Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nie ma rzeczy do końca szczęśliwej [Cz. 21-23 z 07.02.]
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sara Portman & Witja




Dołączył: 14 Lip 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wtorek 25-07-2006, 20:32    Temat postu: Nie ma rzeczy do końca szczęśliwej [Cz. 21-23 z 07.02.]

Dodajemy na raz kilka oddzielnych cześci, abyście wiedzieli w jaki sposób będzemy pisać i jak to wszystko jest ze sobą połączone...

Dedykuję ten part Witji albo raczej jej (już sławnemu) "nie wiem", którym odpowiada na każde moje pytanie Very Happy Sara Portman

Nie zgłaszam chęci dedykacji... Witja

***

Lux in tenebris – Światło w ciemnościach

„Ciemność jest szczodra, jest cierpliwa i zawsze zwycięża,
lecz w samym sercu jej siły leży jej słabość:
wystarczy jedna, jedyna, samotna świeca, by ją pokonać.
Miłość jest czymś więcej niż świecą.
Miłość potrafi zapalić gwiazdy.”

(fragment książki „Zemsty Sithów” Matthew Stover’a)


Ciągła ciemność, czerń. Wszystko spowite przez mrok. Cały świat, marzenia, myśli, obrazy… Kiedyś było inaczej. Kolory dawały radość oczom i sercu, a kontury i kształty nie przyciągały większej uwagi. Owszem, trzeba je było poznać, lecz ona nie rozwodziła się nad nimi dłużej. Wszystkie czynności wydawały się proste i wręcz nudne. A później? Rozmazane kontury to przecież nie tragedia. Znikające barwy nie są zbyt dużym problemem. Wybijające się na pierwszy plan jasne odcienie to tylko wymysły małego dziecka, a zmianę ich na ciemne spowodowała zbyt bujna wyobraźnia. W końcu całkowity mrok. Zdezorientowanie. Dlaczego nic nie mówiłaś? A ona przecież mówiła, żaliła się, cierpiała… Nikt jej nie słuchał. Bo przecież dzieci głosu nie mają.

Dziewczyna spokojnym krokiem przeszła przez pokój. Nigdzie jej się nie śpieszyło. Powolnym, aczkolwiek nie ociężałym ruchem przejechała opuszkami po półkach komody. Gdy jej dłoń trafiła na trzecią z kolei, palce zacisnęły się na posrebrzanej ramce ozdobionej wyżłobionymi ornamentami roślinnymi. Ze zdjęcia uśmiechała się do wszystkich ciemnoskóra kobieta w zwiewnej sukience. Jednak postać trzymająca tę ramkę nie mogła tego zobaczyć. Nie to, że nie chciała. Pragnęła tego z całego serca i duszy, jednak nie pozwalała jej na to ślepota. Wiedziała, co było na fotografii tylko dlatego, że ktoś jej powiedział. Jak na zawołanie znów usłyszała ten głos…

- Matyldo, co to? – spytała śliczna mała dziewczynka z cerą koloru kawy z mlekiem.
- To ramka, kochanie – odpowiedziała radosnym tonem kobieta. – W niej będzie zdjęcie mamusi, abyś zawsze w smutnych chwilach mogła sobie o niej przypomnieć.
- To cudowne – szepnęła mulatka, gdy jej mała rączka natrafiła na roślinne zdobienia.
- A teraz kładź się już spać. – Kobieta postawiła fotografię na regale i całując podopieczną na dobranoc, wyszła z pokoju.


Stara, dobra Matylda. Opiekunka zatrudniona na stałe, która wręcz matczyną miłością obdarzyła biedne dziecko. Skrzywdzone przez los i opuszczone przez szczęście. Osierocone i oślepione przez pijanego kierowcę. Niekochane przez jedyną osobę, od której mogłoby oczekiwać ciepłych uczuć.

- Tato, naprawdę mogę jechać z tobą? – zapytała nastolatka z ufnością w niewidzących oczach.
- Owszem, spakuj się, a ja przyjdę po ciebie jutro – odrzekł beznamiętnym tonem wysoki blondyn, niemal z obrzydzeniem odtrącając wyciągnięte ręce córki i wychodząc z pomieszczenia.
Czternastolatka szybko włożyła swoje rzeczy do torby i po ciepłej kąpieli, udała się na spoczynek. Rano obudziła się dość późno, przynajmniej takie miała wrażenie.
„Co się stało?”, myślała wraz z upływem kolejnych godzin. „Przecież mieliśmy pojechać z samego rana.”
W końcu do jej uszu dotarło charakterystyczne skrzypienie drzwi, a odgłos kroków upewnił ją o czyjejś obecności. Jednak to nie był ten chód… Nie ten…
- Po co ci ta walizka, słoneczko? – Głos Matyldy rozniósł się po pokoju, a w umyśle nastolatki niemal odbił się echem.
- Gdzie tato? – spytała przepełnionym żalem głosem.
- Przecież wiesz, że miał dzisiaj delegację – odrzekła zdziwiona kobieta. - Wyjechał z rana, sama go odprowadzałam.
- Ale… - Rozpacz nie pozwoliła jej mówić dalej.
„Znów o mnie zapomniał… Znów…”


Ojciec dziewczyny już kilka razy „zapomniał” o swojej obietnicy, ale mimo wszystko nastolatka zawsze z nową nadzieją i ufnością podchodziła do jego zapowiedzi o różnych wyjazdach. I za każdym razem jej serce pękało po raz kolejny. Nie była głupia i naiwna, jak mogłoby się wydawać. Dobrze wiedziała, że mężczyzna robi to wszystko specjalnie, jednak co miała poradzić? Rodziny się nie wybiera…



Ipsa sua melior fama – Lepszy od swojej sławy

„Tak, pamiętam to,
Chwilę, w której odkryłam, że jesteś tym jedynym
Z którym mogę spędzić życie.
To było przed tą popularnością i zanim
Ludzie zaczęli krzyczeć twoje imię”

(fragment tłumaczenia piosenki „My Boo” Ushera i Alicii Keys)


Ciemnowłosa dziewczyna ze znudzeniem przełączała telewizyjne kanały. Romans, telenowela, horror, teledysk, reklama… Zaraz, zaraz. Teledysk!
Heidi cofnęła program, a jej umysł został zaatakowany przez spojrzenie spod grzywki.
„No nie”, pomyślała. „Znów powtarzają ten program! Ile jeszcze będę oglądać te dwadzieścia nagrań? Bill tutaj wygląda jak dzieciak!”
„On był wtedy dzieckiem, tak samo jak ty” – coś szepnęło w jej głowie. „Już o tym zapomniałaś?”
Ona wcale nie zapomniała…

- Proszę, chłopaki! – pisnęła cicho dziesięcioletnia dziewczynka z szarymi oczami. – Tylko ten jeden raz! Już o nic więcej nie poproszę!
- Nie! – wykrzyknął chłopak w blond-dredach. – Nie zamierzam tak młodo umierać!
- Przecież to cię nie zabije! – zaoponowała jego towarzyszka.
- To nie, ale jak ktoś rozpuści plotkę z tym w roli głównej, to się mogę pożegnać z moją reputacją! – odpowiedział dredziarz.
- Ale… - W oczach małej ukazały się pierwsze łzy.
- Dobra, gramy! – wtrącił nagle dotąd nieodzywający się drugi chłopak, brunet.
- Jesteście super! – wykrzyknęła natychmiast Heidi.
- Zagramy – dodał swoje trzy grosze blondyn – ale nie za darmo.
- Czego dusza pragnie? – spytała dziewczynka z dumą w głosie, jakby była zadowolona, że używa tak trudnych zdań, przypisywanych głównie dorosłym.
- Umówisz się… - zaczął posiadacz dredów, Tom.
- …z nami – dokończył jego brat bliźniak, Bill.
- Z dwoma? – spytała Heidi, aby się upewnić, czy chłopcy się ze sobą zgadzają.
Obaj kiwnęli głową, choć Tom zrobił to z niechęcią.
- To masz tę gumę do skakania? – zapytał obojętnym tonem brunet.
- No jasne – odrzekła entuzjastycznie dziewczyna.


Przypominając sobie owe zdarzenie, dziewiętnastolatka zamyśliła się zupełnie. Gdy więc wreszcie pozbyła się sprzed oczu widoku małego Toma skaczącego w swoich szerokich spodniach przez gumę, spojrzała znów na ekran. Leciał już trzeci teledysk – „Rette mich”. Bill był wtedy w trakcie mutacji, ale złapał dobry dzień i zdołał nagrać piosenkę z nowym głosem. To już nie była ta tonacja co kiedyś, ale wciąż te same usta…

Troje dzieci siedziało na parkowej ławce. Dwóch chłopców i dziewczynka. Wszyscy w wieku na oko dziesięć, jedenaście lat. Chłopcy ewidentnie byli ze sobą spokrewnieni na co wskazywały te same rysy twarzy, podobna sylwetka czy choćby identyczne oczy. Jednak, żeby zobaczyć to wszystko trzeba się było dobrze przyjrzeć, gdyż na pierwszy rzut oka widać było zupełnie co innego. A mianowicie: dredziarza w ciuchach za dużych o przynajmniej dwa rozmiary, z kolorystycznie pasująca do t-shirtu bandamą i kolczykiem w wardze. I bruneta z postawionymi na żel włosami, kolczykiem w brwi i języku oraz bardzo niecodziennym ubraniem typu podarte jeansy i śmieszne buty. A między nimi dziewczynka w ładnej, zielonej spódniczce, szarej bluzeczce i pantofelkach.
- Muszę? – zapytała patrząc w brązowe oczy dredziarza.
- Tak – odparł bez wahania. – Ale tak jak to robią dorośli – zastrzegł.
- To znaczy jak? – spytała Heidi zdziwiona.
- Pokaże ci…- szepnął przysuwając się do niej i całując.
Po chwili dzieci oderwały się od siebie.
- Ciebie też? – zapytała brunetka z wypiekami na twarzy, które wywołał poprzedni pocałunek.
- Jak chcesz – odrzekł chłopak patrząc jej w oczy.
- Sprawiedliwość to sprawiedliwość – rzekła po chwili wahania i do niego również się przysunęła...


Dziewiętnastolatka niezbyt dobrze wspominała ich pierwszy wspólny pocałunek. Prawdę mówiąc zrobiło jej się wtedy niedobrze. Chociaż jeśli patrzeć na to obiektywnie, to zaczęła się tak czuć już po Tomie… W telewizorze właśnie leciał szósty teledysk Tokio Hotel, który pochodził z ich drugiej płyty. Piosenka była spokojną balladą o przyjaźni… Ich przyjaźni…

- Przestańcie się tak miziać na każdym kroku, bo wydziedziczę was z rodziny! – warknął zdegustowany Tom, gdy para trzynastolatków znów pocałowała się na jego oczach.
- Daj spokój – powiedziała brunetka siedząca na kolanach u jego brata – Przecież sam nie byłeś lepszy, a nie moja wina, że wczoraj z tobą dziewczyna zerwała.
- Skarbie, tutaj nie chodzi o dziewczynę, tylko o to, że on nie zdążył rzucić jej pierwszy – stwierdził Bill.
- Nie bądź złośliwy – zastrzegła szybko Heidi. – Tomowi na pewno na niej zależało i dlatego jest nie w humorze.
- Nie wmawiaj mi i sobie takich głupot – odpowiedział jej brunet.
- Halo! – zawołał blondyn, przerywając ich wymianę zdań. – Czy możecie przestać mówić o mnie, jakbym przed chwilą wyszedł? Ja tu jeszcze jestem!
- Przepraszam, Tom – wyszeptała dziewczyna, schodząc z kolan swojego chłopaka i przytulając dredziarza. – Po prostu próbuję wytłumaczyć twojemu bratu, że ty też masz uczucia. Przyjacielu – dodała po chwili. – Mogę tak mówić?
- Ty jedyna…- wypowiedział cicho gdzieś w jej włosy.


Zanim Heidi wybudziła się ze wspomnień, kilka piosenek znów zdążyło minąć. Teraz leciał teledysk do dynamicznego i jak najbardziej rockowego utworu mówiącego o tym, że sława rujnuje życie i buduje inne na starych fundamentach.
Tak, popularność właśnie w ten sposób działała, dziewczyna przekonała się o tym na swojej skórze…

- Naprawdę tak będzie, uwierz mi – powiedziała Florencja, gdy razem z Heidi stały na balkonie.
W tle widać było jeszcze ostatnie tej nocy rozbłyski fajerwerków, gdyż niektórzy upili się tak, że wśród dobrej zabawy przeoczyli północ i przywitali nowy rok o trzeciej nad ranem.
- Nigdy w to nie uwierzę – szepnęła brunetka, a jej usta drgały tak, jakby miała się zaraz rozpłakać.
- Mówię ci, jak tylko stanie się sławny to w każdym porcie będzie zostawiał złamane serce – odpowiedziała jej przyjaciółka i poklepała ją pocieszająco po plecach. – Kaulitzowie tak mają – dodała, patrząc znacząco w kierunku balkonowych drzwi, w których widać było całkowicie zalanego Toma, całującego się z jakąś dziewczyną.
- Bill nie jest taki jak jego brat! – broniła chłopaka Heidi. – A zresztą, czy ty nie widzisz, że nasz Mop się upił? Na trzeźwo by tego nie robił…
- Nie wmawiaj sobie głupot – powiedziała stanowczym głosem blondynka. – Lepiej zerwij z nim, zanim szum się podniesie, inaczej będziesz miała aparaty pod domem.
- Ale…
- To tylko dobra rada – Florencja uśmiechnęła się ciepło. – Chcę twojego dobra – dodała i opuściła balkon, wchodząc do zadymionego i przepełnionego zapachem alkoholu pomieszczenia.
- Chyba tak zrobię… - szepnęła do siebie dziewczyna. – Tak będzie lepiej…
- Nie będzie – Dobiegł ją czyjś głos, który tak ją zaskoczył, że aż podskoczyła.
Andreas bardzo niespodziewanie pojawił się na balkonie. Wysoki, niebieskooki blondyn był jednym z kumpli bliźniaków, którego Heidi lubiła prawie tak samo jak Billa i Toma.
- Czemu tak sądzisz? – spytała dziewczyna. – Przecież nie wiesz, jaki on będzie, gdy stanie się sławny.
- Ty też nie – odpowiedział chłopak. – Ale już go skreślasz…


Dziewiętnastolatka potrząsnęła głową, aby wyrzucić to wspomnienie z pamięci. Do tej pory zastanawiała się, dlaczego nie posłuchała Andreasa, tylko Florencji. Może dlatego, że dziewczyna ufała przyjaciółce? Albo nie ufała Billowi? W każdym razie stało się…

- Bill! Bill, wyjcu, obudź się! – krzyknęła piętnastolatka, trzęsąc swoim o rok starszym chłopakiem.
- Co? Co się dzieje? – zapytał brunet nieprzytomnie. – Już po imprezie?
- Tak, już mamy nowy rok – odpowiedziała szybko Heidi.
- To w takim razie trzeba go dobrze zacząć – powiedział chłopak i spróbował ją pocałować, bez skutku. – Co jest?
- Pocałunku nie będzie… - szepnęła ledwo dosłyszalnie dziewczyna.
- Dlaczego? – zdziwił się brunet. – Źle się czujesz? A może ja zrobiłem wczoraj coś głupiego? Jeśli tak, to przepraszam, ale trochę się upiłem i…
- Nie – przerwała mu Heidi. – Nie o to chodzi. Nie będzie żadnego pocałunku między nami… Już nigdy więcej.
- Jak to? – zdziwił się Bill. Jego umysł podsuwał mu tylko jedną interpretację jej słów, ale on nie chciał wierzyć. Przecież byli ze sobą szczęśliwi. Dopóki tego nie usłyszy, nie uwierzy.
- Zrywam z tobą.
A jednak…


Na ekranie pojawił się już ostatni teledysk. Bill prezentował się w nim całkiem inaczej. Wydoroślał, zmężniał i pozbył się kilku denerwujących elementów swojego wyglądu. Jak dla Heidi, to wyglądał lepiej niż kiedykolwiek. Zresztą widziała go na żywo całkiem niedawno, jakieś pół roku temu. Minęli się w sklepie bez słowa. Po zerwaniu właśnie tak wyglądały ich relacje. Można je było określić jednym wyrazem: milczące. Taki stan rzeczy utrzymywał się od czterech lat i nie zapowiadała się żadna zmiana. Bo Heidi nie zgadzała się na rozmowę. Bill i Tom próbowali pogadać z nią, jakoś dotrzeć. Wszystko na nic. „Bo tak będzie lepiej…”


Feci, quo potui, faciant meliora potentes – Zrobiłem co mogłem, kto potrafi, niech zrobi lepiej.

„Muszę zmienić kalendarz, który mam
bo tam jest zaznaczony 15 lipca.
A odkąd ciebie nie ma
nie ma już żadnej rocznicy.
Jestem przejedzony moimi myślami o tobie
I wspomnieniami.
A każda piosenka przypomina mi
O tym co było dawniej.”

(fragment tłumaczenia piosenki „So Sick” Ne-Yo)


Ciemnoniebieskie tęczówki beznamiętnie przypatrywały się zdjęciu umieszczonemu w pozłacanej ramce. Uwieczniono na nim dwoje śmiejących się do rozpuku nastolatków. Dziewczyna spojrzała w oczy koloru ciepłego brązu, które należały do osoby bardzo bliskiej jej sercu. Kiedy ostatnio się widzieli? Minęły już długie cztery lata. Cztery lata bez jego szczerego uśmiechu i miękkiego głosu. Dobrze pamiętała ich ostatnią rozmowę. Akurat tak się złożyło, że w dniu dzisiejszym przypadała kolejna rocznica, upamiętniająca zarówno początek jak i koniec ich związku.

Mała pizzeria gdzieś w Magdeburgu w ten chłodny, choć czerwcowy dzień świeciła niemalże pustkami. Niespodziewanie weszła do jej wnętrza dwójka blondwłosych młodych ludzi.
Oboje na głowach mieli baseballowe czapki z daszkiem. Usiedli przy pierwszym stoliku od okna i, jak każdy klient lokalu, złożyli zamówienie. Chłopak ściągnął nakrycie głowy i oparł twarz na dłoniach, wpatrując się w dziewczęce oczy koloru morskiej toni. Ona uśmiechnęła się krzywo.
- Nicole… – zaczął niepewnie. – Ja…Chciałem z tobą zerwać.
Na bladym obliczu dziewczyny wymalowało się zdumienie.
- Nie zrozum mnie źle – próbował wytłumaczyć swoje zachowanie. – Robię to tylko dla twojego dobra. Uwierz mi.
Spojrzał na nią ponownie, gdzieś w kącikach jej oczu zamajaczyły łzy.
- Chcę oszczędzić ci paparazzich obserwujących każde twoje posuniecie, każdy krok – kontynuował. – Postanowiłem, że lepiej będzie jeśli media nie dowiedzą się o NAS – podkreślił ostatnie słowo.
„No tak. Przecież Gustav nie jest już tym misiowatym chłopcem z denkami od butelek na nosie sprzed dwóch lat. Obecnie wszyscy nazywają go supergwiazdą, która w całej Europie ma dziesiątki fanklubów”, przypomniała sobie blondynka. Gdzieś we wnętrzu serca poczuła zawód. „ Ale zaraz, powiedział nas? Czy to miało oznaczać, że pomimo zdobytej sławy nadal mnie kocha?” Na to pytanie nie mogła sobie odpowiedzieć, a jego bała się zapytać. A może nie chciała znać prawdy?


Dodatkową przeszkodą w spotykaniu się chociażby od czasu do czasu tych dwojga było obecne miejsce zamieszkania blondynki. Minął już rok odkąd wraz z rodziną wyprowadziła się z Magdeburga. Chłopak znał jej nowy adres, jednak nie miał okazji, aby ją odwiedzić.
Ze stanu głębokiego zmyślenia wyrwał dziewczynę dzwonek do drzwi. Szybko zerwała się z łóżka, uprzednio zostawiając na nim fotografię.
„Listonosz”, pomyślała, kiedy po otwarciu jej oczy ujrzały tęgiego mężczyznę po trzydziestce z wielką torbą na ramieniu.
- Polecony do pani Nicole Tiesler – powiedział ten zwięźle.
Odebrała przesyłkę, podpisała wszystkie niezbędne świstki, a potem pędem udała się do salonu, gdzie zaczęła otwierać kopertę.
Rozłożyła kartki, zapisane w tak charakterystyczny sposób. „Gustav” stwierdziła, uśmiechając się pod nosem. Skąd wiedziała, że to on, skoro tak dawno nie pisał, nie dzwonił i nie odwiedził? Otóż tylko jedna osoba na całym świecie pisała w taki sposób…
Blondynka nie zauważyła jednak, iż spomiędzy stron wysunęły się dwa nieduże arkusiki papieru, gdyż zabrała się za czytanie listu.

Droga Nicole!
Chciałabyś pewnie wiedzieć, co teraz robię? Jeśli tak, to podzielę się z Tobą niesamowitym sekretem. Właśnie zaczynamy nową trasę koncertową.


Uśmiechnęła się pod nosem.
„Nawet w tekście pisanym musiał wykazać się swoim poczuciem humoru”, stwierdziła w myślach.
Podciągnęła nogi pod siebie i wróciła do czytania.

Dlaczego myślisz, że to oczywiste? No tak, znowu zapomniałem, że po wydaniu kolejnej płyty należy wypromować ją przez koncertowanie. U mnie to co zawsze: cały wolny czas pochłaniają wywiady i sesje zdjęciowe. Jedyne fajne chwile to momenty, w których gramy. Wtedy pokazujemy prawdziwych siebie. Tak jak kiedyś, pamiętasz?
Jestem ciekaw jak sobie radzisz. Znalazłaś nowych przyjaciół w tym małym miasteczku? Może masz tam już nie tylko kumpli? Strasznie tęsknię, nie widzieliśmy się już od tak dawna… Zmieniłaś się? Jeżeli tak, czy poznałbym Cię w tłumie? Pytam, bo chciałbym, żebyś wpadła na koncert do Hamburga. Mieszkasz niedaleko, więc myślę, że nie byłoby to dużym problemem. Pomiędzy kartkami są wejściówki na imprezę i afterparty. Bardzo chciałbym znowu Cię zobaczyć.
Całuski.
Na zawsze Twój.
Gustav.


Nicole przejrzała kartki - nic tam nie było. Obejrzała podłogę wokół siebie, a jej oczy zwróciły się w stronę leżących na puchatym dywanie biletów. Podniosła je i położyła na biurku.
- Możesz liczyć na moją obecność… - szepnęła, podchodząc do okna i uśmiechając się do świata.


Verum dicere - Powiedzieć prawdę

„Mówiąc do mnie, znajdujesz milion powodów, by mnie opuścić.
Więc nie ranisz mnie, gdy nie ma cię w pobliżu.
Byłem ślepy.
Ale teraz juz widzę twoje prawdziwe uczucia,
więc po prostu mi powiedz, czy to kiedykolwiek było prawdziwe.
Chce od ciebie prawdy. (…)
Wiem, że mnie to złamie.
Wiem, że prawdopodobnie wywoła płacz (…)
Złamie serce i duszę, ale ja nie chcę dłużej żyć w tym kłamstwie.”

(fragment tłumaczenia piosenki „The Truth” Good Charlotte)

Chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu. Byli tuż po koncercie. Zmęczeni, spoceni, ale szczęśliwi. Właśnie czekali aż Bill łaskawie opuści łazienkę, by mógł ją zająć ktoś inny. Po chwili wokalista wyszedł. Georg w tym momencie zlustrował wszystkich wzrokiem, gdyż tak dawno tego nie robił.
Tom przez te kilka lat grania zmienił się w dość dużym stopniu. Swoje dredy, które żartobliwie były nazywane grubymi, kocimi ogonami wymienił najpierw na normalne, krótkie włosy, a po jakimś czasie zrobił z nich znów dredy, ale tym razem cienkie i z gracją opadające mu na twarz. Pozbył się kiedyś tak uwielbianych opasek, a zostały mu jedynie czapki z prostym daszkiem, wprost ubóstwiane i kolekcjonowane z wielkim zapałem i poświęceniem. Niezmiennie pozostały przy nim ciuchy o kilka rozmiarów większe, które i tak nie ukryły już o wiele lepiej wyglądającej sylwetki, zawadiacki uśmiech, za którym szalały tłumy i te brązowe oczy, które niezasłużenie były nazywane czekoladowymi. Taką bowiem barwę tęczówek w tym towarzystwie miał i ma dalej tylko Gustav, który również nie został taki sam, jak jeszcze trzy lata temu. Teraz był najwyższy z całego zespołu, a swoje jasne loczki zapuścił do długości określanej jako „niezbyt wiadomo, co to”. W każdym bądź razie wyglądał w tej fryzurze jak taki diabełek, który udaje świętoszka. Bill z kolei zmienił się diametralnie, jednak ewidentnie na lepsze. Nie przybyło mu już ani jednego centymetra wzwyż, ale za to przestał wyglądać jak żywy okaz z broszurki o anoreksji. Rozrósł się w barkach i przybrał trochę masy mięśniowej. Jeszcze do niedawna pomalowane paznokcie, teraz były wolne od jakiejkolwiek warstwy lakieru. Z twarzy zniknęła tona tapety, którą zastąpiła naturalna opalenizna. Jednak najważniejszą i główną różnicą między starym wokalistą a nowym była fryzura. Niegdyś czarne, półdługie, rozwichrzone „piórka” zmieniły się w również pocieniowane, sięgające karku włosy o naturalnym kolorze ciemnego blondu. Jedyne, co się w nim nie zmieniło, to czarne kreski wokół oczu. Georg zdawał sobie sprawę, że sam też nie pozostał taki, jak wcześniej. Chłopak nareszcie znalazł sposób, by w końcu uniezależnić się od prostownicy do włosów. Wystarczyło, by ściął swoje loki do pewnej długości, na której nie skręcały się aż tak bardzo. Lekkie fale wcale mu nie przeszkadzały, wręcz przeciwnie. Twierdził (i miał rację!), że dodają mu uroku.
Basista odwrócił wzrok od kolegów, którzy teraz spierali się, kto następny ma zająć łazienkę. W końcu kłótnie wygrał Tom i z triumfem wypisanym na twarzy i ręcznikiem na ramieniu opuścił garderobę. Georgowi ta mina skojarzyła się z osobą, której teraz wcale nie chciał wspominać…

- Coś się stało, złotko? – zapytał chłopak czule gładząc dziewczynę po ramieniu.
Para stała na balkonie, gdy zachodzące słońce powoli barwiło horyzont na różowo.
- Owszem – odparła Katrina odwracając się do niego przodem. – My nie możemy dalej być razem – dodała po chwili, patrząc mu głęboko w oczy.
On z jej tęczówek zdołał wyczytać jedynie smutek. Jednak nie taki zwykły. Chłopak dopiero później domyślił się, co go zaniepokoiło w jej piwnych ochach. Owszem, był tam pewien żal, jednak jedyne pasujące do niego określenie, to „fałszywy” lub „wymuszony”.
- Dlaczego? – zapytał zaskoczony.
Jego zdziwienie było w pełni uzasadnione, gdyż ich związek trwał nieprzerwanie przez ponad dziesięć miesięcy i nic nie zapowiedziało tak radykalnej zmiany.
- Po prostu, nie jesteśmy dla siebie stworzeni – odrzekła prawie pogodnie dziewczyna. – A poza tym denerwują mnie ci reporterzy, którzy nie dają w spokoju zrobić zakupów.
- Zakupów? – powtórzył za nią jak echo.
- Tak, właśnie – przytaknęła Katrina i skierowała swe kroki w stronę drzwi. – Więc żegnaj – dodała po chwili namysłu.
- Ale… - zaczął chłopak, który nadal nie mógł się pozbyć szoku. – Poczekaj! – zawołał nagle i podbiegł, łapiąc ją za nadgarstek. – Masz chyba jakiś lepszy powód, niż głupie zakupy!
- Owszem – krzyknęła, wyrywając swoją rękę. Jej twarz wyrażała coś pomiędzy litością a obrzydzeniem. – Byłeś żałosny, a ja chodziłam z tobą tylko dla twojej sławy!
Georg puścił ją natychmiast i odskoczył jak oparzony, na co dziewczyna zareagowała prychnięciem i z satysfakcją wypisaną na twarzy opuściła najpierw balkon, a potem apartament.
Chłopak nie wiedział, co ma ze sobą począć. Nawet nie zauważył momentu, w którym usiadł na balustradzie. Ta bezczynność pochłonęła jakieś trzy godziny. Może trwałaby więcej, gdyby w jego kieszeni nie zadzwonił telefon. Georg wyjął go i stwierdził, że on wcale nie należy do niego.
„No tak”, pomyślał. „Schowaj moją komórkę, bo ja mam sukienkę, a nie będę brała torebki”
Basista chwilę zastanowił się, czy powinien odebrać smsa. W końcu doszedł do wniosku, że i tak mu to już nie zaszkodzi. Wiadomość pochodziła od Katji, najlepszej przyjaciółki Katriny.
„Hey! Rzuciłaś już Georga? Jak ci idzie z Tomem?”
Zanim chłopak zdążył się opanować, telefon leciał już w dół, pchnięty mocnym zamachem.


Basista nigdy nie miał później żalu do dredziarza, gdyż dobrze wiedział, że potraktował ją jak jedną z wielu. A dokładniej jedną ze stu czterdziestu dziewięciu, o ile bilans nie zmienił się od wczoraj. W sumie to był nawet zadowolony z takiego obrotu sprawy. Przynajmniej wiedział, że ona go nie kochała. Szkoda tylko, że on ją tak…


Homonis est errare, insipientis in errore perseverare – Ludzką rzeczą jest błądzić, głupców trwać w błędzie

„To się zaczęło kiedy byliśmy młodsi
I byłaś moja
Teraz spotykasz się z innymi kolesiami
Ale nadal masz to w oczach
Nawet jeśli się sprzeczaliśmy to już nie jest ważne
Nawet jeśli w tej chwili się nie widzimy,
Na zawsze pozostaniesz moim pragnieniem.”

(fragment tłumaczenia piosenki „My Boo” Ushera i Alicii Keys)

Wokalista jednego z najbardziej sławnych zespołów w Europie kręcił się niespokojnie po swym domu w Loitsche. Jego myśli zaprzątała dziewczyna z naprzeciwka. Może tym razem uda mu się z nią porozmawiać?
„Nie łudź się, znów cię spławi chorobą lub przymusem szybkiego wyjścia z domu”, szepnął mu jakiś głosik w głowie.
„To niedorzeczne, nie zrobi tego o trzeciej nad ranem. Więc warto spróbować…”, pomyślał i zamaszystym krokiem wyszedł ze swojego pokoju.
Na korytarzu wpadł na brata.
- Gdzie ci tak spieszno o tej porze? – zapytał dredziarz, patrząc uważnie w twarz Billa.
Chłopak miał bardzo zacięta minę, a w oczach płonęła mu chęć do czynu. Tom zadawał sobie tylko pytanie, jakiego.
- Idę do Heidi – odrzekł krótko wokalista i mijając go, ruszył dalej.
Tom bez słowa poszedł za nim, pod nosem mrucząc coś w stylu „na pewno się do niej dostaniesz o tej godzinie”.

- Udaje, że śpi – stwierdził Bill, gdy wrócił do brata, który stał jakiś dziesięć metrów od drzwi frontowych do domu przyjaciółki przy dość okazałym drzewie.
- Trudno, daj sobie spokój – rzekł Tom, jednocześnie obserwując wyraz twarzy wokalisty. – I tak masz szczęście, że jej rodzice wyjechali na weekend i wracają rano. Inaczej oberwałoby ci się od jej ojca za tak późne wizyty.
Bill jednak nie bardzo słuchał słów brata. Jego wzrok błądził gdzieś ponad ramieniem dredziarza, później nad głową, aż w końcu wrócił z powrotem na oczy.
- Wejdę tam mimo wszystko! – powiedział z desperacją w głosie.
- Halo! Zapomniałeś, że drzwi są wielkie, dębowe i przede wszystkim zamknięte?
- Zrobię to tak jak kiedyś…

Heidi krzątała się po własnym pokoju, próbując usprzątać bałagan, który zostawili po sobie bliźniacy. W całym pomieszczeniu było pełno opakowań po różnego rodzaju przekąskach, a telewizor, przed którym jeszcze niedawno oglądali filmy z kaset VHS, nadal był włączony. Dziewczyna dopiero po trzech godzinach bezczynnego leżenia na łóżku i gapienia się w sufit stwierdziła, że przydałoby się trochę ogarnąć. Już się miała za to zabrać, gdy usłyszała ciche pukanie. Zdziwiło ją to, gdyż zwykle w jej pokoju, który znajdował się na piętrze, nie było słychać żadnych dźwięków z dołu. Brunetka poszła jednak i otworzyła drzwi frontowe. Nikogo za nimi nie było, więc zrezygnowana wróciła do swojej sypialni. Znów usłyszała cichy stukot. Już miała zbiec jak najszybciej na dół i wygarnąć żartownisiom, gdy pukanie zmieniło swój wydźwięk. Jakby ktoś uderzał w szkło… Szyba! Heidi podeszła do okna, a za nim ujrzała szczupłą rękę wyciągniętą najwyraźniej do góry i kawałek czarnej czupryny. Bez wahania otworzyła drzwiczki na oścież, o mały włos nie strącając chłopaka z gałęzi rosnącego przy domu drzewa. Dziewczyna kompletnie nie przewidziała tego, że sam rozmach, z jakim otwarła okno, może spowodować zachwianie się Billa.
- Co ty tu robisz? – zapytała ostrym tonem zaskoczona brunetka.
- Ja… - Chłopak wyglądał, jakby nagle stwierdził, że nie powinien tu być.
- Bill? – dodała dziewczyna trochę cieplej. – Coś się stało?
- No bo ja…- zaczął już trochę pewniej. – Nie mogę zasnąć.
Heidi, pamiętając, że bliźniacy zawsze przychodzą do niej po tabletki przeciwbólowe, gdy coś im dolega, stwierdziła:
- Ale ja nie mam środków nasennych…
Po tym zdaniu Bill miał wrażenie, że gdyby było trochę niżej, to udałby, że spada w dół, rozpaczając nad jej chwilową głupotą.
- Nie o to chodzi – powiedział jednak łagodnie. – Nie mogę zasnąć, bo przyszła mi do głowy pewna myśl…
- Jaka? – wcięła się Heidi.
- Po dzisiejszym wieczorze, doszedłem do wniosku, że moje uczucia do ciebie, to więcej niż przyjaźń…- Zrobił krótką pauzę. – Chciałem więc zapytać, czy zostaniesz moją dziewczyną?
Brunetka oniemiała na moment. Z jednej strony tylko na to czekała, a z drugiej Bill byłby jej pierwszym chłopakiem. A ona z kolei zdawała sobie sprawę, że dla Kaulitza jest już którąś z kolei. Niby nic wielkiego, ale jakoś ją to peszyło.
- Yyy… Mogę się zastanowić? – spytała w końcu.
- Ale… - zaczął chłopak tonem niemal błagalnym.
Chyba nawet chciał wspiąć się odrobinę wyżej, by mogła ujrzeć jego proszącą minę, ale coś mu nie poszło i zachwiał się po raz drugi. Dziewczyna odebrała to jako delikatny szantaż typu „jeśli powiesz nie, to spadnę!”, co było mocno przesadzone, jednak podziałało błyskawicznie.
- Zgadzam się! – powiedziała szybko.
- To dobrze – stwierdził Bill, gdy już odzyskał równowagę. – Zatem, dobranoc – szepnął jeszcze i zniknął w konarach i liściach.
- Tak, dobranoc…


- Chyba nie zamierzasz… - zaczął Tom, ale jego brat już wyminął go i wzrokiem szukał oparcia dla rąk i nóg.
Gdy je znalazł, bez wahania zaczął pnąc się w górę.
- A co jeśli spadniesz? – zawołał dredziarz, patrząc na Billa, który był coraz wyżej. – Niedługo trasa, nie możesz się połamać!
- Robiłem to setki razy, nic mi nie będzie – odpowiedział wokalista i wszedł o gałąź wyżej.
- Tak, ale to było już dobrych kilka lat temu… - wtrącił jego brat.
- Ne martw się, nie wyszedłem z wprawy – odrzekł Bill robiąc swoje i kompletnie ignorując dalszy wywód Toma pod tytułem „A co będzie jeśli…”.
A dredziarz?
Stał pod wielkim drzewem i patrzył jak wokalista Tokio Hotel, który może mieć co drugą dziewczynę w Europie, próbuje dostać się do tej, która akurat go nie chce. Albo raczej chce, ale o tym nie wie. Nieliczni przechodnie nie zwracali na całą eskapadę większej uwagi, gdyż przyzwyczaili się do dziwnych zachowań bliźniaków. A fanek-fanatyczek i reporterów koczujących niegdyś w okolicy, pozbyli się już dawno. Nie mieli oni wstępu do Loitsche, czego pilnowała rozstawiona na obrzeżach miasteczka ochrona. W końcu każdy potrzebuje trochę spokoju, nawet za cenę obstawienia całego miasta osiłkami w jaskrawożółtych koszulkach.

Bill tymczasem wdrapał się na gałąź, która bezpośrednio dosięgała okna Heidi. Zapukał delikatnie w szybę. Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona. I raczej nie ma powodów, by się jej dziwić. Na parapecie opierał ręce wokalista sławnego zespołu, do tego uśmiechając się szelmowsko. Chcąc czy nie chcąc, brunetka pozbyła się szklisto-drewnianej zapory, która ich oddzielała.
- Co ty tu robisz? – spytała ostro.
Chłopak znów ujrzał sytuacje sprzed lat. Czyżby deja vu?
- Nie mogę zasnąć – powiedział, patrząc w jej szare oczy.
Dziewczyna wzdrygnęła się na dźwięk tych słów.
- Już ci kiedyś mówiłam, że nie mam tabletek nasennych – odpowiedziała w końcu, ciągnąc tym samym jego grę.
- Nie po to przyszedłem – odrzekł w rozbawieniem. – Mogę wejść? – dodał po chwili zniecierpliwiony, jakby myślał, że ona wcześniej zaprosi go do środka.
- Yyy… No dobra – powiedziała z wahaniem i odsunęła się od okna.
Bill bez większego trudu znalazł się w pomieszczeniu.
- Myślę, że musimy pogadać…


Tom opierając się o pień drzewa, spojrzał na zegarek. Piąta rano. Nie ma go już dwie godziny. Jednak nadal uparcie czekał na jego powrót. Wiedział, że Bill będzie potrzebował wsparcia, jeśli mu się nie uda lub kogoś, kto pohamuje jego radość, na wypadek sukcesu.
Dredziarz popatrzył w okno. Światło paliło się nadal, a cienie na ścianie upewniły go, że jego brat i Heidi rozmawiają.
Nagle oślepił go jakiś blask. Dopiero, gdy oczy przyzwyczaiły się do nowego oświetlenia, gitarzysta ujrzał samochód wjeżdżający na podjazd. Rodzice Heidi zdziwili się jego widokiem, jednak po krótkim „dzień dobry” zabrali się za wypakowywanie walizek. Ojciec dziewczyny, wziął wszystkie bagaże i podążył za żoną, która właśnie wsunęła klucz w zamek. Jednak zanim zdążyła cokolwiek więcej zrobić, drzwi otworzyły się, a w progu pojawił się Bill. Jego markotnej miny nie ukrył nawet wymuszony uśmiech, który zagościł mu na twarzy przy słowach:
- Dzień dobry… Znaczy dobranoc… A zresztą! – Młodzieniec machnął ręką i wyminął państwo Meyer.
Bez słowa przeszedł koło brata i podążył na drugą stronę ulicy. Dopiero, gdy się tam znalazł, zawołał:
- A ty co? Korzenie ci tam wyrosły?
- Idę… - szepnął do siebie dredziarz i ruszył w kierunku domu.

Zaniepokojona kobieta szybkim krokiem ruszyła schodami do pokoju córki. Lekko uchyliła drzwi, zaglądając do środka. Brunetka siedziała skulona pod ścianą, a zmierzwione włosy świadczyły o tym, iż się po niej osunęła.
- Heidi… - zaczęła z wahaniem. – Kochanie, nic ci nie jest? – zapytała ze strachem w głosie.
Dziewczyna gwałtownym ruchem podniosła głowę, a dotychczas zasłaniające jej twarz włosy opadły na boki. Matka przyjrzała się jej uważnie. Białka oczu miała zaczerwienione, a wilgotne ślady na policzkach, dowodziły płaczu.
„Boże czy on cię skrzywdził”, pomyślała pani Meyer z przerażeniem.
- Nic mi nie jest – odpowiedziała Heidi gorzkim tonem. - Chcę zostać sama.
Kobieta uznała to za odpowiedni moment, aby się wycofać i tak też zrobiła.
- Idę do Kaulitzów. Mam do pogadania z Simone – powiedziałą, mijając się z mężem na schodach.
- Jest piąta nad ranem, sądzisz że nie będzie miała ci tego za złe? – zagadnął mężczyzna, lecz nie uzyskał odpowiedzi.

Walenie do drzwi obudziło panią Kaulitz.
„Czyżby Tom wrócił do domu i zapomniał kluczy?”, przemknęło jej przez myśl, gdyż jej starszy o dziesięć minut syn wybrał się wieczorem na randkę. „Zaraz”, otrzeźwiała po chwili. „Przecież on wrócił dwie godziny temu”, stwierdziła po krótkim spojrzeniu na tarczę zegara.
Simone szybko zwlekła się z łóżka i łapiąc po drodze szlafrok poszła otworzyć. Osobą, która koniecznie chciała wejść o piątej rano, okazała się jej sąsiadka i przyjaciółka, Helena Meyer.
- Co się stało? – zapytała matka bliźniaków, widząc zaniepokojenie i lekkie zdenerwowanie na twarzy nowoprzybyłej.
- Twoi chłopcy byli u nas. Bill rozmawiał z Heidi. Wychodził, jak przyjechaliśmy. Jak weszłam do jej pokoju, to zobaczyłam, że płacze. A on też był jakiś taki niemrawy. Chce wiedzieć, co się stało – streściła lakonicznie i dość chaotycznie cel swojej wizyty Helena.
- Zaraz, Heidi płacze, bo Bill z nią rozmawiał? – upewniła się pani domu.
Rozmówczyni tylko kiwnęła twierdząco głową.
Simone była bardzo zdziwiona. Zwykle takie rzeczy dotyczyły dredziarza. Ale Bill?
- A Tom tam był? – zapytała znów matka bliźniaków.
- Tak, czekał na brata pod drzewem.
- W takim razie będziemy miały wyjaśnienia. – Po tych słowach kobieta wprowadziła towarzyszkę do salonu, a sama pobiegła do sypialni dredowłosego.
Tak jak podejrzewała, udawał twardy sen. Być może nawet by się nabrała, gdyby nie jeden szczegół. Chłopak zakrył się kołdrą po samą szyję, próbując ukryć ubranie, lecz na jego głowie wciąż była czapka.
Bez większych ceregieli Simone ściągnęła z niego nakrycie i ciągnąc za koszulkę postawiła na nogi.
- Mamoo – Tom udał ziewnięcie. – Jest środek nocy! Daj spać!
- W ubraniu i czapce? – powiedziała kobieta z miną „a jednak to ja cię przechytrzyłam”.
- No bo to było tak, że…
- Nie tłumacz się, zrobisz to później – przerwała mu. – Teraz wyjaśnisz nam coś innego.
- Nam? – upewnił się chłopak.
W odpowiedzi matka pociągnęła go po schodach do salonu i usadziła na kanapie.
- Mów, co Bill robił u Heidi! – ponagliła syna Simone, gdy cisza się przedłużyła.
- Rozmawiali – odrzekł krótko.
- O czym? – spytała Helena.
- Nie wiem, nie podsłuchiwałem! – Znów lakoniczna odpowiedź.
- Dlaczego ona płacze? – wypytywała dalej pani Kaulitz.
- Nie mam pojęcia!
- Dlaczego on jest zdenerwowany? – zapytała pani Meyer.
- Nie wiem, do jasnej cholery! – krzyknął w końcu dredziarz, tracąc chwilowo panowanie nad sobą.
- Wyrażaj się – upomniała go matka. – W takim razie powiedz nam, dlaczego pokłócili się kilka lat temu. Przecież byli przyjaciółmi.
- To wy nie wiecie? – zdziwił się Tom.
Dopiero później zdał sobie sprawę z tego, że związek Billa i Heidi był skrzętnie ukrywany przed osobami dorosłymi, którzy z pewnością by go nie pochwalali.
- Czego nie wiemy? – spytały obie matki na raz.
- Oni… Chodzili ze sobą i nie pokłócili się tylko zerwali. Bo Heidi uznała, że wraz z początkiem sławy Bill się zmieni…
- Ale się nie zmieniłem… - Usłyszeli głos gdzieś z tyłu.
Wszyscy odwrócili się jak na komendę. W salonowych drzwiach stał nie kto inny, jak wokalista. Wyglądał… nie wesoło. Jego policzki również zdobiły ślady po łzach, czego on ani myślał się wstydzić czy ukrywać. Opalona twarz zbladła, a oczy miały bardzo smutny wyraz. Całej trójce patrzącej na niego, momentalnie zrobiło się żal.
- On nic więcej nie wie, dajcie mu spokój – dodał po chwili Bill.
- To może ty nam powiesz więcej – wtrąciła nieśmiało matka Heidi.
Sama nie wiedziała dlaczego, ale od pewnego czasu zaczęła nabierać szacunku do tego młodzieńca. Tą jego charyzmę odczuwała nie tylko ona, ale również reszta otoczenia.
- Dzisiaj, tak jak za każdym razem, gdy jestem w mieście, chciałem porozmawiać z pani córką – powiedział brązowooki. - Udało mi się. Jednak ona uznała, że zostaniemy przyjaciółmi, co przyznam, nie satysfakcjonuje mnie jakoś specjalnie.
Tom, widząc otwarte usta obu mam, musiał się powstrzymywać, by nie wybuchnąć śmiechem. W końcu zaciągnął na twarz daszek, by ukryć narastający chichot. Dopiero po dłuższej chwili doszedł do niego sens słów brata, który u niego również wywołał zdziwienie. W końcu jak Bill może prosto z mostu mówić o takich sprawach rodzicom? Dredziarz zdecydował się sprawdzić, jak daleko może sięgać prostolinijność i odwaga bliźniaka.
- Dlaczego cię to nie satysfakcjonuje? – zapytał, udając przygłupa.
- Bo ją kocham, kretynie – odrzekł swobodnie Bill takim tonem, którym tłumaczy się dziecku ile jest dwa plus dwa.
- Ale to nie zmienia faktu, że ona teraz płacze, a ja nadal nie wiem, dlaczego – wtrąciła w końcu pani Meyer. – I co najważniejsze: jak mam jej pomóc?
- Nie może pani. Ja musiałbym to załatwić – uciął jej wywód wokalista. – A nie będę miał okazji, bo jeszcze dziś wieczorem wyjeżdżamy w trasę.
- To może… - zaczęła z wahaniem matka Heidi. – Może ona pojedzie z wami?
Simone szybko spojrzała na młodszego syna i byłaby zdolna przysiąc, że przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu mówiącego „tylko na to czekałem”. Jednak jeśli rzeczywiście tam był, to zniknął równie prędko jak się pojawił.
- A puści ją pani? – zapytał młodszy Kaulitz, spoglądając z powątpiewaniem, jakby samą tą miną próbował zniechęcić ją do tego pomysłu.
- W końcu jest dorosła, przecież nie zrobi niczego głupiego! – prawie oburzyła się Helena.
- W takim razie, jak przyjdziesz do domu, to każ jej się pakować – powiedziała radośnie Simone.
- Nie chcę burzyć wam tego entuzjazmu – zaczął nagle Tom poważnym tonem - ale jest też opcja, że ona nie będzie chciała jechać.
- Pojedzie – stwierdził z mocą w głosie Bill, a na jego twarzy zagościł uśmiech, który mamom kojarzył się tylko i wyłącznie z jego bratem. – Ma odpowiednią zachętę – dodał szybko i bezwiednie przejechał palcami po swoich ustach.
Jeszcze w tej minucie wokalista opuścił pomieszczenie, a odgłosy dowodziły, że poszedł na górę, prawdopodobnie do sypialni.
- Nie wiedziałem, że on tak potrafi – przerwał ciszę dredziarz. – To znaczy wiedziałem, ale dawno tego nie robił.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sara Portman & Witja dnia Środa 07-02-2007, 22:36, w całości zmieniany 14 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Falka
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza światów...

PostWysłany: Wtorek 25-07-2006, 21:04    Temat postu:

Pierwsza?

EDIT...

Jestem absolutnie oczarowana. Jak ja kocham długie party Smile Wreszcie miałam co poczytać. I chyba jutro przeczytam sobie to jeszcze raz. Bo było ekstra.

Błędów brak. Styl świetny, czytało się niesamowicie przyjemnie. Plus ogromny za cytaty z łacińskiego, to mój ukochany język Wink

Ja mam wrażenie, że to będzie historia kilku osób, które się poznają, ukażecie ich losy splatające się ze sobą. Oczywiście moje podejrzenia mogą być do kitu i wcale bym się nie zdziwiła gdyby były Laughing , ale ja zawsze snuję takie przypuszczenia, to mój nałóg Smile

Już jestem stałą czytelniczką.

Pozdrawiam Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Witja




Dołączył: 13 Lip 2006
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wtorek 25-07-2006, 21:45    Temat postu:

Ha ha, a ja wiem i nic nie powiem (a mam ochotę!).
Skoro lubisz, moja droga, długe części, to na pewno takowych będzie jeszcze troszkę.
Co do błedów. Całość zczytywana była z dziesięć razy. Bęłdom mówimy "nie"!
Z podziękowaniami za wszystkie opinie.
Witja


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Witja dnia Środa 26-07-2006, 5:45, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sara Portman




Dołączył: 12 Lip 2006
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z MARZEŃ i DOKONAŃ

PostWysłany: Wtorek 25-07-2006, 21:52    Temat postu:

Myślę, że jakby się dobrze poszukało, to jakieś błędy by się znalazły. W końcu nikt nie jest idealny... Ale staramy się, no nie, Witja? Very Happy
Od razu też zapowiadam, że party będą długie, ale częstotliwość dodawania nikła...
W końcu cytując moja mamę: "jak kocha, to poczeka" Smile Także proszę o cierpliwość!
I gratuluję wszystkim, którzy przebrną przez to dłuuugaśne COŚ.
Pozdrawiam...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
CaroLLa xD




Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...zapomniałam _-_

PostWysłany: Wtorek 25-07-2006, 22:08    Temat postu:

Yy...aaa no tak.
Kurcze, jak tak zobaczyłam ten "mini" kawałek waszego opa to aż mi szczena opadła na kolana ( bo siedziałam xd) .
Przeczytam jutro...nie meczcie mnie juz, bo czytałam opo mojej kumpeli i mnie maltretowała i musiałam przeczytac całe
Początek nawet, nawet, ale dalej nie powiem bo czytałam tylko ten wiersz(?) i z dwa zdania...
Wybacznie...
Jutro przeczytam i powiem co myśle o waszym opo
Pozdro Smile <tuuuuuuli> <ściska> <przytula>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*JoFy*




Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z wyobraźni :)

PostWysłany: Wtorek 25-07-2006, 22:50    Temat postu:

też mi się bardzo podoba Very Happy i uwielbiam długie party, bo jak sie wczytam to aż miło Smile a co do częstotliwości to jestem cierpliwa bo sie opłaca nie? Twisted Evil buźka

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nique




Dołączył: 15 Lip 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z popiołów, jak feniks;)

PostWysłany: Środa 26-07-2006, 9:11    Temat postu:

To było świetne Very Happy I wciagajace jak choroba Wink Nawet się nie zorientowałam kiedy minęło Very Happy Zastanawiam się jak połączycie te kawałki ze sobą Smile
Już macie stałą czytelniczkę Very Happy
Weny życzę i czekam na ciąg dalszy Very Happy Oby równie wspaniały Very Happy
Nique Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aliss




Dołączył: 11 Kwi 2006
Posty: 230
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Środa 26-07-2006, 9:37    Temat postu:

Chyba się zakochałam...

EDIT: To jedno z najcudowniejszych opowiadań, które przeczytałam. Dzięki...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ejkuś




Dołączył: 20 Cze 2006
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Dąkąd

PostWysłany: Środa 26-07-2006, 11:40    Temat postu:

ojojoj...
spuer opko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Falka
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza światów...

PostWysłany: Środa 26-07-2006, 11:57    Temat postu:

A ja sie tak własnie wczoraj wieczorem zastanawiałam nad jedną rzeczą, właściwie to nie mogłam sobie czego przypomnieć i dzisiaj rano wreszcie na to wpadłam.
Mała rzecz ale mnie nurtuje. O.o

Cytat:
- To cudowne – szepnęła mulatka, gdy jej mała rączka natrafiła na roślinne zdobienia.


To zdanie jest z pierwszej części. Czy ta dziewczyna faktycznie jest mulatką, czy tam powinno być napisane malutka? Tak się tylko pytam, bo o mulatce to jeszcze nie czytałam Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sara Portman




Dołączył: 12 Lip 2006
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z MARZEŃ i DOKONAŃ

PostWysłany: Środa 26-07-2006, 12:16    Temat postu:

Tak, tam na pewno powinno pisać mulatka Very Happy
Jeszcze nie było? No cóż, to będzie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lunatyczka




Dołączył: 26 Lip 2006
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Środa 26-07-2006, 13:08    Temat postu:

Ciekawi mnie postać niewidomej dziewczyny,ją lubię najbardziej.Szkoda że Heidi posłuchała się Florencji a nie Anreasa.Dobrze że nie będzie już Katriny.Opowiadanie bardzo mi się podobało,błędów nie zauważyłam ale mistrzem ortografi to ja nie jestem:)
Aha,wiecie co mi przypominają te wspomniania i teraźniejszość?Serial Zagubieni.
Tam też byłu w ten sposób przedstawione ale twoje opowiadanie jest lepsze:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
losiu




Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Środa 26-07-2006, 17:42    Temat postu:

taa... czekam na następne... eee... no to. czekam. bardzo czekam jeśli można tak powiedzieć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Martu$ia




Dołączył: 08 Lip 2006
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czwartek 27-07-2006, 14:54    Temat postu:

Ah, to jest coś, na co czekałam już od dłuższego czasu. Świetnie opisy, brak błędów. Więcej chyba nie musze pisać. Powiem tylko, że już macie we mnie stałą czytelniczkę.
Pozdrawiam
P.S. Ah, zapomniałam dodac, że długa cześć mi ani trochę nie przeszkadza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Holly Blue




Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czwartek 27-07-2006, 20:57    Temat postu:

Piszę komentarz drugi raz bo mnie wylogowało.
Wchodziłąm tu już kilka razy (6-7) ale za każdym razem wychodziłam bo przerażała mnie długość. Lubię się najpierw przekonać czy błędów jest dużo a dopiero później czytać kolosalne notki xD
NO ale powiem tak.
Podobało mi się.
Nie wiem jak ale błędów nie było. Gratuluję.
Podobała mi się również wciągająca treść.
Ale (zawszse musi być xD) czy wy to już publikowałyście? BO wydaje mi się że to jest jednak za dobrze napisane...
Pozdrawiam, jak zawsze dociekliwa:
Holly BLue.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pauline...




Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 994
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Deutschland - (RFNRD) ein Volk der Dichter und Denker / Była Kraina Mordoru / Poprostu KRAKÓW

PostWysłany: Czwartek 27-07-2006, 21:55    Temat postu:

Jestem totalnie, bez granic, bez cienia wątpliwości ZACHWYCONA...!!!
Nie dość, że opowowiadanie jest długie (przynajmnie pierwsza część) to w dodatku napisane... "tak, że lepiej nie można). Poprostu idealnie.
Brak mi słów na jakiś sensowny komentarz...
Bobudziło wszystkie moje zmysły i wyobrażnię...
Nawet wzbudziło śmiech, dgy czytałam o "terażniejeszym" wyglądzie bliźniaków... Wink

Pozdrawiam.
Napewno będę czytać dalej...

10 pkt. na 10 pkt.
100% na 100%

Poprostu - "dla mie bomba"!!!
Lepej wieloczęściówki nie czytałam...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sara Portman




Dołączył: 12 Lip 2006
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z MARZEŃ i DOKONAŃ

PostWysłany: Piątek 28-07-2006, 10:41    Temat postu:

Do Holly Blue: To jeszcze nigdzie publikowane nie było. A brak błędów jest spowodowany tylko i wyłącznie moją schizą, która nie pozwala mi wstawić czegoś gdziekolwiek, jeśli uprzednio nie będę pewna, że jest przynajmniej "dobrze" napisane. A poza tym właśnie wyłapałam kolejny "defekt", który muszę poprawić, więc zaręczam, że to idealne nie jest...

Do Pauline: Obie z Witją zaczynamy się rumienić, gdy widzimy tak pochlebną opinię...

Cieszą nas wasze pozytywne komentarze, jednak trochę sensownej krytyki by nie zaszkodziło...

To opowiadanie to nasz debiut tutaj, jednak musimy się przyznać, iż obie mamy już za sobą kilka całkiem niezłych "dzieł". Także nie dziwcie się aż tak bardzo...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
shiree




Dołączył: 16 Lip 2006
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sobota 29-07-2006, 12:27    Temat postu:

Zaciekawe jak na pół godziny czytania:d Ja chcę ciąg dalszy xd
Kiedy mam się go spodziewać?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
S.E.T.A.




Dołączył: 16 Lip 2006
Posty: 210
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina mroku, tam na mym rumaku z krukiem u boku żyję w kaplicy...

PostWysłany: Sobota 29-07-2006, 19:35    Temat postu:

Exstremalnie fantastyczne!
Zostałam oczarowana, jesteście wróżkami?
Pierwszy duży plus - długość.
Wreszcie mogłam spokojnie delektować się i nie denerwować, że zaraz skończy.
Będę tu wracać kilka razy dziennie.


Drugi plus - brak błędów.
Trzeci - styl.
Czytało się niesamowicie prosto.
Jakbym leciała w przestworzach i ktoś lekko muskał mój gust.
Kolejny plus - łacina.
Tak, tak.
Mój kochany język.
Ciężko mi było się go nauczyć, ale warto.

Odczułam, iż to będzie historia kilku osób.
Ich losy splotą się.
Nie wiem.
Może źle wnioskuję, jednak taki jest już mój żywot.

Oddana.
Lepszej wieloczęściówki nie czytałam.
Stała czytelniczka.

B E Z W Z G L Ę D N I E S Z C Z E R A K R Y T Y C Z K A
Avis...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shaday




Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Kielc

PostWysłany: Poniedziałek 31-07-2006, 17:49    Temat postu:

Cóż mogę napisac....piękne...styl,brak błędów ogólnie pomysł.
Dziękuje za powiadomienia na gg.
Nie wiem co mam pisać....nie lubię sie rozwodzić. Wole wszystko ując w jednym zdaniu.
Pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Okla_xD




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 490
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Skawina - Kraków

PostWysłany: Poniedziałek 31-07-2006, 21:09    Temat postu:

Grey_Light_Colorz_PDT_23...


Momęt...
Muszę wyjść z Szoku
...
...
...
...
...
...
BOSKIE! Ej naprawdę mi się podoba! Świetne! Genialne! Będę to czytać! Zapewniam! dodaje sobie do ulubionych ren temat żeby nie zapomnieć! Najleprza była końcówka! Wybuchłam śmiechem na ostatnie słowa Toma! <lol2> CZekam na next parta! Powodzenia !!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teallin




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł

PostWysłany: Piątek 11-08-2006, 17:44    Temat postu:

Mi się dziewczynki podoba Very Happy
Już chyba się o tym kiedyś wypowiadałam.
Nie?
Jak nie, jak tak Wink
To jest więcej niż dobre.
To jest wspaniałe.
To ma w sobie to COŚ.
I co ja mogę biedna powiedzieć więcej?
Czekam na kolejną część
Całuję mocno ;*

Tea


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Okla_xD




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 490
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Skawina - Kraków

PostWysłany: Sobota 12-08-2006, 8:34    Temat postu:

łaaaaajć...
NIe doczekam się kolejnej notki no! xD
Kiedy next part?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Żyrafa




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 585
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sobota 12-08-2006, 9:19    Temat postu:

Cytat:
Heidi cofnęła program, a jej umysł został zaatakowany przez spojrzenie spod grzywki

eeeeeeeee.........

"Bo tak będzie lepiej"
Uwielbiam to zdanie, sama nie wiem dlaczego. Pamiętam, że sama zakończyłąm tak jakiś wiersz .

Cytat:
usprzątać

Posprzątać, brzmiałoby lepiej

Cytat:
o swojej obietnicy, ale mimo wszystko nastolatka zawsze z nową nadzieją i ufnością podchodziła do jego zapowiedzi o różnych wyjazdach

może zapowiedzi różnych wyjazdów ?


Bosh...Od jakichś dwóch miesięcy nie czytałąm żadnej wieloczęściówki. Zresztą wogóle żadko je czytam, ale od dzisiaj wiem, że jedną będę czytać napewno. Macie kolejną stałą czytelniczkę. Brak błędów, długie party, łacina i styl po prostu cudowny. Tak, to zdecydowanie najlepsze opowiadanie jakie czytałam. Czytając miałam przed oczami wszystkie te wydarzenia, czułam emocje płynące z tekstu i słyszałam ton głosu postaci. Normalnie jak w kinie Smile Jestem oczarowana. Mówicie, że to nie wasze pierwsze dzieło...Z wielką chęcią przeczytałabym pozostałe. A mogę zapytać ile czasu zajęło wam dojście do takiej perfekcji? Tak, perfekcji.
MAm wrażenie, zresztą nie ja jedna, że to będą historie kilku powiązanych ze sobą w pewien sposób osób. Party mogę ukazywać się z mniejszą częstotliwości, tylko, żeby nadal były takie długie. ( I po co ja teraz wyjeżdzam na 2 tygodnie ? Sad )
I znowu zmuszona jestem użyć mojego " wspaniałego " określenia. To opowiadanie jest jak...KWIATY NA NIEBIE


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carrie




Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z otchłani myśli

PostWysłany: Poniedziałek 14-08-2006, 21:43    Temat postu:

Taak, to opowiadanie faktycznie coś w sobie ma, mam do niego sentyment (ale to przez pewnego gitarzystę Grey_Light_Colorz_PDT_42) bardzo mi się podoba i byłabym wdzięczna Saro gdybyś powiadamiała mnie o newsach Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin