Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Za wszelką cenę...

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Darkness




Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z gitary ;)

PostWysłany: Sobota 26-05-2007, 15:55    Temat postu: Za wszelką cenę...

Przeniesione ze starego forum. Pisane z Blakiem Rozem.


Patrzę na Twoje zdjęcie w gazecie i myślę sobie „Kaulitz, Ty naprawdę jesteś nikim. Wypijasz z ludzi krew i odchodzisz. A Twoja ofiara zostaje...”.
Zabrałeś mi to co miałem najcenniejszego. Zabrałeś mi Mary. Moją Mary.
A ja ją kochałem. Ależ byłem głupi. Ona poleciała na Twoją kasę, na sławę. Na to, że nazywasz się Bill Kaulitz.
Kupowałeś jej perfumy, ubrania, biżuterię, drogie prezenty. A ona się nabrała na tę Twoją „miłość”.

Kiedyś TY byłeś mi bliski. Byłeś moim przyjacielem. Najlepszym, na dobre i na złe. BYŁEŚ też moim bratem. Potem wykopałeś mnie z Devilish i wszyscy zapomnieli o mnie. Razem z nimi ona, ale to było później. Potem było Tokio Hotel.
Nie byłem już rozpoznawany jako Tom Kaulitz, tylko jako brat Billa Kaulitza.
Kiedyś Cię kochałem. Byłem gotów skoczyć za Tobą w ogień. Myślałem, że Ty również. Pomyliłem się.
Byłeś zdrajcą. Potworem. Zabrałeś mi wszystko. Chciałeś pokazać, że to Ty jesteś „ten lepszy”. Udało Ci się. Zabrałeś mi tą część w zespole, moją miłość i całą resztę. I zabrałeś mi brata. Zmieniłeś się. To sława Cię zmieniła, uderzyła Ci do głowy, tak nagle to wszystko się stało. Najpierw graliśmy w knajpkach, a teraz Twoje zdjęcia można zobaczyć w różnych gazetach.

Już nie mogę patrzeć na Twoją roześmianą twarz na tych wszystkich zdjęciach. Szczęśliwy? No ja myślę. Przyklejony, wymuszony uśmiech.
Tak łatwo udało Ci się zepsuć to co było między nami piękne. Braterską miłość.
Pamiętasz jak mówileś kiedyś, że jestem Twoim najukochańszym bratem, że nigdy mnie nie opuścisz? Twoje słowo jest gówno warte. Odwracam stronę, a tam jekiś pieprzony wywiad z Tobą. Same kłamstwa. A te wszystkie nastolatki, które myślą, że jesteś ideałem, że jesteś wspaniały, wierzą w to. Jesteś dla nich conajmniej bogiem. Wielka szkoda, że nie mogą Cię poznać naprawdę.

A Mary? Zostawiła Cię. Wszedłeś do pustego już mieszkania, a jej nie było. Ku Twojemu zdziwieniu, wyjechała. Ale Ciebie ona już nie obchodzi, bo masz inną...
I co teraz zrobisz? Co będzie dalej?
Głupie pytanie. Dalej się będziesz szczerzył do kamer i udawał, że mnie nie znasz.
Powodzenia braciszku.
Wiedz, że nadal Cię kocham. Zawsze będziesz dla mnie ważny.
Nawet, jeżeli mnie już nie pamiętasz.

Tom



Czytam ten list po raz setny. Data... Pisałeś go przed kilku laty... A on... Zaginął. Dopiero teraz go dostałem. Czemu tak późno?
Wiedz, że się zmieniłem. Byłem egoistą. Potworem bez uczuć. Sława kompletnie uderzyła mi do głowy, chociaż zastrzegałem, żę tak się nie stanie. Ale skończyło się. Nie ma już Tokio Hotel. Georg wyjechał za granicę, a Gustav założył rodzinę. Zabawne, pamiętasz jak śmialiśmy się, że niegdy nie znajdzie rodziny? A ma żonę i dwójkę dzieci.
Co się ze mną działo przez ostatnie kilka lat? Cholera, to ona mnie tak zmieniła. Nienawidzę się za to... Czasami nie mogę patrzeć na to odbicie w lustrze. To ja, Bill Kaulitz, lider nie istniejącego już zespołu Tokio Hotel. Nie. Bill Kaulitz, egoista bez litości, potwór.
Jak mogłem Cię odtrącić? Nie chciałem. Wiem, żę teraz to wydaje się głupie, ale wtedy...
Byłem kimś zupełnie innym.
Żałuję, tak strasznie żałuję. Powinieneś być przy mnie w tych wszystkich chwilach. Powinniśmy razem sięcieszyć ze wszystkich nagród dla Tokio Hotel. Ze wszystkic wzlotów i upadków.
Razem, razem, razem... Już nie mogę!

Byłem taki głupi, zabierając Ci Mary. Ona Cię kochała, a Ty kochaleś ją. Ale... Coś wtedy we mnie pękło. Chciałem sprawdzić, czy uda mi się odbić Ci dziewczynę, to przez te moje cholerne ambicje! Masz rację, zostawiła mnie. I wiesz dlaczego? Bo ona Cię nadal kochała. Nie wiem, co się z nią działo. Wróciła do Ciebie?

Nie wiem nawte, co się z Tobą dzieje. Co teraz robisz? Masz żonę? Dziewczynę? Jak mogłem być taki głupi i zrobić to Tobie? Mojemu najukochańszemu bratu?
Ale to nie tak. Ja Cię wcale nie zapomniałem.
Już nie mogę. Łzy ciekną mi po policzkach.Kocham Cię braciszku. Najbardziej na świecie.
I mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.

Bill


Dlaczego mój list wrócił? Nic nie rozumiem. No tak, faktycznie, Tom mógł się przeprowadzić. Nie pomyślałem o tym. Tylko... skąd ja mam wziąć jego adres? Może Georg wie? Albo Gustav? Ostatecznie zadzwoniłem do Mary.

- Mary? Cześć... Tu... Tu Bill...
- Bill, czego nie zrozumiałeś z naszej ostatniej rozmowy? Z nami koniec! Przecież minęły cztery lata!
- Dziewczyno, opanuj się! Rozmawialiśmy ponad ork temu, już dawno o Tobie zapomniałem!
- Więc czego chcesz?
- Nie wiesz... Nie wiesz co się dzieje z Tomem?
- Bill, Bill, Bill...Nie wiez nawet, co się dzieje z twoim bratem? No tak, w końcu gwiazda formatu Billa Kaulitza nie czytuje gazet...
- Przestań! Gdzie on teraz mieszka?
- W Magdeburgu, przy głównej ulicy, zaraz obok kościoła.
- Dzięki Mary.
- Nie ma za co Bill... Nie ma za co...

Nie przypuszczałem, że Mary mi powie. Na początku była zła i sarkastyczna, ale potem złagodniała. Ciekawe czemu. I skąd ona wie, gdzie mieszka Tom? I czemu gadała coś o gazetach? Nie ważne.
Nie wiedziałem, że Tom mieszka tak blisko.
Wsiadłem do samochodu i przejechałem kilka przecznic. Trapiło mnie tylko, co mu strzeliło do głowy, żeby mieszkać koło kościoła. Przecież niedaleko musi być cmentarz! Brr... Nawet jabym nie chciał tam mieszkać.
I jak on teraz wygląda? Czy dalej ma dredy? I kolczyk w wradze? A jego ciuchy? Byłem taki ciekawy i podekscytowany! Zaraz zobaczę Toma! Mam nadzieję, że nie zamknie mi drzwi przed nosem. Niee... To nie możliwe... Mój mały Tommy...
Zaparkowałem przed kościołem. Cholera. Nie wiem, po której stronie kościoła on mieszka. Na lewo chyba nie, bo tam jest ulica szpital. Pewnie na prawo. Poszedłem wpatrując się w chodnik. Spotkam go. I co mu powiem? Że mi przykro? Że go przepraszam? Mam go na kolanach błagać o wybaczenie? W głowie układałem sobie co mu powiem...

Po chwili dotarłem. Ale... Co to ma znaczyć? Czemu Mary przysłala mnie tu? Tom chyba tu nie mieszka! Jakie chyba? Na pewno!
Przecież to... cmentarz...

Jak tylko wrócę do domu, to do niej zadzwonię! Jak ona śmie? Pewnie teraz ma świetny ubaw! Pff! Głupia!
No ale dobrze. Nie zaszkodzi mi się przejść. Odwiedzę tatę, dawno tego nie robiłem. Przeszedłem przez alejki, już z daleka widziałem duży, marmurowy nagrobek rodzinny. Na samej górze był „Kaulitz”. Jak narazie leżał tu tylko tata, babcia i dziadek. Reszta miejsca czekała na mnie, Toma i mamę. Podeszłem blisko. Te cztery nazwiska... Zaraz! Czemu cztery?! Babcia, dziadek, tata... i... Tom?! Co on tu robi?!
Zerwał się wiatr. Ciemne chmury zasnuły niebo. Zagrzamiało, a ja dalej wpatrywałem się w napis „Tom Kaulitz, ur. 01.09.1989, zm. 13.11.2009”. Zmarł. Dwa lata temu... Jak to się stało? Czemu mama mi nie powiedziała?! Do jasnej cholery, mój brat nie żyje od dwóch lat, a ja nic o tym nie wiem!
Zaczęło padać. Po moim policzku spłynęły łzy, które po chwili już mieszały się z lodowatymi kroplami deszczu. Usaidłem na drewanianej ławeczce i tępo wpatrywałem się w nagrobek. Nikt minie powiedział... Zaraz... Może jednak?

- Bill! Szybko, wchodź na scenę!
- Moment! Tak, mamo?
- Bill... Bill, to straszne!
- Czemu płaczesz? Mamo, nie mogę teraz gadać, mam koncert!
- Ale Bill, twój brat!
- Halo? Nie słyszę! Nie mam zasięgu! Pa, zadzwonię potem!
- Uczysz się chłopcze... Stary numer z brakiem zasięgu. Dobrze!
- Dzięki David. Szkoda czasu, wchodzimy!

Nie zadzwoniłem...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anth92




Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 492
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sobota 26-05-2007, 16:39    Temat postu:

Przeczytałam.
Początek był piękny, historia już na starcie wydaje się ciekawa. Końcówka zdawała się być jakby wymuszona, albo po prostu szło to jakoś za szybko.
Nie wiem, w każdym razie bardzo mi się podobało.
I jeżeli mam być szczera, zrobiło mi się przykro. Wyobraziłam sobie co by było, gdyby mój brat zginął, a ja bym nie wiedziała... Boże.

No ale dobsz, spokój, bo będę płakać.

Wpadnę na kolejną część.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angel of Dream




Dołączył: 30 Wrz 2006
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z marzeń...:)

PostWysłany: Sobota 26-05-2007, 18:47    Temat postu:

Dark? Black?
Ten, no popłakałam się...
Inne.
Oryginalne.
Piękne wykonanie.

Będę czytać.

Macie fankę Wink

Pozdrawiam

Angel (Mili Wink )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
~melody_kaulitz~




Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 295
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Tokio Hotelu :D

PostWysłany: Sobota 26-05-2007, 18:58    Temat postu:

Tak. czytałam na tamtym forum.
Aż mi się smuto zrobiło.
:CRY:
Już okay.
Piękne.
Macie czytelniczkę.

Pozdrawiam,
Melody.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mroczny anioł




Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 279
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: za górami za lasami.... w domku z piernika :)

PostWysłany: Niedziela 27-05-2007, 12:33    Temat postu:

czytałam oj czytałam Smile i ten list pamiętam dokładnie tak jak i Toma tak i Billa wiem że na pewno mi się tam podobało i tutaj mam nadal takie samo uczucie Smile no ja chce już znać dalszy ciąg tego kryminału Smile
Pozdrawiam Smile
z poważaniem
mroczny anioł


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amsta




Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

PostWysłany: Poniedziałek 28-05-2007, 11:25    Temat postu:

MM... Takie opowiadnie to aż miło poczytać. Piękne popostu , powaliło mnie na kolana.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Darkness




Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z gitary ;)

PostWysłany: Poniedziałek 28-05-2007, 14:39    Temat postu:

Druga częś. Z dedykacją dla Mili


Padało cały czas. Ludzie, którzy oprócz mnie byli na cmentarzu uciekali zasłaniając się gazetami, lub otwierając parasolki. Mi było wszystko jedno... Mógłby mnie walnąć piorun, a mnie by to zbytnio nie obeszło. Teraz nic nie było ważne. Co się ze mną działo? Jak mogłem mu to zrobić? Jestem dupkiem. Cholernym, zapatrzonym w siebie, nieczułym dupkiem! Wypranym z uczuć.
Czemu mama mi nic nie powiedziała? Co mu się stało? Dlaczego umarł? Te pytania kręciły mi się po głowie...
No tak, jak mama do mnie dzwoniła, nie miałem nigdy czasu. I nie widziałem jej od świąt kilka lat temu... Jak mogłem być taki głupi?!
Byłem już mokry od stóp do głów, makijaż całkowicie spłynął. Było mi okropnie zimno. Wstałem... Byłem na siebie tak strasznie wściekły. Złość we mnie pulsowała. Z całej siły kopnąłem w ławeczkę, aż mnie zabolała noga. Lekko kuśtykając poszedłem do samochodu. Wsiadłem, nie zwracając najmniejszej uwagi na to, że cała tapicerka będzie w błocie. Teraz nic, kompletnie nic mnie nie obchodziło. Nic, oprócz Toma.
Z całej siły uderzyłem pięścią o kierownicę i odjechałem. Ręce mi się trzęsły, do oczu co chwila napływały łzy, o mało co nie spowodowałem wypadku. Jechałem przed siebie. Przez parę godzin snułem się bez celu po mieście. Wreszcie podjechałem pod mój dom. Wielka willa, basen, siedem pokoi, cztery łazienki... Zawsze marzyłem o czymś takim, ale teraz, przestało mnie to już uszczęśliwiać. Bez Toma...

- Berek! – krzyknął mały blondyn w czapce i zaczął szybko uciekać głośno się przy tym śmiejąc.
- Hej! To nie fair! Ja się tak nie bawię! – naburmuszył się drugi, czarnowłosy, chłopiec. Skrzyżował ręce na piersi i z obrażona miną za wszelką cenę starał się nie wybuchnąć śmiechem na widok wygłupiającego się brata.
- Bill! Goń mnie! – zawołał blondyn nie zwracając uwagi na fanaberie czarnowłosego. Nie zauważył jednak kamienia wystającego z ziemi i przewrócił się.
Bill natychmiast podbiegł do brata i klęknął przy nim.
- Tom... Nic ci nie jest? – spytał patrząc na niego z troską w oczach. Zdarte kolano, kilka zadrapań i brudne ubranie. Mimo to, w oczach blondyna dało się dostrzec łzy.
- Boli...- syknął. Czarnowłosy podniósł się z ziemi, pomógł wstać bratu i podtrzymując go, zaczął prowadzić do domu.
- Dziękuję Bill...- szepnął Tom – Kocham Cię..
- Ja ciebie też... bardzo...

Powoli wszedłem do łazienki i wypłukałem twarz wodą. Resztki makijażu spłynęły, ukazując moje podkrążone, czerwone od płaczu oczy. Spojrzałem w lustro. Byłem nikim. Tak strasznie się czułem. Wziąłem zamach i resztkami sił uderzyłem w taflę lustra, które rozpadło się na tysiące maleńkich kawałków. Patrzyłem na moje dzieło, nie zwracając uwagi na krwawiącą dłoń. Bolała, piekła, czułem każdy odłamek szkła tkwiący w skórze. Krew kapała na podłogę... Zakryłem twarz dłońmi, zostawiając na policzku czerwone ślady i zacząłem płakać. Gorzkimi łzami bezsilności, smutku, żalu... Złości na samego siebie... Zsunąłem się po ścianie, siadając na zimnej podłodze. Podwinąłem kolana i oparłem na nich głowę. Przesiedziałem tak wśród krwi, szkła i własnych łez kilka godzin...

Po jakimś czasie siedzenia w zamknięciu, nie miałem już czym płakać. Całe 65% wody z mojego organizmu zostało wylane. Część wyszło w postaci łez, część jako pot.
Nie miałem już siły na nic. Chciałem, aby ten koszmar się skończył. Usnąłem w łazience na zakrwawionych kafelkach i szkle. Śnił mi się on... Nasze dzieciństwo, kiedy wszystko było takie proste.

- Tom, daj mi teraz pojeździć na rowerze! To jest przecież nasz wspólny prezent! – Krzyczał czarnowłosy chłopak na brata.
- Jak mnie dogonisz i złapiesz – nie dawał za wygraną blondyn.
- Bo pójdę po mamę! Zobaczysz! – Groził już prawie przez łzy.
- Kiś, kiś. Do mamy idzie. Haha! Beksa! – Wyśmiewał go blondyn, na co ten zaś zrobił się czerwony i rzucił się na brata. Chłopcy razem z rowerem zlecieli na ziemię, a nogi wkręciły im się w szprychy, które pod ich ciężarem wygięły się...
- Upss... – Powiedzieli chórkiem. – I co teraz będzie, Bill? To moja wina...
- Nie twoja. Nasza. Powiemy mamie co zrobiliśmy.
- Dziękuję Bill... Bo ja powinienem daćci pojeździć na tym rowerze... Kocham cię bracie.

Takie wspomnienia wracały ciągle. Obudziłem się w czerwonej kałuży krwi; była wszędzie. Kiedy wszystko powoli doszło do mnie, spakowałem kilka rzeczy, zapłaciłem za pokój i pojechałem do mamy, aby dowiedzieć się czegoś więcej. Było pochmurno i padał deszcz więc ciężko się jechało, szczególnie, że na drodze było dużo samochodów. Myśli biły mi się w głowie. Jechałem bardzo szybko i wyprzedzałem wszystkie auta. O mało nie spowodowałem wypadku. Ale to się teraz nie liczyło.
Kiedy już dotarłem na miejsce i stałem pod drzwiami, wszystko mi się przypomniało. Po raz kolejny powróciły wspomnienia z dzieciństwa.

- Bill?
- Tak, Tom?
- A nic... Chciałem się tylko upewnić czy jesteś... Poczytasz mi książkę?
- No jasne, braciszku. Którą dzisiaj: Ariellke, Króla Lwa, Królewne Śnieżke czy może Piotrusia Pana?
- Wybierz sam...

Po kilku chwilach otworzyła mi mama. Prawie wcale się nie zmieniła. Rude włosy upięte w niedbały kok, gdzie niegdzie widniały srebrne nitki. Nie, wcale jej nie oszpecały, wręcz dodawały jej uroku. Była ubrana w ten sam sweter, który nosiła często po domu. Gdy tylko ją ujrzałem, w moich oczach znów pojawiły się łzy. Stałem tak bez ruchu przez kilka minut. Mama też na mnie patrzyła z niedowierzaniem, a jej oczy również się zaszkliły. Po paru minutach bez słowa wpadłem jej w ramiona. Tak bardzo tego potrzebowałem...
Nie udało mi się. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku mocząc sweter mamy.
- Przepraszam...- szepnąłem.
- Cii... już dobrze synku...

Po paru chwilach mama zaprosiła mnie do środka. Czekałem w salonie aż zaparzy herbatę. Nic się tu nie zmieniło. Te same meble, kolory ścian, obrazy. Jakbym cofnął się w czasie z powrotem do dzieciństwa. Zauważyłem nagle fotografie na kominku. Było ich kilkanaście, każda oprawiona w złote ramki. Przyjrzałem się wszystkim. Na każdej byłem ja i Tom. Pierwszy dzień w szkole, nasze urodziny, pierwszy występ Devilishh... Nawet było zdjęcie jak biegaliśmy razem po Loitshe i bawiliśmy się wspólnie. Znowu...
Łzy... Kolejna łza... Spojrzałem za okno. Lato. Zielona trawa, a na niej dwóch chłopców strzelających do siebie z pistoletów na wodę. Podszedłem bliżej do okna. Tamci dalej nie przestawali...
Biegali po dworze cały czas śmiejąc się. To byłem ja i Tom... Pamiętam doskonale te wakacje. Kolejna łza. Kolejne wspomnienie. Blondyn podszedł do okna i wyciągną do mnie rękę. Patrzyliśmy sobie tak w oczy kilka minut. Pięknych minut, minut trwających prawie wieczność, a zarazem tak krótkich jak ułamek sekundy. Te jego brązowe oczy... Wyciągnąłem do niego powoli rękę... Wtedy on zniknął. Nie było już go, a ja tylko dotknąłem zimnej szyby i odskoczyłem jak oparzony, dalej wpatrując się w miejsce za oknem gdzie stał... Popatrzałem jeszcze raz na zdjęcia. Wziąłem jedno z nich do ręki i rzuciłem na podłogę. Szybka potrzaskała się na drobne kawałki, a ja z płaczem wybiegłem na dwór...
- Bill... – Usłyszałem z tyłu. Zamknąłem oczy i głośno i głęboko zacząłem oddychać. – Wiem co musisz teraz czuć... Ja straciłam syna. – Dodała.
- Straciłaś nas obu... Przepraszam mamo... Powinienem wtedy być przy tobie. Z tobą płakać, ciebie podtrzymywać na duchu...
- Ćśś... – Mama przytuliła mnie do siebie – Ale wróciłeś... Chodźmy teraz do środka, zaparzyłam herbatę.
Weszliśmy z powrotem do salonu. Usiadłem na fotelu wpatrując się w błękitna filiżankę. Nad nią unosiła się chmurka pary. Wsypałem kilka łyżeczek cukru, i zacząłem mieszać.
- Bill, bo zrobisz mi dziury w filiżankach – uśmiechnęła się mama. Dopiero teraz zorientowałem się, że mieszam już od dobrych pięciu minut. Chwyciłem herbatę i wypiłem parę łyków, parząc się przy tym w język. Jednak ten ból był niczym w porównaniu z tym co czułem w środku.
- Mam...Mamo...- zacząłem niepewnie – Jak to się stało?
- Też chciałabym to wiedzieć, synku – westchnęła – Ale nikt do tej pory nic mi nie chce powiedzieć. Nie wiem jak to się stało, gdzie i kiedy...
Zauważyłem, że jej oczy się zaszkliły. Wstałem i usiadłem obok niej na kanapie. Chwyciłem ją za rękę, a ona oparła brodę na moim ramieniu. – Gdyby to było takie proste... – Kontynuowała. – Ciało znalazł ktoś na pobliskich torach. Nic więcej nie wiadomo.
Nie wiedziałem co o tym myśleć. Na torach raczej nikt nie umiera śmiercią naturalną... Morderstwo? A może samobójstwo... Nie! Tom nie mógłby przecież... Nie, to nie możliwe!
- A masz jakiś kontakt z Mary? – Mama przerwała ciszę. Niezręczną jak dla mnie ciszę.
A co ma do tego Mary?
- Nie – skłamałem kończąc w ten sposób ten temat. Czemu skłamałem? Sam nie wiem. Chciałem uniknąć rozmowy o niej. Mam teraz inne rzeczy do obmyślania niż Mary.
- Wiesz mamo... Jestem zmęczony. Mogę się zdrzemnąć na górze? – spytałem wstając.
- Oczywiście – uśmiechnęła się. Od momentu, gdy ją ujrzałem pierwszy raz od lat, to był pierwszy szczery uśmiech. I był skierowany... do mnie.
Odwzajemniłem go i bez słowa udałem się na piętro. Mój pokój znajdował się na samym końcu korytarza. Powoli mijałem drzwi... Łazienka, sypialnia mamy i... pokój Toma. Na drzwiach wciąż wisiał plakat Sammy’ego Delux’a. Uchyliłem je i zajrzałem do środka. Mimo, iż minęło kilka lat, pokój był w nienaruszonym stanie. Na łóżku leżała ta sama pościel co zawsze, w kącie nadal stała gitara, a na ścianach wciąż wisiały plakaty i rysunki Toma. Na półce koło łózka ujrzałem zdjęcie. Jedno jedyne, w złotej ramce... Ja i on. Razem. Przytuleni do siebie i uśmiechnięci od ucha do ucha...


- Tom?
- Tak Bill?
- Ty już masz dziewczynę... i... nauczyłbyś mnie całować? – spytał czarnowłosy pztrząc w podłogę. Blondyn cicho się zaśmiał.
- Chodź tu czubku – rzucił i przywołał brata ruchem ręki. Czarnowłosy stanął tak ja mu nakazał Tom i spojrzał mu w oczy.
- Musisz to robić zdecydowanie, ale i nie za mocno – zaczął swój wykład blondyn – O tak...
Tom zbliżał swoją twarz do czarnowłosego. Oczy miał lekko przymknięte a usta rozchylone. Wreszcie blondyn delikatnie musnął wargi brata. Ten nie wiedział za bardzo co robić, ale po chwili i on poruszył ustami. Spodobało mu się. I wcale nie wstydził się, ze robi to z bratem. Był wręcz dumny, że ma bliźniaka, na którego mozę liczyć, i który zawsze mu pomoże.
Wreszcie się od siebie oderwali.
- Dziękuję Tom...
- Zawsze do usług... Braciszku.

Poczułem, że pieką mnie oczy. Bez zastanowienia chwyciłem zdjęcie i wybiegłem z pokoju. Nie mogłem tam przebywać. Jakaś siła mnie stamtąd wypychała. Zamknąłem za sobą drwi i poszedłem do siebie. Tutaj także niewiele się zmieniło. Wszystko było tak, jak to zostawiłem. Położyłem torbę na ziemi, a ramkę ze zdjęciem postawiłem na półce. Marzyłem, aby zasnąć i obudzić się, gdy cały ten koszmar minie.
Zdjąłem buty i osunąłem się na łóżko. Mimo, iż bardzo chciałem, nie udało mi się usnąć...

Życie chyba kiedyś zaniknie
Odpływając coraz dalej z każdym dniem
Zagubiony wewnątrz samego siebie
Nic i nikt już nie ma znaczenia
Utraciłem wolę życia
Nic już więcej dać nie mogę
Nic już więcej nie dostanę
Czekam na koniec, który przyniesie mi wolność

Nic już nie jest takie jak dawniej
Czegoś brak w głębi mej duszy
Na śmierć zatracony – to nie może dziać się naprawdę
Nie wytrzymam już tego piekła
Wypełnia mnie pustka
Agonia jest już coraz bliżej
Coraz głębszy mrok wypełnia każdy świt
Kiedyś byłem sobą, teraz tego kogoś już nie ma

Tylko ja mógłbym cię uratować – lecz jest za późno
Nie mogę już myśleć – zresztą po co miałbym myśleć?
Wczorajszy dzień nigdy nie powinien istnieć...

Nie. Ja nie moge tego tak zostawić. Nie poddam się tak łatwo. Tom nie umarł śmiercią naturalną. Czuję to. A nawet jeśli się mylę, to dowiem się prawdy. Choćbym miał przepłacić to życiem, dowiem się, co się wydarzyło parę lat temu na tych torach. Czy był chory, czy cos sobie zrobił. Nie dam za wygraną. Dowiem się... ZA wszelką cenę...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angel of Dream




Dołączył: 30 Wrz 2006
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z marzeń...:)

PostWysłany: Poniedziałek 28-05-2007, 14:42    Temat postu:

Rezerwacja.

Czytam Very Happy


Edit

Dedykacja dla mnie? Shocked
Jejku, dzięki

A teraz przejdę do opowiadania.

Coraz bardziej mnie wciąga.
Żal mi Billa, domyślam sie co czuje Sad
Ja na jego miejscu czułabym się podobnie i też za wszelką cenę starałabym się dowiedzieć prawdy.
Podoba mi się, czegoś takiego jeszcze nie czytałam.
Cenię tak oryginalne pomysły.

Czekam na kolejne części Wink

Pozdrawiam

Angel (Mili)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin