Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nie ma rzeczy do końca szczęśliwej [Cz. 21-23 z 07.02.]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tajniaczka




Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 2638
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Kraków *.*

PostWysłany: Niedziela 07-01-2007, 17:28    Temat postu:

WASSSS?

Dlaczego to powiedziałaś Crying or Very sad
Dlaczego?
Nigdy?
Nigdy?
Nigdy..
Nigdy!

Ale.. mi sie ryczeć chce.
Oboje będą cierpieć..
Ja.. nie mam słów.
To się domyślam, co będzie..

Debil z Billa.
I tyle.

O tak, ja też i tak kocham to opowiadanie.
Czekam

EDIT

Ołłł yeaaa.
I lovin it Dancing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Celina




Dołączył: 27 Lip 2006
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: sama nie wiem

PostWysłany: Piątek 19-01-2007, 10:51    Temat postu:

nie wiem jak to możliwe ale przeczytałam już daawno i jeszcze się nie wypowiedziałam <no!>
Więc kurde podobało mi się ale to chyba logiczne xD.
Fajnie że jest dużo o Tomie i Tainie (dobrze to napisałam ?)
Troche a nawet cholernie smutne jest to że Haidi odeszła .
I troche szkoneło mnie to że Bill i Haidi zrobili TO w wieku 13 lat OO
No nic czekam cierpliwie na nowy part.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sara Portman




Dołączył: 12 Lip 2006
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z MARZEŃ i DOKONAŃ

PostWysłany: Środa 31-01-2007, 11:50    Temat postu:

Notka już prawie-prawie. Witja jeszcze kończy swoją część.
A wraz z newsem dodam rysunki autorstwa mojej kochanej Witji właśnie, bo aż szkoda je tak przed światem ukrywać. Very Happy
Aha, jeśli jest ktoś, kto czyta to opowiadanie i pisze recenzje, to byłybyśmy obie wdzięczne za napisanie jej do "Nie ma rzeczy...", bo niestety to opo jest długie, a niektórzy nie lubią długich części, wiec możnaby ich zachęcić.
No i tak w ogóle to 3/5 opowiadania za nami.
Pozdrawiam...
Sara Portman


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
FAILUREKID




Dołączył: 09 Wrz 2006
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Starożytna Belgia. Średniowieczny Tarnów. Nowoczesny Londyn.

PostWysłany: Środa 31-01-2007, 14:55    Temat postu:

Przeczytałam Poprzedmnie Odcinki.
Podoba mi się fabuła, szczególnie wykonanie.
Tak.. Tego mi teraz mi było trzeba.
Błędów niesprawdzałam, bo myśle że ich niebyło.

Czekam na Następną część.

fail.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tajniaczka




Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 2638
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Kraków *.*

PostWysłany: Środa 31-01-2007, 18:01    Temat postu:

Naprawdę?
Już TYLE za nami? Shocked Crying or Very sad
Krczę.
Ale cieszę się, że niedługo part.
Długo czekamy Very Happy
Recenzja bym napisała, ale nie wiem czy by mi wyszła Rolling Eyes
Hej, naprawdę fajny rysunek Very Happy
Ja nie mam za grosz talentu Rolling Eyes

A ten..
Przeczytałam ostatnio tu opo jedne.
Dopiero zaczęte, o podobnej fabule Rolling Eyes
I w ogóle sie nie umywa do Waszego.
Chyba musze tam skomentować..
No nic.

Życzę weny

EDIT

Aj. No tak, podobieństwo malutkie, ale i tak mnie wkurza Grey_Light_Colorz_PDT_42
Krczę, zapomniałam,że to opo takie długie
Więc się cieszę mimo wszystko.
Że jeszcze tyle, ale też dużo za nami..
To nie mogę się doczekać rysunków w takim razie.
Czekam Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tajniaczka dnia Środa 31-01-2007, 21:02, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sara Portman




Dołączył: 12 Lip 2006
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z MARZEŃ i DOKONAŃ

PostWysłany: Środa 31-01-2007, 20:39    Temat postu:

Tajniaczko, mamy już 3/5 opowiadania, jeśli nie liczyć epilogu, który będzie miał z 10 części Very Happy
Moje rysunki nie umywają się do tych Witji, zresztą sama niedługo się o tym przekonasz.
A co do tego opowiadania - rzeczywiście, jedyne podobieństwo to niewidoma dziewczyna. Przeleciałam ten tekst pobieżnie, ale i tak doszłam do wniosku, że ona nawet nie jest mulatką jak Taina.

Fail, witam Cię jako nową czytelniczkę Very Happy

Pozdrawiam...
Sara Portman


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Witja




Dołączył: 13 Lip 2006
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czwartek 01-02-2007, 21:39    Temat postu:

Ale kadzisz Sara... Oj kochana maz u mnie kopa za te wszystkie komplementy. (ha, kto tu komu słodzi!!)

Co do rysunków to na 100% się pojawią mam nadzieję wszyscy główni bohaterowie. Moja perfekcjonistyczna natura nie pozwoliła mi dopuścić tego wcześniej, a i tak mam do dopracowania parę szczegłów.
Mam nadzieję ze wytrzymacie jeszcze trochę.

Witja


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chay




Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sobota 03-02-2007, 21:15    Temat postu:

Zapdejtowałam się i jestem.
Oj, dziewczyny. Gdyby deBill miał chociaż w połowie taki talent do śpiewania, jak wy do pisania, to już by sobie wybudował dom ze statuetek Grammy.
Kurczę się tu w krześle i zastanawiam, jak ja się w ogóle mogę wystawiać na widok publiczny ze swoją żałosną twórczością.
Spadajcie, obniżacie mi samoocenę do wartości ujemnych.
Albo nie spadajcie. Za ładnie piszecie.

Przepraszam, nie jestem mistrzynią konstruktywnych komentarzy, dotyczących emocji wyzwolonych przez treść itp. W każdym razie mogę powiedzieć, że emocje były jak najbardziej pozytywne *mmm, te wasze opisy*.
Czekam na następne części i rysunki panny W., kochane.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sara Portman & Witja




Dołączył: 14 Lip 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Środa 07-02-2007, 22:27    Temat postu:

Tak, tam pod spodem jest długaśna notka. Ale najpierw niespodzianka: linki do rysunków Witji, które przedstawiają
GŁÓWNYCH BOHATERÓW:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

oraz NIEKTÓRE SCENY:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

Nie wszystkie sceny i postacie z tych rysunków są wam znane. Jednak w następnej części to się zmieni...



21. De caelo in caenum - Z nieba w błoto

„Naprawdę chciałem, żeby to wyszło,
Ale nie sądzę żebyś się zmieniła.
Ja tak, a Ty nie.
Myślę, że najlepiej będzie, jeśli pójdziemy oddzielnymi drogami.
Powiedz mi, czemu powinienem zostać w tym związku,
Kiedy ja cierpię. Nie jestem szczęśliwy kochanie.
Plus jest tyle innych rzeczy, z którymi musze się uporać(…)
Myślę, że powinnaś pozwolić temu spłonąć.
Kiedy uczucie nie jest już takie samo i Twoje ciało tego nie chce(…)
Pozwól temu spłonąć, musisz pozwolić temu spłonąć.
W głębi duszy wiesz, że najlepiej będzie przestać,
Ale ty nie chcesz myśleć o niej, że jest z kimś innym.
Ale wiesz, że to koniec i wiesz, że to jest prawda.
Pozwól temu spłonąć, musisz pozwolić temu spłonąć(...)
Jestem skołowany, bo jedna moja część
Mówi mi, że musze iść naprzód.
A z drugiej strony
Jestem załamany i płaczę.”

(fragment tłumaczenia „Let it burn” Ushera)

Przysiadł na obdrapanej parkowej ławeczce tuż obok zamyślonej Nicole. Spacerowali już od godziny, nic do siebie nie mówiąc, czasem tyko któreś zerknęło na to drugie, lecz po chwili odwracało wzrok i ponownie wlepiało go w przestrzeń przed sobą. Blondynka zwróciła swoje szafirowe tęczówki w stronę twarzy Gustava i już otwierała usta by coś powiedzieć, lecz zamknęła je, zupełnie, jakby się czegoś obawiała. Perkusista przysunął się do niej bliżej, po czym objął ją ramieniem.
Miał dziwne wrażenie, że zamknął jakiś etap w swoim życiu. Z każdym pytaniem o związek jego i Tieslerówny zadawanym przez reporterów, to przeczucie się pogłębiało. Dziewczyna delikatnym ruchem strąciła ze swojego ramienia jego dłoń.
- Gustav… - zaczęła z wyczuwalnym wahaniem. – Myślę, że dużo między nami zmieniło się ostatnio.
- Tak, żyjemy w ciągłym stresie, a do tego dochodzi jeszcze wzajemna nieufność – wciął się mężczyzna, wymawiając wszystko prawie tak mechanicznie jak robot.
- Nie o to mi chodzi – odparła smutno Nicole. – Nie chcę więcej cię okłamywać. Od tego wyjazdu do Berlina zaczęłam sobie uświadamiać, że tak właściwie jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Ostatnie dwa słowa odbiły się echem w jego głowie.
„Przecież ja ją kocham”, pomyślał z rozpaczą.
Blondynka głośno westchnęła, bała się jak on zareaguje na te słowa.
- Czegoś ci ze mną brakowało? – zagadnął.
- Tak i nie chodzi mi bynajmniej o rzeczy materialne. – Wejrzała mu prosto w oczy, które z minuty na minutę przybierały coraz smutniejszy wyraz. – Zabrakło między nami chemii i, tej typowej dla zakochanych, namiętności. Nasz związek był suchy, oparty jedynie na przyjacielskich całusach. Ja… potrzebuję czegoś innego – wyjaśniła Tiesler.
- Powinnaś chyba powiedzieć „kogoś”. – Z tego zdania uderzyło ją rozgoryczenie. - Zapomniałaś już o tym jak prosiłaś mnie, żebym nie posuwał się za daleko, bo nie jesteś jeszcze gotowa? Może po prostu ja ci nie odpowiadałem? – Z wściekłością uderzył pięścią w brzeg ławki. W tym samym momencie po policzku dziewczyny spłynęła pierwsza łza.
- Gustav, to był pięć lat temu! – zaoponowała Nicole, wstając. – Mieliśmy po szesnaście lat! Jakbyś nie zauważył, przez ten czas zdążyłam się zmienić… - Odeszła od mężczyzny kilka kroków.
Podniósł się z ławki i podążył za dziewczyną. Chyba powiedział zbyt wiele. Ta rozmowa wcale nie zmierzała do niczego dobrego, właściwie zbliżała ich jedynie do końca związku.
Podszedł blisko, próbując schwycić jej drobne dłonie, lecz blondynka odsunęła się.
- Jesteś moim przyjacielem i zostaniesz nim choćby nie wiem, co się stało. Ale zrozum, to nie jest miłość! – Już nie hamowała łez, które ciurkiem wdarły się na jej blade policzki.
Nicole zakryła twarz dłońmi, przez co stłumiła cichy szloch.
- Kochasz go, prawda? – zapytał niespodziewanie, przerywając krótką ciszę.
Oczekiwał od niej jasnej odpowiedzi, jednak dziewczyna tylko potakująco pokiwała głową.
- W takim razie nie będę ci się narzucać. Od zawsze chciałem jedynie twojego dobra i szczęścia – „Chociażbym sam miał być nieszczęśliwy”, dokończył w myślach. – Jeżeli tak będzie lepiej dla ciebie, w porządku, usunę się w cień.
W głębi serca czuł rozgoryczenie. Nie mógł pogodzić się z jej wyborem, ale nie miał zamiaru swoimi egoistycznymi decyzjami zmarnować tej dziewczynie życia. Teraz miał ochotę zerwać się z trasy koncertowej i uciec gdzieś bardzo daleko, by w spokoju, bez mediów, móc przyzwyczaić się do nowego stanu rzeczy.
- Mam do ciebie jeszcze tylko jedną prośbę… - Nicole przetarła oczy, po czym ze zdziwieniem spojrzała na niego. – Nie wchodźcie mi z Georgiem w drogę przez najbliższe dni, muszę ochłonąć.
Blondynka odwróciła wzrok, a po jej policzkach spłynęły jeszcze dwie słone łzy.
- Przepraszam… - wyszeptała. – Przepraszam, za wszystko, co musisz przeze mnie przejść – dokończyła cicho, lecz wiatr, który nagle potrząsnął koronami parkowych drzew, zagłuszył jej słaby głos.


22. Raptus puellae - Porwanie dziewicy

„Powiem ci teraz, co dla ciebie zrobiłem.
Pięćdziesiąt tysięcy wypłakanych łez.
Krzyczę, oszukuję i krwawię dla ciebie,
A ty nadal nie będziesz mnie słyszała.
Tym razem nie potrzebuję twojej dłoni, sam siebie uratuje.
Być może obudzę się kiedyś
Niedręczony codziennie przez ciebie.
Gdybym tylko pomyślał znów o tobie, sięgnąłbym dna.
Umieram ponownie.”

(fragment tłumaczenia „Going under” Evanescence)

Odeszła przez ten sen? A może to była tylko wymówka, bo już mnie nie kochała? Albo miała innego i pojechała z nami, bo chciała mnie zranić? Nie wiem…
Bill kręcił się po swoim nowym pokoju, nie mogąc znaleźć sobie miejsca.
Dawno już opuścili Hamburg, potem przelotnie byli w kilkunastu różnych miastach, by w końcu zawitać do Monachium. Tak dokładnie to przyjechali dzisiaj rano.
Wokalista popatrzył na stojące na środku pomieszczenie walizki.
Nie, nie mam zamiaru się rozpakowywać… ani nigdzie wychodzić. Nie mam ochoty.
Jego stan psychiczny po rozstaniu z Heidi wahał się od „źle” do „gorzej niż gorzej”. Nie jadł, nie pojawiał się na wieczorkach filmowych, odwoływał sesje i wywiady, nie wychodził z pokoju… Wyglądał przez to jak upiór. Był blady i przeraźliwie schudł, do tego nie uśmiechnął się ani razu od tamtego zdarzenia – czyli od około miesiąca. Nie dopuszczał do siebie nikogo. Na nic zdawały się krzyki i wyzwiska brata, telefony menedżera, dobijanie się Georga i Gustava, nawet prośby Tainy i Nicole. Dla niego życie straciło sens.
O ile kiedykolwiek było sensowne…
W tych chwilach, gdyby mógł zmienić przeszłość, to tamtego dnia, gdy pierwszy raz ją zobaczył, nie poszedłby na ten cholerny przystanek, żeby czekać na ten cholerny autobus. Zostałby w domu, unikając największego nieszczęścia swojego życia. Tak, nieszczęścia. Do takiego właśnie wniosku doszedł, gdy zaczął wypisywać na kartce dobre i złe chwile, które przeżył z lub przez Heidi.
Dobrze, że chociaż Tom ma tą, którą kocha…

„Krzyki, wyzwiska ani walenie do drzwi nie działają. Już sam nie wiem, jak mam go stamtąd wyciągnąć. Ale on musi wyjść! Inaczej spierdoli mi życie!”, pomyślał Tom, zapalając kolejnego papierosa i mocno zaciągając się dymem. „Może tak zadzwonić na straż pożarną, wjechać na to czwarte piętro tą śmieszną, strażacką windą i wejść przez okno?”
Dredziarz potrząsnął głową.
„Nie, to głupie. Muszę wymyślić coś innego.”
Po raz setny w tym dniu okrążył salon i strzepnął popiół do popielniczki, po czym stanął dokładnie naprzeciwko drzwi do sypialni brata.
„Trzeba go będzie wziąć na litość…”
- Bill! – zawołał, siadając obok framugi. – Proszę, posłuchaj mnie.
Zza ściany dobiegł do niego cichy pomruk oznaczający wyczekiwanie.
- Jak wiesz, kocham Tainę – zaczął Tom, dokładnie dobierając każde słowo. – Chcę ją zabrać z nami, ale najpierw musiałbym porozmawiać z jej ojcem. No i, jak sam się domyślasz, tutaj ty mi jesteś potrzebny.
- Niby po co? – warknął mu w odpowiedzi bliźniak.
- Ja nie robię zbyt dobrego wrażenia – odrzekł ze słabo ukrywaną nadzieją w głosie. – A ty umiesz przekonywać ludzi.
- Radź sobie sam – uciął krótko wokalista, a po odgłosach dało się rozpoznać, że właśnie wstał i zaczął się oddalać.
- Bill, proszę! Jak się z nią nie ożenię, to zwariuję! – zawołał desperacko gitarzysta, jednocześnie strzepując popiół z koszulki, który opadł tam w międzyczasie.
Po tym zdaniu zapadła nerwowa, trwająca kilka długich minut cisza. W końcu jednak kroki zaczęły się przybliżać i drzwi się otworzyły.
- Chyba raczej jak się z nią nie prześpisz… - mruknął pod nosem blondyn, a głośno dodał jedynie – Dobra, pójdę z tobą, ale na nic więcej nie licz…I przestań w końcu palić!
- To, że ty rzuciłeś nie znaczy, że ja też muszę! – odciął się gitarzysta, ale widząc srogie spojrzenie brata, nic już więcej nie dodał.

Pan Neumann nerwowo podrapał się końcówką długopisu po nosie. Siedział przy swoim biurku i właśnie oglądał jakieś plotkarskie pismo przyniesione mu przez jedną z pokojówek. Powodem jego zdenerwowania był czytany właśnie artykuł. Taki opatrzony dużą fotografią. Fotografią, na której widniała osoba zaskakująco podobna do jego niewidomej córki i jakiś, z tego co napisali, sławny kobieciarz. Na dodatek oboje stoją wśród tłumu w kościele. A chłopak uśmiechnął się do zdjęcia zaskakująco zawadiacko. Jakby chciał powiedzieć: „Mam was! Nie spodziewaliście się, że tu przyjdę, co?”.
Mężczyzna przetarł dłonią czoło i podniósł na chwilę wzrok. To wystarczyło, by dostrzegł dwóch nieznajomych stojących w progu. Do tego jeden z nich do złudzenia przypominał chłopaka ze zdjęcia.
- Dzień dobry – wymamrotał dredziarz i zrobił krok w przód. – Chcieliśmy z panem chwilkę porozmawiać.
Neumann zmarszczył brwi. Przez jego głowę przeleciała przynajmniej setka myśli. I każda kończyła się jednym słowem: pieniądze.
- Tak, proszę – odpowiedział z lekką wyniosłością, już na wstępie pokazując, że nie ma zamiaru stracić kontroli nad tą rozmową.
- No więc – zaczął ponownie posiadacz dredów. – My… - Tutaj szturchnął towarzysza łokciem w żebra.
- My – podjął natychmiast tamten – chcieliśmy zabrać pańską córkę, Tainę, w trasę koncertową.
Mężczyzna od razu zorientował się, który z gości był pomysłodawcą tego wyjazdu. I wbrew pozorom, ucieszył się.
- Dobrze, może jechać – stwierdził lakonicznie.
Dredziarz w duchu podskoczył z radości.
- A nie chce pan wiedzieć, dokąd? – zapytał blondyn podejrzliwie. – Albo jak nazywa się nasz zespół? Ile potrwa trasa?
- Nie, nie chcę – odrzekł ojciec Tainy. – Wystarczy mi, że będziecie się dobrze razem bawić – dodał i wstał, gestem pokazując, że rozmowa dobiegła końca. – A teraz przepraszam, ale muszę coś załatwić.

- Zgodził się! – krzyknął po raz kolejny Tom. – Ona jedzie z nami!
Bill wywrócił jedynie oczami.
- Rozumiesz? Taina przy mnie dwadzieścia cztery godziny na dobę! – znów zawołał radośnie dredziarz. – To wprost cudowne!
Blondyn przystanął i popatrzył na niego wściekle.
- Jesteś aż tak głupi, czy tylko udajesz?! – warknął nieprzyjemnie.
- O co ci chodzi? – fuknął Tom w odpowiedzi, gdyż nie znalazł innej ciętej riposty.
- O to, że on to robi dla kasy! – odpowiedział poirytowany wokalista.
- Jakiej znowu kasy?- zapytał ściągnięty z chmur dredziarz. Słowa „kasa”, „pieniądze” i „gotówka” zawsze z hukiem sprowadzały go na ziemię. Może dlatego, że dużo jej wydał za ciszę wśród groupies…
- Z alimentów, które będziesz płacił na dziecko Tainy – odpowiedział już trochę spokojniej wokalista.
- Jakie dziecko?- spytał Tom, nie mogąc pojąć toku myślenia bliźniaka.
- To, które jej zrobisz w tej trasie – odrzekł zaczepnie Bill.
- Ja?
- Nie, ja! – Blondyna znów ogarnęła irytacja.
- Ani się waż jej tknąć! – zawołał natychmiast dredziarz.
Bill walnął brata od tyłu w głowę.
- Obudź się i zacznij myśleć! – syknął mu przy tym wprost do ucha.
Minęła krótka chwila.
- Ale… - zaczął gitarzysta tonem, jakby właśnie odwołali Gwiazdkę.
- Nie ma „ale” – uciął wokalista. – Taka jest rzeczywistość.


- Co czytasz? – zapytał Tom, widząc Tainę z książką w ręku.
- Nic takiego… - odrzekła natychmiast mulatka.
Taka sytuacja powtórzyła się już nieraz, gdyż dziewczyna posiadała piętnaście wydrukowanych Braille'em książek i czytała je jedną po drugiej.
- No powiedz mi – zaczął ponownie dredziarz. – Proszę – dodał po chwili.
Taina w końcu odłożyła książkę i spuściła wstydliwie wzrok.
- No bo to są Harlequiny – stwierdziła w końcu.
„Aaa…. Harlequiny”, pomyślał Tom. „Zaraz, zaraz! Że co?”
- Skąd je masz i po co ci one? – zapytał, może troszeczkę zbyt ostro.
- Matylda mi dała – wytłumaczyła dziewczyna szybko. – Powiedziała, że jak przeczytam, to będę wiedziała… - urwała, jakby szukała odpowiednich słów - jak się zachować.
Tom aż usiadł z wrażenia. Czuł się lekko obrażony tym, że zamiast o wszystko pytać jego, Taina czyta jakieś książki o niewiadomej treści i pochodzeniu. Z drugiej jednak strony, nie widział siebie w roli „wyjaśniacza” i taki obrót sytuacji był mu na rękę.
- No dobrze – zaczął po dłuższej chwili z zawadiackim uśmiechem, wpływającym mu na twarz. – To powiedz, co tam wyczytałaś.
Taina ożywiła się natychmiast i zaczęła opowiadać o losach jakiejś dwójki bohaterów: czarnoksiężnika i dziewczyny. Potem para się w sobie zakochała i mieli dzieci, które dorosły i też miały swoje przygody.
„To teraz mi jeszcze powiedz, jak daleko mogę się posunąć”, pomyślał dredziarz, ale zaraz potem zepchnął tę myśl w najdalsze krańce umysłu. „Jeszcze nie teraz”, zganił sam siebie.
- Czuję, że mi się przyglądasz. Czemu? – przerwała swój wywód Taina.
- Bo jesteś piękna – stwierdził całkiem machinalnie Tom.
- Dziękuję – odpowiedziała dziewczyna z lekkim uśmiechem.
Dredziarz, pod wpływem nagłego impulsu, przysunął się do niej i musnął wargami jej usta. Jednocześnie musiał włożyć dużo silnej woli w to, by nie pogłębić pocałunku.
- Jaki tytuł mają te książki? – zapytał potem, siląc się na normalny ton. Nawet mu to wyszło, zdradzał go jedynie lekko przyspieszony oddech.
„Że też po tylu latach nie potrafię się opanować”, pomyślał trochę zły na siebie.
- „Saga o Czarnoksiężniku” – odpowiedziała mulatka niemal szeptem, bezwiednie co rusz dotykając opuszkami palców swoich warg.
Tom zakodował sobie w pamięci, że musi dostać w swoje ręce normalne wersje tych książek. Stwierdził nawet, że poświęci się i je przeczyta…


23. Primum Non Nocere – Po pierwsze nie szkodzić

„Moje oczy patrzą na mnie zmęczone,
nie znajdują już we mnie żadnej pociechy
Nie mogę już na siebie patrzeć - nie jestem sobą
Wszystko, co kiedyś we mnie było - nie umiem tego odnaleźć
Wszystko uciekło - Jak we śnie
Widzę jak znikam
Nie jestem sobą, gdy nie ma Ciebie obok mnie (…)
Na zewnątrz wisi krzywe niebo
A na ścianie Twój pożegnalny list
Nie jestem sobą, gdy nie ma Ciebie obok mnie - jestem samotny (…)
Powoli znikam - nie wytrzymuję ze sobą
Nie potrafię wyrzucić z siebie Twojego obrazu (…)
Nie jestem sobą, gdy nie ma Cię przy mnie - nie chcę już żyć”

(fragment tłumaczenia piosenki „Ich bin nicht ich” Tokio Hotel)

Dredziarz niedelikatnie uderzył w gitarowe struny. Nie zważał na to, że tuż obok niego siedzi Taina - miał ochotę po prostu się na czymś wyżyć. Pierwsza w ręce wpadła mu właśnie Melody. Dziewczyna była mocno zaskoczona jego zachowaniem, gdyż zazwyczaj traktował gitarę jak osobę, a jej struny szarpał z wielka czułością nawet podczas najsilniejszych rockowych bić.
Mulatka w końcu lekko złapała go za ramię i drugą ręką zatrzymała prawą dłoń.
- Jesteś zły? – zapytała z troską w niewidzących oczach.
Tom potakująco potrząsnął głową. Taina, mimo iż tego nie zobaczyła, w jakiś sposób wyczuła jego odpowiedź.
- Na mnie? – ciągnęła dalej.
- Nie - odparł z rezygnacją starszy Kaulitz. – To przez tego debila, który rzekomo jest moim bratem… Wkurza mnie jego zachowanie. Przez ostatni miesiąc zachowuje się jak dzikus i udaje Robinsona Crusoe, przesiadując jak jakiś odludek w czterech ścianach swoich pokoi hotelowych – przerwał, spoglądając na Tainę, która w zamyśleniu marszczyła brwi. – Mało mówi, prawie nic nie je, więc wygląda jak żywy trup, a widujemy się z nim tyle, co na koncertach i w czasie podróży – można oszaleć!
- Wspominałeś mi kiedyś o rozmowie, którą przeprowadziłeś z odchodzącą Heidi… Co mówiła? – zagadnęła całkiem z innej beczki czarnowłosa.
- Coś o tym, że Bill niedługo po jej odejściu znajdzie sobie nową dziewczynę. - Gitarzysta westchnął. - Ale niby jak ma to zrobić, skoro nie wychodzi z pokoju? Na koniec raczyła jeszcze dodać, iż „przydałby mu się dobry stylista” – jakbym ja o tym nie wiedział…
- A może… - Taina zająknęła się. – Nie, nie to głupie – zaprzeczyła po chwili.
- Głupi to jest tylko mój brat, więc mów, co chciałaś powiedzieć. Każdy pomysł jest dobry w obecnej sytuacji – zachęcił Tom.
- Może chodziło jej o stylistkę i to ona miała być jego dziewczyną?
- Zadziwiasz mnie kochanie… Już dzwonię do Davida!

***

„Różowa 112”, zanotował Tom na jednym z rozłożonych przed sobą czystych arkuszy papieru. Casting stał się monotonny już po trzech pierwszych osobach – dziewczynie mrok, chodzącej lalce Barbie i szarej myszce. Każda kolejna zaliczała się do jednej z tych kategorii i jak poprzednia twierdziła, że jest najodpowiedniejszą kandydatką na stylistkę dla jego brata. Sprawiały wrażenie jakby ich znikome doświadczenie w tym fachu, nie miało żadnego znaczenia. Może myślały, że jeśli one będą w to wierzyć, to nabierze się też zespół? Podsumowując: nuda, przez duże „N”.
Spojrzał na tlenioną blondynę w obcisłej wrzosowej bluzeczce, która wdzięczyła się na restauracyjnym krzesełku. Przeniósł wzroku na zasiadającego po jego lewej stronie Gustava, który leżał rozłożony na większej części stolika i ze znudzeniem bębnił weń palcami. Dredziarz odwrócił się w drugą stronę i drwiąco kręcąc głową, popatrzył w kierunku drzemiącego na odchylonym krześle Georga. Zazdrościł mu, bo sam, podobnie jak jego brat, miał niemałe trudności z sypianiem po nocach, a tym bardziej za dnia. Ponownie przeniósł wzrok na dziewczynę.
- Odezwiemy się do ciebie – zrobił krótką pauzę. – Następna! – wykrzyknął, kiedy tylko blondyna zniknęła za drzwiami.
Niedługo po okrzyku rozległo się ciche pukanie i już w następnym momencie w drzwiach pojawiła się dosyć wysoka, szczupła osóbka z burzą fantazyjnie ściętych, rudych loczków.
„Sto trzynastka” ubrana była w kremowy t-shirt, jeansowe rybaczki, a przez ramiona miała przewieszony zwiewny szal w kolorze intensywnej zieleni, który w ciekawy sposób uwydatniał taką samą, naturalną barwę jej oczu. Dziewczyna od razu wybiła się z tła, jakie tworzyły jej poprzednie kandydatki. Fakt wśród „myszek” czy „mroków’ zdarzały się i rudzielce, ale starszy Kaulitz byłby bardziej skłonny wynająć do odnalezienia Heidi brygadę CIA, niż rzucić brata w objęcia którejś z nich. Z drugiej jednak strony miał przemożne wrażenie, że gdzieś już przyszło mu spotkać tę niezwykle oryginalną dziewczynę. Tylko gdzie?
Tom szturchnął Gustava i Georga, dając im niejako znak, iż w końcu znalazła się osoba warta ich cennego czasu. Obaj panowie momentalnie zwrócili swe oczy w stronę nowoprzybyłej postaci.
- Z kim mamy przyjemność? – zapytał machinalnie Tom.
- Natalie Blake - przedstawiła się rudowłosa, przysiadając na postawionym przed twarzami mężczyzn krzesełku.
Zapanowała chwila niezręcznej ciszy, podczas której każde ze zgromadzonych w restauracji młodych ludzi zastanawiało się, o co teraz zapytać lub zwyczajnie, co powiedzieć.
- Może opowiesz nam o swoim wykształceniu i stażu w zawodzie? – Pierwszy odezwał się Gustav.
- Więc… Skończyłam kurs makijażu, fryzjerstwa i stylizacji, a staż mam półtoraroczny – odpowiedziała Natalie rzeczowo, jednocześnie nerwowo poprawiając szal.
Ten gest spowodował, że przed oczami stanął Tomowi jeden z ich pierwszych koncertów. Pamiętał dobrze tą imprezę w Magdeburgu chociażby, dlatego że to właśnie tam okazało się, iż głos Billa zaczyna się zmieniać. Obaj spoglądali wtedy na długowłosą, rudą nastolatkę, poprawiającą swój zielonkawy szaliczek w tłumie przeciskających się do barierek dziewczyn. Przyjrzał się siedzącej naprzeciwko i z zaskoczeniem zauważył, że jej oczy do złudzenia przypominają oczy tamtej osóbki.
„Czyżby to była ona?”, zapytał się w myśli gitarzysta.
Natalie spojrzała na swoich „przyszłych pracodawców” i widząc, że ci pragną rozszerzenia wypowiedzi, ponownie podjęła temat.
- Pół roku pracowałam z łyżwiarką Mirą Jovovisch ….
- Mmm, świetne nogi – wymruczał, przerywając starszy Kaulitz.
- Moje? – zapytała zbita z tropu rudowłosa.
- Nie, chodzi o twoja byłą pracodawczynię – wyjaśnił Georg. – To była chyba sto dwudziestka jedynka? – rzucił w stronę perkusisty.
- Nie przejmuj się, tylko kontynuuj – odparł ten, zupełnie ignorując szatyna.
Oczywiście Natalie słyszała o rzekomej kłótni i ochłodzeniu się relacji w zespole, lecz nigdy nie przypuszczała, że mogło to być prawdą. Ta jedna, krótka wypowiedź wystarczyła jednak, by potwierdzić wszystkie plotki.
- Było jeszcze pół roku z Rillą McNeal i Amandą Gates oraz trzy dni z LaFee – powiedziała, wracając do tematu rozmowy.
Oczywiście i przy tej wypowiedzi nie obyło się bez krótkich wtrąceń ze strony gitarzysty. Dotyczyły one między innymi: „niezłego tyłka” i „fajnego biustu”. Przy ostatniej wymienionej dziewczynie dredowłosy nie odezwał się ani jednym słowem, tylko zbladł, a na twarz wpłynął mu grymas obrzydzenia.
- Żartujesz, czy z nią też miałeś bliższe spotkanie? – zagadnęła ruda, dokładnie przyglądając się koślawej minie mężczyzny.
- Fe, ona naprawdę jest fe – wydukał ten w odpowiedzi.
Natalie pokiwała głową. Można powiedzieć, że w ciągu krótkich trzech dni, jakie spędziła z tą rozkapryszoną piosenkarką, zdążyła poznać ją od najgorszej strony.
- Dlaczego zatrzymałaś się u niej tak krótko? – zapytała odrobinę zaskoczony Georg.
- Chciałam pomóc jej wyjść na ludzi, ale niestety pannie „mroochnej” podoba się jej obecny image. Stwierdziłam, że nie mam przy niej nic do roboty i zanim zdążyła mnie wylać, złożyłam wymówienie. No i jestem tu – podsumowała krótko.
Mężczyźni spojrzeli po sobie i jak jeden mąż zaczęli, jakby potakująco, kiwać głowami.
- Masz tą pracę! – odrzekł oficjalnym tonem starszy Kaulitz
Rudowłosa powstrzymała się by nie podskoczyć na krzesełku. Właściwie gdyby nie to, że kurczowo trzymała się krawędzi siedzenia, już by to zrobiła. Powód takiej radości? Po pierwsze praca była jej pilnie potrzebna, a po drugie Bill – butny wokalista jednego z popularniejszych od kilku lat zespołów - będzie dla niej niezłym zawodowym wyzwaniem.
- W takim razie widzimy się jutro około dziesiątej rano, w holu przy recepcji – oznajmił Tom, po czym zaczął wypytywać Natalie o wszystkie niezbędne do zatrudnienia dane. Przy okazji zadzwonił tez do Davida, by odesłał wszystkie inne kandydatki. Jak to powiedział: „znaleźliśmy tę właściwą!”.

***

Rudowłosa weszła powolnym krokiem do hotelowego holu z niedużą walizką trzymaną w prawej ręce. Rozejrzała się po marmurowym wnętrzu, od razu dostrzegając opartego o blat recepcji i palącego papierosa mężczyznę. Śmiało ruszyła w jego stronę, pociągając za sobą bagaż. Dredziarz zdusił niedopałek w popielniczce, po czym uśmiechnął się do niej.
- Jak samopoczucie? – zapytał.
- W porządku – odpowiedziała Natalie, zakładając niesforny kosmyk włosów za ucho.
- To źle, bo mój ukochany braciszek pewnie ci je zepsuje – rzekł smętnie. – Choć mam nikłą nadzieje, że ten rok różnicy, jaki nas dzieli, pozwoli ci zdobyć u niego jako taki respekt.
- Zobaczymy – odrzekła z nutką wesołości w głosie.
Zapadła cisza, w czasie której oboje unikali patrzenia na to drugie. Zupełnie jak dzieci będące w wieku, kiedy kolegowanie się z osobą o przeciwnej płci to zbrodnia.
- Nie potrzebnie ścięłaś włosy – wypalił ni z gruszki ni z pietruszki.
- Skąd wiedziałeś, że miałam kiedyś inną fryzurę? – Na jasnej twarzy dziewczyny odmalowało się autentyczne zdziwienie.
- Wtedy, na koncercie w Magdeburgu, Bill spoglądał na ciebie jak na obrazek, ty natomiast nie dostałaś ataku spazmatycznego płaczu. Tylko stałaś tam, trochę zagubiona w tłumie, co jakiś poprawiając swój szal i uśmiechając się na przemian – wytłumaczył dredziarz.
Natalie drwiąco pokręciła głową. Właściwe znalazła się tam tylko przez młodszą od siebie przyjaciółkę z rodzinnego Saarbrücken. I aż dziw, że dredziarz zdążył ją tam wypatrzyć.
Nie wiedzieć dlaczego, ale w głowie Toma nagle pojawiło się zdanie wypowiedziane przez Heidi, dotyczące przyszłej dziewczyny Billa. „Będzie miała włosy jak ogień, oczy koloru trawy i znamię na lewej kostce”, mówiła szatynka. Faktycznie, dopiero teraz, przy mocnym, słonecznym świetle, wpadającym do holu przez duże okna, zauważył jak intensywny odcień mają włosy i oczy dziewczyny. Postanowił sprawdzić czy i druga część zapowiedzi jest prawdą.
- Zaprowadzę cię do twojego pokoju, a potem pójdziemy na spotkanie z Billem – podjął, a na jego usta wpłynął zawadiacki uśmieszek.
Weszli razem do windy i w zupełnej ciszy wjechali na czwarte piętro. Przy drzwiach dredowłosy ustawił się po jej lewej stronie, po czym przy próbie wyjęcia kluczyka z kieszeni, niby przypadkiem go upuścił. Schylił się, jednocześnie dokładnie przyglądając się odsłoniętym przez skromne klapki kostkom rudowłosej.
„Jest!”
Radość Toma nie miała granic, jednak nie dał tego po sobie poznać. Z lekkim uśmieszkiem otworzył pokój. Pod dredami rozbijało mu się jedno pytanie: „Jak on ją przyjmie?”
- W Hamburgu miałem problem z dostaniem się do jego pokoju, a potem prosiłem o dodatkowe kluczyki, bo sam nie wyszedłby nigdzie – wyjaśnił starszy Kaulitz, wpuszczając dziewczynę do przestronnego apartamentu, należącego do niego i brata.
- Nawet na koncerty? – zapytała zdziwiona Natalie.
Każdy wiedział jak całe Tokio Hotel kocha swoich fanów i występy na dużej scenie, więc takie wiadomości były czymś doprawdy niezwykłym.
- Nawet na nie – odrzekł z rezygnacją gitarzysta.
- Musiał strasznie ją kochać – wypaliła nagle rudowłosa. – Szkoda go, ale cóż praca wzywa – dodała, dziarskim krokiem podchodząc pod drzwi sypialni wokalisty.
- Uważaj, bo na pewno spróbuje na oślep trafić cię poduszką – ostrzegł Tom, rzucając jej kluczyk. – Jakby były jakieś problemy to czekam tu. – Mówiąc to wskazał na obitą skórą kanapę.
Natalie stanęła twarzą do drzwi, jednocześnie ze świstem wypuszczając z ust powietrze. Nie może sknocić pierwszego spotkania, bo potem będzie stracona. Przekręciła kluczyk w zamku, położyła dłoń na złotej klamce, ponownie głośno wzdychając. Odliczyła w myślach do trzech, po czym szybko otworzyła drzwi i równie prędko weszła do środka, zamykając je z hukiem zaraz za swoimi plecami. Pierwszy uderzył jej nozdrza dziwny odór pokoju. Pachniało w nim potem i palonym świecami, co wcale nie tworzyło przyjemnego klimatu.
- Tom, ile razy mam ci powtarzać, że nigdzie nie idę?! – Ze strony odwróconego tyłem do wejścia fotela, dał się słyszeć cichy, lekko ochrypły głos właściciela sypialni.
Zaraz potem od drzwi odbił się biały jasiek. Na szczęście Natalie zdążyła wcześniej usunąć się na bok. Ruda, przedzierając się przez podłogę usianą pogniecionymi kartkami, podeszła do okna i otworzyła je na oścież.
Wokalista natychmiast po napłynięciu odrobiny świeżego powietrza spojrzał na intruza.
- Kim jesteś? – zapytał podejrzliwe, jeszcze bardziej wciskając się w fotel.
Natalie odwróciła się od okna, po czym przykucnęła tuż przed mężczyzną. Następnie badawczo zlustrowała jego bladą twarz i cmoknęła z niezadowoleniem.
- Natalie Blake, twoja stylistka – odpowiedziała ciepłym głosem.
- Nie potrzebuję stylistki – odburknął po nosem blondyn.
Zielonooka wstała i obeszła fotel dookoła.
- Potrzebujesz, kochany. Nawet bardziej niż się tego spodziewałam. – Zakończyła wypowiedź jeszcze jednym degustacyjnym cmoknięciem. – Ty, ikona mody, w powyciąganym dresie? – Szarpnęła go za rękaw. – Z przetłuszczonymi włosami i bez makijażu… To ci dopiero gratka – dodała z lekkim rozbawieniem.
Ton, jakim się do niego zwracała, doprowadzał Billa do szewskiej pasji. Była taka szczęśliwa i wyluzowana. Miała wszystko to, czego brakowało jemu.
Natalie oddaliła się od fotela w stronę porzuconych, nierozpakowanych walizek wokalisty.
- Kto cię tu przysłał – zapytał, wychylając się z siedzenia.
Dziewczyna przygryzła dolną wargę zastanawiając się, na kogo ma się powołać, żeby nie zostać wyrzuconą za drzwi.
- David – odpowiedziała szybko. – Pamiętasz go jeszcze, jest waszym menadżerem – dodała spokojnie.
Kaulitz tylko mruknął coś pod nosem niewyraźnie. Po chwili wstał i podszedł do rudowłosej.
- Czyli przysłał cię żebyś narzuciła mi nowy styl, tak? – zapytał, razem z nią nachylając się nad roztworzoną walizką.
- Nie, mam raczej pomóc ci dojść do siebie – odrzekła, nawet na niego nie spoglądając.
- Już rozumiem! – Bill gwałtownie się wyprostował – Chcą żebym szybciej o niej zapomniał! – krzyknął na cały głos.
Zaskoczona dwudziestojednolatka spojrzała na niego z przerażeniem. Ten natomiast wyglądał jak jakiś furiat, którego dopiero co wyciągnęli z oddziału zamkniętego.
- Podsyłają mi pod nos jakąś dziwkę, myśląc, że są tak bardzo pomocni! – Uderzył pięścią w ścianę tuż obok głowy Natalie.
„O nie, miarka się przebrała, panie kolego”, pomyślała ze złością dziewczyna.
- Proszę, proszę! Czyżbym obudziła z letargu tę sławną, bojową cześć twojej osobowości? – zapytała z sarkazmem, na który wcale nie musiała się silić. – Po pierwsze: nie życzę sobie żadnych wyzwisk. Mam imię, a jakbyś nie zapamiętał, mogę ci przypomnieć. NATALIE. – Ostatnie słowo przeliterowała dobitnie, jakby zwracała się do kilkulatka.
- W takim razie, Natalie, jeżeli masz na celu wymazać moje smutki, zróbmy to teraz – odrzekł uśmiechając się drapieżnie, przy czym zbliżył się do rudowłosej i bez ceregieli zmierzył ją od góry do dołu.
Była wysoka, miała długie, ponętne nogi, a dosyć duży biust idealnie podkreślała czerwona bluzeczka na cienkich ramiączkach. Jasny odcień skóry ciekawie kontrastował z rudymi puklami włosów i intensywnie zielonymi tęczówkami. Nadawała się.
Zbliżył się do niej, lubieżnie oblizując spierzchnięte usta. Już chciał złapać ją w talii, kiedy dziewczyna odepchnęła go w stronę łazienki.
- Przyszłam żeby wyszykować cię na koncert! – krzyknęła Natalie, wtórując sobie głośnym tupnięciem nogi. – I przestań traktować mnie jak kurtyzanę! – Podeszła do niego i silnym ruchem wepchnęła do okafelkowanego pomieszczenia.
Prędko zamknęła za sobą drzwi i zanim Kaulitz zdołał zorientować się gdzie jest, podsunęła pod nie fotel.
- Uff… - westchnęła opadając się nań. – Współpraca zapowiada się dosyć ciekawie - mruknęła pod nosem.
Zza ściany rozległo się głośne warknięcie.
- Pan pod prysznic! – krzyknęła, pukając w drzwi.

- I jak? – zapytał Tom, kiedy tylko ruda czupryna wychyliła się zza drzwi pokoju brata. – Słyszałem wrzaski, ale widzę, że jakoś sobie poradziłaś.
- Jest tragicznie – odrzekła stylistka ze słabo wyczuwalną w głosie rezygnacją. – Począwszy do tego, że potraktował mnie jak podesłaną przez was dziwkę, a skończywszy na tym, iż warczy na mnie na każdym kroku.
Twarz dredziarza przybrała lekko zaskoczony wyraz, lecz zanim zdołał cokolwiek powiedzieć, rudowłosa odezwała się ponownie:
- Tom, mam prośbę – zaczęła. – Mógłbyś popilnować go chwilę? Ja muszę po coś skoczyć do pokoju.
- W porządku – odparł ten, wstając z kanapy. – Tylko pośpiesz się, bo niedługo mamy sesję zdjęciową i chłopaki zaraz przyjdą.

- I co teraz, pani szefowo? – zapytał sarkastycznie blondyn, wychodząc z łazienki.
Natalie była właśnie na etapie pastowania dopiero co przyniesionych glanów. Spojrzała na niego znad obuwia, przy czym ledwo dostrzegalnie się uśmiechnęła. Bill stał w progu, oparty o framugę drzwi. Z półdługich włosów ciurkiem sączyła się woda, a okrywał go przewieszony przez biodra miękki ręcznik. Całościowo jednak nie prezentował się zbyt ciekawie, gdyż okropnie schudł, przez co swobodnie można było uczyć się na nim anatomii, na przykład licząc żebra.
- Jeśli już ochłonąłeś, to proponuję ci poprawić przepaskę, bo jak na razie nie mam ochoty oglądać cię w całej okazałości – odrzekła, nie mogąc powstrzymać śmiechu na widok wokalisty w panice poprawiającego zsuwające się okrycie.
- Czyje to buty? – zagadnął, kiedy już uporał się ze spadającym ręcznikiem. – O ile pamiętam, nigdy takich nie miałem.
- Od dziś twoje – odpowiedziała sucho. – I nie mów „nigdy”, bo ja pamiętam czas, w którym skakałeś w podobnych po scenie w Magdeburgu – dodała.
Bill zakodował sobie w pamięci to zdanie. Albo raczej wniosek, który po nim wyciągnął. „Ona była na jakimś naszym koncercie! Jest fanką!”
- A czyje były wcześniej? – zapytał, dostrzegając, iż obuwie ma już za sobą czasy swojej świetności.
- Nie chcesz wiedzieć – odparła krótko Natalie, stawiając glany obok łóżka, na którym siedziała.
W jej głowie pojawił się nagle obraz punkowej przyjaciółki, z którą mieszkała od paru lat. Uśmiechnęła się pod nosem przypominając sobie jak bardzo lubiła te buty, aczkolwiek po kupieniu nowej pary, kompletnie o nich zapomniała.
Po chwili podniosła się i zaczęła przerzucać sobie przez ramię rozłożone na fotelu ubrania.
- Teraz grzecznie wrócisz do łazienki i przy okazji założysz na siebie to – rzuciła mu na głowę bordowe bokserki. – O reszcie porozmawiamy za moment – dodała, widząc jego wyczekującą minę.

Ruda popatrzyła z triumfem na swoje „dzieło”. Ten wokalista, który stał przed nią obecnie nie był już ustawionym odgórnie mężczyzną, lecz przypominał tego zbuntowanego chłopca sprzed czterech lat. Nie miał na sobie ani kapki komercyjnie modnego ubioru. Właściwie miała wrażenie, że udało się jej wyłuszczyć to jego „ja” o gotyckim uroku, które zawróciło w głowach milionom dziewczyn w całej Europie. Oczywiście nie obyło się bez sprzeczek, kłótni i wielu kompromisów, lecz rezultaty były naprawdę godne podziwu.
Przyjrzała się dokładnie najpierw jego lekko natapirowanym blond włosom, potem nienagannie pomalowanym oczom. W międzyczasie zastanawiała się, co zrobić żeby cera Kaulitza nie była taka biała, jak jest obecnie. Ubrany był w czarno-miodowy t-shirt, o który kłócili się dobre pół godziny, ciemne, luźne jeansy i ciężkie buty. Cały ten zestaw nadawał mu pewien indywidualny charakter. Czegoś jednak było jej tu brak, właściwe nawet wiedziała czego.
Podeszła do toaletki i chwyciła zostawione tam wcześniej nożyczki. Kucnęła przy Billu, który zaszczycił ją trochę zmieszanym spojrzeniem. Natalie zignorowała je, po czym bez większych ceregieli zaczęła rozcinać wszerz nogawki nowiutkich spodni wokalisty.
- Ej! Co robisz? – warknął ten, potrząsając nogą.
- Zrób tak jeszcze raz, to potnę ci dolne kończyny – odparła rudowłosa równie miłym tonem.
Blondyn jak na komendę przestał się wiercić.
Jeszcze raz spojrzała na niego, po czym ponownie zajęła się jego nogami. Tym razem do prawej nogawki przypięła mu agrafkami naszywkę z haftowaną czaszką i skrzyżowanymi piszczelami.
Podniosła się z klęczek, stając oko w oko z Billem. Uśmiechnęła się do niego ciepło, jednocześnie starając się nie myśleć o nieprzyjemnych słowach, jakie wychodziły z jego ust jeszcze kilkadziesiąt minut wcześniej. Znów zaczęła zastanawiać się, co zrobić, żeby przywrócić na jego oblicze, choć trochę zdrowych kolorów i chyba już wiedziała jak to zrobić…
„Trudno, będzie bolało”, pomyślała, po czym zaczęła szczypać go w policzki.
- Ała, cholera, co ty wyrabiasz!? – wrzasnął na cały głos młodszy Kaulitz.
- Pomagam ci – odpowiedziała ruda i, nie zwracając uwagi na złowrogie pomruki czy syczenia dochodzące ze strony wokalisty, dalej robiła swoje.
Bill w końcu nie wytrzymał i warknął do niej groźnie.
- Jeśli myślisz, że zachowując się jak jedna z moich starych ciotek, poprawiasz mi nastrój, to wybacz, ale trochę się pomyliłaś!
- Poprawiać ci nastrój? – spytała dziewczyna z sarkazmem. – Też coś! Ja tylko dodaję trochę kolorów do twojej trupiej twarzy – dodała w roli wyjaśnienia.
Odeszła od niego o krok i przyglądnęła się uważnie.
- Teraz już jest dobrze – stwierdziła z wyczuwalnym w głosie zadowoleniem. – Idź, pokaż się chłopakom – rozkazała i z satysfakcją patrzyła na Kaulitza, który, mimo zaciśniętych w wyrazie buntu warg, wyszedł ze swojej sypialni.
Zanim jeszcze Natalie zdążyła wejść do salonu, do jej uszu dobiegły głośne okrzyki zachwytu zespołu.
Gdy tylko przekroczyła próg, ktoś z prędkością światła do niej podbiegł i zaczął nią kręcić, potem ktoś inny ściskał jej ręce, gratulując, a następnie została wycałowana w oba policzki przez jeszcze jedną osobę. Otrząśniecie się z szoku zajęło jej minutę. W tym czasie zacisnęła mocno powieki i oddychała głęboko. W końcu otworzyła oczy i ujrzała przed sobą trzech uśmiechniętych mężczyzn.
- Przepraszamy – wymamrotał Tom – ale to normalnie cud!
- Taaa – warknął młodszy Kaulitz. – Raczej nie cud, tylko zwyczajny kompromis…
Dredziarz, słysząc to, natychmiast wypalił:
- Mój brat poszedł na kompromis?!
Natalie uśmiechnęła się tajemniczo i stwierdziła jedynie:
- Trzeba najpierw sposobem. Siła to tylko broń ostateczna…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sara Portman & Witja dnia Piątek 09-02-2007, 0:49, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tajniaczka




Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 2638
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Kraków *.*

PostWysłany: Czwartek 08-02-2007, 13:13    Temat postu:

Jest, jest, jest Very Happy

A rysunki.. *chowa sie*
Takie ładnie Crying or Very sad
Naprawdę, krczę, takie realistyczne..
Piękne *.*
I teraz mogę sobie bardziej to wszystko wyobrazić.

Ide czytać, ach.
Koment w piątek tak myślę Cool

EDIT

Ok, jestem.
Powiem szczerze: nie mogłam się zabrać żeby to przeczytać.
Ciągle ktoś mi przerywał, co mnie rozpraszało..
Nie mogłam sie przełamać.
Ale dość tłumaczeń.
Dzisiaj rano puściłam muzykę i zabrałam się.
I wiecie co?
Głupia byłam.
Nie wiem która część była najlepsza, ale.. to co piszecie jest istnie mistrzowskie.
Tyle emocji było w tej dodanej części, tak sprzecznych..
Jak zaczęłam to już nie mogłam sie oderwać.
Nawet nie przeszkadzał mi odkurzacz czy wołająca mnie mama Rolling Eyes
Czyli to koniec.
Z Heidi. Definitywnie..
Smutno mi, ale skoro tak musiało być?
Cieszę się, że dużo Billa w tej części.
Nie wiem czemu, ale ostatnio wolę czytać o nim właśnie opowiadania..
Ale sceny z Tainą i Tomem też bardzo ciekawe. On próbuje sie powstrzymać, a ona.. czyta romanse. Może to jej pomoże sie przełamać?
Niewątpliwie jest to bardzo trudne dla obojga.
Co do rudej..
Bardzo cieszę się, że wprowadziłyście ją do opowiadania.
To duży zwrot akcji i sposób w jaki piszecie... po prostu cały czas sie śmiałam, chociaż sama nie wiem z czego.
Może dlatego, ze Bill, wielki indywidualista daje sobą pomiatać, mimo, że tak bardzo się zapiera?
Ona wygrała i będzie powoli go zmieniać...
Stylistka..
Nie powiem, niezwykle ciekawy motyw.
I mogłabym tu pisać i pisać do woli, bo naprawdę mi sie to podoba Very Happy
Charaktery bohaterów..
A no właśnie.
Jeszcze Gucio na początku.
Bardzo, bardzo dużo się wydarzyło.
Jestem ciekawa jak to dalej rozwiniecie..
Krczę, jak ja uwielbiam to opowiadanie!
I chciałabym tyle jeszcze powiedzieć, ale brakuje mi słów..
Jeszcze słówko do rysunków.
Obie rysujecie przepięknie. Naprawdę jestem pod wrazeniem.
Nie dość że pisarki, to jeszcze malarki!
Niektórym Bóg dał za dużo, naprawdę Cool
Powiem jeszcze tylko..
Weny!
I dziękuję za każdą część i radość jaką mi dajecie Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tajniaczka dnia Sobota 10-02-2007, 11:22, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Falka
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza światów...

PostWysłany: Czwartek 08-02-2007, 16:14    Temat postu:

W koncu nowa część Very Happy Się normalnie doczekać nie mogłam. I jeszcze te obrazki! Witja, naprawdę masz talent. Też bym tak chciała rysować, ale niestety, umien tylko stworzyć domek, płotek, drzewo i chmurki na niebie. I psa przy budzie, jesli mam lepszy dzień i dobry ołówek Very Happy

Szkoda, że Heidi już nie ma, ale Natalie to bardzo ciekawa postać. Mam wrażenie, że z Billem to jeszcze nie koniec problemów, a ten kompromis to tak na początek, a potem się Billuś rozkręci Very Happy Ale fajnie by było gdyby się w sobie zakochali...
Tom i Taina... Ciekawe jak ta trasa będzie wyglądać. Strasznie lubię tę parę. I Gustav mi się jeszcze podobał, tak dojrzale się zachował...

W ogóle wszystko mi się podobało i teraz czekam na kolejną część Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chay




Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czwartek 08-02-2007, 20:12    Temat postu:

Nie, panienko W., panienka wcale nie ma talentu do rysowania. Ani troszeczkę.
Sprzedać takiej kopa to za maleńko.
O, jak mi się podobają wasze wizje postaci. Tzn. bardziej moje wizje waszych postaci, rojące się w moim maleńkim móżdżku. Wszystko przez te wasze opisy Heart
Jak ja mam się teraz nauczyć inwokacji do Tadzia, jak mam przed oczami Billa w wersji pimp my Bid'n, takiego kochanego, normalnego, Billowego i w ogóle? Gdzie te pałające rumieńcem dzięcieliny?
*W., twój Gusti jest śliczniuchny*
Ojoj, jak Topiony się będzie musiał hamować w żądzach, to różne rzeczy mogę wyniknąć. Ale w końcu zawsze zostają mu jeszcze kwieciste opisy z Harlequinów, nie?
Biedny Gustuś. Żal mi go. Trudno jest się usunąć na bok, zwłaszcza jeśli ukochana osoba wybiera twojego przyjaciela.
A Billy za te odzywki do Natalie na początku powinien dostać od niej w tą śliczną twarzyczkę, tak na ujarzmienie nerwów.
Wiecie co? To grzech tak człowiekowi zaimponować.
Kosiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teallin




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł

PostWysłany: Czwartek 08-02-2007, 20:28    Temat postu:

Bardzo ładnie...
Naprawdę wyśmienicie.
Podobało mi się. Najbardziej chyba polubiłam od samego początku postać Natalie. Taina też jest ciekawa, ale tak...
Nie pasuje mi do Toma. Taki ten związek jest odrobinę nierealny. No, ale to jest wasze opowiadanie, które mi się podoba Wink
Bill powinien w końcu wyjść na ludzi. Powinien przestać przejmować się przeszłością i zaczać żyć na nowo. Ten opis jego metamorfozy... Mmm cud, miód i maliny. Ślicznie to ujęłyście.
Rysunki też wspaniałe, zresztą już cię Witja pochwaliłam.
I co ja mam jeszcze napisać?
Pozdrawiam i czekam na nową część ;*

Reszta jest milczeniem...
Tea


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
M/A/N/I/A




Dołączył: 05 Sty 2007
Posty: 360
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łomża, ale częściej przebywam w Olsztynie

PostWysłany: Piątek 09-02-2007, 0:29    Temat postu:

W tym jednym komencie opiszę moje wrażenia z całego opowiadania. Dlatego wybaczcie jeśli będzie trochę poplątany. Mam jednak nadzieję, że zrozumiecie "co się z czym je".

Przeczytałam od deski do deski. Na początku nie mogłam się połapać o co chodzi z tą niewidomą dziewczynką. No bo tu mulatka, a nagle przeskok do TH. Dopiero potem zrobiłam takie głębokie, pełne zrozumienia..."Acha"

Podoba mi się to TH z przyszłości Smile Wszystko jest lepsze od tego co ma na głowie teraz Bill.

Trudno mi się było oderwać od czytania, ale był jeden moment kiedy mi się nie podobało. Chodzi mi o to, że Bill i Heidi ze sobą spali mając po 13 lat. To mnie zdegustowało.

Największe zaskoczenie przeżyłam w dwóch momentach.
1. Że Tom się zakochał. Najzwyczajniej w świecie i prawdziwie zakochał.
2. Prorocze sny Heidi. Jak zdziwił mnie tekst:
"- Sąd przyznaję opiekę nad Williamem i Rose Kaulitzami ojcu dzieci, Billowi Kaulitzowi – orzekł starszawy już mężczyzna. "
Trzy razy przeczytałam to zdanie zanim pojęłam, że mnie oczy nie mylą. Zatrzymałam się w czytaniu i zaczęłam przeglądać pobieżnie wcześniejsze części myśląc: "Hmm...Czyżbym coś przegapiła?" Ale nie... No to wróciłam do czytania. I wtedy kolejne głębokie, pełne zrozumienia "Acha".

Georg...to taka cicha woda. No nie spodziewałabym się. Shocked A ty lovelasie. A jaki domyślny. Jak wpadł na to, że książka ze smokiem na okładce jest książką fantasy? Z każdym dniem ten chłopak mnie coraz bardziej zadziwia Laughing

Gustav...A to ci się biedaku trafiło. No, ale lepiej, że wyszło na jaw niżby się wszyscy...większość...miała męczyć. No, Misiek, nie załamuj się. Mam nadzieję, że ci "Sara Portman & Witja" Spółka z.o.o. jakąś pannę wynajdą...Czyżby Margeritę? Nowe damskie imię, które zauważyłam na rysunkach. Podejrzewam, że bez kozery to ona się tam nie znalazła Smile

Tom...i Taina (fajne imię, skąd wytrzasnęłyście?). To jest coś. Naprawdę mi się podoba. Jest pokazany inaczej niż zwykle. Jest taki...rozerwany w środku. Dalej twardziel w gazetach, ale prosi brata o pomoc w rozmowie z ojcem swojej...dziewczyny (?) Życzę scczęścia (odpukać w niemalowane..puk, puk!) na nowej drodze życia...Jak powiedział, że Taina ma "niebiańsko zwinne palce" to mi przyszły dziwne myśli do głowy. Przyzwyczajenie, że w większości opowiadań Tom jest, że zacytuję półnagą panienkę z "Come to me"...He is a bad boy Laughing

Bill...Biedaczysko. A już myślałam, ze wszystko będzie dobrze (lubię szczęśliwe zakończenia) a tu nie. Ale żeby aż taka deprecha? To musiała być naprawdę miłość. Taka przez duże "M". To była "M jak Miłość" albo jak kto woli "Pierwsza miłość". Jak czytałam to miałam ochotę do niego podejść i posiedzieć razem z nim, porozmawiać...Ale nie dałam rady wcisnąć głowy w laptopa...Pech! Sad Ale za to cieszę się, że znalazł się ktoś (Natalie) kto potrafił mu, chociaż trochę przemówić do rozsądku. Natalie, you ROCK! Cool
Jeszcze coś odnośnie stylizacji Billa przez Natalie. Był taki fragment:
" Podeszła do toaletki i chwyciła skórzaną obrożę, która chwilę później zniknęła w tylnej kieszeni jej spodni"
a potem:
"Jeszcze raz spojrzała na niego, po czym ponownie zajęła się jego nogami. Tym razem do prawej nogawki przypięła mu agrafkami naszywkę z haftowaną czaszką i skrzyżowanymi piszczelami."
A co się stało z tą skórzaną obrożą? Może czepiam się szczegółów, ale czasami tak już mam.
I jeszcze ten gustowny dresik ikony mody, że tak przytoczę Halamę:
"reszta Dzidka była w miare gustowna: różowy kreszowy dres, pasek z klamrą z napisem ABBA" Coś mnie dzisiaj wzięło na cytowanie...



Saga o Czrnoksiężniku...Znam i lubię. Ogólnie Margit Sandemo lubię. Matylda dobrą serię wybrała. Bo Saga o ludziach lodu to bywa czasami trochę za...no w każdym razie dla kogoś kto nigdy (?) nie słyszał o seksie.
Smile

Co jeszcze? Coś miałam...Hmm...Pamiętam! Która z was jest taką znawczynią łaciny Question Shocked I tekstów piosenek?

No i jeszcze...Witja. Ty jesteś normalnie człowiek renesansu...Ekh, kobieta renesansu...Piszesz, malujesz...W tym momencie pytanie do Sary. "Czy Witja ładnie śpiewa?" Bo jak jeszcze i to jej będzie wychodzić to ja idę na skargę. Za dużo dobrego dla jednej osoby Smile Pytam Sary bo obawiam się, że Witja może być za skromna (?) żeby odpowiedzieć szczerze.

Hmm...Przeczytanie całego opowiadania zajęło mi jakieś 2 godzinki. Komentarza zostawiam tak późno, ponieważ:
1. Nie chciałam go odkładać na następny dzień. Na razie jeszcze w miarę dobrze pamiętam o czym było opwiadanie.
2. Kolejnym powodem jest moja siostra. Dacie wiarę, że przysłała mi przez meila skany swojej pracy domowej żebym jej pomogła to odrobić Question Musiałam się męczyć z Talesem. Confused

To chyba wszystko...Dziękuję za uwagę. Mam nadzieję, że komentarz nie jest zbyt:
1. Długi.
2. Głupi.
3. Poplątany.
4. Napstroczony ortami i literówkami.
Nie jest łatwo pisać tylko przy świetle, który daje włączony laptop. (dziewczyny w pokoju śpią i nie chcę im przeszkadzać zapalonym światłem)

P.S. Jak tak patrzę na zdjęcie Tokio Hotel, które macie pod każdą notką to mi się serce kraje. Dołączam się do waszej prośby...Wróćcie! Wróć mój dawny Billu.

EDIT

No to kiedy wydacie książkę ze swoimi opowiadaniami Question


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez M/A/N/I/A dnia Wtorek 13-02-2007, 9:55, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Żyrafa




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 585
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Piątek 09-02-2007, 16:16    Temat postu:

Och, jak zwykle ślicznie. I piękne rysunki.
Co prawda, wizerunek Billa lekko mnie zdziwił. Żal mi nadal Gustava i szkoda, że Heidi już nie ma, aczkolwiek relacje między Billem i Natalie zapowiadają się ciekawie i obiecująco...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lunatyczka




Dołączył: 26 Lip 2006
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Poniedziałek 12-02-2007, 20:38    Temat postu:

Tak mi się spodobały te obrazki że pokazałam je mojej kolezance(zachowując prawa autorskie:))która stwierdziła że" Bill tu jest lepszy niz w realu a Witja ślicznie rysuje i przekaż jej że ma talent"przekazuje i się pod tym podpisuję bo popieram całą sobą.Notka bardzo fajna,przede wszystkim cieszę się że Bill,no cóż z dołka nie wyszedł ale jest na dobrej drodze:) Natalie bardzo fajna a czytając jej opis sama zachciałam mieć zielone oczy i zielony szaliczek.Aha,ja LaFee też i to strasznie nie lubię!Very Happy
Pozdrawiam i dzienx za powiadomienie mnie o notce:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
f-michelle




Dołączył: 28 Paź 2006
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Człuchów (pomorskie)

PostWysłany: Wtorek 13-02-2007, 17:18    Temat postu:

Zadne opowiadanie jeszcze, nie pokonało mojego lenistwa i nie skłoniło mnie do skomentowania, to jest tak dobre, ze musiałam zostawić ślad;D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sara Portman




Dołączył: 12 Lip 2006
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z MARZEŃ i DOKONAŃ

PostWysłany: Niedziela 18-02-2007, 1:10    Temat postu:

Odpowiedzi

Tajniaczko - Chyba jako jedyna do tej pory zwróciłaś uwagę na to, że Tom i Taina muszą coś przełamać, pokonują jakieś bariery. Że to nie tak "hop-siup".

Falko - Bill będzie miał jeszcze kilka "odskoków", ale ogólnie Natalie jest silniejsza charakterem (przynajmniej do pewnego momentu, ale o tym kiedy indziej Cool )

Chay - Masz rację - z tego hamowania żądz będzie jeszcze niezła kaszana.

Teallin - Jako jedyna powiedziałaś, że nie podoba ci się para Tom-Taina. I chwała ci za to Very Happy

M/A/N/I/A - Gratuluję przebrnięcia przez naszego (do tej pory opublikowanego) pięćdziesięciodwu stronicowego kolosa (Timse New Roman, czcionka 12). Chyba tylko ty wpadłaś na to, że Margerita jest i nie wzięła się z byle powodu. Imię dla Tainy wymyśliłam własnomyślnie (Very Happy). A co do Sandemo, to my z Witją czytałyśmy tylko "Sagę o Czarnoksięzniku" i jeszcze kawałek "Sagi o Królestwie Światła". Ludzie Lodu odrzucli nas ilością tomów. Żadna z nas nie jest znawczynią łaciny, cytaty albo z interka, albo od Margerity (to po niej nasza Margerita ma imię Very Happy). Co do piosenek, to obie z Witją słuchamy tak różnorodnej muzyki, że zawsze się znajdzie jakiś odpowiedni tekst... a jak nie, to teksty.org i szukanie na chybił-trafił. Sytuacja Bill-Heidi była napisana na potrzebę innej retrospekcji, no i ogólnie musowo jest konieczna do dalszych części.

Żyrafo - Bill i Natalie dopiero się rozkręcają Wink

Lunatyczko - Ogólnie nic nie mamy do Lafee. Jak sobie żyje, to niech se żyje. Tylko moim zdaniem mogłaby dać spokój z maltretowaniem naszych uszu.

f-michelle - Napisałaś jednego posta i to pod naszym opowiadaniem. Wow.

Co do rysunków Witji - ona zapewne jeszcze się o tym wypowie.

Pozdrawiam...
Sara Portman


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
M/A/N/I/A




Dołączył: 05 Sty 2007
Posty: 360
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łomża, ale częściej przebywam w Olsztynie

PostWysłany: Niedziela 18-02-2007, 23:09    Temat postu:

Sara Portman napisał:

M/A/N/I/A - Gratuluję przebrnięcia przez naszego (do tej pory opublikowanego) pięćdziesięciodwu stronicowego kolosa (Timse New Roman, czcionka 12). [/b]


52 strony? Tylko? Dla mnie 52 strony przeczytać to nic Grey_Light_Colorz_PDT_02 jeśli są ciekawe oczywiście. A ZDECYDOWANIE SĄ Applause


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Strona 4 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin