, chciałam ci powiedzieć, że biologica się za tobą stęskniła. Nie ma kogo upominać. Ach! I Lennart kazał cię gorąco ucałować. Cóż, wydaje mi się to teraz niemożliwe, ale mimo wszystko cię powiadomiłam. Żeby nie było.
Natalie miała to do siebie, że zawsze nawijała, jak katarynka, ale bez sensu. Z jednej strony było to urocze, z drugiej irytujące.
- Lennart? Który to? - zapytałam, wkładając spodenki.
- No wiesz, ten, który zawsze się chwalił, jak dobrą jego mama robi zupę z kapusty – odparła z nutką odrazy w głosie. - Mischa, zupa z kapusty? Błagam cię.
Wyobraziłam sobie w myślach jej minę, mówiącą O-Co-Chodzi?. I zachciało mi się śmiać.
- Taaak... - zachichotałam cicho. - Pamiętam, jak zabrał ci kredki w pierwszej klasie. Był wyższy o połowę i szerszy o jakieś trzy metry. Przypominasz sobie swój płacz?
- Pewnie – zachichotała. - Słuchaj, Mischa, kochanie. Bardzo fajnie się z tobą gada, ale sama rozumiesz. Pomiędzy tą twoją Chorwacją, a Niemcami jest spory kawał drogi i operatorzy naszych telefonów właśnie zbili na nas majątek. Wybaczysz, ale nie pozwolę komuś bogacić się na sobie i zakończę rozmowę? Nie masz nic przeciwko, jak rozumiem?
- Ależ oczywiście, że nie – odparłam. - Tęsknię za tobą, paa...
Kiedy chciałam schować telefon do torby, z przerażeniem stwierdziłam, że Josh przyglądał mi się cały czas z lekkim uśmiechem. Jedną brew miał uniesioną do góry i patrzył spode łba. W pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Starałam się nie zwracać na niego uwagi i zaczęłam pakować manatki. Kokosowy olejek, krem do opalania, klapki, ręcznik. Okulary znów potraktowałam jako opaskę i bezpiecznie spoczywały w moich włosach. Zrzuciłam okrutnie Josha z koca, wytrzepałam go i złożyłam w kostkę, po czym położyłam na torbie. Odwróciłam się w stronę morza. Nie zanurzyłam w nim jeszcze nawet stopy, pomyślałam. Ale zaraz potem przypomniałam sobie, jak bardzo nie lubię, gdy bikini jest mokre. Tak ohydnie lepi się wtedy do ciała. Poza tym miałam już na sobie spodenki, więc odwróciłam się tylko, z zamiarem zabrania torby, koca i powrotu do apartamentu. Ale zanim zdążyłam cokolwiek wziąć, byłam mokra, od stóp do głów. Bikini lepiło się do ciała, czego znieść nie mogłam.
- Josh, ty idioto! - wrzasnęłam. - Puść mnie!
Nie miał zamiaru mnie puścić. Wręcz przeciwnie; położył się na mnie w wodzie tak, że nie mogłam ruszyć ręką. Włożyłam okulary na nos, żeby przypadkiem nie odpłynęły. Szarpałam się z nim kilka minut, zanim straciłam siły. Kiedy poczuł, że się z nim nie mocuję, zszedł ze mnie i usiadł obok, podpierając się z tyłu na rękach. Wyciągnął twarz w stronę słońca, a ja położyłam się na wodzie.
Było mi tak dobrze. Poczułam się niesamowicie lekko; poczułam, że mogę wszystko. Orzeźwiająco chłodna woda wpływała mi od czasu do czasu za górną część bikini. Odetchnęłam głęboko morską bryzą. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nie miałam w głowie zupełnie nic, oprócz satysfakcjonującej myśli, że jestem wolna.
W pewnym momencie na moim ciele pojawił się cień czyiś cień. Na ustach poczułam dotyk czyichś ust. Słyszałam mocne bicie czyjegoś serca. Poddałam się temu, bo miałam dziwne wrażenie, że tego pragnęłam od dłuższego czasu. Nie mogłam tylko pojąć, jak. Przecież to niewłaściwa osoba. Niewłaściwy czas; niewłaściwe miejsce i okoliczności. Słońce skłaniało się ku zachodowi, cały Sv. Petar oplatając czerwono – złotą poświatą. Podniosłam się i założyłam Joshowi ręce na szyję. Spojrzałam głęboko w oczy. I znów, tak jak się spodziewałam, zobaczyłam w ich głębi ciepłe, przyjazne światełko. Moje światełko.
Uśmiechnęłam się lekko i zamknęłam oczy, kiedy zbliżył swoją twarz do mojej i znów to zrobił...
Moje ciało przeszył przyjemny dreszcz, kiedy siedziałam mu na kolanach. W brzuchu poczułam znajomy ucisk. Ciepły wiatr, wiejący od tyłu, mierzwił mi włosy tak, że zasłaniały nasze twarze przed resztą świata; odcinając od cywilizacji. A co mi tam, świat może poczekać. Tak, jak ja kilka dni temu czekałam na świat. Na to, aż coś zrobi. Na to, aż stanie się coś, co mnie uspokoi i zwróci pewność siebie.



- Dlaczego pytałaś mnie o przykłady zakazanej miłości? - zapytał Josh, gdy odprowadzał mnie do apartamentu.
Nie od razu odpowiedziałam. Zastanawiałam się, jak sformułować odpowiedź, aby nie wyjawić czegoś, czego potem bym żałowała. Doszłam do wniosku, że jeśli powiem mu, iż przyjaciółka miała podobną sytuację, to nie będę musiała niczego żałować. Uniwersalna wymówka.
Nie uwierzył. To znaczy, udawał, że uwierzył, ale ja i tak wiedziałam, iż nie dał się nabrać.
- Była załamana? - zapytał.
- Kto? - całkowicie się wyłączyłam i nie słyszałam, o czym mówi.
- Przyjaciółka – powtórzył z uśmiechem, biorąc mnie za rękę. - Pytam, czy była załamana rozstaniem z tym chłopakiem.
- Taak... Niesamowicie – przyznałam, patrząc na nasze splecione ze sobą dłonie. - Szczególnie, że stało się to nagle i w niespodziewanych okolicznościach.
- Takie rozstania są najgorsze – powiedział, a gdy doszliśmy do apartamentu wynajmowanego przez mamę i Aarona, dodał: - Wiesz, gdzie mnie szukać.
Musnął ustami, delikatnie mój policzek.
- Pewnie – odrzekłam i weszłam na schody.
Tego wieczoru zasypiałam z uśmiechem. Z przyjemnością wspominając to, co stało się na plaży. Nie mogłam doczekać się jutra i momentu, w którym znów ułoży się obok mnie na kocu. Momentu, w którym znów spojrzy na mnie tym swoim świdrującym spojrzeniem.
I bez żadnego wstydu muszę przyznać, że zaczynam się uzależniać od tego jego przeszywającego na wskroś wzroku.
Popadam w uzależnienie jego osobą.
Co on w sobie ma, że mimo tego, co przeżywa moje serce, ciągnie mnie do niego, jak opiłki metalu do magnezu?
Cóż, może świat wreszcie coś zrobił? Poznał nas ze sobą, uspokoił mnie, że nie robię nic złego. Że nikogo nie zdradzam, ani nie oszukuję. Ta myśl była tak satysfakcjonująca, że z przyjemnością zamknęłam oczy, aby oddalić się w objęcia Morfeusza. A przed oczami miałam światełko, od którego się uzależniłam.



...


Powtórzenia celowe.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Reckless




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 870
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Niedziela 11-02-2007, 12:19    Temat postu:

O mamo...

Nie no, ja rozumiem, Michelle, Josh, ziarenko miłości kiełkuje, ale co z Gustim? Twisted Evil

Biedny Wielebny...

Wiesz co? Przez chwilę miałam taką głupią myśl, że Gustav wcielił się w tego typa... to rpzez ten błysk w oku i zagięcie nogi o którym pisałas...

No kurcze, za nic w świecie nie mogę rozkminić co Ty tu wymyślisz!

Ajj.. kocham ;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 7 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin