Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nie ma rzeczy do końca szczęśliwej [Cz. 21-23 z 07.02.]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sara Portman & Witja




Dołączył: 14 Lip 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Piątek 27-10-2006, 20:25    Temat postu:

12. Vultus animi index - Twarz odbiciem duszy

„Kolejny dzień mija bez żadnych zmian.
Uczucia, z którymi żyjemy wciąż pozostają.
Utknęliśmy w tym wszystkim i szukamy czegoś,
czego będziemy mogli się przytrzymywać.
Gdzieś musi być jakieś miejsce,
w którym będziemy wolni od tej codzienności.
Gdzieś musi być jakieś miejsce, w którym będziemy daleko stąd.”

(fragment tłumaczenia piosenki „Escape” Hoobastank)

Georg potrząsnął głową i ukrył twarz w dłoniach. Czuł się tak bardzo samotny. Uczucie to pogłębiał jeszcze fakt, iż każdy z jego przyjaciół miał swoją drugą połówkę. No może oprócz Toma, którego jednak nie sposób nazwać singlem. A on? Odkąd stał się sławny, dziewczyny lecą do niego jak ćmy do ognia. Ale czy o to chodzi? O platoniczną miłość do chłopca z plakatu? Oczywiście, że nie. Zresztą chyba nikomu nie zależy na partnerce, która kocha pieniądze i popularność, a nie człowieka. Gdyby tak znaleźć kogoś, kto pokochałby tak naprawdę…
Nagle, nie wiadomo skąd, przed oczami przewinął mu się obraz pięknych, dużych i migdałowych oczu w kolorze nieba. Chłopak po raz drugi potrząsnął głową, próbując pozbyć się tego widoku. Już prawie mu się to udało, gdy przypomniał sobie jej dotyk. Miała takie ciepłe ręce… Wygiął sobie wszystkie palce, by ból zagłuszył to powracające wspomnienie. Potem w głowie zobaczył jej rzeczy, porozrzucane po pokoju, a wśród nich płytę, którą on też posiadał, „The Open Door” Evanescence.
„Ciekawe czy wybierze się ze mną na koncert do Berlina?”, przeszło mu przez myśl, jednak zaraz potem skarcił sam siebie: „Dobrze wiesz, że nie! Ale z ciebie palant!”
Basista podniósł się z fotela i podszedł do otwartego okna. Jak na złość zobaczył ją w ogrodzie. Obok NIEGO. Westchnął i zsunął zasłony.
„Przecież nie chcesz przechodzić przez to jeszcze raz!”, wołał mu w głowie jakiś bardzo natarczywy głosik.
„Może warto…”, sprzeciwił się głośno.
„Dobrze wiesz, że nie!”
„Skoro tak mówisz…”
Chłopak złapał swoją gitarę i z powrotem siadając w fotelu, bezmyślnie zaczął coś grać. Melodia była nieskładna i smętna, niczym ballada o miłości. Nieodwzajemnionej miłości.


13. Ut ameris, amabilis esto - Bądź miły, to będziesz kochany

„Więc stoję i rozglądam się,
rozproszony przez dźwięki
wszystkich i wszystkiego co widzę
i przeszukuję każdą twarz.
Wciąż bez pojedynczego śladu osoby,
osoby której potrzebuję.”

(fragment tłumaczenia piosenki „Disappear” Hoobastank)

Dredziarz powoli dochodził do siebie.
„Jeśli to był anioł, to chyba zacznę wierzyć w Boga”, pomyślał. „A może by tak…”
Jego palce znów przebiegły po strunach, grając żywą melodię z ostatniej płyty, a oczy, zmrużone, wypatrywały nieznajomej. Mijające minuty ciągnęły się w nieskończoność, a jej wciąż nie było. Tom już zaczynał tracić nadzieję, gdy kątem oka uchwycił pukiel ciemnych włosów.
„Siedzi za rogiem, skubana!”
Chłopak z wyrazem triumfu na twarzy mocniej szarpnął struny, by zagłuszyć odgłos swojego wstawania. Podchodził, grając coraz ciszej, aby nieznajoma nie zorientowała się, że zmienia położenie. Gdy był już o krok od niej, uciszył instrument jednym ruchem ręki.
- Cześć! – powiedział, stając przed dziewczyną i uśmiechając się zawadiacko.
Mulatka jak oparzona podniosła się z miejsca.
- Ja nie mogę z tobą rozmawiać! – zastrzegła szybko i odwróciła się z zamiarem odejścia.
- Poczekaj! – Tom złapał ją za ramię. – Kim ty jesteś?
- Dla ciebie nikim – usłyszał odpowiedź. – I dla siebie też.
Ostatnie słowa, mimo iż wypowiedziane szeptem, uderzyły w podświadomość chłopaka niczym piorun.
- Proszę, nie odchodź! – Dredziarz słuchał własnego głosu, który, według jego poczucia, dobiegał z gardła zupełnie innej osoby. – Zostań ze mną…
Chłopak popatrzył na twarz dziewczyny. Widniał tam dziwny strach, którego pochodzenia nie mógł zdefiniować. Jej oczy cały czas zwrócone były w stronę gitary.
- Jak masz na imię? – zapytał, gdy cisza zaczęła się przedłużać, a bezczynność dawać we znaki
- Taina – odrzekła spokojnym już głosem, w którym zabrzmiała nawet wesoła nuta.
- Ja jestem Tom – przedstawił się chłopak. – Wnioskuję, że znajdziesz dla mnie chwilę?
Dziewczyna spuściła głowę i powiedziała:
- Skoro tak się upierasz… Chodźmy do mojego pokoju, to niedaleko.
Dredziarz obserwował jak mulatka ruszyła i w swój specyficzny sposób pokonywała kolejne korytarze.
„Dlaczego ona się tak porusza?”, pytał sam siebie. Nagle, niczym grom z jasnego nieba, uderzyła w niego myśl: „A może ona jest niewidoma?”
Tom, z natury niecierpliwy, postanowił to sprawdzić. Sięgnął do jednej ze swoich przepastnych kieszeni, wyciągnął stamtąd kostkę do gry, po czym upuścił ją na posadzkę.
- Coś ci spadło – poinformowała go dziewczyna idąca przed nim, nawet się nie oglądając.
- Rzeczywiście, dzięki – odrzekł dredziarz.
Nabrał już pewności co do swoich przypuszczeń…


14. Omnia levi momento pendent - Wszystko wisi na włosku

„Dobranoc, śpij słodko
Nigdy więcej łez
Dobranoc ranku, będę tutaj
A kiedy mówimy dobranoc
Osusz swoje oczy
Ponieważ mówimy dobranoc
A teraz dowidzenia
Mówimy dobranoc
A teraz dowidzenia”

(tłumaczenie piosenki Evanescence „Goodnight”)

- Sąd przyznaję opiekę nad Williamem i Rose Kaulitzami ojcu dzieci, Billowi Kaulitzowi – orzekł starszawy już mężczyzna.
Głuchy odgłos drewnianego młotka, uderzającego o wykonaną z tego samego materiału podstawkę rozniósł się echem po sali.
Ciemnowłosa kobieta podniosła się z miejsca ze łzami w oczach. Natychmiast podbiegła do niej dwójka dzieci o identycznych rysach twarzy i zaczęła głośno szlochać w spódnicę matki.
- No już, spokojnie – pocieszała je Heidi. – Mamusia przyjedzie do was za miesiąc, a na razie pojedziecie z tatusiem do domu.
Bill podszedł do całej trójki i obrzucając matkę swoich dzieci chłodnym spojrzeniem, zwrócił się do bliźniaków.
- Chodźcie, idziemy.
- Nie! – krzyknęło rodzeństwo zgodnie.
- Idźcie – szepnęła kobieta, dusząc w gardle szloch. – Wujek Tom czeka na was i na pewno chciałby się z wami pobawić.
- A zagra na gitarze? – Rose podniosła swoje odziedziczone po ojcu, brązowe oczy i ufnie popatrzyła w jej stronę.
- Jeśli go ładnie poprosisz, to tak – zapewniła ją Heidi. – A ja muszę już iść.
Ciemnowłosa delikatnie oderwała zaciśnięte paluszki od swojego ubrania i czym prędzej wyszła z sali sądowej.


Dziewczyna otworzyła szeroko oczy.
- Nie! – szepnęła cicho i rozpaczliwie. – To nie może być prawda!
Cały czas widziała w umyśle ten pusty i obojętny wyraz twarzy. Jego wzrok nie był przepełniony miłością ani nawet pożądaniem. Patrzył na nią z równym zainteresowaniem, co na kolejną fankę wyznającą mu uczucia.
Heidi przymknęła z powrotem powieki, pod którymi zaczęły się zbierać łzy.
- Dlaczego ja? - spytała cicho, uwalniając z piersi głośny szloch.
Przed oczami stanęła jej inna noc.

Czarnowłosa osiemnastolatka rzucała się niespokojnie w pościeli. Światło księżyca nieśmiało oświetlało jej twarz, jakby chciało ją wybudzić z koszmaru, a jednocześnie bało się, że postępując w ten sposób, zrobiłoby coś złego.
Dziewczyna krzyknęła i podniosła się do pozycji siedzącej. Po chwili, w czasie której zdążyła otrząsnąć się z szoku, wstała i jak najszybciej pobiegła do sypialni rodziców.
- Mamo! – krzyknęła po dotarciu na miejsce, budząc tym samym rodzicielkę.
- Coś się stało, kochanie? – spytała Helena, przecierając zaspane oczy.
- Jörg! Miał wypadek! – Heidi odruchowo usiadła na łóżku i przytuliła się do matki. – On… nie żyje.
- O czym ty mówisz, kochanie? – zapytała zdezorientowana i lekko wystraszona kobieta. – Skąd o tym wiesz?
- Śniło mi się – odrzekła dziewczyna, nie słysząc jak absurdalnie brzmią jej słowa. – Jechał do domu i na autostradzie… - Głos odmówił jej posłuszeństwa.
- To tylko sen – uspokoiła ją matka. – Na pewno nic się nie stało.


Mimo zapewnień pani Meyer, wypadek samochodowy okazał się prawdą. Rzeczywiście, ojczym braci Kaulitz wracał do domu autostradą…
- Biedne dzieci – szepnęła Heidi. – To się nie może tak skończyć! Nie pozwolę na to!

***

Sen powtórzył się jeszcze raz, zanim Heidi zdecydowała się na rozmowę z Billem. Poszła do niego dopiero, gdy koszmar obudził ją po raz drugi. Szybko przemknęła przez ciemne, hotelowe korytarze, aż w końcu stanęła przed pokojem bliźniaków. Bez zbędnych ceregieli głośno załomotała do drzwi, mimo iż było już po trzeciej w nocy.
Po kilku długich minutach otworzył jej Tom, który co chwilę przecierał przymknięte oczy.
- Jeśli nie jesteś Tainą, to idź sobie – mruknął, odgarniając z twarzy dredy.
- Ja do Billa – powiedziała Heidi i wyminęła go bez dalszych wyjaśnień.
Przeszła przez salon i weszła do sypialni wokalisty. On sam uniósł się na łokciach i popatrzył na nią zaspanym, aczkolwiek zaciekawionym wzrokiem.
- Kim jest Taina? – spytała dziewczyna, nagle przypominając sobie słowa Toma.
- Kto? – Bill zmarszczył brwi.
- Nieważne – ucięła dziewczyna i dodała – Chciałam porozmawiać na inny temat.
Chłopak, nie mogąc się powstrzymać, zmierzył ją od dołu do góry.
- Jaki? – zapytał wesoło, lecz mina mu zrzedła, gdy zobaczył jej wyraz twarzy.
- Znów miałam sen, Bill – stwierdziła i siadając na łóżku, wtuliła się w jego ramiona.
- Opowiadaj – zachęcił chłopak.
- Wzięliśmy ślub…
- To chyba wspaniałe, prawda? – wtrącił natychmiast wokalista.
- Nie przerywaj, nie pomagasz mi tym – zastrzegła dziewczyna. – Mieliśmy dzieci, bliźniaki, chłopca i dziewczynkę. – Heidi popatrzyła na niego przez ramię i zobaczyła na jego twarzy uprzejme oczekiwanie połączone ze słabo ukrywaną radością.
- Nazywali się Rose i William.
- Ładne imiona – znów wtrącił wokalista.
- My… się rozwiedliśmy, a dzieci zostały z tobą, bo ja nie miałam dość pieniędzy na ich utrzymanie.
Po tych słowach zapadła cisza tak przepełniona niedowierzaniem, że stało się ono wręcz namacalne.
- Ja już pójdę – powiedziała Heidi i zanim on zdążyć chociażby kiwnąć palcem, bezceremonialnie uwolniła się z jego objęć i wyszła.
Pozostawiła go w stanie o wiele gorszym niż mógłby to sobie wyobrazić w najstraszniejszych koszmarach.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sara Portman & Witja dnia Piątek 29-12-2006, 22:30, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tajniaczka




Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 2638
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Kraków *.*

PostWysłany: Piątek 27-10-2006, 20:29    Temat postu:

Zaklepuje.
Jezu czy wy wszystkie naraz musicie? Grey_Light_Colorz_PDT_23
Koment w niedziele pewnie.
Bo zlot^^

EDIT

Ale wy mieszacie..
Że ja nie moge Rolling Eyes
Chyba żadne opo mnie tak nie intryguje jak wasze..
Jak wy to robicie?
Nic juz nie rozumiem Laughing
I fajnie.. nie można wszystkiego wiedzieć.
Aj.. niewidoma dziewczyna.. sny.. ale mi się to podoba.
Wg mnie części mogłyby być dłuższe.. takiego opa nigdy nie za duzo.
Bardzo podobała mi się ta część, zresztą jak każda..
Czy musze mówić, że czekam?
Weny. I mnóóóóstwa czasu..
Aj. Czekam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tajniaczka dnia Niedziela 29-10-2006, 10:34, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lunatyczka




Dołączył: 26 Lip 2006
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Piątek 27-10-2006, 21:50    Temat postu:

Oby to nie był sen proroczy.I fajnie że niewidoma ma już imię,Taina,ładnie:)
Mam nadzieję że następna część pojawi się szybciej bo ja najbardziej Tainę lubię i mam nadzieję że będzie jej dużo w następnych notkach:D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pauline...




Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 994
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Deutschland - (RFNRD) ein Volk der Dichter und Denker / Była Kraina Mordoru / Poprostu KRAKÓW

PostWysłany: Sobota 28-10-2006, 8:03    Temat postu:

Dzięki, że mi przypomniałaś!
Nie wiem co bym zrobiła...

Troszkę się ogubilam, ale toza pierwszym razem. Przeczytalam poraz drugi i już wszytsko wiem.
Ciekawy sposób pisana, na dłuższąetę męczący, bo nagle urywacie jakiś ciekawy wątek, ale podoba mi się.

Ten sen mnie zaciekawil. Za wszelką cenę starałam się postawić w sytuacji Billa, ale nie mogłam. Trudne, aczkolwiek tym bardziej intrygujące.

Czekam na klejne części.


Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Falka
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza światów...

PostWysłany: Sobota 28-10-2006, 8:54    Temat postu:

Moją ulubioną postacią w tym momencie jest Taina. Naprawdę, bardzo jestem ciekawa, jak dalej potoczy się jej wątek.
I oczywiście Heidi i Bill. Ja osobiście nie wierzę w sny, może dlatego, że mi się nigdy nic nie śni, albo po prostu swoich snów nie pamiętam.
Niech się Heidi nie przejmuje i bierze ślub z Billem Smile

Bardzo ładny odcinek, to, że urywacie jakieś wątki w pewnym momencie bardzo mi się podoba.
Błędów nie było, styl bardzo dobry.
No to pozdrawiam i czekam na nową część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Witja




Dołączył: 13 Lip 2006
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Poniedziałek 30-10-2006, 7:42    Temat postu:

A ja wam coś powiem... Wszyscy skupiacie się na blixniakach, a tuż obok rozgrywają sie inne równie ciekawe wątki wystarczy tylko uwąznie przeczytać...
Witja


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Żyrafa




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 585
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Poniedziałek 30-10-2006, 16:32    Temat postu:

Biedny Georg...
Czyżby Heidi miała jakieś paranormalne zdolności, och sama często miewam prorocze sny.
Taina...Ach, tak. To moja ulubiona bohaterka.

Komentowanie wieloczęściówek przerasta moje możliwości. Przepraszam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sara Portman & Witja




Dołączył: 14 Lip 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czwartek 23-11-2006, 19:52    Temat postu:

15. Docendo Discimus – Ucząc innych sami się uczymy

„Jestem bardzo dobrym człowiekiem,
który lubi to, co najlepsze.
Niczego mi nie brakuje
ani pieniędzy, ani miłości (…)
Moja miłość,
Moja brunetka,
którą mam w sercu.
Lubię grać na gitarze,
lubię śpiewać o słońcu.”

(fragment tłumaczenia piosenki „El Mariachi” Antonio Banderasa)

Tom przyglądał jej się uważnie. Rozmawiał z nią od trzech godzin i wcale nie miał dość. Dowiedział się już kilku ciekawych rzeczy, mimo iż ona niewiele o sobie mówiła. Najbardziej zdziwił go jednak wniosek, który mu się nasunął: ona nie wie nic o życiu. Nie wie, co to miłość między kobietą i mężczyzną, nie ma pojęcia o kłamstwach i o złu tego świata…
- Kiedyś, jak byłam jeszcze mała, mama obiecała, że kupi mi na urodziny gitarę… - Głos Tainy wyrwał go z zamyślenia. - Nie zdążyła.
- Może… – zaczął chłopak niepewnie. – Może ja nauczę cię grać?
- A miałbyś ochotę? – spytała z autentycznym zdziwieniem. Jej niewidzące oczy wlepiły się w jego twarz, gdzieś na wysokości ust. Widać w nich było małą iskierkę radości.
- No jasne! – zapewnił szybko chłopak, obserwując jak iskra przemienia się w płomień. – Taką ładną dziewczynę jak ty każdy chciałby uczyć – dodał, zanim zdążył ugryźć się w język.
- A jestem ładna? – Pytanie zostało wypowiedziane z dobrze słyszalną ciekawością.
Tom popatrzył na nią z niemym zdziwieniem. „Tak, jesteś piękna!”, chciał powiedzieć, jednak coś mu szepnęło, by tego nie robić, więc rzucił niby obojętnym tonem.
- Owszem. No więc to jest Melody, moja gitara… - Podał jej instrument.
***
- Nie, nie i jeszcze raz nie! – krzyknął Gustav. – Ja byłem ostatnim razem!
- Ja też – wtrącił spokojniej od przyjaciela Bill.
- Wiem, że teraz kolej Toma, ale on… - zaczął Georg, a po chwili spytał – Właściwie to gdzie on jest?
Bill wziął głęboki oddech. Miał do przekazania dość dziwaczną informację, z którą sam nie mógł dojść do ładu.
- Tom już od tygodnia znika w godzinach od szóstej rano do dwudziestej drugiej – zakomunikował. - Nie wiem, gdzie się w tym czasie podziewa.
Basista i perkusista popatrzyli na niego zdziwieni.
- Przecież on nie cierpi wstawać rano – stwierdził Gustav. – No i spać w nocy. To nie w jego stylu.
- Fakt – przyznał Georg. - On zawsze wychodził wieczorem, żeby zjawić się rano i pójść spać.
W tym momencie do pokoju weszła Heidi z Nicole.
- Cześć! – zawołały chórkiem. – Co tam?
Basista ukradkiem rozejrzał się po pomieszczeniu, przygładzając nerwowym ruchem materiał koszulki. Po krótkiej wewnętrznej wojnie stwierdził, że „raz kozie śmierć” i powiedział:
- W sumie nic. Czekam aż zdecydują się, który z nich ma jechać ze mną do Berlina na koncert Evanescence.
Nicole aż otworzyła buzię ze zdumienia. Georg słucha Amy Lee? Jedzie na jej koncert? I szuka kogoś chętnego?
- A czy to musi być któryś z nich? – spytała nieśmiało, zamykając usta. - Bo jak nie, to ja chętnie pojadę…
Szatyn szybko spojrzał na Gustava, a że ten tylko wzruszył ramionami, uśmiechnął się i rzekł krótko:
- No to postanowione.
- Gdzie Tom? – spytała ni z gruszki, ni z pietruszki Heidi, uparcie unikając przenikliwego wzroku Billa.
- Właśnie próbujemy sobie odpowiedzieć na to samo pytanie – wyjaśnił Gustav.
- Przecież już prawie dziesiąta, on zawsze wychodzi o tej po… - zaczęła Nicole, lecz przerwało jej naciśnięcie klamki.
Na progu stanął Tom, popatrzył na nich wszystkich przelotnie i bez słowa ruszył do swojej sypialni. Gdy trzasnęły za nim drzwi, Georg szepnął konspiracyjnie do dziewczyn:
- Widzicie?
- Idę z nim porozmawiać – postanowiła natychmiast Heidi.
- Nie trudź się – uprzedził ją Bill. – Mi nic nie zdradził, a zauważ, że, co jak co, ale jestem jego bratem.
- A mi powie, bo jestem jego przyjaciółką – stwierdziła twardo dziewczyna i w zastraszającym tempie weszła do sypialni dredziarza.
Tom właśnie zdejmował czapkę.
- Cześć – rzuciła Heidi i usiadła na łóżku.
- Hej – odburknął gitarzysta.
Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu. Wszystko było tak jak zawsze. Brudne ciuchy leżały porozrzucane po podłodze, a czyste ułożone równiutko w otwartej szafie. Na stoliku nocnym swoje miejsce znalazł notes z chwytami, obok niego zwykły długopis i czarny marker do autografów. Zasłony w oknach były zsunięte.
„A gdzie gitara?”
Heidi rozejrzała się uważnie po wszystkich kątach, szukając instrumentu. Bez skutku.
- Gdzie Melody? – spytała bezceremonialnie.
Dredziarz był tak zmęczony, że położył się na łóżku, twarzą do poduszki i odburknął coś, co stłumił hotelowy jasiek.
- Gdzie? – Nie dawała za wygraną dziewczyna.
Tom uniósł lekko głowę i powtórzył aż nadto wyraźnie:
- U Tainy.
- A powiesz mi, kim jest Taina? – zapytała ciemnowłosa, bawiąc się jednym z jego dredów.
- To dziewczynka, którą uczę grać na gitarze. – Dredziarz obrócił się na plecy i popatrzył w oczy przyjaciółki.
- Ile ta „dziewczynka” ma lat? – zapytała podejrzliwie Heidi, uśmiechając się mimowolnie na widok jego rozmarzonej miny.
- Siedemnaście… - odrzekł powoli gitarzysta.
- Więc wszystko jasne! – stwierdziła dziewczyna i chciała wstać z łóżka.
- Wcale nie! – Tom złapał ją za nadgarstek i ściągnął w dół, do pozycji siedzącej. – To nie jest to, co myślisz! Ona jest niewidoma!
- Co? – Twarz brunetki była w tym momencie wymyślnym połączeniem zdziwienia i niedowierzania.
- To co słyszysz.
- A ładna? – dopytywała się dalej Heidi, nie mogąc uwierzyć własnym uszom.
- Jak anioł! – odpowiedział szybko Tom. – Ma piękne, czarne oczy i pełne usta. A do tego niebiańsko zwinne palce i doskonały słuch muzyczny.
Dziewczyna popatrzyła na niego uważnie. Gdy to wszystko mówił, jego wzrok wbijał się w jakiś odległy punkt, a twarz rozjaśnił piękny uśmiech. Wyglądał jak rezydent zakładu psychiatrycznego, opisujący właśnie przedmiot swojej obsesji.
- Podoba ci się?
- Ja wezmę z nią ślub, zobaczysz! – zapewnił, gwałtownie przy tym siadając.
Jeśli Heidi by coś piła, to teraz z pewnością zostałoby to wyplute. Tom mówi o ślubie?
- Ty masz chyba gorączkę! – spanikowała.
- Nic mi nie jest! – obruszył się chłopak, gdyż jej słowa uraziły go do żywego. – Ja ją kocham!
- No dobrze, wierzę ci – zapewniła szybko, unosząc ręce w geście kapitulacji. – Dobranoc – pożegnała się i szybko wyszła.
- I co? – zapytał Bill, gdy tylko zjawiła się z powrotem.
- On… się zakochał.
Po tym zdaniu wszyscy wybuchli ogromną salwą śmiechu i tylko Heidi stała niewzruszona na środku salonu. Gdy ucichli, dodała:
- I na dodatek chce wziąć ślub.
- CO TAKIEGO? – Bill zerwał się z fotela, jakby właśnie poczuł, że ktoś podłożył mu pinezkę na siedzenie.
- To, co słyszysz.
- A kim jest ta dziewczyna? To nasza fanka? – dopytywał się Gustav.
- Nie sądzę – odrzekła wolno brunetka. – Ona jest niewidoma i Tom ją uczy grać na gitarze. Z tego, co zrozumiałam, to ona jeszcze nie wie, że on ją kocha.
- Och, jakie to romantyczne – zaczęła piskliwym głosikiem Nicole, by po chwili dodać już normalnie. – Przejdzie mu, nie martwcie się. Tom to Tom. Nie wytrzyma dłużej niż kilka dni…
- Minął już tydzień – wtrącił Gustav.
- …Dopóki znajdujemy się w tym hotelu, będzie zakochany na zabój, jak wyjedziemy, to znajdzie sobie inną.
- Nie byłabym tego taka pewna – szepnęła prawie bezgłośnie Heidi, jednak nikt jej nie usłyszał.

16. Iacta alea est! - Kości zostały rzucone

„On jest kimś więcej niż mężczyzną
A to jest więcej niż miłość(…)
Widzę, jak coś w nim powoli umiera
Nie chcę go nigdy więcej zranić
Nie chcę odbierać mu życia
Nie chcę być…
Morderczynią (…)
Nasza miłość
Jego zaufanie
Mogłabym równie dobrze wziąć pistolet i przyłożyć do jego głowy
Skończyć z tym…”

(fragment tłumaczenia piosenki „Unfaithful” Rihanny)


Blondyn sięgnął do samochodowego bagażnika po walizkę Nicole. Przez kilka ostatnich dni w jego głowie zrodziło się wiele pytań i wątpliwości związanych z ową tygodniową wycieczką do Berlina. Oficjalnie jasnowłosa jest jego dziewczyną, więc gdyby paparazzi dorwali ją z kumplem z zespołu, w mediach rozpętałaby się wielka burza domysłów. Nie cierpiał takich sytuacji, wtedy był bowiem zmuszony tłumaczyć się piekielnie wścibskim istotom, które w potocznej mowie odnajdziemy pod hasłem „pismaki z plotkarskich brukowców”. Mimo wszystko jednak ufał jej bezgranicznie i nie chciał swoją zazdrością niszczyć euforii, jaką wywoływała w niej myśl o koncercie. Postawił torbę z boku pojazdu, po czym, nie mogąc się powstrzymać, spontanicznie uścisnął niebieskooką.
- Hej! Nie tak mocno, bo połamiesz mi żebra… - jęknęła Tiesler, próbując bezskutecznie odgarnąć z oczu płowe włosy. – I proszę, przestań się tak o mnie martwić. – Spojrzała w jego zatroskane, brązowe oczy. - Nie jadę sama, więc nic mi nie grozi – dodała uspokajającym tonem.
Dotychczas zamyślony basista spojrzał na parę i stwierdził, że nie miałby serca odbierać ukochanej najlepszemu przyjacielowi. Bo tego, że Gustav ją kochał, Georg był stuprocentowo pewny. Dostrzegało się to na pierwszy rzut oka, chociażby po sposobie, w jaki ten gładził jasne włosy dziewczyny. Niby zwykły gest, a jednak wykonywany z niebywałą czułością, jakby perkusista bał się, że nigdy ich już nie dotknie i próbował się nacieszyć ich puszystością i miękkością na zapas. Szatyn przeniósł wzrok na tarczę swojego zegarka, jednocześnie stwierdzając, iż należy już przerwać tą wzruszającą scenę.
- Nicole… - zaczął, zwracając na siebie uwagę jej pięknych, szafirowych oczu. - Powinniśmy już iść, bo inaczej spóźnimy się na samolot.
Blondynka ponownie popatrzyła na perkusistę.
- Będę z Georgiem, więc przestań się zamartwiać – powiedziała pogodnym tonem, po czym cmoknęła go w policzek.
- Tego boję się najbardziej – mruknął pod nosem Gustav, przyglądając się znikającym za drzwiami lotniska sylwetkom.
***
Przez trzy kolejne dni Nicole i Georg obchodzili wzdłuż i wszerz cały Berlin. Zaglądali wszędzie, począwszy od małych i przytulnych kawiarenek, a skończywszy na zakurzonych salach muzeów. Blondynka zachwyciła się popiersiem królowej Nefretete, wystawianym w Muzeum Egipskim i pomimo gorących zapewnień basisty, nie dała się przekonać do teorii jakoby była sto razy piękniejsza od kobiety, której oblicze starannie wyrzeźbiono w wapieniu.
Czwartego dnia czekał ich gwóźdź programu, czyli sam koncert. Odczucia obojga można opisać jednym słowem: „magia”. Wielki tłum ludzi, a oni, ściskając nawzajem swoje dłonie, w samym jego środku. Georg pierwszy raz od paru dobrych lat poczuł się nierozpoznawalną dla drugiego człowieka anonimową jednostką, co jeszcze bardziej cieszyło zarówno jego jak i blondwłosą towarzyszkę.

Około dwudziestej drugiej trzydzieści spacerowali miejskimi uliczkami, oświetlanymi przez wysokie latarnie. Ich rozgrzane twarze owiewał chłodny wietrzyk, a usta, ciągle nie mogąc ochłonąć, wymieniały miedzy sobą słowa zachwytu dotyczące oszołamiającego głosu Amy, świetnej gry zespołu, czy wielu innych, mniej znaczących spraw.
Zatrzymali się dopiero pod Bramą Brandenburską, gdzie w milczeniu podziwiali ogrom monumentu. W pewnej chwili szatyn zbliżył się do dziewczyny i niespodziewanie ją pocałował. Blondynka, na początku zaskoczona, nie wiedziała jak się zachować, po chwili jednak zaczęła nieśmiało odwzajemniać gest. Listing poczuł jak nogi uginają mu się pod ciężarem ciała, a w głowie szumi coś na kształt tornada. Teraz w środku berlińskiej nocy spełniły się wszystkie jego marzenia, których nie miał śmiałości wypowiedzieć na głos nawet w najpiękniejszych snach. Muskała jego wargi raz za razem, tak ostrożnie i delikatnie jak nikt inny. Przysunął dziewczynę do swojego rozgrzanego torsu, po czym objął ją w talii. Ta wiedziała, że nie ma wyjścia ewakuacyjnego z tej sytuacji, a nawet jeśli takowe by istniało, nie skorzystałaby z niego. Cały świat zatrzymał się, byli już tylko oni i pocałunek oraz… mężczyzna, skrywający się za samochodem. Dostroił aparat i wcisnął przycisk.
Po oślepiającym fleszu Nicole odskoczyła od chłopaka jak oparzona i przygryzając dolną wargę, wbiła wzrok w chodnik.
- Nie powinniśmy byli… - zaczęła, lecz basista jej przerwał.
- Myślę, że jak najszybciej musimy wracać do hotelu.
Zabolały go jej słowa. „Ona żałuje”, stwierdził w duchu, niezdawając sobie sprawy jakie jego myśli są egoistyczne.

Kilkadziesiąt minut później Tiesler siedziała skulona na łóżku w małym hotelowym pokoiku, a w jej głowie wciąż odbijały się słowa Georga. ”Musisz do niego zadzwonić. Lepiej żeby dowiedział się o tym od ciebie, a nie z jakiegoś brukowca” mówił, lecz ona nie miała odwagi nawet wykręcić numeru do perkusisty. Nie wiedziała jak zacząć rozmowę o tak drażliwym i trudnym temacie. Przecież nie zdzwoni i nie walnie prosto z mostu: „Cześć misiu, wiesz całowałam się dziś z twoim kumplem i przyłapał nas taki jeden paparazzi, więc nie zdziw się jak jutro będziemy na okładkach wszystkich gazet”. Nie, to nie w jej stylu…
Blondynka wtuliła twarz w śnieżnobiałą poduszkę i w chwilę potem zasnęła. Przyśniła się jej scena sprzed dziesięciu lat…

Niewysoka blondyneczka szybkim krokiem przemierzała puste, szkolne korytarze, usilnie próbując znaleźć salę nr 13. W końcu stanęła przed nią i z nerwów przestępując z nogi na nogę, zapukała do drzwi pomieszczenia.
Była w Magdeburgu nowa, przyjechała zaledwie kilka dni temu i nie znała tu jeszcze nikogo. Częste przeprowadzki stały się dla dwunastolatki czymś normalnym, jednak wszystko wskazywało na to, że tutaj zostaną z rodziną na dłużej.
Z zamyślenia wyrwał ją głos nauczycielki, zezwalający na wejście do klasy. Lekko szarpnęła za klamkę uchylając drzwi, a kiedy tylko weszła, poczuła na sobie krzywe spojrzenia rówieśników. Omiotła wzrokiem wszystkich, dostrzegając iż strasznie wybija się z tłumu tutejszych dziewczyn, gdyż wszystkie siedzące w ławkach miały na sobie kolorowe bluzeczki, a ich włosy, niezależnie od koloru, upięte były w wysokie końskie ogony. Ona natomiast dla kontrastu ścięta na krótko, a ubrana w czarną spódniczkę do kolan, ciemną bluzkę i ciężkie buty, ściągała na siebie oczy innych.
- Ty pewnie jesteś Nicole Tiesler z Monachium? – zapytała przesłodzonym głosem nauczycielka, w odpowiedzi na co dziewczyna skinęła głową. – Usiądź tam – szybko dodała, wskazując na drugą ławkę w środkowym rzędzie, zajmowaną przez blondwłosego chłopca, którego oczy przysłaniały grube szkła okularów.
Posłusznie skierowała się w jego stronę i uprzednio wyjmując z plecaka potrzebne podręczniki, usiadła na wolnym krzesełku. Chłopak, ignorując przerwany wywód wychowawczyni dotyczący mnożenia ułamków, zwrócił się do rówieśniczki.
- Cześć.
- Cześć – wyszeptała krótko, zabierając się za spisywanie obliczeń wypisanych na tablicy.
- Masz ładne imię – ciągnął nieudacznie.
- Dzięki. A ty jak się nazywasz? – zagadnęła blondynka.
- Mów mi Gustav.


17. Amare humanum est, humanum ignoscere est - Ludzką rzeczą jest kochać, ludzką rzeczą jest przebaczać

„Między egoizmem, a potrzebą dawania.
Mój wywód, Twój wybór, rachunek zysków i strat,
Chwila zastanowienia, decyzja - wybuch i start.
Życie - tu łatwych odpowiedzi nie ma,
Zapytaj siebie, może Ty też wiesz coś na ten temat.”

(fragment piosenki „Może Ty” Meza)

Za oknem padało jak z cebra, jednak im nawet brzydka pogoda nie mogła popsuć tej chwili.
Tom siedział i obserwował ją, grając przy tym jakąś spokojną balladę. Patrzył na jej przymknięte oczy, na to, jak zabawnie przekrzywiła głowę. Na usta, które w rytm melodii układały się w nigdy nie wypowiedziane słowa.
Zastanawiał się, czy to, co powiedział Heidi było prawdą. Czy naprawdę kocha?
„Jeśli to, że nie mogę wytrzymać, gdy nie widzę jej przez te sześć godzin snu nazywa się miłością, to z pewnością jestem najbardziej zakochanym mężczyzną na świecie” stwierdził w duchu.
Pierwsza błyskawica rozcięła niebo, przerywając jego rozmyślania. Odruchowo przestał szarpać struny, wlepiając wzrok w burzowy krajobraz. Od zawsze kochał wpatrywać się w tą walkę natury, gdzie ziemia i niebo ścierały z widnokręgu granicę pomiędzy sobą.
Spojrzał z powrotem na Tainę. Dziewczyna skuliła się na łóżku i ukryła twarz w dłoniach. Dredziarz zerwał się jak oparzony i odrzucając instrument na bok, podbiegł do niej.
- Boisz się burzy? – zapytał klęcząc przed nią i łapiąc ją za rękę.
Ona podniosła oczy i kiwnęła głową.
Tom bez słowa wyjaśnienia usiadł obok niej i przytulił jak małe, bezbronne dziecko. Miał ochotę zrobić wszystko, byleby tylko na jej twarzy znów zajaśniał uśmiech.
Jednocześnie drżał na samą myśl, że ma ją tak blisko. Łapał się na tym, że kombinuje, jak najszybciej ściągnąć z niej tą letnią sukieneczkę. Boleśnie wbijał sobie paznokcie w lewą dłoń, by nie zrobić czegoś nieodpowiedniego.
W tym momencie do pokoju wpadła starsza kobieta, która zatrzymała się kilka kroków od drzwi, gdyż zobaczyła swoją podopieczną na kolanach u nieznanego jej chłopaka. Zaraz, wróć! Czy on naprawdę jest jej taki nieznany? A czy to czasem nie…?
- Ja… - odezwała się Matylda. – Przyszłam sprawdzić jak się czuje Taina – powiedziała, wymownie patrząc na okno.
- Wszystko jest w porządku – odpowiedziała dziewczyna, kładąc głowę na ramieniu dredziarza.
„Ona chyba nie zdaje sobie sprawy, jak to wygląda w oczach tej kobiety”, pomyślał z lekką paniką.
- Chłopcze… Mogłabym cię prosić na słówko? – Tego pytania Tom obawiał się najbardziej, jednak kiwnął twierdząco głową i delikatnie zsunął dziewczynę ze swoich kolan.
- Oczywiście – dodał i skierował się do drzwi za Matyldą.
Kobieta poprowadziła go korytarzem aż na sam koniec, gdzie znajdowały się ostatnie w tym holu drzwi. Pewnie złapała za klamkę i otwierając, zaprosiła go gestem do środka. On posłusznie wszedł i od razu usiadł na wskazanym krześle.
- Nie będę owijać w bawełnę – zaczęła opiekunka. – Tom Kaulitz?
„Oho! Czas na jakąś porządną skruchę!”, przeleciało chłopakowi przez myśl.
- Tak, to ja… - odpowiedział, ale szybko dodał – Niech pani nie ocenia, znając mnie wyłącznie z brukowców!
- Nie mam zamiaru – odrzekła spokojnie. – Ale o ile się nie mylę, to ty ponad tydzień temu wychodziłeś wieczorem i wracałeś nad ranem.
„No to już po mnie”, stwierdził w duchu, przypominając sobie, że zna tę kobietę z widzenia, gdyż jest ona recepcjonistką.
- Tak, to byłem ja. – Dredziarz spuścił głowę. Nie miał pomysłu jak się wywinąć, nie mógł się w żaden sposób usprawiedliwić. Wiedział tylko, że nie będzie kłamać. Po raz pierwszy w życiu nie posłuży się kłamstwem, by uratować własny tyłek. Nie teraz, gdy Taina powiedziała mu, że jutro pójdą do kościoła. Nie tym razem…
Spuścił głowę, a w kącikach jego brązowych oczu niewiadomym sposobem ukazały się zaczątki łez.
Kobieta patrzyła na niego bardzo uważnie.
- Uważasz, że twoje zainteresowanie nią nie jest powierzchowne? – spytała, a w jej głosie można było wyczuć nutkę współczucia.
- Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie, proszę pani – powiedział po chwili ciszy. - Wiem jedynie, że prędzej popełniłbym samobójstwo, niż zrobił jej cokolwiek złego.
Tom podniósł głowę i popatrzył na rozmówczynię. Ze zdumieniem stwierdził, że kobieta uśmiecha się do niego bardzo szeroko…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sara Portman & Witja dnia Piątek 29-12-2006, 22:46, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Żyrafa




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 585
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czwartek 23-11-2006, 22:26    Temat postu:

Cytat:
Jeśli Heidi by coś piła, to teraz z pewnością teraz zostałoby to wyplute

Cytat:
Przez trzy kolejne dni Nicola i Georg

Nicole
Cytat:
Nie będę owijać – zaczęła opiekunka. – Tom Kaulitz

Owijać w bawełnę

Och, och. Nareszcie moje ulubione opowiadanie. Tak i to jeszcze dłuższe niż zwykle, ale to dobrze.
Czy już wspominałam, że komentowanie wieloczęściówek nie jest moją mocną stroną?
JAk zwykle było ślicznie, niesamowicie, wspaniale i w tym momencie mogłabym rzucać jeszcze milionami podobnych epitetów, ale i po co? Tylko jednej rzeczy nie rozumiem. Mianowicie koncert Evanescence był w Berlinie czyli w Niemczech ( och, jaka ja mądra jestem Razz ) a to kraj rodzimy Tokio Hotel i tam mają fanek niewątpliwie najwięcej. Jakim więc cudem Georg czuł się tam niezauważalny i dlaczego nikt go nie rozpoznawał...?
Ugh. Nieważne. Opowiadanie jak zwykle perfekcyjne Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sara Portman & Witja




Dołączył: 14 Lip 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Piątek 24-11-2006, 6:52    Temat postu:

Dzięki Ci, Żyrafo, za wskazanie błędów. Już je poprawiłam. Very Happy

A co do Georga, Berlina i nierozpoznawalności.
On wszędzie chodził z Nicole, więc większość nie zwracała na niego uwagi. Berlin to duże miasto i trzeba sie tam trochę napracować, by w codziennnym zgiełku ktoś zauważył kogokolwiek (podejrzewam, że nawet Amy Lee musiałaby zacząć śpiewac pod Bramą Brandenburską, by ktoś ja rozpoznał). Szczególnie, że przecież nikt nie wiedział, iż jeden z cżłonków TH jest w stolicy, gdyż oficjalnie wszyscy byli w Hamburgu. No i trzeba jeszcze dodać, że to Georg - on zawsze stoi w cieniu (nawet w stworzonej przez nas przyszłości), gdybym na środek Berlina wyprowadziła któregoś z bliźniaków, to raczej nie poszłoby tak gładko. A poza tym, jak było widać, tak do końca anonimowy nie pozostał, bo reporter, który zrobił im zdjęcie, chodził za nimi od dłuższego czasu i czekał na odpowiedni moment.
Myślałam, że to wynika z tekstu.

Jeszcze raz dzięki
Sara Portman


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
DiabLess




Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Los Diabeles

PostWysłany: Piątek 24-11-2006, 12:21    Temat postu:

Widać, że obydwie macie fioła na punkcie błędów Wink
Ale to dobrze, dzięki temu to co piszecie naprawdę się miło czyta. Podoba mi się rozegranie akcji. Nietuzinkowe.

I mam pytanie. Od jak dawna Nicole podoba się Georgowi, i czy Gustav już wcześniej zdawał sobie z tego sprawę?

Chyba nie było tego w tekście. Albo dopiero będzie.


Pozdrawiam Was serdecznie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tajniaczka




Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 2638
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Kraków *.*

PostWysłany: Piątek 24-11-2006, 21:41    Temat postu:

Dzięki za news Smile
Kiedyś czytałam?
Nadal czytam!
Tylko coś nie mam czasu, ech..
Przeczytam na pewno.
Ale koment jak zwykle dużo później..

EDIT

Ale jestem!
Zastanawia mnie, jak takie cudne opo ma tak mało czytelników?
To nie fer.
To jedno z najlepszych tutaj.. ta łacina, styl, fabuła..
Kocham to
Cudnie, że tak duzo napisałyście.. cud, miód i orzeszki.
Strasznie mi się podoba fabuła. I ten wątek z Tomem..
Można Was tylko chwalić i chwalić.
Szkoda tylko, że notki tak rzadko Sad
Pięknie.
Czekam na następną część, weny!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tajniaczka dnia Piątek 01-12-2006, 19:33, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lunatyczka




Dołączył: 26 Lip 2006
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sobota 25-11-2006, 14:00    Temat postu:

Uwielbiam parę Taina&Tom po prostu świetne! Reszta ciekawa aczkolwiek ja czekam na więcej wątkw z Tainą i Tomem.Nie mogę się doczekaćSmile pozdro

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Falka
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza światów...

PostWysłany: Sobota 25-11-2006, 15:56    Temat postu:

Uwielbiam to opowiadanie, jedno z moich ulubionych, już Wam to pewnie kiedyś pisałam, ale to nic, zawsze mozna napisać ra jeszcze.
Jestem tego samego zdania, co Lunatyczka, Tom i Taina to piękna para. Kiedy o nich czytam, robi mi się tak jakoś przyjemniej Smile
Błędów nie widziałam, czytało się bardzo przyjemnie.
I mam nadzieje, że niedługo nowa notka się pojawi.

Pozdrawiam Was obie gorąco Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Celina




Dołączył: 27 Lip 2006
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: sama nie wiem

PostWysłany: Sobota 25-11-2006, 18:14    Temat postu:

śliczne
Naprawde nie wiem co powiedzieć
Podobało mi się


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Witja




Dołączył: 13 Lip 2006
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wtorek 05-12-2006, 16:08    Temat postu:

DiabLess - no i się wzruszyłam, w końcu ktoś zadał mi, a nie Sarze jakieś pytanie. Dziekuję.
Powiem tak: postaram się ująć to w kolejnym fragmencie, bo faktycznie nie pomyślałam o takim "drobniuteńkim" szczególe. Bardzo dziekuję za zwrócenie na to uwagi.

Zawsze zwarta i gotowa...
Witja


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sara Portman




Dołączył: 12 Lip 2006
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z MARZEŃ i DOKONAŃ

PostWysłany: Poniedziałek 01-01-2007, 22:05    Temat postu:

Notka się pisze.
Trochę to jeszcze potrwa, bo mam swoje... hmm... problemy.
Mówię, żeby czasem tematu nie zamknięto.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sara Portman & Witja




Dołączył: 14 Lip 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Piątek 05-01-2007, 20:24    Temat postu:

Jak widać, notka jest długa. Ma tylko pół strony mniej niż pierwsza...



18. Nihil lacrima citius arescit – Nic nie wysycha szybciej niż łza

„(...) Czasem myślę, chciałbym wrócić tam na krótką chwilę, wiesz?
Dotknąć przeszłości twarzy i już się nie obudzić.
Zanim nastały dni, w których coraz częściej tęsknię.
Choć nigdy więcej nie ujrzysz co się działo we mnie,
Bo teraz każdy z nas patrzy już innym wzrokiem (…)
Senne marzenia, w głowie mej wspomnienia
Wspólny dialog, wspólne przemyślenia, wspólne plany.
Pytam czemu tak się stało, że dziś jestem pogrzebany?
Odchodzi blask, widzę ciemność, nic już nie ma (…)
Z twarzy znika uśmiech, vivat uśmiech optymisty.
Przez łzy mglisty świat widzę, czekam na słoneczne dni.
Liczę na nie, nie oszukasz przeznaczenia.
Było niebo, dzisiaj znowu ziemia mnie przyciąga .
Dlaczego mówisz, że nie jesteś mnie godna?
Pewnego dnia myśli twe znowu płoną jak pochodnia (…)
Tak to wygląda.”

(fragment tekstu piosenki „Przez łzy”, DKA)

Łóżko skrzypnęło cicho, kiedy blondyn przewrócił się z boku na bok. Dźwięk powtórzył się podczas kilku kolejnych ruchów, dzięki którym śpiący mężczyzna coraz bardziej zbliżał się do krawędzi posłania. Śpiąc, Bill prezentował się dosyć dziwacznie. Jego lewa ręka zwisała bezwładnie, smyrgając opuszkami palców podłogowe panele, natomiast jedyny fragment twarzy, jaki widać było spod półdługich blond włosów, stanowiły usta, które, nie wiedzieć czemu, rozciągały się w lekkim uśmieszku. Wokalista wymruczał coś pod nosem i zachwiał się, cudem unikając upadku. Dzieła dopełnił telefon komórkowy, gdyż razem z początkiem jego głośnego dzwonka, po pomieszczeniu echem poniosło się głuche „łup”, będące efektem gwałtownego spotkania z podłogą prawie bezwładnego ciała.
Bill wygramolił się ze ściągniętej ze sobą pościeli i po omacku ruszył do źródła hałasu. Odgarnąwszy włosy z twarzy, sennym wzrokiem spojrzał na wyświetlacz.
- Tom, miejże litość człowieku i nie budź mnie w środku nocy – jęknął do słuchawki.
- Po pierwsze mamy już w pół do ósmej, a po drugie pędem doprowadź się do porządku i równie szybko biegnij po „Bild”. Sam zadecydujesz co zrobić potem, chociaż ja proponowałbym delikatną rozmowę i wycofanie się – wyrecytował na jednym wdechu dredziarz, ignorując marudzenie bliźniaka.
- Z tego co udało mi się zrozumieć, wnioskuję że budzisz mnie tylko z powodu jakiejś wzmianki o nas w największym plotkarskim piśmie Niemiec. Jeśli to jedyna wiadomość jaką chciałeś mi przekazać, to wracam do łóżka i proszę nie budzić mnie przed południem – odparł wokalista, wieńcząc wypowiedź przeciągłym ziewnięciem.
- To absolutnie NIE MOŻE CZEKAĆ! – warknął Tom, kładąc mocny nacisk na trzy ostanie słowa.
- No dobra, już dobra. Uspokój się. Pierwszy raz w życiu przyjdzie mi się poddać. Jeśli twierdzisz, że to naprawdę ważne - wierzę na słowo, jeśli nie… od dzisiejszego wieczoru będę jedynakiem – wymruczał złowrogo młodszy Kaulitz. – Zanim się rozłączysz, mam ci jeszcze coś do powiedzenia – dodał po sekundzie.
- Tak, ukochany bratobójco?
- Odwal się…
Tym przemiłym akcentem zakończył rozmowę i ze zrezygnowaniem, mrucząc pod nosem coś o „lunatykujących kopiach genetycznych”, udał się do łazienki.

„Zakazane uczucie rozkwita!” – brzmiał nagłówek tuż pod wielkim na całą stronę zdjęciem… Toma? „Coś tu ewidentnie do siebie nie pasuje”, pomyślał wokalista, przyglądając się zza ciemnych okularów artykułowi o jego starszym braciszku. Pobieżnie sczytał jego treść stwierdzając, że należy on do tych „starych i zakurzonych” czyli sprzed dobrych kilku miesięcy. Druga refleksja dotyczyła faktu, iż był on zupełnie nie związany z okładkowym tematem. „Głupek” przeleciało mu przez głowę, kiedy przewracał stronę. Jednak to, co na niej ujrzał, spowodowało, że o mało nie zbierał swojej szczęki z szarej kostki brukowej.
- Ty pieprzony tchórzu, świadomie wepchnąłeś mnie w to gówno – wypowiedział dosyć głośno, zwracając na siebie uwagę tych bardziej wyczulonych na poprawne słownictwo przechodniów. Większość z nich odchodziła pośpiesznie od kiosku, kręcąc nosem i mrucząc coś o „niewychowanej młodzieży, która nie wie do czego służy język”.
Przyjrzał się parze na zdjęciu zajmującym całą stronę i od razu wiedział, że rozmowa jaką musi przeprowadzić z Gustavem, nie będzie przyjemna dla żadnego z nich. Po chwili rzucił okiem na cyferblat swojego zegarka. „Jeśli się pospieszę to jeszcze zdążę przyłączyć się do porannych biegów”, pomyślał, przyspieszając kroku.

Chwilę później zapukał do drzwi apartamentu perkusisty i nie czekając na zezwolenie wszedł do środka. Ujrzał to, co zawsze, wchodząc do tego pomieszczenia: brązową sofę z fotelami, szklany stolik do kawy, na którym jak zawsze stała micha pełna popcornu, plazmowy telewizor niczym nie różniący się od tego znajdującego się w apartamencie jego i Toma, wazon ze świeżymi kwiatami… Mimo wszystko czegoś tu brakowało. „No tak, chrapiący Georg”, przeszło młodszemu Kauliztowi przez myśl, wywołując na twarzy szeroki uśmiech. Skierował się w stronę kompletu wypoczynkowego i przysiadł na fotelu, najpierw jednak odrzucił na stoliczek nadal dzierżoną w dłoni gazetę. Co chwilę kręcił się nerwowo, uporczywie próbując znaleźć jakąś wygodniejszą pozycję oraz ułożyć sobie w głowie plan nadchodzącej rozmowy. Siedział tak kilka minut, po upływie których w otwartych na oścież drzwiach pokoju, pojawił się Gustav.
- Cześć Bill, wybacz, ale nie słyszałem jak wchodzisz – przywitał się blondyn, szczerząc zęby w przyjacielskim uśmiechu. – Mogę wiedzieć z jakiego powodu, nawiedzasz moje lokum tak wcześnie? – zapytał po chwili, uważnie przyglądając się sportowemu wdzianku wokalisty.
- Wiesz, tak sobie pomyślałem, że może mógłbym pójść z tobą pobiegać?
- Nie ma sprawy.
„Dlaczego, do jasnej cholery, ja mam mu to mówić?”, pytał sam siebie Bill, patrząc jednocześnie na twarz perkusisty, z której nie schodził pogodny uśmiech.
- No to zrywaj się i wychodzimy… - zawołał ten, stojąc już w drzwiach wyjściowych.
- Idę – odrzekł wokalista, wstając z miejsca.
Jeszcze raz w zamyśleniu zmarszczył brwi, próbując ułożyć sobie w głowie tę mało przyjemną gadkę.

Słońce prześwitywało lekko przez zielone korony parkowych drzew, a ptaki śpiewały, tworząc uspokajający klimat. Dzień jak co dzień, jednak dziś pewna osoba zakłóciła równowagę dźwięków…
- Człowieku, mam kolkę! Zwolnij trochę, bo zaraz potknę się o własne buty! – krzyknął długowłosy blondyn, wyciągając prawą dłoń w geście prośby o pomoc.
Drugi jasnowłosy mężczyzna obrócił się w jego stronę i biegnąc tyłem zaczął:
- Mówiłem, nie pij tyle wody, to nie słuchałeś!
- Mea culpa*, ale daj chwilę odetchnąć! – wyjęczał Bill.
- Złap mnie, jeśli potrafisz! – odrzekł przekornie Schäfer, po czym odwrócił się, znacznie przyspieszył i zniknął za zakrętem.
- Nie będę za tobą gonił! – wrzasnął na całe gardło młodszy Kaulitz, a trzeba akurat przyznać, że głos to on miał nie od parady.
Rozejrzał się po drzewach, stwierdzając w duchu, że chyba nie trafi z powrotem to hotelu.
- Poczekaj! – wykrzyknął w końcu, przyspieszając kroku.

- Czubek z ciebie – odrzekł Bill, wpychając śmiejącego się Gustava do apartamentu. – Naprawdę przestraszyłem się, kiedy wyskoczyłeś na mnie od tyłu zza tych krzaczorów.
Perkusista padł na sofę i momentalnie spoważniał.
- To czego tak właściwie chciałeś? – Spojrzał na niego swoimi brązowymi oczami, w których wypalały się ostatnie iskierki radości.
Sprawiał wrażenie, jakby dokładnie wiedział co się święci. Zresztą jakby się w to zagłębić, to rzeczywiście Gustav miał świadomość tego, co mogło się wydarzyć między jego dziewczyną a Georgiem. Już dawno zauważył, że przyjaciel inaczej patrzy na blondynkę niż, na przykład, na Heidi. Spychał jednak tę wiedzę na krańce świadomości. Mimo tego, nie mógł się pozbyć nieprzyjemnego uczucia w żołądku, które zawsze dopada człowieka, kiedy przeczuwa on coś niedobrego.
Młodszy Kaulitz ze świstem wypuścił powietrze z ust, mając przemożne wrażenie, że atmosfera w salonie gęstnieje, a za oknami zbierają się burzowe chmury. Bez słowa podał mu tylko kolorowe pismo - źródło ich wszelkich kłopotów i zmartwień. Schäfer od razu zaczął czytać wywiad ze starszym bliźniakiem, po czym wzruszył ramionami i odrzekł z lekkim rozbawieniem:
- Wszystko? Tom jak Tom, znów przechwalał się, ile to fanek uwielbia go we Francji, Hiszpanii i tylko on wie, gdzie jeszcze… Nic nowego – przerwał na sekundę - Tylko nie rozumiem, o co chodziło im z tym tytułem na okładce.
Bill nie odezwał się ani słowem i nadal stojąc jak kołek na środku pomieszczenia, ruchem ręki dał Gustavowi do zrozumienia, że musi przewrócić stronę. Odruchowo zmrużył oczy, jakby spodziewał się, że coś ze szklanego blatu stolika poleci w jego kierunku. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Kiedy ponownie spojrzał na perkusistę, dostrzegł jak po jego twarzy przebiega tysiące nienazwanych uczuć. Blondyn na przemian marszczył brwi i ciężko wzdychał, nie mogąc zapewnie uwierzyć w to, co brutalnie stanęło mu przed oczami. Nagle dosyć gwałtownie podniósł głowę i spojrzał na Kaulitza z gniewem wymalowanym w lekko zaszklonych oczach.
- I co się tak patrzysz? – warknął. – Wypad!
Bill wycofał się, zostawiając perkusistę samego ze sobą.

Gustav z niedowierzaniem pokręcił głową, nie mógł bowiem dopuścić do swojego umysłu takiej wiadomości. Opuszkami palców prawej dłoni dotknął drobnej postaci Nicole, która na dużej fotografii obdarza czułym pocałunkiem wyższego od siebie szatyna. Chciał teraz wyjść na balkon i krzyknąć na całe gardło: „To ja powinienem być na tym zdjęciu”. Miał ochotę zrobić to tak głośno, aby usłyszano go aż w Berlinie…
Rozmyślania przerwał mu dzwonek telefonu komórkowego. Kiedy tylko ujrzał na wyświetlaczu imię i nazwisko basisty, bez namysłu odrzucił połączenie. Nie chciał tłumaczeń, jedynym jego pragnieniem było pozostać w samotności. Zrzucił z kolan pismo, po czym ruszył do sypialni. Zasłonił okna ciężkim materiałem, zapalił na biurku kilka świeczek i wyłożył z walizki na blat trzy duże albumy po brzegi przepełnione fotografiami. Usiadł przy meblu i zamaszystym ruchem otworzył pierwszy wolumin, którego okładka popisana była różnobarwnymi flamastrami. Pierwsze zdjęcie pochodziło z czasów szkolnych. Od razu udało mu się dostrzec na nim drobną blondyneczkę i siebie w grubych okularach. Przewrócił stronę. Na tej, jak i kolejnych, byli już oni. Cała czwórka w komplecie, czasem osobno, ale jeden fragment łączył wszystkie ujęcia – zawsze byli uśmiechnięci. Fakt, czasem udawało uchwycić się słodko śpiących przyjaciół, jednak to były nieliczne przypadki. Pod koniec albumu pojawiła się ona…
Przypomniał sobie początki ich bliższej znajomości. Zaczęło się standardowo…

Drobna blondyneczka kuliła się w rogu klasy. Z ust otaczających ją złowrogich twarzy padały obraźliwe słowa. Nie słuchała, nie chciała pokazywać im słabości w postaci łez. Tylko jej szczuplutkie palce coraz mocniej zaciskały się na krawędzi grubego brulionu.

Przeprosił kolegów i zbliżył się do zgromadzonego w rogu sali tłumku znajomych z klasy. Były tam głównie dziewczęta. Na początku myślał, że szepczą coś między sobą lub plotkują, lecz kiedy postąpił jeszcze kilka kroków na przód, dostrzegł, że pochylają się nad kimś. Rówieśniczki zaczęły przeglądać coś i śmiać się do rozpuku. Dźwięk dartego papieru. Gustav wszedł pomiędzy nie i dojrzał skuloną Nicole w środku tego całego zbiegowiska. Blondyneczka objęła kolana rękami, a dolna warga jej malinowych ust zadrżała od wstrzymywanego płaczu.
- Przestańcie! – rzekł głośno i stanowczo chłopak, tym samym przywołując na siebie spojrzenia nastolatek.
- Gustav obrońca uciśnionych! – zachichotały wszystkie zgodnie.
- Od kiedy interesujesz się takimi szarymi myszkami? – zapytała z przekąsem chuda szatynka o wyjątkowo nieprzyjemnych rysach twarzy.
- Skończcie z tym i oddajcie mi zeszyt. – W jego głosie nie było ani jednej nuty zdenerwowania. Stoicki spokój.
Dziewczyny tylko się zaśmiały.
- Doprowadziłyście ją do płaczu, to wam nie wystarczy? – kontynuował nieugięcie.
Oprawczynie wymieniły pomiędzy sobą jakieś słowa, po czym odeszły, po drodze niby przypadkiem upuszczając brulion i kartki.
Blondyn pozbierał je z podłogi i wsadził pomiędzy okładki.
- To chyba należy do ciebie – mruknął, podając niebieskookiej zapiski. – Swoją drogą, ciekaw jestem, o czym piszesz – dodał.
- Dziękuję – odpowiedziała dziewczyna grzecznie, jednocześnie wstając z podłogi. – Dlaczego one takie są? – zapytała po chwili.
- Nie wiem, ale dopóki będziesz trzymać się mnie, nikt nie będzie nawet próbował cię tknąć…


Kilka razy zdarzało mu się bronić ją przed zaczepkami ze strony rówieśniczek, które nie potrafiły zrozumieć jej zachowania. Blondynka w owym czasie lubiła pogrążać się w świecie fantazji. Wiecznie siedziała w ciemnym koncie korytarza, czytając jakąś książkę lub pisząc coś w swoim notesie. Nie rozmawiała prawie z nikim, bo nie chciała przywiązywać się do ludzi, których kiedyś zmuszona będzie opuszczać. Uważała, że przez to zadałaby ból im i sobie. A jednak mimo swoich twardych postanowień, otworzyła się przed nim, opowiadała o starych miejscach zamieszkania, o tym, że pisze opowiadania i wiersze. On słuchał wszystkiego. Pozwolił jej zrozumieć, że niezależnie od tego, ile czasu zostajesz w danym miejscu, warto jednak otworzyć się na ludzi.
Wziął kolejny album, na pierwszej stronie którego było duże zdjęcie – zbliżenie na jej uśmiechniętą twarzyczkę. Kolejne kartki zapełniały wyłącznie ich wspólne zdjęcia. Potrzebował całego, długiego roku, aby zaskarbić sobie jej zaufanie, ale starania opłaciły się, bowiem obdarzyła go uczuciem czystym i prawdziwym.
Była jego pierwszą miłością…

Trzynastolatek siedział nad pełnym talerzem z twarzą podpartą na obydwóch dłoniach. Brązowe tęczówki błądziły po jadalni, nie mogąc zatrzymać się w jednym miejscu. Rodzinne obiady odznaczały się gwarnymi rozmowami i pysznym jedzeniem, jednak dziś przy stole panowała głucha cisza, a potrawy nie interesowały chłopaka zbytnio. Zaczął rytmicznie przytupywać nogą, ignorując rozpoczętą przez resztę rozmowę…
- Mamo, myślę, że Gustav się zakochał – zaczęła z cwanym uśmieszkiem Franziska – jego starsza siostra. – Popatrz tylko na ten tępy wzrok…
Darius, chłopak blondynki, zaśmiał się pod nosem.
- Ciekawe kto jest obiektem jego westchnień? – wtrącił, gdy udało mu się przełknąć kęs, który przed chwilą wpakował sobie do buzi.
- Jeżeli to ta urocza, niebieskooka Nicole, nie odstępująca go praktycznie na krok, to niech zakochuje się ile tylko chce. Ale najpierw musi zjeść obiad – powiedziała stanowczo pani Schäfer.
- Gustav…Misiek, jedz, bo ci wystygnie. – Siostra trąciła go i widelcem wskazała na talerz.
Blondyn powiódł wzrokiem za sztućcem, po czym spojrzał na dziewczynę, wstał i opuścił pomieszczenie.
- Nie cierpi jak mówię do niego misiek – bąknęła pod nosem Franziska. – Jeszcze deser! – krzyknęła za bratem, lecz ten jej nie usłyszał.

Perkusista stanął przed lustrem i przyjrzał się sobie krytycznie. „Ciekawe czy się jej podobam”, zapytał w myślach, jednak nie mógł znać odpowiedzi. Zdjął z nosa okulary i zbliżył twarz do gładkiej tafli, aby lepiej się sobie przyjrzeć. Nigdy się nad tym nie zastanawiał, ale w tej chwili dostrzegł, że te grube i ciężkie okulary sprawiają, iż wygląda jak przeciętny mol książkowy, którym tak naprawdę nie był. Schował oprawki do tylnej kieszeni spodni i sunąc dłonią po ścianie, ruszył do swojego pokoju.
- Muszę coś z nimi zrobić – mruknął do siebie.


Przemyślenia ponownie przerwał mu telefon komórkowy. Gustav westchnął ciężko i ruszył do salonu, aby go wyłączyć. Na ekraniku widniał następujący opis: „Moje Kochanie dzwoni”. Bez wahania odebrał.
- Tak, kotku? – Starał się nie okazywać gniewu, który targał nim jeszcze przed chwilą.
- Gustav ja… przepraszam za wszystko. – W słuchawce rozległ się drżący od łez głos Nicole. – Ten cały artykuł to stek bzdur… Błagam, uwierz mi!
- Artykuł być może – potwierdził zimnym już tonem - ale ciężko byłoby zrobić TAKI fotomontaż.
W słuchawce dał się słyszeć szloch blondynki.
- I nie płacz – uciął stanowczo.
„Teraz nie czas na łzy, tylko na wyjaśnienia”, pomyślał. „Najlepiej dokładne.”


19. Amantes amentes - Zakochani obłąkani

„Widzę jak nieśmiało dotykasz ust po raz pierwszy
Nad nami zapach szczęścia (…)
Jesteśmy (…) najpiękniejszą z par
I nikt nie zabierze tego nam”

(fragment piosenki Gosi Andrzejewicz „Lustro”)

Słońce leniwie przesuwało się po bezchmurnym niebie, wpychając swoje promienie do wszystkich pokoi hotelowych, w tym do apartamentu Gustava i Georga. Ci dwaj oraz reszta zespołu wraz z Nicole i Heidi siedzieli na kanapach i bezmyślnie wgapiali się w plazmowy telewizor. Ciszę przerywała jedynie ścieżka dźwiękowa filmu, szelest ubrań, gdy ktoś wyciągał rękę po popcorn oraz chrzęst przeżuwanej kukurydzy.
Dopiero co zażegnana bójka pozostawiła jeszcze w atmosferze pomieszczenia napięcie i niezręczność. Szczególnie nieswojo czuła się, akurat w tej chwili czerwona jak piwonia, blondynka – bezpośrednia przyczyna konfliktu perkusisty i basisty. Wciśnięta między braci Kaulitz, zerkała nerwowo na oba końce kanapy. Na jednym siedział Gustav, trzymający przy głowie woreczek z lodem. Na drugim Georg co rusz sprawdzał, czy krwotok z nosa na pewno ustąpił. Obaj panowie również spoglądali na siebie. Z kolei na Nicole patrzyli bliźniacy. W taki właśnie sposób koło ukradkowych spojrzeń się zamykało.
Perkusista za całą sytuacje z „Bildem” obwiniał szatyna i wcale nie krył się z tą tezą. Od powrotu „pary z artykułu” miał pretensje wyłącznie do basisty, co ten przyjmował z cierpliwością i stoickim spokojem. To jednak zupełnie nie wpłynęło na fakt, że zaatakowany, zamierzał się bronić. Kaulitzom z trudem udało się odciągnąć od siebie kolegów z zespołu i jakoś załagodzić sytuację. Wszyscy chcieli się rozejść, jednak Heidi, która w duchu doszła do wniosku, iż zostawienie awanturników w ich apartamencie zupełnie samych nie byłoby dobrym pomysłem, zaproponowała oglądanie filmu na dvd. Więc teraz cała szóstka uporczywie wpatrywała się w telewizor, a jedyną osobą naprawdę zainteresowaną „Panem i panią Smith” po raz enty wydawał się tylko i wyłącznie Tom. To wrażenie było jednak złudne, gdyż dredziarz w rzeczywistości błądził myślami po pokoju 513, gdzie Taina grała na swojej nowej gitarze – prezencie od niego.
Nagle do nielicznych odgłosów dołączył jeszcze jeden. Ciche pukanie. Wszyscy równocześnie popatrzyli na drzwi, jednak tylko Bill wstał i do nich podszedł. Otworzył je, a jego oczom ukazała się drobna brunetka o śniadej skórze, którą widział z pewnością pierwszy raz w życiu.
- Apartament 479? – zapytała niepewnie, a jej głos prawie utonął w dźwięku strzelaniny z telewizora. Nawet wokalista miał trudności ze zrozumieniem jej słów.
- Tak – odrzekł lakonicznie, nadal patrząc na niższą od siebie o głowę dziewczynę.
- A jest tutaj może Tom? – pytała dalej nieznajoma z coraz większym zakłopotaniem, okręcając sobie przy tym kosmyk włosów na palcu.
Bill uśmiechnął się lekko i zawołał do bliźniaka:
- Bracie, ktoś do ciebie!
- Kto? – odpowiedział pytaniem dredziarz, nie podnosząc się z kanapy.
- Ktoś śliczny...
Starszy Kaulitz jak na komendę zerwał się z miejsca i podbiegł do drzwi, niedelikatnie odtrącając brata.
- Taina! Jak miło cię widzieć! – powiedział na przywitanie. – Coś się stało?
- No bo… struna chyba się urwała i nie mogę jej związać – odrzekła tonem dziecka, któremu właśnie zepsuła się nowa zabawka.
Tom spojrzał na jej ręce. Jedną z nich przecinała jaśniejsza pręga po uderzeniu cienkiego metalu.
- No cóż – powiedział z uśmiechem. – To normalne, zaraz poszukam nowej, mam kilka w szufladzie… Ale skoro już tu jesteś – dodał trochę głośniej, tak aby wszyscy mogli go usłyszeć – to chodź, przedstawię cię! – Wziął ją za rękę i zamykając drzwi, pociągnął do środka.
- Oto, moi drodzy, Taina! – oznajmił. – A to, Taino, Gustav, mój brat Bill, Nicole, Heidi i Georg.
Wszyscy mówili coś w stylu „miło cię poznać” bądź, w przypadku szarookiej, „Dużo o tobie słyszałam”.

Rozmowa szybko nawiązała się między dziewczynami, bliźniacy od czasu do czasu wtrącali pojedyncze zdania, natomiast Georg i Gustav nie odzywali się wcale. Dopiero po kilku wymownych gafach towarzystwo zorientowało się, że ma do czynienia z osoba niewidomą z czego Tom czerpał niemałą satysfakcję.
Bill wykorzystał chwilę, by przypatrzeć się bratu i jego potencjalnej dziewczynie.
Tom wpatrywał się w mulatkę prawie bez przerwy, a gdy już odwracał od niej wzrok to i tak spoglądał na nią kątem oka. Ona natomiast wesoło gawędziła z nowopoznanymi koleżankami, żartując, plotkując i dobrze się przy tym bawiąc. W pewnym momencie zaczęła:
- A może bym mogła… - i urwała, dodając – Nie, to głupie.
- Powiedz – zachęciła ją Nicole, która lepiej poczuła się przy rozmowie z kimś, kto nie miał pojęcia o jej problemach. – Tutaj wszyscy są na tyle stuknięci, że jeden głupi pomysł więcej nie zrobi różnicy.
Taina westchnęła cicho. Gdy tylko przekroczyła próg, wiedziała, że sytuacja nie jest zbyt przyjemna. Jej nos informował ją stale o obecności krwi, a uszy wyławiały z kakofonii dźwięków ciężkie oddechy siedzących na skrajach kanapy chłopców. Co prawda wszyscy starali się być mili, szczególne dziewczyny, jednak wyczuwało się napięcie. Mimo tego mulatka dokończyła zaczęty wątek.
- Po prostu pomyślałam sobie, że może mogłabym was zobaczyć… Znaczy dotknąć… Zobaczyć przez dotyk. – W końcu udało jej się wypowiedzieć myśl tak, aby wszyscy ją zrozumieli. Czekała na odpowiedź.
- To wspaniały pomysł! – stwierdziła z entuzjazmem Heidi, a pomruk aprobaty przytaknął jej słowom. – Proszę, zacznij ode mnie – dodała.

W jego sercu rodziło się uczucie, którego do tej pory nie znał. Gdy patrzył jak smukłe palce Tainy przejeżdżają po klatce piersiowej Georga, coś ukuło go od środka, a w chwili, kiedy stwierdziła, że ma on miłe w dotyku loczki, zacisnął już pięści. Przy Gustavie było bardzo podobnie. Dziewczyna przejechała po jego umięśnionych ramionach i nie mogła się powstrzymać od krótkiego „wow”. Wtedy z goryczą stwierdził w myśli, że zazdrości koledze jego budowy. Jednak szalę przeważyło zdanie wypowiedziane do Billa. „Zapewne jesteś szalenie przystojny!”. Tak powiedziała!
- Tom, odezwij się, bo nie wiem, gdzie siedzisz – poprosiła cicho Taina.
- Tu jestem – rzekł ze zrezygnowaniem.
Dziewczyna podeszła do niego i dotknęła jego ramienia. Stamtąd przesunęła opuszkami palców do szyi, a potem na twarz. Przejechała po łukach brwiowych, nosie i policzkach. Następnie dotknęła ust. Kolczyk zdziwił ją nieco, jednak nie skomentowała tego. Położyła dłoń na czubku głowy i od razu wyczuła materiał czapki. Szybko ją ściągnęła, zakładając sobie tak, że opadła jej na niewidzące oczy. Dotknęła włosów chłopaka i zamarła.
- Co to? – spytała, machają Tomowi przed oczami jednym z jego dredów.
W tle słychać było chichot przyjaciół.
- Dredy – odpowiedział mężczyzna z lekkim westchnieniem.
- To coś jak warkoczyki, tylko, że nie da się rozplątać – dorzuciła Heidi.
Tom słyszał ich głosy jakby z oddali. Jego umysł zamknął się na wszystkie bodźce zewnętrzne. Chciał już zostać sam ze swoją zazdrością, smutkiem i gniewem. Miał serdecznie dość wszystkiego. Nawet, a może w szczególności, Tainy.
- One są takie… - zaczęła dziewczyna – milutkie! Zupełnie jak kocie ogonki!
Ta wypowiedź wywołała głośną salwę śmiechu. Była jednak osoba, która nawet nie uniosła kącików ust…
- Może już pójdziemy, założę ci tą strunę? – zaproponował Tom i nie czekając na odpowiedź, wstał z miejsca i poszedł do sypialni po metalowy kłębek.

- Tom… - Głos Tainy przerwał ciszę panującą na korytarzu.
- Tak?
- Czemu jesteś zły? – spytała, przystając na chwilę.
Dredziarz nawet nie zwolnił.
- Nie jestem zły, po prostu boli mnie brzuch – odpowiedział szybko.
Prawie nie mijał się z prawdą. Bo rzeczywiście coś go bolało. Tyle, że to wcale nie był żołądek. Raczej coś, co znajduje się wyżej i bardziej po lewej…

Dredziarz zbliżał się do drzwi, za którymi siedziała reszta. Już z daleka słyszał głośny śmiech Georga i głos swojego brata, który z zacięciem coś mówił. Gdy Tom przekroczył próg, właśnie padały słowa:
- Słyszeliście? Powiedziała, że jestem szalenie przystojny!
Starszy Kaulitz bez słowa wszedł i usiadł na kanapie, gdyż jego ulubiony fotel zajął mu Bill.
- Do tego ona jest naprawdę śliczna!
W tym momencie stały się dwie rzeczy na raz. Heidi odchrząknęła, aby przypomnieć chłopakowi o swojej obecności, a Tom, niczym kot, skoczył na brata i przewrócił go razem z fotelem, bez opamiętania okładając go pięściami. Zdezorientowany Bill nie miał nawet jak się bronić, gdyż brat przygniótł go tak, aby przy okazji unieruchomić mu ręce.
Georg i Gustav pierwszy raz od czasu kłótni o Nicole spojrzeli sobie w oczy. Mimo wszystko,
rozumieli się bez słów. Obaj szybko podnieśli się i podbiegli do przewróconego fotela. Basista odciągnął wyrywającego się Toma, a perkusista podniósł Billa razem z meblem.
- Co ci odbija?! – wrzasnął wokalista, ocierając strużkę krwi, która ściekała mu z ust.
Gitarzysta, zamiast cokolwiek odpowiedzieć, popatrzył na niego wściekłym wzrokiem.
- Już spokojnie. – Do sytuacji wtrąciła się Heidi. – Tom, możemy porozmawiać w cztery oczy?
Dredziarz lekko skinął głową i jednym gwałtownym szarpnięciem wyrwał swoje ramię z mocnego uścisku Georga. Ze spuszczoną głową ruszył za dziewczyną do swojej sypialni. Gdy tam dotarł, opadł ciężko na łóżko. Brunetka przycupnęła na krawędzi.
- Ja wiem co cię boli – powiedziała spokojnym i wyraźnym tonem.
Chłopak uniósł głowę i spojrzał pytająco.
- Widzisz, nie pojąłeś pewnej aluzji – ciągnęła swoje Heidi. – Taina powiedziała do Billa, że jest przystojny, ale tak naprawdę chodziło jej również o ciebie. Jesteście bliźniakami. A dziewczyny nie lubią się powtarzać.
- Mam to gdzieś – odburknął Tom, choć w głębi serca zrobiło mu się odrobinę lżej. – Należało mu się.
- Może nie powinien był się tak głupio przechwalać, to fakt – przyznała. – Jednak to twój brat, a ty wyzywasz się na nim jak na worku…
- Mogę cię o coś prosić? – wtrącił dredziarz, jakby w ogóle jej już nie słuchał.
- Jasne.
- Zostaw mnie samego.
W progu Heidi popatrzyła na niego ostatni raz, po czym opuściła pomieszczenie.
Tom obrócił się na plecy i wlepił wzrok w sufit.
- Kocham ją – stwierdził na głos. – Jutro jej to powiem. Ale najpierw… - Chciał wstać, jednak ból ręki uniemożliwił mu to. – Najpierw zadzwonię do menadżera i powiem mu, że zostajemy tu jeszcze tydzień.


20. Dira necessitas - Okrutna konieczność

„Zmieniłaś moje życie i wszystkie moje dążenia.
Miłość jest ślepa i wiedziałem o tym
Gdy moje serce było przez ciebie zaślepione
Całowałem twoje usta, tuliłem twoja głowę
Dzieliłem z tobą marzenia, dzieliłem łóżko
Znam cię dobrze, znam twój zapach
Byłem od ciebie uzależniony.

Żegnaj moja ukochana,
Żegnaj moja przyjaciółko
Byłaś tą jedyną
Byłaś tą jedyną dla mnie

Jestem marzycielem, lecz gdy się budzę
Nie łamiesz mi duszy, lecz marzenia odbierasz.
I gdy idziesz dalej, pamiętaj o mnie.
Pamiętaj o nas i to, jakimi byliśmy.
Widziałem jak płaczesz, patrzyłem jak się śmiałaś,
Obserwowałem cię, gdy drzemałaś.
Mógłbym być ojcem twojego dziecka,
Mógłbym spędzić z tobą całe życie,
Znam twoje lęki, a ty znasz moje.
Mieliśmy wiele wątpliwości (…)
Kocham cię, przysięgam to prawda,
Nie mogę żyć bez ciebie.”

(fragment tłumaczenia piosenki Jamesa Blunta „Goodbye my lover”)

- Proszę! – zawołała Taina, słysząc ciche pukanie.
Do środka wsunęła się Heidi.
- Jest tutaj Tom? – zapytała niepewnie.
- Tak, jestem! – Usłyszały głos z łazienki. – Już idę.
Do pomieszczenia wszedł uśmiechnięty dredziarz, a gdy zobaczył Heidi podszedł do niej i ją przytulił.
- Dzięki za to, co mi wczoraj powiedziałaś – szepnął jej do ucha.
- Tom… Nie ma za co… Ja… Musimy porozmawiać – Jej głos brzmiał dziwnie.
„Jakby zaraz miała się rozpłakać”, pomyślał Kaulitz.
- Jasne – stwierdził i mówiąc do Tainy krótkie „zaraz wracam”, wyszedł na korytarz za brunetką. Tam ujrzał dużą walizkę, płaszcz i parasolkę.
- Co się dzieje? – zapytał, wskazując na bagaż dziewczyny.
- Tom, ja wyjeżdżam – odrzekła łamiącym się głosem Heidi i ukryła twarz w dłoniach.
- Ale… - zaczął dredziarz cicho – nie możesz.
W tym momencie nie obchodziło go, że to jego najlepsza przyjaciółka. Liczyło się tylko to, że zada ból Billowi. Miał ochotę na nią nakrzyczeć, potrząsnąć nią, zrobić cokolwiek, byleby tylko odwołała swoje słowa.
- On wie, dlaczego go zostawiam – odrzekła, jakby odgadując jego myśli. – Ale tobie muszę powiedzieć coś jeszcze. Tylko mi nie przerywaj.
Gitarzysta skinął głową. Miał nadzieję, że Heidi ma dobre wytłumaczenie.
- Ja wiem, nie pytaj skąd, że Bill niedługo znajdzie sobie nową dziewczynę. Będzie miała włosy jak ogień, oczy koloru trawy i znamię na lewej kostce…
Brunetka wstała i zaczęła ubierać płaszcz. Tom patrzył na nią w milczeniu. Nie był pewien, co ma teraz zrobić. Próbować ją zatrzymać? A może tak zwyczajnie pozwolić odejść?
- Aha, jeszcze jedno… - dodała, łapiąc za rączkę od walizki. – Przydałby mu się dobry stylista. – Po tym zdaniu puściła mu oczko, co wyszło jej prawie wesoło, i złapała również parasol. Po chwili jednak zostawiła to wszystko i rzuciła się chłopakowi na szyję.
- Tak bardzo będę tęsknić – szepnęła, nie powstrzymując już łez. – Już tęsknię.
Tom objął ją lekko.
- Byłaś… jesteś moją jedyną przyjaciółką – odpowiedział. – Kocham cię jak siostrę. Tylko nadal nie potrafię zrozumieć, dlaczego to robisz…
- Czasami trzeba wybrać mniejsze zło, Tom – odrzekła, ocierając rękawem policzek. – Billowi zostawię list w recepcji. Żegnaj.

***

Bill usiadł na kanapie i włączył telewizor. Nie miał w tym żadnego celu, jednak panująca wszędzie cisza zbyt go przytłaczała. Nie było się nawet do kogo odezwać, gdyż Tom wyszedł do Tainy, Georg i Nicole gdzieś się zaszyli, Gustav przed chwilą postanowił zostać sam, wyrzucając go z pokoju, a Heidi od samego rana unikała go na wszelkie możliwe sposoby.
- Znów wszystko się psuje! – warknął do ekranu, przypominając sobie o śnie ukochanej. – A tyle już razem przeszliśmy…

- Mamo, ja uważam, że on ma jakiś problem! – stwierdził głośno i wyraźnie Tom, gdy siedział wraz z bratem i matką przy śniadaniu. Brakowało tam Jörga, gdyż wyjechał on na delegację.
Simone popatrzyła na swojego trzynastoletniego syna, który zdawał się nie usłyszeć wypowiedzi bliźniaka. Jego wzrok zawiesił się na wysokości szafki kuchennej, a mina wyrażała zastanowienie pomieszane ze strachem. W duchu przyznała dredziarzowi rację. Bill przez ostatni tydzień dziwnie się zachowywał. Mało jadł, prawie wcale nie spał i prawdopodobnie wertował jej stare książki z biologii, których zniknięcie ze strychu zauważyła przy sprzątaniu. Do tego pewnego dnia podszedł do niej i sprawiał wrażenie jakby koniecznie chciał o coś zapytać, ale zawahał się i wycofał.
- Synku, czy twój brat mówi prawdę? – zapytała łagodnie, nie chcąc go spłoszyć.
Czarnowłosy podniósł głowę i rozglądnął się jak obudzony z transu. Przygryzł wargę i milczał. Dopiero po chwili przemówił, przypadkiem odpowiadając na pytanie, które nawet do niego nie dotarło.
- Mamo, ja mam problem. Tylko nie krzycz. A ty, Tom, masz się nie śmiać! – ostatnie zdanie dodał po krótkim zastanowieniu.
Simone zachęciła go gestem do mówienia.
- No bo ja… - urwał i opierając głowę na stole, mruknął coś w stylu „Nie, nie mogę tego powiedzieć!”.
- O co chodzi? – Nie dawała za wygraną matka. – No wyduś to z siebie!
Bill uniósł ponownie głowę i zacisnął pięści.
- Spałem z Heidi i teraz boimy się, że ona jest w ciąży – powiedział na jednym wydechu i czekał na reakcję z ich strony.
Tom gapił się na niego z niedowierzaniem w oczach, natomiast matka najpierw zakryła usta ręką, a potem szepnęła do siebie „Helena nie może o tym wiedzieć!”.
Po chwili Simone wyszła z szoku i spytała:
- Ona miała już pierwszy okres?
Czarnowłosy spojrzał na nią z paniką w oczach. Próbując ukryć zdenerwowanie, zaczął kręcić kołowrotek kciukami.
- Nie wiem! – odrzekł lekko drżącym głosem.
- Tom – Matka niespodziewanie zwróciła się do starszego o kilka minut syna. – Idź po Heidi.
Dredziarz wstał z miejsca i bez słowa wyszedł z kuchni. Nadal był w ciężkim szoku i nie potrafił się z niego otrząsnąć.
W pomieszczeniu zapadła krępująca cisza, trwająca nieprzerwanie do powrotu Toma, z którym pojawiła się też drobna dwunastoletnia brunetka.

Bill z dziewczyną siedział teraz po jednej stronie stołu, a Simone po drugiej. Dredziarz stwierdził, że powinien wyjść, jednak był zbyt ciekawy rozwoju sytuacji, aby to zrobić, więc usiadł w kącie na jednej z kuchennych szafek i udawał, że go nie ma.
- Miałaś już miesiączkę? – zaczęła bez żadnego wstępu pani Kaulitz.
Dziewczyna kiwnęła twierdząco głową, a na jej policzkach wykwitły czerwone rumieńce. Bill uznałby pewnie, że wygląda z nimi uroczo, gdyby w tej chwili mógł myśleć o tak błahych rzeczach.
- A drugą?
- Nie…
Pani Kaulitz wstała i stwierdziła:
- Idę do apteki po test, zaraz wrócę. – Dzieci popatrzyły na nią przerażone, więc postanowiła też dodać – Nie martwcie się, wszystko będzie dobrze.


Bill do tej pory pamiętał, jak wielka ulga ogarnęła go, gdy wyjaśniło się, że Heidi jednak nie zostanie matką. Pamiętał też, że pomyślał wtedy, iż nie byłby dobrym ojcem, bo jest na to zbyt niecierpliwy.

- Bill – szepnęła cichutko Heidi, gdy siedzieli na kanapie w salonie.
Chłopak odwrócił głowę w jej stronę i spojrzał pytająco.
- Zostawiłbyś mnie, gdybym jednak była w ciąży?
Brunet popatrzył na nią z ukosa, a potem odpowiedział:
- Musieliby mnie najpierw zastrzelić, żebym dał się od ciebie odciągnąć.
Dziewczyna uśmiechnęła się i wtuliła głowę w jego ramię. Dużo wcześniej rozmyślała nad tamtą sytuacją, jednak dopiero teraz doszła do wniosku, że Bill bardziej przejmował się swoją rolą przyszłego ojca niż tym, iż dziecko wynikłoby z przypadku. Zrobiło jej się ciepło na sercu. Wiedziała, że ten chłopak jest złotem. Nie świecącym i błyszczącym, ale za to wyjątkowym. Bo ze świecą takiego szukać.


Ciche, stanowcze pukanie zagłuszyło na sekundę głos telewizyjnego spikera.
- Proszę – zawołał chłopak głośno. – Otwarte.
Drzwi uchyliły się, a do środka zajrzała głowa starszej kobiety.
- Bill Kaulitz? – spytała.
Blondyn wstał i odwrócił się do niej przodem. Dostrzegł, iż do kamizelki miała przypięty identyfikator z napisem „Matylda Szylińska, Recepcja”.
- Tak, to ja – odpowiedział, po czym zapytał szybko. – Coś się stało?
- Ktoś zostawił dla pana list. Miałam dostarczyć go dopiero jutro, ale… Pomyślałam, że to może być coś ważnego.
- Dziękuję pani – powiedział, biorąc od niej grubą kopertę. – I niech mi pani mówi po prostu Bill. Nie jestem żadnym panem.
Kobieta skinęła głową i wycofała się na korytarz.
Chłopak opadł na fotel i zaczął oglądać kopertę. Była całkowicie biała. Po chwili wahania otworzył ją. W środku znalazł kartkę…

Ukochany!
Pewnie się dziwisz, dlaczego zostawiłam Ci ten list. Nie mogłabym Ci tego powiedzieć prosto w oczy. Wiem, że wtedy zdołałbyś mnie zatrzymać… jednym spojrzeniem. Zawsze Ci ulegałam, jak tylko na mnie patrzyłeś. Ale tym razem nie mogłam na to pozwolić.
Musiałam odejść, wracam do domu. Potem wyjadę gdzieś, kupię sobie mieszkanie. Nie szukaj mnie. Nie możemy być razem. Wiesz dlaczego.
Kocham Cię z całego serca.
Twoja na zawsze
Heidi


Bill potrząsnął z niedowierzaniem głową, po czym przeczytał liścik jeszcze kilka razy.
„To jakiś żart!”, pomyślał „Przecież… Przecież to niemożliwe!”
Zerwał się z fotela i pobiegł do apartamentu dziewczyn. Nikogo nie zastał…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sara Portman & Witja dnia Niedziela 07-01-2007, 17:43, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tajniaczka




Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 2638
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Kraków *.*

PostWysłany: Piątek 05-01-2007, 20:39    Temat postu:

Wielkie dzięki za info Smile
Dłuuuga.
Lece czytać a koment później.

EDIT

Postaram się napisać coś konstruktywnego..
Ale to trudne..
Bo dziś mi wali na mózg Rolling Eyes
A temat poważny.. *ekhm, ekhm*
Na wstępie. Dlaczego tak krótko? Laughing
Te 12 stron co mi wyszły w wordzie 10 bodajże to miód na moje oczy..
Mogłam się zatopić, czytać i czytać..
Ale mimo wszystko to szybko się skończyło.
Opowiadanie jak zwykle naprawdę perfekcyjne, dopracowane w całości.
Każde słowo chłonęłam jak gąbka xD
Ta fabuła.. styl.. aż głupio Was cały czas chwalić, naprawdę Smile
Warto było czekać. I jeśli tak ma być za każym razem to mogę czekać wieczność
Naprawdę..
Myślałam, że wszystko się dobrze skończy.. że Bill sie pogodzi z Tomem, G z G.. to boli, prawda, ale przecież są przyjaciółmi..
Ale nie. Oczywiście Heidi musiała odejść.. teraz Bill będzie cierpiał Sad
Fajnie, że było dużo scen z Tainą i Tomem. To co kocham xD
Noi dużo Gucia było! Mojego ulubieńca. Za to macie ode mnie pokłony.
Co mogę więcej powiedzieć?
Nic nie zmieniajcie.
A ja czekam na następny part.
Dzięki wielkie!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tajniaczka dnia Niedziela 07-01-2007, 10:18, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Falka
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza światów...

PostWysłany: Piątek 05-01-2007, 20:56    Temat postu:

Jesteście boskie, długiej notki trzeba mi było Very Happy
Biegnę czytać Wink

EDIT...

To przysłowie powinno brzmieć "Amantes amentes", jest dwa razy powtórzone "amantes" Wink

Było pięknie... Uwielbiam to opowiadanie, bo macie świetny styl, bardzo przyjemnie sie czyta, no i do tego ta długość notki. Po prostu wspaniale.
Uwielbiam Toma I Tainę. On się w niej naprawdę zakokochał, skoro tak potraktował Billa. Ach, ta zazdrość Very Happy Chyba o tej dwójce najbardziej lubię czytać.
I żal mi Billa... Mam wrażenie, że to jednak Heidi jest jego prawdziwą, wielką miłością, tą jedną jedyną. I, że oni i tak będą w końcu razem. Ciekawe, kim będzie ta dziewczyna, o której mówiła Heidi... Nie, no Bill musi być z Heidi i koniec Very Happy Też lubię tą parę.
Gustava mi troche szkoda, ale to zwalanie winy tylko na Georga jest trochę nie fair. Przecież Nicole również brałą w tym udział...xD.

Ogólnie rzecz biorąc ta część wyszła wam znakomicie i naprawdę opłacało się czekać nieco dłużej, żeby przeczytać cos takiego. Naprawdę Wam gratuluję.
I dziękuję za powiadomienie na PW, chociaż ja i bez tego bym tu dzisiaj zajrzała. Od dobrych opowiadań nikt i nic nie jest mnie w stanie odciągnąć żadną siłą Very Happy

Pozdrawiam, życzę weny i czekam na kolejną część.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mod-Falka dnia Piątek 05-01-2007, 21:18, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lunatyczka




Dołączył: 26 Lip 2006
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Piątek 05-01-2007, 21:01    Temat postu:

Ufff,no to Gustav się dowiedział.A Heidi szkoda że odzeszła.Notka bardzo fajna,bo dużo było Tainy i Toma a to wieeeelki plus:D
Pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Żyrafa




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 585
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sobota 06-01-2007, 20:03    Temat postu:

Przepraszam, że zwlekałąm, ale nie mogłam znaleźć czasu...
Dobrze, że ta część była taka długa, opłacało się czekać.
Nie wiem czemu Gustav zwalił całą winę na Georga, przecież Nicole też nie jest bez winy. Aczkolwiek sądzę , że to przez to, że był strasznie zakochany.
Opowiadanie jak zwykle cudne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aliss




Dołączył: 11 Kwi 2006
Posty: 230
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Niedziela 07-01-2007, 11:56    Temat postu:

Bardzo ładnie. Bardzo, bardzo ładnie. Nie podoba mi się jedynie ten motyw z Billem, Trzynastoletnim Ojcem. No i w ogóle "spałem z Heidi" w tym wieku? Mogłyście ich nieco postarzyć... Wink

I bardzo przyjemnie zredagowany list. Tylko pada tam takie zdanie: Nie możemy być razem. Wiesz dlaczego. To dlaczego? Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sara Portman




Dołączył: 12 Lip 2006
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z MARZEŃ i DOKONAŃ

PostWysłany: Niedziela 07-01-2007, 12:10    Temat postu:

Poodpowiadam trochę...

Aliss - Zdajemy sobie sprawę, że oni byli bardzo młodzi, ale mniej więcej o to chodziło. Żeby Bill przespał się z kimś wcześniej niż Tom - to będzie istotne w przyszłości. Co do tego "Wiesz dlaczego" - wszystko było w części 14.

Żyrafo - Gucio zwalił winę na Georga, gdyż rzeczywiście świata poza Nicole nie widzi i nie chce jej nic zarzucać.

Falko - Zdradzę ci tajemnicę (Witja mnie zabije): oni już nigdy nie będą razem. NIGDY.

Tajniaczko - Bill rzeczywiście pocierpi sobie trochę. Jednak nie będzie w tym taki samotny...

Pozdrawiam...
Sara Portman


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Falka
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza światów...

PostWysłany: Niedziela 07-01-2007, 12:54    Temat postu:

Nie...
Jak to nigdy???
Ale dlaczego???
No dobrze... Jakoś się z tym pogodzę. Ale tak strasznie mi szkoda Heidi... Bill to cymbał, że pozwolił jej tak po prostu odejść, powinien zaangażować S.W.A.T, GROM, KGB, CIA i FBI i te wszystkie inne, żeby ją znaleźli i przyprowadzili do niego...

Mam nadzieję, że chociaż Taina i Tom będą razem Wink
I tak kocham to opowiadanie Very Happy

Ale mi smutno teraz...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin