Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wiara, Nadzieja i ... (16)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
carsjana




Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Poniedziałek 25-12-2006, 17:24    Temat postu:

Polepszył mi się nastrój po przeczytaniu tego parta. Nie ma nic lepszego niż świetne opowiadanie, takie jak te. Odcinek długi, ciekawy, bez błędów, po prostu śliczny Wink Nie mogę się doczekać następnej części. Pozdrawiam i życzę weny.

PS. Wesołych Świąt!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anth92




Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 492
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wtorek 26-12-2006, 10:49    Temat postu:

Jestem.
Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie miałam internetu.

Part jak zwykle śliczny. Nie wiem, nie umiem tego wyrazić.
Piszesz lekkim stylem, więc czyta się miło, a w dodatku ta magiczna aura... Nie wiem jak ty to robisz, ale człowiekowi od razu cieplej robi się na sercu.
Postacie Chloe i Sophie są cudowne. Dwie delikatne istoty, którymi trzeba się zaopiekować, co nawet potrafi Tom.
Naprawdę, kłaniam się do ziemi za to opowiadanie.

Anth.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
reinigen




Dołączył: 19 Wrz 2006
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lbn

PostWysłany: Wtorek 26-12-2006, 17:23    Temat postu:

Dzięki i dzięki raz jeszcze. No to...nowa część! Krótsza, ale mam nadzieję, że Was nie zawiedzie.



- Już mieliśmy was szukać przez radio! – oburzył się Bill, gdy weszli do vana. – Ja i Sophie jesteśmy głodni. Jak tylko dojedziemy do centrum, to zabieram ją na pizzę.
- Bill, czyś ty oszalał?! Na jaką pizzę, ona ma cztery lata! – zaprotestowała Chloe.
- Najwyższy czas, żeby poszła ze mną na pizzę – podsumował wyniośle Bill. – Bez dyskusji!
- Coś się stało? – spytał z przedniego siedzenia Georg, patrząc na twarz Chloe, gdzie widniały jeszcze nikłe ślady po łzach.
- Wszystko w porządku – odparła szybko dziewczyna.
- No, to jedziemy – zakomenderował Tom. – Nic tak nie poprawia humoru dziewczynom i Billowi, jak zakupy! Do centrum!
Musiał jeszcze opędzić się od brata i Sophie, która w poczuciu solidarności zaczęła okładać go piąstką, zanosząc się przy tym zaraźliwym śmiechem. I już mknęli vanem po czystej drodze, pokazując małej przez okno co ciekawsze miejsca. Tom śmiał się wesoło. Nigdy nie sądził, że będzie się tak dobrze czuł w towarzystwie młodej kobiety z dzieckiem, a teraz miał wrażenie, że wszyscy w tym samochodzie są szczęśliwą rodziną, która wybrała się do miasta w niedzielne popołudnie. Było wspaniale! Był otoczony ludźmi, których kochał lub darzył przyjaźnią i sam czuł się akceptowany w każdym, najdrobniejszym nawet szczególe. Dodatkową przyjemność sprawiał mu widok czystego szczęścia na twarzy Chloe, za każdym razem, gdy patrzyła na swą roześmianą córeczkę. Jednocześnie czasami się zamyślała i zamierała w bezruchu, z wzrokiem wbitym w jeden, nieokreślony punkt, ale ciągle towarzyszył jej ten spokojny uśmiech.
Pod centrum handlowym Marge zarządziła wysiadkę. Mieli poruszać się szybko i sprawnie, bo było mnóstwo spraw do załatwienia, czasu niewiele, a wszędzie mogli czyhać nadgorliwi fani i reporterzy. Gdyby raz wpadli w taki tłumek, z zakupów byłyby nici: dziennikarze nie spoczęliby, dopóki by się nie dowiedzieli, kim jest tajemnicza młoda kobieta i mała dziewczynka, kręcąca się w pobliżu. Ochroniarze błyskawicznie sprawdzili teren i dali znak, że zespół może bezpiecznie wysiąść. Łatwo powiedzieć… W vanie rozpoczęła się szalona przepychanka, połączona ze spontaniczną bitwą na poduszki i opakowania po chrupkach. To sprawiło, że stojący pod głównym wejściem galerii samochód zachybotał się na swoich czterech potężnych kołach i natychmiast zwrócił uwagę połowy zgromadzonych tam ludzi. Uwagę drugiej połowy przyciągnęły wydobywające się z vana dźwięki, wskazujące na co najmniej krwawą jatkę z udziałem krów, wilków i jednego wieprzka.
- Jezu, Georg, nie wyj tak, bo naprawdę cała ulica się zleci! – wrzasnął Bill, po czym symbolicznie przyłożył basiście poduszką.
- I tak tu jesteśmy…spaleni… - wysapała Marge. – Nic tu po nas…
- E tam, damy radę. Wysiadać wszyscy! – zdecydował Tom i sam jako pierwszy wynurzył się z samochodu. Wyciągnął też rękę do Chloe.
W konsekwencji na chodniku wylądowali tylko oni dwoje, ale za chwilę we wnętrzu vana znów się zakotłowało, rozległ się mrożący krew w żyłach kwik i nieszczęsny samochód wyrzucił z siebie Billa, mocno trzymającego Sophie w dygocących ze śmiechu ramionach. Na resztę długo nie musieli czekać.
- Dobra, idziemy – mruknęła Marge konspiracyjnie. – Tylko wyciągać kopyta, musimy zniknąć, zanim zjawią się paparazzi…
Wbiegli do środka zanim zszokowani ludzi otrząsnęli się i ruszyli po autografy, a śmiech małej Sophie rozbrzmiał w ogromnym hallu. Dziewczynka nie rozumiała za wiele z tej bieganiny, ale podobało jej się uciekanie przed obcymi ludźmi i chowanie się w mocnych, bezpiecznych ramionach Billa. Uznawała to wszystko za wspaniałą przygodę. Zwłaszcza że pierwszy raz była w tak dużym centrum handlowym i każda rzecz niesłychanie ją ciekawiła. Co chwila pokazywała coś paluszkiem z okrzykiem zachwytu i pytała dosłownie o wszystko.
- Jeeeejuuu, co to?!
- Fontanna kochanie. Tylko taka duża i kolorowa… - odpowiadał cierpliwie chłopak, posłusznie patrząc we wskazane miejsce.
- O cholera… Bill, spójrz na to – zaklął Tom, ciągnąc brata do pobliskiego stanowiska prasowego.
Na błyszczącym blacie wyłożone były brukowce, a pierwsze strony krzyczały ogromnymi nagłówkami i kolorowym zdjęciem Billa, niosącego w ramionach Sophie. Zdjęcie pochodziło sprzed kilkunastu godzin, Bill rozpoznał gmach hali, w której wczoraj dawał koncert. Był tak zaprzątnięty nagłą obecnością dziewcząt, że w ogóle nie zwrócił uwagi na paparazzich. A teraz w każdej gazecie mógł przeczytać absurdalne domniemania typu „Czy Bill Kaulitz ma dziecko?!” lub „O czym fanki nie wiedzą? Bill Kaulitz usidlony!”. Nagle jego wzrok natrafił na tytuł w jakimś nieznanym mu dzienniku: „Nagły wybuch miłości”. Bill uśmiechnął się do siebie pod nosem. Autor artykułu sam nie wiedział ile ma racji…
- Ty się śmiejesz?! Dziennikarze nas zjedzą! – wrzasnął Georg.
- Daj spokój, bo to pierwszy raz? A przynajmniej tym razem powód jest przyjemny – zaśmiał się w głos Bill, wyciskając na policzku Sophie soczystego całusa, aż mała roześmiała się głośno.
- W sumie… to może być niezła reklama… - mruknął Tom, zaczytany w artykule „Sekret Billa”. – Wiecie, co mówi David. Nieważne, co piszą. Ważne, że piszą.
Wszyscy spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Wiedzieli, ze czeka ich porządna przeprawa z dziennikarzami, ale jakoś żaden nie czuł się z tym wyjątkowo źle. Spokojne, jasne spojrzenie Chloe dodawało im sił.
- Dobra, dość tego. Co się stało, to się nie odstanie – zakomenderowała Marge. – Teraz ja zabieram Chloe na zakupy, a wy róbcie, co chcecie, tylko bez głupot! Za dwie godziny spotykamy się przy fontannie.
- Ale Sophie… - próbowała zaprotestować Chloe.
- Ja się nią zajmę, spokojnie – powiedział Bill mocnym głosem, od którego Chloe zrobiło się ciepło w sercu.
Już nic nie mówiła, tylko pozwoliła Marge zaprowadzić się do ruchomych schodów. Kilka razy obejrzała się za znikającymi w tłumie Billem i Sophie, ale w pewnym momencie jej wzrok trafił na Toma. On jeden nie ruszył się jeszcze z miejsca, tylko tkwił tam, gdzie go zostawiły. I patrzył na jedną, jedyną osobę w całej galerii. Na nią.
Chloe aż zadrżała od tego spojrzenia. Jakimś cudem przypomniały jej się jego ciepłe ramiona i to uczucie, gdy ją nimi ogarnął wtedy, w parku. Była wtedy taka bezpieczna… Czy to możliwe, żeby los szykował dla niej w życiu coś jeszcze? Do tej pory była przekonana, że jej życie zaczęło się od Sophie i na Sophie skończy. Że mężczyźni jakby już dla niej nie istnieli. Kilkakrotnie źle ulokowała uczucia i nie zamierzała tego powtarzać. To już wolała być sama. Zresztą, kto przy zdrowych zmysłach chciałby związać się z samotną matką z dzieckiem? Doskonale zdawała sobie sprawę ze swojej trudnej sytuacji i cierpiała w milczeniu, zagryzając wargi i pozwalając sobie na chwilę słabości tylko wtedy, gdy Sophie już smacznie spała. Bo w nocy było najgorzej. Wtedy przychodziły wszystkie złe myśli, wspomnienia, chwile, w których kuliła się ze strachu. Wtedy drżała pod prowizoryczną często kołdrą. Wtedy łzy płynęły same…
- Tutaj, kochana! – zakrzyknęła gromko Marge, wpychając ją do butiku z odzieżą najlepszych projektantów. – To nasz pierwszy przystanek!
Chloe posłusznie weszła do środka i dech jej zaparło. Wnętrze opływało luksusem. Wszędzie marmury i złocenia, każdy wieszak słał migotliwe refleksy cudownie delikatnych tkanin, stojaki błyszczały od całej gamy pasków, torebek, butów i innych dodatków, których przeznaczenia dziewczyna nawet nie umiała sobie wyobrazić. Sprzedawczynie figurą i strojami przypominały modelki, które tylko na moment zeszły z wybiegu i są tu właściwie przypadkiem. Olbrzymie żyrandole opromieniały wszystko ciepłym, jasnym światłem. Wrodzone poczucie humoru kazało Chloe roześmiać się w duchu na widok tego przepychu, gdyż w gruncie rzeczy żaden z wystawionych tu przedmiotów nie był wart aż takiej oprawy, a wyniosłość ekspedientek była właściwie śmieszna. Na litość boską, przecież to tylko ciuchy!
Marge natomiast na nic nie zwracała uwagi, tylko pewnym, szybkim krokiem przeszła cały butik wzdłuż, od czasu do czasu chwytając któryś z wieszaków i przekładając go sobie przez ramię. Wreszcie zatrzymała się przy złotawej kotarze z grubego aksamitu i kiwnęła na Chloe energicznie. Dziewczyna posłusznie do niej podeszła.
- No chodź, przymierz te rzeczy – stylistka podała jej naręcze ubrań, a Chloe aż ugięła się pod ich ciężarem.
- Chryste… mam to wszystko przymierzyć?!
- Nie żartuj, zaraz idę po kolejną część – prychnęła Marge, wzruszając ramionami. – Wskakuj i mierz, kochana!
Chloe westchnęła i zanurkowała za aksamitną zasłonę. Wnętrze przymierzalni okazało się zaskakująco duże i przestronne. Nie miała problemu z rozmieszczeniem wieszaków, gdyż na bocznej ściance ciągnął się cały rządek specjalnych kołeczków. Natomiast ścianę na wprost zajmowało ogromne, kryształowe lustro, tak idealnie czyste i lśniące, że dziewczyna nie wiedziała, gdzie kończy się granica między rzeczywistością a jej odbiciem. Nad lustrem z kolei umieszczone były małe reflektorki, zapewniające przymierzającemu ubrania perfekcyjne światło. Widocznie w tym butiku najbardziej liczyło się to, by klient wyszedł zadowolony.
Dziewczyna otrząsnęła się z chwilowego letargu i szybkim ruchem zdjęła z siebie własny, damski garnitur, który nie był może szczytem luksusu, ale służył jej wiernie już wiele lat. Ostrożnie powiesiła go na jednym z wieszaków i już miała zacząć wkładać pierwszą z brzegu sukienkę, gdy zasłonę przebieralni gwałtownie rozsunięto.
Chloe odruchowo zakryła się rękami i z przestrachem spojrzała na intruza. Marge.
- O Boże, dziewczyno, jakie ty masz ciało! – stylistka zdawała się nie przejmować, że Chloe stoi przed nią półnago. – Gdybym tak wyglądała, to ciągle i wszędzie chodziłabym nago! Nie umiałabym nawet czytać ani pisać, byłabym po prostu…naga!
Mówiąc, zawieszała na kolejnych kołkach nowe ciuchy. Zachowywała się, jakby rzeczą najzupełniej naturalną była pogawędka dwóch kobiet, z których jedna jest całkowicie ubrana, a druga – w samej bieliźnie. Dla Chloe ta sytuacja była jednak nowa, więc milczała, usiłując pokonać zaskoczenie.
- Och, daj spokój – Marge wreszcie zauważyła zażenowanie dziewczyny. – Jestem stylistką, wszelkie modelki chodzą przy mnie nago! Nie sądzę, żebyś różniła się od nich wszystkich jakimiś ukrytymi szczegółami anatomii. Zdejmuj to! – rozkazała, pociągając Chloe lekko za pasek stanika.
- Jak to? – bąknęła ona. – Stanik?
- No jasne, bielizna też tu jest. Kupimy ci parę kompletów, ale musisz przymierzyć przynajmniej jeden. Chociaż na moje oko… - zamyśliła się przez chwilę, patrząc prosto na biust Chloe, czym przyprawiła ją o dodatkowe zawstydzenie. – tak, na pewno 75B!
Zadziwiona dziewczyna skinęła głową, bo zawsze nosiła dokładnie ten rozmiar. Powoli sięgnęła po podawany jej komplet bielizny w klasycznym, beżowym kolorze.
W miarę jak mierzyła coraz to nowe rzeczy, wstyd zaczął zanikać. Marge zachowywała się tak naturalnie i swojsko, że po jakimś czasie Chloe w ogóle już nie rozumiała, czemu miała wcześniej jakiekolwiek opory. Zwłaszcza że stylistka nie szczędziła jej komplementów.
- No, kochana, powiem ci, że ciało tancerki to jestem w stanie rozpoznać na kilometr! – mówiła mianowicie, podając jej kolejne fragmenty garderoby. – Modelki są inne, wychudzone. Nie wyglądają zdrowo. A ty , kochana!, niebo a ziemia! Niebo a ziemia! Mięśnie gdzie trzeba, wszystko wyrzeźbione, nogi wspaniałe…załóż no jeszcze tę garsonkę…jak mówię, tancerkę od razu poznam. No, teraz jest świetnie! Bierzemy to!
Kupka ubrań, które Marge zbiorczo nazywała „bierzemy to”, rosła z minuty na minutę, ale stylistka nie przestała, nim nie przymierzyły wszystkich przyniesionych przez nią rzeczy. Wtedy dopiero zgarnęły stertę ciuszków do wzięcia i skromną kupkę tych odrzuconych, po czym dotoczyły się do kasy.
Ekspedientki natychmiast się uaktywniły i, porzucając swoje wyniosłe miny i spojrzenia, zaczęły uprzejmie pytać o żądane opakowanie, formę zapłaty i tym podobne. Marge zignorowała je kompletnie. Rzuciła tylko na blat kartę kredytową i znów pogrążyła się w rozmowie z Chloe.
- Już? – zwróciła się wreszcie do sprzedawczyni, gdy ta podała jej naręcze firmowych toreb. – To, co pani ma na sobie, też policzyłyście? – ruchem głowy wskazała Chloe. – Dobrze, wobec tego dziękuję. Chodź kochanie. Mamy jeszcze pół godziny. W sam raz na kupienie porządnych butów i krótką wizytę w moim salonie. Nie mówiłam ci? Tak, mam tu własny salon urody, zaraz zobaczysz…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dżampara




Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 2108
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Wtorek 26-12-2006, 17:29    Temat postu:

1 ?? Laughing Szuper Wink

No wiec kochana notka jest najbardziej zawalista Laughing
Podobał mi się sam koniec z tymi ubraniami...już se je wszystkie wyobrażam Wink
I czekam na new notę KiSS


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dżampara dnia Wtorek 26-12-2006, 17:40, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anth92




Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 492
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wtorek 26-12-2006, 17:32    Temat postu:

Czytam.

EDIT:
Notka oczywiście ładna, bez błędów, ale jednak różniła się od poprzednich. Nie było w niej tej magii, delikatności. Ten part był taki... hm... normalny? Ładne opisy, poprawność pod każdym względem., ale ta magia... Brakowało mi jej tu strasznie.
Może dlatego, że mało było Sophie, która jest całą magią?
Ale nic. Oczywiście mi się podobało. Very Happy
I czekam na nową część.
Z niecierpliwością.

Anth.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Beata




Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wtorek 26-12-2006, 22:33    Temat postu:

Przeczytałam i oczywiście podoba mi się.
Nie będę sie powtarzać, że piszesz świetnie, bo już Ci to kiedyś mówiłam.
Fabuła ciekawa, chociaż może trochę za cukierkowa, taki biedny, śliczny kopciuszek, który trafił aż na kilku księciów. Szczęściara...
Oczywiście żartuję, ale już tak serio, to mam nadzieję, że nie będzie cały czas tak słodko?
Czekam na kolejne części i pozdrawiam Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
styśka




Dołączył: 19 Cze 2006
Posty: 295
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z wyimaginowanego świata marzeń i iluzji.

PostWysłany: Środa 27-12-2006, 14:00    Temat postu:

Dzisiaj nie zostawię komentarza do edita.

Nic wielkiego się w odcinku nie działo, jednak Ty umiesz tak zrobić, że ja i tak jestem na czas czytania w innym, wyimaginowanym świecie.
Dziewczynie należy się coś od życia.
Dużo przeszła.
Nagroda musi być.
I jest.
Pięknie.
Bo przecież nie codziennie dzieje się coś zaskakującego.

Pozdrawiam,
Styśka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Sendess
TH FC Forum Team



Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 755
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: place where dreams and reality become one

PostWysłany: Środa 27-12-2006, 15:09    Temat postu:

Jestem Very Happy

Notka podobała mi się, jak zawsze, ale jak mówiła Anth~ brakowało mi tutaj troszke tej 'magii'. Mr. Green Ale notka jak najbardziej, podobała mi się, choć nic szczególnego sie w niej nie działo. Naprawde świetnie piszesz, masz idealny styl, poprostu tylko chwalić. Very Happy


wierna mavi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
reinigen




Dołączył: 19 Wrz 2006
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lbn

PostWysłany: Piątek 29-12-2006, 19:37    Temat postu:

Nowe... może już mniej cukierkowe i słodkie:) Dziękuję Beato, że wpadłaśSmile


Wyznaczona godzina minęła już kwadrans temu, a dziewczyn nadal nie było widać. Tom podniósł się z ławeczki przy fontannie i zaczął chodzić bez sensu, w tę i z powrotem. Minął Billa, zapatrzonego zachwyconym wzrokiem w Sophie, która czytała mu na głos zakupioną przed chwilą książeczkę. Minął też Gustava, grzmocącego w co popadnie nowymi pałeczkami i Georga, przyglądającego mu się z politowaniem. Tom westchnął. Właściwie nie miał nic przeciwko czekaniu. Nigdzie mu się nie spieszyło, a tu było całkiem miło. Ale już ponad dwie godziny nie widział Chloe i czuł się z tym jakoś dziwnie… Jakby odebrano mu coś wspaniałego. Jakby czekał na prezent. Jakby się, cholera, zakochał…
Jego wzrok padł na kolorowy szyld lodziarni. Skierował się tam od niechcenia, szurając nogami po lśniącym parkiecie. Nie widział ludzi przy stolikach, nie widział dekoracji ani sprzedawcy. Widział tylko jej uśmiechniętą twarz, gdy przestała płakać i spojrzała na niego ufnie. Była wtedy taka malutka, taka delikatna i krucha… Kiedy trzymał ją w ramionach, miał poczucie, że wypełniło się w nim jakieś puste miejsce. Czy to możliwe, że całe życie czekał na ten jeden moment? Na tę jedną osobę, wtuloną noskiem w jego pierś? Że jego ramiona zostały stworzone w takim kształcie specjalnie, tylko po to, żeby do niej pasować?
Sam nie zauważył, że znalazł się przed ladą, mieniącą się tęczowymi kolorami lodów, a sprzedawca pyta go o zamówienie po raz trzeci. Wybrał sobie więc malinową gałkę i już miał płacić, gdy ręka znieruchomiała mu nad portfelem, a wzrok znów gdzieś odpłynął, jakby nagle coś mu się przypomniało.
- Jeszcze jednego poproszę… - powiedział powoli, z namysłem.
- Też malinowego?
- Proszę? Tak… - odpowiedział, a sprzedawca ze zdumieniem stwierdził, że ten dziwny klient nagle się uśmiechnął, szeroko i szczerze, choć przecież nie było żadnego powodu. Na szczęście z płaceniem nie było problemów: chłopak dał mu nawet napiwek, po czym pognał jak szalony w stronę fontanny.
Sprzedawca nie mógł już jednak ze swojego stanowiska zobaczyć, jak Tom podbiega do ławki Billa i pochyla się nad jego kolanami. Tam bowiem siedziała sobie wygodnie czytająca Sophie. Na dźwięk głosu Toma podniosła główkę i spojrzała na niego pytająco, wielkimi oczami, identycznymi jak u Chloe. Chłopak odrzucił z twarzy upartego dreda i bez słowa podał jej wafelek z malinową kulką.
- Dziękuję – powiedziała wdzięcznie dziewczynka, biorąc od niego loda. Uśmiechnęła się przy tym tak ślicznie i słodko, że Tom od razu poczuł się wynagrodzony. Do tej pory jeszcze nigdy bezinteresownie nie kupił niczego komukolwiek, prócz własnego brata. Zawsze liczył po cichu na jakąś korzyść. A tym razem jakiś impuls przypomniał mu w lodziarni o Sophie i Tom pierwszy raz odczuł radość prawdziwego obdarowania kogoś. Ani przez chwilę nie żałował własnej decyzji, tylko ze śmiechem przyglądał się liżącej loda dziewczynce, a nawet zdobył się na odgarnięcie z jej czółka opadającego, jasnego kosmyka.
A potem coś kazało mu spojrzeć w górę. Zrobił to i na szczycie ruchomych schodów zobaczył krępą sylwetkę Marge, obładowaną jakąś przerażająco wielką liczbą firmowych toreb. Dziewczyna zjeżdżała na dół, cały czas mówiąc do kogoś, kto stał ukryty w jej cieniu i niewidoczny dla Toma. W pewnym momencie jednak obok niej przeszedł jakiś młody człowiek, który musiał się bardzo spieszyć, bo poprosił o zrobienie mu miejsca i przebiegł dalej w szalonym pędzie. Dzięki temu Marge odsunęła się nieco i zza niej wychynęła absolutnie niebiańska dziewczęca sylwetka, zapierająca dech w piersiach, a jednak w jakiś dziwny sposób znajoma…
Pierwszy raz widział ją ubraną w coś innego niż klasyczny damski garnitur. Miała na sobie jasnobłękitną, prostą sukienkę, nie sięgającą kolan, ale wspaniale podkreślającą jej idealną figurę. Doskonałe nogi obute były w jasnobrązowe, beżowe niemal szpilki od Jimmiego Choo, a wąska dłoń ściskała niewielką torebkę od Louis’a Vuitton w tym samym kolorze, co buty. Kasztanowe włosy wiły się w lokach na jej ramionach, a ciepłe oczy ozdobione były dyskretnym makijażem. Nie mógł uwierzyć, że wcześniej nie dostrzegł atutów ciała Chloe. Zwykle oceniał kobiety na podstawie urody, bo to pierwsze rzucało mu się w oczy, a teraz… Owszem, widział wcześniej, że Chloe jest piękna, ale nie zwrócił uwagi na jej pierwszorzędne nogi, wąską talię (po urodzeniu dziecka! Jak ona to zrobiła?!) i wspaniale jędrny biust. Może dlatego, że za bardzo zafrapowała go jej historia i był za bardzo zaskoczony sposobem, w jaki nagle zjawiła się w jego życiu. Dopiero teraz skojarzył fakty: przecież była rozchwytywaną tancerką w nocnym klubie, musiała mieć doskonałe ciało! Jakim cudem wcześniej tego nie zauważył?!
Ten jej nowy wygląd trochę go zmieszał. Niby wiedział, że to ciągle ta sama Chloe, widział jej śliczny, ciepły i przyjacielski uśmiech, ale… nie miał już odwagi tak spokojnie do niej podejść, zacząć swobodną rozmowę. Nagle wydała mu się niedostępna jak te wszystkie modelki czy aktorki z telewizji. Zapomniał, że z nich dwojga to on jest sławny, natomiast z całą mocą uświadomił sobie, że ta kobieta mogłaby mieć absolutnie każdego mężczyznę pod słońcem i na pewno nie jest zainteresowana takim szczeniakiem jak on. Oczy mu pociemniały, czoło zmarszczyło się w gniewnym grymasie. Nie podejdzie do niej teraz pierwszy, nie da robić z siebie durnia…
Dziwne, że jego bliźniaczy brat nie miał takich oporów. Podbiegł do tej nowej, odmienionej Chloe razem z Sophie i od razu ją uściskał.
- Pięknie wyglądasz! – śmiał się bezczelnie, prosto w jej twarz, zupełnie jakby była takim samym człowiekiem, jak on.
- Tak mama, pięknie… - wyszeptała jej do ucha zadowolona Sophie.
- O tak… - potwierdził z zachwytem Georg, a stojący za nim Gustav energicznie pokiwał głową.
Chloe aż pokraśniała na dźwięk tych słów. Uśmiechnęła się do nich z wdzięcznością i wzięła córeczkę na ręce.
- Dziękuję kochanie… a co ty tu masz? – spytała z zaciekawieniem, wpatrując się w łapkę dziewczynki.
- Tom mi kupił loda – buzia Sophie pojaśniała w uśmiechu. – Malinowego, pycha!
Chloe nic nie powiedziała, ale skierowała zwężone uśmiechem oczy na młodego gitarzystę. Wyglądała przy tym tak pięknie, jak tylko mógł sobie wymarzyć. Widział w niej mnóstwo ciepła, wdzięczności i sympatii, ale wcale nie poprawiło mu to humoru. Przeciwnie, teraz już był pewien, że ta kobieta może do niego czuć najwyżej przyjaźń, a nigdy nie zwróci na niego uwagi, jak na mężczyznę. To było po prostu niemożliwe. Jeśli chce teraz zachować twarz, to nie może po sobie pokazać, jak bardzo mu na niej zależy.
Wzruszył ramionami, przybierając obojętny wyraz twarzy. Nie powiedział jej żadnego komplementu, w ogóle się nie odezwał, jakby nie zauważył tej radykalnej zmiany w jej wyglądzie. Albo jakby go ona wcale nie obchodziła. Nie miał pojęcia, jak bardzo ją to zaboli: uśmiech znikł z jej twarzy gwałtownie, a na gładkie policzki wpłynął raptowny rumieniec. Spuściła wzrok, zmieszana, ale zauważył, że bardzo gwałtownie wciągnęła powietrze. Pewnie myślała, że rzuci się do jej stóp, gdy ją taką zobaczy, a ona będzie mogła go ze śmiechem odtrącić, ale nie! On nie z tych! Nie da sobie w kaszę dmuchać!
Bill spojrzał na brata z wyrzutem i bez słowa wziął Sophie z rąk Chloe.
- Chodźmy, już pora na obiad – powiedział wesoło, jakby nic nie zaszło. Chciał jakoś zatuszować nietaktowne zachowanie brata. – Widziałem hotelowe menu, wyglądało to fantastycznie! A my z Sophie przegapiliśmy pizzę, bo bardziej spodobał nam się pewien wielki sklep z zabawkami – roześmiał się.
Chloe uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością, ale sama czuła, że wypadło to raczej blado. Nie mogła uwierzyć w swoją naiwność. Przez chwilę naprawdę uwierzyła, że Tomowi może na niej zależeć i nawet pozwoliła sobie na nieśmiałe marzenia w tym kierunku… Tak bardzo się cieszyła, że pokaże mu się w tych pięknych ubraniach i makijażu. Chciała wyglądać jak najlepiej, dla niego. Zachowywała się jak prawdziwa młoda kobieta przed spotkaniem ze swoim wybrankiem. Teraz już widziała, że popełniła koszmarny błąd. Chłopak był rozchwytywany przez tyle dziewcząt, na pewno spotkał już wiele ładniejszych od niej. Bez takiej przeszłości, bez dzieci…młodszych, zgrabniejszych, bardziej atrakcyjnych dla gwiazdy rocka. A ona, głupia, przez chwilę łudziła się, że mógłby zwrócić na nią uwagę. To teraz ma za swoje. Obojętność w jego wzroku trudno było pomylić z czymś innym. Była dla niego nieciekawą tłumaczką, niczym więcej. I mogła się tego spodziewać, a nie wyobrażać sobie Bóg wie co. Zawsze tak było, zawsze cierpiała wyłącznie przez własną głupotę.
- Chloe, na miłość boską, rozchmurz się choć trochę! – zawołała Marge. – Niesiemy tu całe mnóstwo fantastycznych ciuchów, pamiętaj!
Rzeczywiście, objuczyła Georga i Gustava naręczem toreb, a sobie zostawiła tylko skromną torebkę z jej nowymi kosmetykami. Chłopcy jednak nie wyglądali na zagniewanych. Uśmiechali się miło i machali jej z daleka, błyskając białymi zębami. Bill szedł obok, trzymając Sophie za rączkę. Jedynie Tom oddalił się od nich trochę i teraz szedł gniewnie, uparcie wbijając wzrok w podłogę i zaciskając pięści w kieszeniach spodni. Nie rozumiała, czemu się tak nagle zdenerwował. Chyba nie zrobiła nic złego, przecież nawet się do niego nie odezwała…
- Nie wiem, co go ugryzło – usłyszała szept Billa tuż przy swoim uchu. – Jeszcze przed chwilą biegał rozanielony, a potem tak nagle zdziczał. Nie przejmuj się, może ma jakieś swoje humory. Przejdzie mu.
Była Billowi wdzięczna za te słowa, ale w istocie poczuła się po nich jeszcze gorzej. Czyli jednak stracił humor na jej widok, przecież wcześniej było w porządku…
- Może spróbuję z nim porozmawiać? – zaproponowała nieśmiało.
- Jeśli chcesz… - Bill spojrzał na nią sceptycznie.
Chloe obejrzała się i przystanęła. Poczekała, aż wszyscy przejdą koło niej i znajdzie się obok Toma, bo chłopak szedł teraz ostatni, kilka metrów za idącym na końcu kolumny Gustavem. Zauważył ją na pewno, ale nie podniósł głowy, jakby nie chciał na nią patrzeć. Poczuła nieprzyjemne ukłucie żalu. Co ona takiego zrobiła?!
- Tom?
Cisza.
- Tom, co się dzieje? – spytała, usiłując mówić spokojnym tonem.
- Nic – odburknął, wciąż na nią nie patrząc.
- Masz dziecięce humorki? – zażartowała, chcąc rozluźnić atmosferę, ale od razu pojęła swój błąd. Tom łypnął na nią gniewnie, marszcząc ciemne brwi.
- Daj mi spokój – wychrypiał gwałtownie i przyspieszył nagle kroku, wyprzedzając ją w oka mgnieniu.
Została tam, zaskoczona i zażenowana. Aż przystanęła z gwałtownego żalu, a w ciemnych oczach zalśniły ślady łez. Stała tak przez dłuższą chwilę, usiłując zebrać się w sobie i pójść do samochodu dumnym, niezależnym krokiem, ale smutek dusił ją i odbierał zdolność panowania nad własnymi ruchami. Czuła się jak sparaliżowana.
Kilka osób obejrzało się za nią. Jakiś młody człowiek zaproponował jej pomoc, ale nie zareagowała, bo, pogrążona w swoich ponurych myślach, nawet tego nie zauważyła. Ludzie przystawali w pewnej odległości i pokazywali ją sobie palcami, dobiegały ją strzępki rozmów:
- Taka ładna… może jej się co stało? – zastanowiła się jakaś kobieta.
- Stoi i stoi. Tak sobie, wie pani, myślę, że musiała się dowiedzieć o czymś niedobrym, może jest w jakim szoku? Tak bywa, wie pani, jak się ktoś o czymś niedobrym nagle dowie. Jest się w szoku – przekonywała do swoich racji wścibska staruszka z torbą po brzegi wypchaną mrożonym kalafiorem.
- Ja ją skądś znam… – zastanowił się opalony młodzieniec z bródką, przystając obok pań. – Może z telewizji? To nie jest jakaś aktorka czy coś?
Te właśnie słowa jakoś rozbudziły Chloe. Potrząsnęła głową, żeby odpędzić od siebie tamto odrętwienie i zdecydowanym krokiem ruszyła przed siebie. Zwykle chodziła na płaskim obcasie, ale jako tancerka szybko przyzwyczaiła się do szpilek i teraz wdzięcznie stukała nimi po trotuarze galerii, nie zwracając kompletnie żadnej uwagi na zachwycone męskie spojrzenia. Wyprostowana jak struna, dotarła wreszcie do reszty grupy i z dumnie uniesioną głową minęła Toma, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem. Zwolniła dopiero przy Billu i Sophie, którzy właśnie wsiadali do samochodu. Ignorując zdumiony wzrok wokalisty, z rozmachem zajęła własne miejsce w vanie i spokojnie czekała na resztę, klikając szybko przyciskami komórki. Do końca drogi nie odezwała się do nikogo ani słowem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ariana :)




Dołączył: 22 Maj 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Głubczyce

PostWysłany: Piątek 29-12-2006, 20:49    Temat postu:

Ahhh ten Tom ... zawsze musi coś popsuć Razz pozdro Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anth92




Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 492
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Piątek 29-12-2006, 21:15    Temat postu:

Jestem.

EDIT:
Ojjj. Ale Tom zbombał. Shocked
Silna z niej dziewczyna. Ja bym siadła na ziemi i ryczała. Rolling Eyes
No. I dobrze, pokazała mu.
Ale nie, moment. I co daleeej? Mi się podobało jak było tak wazeliniarsko, a tu nagle bęc! - koniec. Chociaż, teraz też było ślicznie.
Podobało mi się, tak, to muszę ci przyznać.
Mimo braku tej słodyczy, magia pozostała. Przynajmniej ja ją zauważyłam. Wink
Nie wiem co ci napisać. Dziś nie mam głowy do komentowania. Wybaczysz?

Mogę jedynie powiedzieć, że jestem zadowolona z tego partu i był śliczny.

Anth.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Odrodzona




Dołączył: 07 Gru 2006
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oddział Zamknięty

PostWysłany: Piątek 29-12-2006, 22:32    Temat postu:

Booooosssssskie. ROzplynelam sie. Kto mnie posprzata z podlogi? jeszcze jak sobie to czytalam z muzyka Nickelback w tle to bylo pieknie, cudnie i wogole. Juz sie zakochalam w tym opowiadaniu Smile Wyobrazam sobie Sophie i utozsamiam sobie ja z moja mala kuzynka Very Happy Ale mniejsza o to. Jestem pod wrazeniem Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Falka
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza światów...

PostWysłany: Sobota 30-12-2006, 9:28    Temat postu:

Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniej notki. Sama nie wiem, jak to sie stało, bo part numer cztery przeczytam. I był śliczny.
A ta część również mi sie ogromnie podobała. Akcja się nieźle rozwija, inny nastrój bardzo tu pasuje. Ja w ogóle nie mam zastrzeżeń, dla mnie wszystko, co napiszesz jest dobre.
Szkoda mi Toma i szkoda mi Chloe. Niedomówienia i własne wyobrażenia często przynoszą więcej złego niż dobrego.

Ale ja tak sobie myślę, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Pozdrawiam i życzę weny Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Sendess
TH FC Forum Team



Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 755
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: place where dreams and reality become one

PostWysłany: Sobota 30-12-2006, 10:18    Temat postu:

Very Happy
Ledwo skomentowałam tamtą część a tu już nowa...xD
No ale do rzeczy... *.*
Jak przeczytałam początek zanim jeszcze Chloe pokazała sie Tomowi, to myślałam tak 'ale z tego Tomka anioł *.*' a później jak przeczytałam końcówke to mnie zatkało Razz Do czego ludzie są zdolni :p...
Podoba mi sie, nawet nie umiem określić jak bardzo Very Happy

czekam na nowa czesc <3

Mavi


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dżampara




Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 2108
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Sobota 30-12-2006, 10:39    Temat postu:

No cóz było superowo Laughing
Notka normalnie B O S K A !
A z Toma to cham O!
Jak on jej mógł taką przykrość sprawić Evil or Very Mad
Udusiłabym go za to Laughing
Czekam na nastepną notke Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
styśka




Dołączył: 19 Cze 2006
Posty: 295
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z wyimaginowanego świata marzeń i iluzji.

PostWysłany: Sobota 30-12-2006, 15:02    Temat postu:

Anth ta magia jest. Ja też ją czuje.

reinigen to co to robisz ze mną to jest niedopuszczalne.
Po przeczytaniu odcinka dostałam tak zwanej "zawiechy" patrzyłam w monitor pustym wzrokiem i myślałam jak ten Tom się zachował.
Było mi smutno tak jak Chloe, a przecież ani taka ładna nie jestem i to jest TYLKO opowiadanie.
Szkoda, że tylko.
Zgodzicie się ze mną?

Pięknie i dobrze, że nie tak lukrowanie.

Pozdrawiam,
Styśka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fuken




Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sobota 30-12-2006, 15:27    Temat postu:

O nie! Grey_Light_Colorz_PDT_37

Przegapiłam tyyyyle części... Grey_Light_Colorz_PDT_41 Ile? 4!

Jak ja kucham twoje opowiadanie Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia :

Bill jest nie bity Tak łazi za tym dzieckiem... Jak by było jego Grey_Light_Colorz_PDT_23

Aj coś się szykuje międzu Tomem, a Chloe Dancing

Kiedy nowa część? Mr. Green

Pozdrawiam i wieeelkiej weny życzę!

Buźka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
"UKL...A"




Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 354
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z mchu i paproci

PostWysłany: Sobota 30-12-2006, 16:54    Temat postu:

Nie wiem, jak mogłam do tej pory nie wpaść na to opowiadanie...

Jest po prostu boskie...

Piękne i dopracowane opisy, mnóstwo różnych uczuć i to,
cudowne płynące z niego szerokim strumieniem ciepło...

Potrzebowałam takiej dawki optymizmu i "kolorowego" świata,
który w zaskakująco szybkim tępie przywołał na mojej twarzy
szeroki i radosny uśmiech...

Ten Tom to niepowarzne "stworzenie",
no ale tak to już czasem jest...

Sophie jest rozkoszna i nie ma się co dziwić,
że tak zawojowała Billa i pozostałych...

Mam nadzieję, że kolejna część już niebawem,
bo, jak niczego, potrzeba mi twojego opowiadania...

Czekam na nie niecierpliwie...

Pozdrawiam gorąco Exclamation
Sweet for you Exclamation


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackAngel




Dołączył: 09 Cze 2006
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź.

PostWysłany: Sobota 30-12-2006, 18:59    Temat postu:

Aż nazbyt prawdziwe jest to, co napisałaś.
Zadziwiasz mnie jeszcze bardziej z każdym zdaniem.
Podoba mi się, cholera, podoba mi się to co przeczytałam.
Wiesz... uśmiechałam się przy pierwszych czterech partach.
Piąty, a szczególnie jego końcówka, były już mniej optymistyczne, ale napisane lekkim i przemawiającym do czytelnika stylem.
'Nie wszystko jest tym na co wygląda', Chloe.

Pozdrawiam,
B.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pyskata




Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 328
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a stamtąd.

PostWysłany: Sobota 30-12-2006, 19:57    Temat postu:

Boże...
brak słów.
nie wiem, naprawdę nie wiem co mam napisać.
to że było ładnie, poprawnie i czatująco?
to już wiesz, bo inni Cię w tym utrzumują.
mi pozostanie również tak powiedzieć.
i jak napisała Blak - czyta się naprawdę lekko.

`P.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Ghost Ms. Sacrifice
TH FC Forum Team



Dołączył: 07 Mar 2006
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wziąć anioła?

PostWysłany: Sobota 30-12-2006, 21:43    Temat postu:

Ach mój pierwszy post w Twoim opowiadaniu; a napewno nie ostatni.

Wiesz,
Czytałam wiele opowiadań po podobnej treści, podobnej, ale nie identycznej oczywiście. Nie było w nich niczego wyjątkoweko. Ot, jakiś dzieciak, śliczny, słodki z samotną matką. Jak w romansie.
Jednak u Ciebie to wygląda zupełnie inaczej. Ja po prostu widzę małą Sophie, czy smutek w oczach Chloe. Muszę powiedzieć:
to opowiadania ma to coś, czego nikt nie ubrał jeszcze w słowa; coś, czego nie ma w innych opowiadaniach z tego działu. Absolutnie w żadnym.
Choć przyznam, że niektore są ciekawe, nie potrafią (przynajmniej mnie), tak bardzo wciągnąć. Gdy widzę wielkie kolumny tekstu, od razu zrażam się i opuszcza mnie ochota na czytanie czegokolwiek. A tu... Tu była magia. Nie opuściłam ani jednego zdania, ani jednego słowa. To dlatego, że już pierwsze wersy są ciekawe i chcemy wiedzieć co będzie dalej.

Masz talent. I wspaniały styl; którego mogą pozazdrościć Ci najbardzije wybitne autorki z tego forum. Ach, ja też zazdroszczę.
Na koniec pozostaje mi życzyć weny i wielu czytelników.

Ghost Ms. Sacrifice

PS. Przymierzam się do recenzji Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Beata




Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Niedziela 31-12-2006, 0:56    Temat postu:

No i faktycznie, zrobiło się gorzkawo...
A czytam, czytam, może nie zawsze komentuje, ale czytam, a i owszem, a czemu by nie.
Te Twoje opowiadania są przecież świetne, więc nie mogłabym sobie odmówic przyjemności czytania.
Odcinek nieco zaskakujący, nie spodziewałam się takiej reakcji Toma. Czyżby zamierzał męczyć się z tym co sie w nim rodzi sam?
Chyba nie bedzie taki nierozsądny, dorabia sobie po prostu własna ideologię i się katuje.
Nie powinien wmawiać sobie dziwnych rzeczy, jeśli jej nie okaże sympatii i czułości, będzie żałował.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
reinigen




Dołączył: 19 Wrz 2006
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lbn

PostWysłany: Poniedziałek 01-01-2007, 23:27    Temat postu:

Już jutro dodam nowy odcinek, po którym nie będzie jakiś czas nic, bo niestety muszę trochę postudiowaćSmile Jak wykaraskam się ze wszystkich egzaminów (no, przynajmniej z części), to wrócę i coś napiszę, a póki co dam Wam jutro porządną, noworoczną notkęSmile
Jeszcze dwie sprawy: po pierwsze - dziękuję. Wiem, to już zaczyna się robić nudne, ale naprawdę chciałabym, żebyście wiedziały, jak wiele Wasze komentarze dla mnie znaczą. Niewiele ostatnio miałam radości wokół siebie (i pewnie z potrzeby radości, miłości i ciepła wzięło się to opowiadanie), ale te krótkie notki pod moim tekstem są jednym z niewysychających jej źródeł. Cudownie, że ktoś jeszcze ma ochotę czytać teksty bez seksu, przemocy i wartkiej akcji. Dlatego będę to powtarzać cały czas: dziękuję.
Po drugie: życzę Wam wszystkim (i sobie też), żeby rok 2007 był dużo lepszy od poprzedniego. Najlepiej, żeby pozwolił o tamtym zapomnieć. Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy - niech to będzie Waszą i moją siłą w tym roku. MNÓSTWO SZCZĘŚCIA!!!
reinigen

PS. Ghost Ms. Sacrifice - wspaniały komentarz. Jeśli rzeczywiście zamierzasz napisać recenzję tego opowiadania, to jestem zachwycona i masz moje pełne błogosławieństwo. Jeśli te plany spalą na panewce, to i tak jestem zachwycona samym pomysłem:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angel of Blood




Dołączył: 05 Lis 2006
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z krainy marzeń

PostWysłany: Wtorek 02-01-2007, 16:48    Temat postu:

Wiesz...
Przeczytałam wszystko jednym tchem. Serce waliło mi oszalałe i nie mogłam oderwać wzroku od linijek tekstu.
Cudownie. Pięknie to wszystko opisałaś. Miałam wrażenie, że stoję obok i obserwuję wydarzenia stworzone z Twojego pomysłu, a nie siedzę przed komputerem.
Wszystko wydaje się tak realistyczne, tak prawdziwe. Aż nie chce się wierzyć, że to tylko fikcja.
Życzę weny.
I... Powodzenia w nowym roku.

~An~


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
reinigen




Dołączył: 19 Wrz 2006
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lbn

PostWysłany: Wtorek 02-01-2007, 18:39    Temat postu:

Obiecana część, a po niej przerwa... pozdrawiam Was najserdeczniej!


Od razu przy wejściu do hotelu dopadł ich David. Był rozpromieniony i wyglądał na zadowolonego, więc Chloe wiedziała, że udało mu się już wszystko załatwić. Zaprosił ją do swojego pokoju, a Bill od razu zaoferował w tym czasie opiekę nad Sophie. I poszli.
Nawet hotelowy pokój Davida był jednocześnie jego biurem. Osoba wchodząca tam po raz pierwszy nie widziała zwykłego łóżka i nocnej lampki, tylko solidne biurko obłożone stertą papierów, teczkami na dokumenty, kilkoma telefonami i całym mnóstwem długopisów. Sypialnia znajdowała się w drugim pomieszczeniu, odgrodzonym od biura drewnianymi drzwiami. Menadżer zasiadł za biurkiem i ruchem ręki zaprosił Chloe na miejsce po drugiej stronie, po czym wyjął z szuflady plik dokumentów.
- Jak się udały zakupy? – uśmiechnął się do niej.
- Dzięki, było całkiem…miło – odparła powoli.
- No i widzę, że Marge świetnie się spisała – David obrzucił ją długim, aprobującym spojrzeniem. – To bardzo dobra stylistka, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko pracy z nią?
- Nie, absolutnie! – zaprzeczyła gorąco Chloe, przypominając sobie serdeczność dziewczyny.- Jest cudowna.
David przyjrzał się dziewczynie uważnie.
- A jednak nie wyglądasz na bezwzględnie zachwyconą… - powiedział z namysłem.
Chloe mimowolnie westchnęła. Co miała mu powiedzieć? Że naiwnie wyobraziła sobie, że po kilku godzinach znajomości Tom mógł coś do niej poczuć? Że jeden z jego podopiecznych chyba ją zauroczył, a teraz nie zwraca na nią najmniejszej uwagi? Że zakochała się jak szczeniara?
- David… ja po prostu nie wiem, czy to najlepszy pomysł… - wydusiła z siebie cicho.
- Co masz na myśli? – w jego głosie brzmiała autentyczna troska. Nie zdenerwowanie. Troska.
- Nie wiem… Sophie. Chłopaków. To wszystko… - przerwała na chwilę, po czym zaczęła z siebie wyrzucać wszystkie obawy. – Sophie bardzo ich już polubiła. Teraz bylibyśmy skazani na siebie przez kilka tygodni, cały czas spędzalibyśmy razem. A potem i tak trzeba będzie się rozstać. Co ja jej wtedy powiem? Poza tym…jeśli chłopcy mnie nie zaakceptują? Jeśli zrobimy sobie małe piekło? Jeśli…jeśli któryś z nich…albo ja…
Nie umiała dokończyć tego zagadkowego zdania, więc umilkła, a menadżer wpatrywał się w nią niespokojnie. Nie zrozumiał jej obaw do końca, ale potrafił je uszanować. Wiedział, że na pewno czegoś mu nie mówi, po prostu to czuł. Jednak wszystko się w nim burzyło na myśl o wyciąganiu z niej zwierzeń na siłę. Postanowił skupić się na tym, co wie.
- Ależ Chloe… nie wiem, co mam ci powiedzieć, Sophie to dziecko, ty wiesz najlepiej, jak sobie z tym poradzić. Jestem pewien, że mała potraktuje to jako wspaniałą przygodę, a Bill na pewno jej nie skrzywdzi. No i jak to? Chłopcy mieliby cię nie zaakceptować?! Żartujesz?! Przecież to oni nalegali, żeby was z nami zabrać! To wszystko był ich pomysł. Widziałem, że są tobą zachwyceni i jedyne, czym mogę się martwić to to, że któryś z nich poczuje do ciebie coś więcej! Nie widziałaś miny Toma, gdy niósł cię, śpiącą, na rękach! Wpatrywał się w ciebie jak w obrazek. Nikomu nie dał cię tknąć. A Georg i Gustav…
- Tom mnie niósł? – przerwała mu, nagle blednąc. – Na rękach?
- Oczywiście, przecież byłaś zupełnie nieprzytomna po lekach, które podał ci doktor.
Chloe ucichła. Wyobraziła sobie siebie samą, niesioną na rękach Toma. Potem przypomniała sobie moment, w którym tulił ją w ramionach. I wyraz jego twarzy, gdy znikała na ruchomych schodach.
- Gdzie mam podpisać? – spytała gwałtownie, jakby sama bała się rozmyślić.
David rozpromienił się cały w szczerym uśmiechu i podsunął jej odpowiednie kartki. Tylko przebiegła po nich wzrokiem, sprawdzając ogólny zarys umowy, po czym ujęła podawany jej długopis i złożyła pod spodem swój podpis. To samo zrobiła z kopią dokumentów. Menadżer uścisnął jej dłoń i schował kartki do oddzielnej tekturowej teczki.
- A teraz proponuję obiad, pozostali pewnie już tam są. Idziemy? – zaoferował jej swoje ramię.
Chloe uśmiechnęła się dziewczęco i wzięła go pod rękę. Z pokoju wyszli razem, prowadząc cichą, wesołą rozmowę, w której David starał się przekazać jak najwięcej szczegółów dotyczących kolejnych dni. Spokojnym krokiem weszli do sali jadalnej hotelu. Od rana sporo się tu zmieniło: teraz wszystkie białe obrusy zdjęto i zastąpiono je innymi, czerwonymi. Na każdym stoliku leżały ciemnozielone serwetki i srebrne sztućce, a w ciemnozielonych wazonikach tkwiły czerwone róże. Widocznie obsługa hotelu zmieniała wystrój sali w zależności od pory dnia. Ciekawe.
Od razu zobaczyli swoją wesołą gromadkę przy jednym ze stolików. Georg leniwie przeglądał menu, Bill nakładał małej Sophie na talerz surówkę z marchewki i chrzanu, a Gustav pałaszował jakieś przedziwne mięsne danie. Tylko Tom siedział nad swoim talerzem osowiały, gniewny i wpatrywał się w swoją potrawę jak w śmiertelnego wroga. Ale to on pierwszy podniósł głowę, gdy tylko podeszli. I zaraz ją opuścił, dziobiąc gniewnie Bogu ducha winne szparagi. Reszta natomiast powitała Chloe entuzjastycznymi okrzykami.
- Wszystko podpisane? Mamy cię już? – wrzasnął ze śmiechem Gustav, a na widok leciutkiego skinięcia głową klasnął w ręce. – Cudnie! No to mamy dzisiaj co oblewać!
- Dokładnie! Właśnie to miałem zamiar powiedzieć! – zawtórował mu Georg, ale wnet przestał, bo Sophie wlazła mu na kolana.
- Ładne masz włoski – powiedziało to niesamowite dziecko i od razu zanurzyło paluszki w jego starannie wyprostowanych kosmykach.
Bill zakrztusił się ze śmiechu na widok zdumionej miny basisty, po czym zajął się swoim jedzeniem, korzystając z chwili nieobecności Sophie. Gdy mała była obok, zawsze poświęcał jej sto procent uwagi, więc momenty wolności zdarzały mu się raczej rzadko. Jednocześnie wcale nie było mu to niemiłe. Uwielbiał się nią zajmować, zwłaszcza że miał świadomość krótkiego czasu, jaki będzie im ze sobą dane spędzić. Sam był zaskoczony swoim stosunkiem do Sophie. Zawsze wydawało mu się, że dzieci są za bardzo absorbujące. Męczące, jeśli już miałby to nazwać po imieniu. A tu nagle zjawia się w jego świecie, zupełnie niezapowiedzianie, mała istotka, z którą przecież nic go właściwie nie łączy, i podbija jego serce tak całkowicie, że nie potrafi sobie już wyobrazić bez niej życia! Co on zrobi, kiedy Sophie zniknie? Kiedy odejdzie? Czym zapełni tę nagłą lukę w swoich ramionach?
Sam nie zauważył, że od dłuższej chwili nie rusza się i nie je, tylko wpatruje się w małą rozrzewnionym wzrokiem. Z tego transu wyrwał go dopiero szturchaniec Gustava, który próbował dostać się do salaterki z sałatką. Podał koledze miskę i znów pochylił głowę nad talerzem, ale teraz miał na twarzy ciepły, nieco nieobecny uśmiech.
- Byłbym zapomniał! – wykrzyknął David, plaskając dłonią o czoło. – Skoro już oficjalnie jesteś naszą tłumaczką i zawarliśmy ostateczną umowę, pora wprowadzić ją w życie. Oto klucze od waszego nowego pokoju.
Podał Chloe kartę magnetyczną, opatrzoną małym, platynowym numerkiem. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego i wzniosła do góry szklankę z sokiem.
- No cóż… za szczęśliwą współpracę wobec tego! Mam nadzieję, że was nie zawiodę – wniosła toast.
- Nigdy! – zapewnił ją gorąco siedzący obok Georg.
Wszyscy upili łyk napoju, choć Tom nadal miał ponurą minę. Nikt oprócz Chloe zdawał się tego nie zauważać. Ona jedna nie mogła powstrzymać się od ukradkowych spojrzeń w jego kierunku. W pewnym momencie ich wzrok się spotkał, ale chłopak jeszcze szybciej odwrócił głowę udając, że przygląda się z zaangażowaniem własnej dłoni. Chloe spuściła oczy.
- Możecie się wprowadzić po obiedzie – kontynuował menadżer. – Przyślę wam Marge z nowymi strojami. Zostaniemy w tym hotelu przez najbliższy tydzień…
Chloe słuchała i kiwała głową, ale jej myśli odpływały coraz dalej. Nie rozumiała nic z zachowania młodego gitarzysty, jednak aż nazbyt wyraźnie widziała brak zainteresowania z jego strony. Bolało ją to tak bardzo, że wyraźnie czuła uciskanie w żołądku. Nie chciała, aby inni to zauważyli, więc nic nie mówiła i starała się zachowywać normalnie, ale wewnątrz niej szalała burza uczuć. Z obiadu przełknęła tylko kilka kęsów, tłumacząc się obfitym śniadaniem, po czym wzięła opierającą się Sophie ze sobą i odszukała własny pokój. Okazało się, że sąsiadował on z pokojem, w którym spały zeszłej nocy i był bardzo do niego podobny. Tu także znajdowały się dwa ogromne łóżka z miękką pianą pościeli oraz przestronna, jasna łazienka. Tyle, że układ pokoju był jakby odwrócony. Sophie z okrzykiem radości wskoczyła na wielkie łoże i skakała po nim przez chwilę.
- Mama, tu będziemy mieszkać? – spytała, siadając wreszcie.
- Tylko troszkę kochanie. Potem pojedziemy na wycieczkę, będę musiała trochę popracować… - odparła Chloe spokojnie, wyciągając ze sportowej torby ubranka małej.
- Znowu będziesz tańczyła?
- Nie, słonko. Teraz będę tłumaczyła – głos jej się odrobinę załamał, ale szybko to opanowała.
- Dobrze… - powiedziała Sophie i zamyśliła się na chwilkę. – A Bill i Tom? Pojadą z nami?
Serce Chloe nagle podskoczyło, jakby ktoś przekazał jej jakąś cudowną wiadomość, a przecież córeczka nie powiedziała jej nic nowego. Coś w jej wypowiedzi jednak było zastanawiające…
- To my pojedziemy z nimi, Sophie… - wyjaśniła młoda mama, po czym zdecydowała się zadać kluczowe pytanie. – Czemu pytasz o Toma, kochanie? Myślałam, że zaprzyjaźniłaś się z Billem.
Twarzyczka małej rozjaśniła się w ślicznym uśmiechu.
- Bo ja kocham Billa, mamusiu i Bill kocha mnie. A Tom ciebie.
Chloe nic nie mogła poradzić, gwałtowny rumieniec sam wpłynął na jej twarz i zdradziecko tam rozgościł. Teraz jej serce trzepotało jak uwięziony wyżeł. Nie wierzyła, ale sama ta myśl…
- Skąd ci to przyszło do głowy, Sophie?! Nic podobnego! Tom wcale mnie nie kocha, nie mów tak więcej! – potrząsnęła głową, ale mówiła w dalszym ciągu w miarę spokojnie.
- Kocha – powiedziała Sophie nieuważnie, bo właśnie pochłonęła ją obserwacja pilota do telewizora.
- Sophie… - Chloe usiadła na łóżku i przygarnęła córeczkę do siebie. – Ja tylko pracuję u tych chłopców, wiesz? Potem odejdziemy i pojedziemy do Polski. Pewnie ich już nie zobaczymy…Ja kocham ciebie, a ty mnie. Innej miłości tu nie ma.
Dziewczynka uniosła główkę i spojrzała na matkę poważnie.
- Bill mnie kocha, sam to powiedział. Spytałam, a on powiedział, że tak.
- Bill jest bardzo miły kochanie… - westchnęła Chloe. – I na pewno bardzo cię lubi…
- Kocha! – przerwała jej Sophie, kręcąc główką. – To zawsze widać. Po oczach. Widzę, że mnie kochasz, bo na mnie tak specjalnie patrzysz – tłumaczyła jej teraz, zupełnie jakby zamieniły się rolami. – I tak samo Bill na mnie patrzy. A Tom na ciebie. Mogę tego batonika?
Wobec tej logiki Chloe zamilkła. Podała córeczce batonika i z uśmiechem patrzyła, jak mała się do niego dobiera. Chociaż cały jej rozum mówił jej, że nie powinna brać sobie do serca słów własnego dziecka, to wewnątrz aż się trzęsła. Dłonie odmawiały jej posłuszeństwa, traciła kontrolę nad ciałem, a żołądek ściskał się niebezpiecznie, bo coś go delikatnie łaskotało. Uspokajała się wolno, jakby na przekór samej sobie, bo mimo wszystko chciała, żeby to drżenie trwało. W jej głowie kłębiły się setki myśli, których nie potrafiła sobie poukładać ani poskromić. W końcu pozostawiła tylko jedną, jedyną, która zdawała się mieć sens: poczekaj… Niech wszystko biegnie swoim torem, nie warto nic robić. Zobaczymy, co się stanie. Tyle razy próbowałaś wszystko analizować i układać, a nigdy nic z tego nie wyszło. Teraz nadszedł czas, aby odrzucić wszelkie analizy, i tak będzie, co ma być.
- Idziemy do Billa? – Chloe usłyszała cichy głosik córeczki gdzieś w okolicy swojego łokcia.
O Matko, do Billa…
- Kochanie, daj chłopcom trochę od siebie odpocząć – uśmiechnęła się do małej i przytuliła ją mocno. – Cały czas jesteś z Billem, może on też chce trochę czasu dla siebie?
Jak to zwykle w takich chwilach bywa, rzeczywistość od razu zweryfikowała jej słowa. Rozległo się regularne stukanie do drzwi, więc Chloe wstała, żeby je otworzyć. W progu stał roześmiany Bill i ponury Tom.
- Przyszliśmy zobaczyć, jak się urządziłyście, można? – wesolutko paplał Bill, wchodząc swobodnie do pokoju. – Marge już tu idzie, widziałem ją na dole z całym wieszakiem ciuchów. Pomyślałem więc, że mógłbym zabrać Sophie na basen, kiedy wy się tu będziecie stroić…
Z łóżka dobiegł szalony okrzyk zachwytu i już po chwili Bill ze śmiechem wyplątywał się z ramionek Sophie, która zasypywała go pocałunkami. Chloe sama nie mogła opanować wesołości na ten widok.
- Jaki znów basen? – spytała dla przyzwoitości, chociaż i tak nie potrafiłaby odmówić córce tej przyjemności.
- Nie martw się, hotelowy basen. Ciepły, czysty i pełno w nim ratowników. Jest tu, na dole. Jak skończycie z Marge, to możesz do nas przyjść – wyjaśniał Bill. – Jeszcze jedno: czy Sophie ma kostium kąpielowy?
Chloe westchnęła z udawaną rezygnacją i sięgnęła do szafy. Wyciągnęła z niej mały, niebieski kostium jednoczęściowy, po czym odebrała Billowi Sophie.
- Rozgoście się, zaraz ją przebiorę…
Chłopcy weszli głębiej do pokoju. Chloe przebywała w nim z Sophie zaledwie od godziny, ale i tak wyczuli już w powietrzu atmosferę miłości, spokoju i ciepła, które dziewczyny zawsze obok siebie roztaczały. Dlatego tu przecież przyszli. Po obiedzie wrócili do swojego pokoju, ale nie zastali w nim nikogo… Puste ściany, upiorna cisza i szara rzeczywistość uderzyły w nich silniej niż zwykle. Na początku swojej kariery nawet lubili sypianie w hotelach. Teraz nie mogli już znieść tej wszechobecnej obcości, która promieniowała z kolejnych hotelowych pokoi. Wszystko tam było sztuczne. Nienaturalnie czyste. Nienaturalnie poustawiane. Obleczone nienaturalnym zapachem chemicznych odświeżaczy powietrza i środków czyszczących. To wszystko sprawiało, że zawsze czuli się tam jakby byli sami na świecie. W końcu wszyscy zaczęli marzyć o założeniu własnych domów z mnóstwem rzeczy i różnorodnością zapachów.
Chloe jakimś cudem umiała to zrobić. Tworzyła wokół siebie ciepłą atmosferę domu, nawet jeśli w pokoju znajdowały się tylko dwa łóżka, szafa i pusty stolik. Powietrze jednak już wibrowało ulotnym jak mgiełka zapachem jej perfum i włosów, na zimnym wcześniej stoliku pyszniły się słodycze Sophie, porozrzucane na tle miękkiej apaszki jej mamy. Łóżka też nie były już nieskalane, po wcześniejszych podskokach małej. Radio cicho grało, a światła były wszędzie pozapalane, bo Chloe lubiła, żeby było jasno. Elektryczny czajnik właśnie skończył zagrzewać wodę na herbatę.
- Gotowe – oznajmiła młoda mama, wychodząc z łazienki.
W tej samej chwili do drzwi znowu zapukano i do środka wparowała Marge, pchając przed sobą ogromny wieszak ubrań. Chłopcy rzucili się z pomocą. Wtaszczyli do środka nieporęcznie wielkie urządzenie i usiedli z powrotem w fotelach, biorąc podawany im przez Chloe sok pomarańczowy i obserwując zwinne ruchy Marge pośród ogromu ciuchów. Rozradowana Sophie podbiegła do Billa z wyciągniętymi rączkami. Chloe spojrzała w jej stronę i nagle przypomniała sobie słowa córeczki sprzed kilkunastu minut.
Popatrzyła uważniej.
To było jak film odtwarzany w zwolnionym tempie. Uśmiechnięta od ucha do ucha buzia Sophie, jej gładkie ciałko, biegnące w kierunku chłopaka. I Bill. Roześmiany, szczęśliwy, przechylony w jej stronę całym ciałem. Jego wyciągnięte ramiona, tylko czekające, żeby zamknąć małą w ciepłym uścisku. Lśniące oczy. Chloe musiała wziąć głęboki oddech, bo nagle zobaczyła to wszystko w rzeczywistych barwach: to nie ramiona Billa ciągnęły do Sophie, to było jego serce.
Bezwiednie przeniosła wzrok na Toma i zdołała dostrzec jego spojrzenie, mimo że natychmiast odwrócił głowę. Chloe zadrżała.
- No dobra, słyszałam, że gdzieś wieczorem wychodzicie? – zaczęła Marge, kompletnie nieświadoma napięcia, jakie przebiegało między osobami w tym pokoju. – Trzeba dobrać strój, dokąd się wybieracie?
- Do ‘184’ – odpowiedział nieuważnie Bill, któremu Sophie właśnie właziła na barki. Po chwili obok głowy dyndały mu dziecięce nóżki.
- W porządku, mam tu coś odpowiedniego – mruknęła Marge. – Chloe, ułóżmy to gdzieś. A wy może byście łaskawie wyszli?
Bill podniósł się natychmiast, mocno trzymając rączki małej nad swoją głową. Powiedział jeszcze jakieś słówko na pożegnanie, ale tego już Chloe nie słyszała, bo w tym samym momencie Tom rzucił jej ostatnie spojrzenie o takim amperażu, że dziewczyną dmuchnęło na drugi koniec pokoju. Po czym wyszedł, zostawiając ją z milionem myśli w głowie. Nie miała pojęcia, co mu się właściwie stało. Jego obojętność umiała sobie na swój sposób wytłumaczyć i nawet się z tym pogodziła, ale czasem dostrzegała w jego wzroku coś więcej. Gniew. Bunt. Nienawiść. Dlaczego?!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 2 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin