Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Trafiony - Zatopiony! Rozdział XXX
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 37, 38, 39  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
puci pucia




Dołączył: 31 Mar 2006
Posty: 341
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: z matki

PostWysłany: Poniedziałek 17-04-2006, 19:58    Temat postu:

ło jezusie!
nie znam się na krytykowaniu i nie lubię TH, ale to co tworzysz naprawdę potrafi wciągnąć.. potrafisz naprawdę ciekawie opowiadać, tylko zdarzają Ci się literówki.
ale przy takiej pracy to jest zrozumiałe..
nie myślałaś o karierze pisarki?
tak.. i mam nadzieję, że będzie następna część <obóz, obóż Wink >

peace


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ViVaAaA




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: SzCzEcIn

PostWysłany: Poniedziałek 17-04-2006, 20:29    Temat postu:

dlaczego nie ma od jakiś 2 miesięcy nowej cześci?;/

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sol




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tam Diabeł młode chowa.

PostWysłany: Poniedziałek 17-04-2006, 23:36    Temat postu: Part [1/2] XV

Nie zdążyłam wszystkiego przepisać. [Jeny..jestem chyba już nieprzytomna] Tylko nieznaczną połowe 15-nastej części, ale że się tak niecierpliwicie to umieszczam ją na wasze ryzyko, i co gorsza na swoje, bo jest strasznie niedopracowana i Cherry ukatrupi mnie za błędy i całą reszte. Bronie się tym, że nie mam Worda a w innych programach źle mi się pracuje...uh ale marne wyjaśnienia, ale cóż...życze dobrej zabawy.


PART [1/2] XV

Patrzyłam przez okno, obserwując szybko umykający krajobraz. Jazda szkolnym autobusem, nie należała do moich ulubionych czynności, i szczerze wątpię w istnienie pasjonatów godzinnej jazdy, w czym połowe czasu zajmuje przebicie się przez ciągle zatłoczony Berlin, a reszta czasu mija na egzystowaniu w fotelach, które swoją miękkością próbują zatuszować wady, w postaci cholernie niekomfortowych warunków jazdy.
Stanie w porannych, berlińskich korkach gdzie doskwierało słońce grzejące przez szyby doszczętnie wybiło szkolne towarzystwo. Nikt nie miał ochoty na żarty, i ożywione dyskusje, byliśmy wszyscy wykończeni.
Uczniowie czterech klas pierwszych, którzy zajmowali dwupoziomowy autokar siedzieli w spokoju na wyznaczonych miejscach. Wychowawcy mogli odetchnąć z ulgą, patrząc na zmordowaną młodzież, a ja odetchnęłam z ulgą gdy ustał ten uciążliwy hałas.
Ze zrezygnowaniem odwróciłam głowę od pejzaży, które malowały się za oknem, i zdjęłam z nosa szyszkowe okulary przeciwsłoneczne, w których wyglądałam jak holywoodzka gwiazda zdjęta, prosto z planu filmowego.
Chciałam westchnąć, ale z moich płuc wydobyło się tylko gardłowe jęknięcie. Chciało mi sie pić.
Podskoczyłam na czarnym siedzeniu, słysząc cichy dziewczęcy głos, z prawie niesłyszalną, naturalną chrypką.
- Myślisz czasmai o śmierci? - spytała.
Spojrzałam z niekrytym zdziwieniem na ciemną brunetkę siedzącą obok mnie. Dopiero teraz dotarły do mnie jej słowa, których nie zrozumiałam za pierwszy razem. Jej pytanie wywołało nieodpartą chęć rozmowy o wszystkim co mnie dręczy. Głód wyznań.
- Nieustannie myśle o śmierci. - wypaliłam - No może przez ostatnie miesiące nie tak często - dodałam z niewyraźną miną, zerkając na wspótowarzyszkę podróży, która zaczesała włosy za uszy i milcząc, patrzyła pustym wzrokiem w nicość. Jakbym widziała siebie sto lat temu. Tylko mi brakowało odwagi! Nie umiałam, nie chciałam rozmawiać o żadnych lękach...ja w ogóle nie chciałam wydobyć z siebie szczerych słów prawdy. Same niedopowiedzenia rządziły(rządzą...?) , każdego dnia moim życiem.
Dzisiaj odwagi miałam w nadmiarze.
- Chciałam zasnąc snem wiecznym - kontynuowałam przerażona własną śmiałością - Marzyłam w bezsenne noce o idealnym piekle, które mogłabym stworzyć. Nic mnie nie cieszyło, na dłuższą metę. Byłam w toksycznym związku, miałam pseudoprzyjaciół, do czasu gdy... - urwałam. Wspomnienia zaczęły buzować ("Uklęknął przy moich nogach ") .Dziewczyna spojrzała na mnie, wyczekując na ciąg dalszy. Zainteresowała się - Do czasu gdy wyjechałam - przełknęłam głośno ślinę, i potrząsnęłam burzą czerwonych włosów (...był jak narkotyk!", "...przejechał dłonią po moim ramieniu", Szaleństwo..ha! ) Zacisnęłam zęby - Znów kłamię! Do czasy gdy kogoś poznałam - uśmiehcnęłam się przepraszająco. Ale namieszałam...
- Dziwna jesteś - brunetka zmierzyła mnie wzrokiem.
- Ty też. Nie codzień zawieram przyjaźnie do rozmów o śmierci - zmrużyłam lekko oczy.
- Skąd wiesz, że się zaprzyjaźnimy? - spytała wrogo.
- Bo przypominasz mi siebie - spojrzałam w jej zimne niebieskie oczy.
- Nie lituj się nade mną! - fuknęła.
- Nie lituję się nad tobą - odparłam spokojnym tonem - Sama dla siebie jestem męczenicą, nawet zbyt często... to żałosne! - przygryzłam dolną wargę - Wiem o tym ale...nie, że sprawia mi to przyjemność, czy coś w tym stylu! - odwróciłam głowę zaciskając mocno szczękę. Mówienie sprawiało mi trudność, bo bałam się, że mogę wybuchnąć płaczem. Co to byłaby za hańba...łzy w szkolnym autokarze, prawda? - ...Ale przyzwyczaiłam się. Do jasnej anielki, przyzwyczaiłam się - powiedziałam gniewnie, oswajając się z tą myślą.
Dziewczyna wlepiła we mnie swoje zimne oczy, obserwując moją zmianę nastrojów i rysy twarzy, które wyostrzyły się pod wpływem gniewu.
- Dlaczego nie siedzisz z tyłu, próbując wcisnąć tyłek po między nogi tych pop/rockowych świń? - spytała świdrując mnie wzrokiem. Miała coś w sobie. Ten nieznany punkt na rozległym horyzoncie jej duszy. Jeżeli choć raz się spojrzało w jej oczy, nigdy się ich nie zapomniało, drobny szczegół kojarzący się z jej osobą przywoływał wyrazu tych stalowych tęczówek.Zadziwiająca zależnoć dotycząca pewnych osób... ah wydaje mi się! To całkiem co innego!
Była na swój prosty sposób przeciętna, ale niezaprzeczalnie oczy dodawały jej uroku. Sprawaiałą wrażenie opanowanej realistki, a jednak budziła we mnie mieszane uczucia. Niby zrównoważona, ale pełna sprzeczności, księżniczka zamieniona w brzydką żabę. Jedno muszę przyznać, proste włosy zaczesna za uszy powodowały, że była brzydką żabą. Polubiłam ją.
- Nie pcham tyłka byle gdzie - parsknęłam śmiecham, a ona się uśmiechnęła.
- Kira - oznajmiła wyciągając do mnie dłoń.
- Pauline - uścisnęłam rękę. Poczułam się jak spiskowiec! Zawierałyśmy pakt, tylko żadna nie wypowiedziała tego na głos.
- Od razu wiedziałam, że nie jesteś kolejną kopią jakiejś zbuntowanej smarkuli, w stylu A-w-ryj. Masz klasę - mówiła z powagą.
- Skąd wiesz? - spytałam podejrzliwie. Przecież przed chwilą się poznałyśmy!
- Jeszcze się pytasz? Niedługo w sekretariacie będą plotkować o tym, że Cross nie da zamoczyć dla Kaulitza - wykrzywiła usta w uśmiechu. Muszę przyznać, że była jeszcze bezczelna. Zamurowało mnie. Zastygłam, próbując znieśc słowa, które uderzyły we mnie jak bicz
Poruszyłam się nerwowo, napinając i rozluźniając mięśnie szczęki.
- O co do cholery chodzi! Dlaczego ja nic o tym nie wiem? - wyrzuciłam z siebie gniew i niepewność.
- Nie wiesz? Z tego co można usłyszczeć na stołówce, siedząc obok Sally Vincent, niedługo wskoczysz mu sama pod kołderkę, i jeszcze ją przyklepiesz - otworzyłam usta ze zdziwienia - Serio, w szkole o tym gadają - uśmiechnęła się pobłażliwie.
- Przecież on chce Violę - oburzyłam się - Dlaczego wszyscy się czepiają mnie?
- Tą wredną suczkę, co zjadła wszystkie rozumy? - nawet nie czekała, na moją odpowiedź i mówiła dalej - Ponoć się spotykali parę razy, ale nie wiem jak z nimi jest - wzruszyła ramionami - Za to wiem dlaczego gadają o tobie.
Czekałam aż zdradzi mi ten sekret, skrzętnie skrywany przed moją osobą.
- Jesteś czarną owocą w tej szkole.Intrygujesz, a zarazem jesteś uosobieniem marzeń większości dziewczyn, które z zazdrością przyglądają się tobie na stołówce, czy na korytarzu. Nie boisz się mówić, prawdy...- ciągnęła a ja wybuchnęłam histerycznym śmiechem. Milczący pasażerowie, siedzący niedaleko nas, obrzucili mnie zirytowanymi spojrzeniami.
- Prawdy? - spytałam mają wrażenie, że się przesłyszałam - Kłamię jak najęta.
- Czyli...to co teraz mówisz, to też kłamstwo? - Kira uśmiechnęła się z kpiną.
- Powiem ci, ze przy tobie udaje mi się mówić, to co czuję. Nie to co powinnam czuć. - wyznałam podejrzanie szczerze.
- To dobrze, tak?
- Jesteś dla mnie zbawieniem - próbowałam się wykręcić, od jednoznacznej odpowiedzi - Ale nadal nie rozumiem, jakim cudem takie rzeczy dotarły na forum szkoły - zagryzałam nerwowo koniuszek kciuka.
- Pop/rockowa świnia numer jeden - odparła Kira wyjmując książkę z plecaka.
- Bill? - niepewnośc mieszała się z niedowierzaniem.
- Pan i władca we własnej osobie - powiedziała kąśliwie.
- Ale...dlaczego? - wykrztusiłam z naiwnością dziecka.
- Może dlatego, że... - przyłożyła palec do ust i zmarszczyła brwi udając, że wysila wszystkie zmysły - ...że chciał odsunąć pop/rockową świnie numer dwa, na drugi plan i mieć dla siebie per "Zosie Samo-się" - akcent na dwie ostatnie sylaby.
- Nie. - zacisnęłam z całych sił usta.
- O tak! Nie widzisz tego? - brunetka otworzyła książkę i utkwiła wzrok w prologu.
- Ale..oni są braćmi, prawda? Nie robią sobie, takich świństw - chciałam obalić tezę, którą postawiła Kira. Nie ten sympatyczny Bill! Nie on!
- Gazet nie czytasz? Nawet w telewizji o tym gadali. Podobają im się te same suczki i sami to potwierdzili - uniosła głowe z nad książki - W miłości jak na wojnie, wszystkie chwyty dozwolone. Tylko wątpię, żeby któryś z nich darzył ją głębszymi uczuciami niż pożądanie. Ona jest taka pyszna i pusta - dodała z grymasem.
- Była moją przyjaciółką - szepnęłam.
Ponownie ją zaskoczyłam.
- Pauline, jesteś pełna tajemnic - przyglądała mi się uważnie.
- Jeszcze nie raz cię zaskocze...ale najpierw powiem mu co myśle o jego fantastycznym planie - wysyczałam, podrywając się z miejsca.
- Czyżbyś zaczynała mówic prawdę? - gdy to powiedziała, przeniknął mnie dresz, który przyniósł ze sobą wrażenie, że znam tą dziewczynę od wieków! Podobne skróty myślowe...upodobania. Bratnia dusza?
- Obym umiała się z tym pohamować - mruknęłam.
Opierając się rękoma o mijane siedzenia, szybkim krokiem zmierzałam na koniec autokaru. Zignorowałam polecenie, a raczej nakaz zajęcia swojgo miejsca i z wysoko podniesioną głową dobnręłam na tyły, gdzie rezydowała elita. Piękni, młodzi i bogaci.
Chrząknęłam głośno i skupiłam na sobie uwagę piłkarzy szkolnej drużyny, popularnych dziewczyn, w tym także Violi i Carli non stop mierzących się wzrokiem.
- Cześć Pauline - odezwał się Tom z nutkę podekscytowania w głosie. Wreszcie coś się działo, prawda panie Kaulitz?
- Cześć Tom - odpowiedziałam obojętnie.
- Carla - zwrócił się do blondynki - Zrób miejsce dla naszej koleżanki z klasy, przecież nie będzie nad nami stać - czekał na moją reakcję, a Carla nie miała zamiaru ustąpić mi miejsca.
- Dzięki za troskę, ale ja przyszłam do twojego brata - spojrzałam na Billa, który był pochłonięty rozmową z niejaką Violą...
- Rozumiesz? Nawet telefon mi zabrała! Własna matka! Chciała nam wakacje zrobić! Jestem teraz totalnie odcięty od świata, Tom zresztą też! Prawda stary? - czarnowłosy zwrócił się do blondyna.
- Cholernie dołująca prawda...ale chociaż nikt mnie nie zamęcza ciągłymi smsami, i nie muszę odbierac gdy dzwoni mama - parsknął śmiechem, uznając to za dobry żart. Spojrzałam na niego krzywo - Coś ci wpadło do oka, czy może do buzi? - spytał z usmieszkiem igrającym na ustach.
- Zaraz ci wpadną do buzi, ale własne zęby pozerze - męskie towarzystwo wybuchnęło śmiechem. Z czego się śmiali? Z tego, ze dziewczyna obraziła jednego z ich rywali. O jeden mniej w wyściu "Zalicz obojętnie którą!". Przygryzłam wewnętrzną stronę policzka i nie czekałam, aż zdenerwowany blondyn odpowie mi tekstem, który pogrąży mnie na dobre kilka tygodni. Władowałam się po między Billa i Violę, nie bacząc na sprzeciwy dziewczyny.
Uśmiechnęłam się słodko, gdy Viola zapiszczała jak oburzona laleczka:
- Przecież, tu już nie ma miejsca! - kątem oka zobaczyła, jak wciska się w ramię starszego Kaulitza.
- To wstań - syknęłam i spojrzałam na Billa, który był lekko zdziwiony całym zajściem.
- Co się stało? - spytał marszcząc skórę na nosie. Jego oczy wydały mi się jeszcze bardziej asymetryczne...a powinno być na odwrót. Wyglądał tak dzecinnie, aż uroczo.
- Ty pop/rockowa świnio - szepnęłam gorączkowo - Jak mogłeś wykorzystywac moją osobę, do sowoich egoistycznych planów? - spytałam nie czekając na odpowiedź - Złym miał być brat bliźniak, hę? - zbliżyłam twarz do jego zdziwionej buzi - Ona chyba udziela ci prywatnych lekcji pod tytułem "Jak doszczętnie wykorzystać Pauline Cross"! - syknęłam niczym jadowita żmija - Zawiodłam się na tobie - skończyłam ten krótki monolog, zostawiając go z niedopowiedzeniam, które mnie kiedyś dręczyły. Teraz pewnie bił się z własnymi myślami, odgrywając jedną z największych bitew, niedostępnych dla świata.
Wróciłam na swoje miejsce, obrywając ze to, że nie stosuję się do zasad, chodząc po autokarze.Było warto, nawet dla tego, że zemsta bywa słodko. Ja czułam gorycz, to jednak był Bill, nie żaden Tom czy Max. To był wspaniałomyślny Bill, który kiedyś chciał mnie pocałować. Bill Kaulitz, którego ceniłam i darzyłam bezgraniczną sympatią. Przełknęłam ślnę, która zalegała mi w ustach i zdusiłam chęć przeproszenia chłopaka.
- I co? - spytała Kirwa odrywając się od lektury.
- Dałam mu do zrozumienia, że o wszystkim wiem.
- Będzie się wypierał - powiedziała melodyjnym głosem i pokręciła głową.
- Oczywiście, ale wie, że gra w kotka i w myszkę u mnie nie przejdzie.
- Się okażę.

***

Wszystko w rymie fauny i flory.
Liście szumiały w takt letniego wietrzyku, który poruszał korony drzew. Co jakiś czas jedna z sosen ostrzegawczo zaskrzypiała, przypominając o swojej obecności.Wiewiórka spłoszona nowymi obozowiczami uciekła w głąb ciemnego lasu, zostawiając ciężko zdobyte, młode szyszki. Pewnie wróci po nie, wieczorem.
Ryby pluskały w jeziorze, wzburzając spokojną tafle wody, nie wiedząc, że jeszcze dziś będa musiały przenieść się na drugi brzeg.Harmonia zostaje zaburzona.
Dzikie zwierzęta zamieszkujące las, którym było otoczone nasze obozowisko, przez nastepne kilka dni będę zmuszone żyć w nieustępującym hałasie i zamieszaniu towarzyszącym setce uczniów, elitarnej szkoły w Berlinie.
A wszystko w rymie fauny i flory...
Leżałam na swojej podróżnej torbie i marzyłam o prysznicu. Czarna koszulka lepiła mi sie do pleców, a dżinsy raptownie stały się zbyt ciasne.Uroki lata dawały o sobie znać.
Było południe i słońce męczyło wszystkich swoimi uciążliwymi promieniami. Mieliśmy dość! Wszyscy oprócz nauczycieli, którzy nieprzerwanie drygowali uczniami...
- Mówię od razu, nie obchodzi mnie kto jest z kim w namiocie, załatwcie to między sobą. Tylko nie mieszajcie się z innymi klasami, bo nie chce tu żadnego zamieszania! Zrozumino? - wychowawce apelował do naszej barwnej klasy, która mogłaby łamać każdy zakaz - A teraz...kto umie rozstawiać namiot? - mężczyzna uśmiechnęł się chytrze, spoglądając na każdego ucznia.
- Wspaniale - pstryknął palcami, na znak zadowolenia. Co kraj, to obyczaj.. Nie miałam już siły podnieśc głowy, aby ocenić rezultaty tej sondy. Wiedziałam jedno, ja niczego rozstawiać nie umiałam - To może spytam, kto nie radzi sobie z namiotem - uniosłam z trudnością rękę. Czułam jak słońce wypala mi skórę na nadgarstu..a może to nagrzana bransoletka parzy mnie w dłoń? - No to Andreas bierz ze sobą Carlę i Linę, Sebastian ty rozkładasz namiot dla Nancy i Sally, i to chyba wszystko. Czy ktoś jeszcze został? - spytał przesłodzonym głosem. Czułam sie jak zampomniany bohater.
Wstałam z rezygnacją i oznajmiłam, że "Jeszcze ja". Banał za banałem, chyba między innymi z tego się składa życie.
- A Pauline - zachowywał się jakby pierwszy raz mnie widział i zdał sobie sprawę, że istnieje! Przez chwilę milczał, po czym machnął reką i odezwał się zachryniętym głosem - Rozstawiłbym ci ten namiot, ale mam zbyt dużo roboty. Trzeba się zająć organizają...Kaulitz! - skinął głową na Toma, któremu uśmiech zszedł z ust - Rozstaw jej ten namiot - powiedział z rezygnacją - A reszta niech sobie radzi sama. Przypominam, że za dwie godziny macie się stawić na plaży. Wszyscy! - ze zmarszczonym czołem i ściągniętymi ustami, wychowawce opuścił teren, który miała zagospodarować nasza klas. Niepokój pewnie go nie opuszczał. Uważam, że miał powody do podwyższonego ciśnienia.
Spojrzałam niepewnie na Toma, który z miną straconego buntownika szedł w moją stronę.
Już w tym momencie wiedziałam, że to nie będzie zwykły obóz, zwykłe zabawa i tylko zabawa. Tu zaczynało sie życie i igranie na uczuciach, a raczej nerwach.
- Podnoś tyłek i idziemy - rzucił biorąc mój worek z namiotem.
Westchnęłam ciężko, ale posłusznie wstałam i dreptałam ciągnąc za sobą materac ze śpiworem. Utkwiłam wzrok w jego szerokich barkach, które opinała wąska koszulka i soczyście przeklinałam dyrektora swojej szkoły. Za jakie grzechy! Chyba za same prgnienia...

CDN ..gdy przepisze Razz

Przepraszam ze te cholerne błędy, bo wiem, że są! ; /


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sol dnia Sobota 29-04-2006, 18:01, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lenka




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 1799
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Poniedziałek 17-04-2006, 23:58    Temat postu:

Ah Sol...cudo jak zwykle.
Tak długo wszyscy czekali na kolejna czzęść! I prosze! Ja tam prosta dziewucha z wiochy Warszawą zwaną i nawet ładnych postów pisac nie umiem. Very Happy
Podobało mi sie (a jakby inaczej?) tyle, ze było troszkę błedów. Ale wybaczam.
Teraz opzostaje nam czekac aż przepiszesz kolejną czesc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Naughty^




Dołączył: 28 Lut 2006
Posty: 349
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tam, gdzie spadają anioły ;)

PostWysłany: Wtorek 18-04-2006, 0:08    Temat postu:

Nareszcie Sol!
Dziękuję Ci...
W końcu się doczekałam nowej części... ale warto było Wink
Bardzo mi brakowało Twojej twórczości, gdyż myślę, że jest jedną z najlepszych (jak nie najlepszą xD), na tym forum Laughing
Jakie zdanie Very HappyVery Happy
Nie myśl sobie, żę ociekam wazeliną w tej chwili Very Happy
Po prostu mówię = piszę to, co czuję Wink

I nie mogę doczekać się dalszego ciągu Very Happy
Tych dialogów Pauline i Toma...
Ahh... uwielbiam je Smile
W ogóle to kocham to opko Embarassed

Czekam na new.
Dziś (tzn. we wtorek Wink) będzie tak? Razz

Pozdrawiam i kłaniam się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Demigod




Dołączył: 14 Sty 2006
Posty: 1028
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wtorek 18-04-2006, 2:26    Temat postu:

Sol, no wreszcie!!! I chociaż raz się nie spóźniłam Cool

Jeśli chodzi o błędy, to pomijając sporadyczne braki spacji zauważyłam tylko kilka interpunkcyjnych niedociągnięć. Ale kto by się tym przejmował, kiedy Sol daje nam wielkanocnego parta po tak długim czasie?!

Uff, chyba bedę muisała cofnąć sie o kilka odcinków, zeby znowu zagłębić sie w tym opowiadaniu... Nie za bardzo pamiętam, jak to tam z nimi było i na czym stanęliśmy... Ale niedługo wszystko nadrobię. Wink Pozdrawiam i pisz dalej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roxy




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: świat Aniołków xD

PostWysłany: Wtorek 18-04-2006, 8:06    Temat postu:

Dzięki ci! Brakowało mi tego opowiadania i to bardzo.
Błędy...oj tak, były. Czasem przecinki w nieodpowiednim miejscu, lub braki ich i spacji...Pamiętam, że był jeszcze jeden wyraz, ale kto by się takimi rzeczami aż tak przejmował xP
Część mi się podobała Nie będę sie co do tego rozpisywała, bo chobrze o tym wiesz xD [chyba Rolling Eyes]
Życzę weny i czekam na kolejną!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Unendlichkeit




Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 907
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z innej bajki.

PostWysłany: Wtorek 18-04-2006, 8:42    Temat postu:

Haa! Doczekałam się Rolling Eyes
Moja cierpliwość została wynagrodzona. :}
Co prawda są literówki, ale nie kują w oczy i nie przeszkadzają.
Strasznie podobała mi się rozmowa Pauline z Kirą, była jak jedna z moich rozmów, ze samą sobą.
Czekam na więcej, cieszę się, że wróciłaś ^_______^''


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
orengada




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 1018
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: Osada posrańców.

PostWysłany: Wtorek 18-04-2006, 8:44    Temat postu:

Nie chcę wyrażać opinii na temat tej notki, bo wszystkie emocje z nią związane wyraziły inne osobniki - moje są podobe. Pozwolę sobie napisać tylko dwa puste słowa, nic nie znaczące i nie opisujące dobrze twojego talentu literackiego -notka super.

Ps. bardzo się ciesze że w koncu powróciłaś Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
shprot_ka




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 401
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wawa

PostWysłany: Wtorek 18-04-2006, 8:47    Temat postu:

Nie możliwe kolejna część i ... nie możliwe- obóz, ciesze się ,że wreszcie jesteś.
Znowu wyszło dobrze, chodź zaczyna zajerzdżać hollywoodzką produkcja "...zaczynało się życie i igranie na uczuciach...", czyzby to troche nie wymuszone i przesadzone... ale przedewszystkim czekam na ciąg dalszy, który chyba jesteś winnna dostarczyć nam w jak najbliższym czasie...
<błędy- ze względu na to, że sama je sobie wytknełaś, nie poruszyłam tego tematu, bo cóż by to była za przyjemność Twisted Evil >
pozdrowienia, czekam na ciąg dalszy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cherry




Dołączył: 23 Sty 2006
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z dna szafy.

PostWysłany: Wtorek 18-04-2006, 9:35    Temat postu:

uch, uch, uch...
Mnóstwo, mnóstwo błędów.
A nie mogłaś poczekać, nie mogłaś tego przesłać dobrej cioci Cherry, żeby poprawiła...?
Źle postawione przecinki strasznie mnie drażniły, doszczętnie wybijały z rytmu.
A za pierwsze zdanie... Chciałabym Cię zabić. Albo potorturować jakimś zmyślnym narzędziem.

Pomijając tą moją chęć mordu, było dobrze. Ale... Ale nie tak jak powinno.
Coś zgrzytało między zębami. Piasek jakiś, czy żwir...

I mam nadzieję, że kolejna część będzie pozbawiona błędów. Wiesz, że ja zawsze się rwę do poprawek...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
DiabLess




Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Los Diabeles

PostWysłany: Wtorek 18-04-2006, 9:41    Temat postu:

No cóż, powinnam napisać, że super w ogóle...
Ale mogę nie?
Nie obrazisz się Sol jeśli tego nie zrobię?
Część jak zwykle, wszyscy powyżej już Ci powiedzieli jaka, ale...
Wiesz, że bywało lepiej. Sama mówisz, że jest niedopracowana...
Jest zwykła, niczego nie wnosi, chociaż przynaję, koniec jest taki, że ma się ochotę błagać o więcej. A wiec błagam o więcej.
Błędów też się nie czepiam, bo doskonale wiesz, że ja sama ich nie skąpię.
Tylko powiedz mi, jak nazywa się nowa przyjaciółka Pauline?
Kira, Kirwa czy Kiara?

Pozdrawiam

EDIT:
Uff, aniołek zrobił to przede mną...
nie ja pierwsza...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez DiabLess dnia Wtorek 18-04-2006, 18:35, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Reckless




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 870
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wtorek 18-04-2006, 10:09    Temat postu:

Sol.. Sol..Sol... Faktyczni błędów jest troche... ale treść wszystko wynagradza.. Bill.. zaskoczyło mnie to.. nie umiem napisac nic wiecej...
po prostu BYŁAM, PRZECZYTAŁA, POSZŁAM... i wszystko w porządku...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Julie




Dołączył: 27 Sty 2006
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z zaświatów =)

PostWysłany: Wtorek 18-04-2006, 11:05    Temat postu:

No cóż, po tak długim czekaniu na ten obóz nowa część była przyjęta jeszcze goręcej, niż normalnie.
Co tam się będzie działo... Razz
Okaże się Very Happy.
Jestem niemal pewna czegoś... ale zachowam to dla siebie.
Sol, wciąż piszesz tak samo cudownie. Czekam na kolejną Very Happy!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Świstuś




Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dom dla zmyślonych przyjaciół pani Foster.

PostWysłany: Wtorek 18-04-2006, 11:30    Temat postu:

Heh, Sol w akcji.
"Wreszcie" chciało by się powiedzieć.
I się powie. Ale chyba nie teraz.
Chociaż?
Oj, błędy. Troszkę.
Wybiłam się z rytmu tego opowiadania. Musiałam wrócić do początku.
I wróciłam.
A teraz powiem: wreszcie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mimowkaaa




Dołączył: 28 Sty 2006
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Rypin;\

PostWysłany: Wtorek 18-04-2006, 11:36    Temat postu:

Zgadzam się co do słówka z Cherry, przecinki były najgorsze..
Ale warto było czekać.. jak zwykle świetnie!! No to teraz szykuje się ostateczna bitwa między Tomem i Pauline

PS a ta scena z tą dziewczyną i Billem w autobusie trochę dziwnie napisana, w końcu nie iwem, czy była mowa o Violi, czy Pauline..Neutral


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aluha




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 915
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Deutschland

PostWysłany: Wtorek 18-04-2006, 12:38    Temat postu:

Rzeczywiście dużo błędów, ale to nic.Najgorsze jest to,że jakoś czytając ten odcinek na poczatku nie mogłam się połapać.
Może coś ze mną nie tak?
Końcówka mi się za to podoba. Cool


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NATALCIA




Dołączył: 10 Lut 2006
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Metropolian of America

PostWysłany: Wtorek 18-04-2006, 12:58    Temat postu:

Jest nareście. Wspaniaa notka. Błędami się nie przejmuj mi tam nie przeszkadzają Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martoHa




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 781
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Wtorek 18-04-2006, 15:46    Temat postu:

ach Sol nowa część...
z początku było trochę przecinków źle powstawianych i te zdania były jakieś wyjątkowo długaśne... no i kilka literówek sie zdarzyło, ale mimo wszystk ojest naprade dobrze Very Happy
ach jaka ja jestem ciekawa jak to bedzie dalej z Pauline i Kaulitzem Twisted Evil
ach Sol przepisuj szybko dla nas! czekam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
stove.
Gość






PostWysłany: Wtorek 18-04-2006, 17:50    Temat postu:

Sol... co z twoją wielką reaktywacją?!
Spodziewałam się czegoś lepszego... przecinki, literówki, dziwne, szorstkie zdania... czy to nie jest źle, jak na mistrzynię Sol? ;>
Mogło być lepiej... ale zawsze inaczej się piszę a potem przepisuje, prawda?
Mam nadzieję, że kolejna część, będzie doskonała... i idealna...

...Mam nadzieję...
Powrót do góry
mond




Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze stolicy

PostWysłany: Wtorek 18-04-2006, 18:25    Temat postu:

Tak... jakis wielki come back w blasku chwaly to nie byl, ale nie zamierzam nic krytykowac, po prostu nie bede powtarzac wczesniejszych postow. Tojego powrotu dlugo i niecierpliwie oczekiwalam i sie doczekalam, a teraz czekam az rozwiniesz skrzydla i pokazesz wszystkim co potrafisz! a potrafisz bardzo wiele i o tym nie trzeba nikogo przekonywac
Dajcie jej Worda a da z siebie wszystko! Grey_Light_Colorz_PDT_42


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sol




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tam Diabeł młode chowa.

PostWysłany: Wtorek 18-04-2006, 21:17    Temat postu: Part [2/2] XV

Straciłam forme.
Ale nie będe rozpaczać i porzucać 'na jakiś czas' pisarstwa. Będę pisać dalej nie bacząc na to, że te części będą totoalnie schrzanione. Nie przełamie złej passy jak nie zacznę pisać, dlatego wybaczcie mi te wszystkie potknięcia i słowa zalegające w ustach...po prostu źle ze mną ostatnio.
Serdeczne dzięki dla Cherry, która wspiera mnie w tych trudnych chwilach i Sick za nutkę porozumienia, które się dzisiaj nawiązało.

Part [2/2] XV

Tom niedbale puścił niebieski worek na długim sznurku, w którym znajdował się namiot. Metalowe części z impetem uderzyły o ziemię, przygniatając główki kilku żółtych mleczy. Przyjrzałam mu się z niesmakiem i ostrożnie położyłam swoje bagaże obok namiotu, który miałam dzielić ze spokojną Lucy.
- Idę po swój namiot, bo zajmą najlepsze miejsca - burknął Tom i nie czekając na moją reakcję ruszył w stronę autokarów, gdzie leżała reszta bagaży. Ze zrezygnowaniem usiadłam na wyschniętej trawie, krzyżując nogi i opierając ręce o brodę. Ciężkie powietrze wirowało nad ziemią doprowadzając mnie do wariacji. To nie było to przyjemne ciepło hiszpańskiego słońca, to było wybijające z rytmu życia, niemiłosierne wypalanie jakichkolwiek chęci do działania. Złapałam za koniec koszulki próbując nieznacznie ochłodzić swoje ciało. Zdmuchnęłam z czoła grzywkę i żałowałam, że nie związałam wcześniej włosów, które teraz oblepiały mi kark.
Ktoś nade mną stanął, robiąc niewielki cień.
- Kto nam rozstawi namiot? - Cienki głosik Lucy brzmiał groteskowo pośród tych krzyków i wrzasków, które towarzyszyły harcerskim zmaganiom nastolatków.
- Pop/rockowa świnia numer dwa - odpowiedziałam beznamiętnie.
- Że kto? - Spytała drobna blondyneczka, jaką była Lucy Duff. Zapomniałam, że zwykli śmiertelnicy nie rozumieją się tak jak ja i Kira.
- Kaulitz - wyjaśniłam.
- Bill? - Spytała z nadzieją. Choć miałam spuszczoną głowę i widziałam tylko jej błękitne adidasy, wiedziałam, że w tym momencie jej oczy na parę chwil zabłysnęły światłem nie z tej ziemi.
- Nie - starałam się to powiedzieć jak najdelikatniej - Tom - sprecyzowałam obojętnym tonem.
- A... - Jej entuzjazm opadł - To… chyba sobie poradzicie? - Spytała niepewnie. Uniosłam głowę i dostrzegłam jej błagalne spojrzenie.
- Jasne - odparłam bez żadnych większych uczuć, zastanawiając się nad tym, co Lucy mogła mieć na myśli. Każde słowo mogło mieć ukryte znaczenie... och! Co się ze mną dzieje!? Czy to pierwsze kroki do choroby psychicznej? Przede mną stała drobna dziewczynka a ja widziałam w niej chytrą panterę! Dialog odgrywający się w moim umyśle, stawał się, coraz bardziej ożywiony. Jednostka, która miała wyprowadzać z błędu, tą drugą odpowiedzialną za wyobraźnię, najwyraźniej nie dawała sobie już rady i zdawała się na instynkt. Bałam się, że niedługo nie będę mogła odróżnić biurka od tygrysa. Czy to się leczy? No pewnie! Ale kto chce spędzić dobrowolnie dwa lata w zakładzie psychiatrycznym? Hej! Tłumaczu w moim umyśle, powiedz do swojego towarzysza, żeby nie szalał! To tylko drobna Lucy, a ja jestem normalna! Ugryzłam się w język, żeby nie wykrzyczeć tego na głos i zadrżałam słysząc znajomy dźwięk worka rzucanego na trawę. Poznałam białe Conversy i luźne szorty odsłaniające łydki. Zazdrościłam mu ubrania, które było o niebo wygodniejsze niż te cholerne, ciemne dżinsy.
- To ja lecę do... Do Damisa - odparła spłoszona obecnością starszego bliźniaka. Za nim zdążyłam przetrawić jej słowa, ona już biegła między drzewami omijając porozrzucane śpiwory. To wszystko brzmiało tak naiwnie!
- Kto to był? - Spytał blondyn, z lekkim uśmiechem igrającym na zmysłowych, lekko wilgotnych ustach, które w świetle słońca wyglądały tak zachęc...Przymknij się! To są tylko usta, zwykłe usta. Każdy ma usta, nawet Tom Kaulitz. Nie ma się, czym ekscytować. Normalne wargi, ze srebrnym kolczykiem. Pełno jest podobnych warg, które są o wiele bardziej zachęcające, i niewykrzywiające się w kpiące i pogardliwe uśmieszki. Ale... Nie ma żadnego 'ale'! Po prostu słońce zaczęło mi zbyt doskwierać. Wszystko da się wytłumaczyć. To nie jest podświadomość, to tylko słońce... To tylko słońce...?
Pocieszyłam się tą myślą i odpowiedziałam na pytanie blondyna, który zajął się już rozstawianiem namiotu.
- Lucy - powiedziałam chłodno.
- A, to ta od Billa - uśmiechnął się lekko, nie zwracając uwagi na to, że ja mogę nie mieć ochoty na rozmowę.
- Kolejna? - Warknęłam zagryzając wargi. Poczułam na sobie jego spojrzenie.
- Podrzuca mu swoje teksty piosenek - kontynuował udając, że nie słyszał mojej uwagi - Niektóre są nawet, nawet... Ale zbyt wylewne. Takie bzdury dla dziewczyn takich jak ty - skrzywił się.
- Takich jak ja? To pokaż mi taką drugą - prychnęłam, starając się bronić własnego JA i twórczości Lucy, którą uważałam za sympatyczną osobę.
- Wy wszystkie jesteście takie same. Kobiety! - Powiedział z ironią - Udają niezależne feministki, którym nie są potrzebni faceci, a uginają wam się nogi, gdy ktoś was dotknie poniżej pasa - mówił z drwiną.
- Ach tak? - Zmrużyłam oczy - A wy to, co? Szowinistyczne świnie, które szukają naiwnej dupy - syknęłam - I zapewniam cię, że pod twoim dotykiem nawet nie drgnę - prowokowałam go, wyładowując na nim swoją złość.
- Nawet nie mam ochoty sprawdzać - uśmiechnął się pobłażliwie a ja próbowałam zmrozić go wzrokiem - Nigdy zbytnio nie przepadałem za dziewczynami, które nie wiedzą gdzie ich miejsce - parsknął śmiechem i raptownie zmienił temat oraz ton - Rozkładałaś kiedyś namiot?
- Co? - Spytałam zdezorientowana.
- No, czy rozkładałaś kiedyś namiot? - Spytał po raz kolejny unosząc głowę z nad tropiku.
Kiwnęłam głową.
- To nigdy nikt cię nie uczył, jak rozbić tą szmatkę? - Wskazał na granatowym materiał namiotu - Nie jeździłaś na obozy harcerskie? - Spytał z irytacją, gdy nie odpowiadałam.
- Jeździłam pod namioty - powiedziałam niewyraźnie.
- To, dlaczego odwalam za ciebie całą tą robotę? - Spytał z wyrzutem. 'Bo jesteś idiotą', miałam ochotę powiedzieć.
- W sumie...To ja umiem rozbić namiot - bawiłam się nogawką dżinsów i mrugałam niewinnie rzęsami.
Kaulitz puścił kijki, które chwilę wcześniej trzymał w dłoniach i spojrzał na mnie gniewnie. Jego tęczówki pociemniały - Śledzie wbijać umiem - parsknęłam śmiechem widząc jego minę.
Zacisnął usta i zaraz jest otworzył:
- Szkoda, że nie żyjemy w XVI wieku, to by cię na stosie spalili za ten niewyparzony język wiedźmo - cedził pojedyncze słowa.
- I kto to mówi? - Spytałam z drwiącym uśmieszkiem - To ty na okrągło ze mnie kpisz i w chwilę później zachowujesz chłodny dystans. - Zmarszczyłam brwi - Jesteś podły.
- Uogólniasz - nie przejął się zupełnie moimi wyznaniami i z wyraźnym zainteresowaniem oglądał namiot, który leżał na trawie.
- Tylko tyle? - Spytałam tłumiąc w sobie żal, że nie wybuchła z tego kłótnia. Nie miałam już więcej podstaw żeby grać na jego męskim ego.
- To, co mam ci paść do stóp czy się na ciebie rzucić? - Spojrzał na mnie zaczepnie, unosząc prawą brew.
- Palant - prychnęłam odwracając głowę w drugą stronę.
- Zaraz sama będziesz sobie radzić - ostrzegł.
- Dobra, dobra - mruknęłam.
- Gdzie chcesz spać - spytał po kilku sekundach ciszy. Posłałam mu pytające spojrzenie - No, w którym miejscu mam usytuować twoją jakże gustowną i wyszukaną alkowę - powiedział z rozdrażnieniem, ale dostrzegłam na jego twarzy przebłysk rozbawienia. "Giń, giń, giń! Dobre czasy przeminęły, a twój uśmiech nadal trwa! Giń!"
Szybko wstałam, próbując rozproszyć uczucia, które dręczyły moją duszę. Przyjrzałam się dokładnie terenowi, który mogłabym zająć. Wszędzie wyschnięta trawa i wysokie sosny. Wypuściłam powietrze z płuc i zrobiłam kilka rundek w koło zdezorientowanego chłopaka w szarej chustce, która zakrywała dredy i raptownie ustałam. Skierowałam twarz w stronę jeziora i zatrzymałam wzrok na drewnianej konstrukcji umocowanej na wodzie, która uchodziła za molo. Cmoknęłam z zadowoleniem. Namiot z widokiem na jezioro, a czyż kilka tygodni temu nie miałam pokoju z widokiem na morskie fale?
- Tutaj! - Zawyrokowałam, a oczy lśniły mi jak fioletowe lampki oplatające nabrzeże, gdzieś na południu od Birmingham.
- Ok.
Słyszałam jak idzie w moją stronę, ciągnąc za sobą namiot. Ustał dosłownie krok za mną, a może nawet bliżej.
Słońce odbijało swoje promienie w tafli wody, która iskrzyła się jak posypana złotym pyłem. Niebiańskim pyłem. Niebo było nieskazitelnie błękitne, tylko parę rzadkich chmurek samotnie odbywało podróż po niemieckim niebie, które zbyt dużo widziało. Atmosfera, która wisiała nad nami była urocza, a ja byłam odurzona tą chwilą i malowniczym krajobrazem. To miejsce było piękne! Wyrwane z dobrze kończącej się bajki. Szkoda tylko, że historie ludzi przebywających w tym fantastycznym miejscu nie mogą (nie mogą? czyżby?!) się kończyć pomyślnie. My wyjedziemy, a tu nadal, co rano będzie świecić słońce, a niebo nie spadnie przygniatając kryształową taflę wody. Tu będzie trwać ciągłość, czyli to, czego ja nigdy mieć nie będę.
- Rusz się, bo nakryje cię tym namiotem - usłyszałam jakby z oddali niecierpliwy głos Toma, który spowodował bolesne ukłucie w sercu. Czar prysnął.
- Przepraszam. - bąknęłam odsuwając się w stronę cienia, który robiła jedna z przerośniętych sosen.
Jego twarz trochę złagodniała, ale pochłonęła go praca przy namiocie.
Oparłam się o drzewo nie zważając na to, że zniekształcona kora wbija mi się między łopatki, i obciera przedramiona. Może pragnęłam styczności z naturą, odpoczynku od miejskiego pośpiechu, czy wytchnienia w ramionach bardziej czułych od najdelikatniejszego kochanka, który i tak będzie mną gardzić.
Było mi tak przyjemnie a jednocześnie ciężko na sercu. Szczęście mieszało się z nieznanym cierpieniem. Skąd ono się wydobywało? Czy to tęsknota, czy tylko pragnienie? Radość z troską się plecie a ja nie umiem znaleźć źródła. Może to tylko trudności zwykłej nastolatki, która zwala wszystko na hormony. Czy iść dalej w tą beznadziejną podróż kończącą się śmiercią? Po drodze można przecież spotkać tyle niezwykłych rzeczy i co ważne ludzi. Przepełnionych obłudą i miłością. Też szukających przyczyn rozdzierających im serce.
- Pauline - usłyszałam swoje imię i wbrew własnej woli drgnęłam na dźwięk tego głębokiego głosu - Chodź... Pomożesz mi.
Odepchnęłam się łokciami od drzewa i podeszłam z rękoma w kieszeni do prawie stojącej konstrukcji, i konstruktora niezbyt zadowolonego ze swojego dzieła.
- Co mam robić? - Spytałam patrząc mu prosto w oczy i uderzyła mnie jego... otwartość. Piękne, szczere spojrzenie. Wydawało mi się, że widzę jego oczy po raz pierwszy. Tą orzechową barwę, która stopniowo ciemniała, gdy się złościł.
- Właź do środka i przytrzymuj kijki, bo mi się to podejrzanie sypie - polecił z miną fachowca i zgrabnie przygryzł wargi - Jak domek z kart - dodał ciszej.
Spojrzałam jeszcze raz na granatowy namiot, który niepewnie zawisł na kilku kijkach i z grymasem na twarzy weszłam pod ciemny materiał.
Rozejrzałam się po i tak nic nie dostrzegając i spytałam z napięciem:
- I co teraz?
- No napnij te cholerne kijki - warknął - A ja to jakoś przytrzymam, kumasz? - Mówił wyraźnie podirytowany.
Zrobiłam, co kazał, choć nie łatwo mi się było rozeznać w budowie namiotu, zważając na to, że widziałam tylko ciemne plamy przed oczami.
- Jeszcze! - Krzyknął, gdy odsuwałam od siebie dwa metalowe, zimne kijki.
- No już bardziej nie umiem! - Wrzasnęłam.
- Coś tu jest nie tak... - Powiedział niewyraźnie.
- Ja stąd wychodzę, jak się dowiesz 'co tu jest nie tak' to mnie zawołasz, nie będę tu siedzieć jak kretynka - dotknęłam chropowatej powierzchni, którą był wyścielony namiot i zamierzałam stąd wyjść.
- Nie wychodź! Trzymaj jeszcze przez chwilę! - Poprosił szorstko - No jeszcze chwila - bardziej miękko.
- No... Dobra - zgodziłam się z posępną miną i wyciągnęłam ręce do kijków, które zdążyły się już przechylić.
- Już mnie do jasnej cholery ręce bolą! - Jęknęłam gotowa rzucić to wszystko.
- Czekaj, wejdę tam. Pomogę ci - zaoferował się.
- TU? - Poczułam jak zalewa mnie fala poddenerwowania - Słuchaj... - Próbowałam się wykręcić. On robi to specjalnie... To pułapka, pułapka! Oblizałam szybko wargi i starałam się opanować narastającą panikę - Słuchaj - zaczęłam po raz kolejny - Ja sobie poradzę! - Krzyknęłam puszczając wszystko, co miałam w dłoniach i przemieszczając się w stronę bladego światła, którym było wyjście. Wejście do namiotu poruszyło się i oślepiły mnie jasne promienie słońca. Przymknęłam oczy i odruchowo odwróciłam twarz. Do czteroosobowego namiotu wszedł Tom Kaulitz, i znów zapanowała ciemność a co gorsza ciążąca cisza.
- Gdzie jesteś? - Spytał, chociaż byłam na tyle blisko, że czułam jego miarowy oddech i delikatny zapach perfum.
- Tutaj - odparłam zbyt szybko. Wyciągnęłam rękę chcąc dotknąć jego ramienia, ale jak na złość przejechałam palcami po jego gładkiej skórze na szyi. Cofnęłam rękę, speszona tak bliskim kontaktem z tym brązowookim chłopakiem. Miałam nadzieję, że nie był to zbyt gwałtowny ruch i że nie dostrzegł mojego zmieszania. Przecież jest ciemno...Przecież było ciemno...
- To się trochę przesuń - jego głos zabrzmiał jak zwykle chłodno i obojętnie. Odsunęłam się najdalej jak tylko mogłam. Ja się nim brzydzę...Ja się nim brzydzę! Powtarzałam w myślach te same zdanie.
Moje oczy ponownie przyzwyczaiły się do ciemności i mogłam już odróżnić jego sylwetkę na ciemnym tle. Odetchnęłam z ulgą. Obserwowałam jak szarpał kijki, przez co namiot niebezpiecznie falował. Powstrzymałam się przed ciętą uwagą i przewróciłam oczami. Ile to jeszcze będzie trwało?
Przeklął soczyście gdy opadła na nas ciemna płachta, który przed chwilą jeszcze znajdowała się nad naszymi głowami. Schrzanił całą robotę.
- I ty umiesz rozstawiać namiot? - Próbowałam zrzucić ze swojej głowy jakaś metalową część.
- Ale śmieszne - uderzył dłonią w zwiewny materiał, który po chwili znowu opadł nam na głowy.
- Tom? - Usłyszeliśmy zdziwiony głos na zewnątrz.
Wstrzymałam oddech.
- No, co? - Spytał starając się opanować zdenerwowanie w głosie.
- Co TY tam robisz? - Rozpoznałam Anderasa, i mogłam odetchnąć.
- Bawię się kijkami - burknął.
- Z kim? - Dopytywał chłopak.
- Z tą wiedźmą Cross - miałam ochotę strzelić mu przez łeb, czy to źle? - Andreas weź wbij te kurewskie śledzie, bo chyba puściły i pomóż mi z tym pieprzonym namiotem! - Dopadła go bezsilność.
- Jasne, jasne stary - odparł z rozbawieniem i widocznie zabrał się do razu do pracy, bo namiot zaczął powoli się naprężać.
- Wynoszę się stąd- szepnęłam gorączkowo.
- Co wy tam robiliście tyle czasu? - Dopytywał dalej Andreas, gdy uciekłam z pomieszczenia, które było zdecydowanie za małe na takie dwie ciężkie osobowości.
Oczywiście prawie wybiłam sobie kilka przednich zębów, bo Tom przypadkowo oparł się dłonią o ziemie, akurat wtedy gdy przechodziłam za jego plecami, i przejechałam szczęką po nierównym podłożu. Wyczołgałam się na zieloną trawę wyzywając go od "bezmyślnych tępaków" i innych określeń mających na celu podważenie jego inteligencji.
- Kaulitz udawał, że umie namiot rozstawiać - odpowiedziałam na pytanie Adresasa, masując sobie szczękę.
- Umiem rozstawiać namiot, wiedźmo - usłyszeliśmy przytłumiony krzyk Toma, który poczuł się urażony, a raczej jego męska duma.
- Oczywiście! - Parsknęłam śmiechem - Pewnie rozstawiasz namiot, ale gdy dymasz pannę, co? - Zakpiłam, a Andreas chrząknął znacząco.
- Chcesz się przekonać... - Wejście do namiotu poruszyło się - ...dziewico - zobaczyłam przed sobą Kaulitza, który przyglądał mi się wyczekująco. Miał się zdenerwować, wkurzyć, nawet obrzucać wyzwiskami a nie uśmiechać się ironicznie! Nie, nie! Wszystko szło nie tak jak trzeba.
- Wal się - wysyczałam mierząc go wzrokiem.
- Nie tak szybko...Zawsze jesteś taka łapczywa? - Parsknął śmiechem.
- Zamknij się - zacisnęłam mocniej szczękę.
- Uspokójcie się - Adresas stanął między nami - Zachowujecie się jak rozwydrzone bachory. - Zmrużyłam oczy, starając się wytrzymać uciążliwie spojrzenie Toma - Pauline, namiot rozstawiony możesz zaczynać pompować materace - kolega z klasy rzucił mi znaczące spojrzenie i pociągnął za sobą bliźniaka, który potykając się o większe kępki trawy dalej patrzył na mnie z niekryta pogardą.
- Co za idiota - potrząsnęłam z niedowierzaniem głową i zacisnęłam usta w wąską linię.
- Kto? - Mój myślowy porządek rozbił damski głos. Odwróciłam głowę i uśmiechnęłam się gorzko.
- Gitarzysta pop/rockowego chłamu - odpowiedziałam patrząc Kirze w oczy.
- Uważaj na niego złotko - powiedziała beztrosko.
- Staram się? - Mój głos był lekko rozdrażniony.
- Właśnie widzę - zakpiła - Unikasz go siedząc w ciasnym namiocie - przyglądała mi się badawczo - A później wymieniasz z nim myśli, które powinnaś zachować tylko dla siebie, te wyzwiska i tak nic nie wskórają. To powoduje tylko powstawanie spięć, które mogą spowodować wybuch, którego niestety TY możesz nie przetrwać - skwitowała z miną renomowanego psychologa.
Zaśmiałam się nerwowo.
- Czyli co mi może zrobić? - spytałam ostrożnie.
- Dziecko - odpowiedziała przewracając oczami. Jak to sztucznie zabrzmiało! - Oczywiście mówię to w przenośni! - Dodała pośpiesznie - Jeszcze kilka takich kłótni o tak delikatnym podłożu, a trzeba będzie cię siłą od niego odciągać - uśmiechnęła się złowieszczo, a mi na samą myśl o tym przeszedł dreszcz wzdłuż kręgosłupa.
Wzdrygnęłam się, pozbywając się tego niemiłego uczucia i czekałam na dalszą część tej psychoanalitycznej wypowiedzi - Nie widzisz, że to jest facet w swoim świńskim, szowinistycznym wydaniu? - Widzę, właśnie widzę... - On jest myśliwym a ty ofiarą. Później cię zje i śladu po tobie nie będzie, a on będzie szukał kolejnej do zaspokojenia swojego wygórowanego poczucia męskości. On musi to ciągle udowadniać, rozumiesz? W taki...A nie inny sposób - powiedziała wymijająco. Zatopiłam ręce we włosach i spuściłam głowę. Dlaczego ona mi to mówi?
- I co ja mam teraz zrobić? - Szepnęłam - Narzuciłam mu ostrą grę i mam się wycofać? - Sama myśl o porażce wzbudziła ostry gniew.
- Zrób jak uważasz, ale pomyśl o konsekwencjach zanim będzie za późno. Chcesz wylądować tak jak te wszystkie panienki na miarę Violi czy Carli? - spytała ostro - No chcesz?
- Ale one to, co innego - wypaliłam - My się nienawidzimy, mierzymy własne siły. Walczymy ze sobą, a nie się podrywamy.
- Kto się lubi, ten się czubi - odparła z powagą - Znam się na tym Pauline - jak drażnił mnie jej ton! - Coś was przyciąga do siebie, a wy tego nie zauważacie.
Zmrużyłam oczy.
- Nie wiem, o co ci chodzi. Skończ nudzić.
- Po prostu nie wdawaj się z nim w dyskusje, bo i tak nie poczujesz satysfakcji wygranej.
- I co? Mam go teraz unikać? Może przestanę w ogóle się odzywać! – Zaczynała mnie denerwować ta bezmyślna rozmowa. O co jej w ogóle chodzi? Próbuje mi odebrać… właśnie, co ona próbuje zrobić? Przecież ona mnie tylko ostrzega! Chce mi pomóc!
- To się zakochaj - uśmiechnęła się odchodząc w stronę swojego namiotu.
Zakochać się? Chyba w samej sobie. Ze zrezygnowaniem sięgnęłam po pompkę do materaców i rzuciłam się w wir pracy by nie myśleć o cieniach, które otaczają moją dusze. Ora et tempora - na wieki. Teraz liczył się tylko dobrze napompowany materac - nic innego.

CDN


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sol dnia Środa 19-04-2006, 16:45, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
drusilla




Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wtorek 18-04-2006, 21:57    Temat postu:

ja dopiero teraz zobaczyłam ,że są już na obozie Rolling Eyes
dość długo musiałam czekać na nowe części(właśnie te z obozem) ale jeśli chodzi o mnie,to warto było czekać
mi się podobało i dlatego też
DZIĘKUJĘ
i czekam na cd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mond




Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze stolicy

PostWysłany: Wtorek 18-04-2006, 22:21    Temat postu: Re: Part [2/2] XV

Sol napisał:

Ale nie będe rozpaczać i porzucać 'na jakiś czas' pisarstwa. Będę pisać dalej nie bacząc na to, że te części będą totoalnie schrzanione. Nie przełamie złej passy jak nie zacznę pisać, dlatego wybaczcie mi te wszystkie potknięcia i słowa zalegające w ustach...

masz racje! zeby sie doskonalic trzeba pisac, bo w koncu przeciez praktyka czyni mistrza!
bledow troche bylo, ale dla mnie tresc jest wazniejsza, a na nia nie ma co narzekac! czuje ze to co sie teraz dzieje to tylko cisza przed burza... przed burza nad jeziorem! a kto z was taka przezyl? ja mialam okazje...
mam wrazenie ze z kazda kolejna czescia bedzie lepsza... ja jestem tego pewna!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cotten
Gość






PostWysłany: Wtorek 18-04-2006, 23:16    Temat postu:

Czy Ciebie Bóg opuścił?! Gdzie nowa część? W suimie powinno być ich juz 5!
Pozdrawiam cieplutko!
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 37, 38, 39  Następny
Strona 17 z 39

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin