Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dozo, arigato, sumimasen. VIII+
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania Archiv
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Haiku




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wtorek 11-07-2006, 11:14    Temat postu: Dozo, arigato, sumimasen. VIII+

Witajcie!
To jest mój debiut. Czytajcie, a potem zróbcie z nim co chcecie. Liczę na szczere opnie i pozdrawiam.

*-*

Sendai. Miasto położone na północ od stolicy. Współrzędne geograficzne 38° 16' N, 140° 52' E. Obszar 788,09 km2, populacja 1 016 120 mieszkańców, gęstość zaludnienia 1289 osób na kilometr kwadratowy. Znane jako "Miasto Drzew". Najbardziej rozwinięty przemysł obejmuje...

Odłożyłam encyklopedię na półkę i w myślach dopisałam dalszy ciąg definicji: Najpiękniej wygląda latem, wystawione do słońca jak twarz leśnej nimfy, której włosy zdobione są kwiatami o tysiącu barw i odcieni. Miejsce, w którym się urodziłam i wychowywałam. Miejsce, gdzie spacerowałam z mamą nad rzekę Hirose, której brzegi, niczym wielka klamra, spina most Atago. Miejsce, gdzie w szkole uczono mnie pilności i dokładności, japońskiego alfabetu i gdzie po zajęciach uczęszczałam na kurs grafiki japońskiej.

Tak, urodziłam się w Japonii.

Pewnego dnia, a dokładnie trzy lata przed moimi narodzinami, pewien młody niemiecki architekt przyjechał do Tokio, gdzie miał pracować przy tworzeniu projektu nowego centrum handlowego. Tam także zakochał się w zielonych oczach pewnej Japonki, w które wpatrywał się rok, zanim odważył się wyznać jej swoje uczucia. Połączyła ich muzyka, ciekawość świata i smak wiśni. Pobrali się nie bez kłopotów. Rodzina Japonki sprzeciwiła się małżeństwu z Europejczykiem, w myśl zasady, że należy żyć w związkach czysto japońskich, a nie mieszanych. Niemiec jednak nie poddawał się i wkrótce ród Noi zaakceptował Europejczyka, który powoli stawał się coraz bardziej rozpoznawanym architektem w Japonii. Rok po ślubie urodziła im się zdrowa córka. Nadali jej imię Joko.

Pewien Niemiec z tej bajki to mój ojciec - Sven Kwartz, pewna Japonka to moja mama – Ann Su Noi, a owocem ich miłości jestem ja, Joko.

Dorastałam w dwujęzycznym domu. Na co dzień rozmawialiśmy po japońsku, a tato, kiedy tylko miał czas, uczył mnie niemieckiego. Gdy miałam osiem lat przeprowadziliśmy się do Niemiec, ponieważ tato otrzymał propozycję pracy w swojej ojczyźnie, a mama chciała mieszkać w Europie i skosztować trochę odmiennej kultury. Przez sześć miesięcy mieszkaliśmy w Berlinie, później przenieśliśmy się do rodzinnego miasta taty – Magdeburga. I tam dopiero poczułam, że mama i ja wzbudzamy ogromne zainteresowanie wśród miejscowych. Mieszkając w Berlinie nie odczuwałam tego tak bardzo, bo - jak każda stolica - Berlin także prezentował małą mieszankę etniczną.

W zadomowieniu się pomogli nam sąsiedzi z naprzeciwka, bardzo życzliwa rodzina Kaulitz, która w okolicy znana była przede wszystkim dzięki dwóm urwisom – braciom bliźniakom.

Wracałam wtedy z tatą z zakupów, kiedy dwóch prawie identycznych chłopaków podbiegło do nas.
- Cześć! Jesteście nowi! – mówili jeden przez drugiego.
- Tak. Mieszkamy tam. – odpowiedział tato wskazując nasz dom.
- A my tam. – jeden z nich machnął ręką w bliżej nieokreślonym kierunku. – Naprzeciwko was. – dodał dla wyjaśnienia.
- Jestem Bill. – powiedział drugi i przestrzegając zasad dobrego wychowania wyciągnął rękę w stronę taty.
- Sven Kwartz. Miło cię poznać.
W tym momencie pierwszy bliźniak podał mi swoją dłoń mówiąc:
- A ja testem Tom. – zaskoczona nie odezwałam się i wyrwałam swoją dłoń z uścisku. Chłopak nie odrywał ode mnie wzroku.
- To jest Joko. – przedstawił mnie tato.
- Co? – spytał Tom wyglądający teraz na zdziwionego, że mówię męskim głosem i w dodatku jestem brzuchomówcą.
- Moja córka nazywa się Joko...

*-*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Haiku dnia Wtorek 22-08-2006, 16:23, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
CoL@




Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin

PostWysłany: Wtorek 11-07-2006, 11:29    Temat postu:

1!

Hmmm...
Ciekawe Very Happy Spodobało mi się Very Happy Tokio i Niemcy. Joko i TH Very Happy
No, czekam niecierpliwie na nexta!!!


a tak BTW: Uczysz się może japonskiego albo coś? Bo szukam takiej osoby...??


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez CoL@ dnia Wtorek 11-07-2006, 11:45, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Falka
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza światów...

PostWysłany: Wtorek 11-07-2006, 11:45    Temat postu:

Ładnie napisane, ale fabuła jak na razie wydaje mi się być trochę oklepana. Bliźniacy-sąsiedzi... Mam nadzieję, że dalej czymś mnie zaskoczysz. Chwała Bogu, że główna bohaterka jest Japonką a nie Polką.
Moje pierwsze wrażenia są raczej średnio przyjemne, ale zobaczymy jak to rozwiniesz.
Życzę weny i pozdrawiam Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ambre




Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 381
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: mam wiedzieć? Może... Zabłocony rów tuż obok drogi czyli WIEŚ potocznie nazywana: KRAKOWEM?

PostWysłany: Wtorek 11-07-2006, 12:01    Temat postu:

3...?

Edit.

Jedyny moment, który mnie zachwycił, to początek... Tokio, opisane przez Joko. Ta kalmra mostu..., te cudowne epitety, porównania.
Pomysł błahy..., ratuje Cię jedynie jej pochodzenie.
Mimo wszytko pusty dialog na końcu zepsuł wszysztko.
Przykro mi, nie podoba mi się.
Wpadnę kiedyś... za długo, bardzo długo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Etera




Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 174
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wtorek 11-07-2006, 12:29    Temat postu:

ładnie napisane.
Lekko się czyta.
Fabuła - wydaje sie oklepana z deczka, ale to dopieor poczatek, i nic nie wiadomo.
A z oklepanj fabuly tez mozna storzyc cos niesamowitego Smile
Ogólnie ładne wprowadzenie:).
Pozdrawiam i czekam na next part Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Satemon




Dołączył: 09 Lip 2006
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: DeepDarkOcean

PostWysłany: Wtorek 11-07-2006, 12:47    Temat postu:

Droga Haiku

Bardzo ładny styl. Błędów nie zauważyłam. Opisy ciekawe.
Taka świeżość bije od Twojego opowiadania.
Mimo tego, że bohaterka jest sąsiadką braci K.

Jedno z nielicznych opowiadań, w których czekam na więcej z niecierpliwością.
Pozdrowienie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Haiku




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wtorek 11-07-2006, 14:37    Temat postu:

Dziekuję Wam za przeczytanie i komentarze.

Col@, nie uczę się japońskiego. Interesują mnie przede wszystkim japońskie wiersze haiku:)
Falka, dzięki za życzenie weny.
Ambre, Joko nie opisuje Tokio, ale Sendai - miasto na północ od stolicy Japonii. Dzięki za opinię i mimo wszystko zapraszam do czytania, nawet za długo, bardzo długo.Smile
Etera, racja, nigdy nic nie wiadomo.
Satemon, czuję się wyróżniona.
*-*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Haiku




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wtorek 11-07-2006, 20:37    Temat postu:

Część II.


*-*
Następnego dnia siedziałam z bliźniakami pod drzewem w parku. Lipcowy dzień był słoneczny, choć słońce czasem znikało za chmurami. Zupełnie tak, jakby te były zazdrosne i zbierały się razem tworząc szary parawan nieprzepuszczający żółtych promieni.

- A-ri-ga-to – sylabizowałam, a chłopcy patrzyli na mnie z uwagą i skupieniem.
- A-ri...ta-go – powtarzał Tom po raz piąty i piąty raz źle.
- Arigato! – krzyknął Bill – Arigato, głupku!
- Nie mów do mnie głupku!- oburzył się bliźniak.
- Tylko głupek nie może zapamiętać jednego prostego słowa.
- Jakbyś nie zauważył, to to słowo jest japońskie. A ja nie znam japońskiego!
- To tylko jedno słowo. Cz-te-ry sy-la-by!

Przyglądałam się kłócącym się chłopakom z rozbawieniem chichocząc cicho. Tom spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, a ja, najwolniej jak umiałam, zaczęłam artykułować:
- Aaa-rii-gaa-too...
- Aritago – odrzekł Tom, na co jego brat przyłożył sobie rękę do czoła i padł na plecy. Leżąc już na trawie odezwał się:
- Czy my na pewno jesteśmy spokrewnieni?

Niebo znów zaszło chmurami, a my zmieniliśmy temat.
- Na razie akustyczna... – przeciągnął ostatni wyraz Tom - ...ale mama obiecała, że jak będę mieć trzynaście lat dostanę elektryczną. – dumnie pokiwał głową.
- Super! Też bym chciała grać na jakimś instrumencie.
- Mogę cię nauczyć. Mam muzykę we krwi. Prawda, bracie?
- Jasne. – odparł Bill – Tak jak ja. Gram na klawiszach. – pochwalił się młodszy bliźniak.
- Czyli macie zespół! – pisnęłam zadowolona.
- No, zespół... w zasadzie duet.
- A nie szukacie kogoś jeszcze? – spytałam z nadzieją w głosie – Zawsze chciałam być w zespole.
- Ale nie grasz na niczym...
- Umiem trochę na cymbałkach. – moja odpowiedź wzbudziła w nich śmiech. – No co? Nie gracie tu na cymbałkach? – spytałam zdziwiona, mając przed oczami obraz japońskich dziewcząt grających na cymbałkach i cymbałach podczas uroczystości szkolnych. Były ubrane na biało, a niektóre miały na sobie tradycyjne stroje gejsz. Towarzyszyły im dzwonki i delikatne dźwięki fletu. Przedstawienie wyglądało pięknie, a ja zawsze byłam nim zachwycona. Wyobrażałam sobie, że to nie pałeczki wydobywają dźwięk z metalowych i drewnianych płytek, ale kolorowe motyle przysiadające na nich i zaraz podrywające się do dalszego tańca. Sala była wtedy zawsze wypełniona tysiącami kolorowych motyli a delikatne barwy wirowały w powietrzu, kołysane granymi melodiami.
- Gramy... w przedszkolu. – zaśmiał się Tom. Moja dolna warga zaczęła się trząść. Oczy przysłoniła niewidzialna smuga smutku. Spojrzałam na niego bliska płaczu.
- Joko, po prostu przyjdź do nas na próbę. Zobaczymy co da się zrobić. – odparł. W jednej chwili moja twarz rozpromieniła się uwieńczona ogromnym uśmiechem.
- Najwyżej zostaniesz naszą agentką. – powiedział Bill, który najwyraźniej przejrzał mnie na wylot i wiedział, że gotowa byłam rozpłakać się byle tylko dostać to, czego chcę.

Rozmowa schodziła na różne tory. Informacje o sobie i swoich zainteresowaniach zagryzaliśmy truskawkowymi żelkami. Nagle zaczęło kropić. Po chwili rozpadało się na dobre.
- Biegniemy! Kto pierwszy! – krzyknął Tom wskazując markizę sklepu, pod którą mieliśmy się schronić przed deszczem. Dobiegłam ostatnia. Bliźniacy rozsiedli się na parapecie, a gdy zbliżyłam się do nich z całkowicie mokrymi włosami, zrobili mi miejsce na środku.
- Arigato. – podziękowałam po japońsku.
- Arigato. – powtórzył Tom poprawnie.

*-*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Falka
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza światów...

PostWysłany: Wtorek 11-07-2006, 20:44    Temat postu:

Opisy są ładne. Podoba mi się to, bo lubię Japonię i jej kulturę. Najbardziej fascynują mnie kwitnące wiśnie, uwielbiam te drzewa, a jeśli rosną w takich skupiskach jak w Japonii... Cudo.
A opowiadanie... Ciągle zbyt mało, żebym mogła powiedzieć czy mi przypadło do gustu czy nie. Chodzi mi jak na razie o fabułę, bo wykonanie staranne, błędów nie widziałam.
Czekam na więcej.

P.S. Czyżbym była pierwsza? Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Etera




Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 174
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wtorek 11-07-2006, 20:47    Temat postu:

pieknie...
podoba mi sie bardzo. Opisy świetne, akcja toczy sie bardzo ciekawie.
Wydaje mi się, że masz stałą czytelniczke:D
To znaczy juz mi sie nie wydaje, Ty ją masz:)
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Satemon




Dołączył: 09 Lip 2006
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: DeepDarkOcean

PostWysłany: Wtorek 11-07-2006, 22:24    Temat postu:

Jestem zauroczona opisami. I to, jak Tom nie potrafił powtórzyć, też było urocze. Nie mam zastrzeżeń. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to długość...

Cóż... Masz już drugą stałą czytelniczkę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Haiku




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Środa 12-07-2006, 14:26    Temat postu:

Dziękuję za komentarze. Niezmiernie się cieszę, że mam już dwie stałe czytelniczki. Dodaję trzecią część - najdłuższą do tej pory. Mam jednak nadzieję, że jej długość nie odstraszy. W zamyśle mam przedstawianie tej historii w spójnych wewnętrznie częściach. Próbowałam pokroić tę część, ale stwierdziłam, że powstałyby nierówne strzępy.

Dlatego proszę, nie zniechęcajcie się długością, Drogie Czytelniczki, nie tylko te stałeSmile

*-*

Tamtego dnia, tuż po powrocie ze szkoły, oburzona wbiegłam do swojego pokoju i trzasnęłam za sobą drzwiami. Otaczały mnie zielone ściany, a przez lekko prześwitujące, obsypane białymi kwiatami firanki wdzierało się światło słońca z zewnątrz. Zielona zasłony popychane przez wiatr pęczniały powoli tak, jak rośnie pieczone ciasto albo szybciej, jak nadmuchiwany balon. Mimo harmonii wszystkich rzeczy martwych, jakie wypełniały to pomieszczenie, ja w duszy miałam niepokój i gniew. Obraz tamtego dnia w szkole wracał i stawał mi przed oczami jak niechciany mur na drodze zamyślonego człowieka.

Matematyka. Nauczyciel wywołał mnie to tablicy. Wstałam i wykonałam polecenie. Za plecami usłyszałam szepty. Wzięłam do ręki kredę, przyłożyłam ją do tablicy, a ta zostawiła za sobą białe cyfry i znaki. Szepty się nasiliły.
- Żółtek..., Chińczyk... - Ciche słowa uderzyły mnie w plecy, później w głowę, wpadły prosto do gardła tworząc nieprzyjemną gulę, a potem godziły prosto w serce. Drżącą ręką chwyciłam drewnianą linijkę i zaczęłam malować cztery linie łączące się ze sobą w figurę trapezu.
- Żółtek... - znów ten sam głos. Nie odwracałam się. Zacisnęłam wargi i przystąpiłam do obliczania pola figury.
- Chińczyk... – usłyszałam po raz kolejny. Czułam, że oczy zaczynają mnie swędzieć. Były po prostu suche, a czekały na łzy.

Liczyłam w myślach wyobrażając sobie poszczególne działania matematyczne. To dzięki tacie nie miałam problemów z matematyką. Tato. Chciałam wtedy, żeby wszedł przez drzwi do klasy i zabrał mnie stamtąd. Co chwila więc mój wzrok dyskretnie wędrował w prawo, w kierunku wyjścia.
- Chińczyk... – wyszeptał głos z tyłu klasy.
Kiedy działania doprowadziły mnie do właściwego wyniku, chwyciłam większy kawałek kredy i mocno przyciskając ją do tablicy napisałam jedną cyfrę, 7. Kilka białych kawałeczków posypało się na podłogę tak, jak upadają okruchy chleba rzucane gołębiom na rynku.
- Bardzo dobrze. Usiądź. – powiedział nauczyciel. Stałam jeszcze przez chwilę na środku klasy, czując na sobie wzrok wszystkich tam obecnych. Tym razem, kiedy patrzyłam im w oczy, nie odezwał się nikt. I nikt nie musiał się odzywać żebym poznała, kto wtedy szeptał. Bo wiedziałam to dobrze – to tamta czwórka chłopaków pod ścianą. Nie wiem skąd miałam odwagę wydusić z siebie jakiekolwiek słowo, a wypowiedziałam dwa:
- Jestem Japonką. – wróciłam do swojej ławki pod oknem.


Do pokoju weszła mama przerywając to okropne wspomnienie.
- Joko, co się stało? – spytała mnie siedzącą i wpatrującą się w podłogę.
- Mamo, nie idę jutro do szkoły.
- Nie masz zajęć?
- Pojutrze też nie idę. – zignorowałam pytanie mamy. – W poniedziałek też nie. We wtorek też... Nigdy – wyszeptałam.
- Dlaczego? Co się stało? – nie odpowiedziałam. – To ci chłopcy z twojej klasy? Tato rozmawiał z nauczycielem. Nic się nie zmieniło? – milczałam.- Kochanie, mówiłaś, że już cię nie zaczepiają.
- Bo nie zaczepiają.
- To co się stało?
- Przezywają mnie.
- Jak?
- Żółtek. – wydusiłam z siebie.
- Jokochan. – mama przytuliła mnie i zaczęła mówić po japońsku. – Musisz zrozumieć pewne rzeczy. Nie jesteśmy stąd i nie da się tego ukryć. – pogłaskała mnie po policzku. Po śladach jej dotyku popłynęła łza. Pierwsza, druga, trzecia. – Ale teraz tutaj jest nasz dom, czy to się komuś podoba, czy nie. Ludzie potrzebują czasu, żeby przywyknąć do zmian i z czasem zobaczysz, że wszystko się ułoży. Masz tu przecież koleżanki i kolegów, a tamci czterej po prostu nie potrafią zaakceptować zmian, jakie dzieją się dookoła nich. Nie zmienisz tego, Jokochan, bo nie ma w tym twojej winy.

Wpatrywałam się w oczy mamy, tak zielone i tak kojące. A ona kontynuowała:
- Wiesz kochanie, to jest tak, jak z jedzeniem. – powiedziała głaszcząc mnie do długich czarnych włosach. – Niemcy mają tę swoją kiełbasę i piwo. My w Japonii mamy sushi i sake. Trzeba czasu, żeby mogli odkryć i polubić nowe smaki.
- Nazwali mnie Chińczykiem. Powiedziałam, że jestem Japonką.
- Dobrze zrobiłaś, Joko. – mama uśmiechnęła się i pocałowała mnie w policzek. Jej usta były prawie tak bordowe jak dojrzałe wiśnie. Wstała i wyszła, pozostawiając mnie samą w zielonym pokoju, otoczoną zapachem owoców.

Po południu spotkałam się z bliźniakami. I choć po rozmowie z mamą czułam się lepiej, to głęboko w sercu nadal znajdowała się mała, krwawiąca rana. Bill zauważył, że coś mnie dręczy.
- Hej, Joko. Co jest? – i wtedy powiedziałam im wszystko, co męczyło mnie od tak dawna i co skrywałam przed nimi w wielkiej tajemnicy.
- Nie rozumiem, o co się czepiają. – powiedział Tom.
- Chodzi o to, że Joko jest z Japonii. – wyjaśnił Bill.
- No i co z tego? Chodzi o oczy? – dopytywał się starszy bliźniak.
- Tom, twoje ślepia też są trochę skośne.
- Mama mówi, że to przez sake. – wtrąciłam. – Wy macie piwo, a my sake.
- Nie martw się Joko. Zajmiemy się tym. – obiecał Bill.

Następnego ranka w szkole coś było nie tak. Cztery miejsca pod ścianą były puste. A w piątek Albert, David, Olaf i Karl przeprosili mnie za „wszelkie nieprzyjemności z ich strony” i przysięgli poprawę „na swoje marne życie”, a jeśli złamią przyrzeczenie to zostaną „pochłonięci przez ogień piekielny po śmierci, a za życia dręczeni będą przez wysłanników diabła w postaci zmutowanych mrówek i szczurów, które mają kolegów jeszcze bardziej obrzydliwych i ohydnych.” Wręczyli mi też pudełeczko czekoladek.

Podobno czekoladki, mrówki i szczury to pomysł Toma, a resztę wymyślił Bill. (Ale o tym dowiedziałam się kilka lat później).


*-*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Falka
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza światów...

PostWysłany: Środa 12-07-2006, 14:55    Temat postu:

"Chan" dodaje się do imion osób, które coś dla nas znaczą, prawda? Zawsze chciałam się nauczyć japońskiego, ale to chyba zbyt trudny język.
Part wcale nie był długi, mogę nawet powiedzieć, że gdyby był dwa razy dłuższy nic by się nie stało. Przyjemnie piszesz i łatwo się czyta. Ciekawa jestem co zrobisz dalej i jak poprowadzisz akcję.
Jak na razie jest nieźle.
Pozdrawiam Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Courtney




Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa.

PostWysłany: Środa 12-07-2006, 15:02    Temat postu:

Trzecia
EDIT:
Przeczytałam te trzy odcinki.
Podoba mi się. Smile
Zawsze interesowała mnie kultura japońska jak i chińska.
Z mamą nawet oglądam filmy o ów kulturze.
A opowiadanie.
Ładnie napisane. Widać, że wiesz o czym piszesz.
Pozdrawiam

Hell's Angel


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NihilNovi




Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Placu Marzeń

PostWysłany: Środa 12-07-2006, 15:35    Temat postu:

Bardz, bardz fajne opowiadanie.
Imponujesz wspaniałymi opisami i świetną znajomością kultury japońskiej.
A sake dziwnie kojarzy mi się z kaażdym razem z 'Ostatnim Samurajem".
Ogólnie lubię Japonię. A najbardziej ich piekne ogrody.

I pytamz ciekawości, co oznacza:
dozo, arigato, sumimasen?

Oczekuję nowych postów i weny życzę xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Satemon




Dołączył: 09 Lip 2006
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: DeepDarkOcean

PostWysłany: Środa 12-07-2006, 17:41    Temat postu:

Czytałam to na głos raz jednemu, raz drugiemu bratu. Jeden z nich wyszedł z pokoju z wyrazem zamyślenia na twarzy. Zobacz, co mu zrobiłaś! Wink

A ja siedzę i czytam po raz już szósty i nawet, jeśli przeczytam to razy czternaście, to za piętnastym razem zachwyci mnie równie mocno, jak za pierwszym.

Pięknie, pięknie, pięknie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Reena




Dołączył: 07 Maj 2006
Posty: 256
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Ironią i Sarkazmem Płynąca

PostWysłany: Środa 12-07-2006, 19:15    Temat postu:

Reena wróciła z wakacji :)

Weszłam tutaj ze względu na tytuł. Aaach, Japonia. Uwielbiam Japonię i zawsze chciałam uczyć się japońskiego.

Hmm. Opowiadanie napisane całkiem dobrze. Nawet mi się podoba. Masz ładny język, dobrze budujesz zdania. Tylko jak dla mnie trochę za szybko wszystko poszło, no ale może później akcja zwolni.

Imię głównej bohaterki troszkę mi przeszkadza, ale to tylko takie moje odczucie. Bo śmiesznie mi się to wymawia: "Dzioko". Heh.
A, a tak poza tym, gdzieś mi mignęło "Jokochan". Powinno być raczej "Joko-chan", bo "-chan" to dodatek, przyrostek.

I jedna rzecz, która przeszkadzała mi w dialogach:
"- Chodzi o to, że Joko jest z Japonii. – wyjaśnił Bill."
Jeśli po myślniku piszesz, że ktoś coś powiedział, wtrącił, krzyknął, wyjaśnił, szepnął, innymi słowy - coś związanego z mową, nie stawiaj kropki po wypowiedzi (zaznaczyłam na czerwono).

"- Jestem Japonką. – wróciłam do swojej ławki pod oknem."
Tutaj z kolei kropka jest potrzebna, bo Joko wykonała czynność nie mającą związku z mową. Jednak w takim wypadku "wróciłam" powinno być napisane wielką literą.

Co do tematyki: cóż, pomimo lekko banalnej fabuły (jakaś dziewczyna przyjeżdża skądśtam i poznaje Kaulitzów; na szczęście nie przyjeżdża z Polski) przypuszczam, że nie będzie to jakiś kolejny szablonowy romans. Że obecność Joko doda do niego oryginalną nutkę.
A Tom jest kretynem ;P "Arigato" to jedno z najprostszych w wymowie japońskich słów.

Jak na debiut było całkiem dobrze :)


NihilNovi napisał:
I pytamz ciekawości, co oznacza:
dozo, arigato, sumimasen?
"Proszę [w sensie - gdy się coś np. coś komuś podaje, ale nie prosi o coś. "Dozo" dodaje się także wtedy, gdy chce się ugrzecznić niektóre formułki], dziękuję, przepraszam".

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
..::F@ith::..




Dołączył: 16 Lut 2006
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

PostWysłany: Środa 12-07-2006, 19:42    Temat postu:

Podoba mi się...
Nawet więcej niż podoba.
Świetnie.
Masz kolejną fankę.Very HappyVery Happy
Cieszysz sięVery Happy?? Hihihihi
Całuski:*
F@ith


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Satemon




Dołączył: 09 Lip 2006
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: DeepDarkOcean

PostWysłany: Środa 12-07-2006, 21:17    Temat postu:

Reena napisał:
Tylko jak dla mnie trochę za szybko wszystko poszło, no ale może później akcja zwolni.


Jak dla mnie akcja ma tempo w sam raz. Zauważ Reena, że gdyby toczyła się szybko, Joko już w pierwszym odcinku byłaby z którymś z bliźniaków... Mimo tego, że jest jeszcze dzieckiem. Wink He he.

Reena napisał:
Imię głównej bohaterki troszkę mi przeszkadza, ale to tylko takie moje odczucie. Bo śmiesznie mi się to wymawia: "Dzioko". Heh.


Ja jak sobie czytam, to mam Joko, nie Dzioko. No, ale japońskiego nie znam. Cool

Haiku, nie uwierzysz. Mój brat dopytywał się mnie, czy jest już nowa część ''tego japońskiego opowiadania''. ha ha ha.

Dobra, teraz do rzeczy. Dawaj szybko następną część...
Arigato.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Reena




Dołączył: 07 Maj 2006
Posty: 256
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Ironią i Sarkazmem Płynąca

PostWysłany: Środa 12-07-2006, 22:49    Temat postu:

Mały offtop.
Satemon napisał:
Ja jak sobie czytam, to mam Joko, nie Dzioko. No, ale japońskiego nie znam. 8)
Aby czytać "Joko", powinno być napisane "Yoko". Japoński znam tyle, co wyłapię z anime, ale zasady pisania i czytania romanji znam dość dobrze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
colien




Dołączył: 14 Cze 2006
Posty: 169
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5
Skąd: London - New England .

PostWysłany: Czwartek 13-07-2006, 9:51    Temat postu:

Ej o Co Chodzi ? Czemu usuneli mi kolejny Post? Nieno jestem Mega Wkurzona Pozatym..Fajne opowiadanie, Czasami jakies błedy były ale ogolnie wporzatku.


Usunęli, bo go napisałaś wczoraj, a treść brzmiała: "1 ?". Chyba trochę za mało jak na posta, więc skasowałam. Pisz szybciej, nie będę kasować.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Etera




Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 174
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czwartek 13-07-2006, 11:56    Temat postu:

bardzo bardzo baradzo fajnie.
podoba mi sie bardzo.
i nie widze w tym nic długie, przydałoby sie jeszcze raz tyle:D
Part sliczny, wszytsko tak łądnie opisane, az sie mysli, ze sie tam jest:D
spoko loko Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Haiku




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czwartek 13-07-2006, 16:33    Temat postu:

Dziękuję za komentarze. Naprawdę wspaniale jest czytać, że Wam się podoba. Etera, Colien, NihilNovi i Hell's Angel dzięki za miłe słowa.

Falka, tak, - chan dodaje się do imion osób, które coś dla nas znaczą, szczególnie, jeśli chodzi o młode dziewczęta. Z tego co wiem, to jest to takie zmiękczenie.
Reena - dzięki za korektę językową. Postaram się nie powtarzać tych błędów.
F@ith - oczywiście, że się ciesze,że mam nową fankę Smile
Satemon - mam nadzieję, że bratu nic złego się nie stałoSmile

Chciałam jeszcze dodać, że moja znajomość kultury japońskiej jest niewiele większa od tej, jaką posiada przeciętny Europejczyk Smile, a najbardziej podobają mi się wiersze haiku.

Następną część opublikuję prawdopodobnie jutro, bo nie wiem czy zdążę to zrobić jeszcze dziś. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Haiku




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Piątek 14-07-2006, 17:48    Temat postu:

*-*
IV

Rok później znowu były wakacje. Miałam za sobą pierwszy rok nauki w niemieckiej szkole, gdzie bliźniacy chodzili o dwie klasy wyżej. W środy i soboty spotykaliśmy się w ich garażu na próbach. Przyjęli mnie do zespołu po tym, jak zaklęłam grzechotnika.

- To tu. Nasza sala prób – Tom szumnie nazwał cztery szarobiałe ściany garażu. Metalowe regały dźwigały najróżniejsze pudła i narzędzia. W jednym kącie stały dwie pufy, taboret, futerał z gitarą i keyboard na stojaku. Usiadłam na zielonej pufie, a chłopcy zaczęli przesłuchanie. Zadawali najróżniejsze pytania, począwszy od tego kiedy mam urodziny, przez wymienienie wszystkich sąsiadujących z Niemcami krajów, na rodzajach walk samurajów kończąc. Bill najczęściej pytał o Japonie, a ja odpowiadałam najlepiej jak mogłam, choć intuicyjnie czułam, że pozwolą mi dołączyć do grupy niezależnie od tego, co powiem.

Po skończonym wywiadzie Tom wstał i zniknął za regałem. Przytaszczył ze sobą kartonowe pudło, w którym znajdowały się małe butelki wody mineralnej. Kiedy wyjmował jedną z nich, średniej wielkości drewniany przedmiot wypadł z pudła i potoczył się po podłodze, hałasując i bardzo przy tym grzechocząc.
- Grzechotnik! – szepnął przerażony Bill podkulając nogi.
- Taa... uważaj Bill! Sss.. – zasyczał Tom.
Tocząca się grzechotka zatrzymała się przy moich stopach. Podniosłam ją delikatnie. Lekko zdobiony uchwyt uwieńczony był eliptyczną kulą, również zdobioną prawie niewidocznym wzorem. Z każdym ruchem mojej ręki wyczuwałam jak znajdujące się w kuli kamyczki przemieszczają się tworząc charakterystyczny dźwięk.
- Bill boi się grzechotnika. – Nie bardzo zrozumiałam, co Tom ma na myśli, a ten kontynuował chichocząc co chwila – Znaleźliśmy tą grzechotkę u babci na strychu. To znaczy ja ją znalazłem. A później nazmyślałem, że w ogrodzie mieszkają grzechotniki... Bill uwierzył, bo kiedyś w polu trafiliśmy na zaskrońca... Pewnego dnia, gdy mój braciszek leżał sobie na trawce, krzyknąłem ‘Grzechotnik!’ i rzuciłem to w jego kierunku. – Chłopak oczami wskazał przedmiot, który trzymałam w ręce. – Piszczał i krzyczał jak baba!
- Nie prawda! – bronił się Bill.
- Prawda, prawda...
- A ty płakałeś! – młodszy bliźniak odparł atak.
- Ze śmiechu!
Bill milczał przez chwilę a później rzekł:
- Po prostu nie lubię węży. Tyle.
- Nie martw się. Nie ma się czego bać. W Japonii wąż to poważane zwierze. W mitologii i w ogóle... Nie zrobi ci krzywdy – pocieszałam go lekko potrząsając grzechotką.
- Ale to jest afrykańska grzechotka. Afrykańskie węże też nie zrobią mi krzywdy?
- Nie ma znaczenia skąd są. – Uśmiechnęłam się do niego podając mu przedmiot, którego tak się kiedyś bał. Bill powoli chwycił grzechotkę i powiedział cicho:
- Jesteś zaklinaczką węży.
- Joko, zaklinaczka węży. Super! – krzyknął Tom. – To co, będziesz na tym grać? – dodał z entuzjazmem, a ja spojrzałam nie dowierzając. – No co? Instrument jak instrument.

Tak więc, przez grzechotkę, stałam się trzecią osobą w zespole bliźniaków, w którym nie było wokalisty z prawdziwego zdarzenia. Pewnego dnia Bill stwierdził, że gitara, klawisze i ... grzechotka to za mało i ktoś musi śpiewać. Sam czasem nucił kiedy grał, a w końcu odważył się zaśpiewać coś pełnym gardłem. I to on został głównym głosem zespołu.

Kiedyś Bill poprosił, żebym zaśpiewała coś po japońsku. Zawstydzona, i pewnie z wypiekami na twarzy, zaczęłam nucić piosenkę, którą w Japonii zna każde dziecko. Piosenka o dobrym zachowaniu. Śpiewałam przywołując wspomnienia zdobione nutą wiśniowego smaku i białym kolorem kwiatów. Kiedy skończyłam poczułam się tak, jakbym magiczną siłą przyciągnęła tę odległą wyspę do siebie tak, że gdybym wyciągnęła rękę, mogłabym ją dotknąć.
Od tamtej pory śpiewałam razem z Billem w naszym muzycznym trio.



Siedem miesięcy później rozpoczął się luty. Najkrótszy miesiąc w roku. Miesiąc, w którym mam urodziny. Jak co roku, mama przygotowywała mi przyjęcie. Tato zajmował się wtedy dekoracjami i deserami. Mając rozwinięty zmysł przestrzenny, jaki dobry architekt powinien mieć, i zmysł smaku, jak na smakosza kuchni japońskiej i raczkującego kucharza przystało, tworzył na talerzu niesamowite jadalne konstrukcje. Raz zrobił nawet chińskiego smoka z wafli i masy czekoladowej. Co prawda smok wyglądał jak smok jedynie z pewnej odległości, a masa nie okazała się być zbyt dobrym spoiwem, gdyż szybko się rozpuszczała, ale i tak byłyśmy z mamą dumne z naszego szefa kuchni. Tak samo dumny był tata, nawet po tym, gdy ujrzał swoje dzieło (wyglądające jak niechlujnie ułożona piramidka wafli z polewą) i krzyknął:
- Smoku chiński! Pokonała cię temperatura!

Tym razem samodzielnie upiekł tort, który przyozdobił bezowymi płatkami i dziesięcioma świeczkami, po jednej na każdy rok mojego życia. Na przyjęcie zaprosiłam cztery koleżanki i dwóch kolegów z klasy, oraz oczywiście braci Kaulitzów.

Nad stołem wisiały małe pomarańczowe lampiony z papieru, które delikatnym światłem oblewały stół zastawiony talerzami i szklankami z kolorowymi napojami. Kiedy zjedliśmy po kawałku tortu, który udał się tacie wyśmienicie, zaczęła się najprzyjemniejsza część przyjęcia urodzinowego – otwieranie prezentów.
- Dozo! – powiedzieli bliźniacy (tym razem Tom nie miał problemów z wypowiedzeniem japońskiego słowa) wręczając mi misia pandę z kokardką i niewielkim zawiniątkiem przywiązanym wstążką do lewej łapki.
Pociągnęłam jeden koniec tasiemki, a srebrzyste opakowanie otworzyło się powoli w mej dłoni tak, jak otwierają się pąki kwiatów na wiosnę. Moim oczom ukazało się małe pudełeczko kryjące w sobie parę kolczyków. Wzięłam jeden z nich w obie ręce i trzymając go tak ostrożnie, jakbym trzymała najdelikatniejszy i najbardziej podatny na zniszczenie kruszec, przyglądałam mu się z uwagą. Po chwili uświadomiłam sobie, że w dłoniach mam najmniejszy i najdelikatniejszy owoc drzewa wiśniowego jaki istnieje na świecie. Tyle, że zielony ogonek zanurzono wcześniej w srebrze i wygięto.
- Arigato! – podziękowałam bliźniakom i uścisnęłam ich mocno za tę piękną wiśniową biżuterię.

Kiedy już trochę pobawiliśmy się przy muzyce, mama zaproponowała mały bal przebierańców. Przyniosła farbki do twarzy i kosmetyki. Koleżanki zapiszczały i wszystkie otoczyłyśmy mamę. Chłopcy spojrzeli na nas tak, jakbyśmy postradały zmysły. Bill usiadł bliżej i przyglądał się z zaciekawieniem.
- Ja chcę być gejszą... – powiedziała Anke, moja najlepsza koleżanka - ... tak jak Joko.
- Ja też chcę!
- Ja też!
Po trzydziestu minutach mama mogła już odetchnąć po zrobieniu ostatniej z nas makijażu gejszy.
- Bill, ty też chcesz być gejszą? – spytała cicho chłopaka, posyłając mu przy tym szczery uśmiech.
- Gejszą to może nie... – zawstydził się Bill - ... ale może by tak samurajem? – spytał z nutką nieśmiałości w głosie. Mama wzięła ciemną kredkę i podeszła do chłopca.
- Będziesz miał oczy smoka – powiedziała przykładając kosmetyk do powieki Billa.

Już pomalowane upięłyśmy włosy i wróciłyśmy do reszty chłopców. Na nasz widok zareagowali śmiechem.
- Hahaha... Bill jest gejszą! – zapiszczał Stefan dowodząc, że śmiech był reakcją na wygląd Billa.
- Nie jestem gejszą, idioto! – oburzył się chłopak. – Tak wygląda samuraj!
- Samuraj... oj! Joou... – artykułował w dziwny sposób Tom wstając z kanapy i zbliżając się do brata. – Aaa-haa! – Wymachiwał rękami w stylu zbliżonym do karate. – Uuuaa... saa-muu-rai! Choć! Choć! Huuaa! Walć!
Na to Bill stanął w pozycji obronnej - wyciągnął przed siebie ręce zgięte w łokciach i lekko ugiął kolana. Rękoma wykonał kilka okrężnych ruchów i kopnął powietrze przed sobą krzycząc:
- Haa uuuaa!
Tom szybko wybiegł z pokoju, a jego ucieczka, jak krzyk w zaśnieżonych górach, wywołała lawinę, tyle, że była to lawina śmiechu.

Po dłuższej chwili zauważyłam, że Tom skrada się z powrotem do pokoju, trzymając za plecami jakiś przedmiot. Przyłożył palec wskazujący do ust na znak, żebym milczała. Niepostrzeżenie dla innych gości wśliznął się do pomieszczenie i schował się za fotelem, w którym siedziała Anke. Nagle wyskoczył z ukrycia, mając na twarzy maskę smoka, która wisiała w gabinecie taty, rycząc przy tym przeraźliwie. Wszyscy aż podskoczyli, a dziewczyny i Stefan pisnęli głośno. Tom stał nad fotelem Anke z rękoma uniesionymi tak, jak polująca bestia, z czerwono-czarnymi wyłupiastymi oczami i z otwartym pyskiem eksponującym wystający jęzor i kły. Przez śmiech, jaki wypełniał teraz pokój, dało się słyszeć słowa Anke, która była najbliżej potwora i której uszy ucierpiały najbardziej, kiedy ten ryknął.
- Tom, ty głupku! – powiedziała.

*-*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Etera




Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 174
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Piątek 14-07-2006, 18:35    Temat postu:

hehe fajna czesc " Tom, ty głupku" lol2
spoko akcja toczy sie jak nalezy czy nie za szybki nie za wolno, w sam razz Smile
opisy ładne wszytsko doklandnie pokazane.
Zostaje mi tylko czekac na kolejnego parta Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania Archiv Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin