Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

That`s What Love Can Do...

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Śmietnik
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Blanca




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: St. Petersburg

PostWysłany: Sobota 19-08-2006, 11:56    Temat postu: That`s What Love Can Do...

Dużo myślałam nad tym, żeby pisać dalej, no i w końcu się zdecydowałam. Powraca stare opko "Position 69 and Tokio Hotel" tylko, że pod innym tytułem. Dziś dodam tylko stare części, a nowa będzie bardzo niedługo. O ile komuś będzie się chciało to czytać Wink


Drzwi gimnazjum otworzyły się z hukiem i stanęły w nich dwie dziewczyny, ubrane na czarno. Rozejrzały się po korytarzu i ruszyły przed siebie, ścinając spojrzeniem grupki dziewczyn upodobnionych do różowych lalek barbi. Przeparadowały przez prawie całą długość korytarza i zatrzymały się pod salą 666 w której odbywały się lekcje niemieckiego. I kolejny raz tego dnia, otworzyły drzwi kopiąc je glanami, a twarze wszystkich zebranych w klasie zwróciły się ku nim.
- No i co się gapicie? Aaaa no tak, młoda jazda do swojej klasy - odezwała się wyższa dziewczyna klepiąc się otwartą dłonią w czoło i po chwili niższa zniknęła w klasie naprzeciwko.
Dziewczyna usiadła w ostatniej ławce, obok okna, nałożyła słuchawki na uszy i całkowicie olewając nauczyciela zasłuchała się w muzykę płynącą z odtwarzacza. I zaczął się kolejny, przeciętny dzień w szkole.
Po skończonych zajęciach wyleciała ze szkoły jak torpeda, wpadając w ramiona wysokiego, ciemnowłosego chłopaka. Poczekali, aż jej przyjaciółka wyjdzie z budynku i ruszyli do domu.
Axelle, bo tak miała na imię, mieszkała ze swoją przyjaciółką, i jej rodzicami w średniej wielkości domu na przedmieściach Magdeburga. Do szkoły nie miały daleko, ale i tak jeździły autobusem.
Pod drzwiami domu Axelle pożegnała się z chłopakiem, i weszła do domu a za nią jej przyjaciółka. Rzuciły szkolne torby do pokoju i poszły do kuchni coś zjeść.
- Kiedy wracają twoi starzy? - spytała w końcu
- A bo ja wiem? Za jakiś tydzień albo dwa może.... ech nienawidzę tych delegacji - mruknęła Christine wbijając widelec w naleśnik z serem.
- Nie krzywdź jedzenia bo się zemści - powiedziała Axelle z poważną miną. Christine popatrzyła na nią przestraszona, i przestała dziurawić naleśnik, który już i tak nie nadawał się do niczego. Poza zjedzeniem oczywiście.
- Dobra, nie wiem jak ty ale ja znikam. Idę się gdzieś zaszyć i może pogram na złomie - Axelle mając na myśli granie na gitarze, wstała od stołu i zniknęła za drzwiami prowadzącymi do piwnicy. Wzięła czarną gitarę i zaczęła grać. Jednak szybko jej się to znudziło i wróciła na powierzchnię. Wygrzebała z kuchennej szuflady paczkę papierosów, otworzyła okno i zapaliła.
- Daj jedną - Christine podeszła, wzięła jednego papierosa i odpalając zapatrzyła się na ulicę, przez którą właśnie przechodzili bliźniacy Kaulitz. Jedni z najlepszych towarów w całej szkole, przynajmniej według niej.
- No i co ty w nich widzisz? - Axelle wykrzywiła się po chwili zaciągając i wypuszczając dym
- Przyjrzy się. Te oczy, te usta, te tyłki....
- Dość, już mi wystarczy mały zboczeńcu - zaśmiała się puszczając kółka
- A co ty widzisz w Marku? - zmieniła temat Christine
- W Marku? Nic. Raczej on we mnie coś widzi... chyba tylko tyle, że w razie potrzeby obronię mu dupę.
- To dlaczego z nim chodzisz?
- Kto powiedział, że chodzę?
- No bo się całujecie, przytulacie i w ogóle - Christine przewróciła oczami
- No i co z tego
- Rozbraja mnie twój sposób myślenia - Christine zgasiła papierosa i wyrzuciła pet za okno, co chwilę wcześniej zrobiła Axelle
- Mam ochotę na impre... chodź do jakiegoś klubu
- Dobra, tylko chyba nie tak ubrane? - Christine spojrzała na Axelle z błyskiem w oku i obie rzuciły się biegiem do pokoju. Kiedy dobrały odpowiednie do szaleństw na parkiecie ubrania, wyruszyły do najlepszego miejskiego klubu Lotus.

- Siema Hans! - Axelle machała ręką przedzierając się przez tłum, a drugą trzymała Christine. Ochroniarz na jej widok uśmiechnął się i przepuścił je przez bramkę, co spotkało się z niezadowoleniem tłumu. Przy wejściu uderzył je zapach piwa i papierosów
- No teraz to ja żyję - wyszczerzyła się Christine ulatniając się w okolice baru. Axelle pokręciła głową i przeszła po całym klubie, jednak nikogo godnego uwagi nie znalazła. Usiadła obok lekko już wstawionej Christine i zamówiła jakiegoś drinka.
Po połowie nocy spędzonej w Lotusie obie stwierdziły, że czas wracać do domu. Idąc pustą już ulicą Magdeburga śmiały się na cały głos zataczając co jakiś czas.
- Ty, co to w trawie leży? - spytała Axelle kiedy doszły pod dom i wskazała ręką w bliżej nieokreślonym kierunku. Christine podeszłą i wmurowało ją w ziemię.
- Kaulitz - powiedziała wytrzeszczając oczy na postać leżącą na trawniku wśród własnych wymiocin. Axelle podeszła i na jego widok zagwizdała.
- No tego się nie spodziewałam... - mruknęła wganiając się w jego podciągniętą koszulkę - Dobra, idź otwórz drzwi, nie będziemy wredne i nie zostawimy go tu - złapała go za rękę i pociągnęła po trawie w stronę drzwi. Wspólnymi siłami wniosły go do salonu i położyły na kanapie, a same udały się do swojego pokoju i pogrążyły we śnie.

Axelle obudziły dość głośnie dźwięki wieży, Christine dobudzała się niezawodną terapią z muzyką grającą na full. Dziewczyna przetarła oczy i usiadła na łóżku
- Ty debilko, weź to przycisz bo Kaulitz się obudzi i zacznie narzekać - warknęła
- Ok ok. A teraz spadaj sobie zrobić śniadanie - Christine rzuciła w nią poduszką. Axelle przeklinając całe 6 pokoleń wstecz powlokła się do kuchni, po drodze sprawdziła czy Kaulitz żyje. Weszła do kuchni, wyjęła z lodówki produkty żywienio-podobne i zaczęła smażyć jajecznicę. Radio grało dosyć głośno, więc nie usłyszała kiedy ktoś wszedł do pomieszczenia. Poczuła ciepło czyichś dłoni na swoim brzuchu
- Masz wodę? - wymruczał jej do ucha
- Mam, ale łapy przy sobie - odsunęła go na odległość 1 metra, wyciągnęła z lodówki butelkę wody i podała mu do ręki
- Dzięki. Powiedz mi jeszcze tylko co tu robię...
- Dostałeś zgon na naszym trawniku, to cię zabrałyśmy do domu - przewróciła oczami i wyrzuciła spaloną jajecznicę
- No jakże miło z twojej strony...
- Wiem, miałam dzień dobroci dla zwierząt - napiła się soku
- A tabletkę na ból głowy masz?
- Mam
- To daj
- A co ja? Caritas? - spojrzał na nią z miną zbitego psa, a ona uśmiechnęła się wrednie
- Lubisz się znęcać nad ludźmi Diettrich
- A żebyś wiedział. Nie jęcz mi tu, dam ci tą tabletkę zaraz... - odwróciła się do niego tyłem i zaczęła grzebać w szafce. Niestety tabletki przeciwbólowe stały tam gdzie nie dosięgała, na najwyższej półce. Wdrapała się na blat, wyjęła opakowanie z tabletkami i zeskoczyła prosto pod nogi chłopaka.
- Dzięki - wyjął jej z ręki tabletki i połknął. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi i Axelle pognała, żeby otworzyć
- Mark! - cały dom wypełnił wrzask udawanej radości i po chwili pojawiła się z powrotem w kuchni, tym razem w towarzystwie swojego chłopaka.
- Kaulitz? Co ty tu do cholery robisz? I to tak ubrany? - uniósł brew do góry, domagając się wyjaśnień na widok chłopaka w samych bokserkach. Przeniósł wzrok na Axelle, która nie była ubrana lepiej, miała na sobie obcisłą bluzkę i damskie bokserki do spania.
- Stoi, jak widać - odparła dziewczyna obojętnie
- To widzę. Może jednak chciałabyś to wytłumaczyć?
- Nie mam nic do tłumaczenia
- No to świetnie. Z nami koniec - obrócił się i skierował do drzwi
- Krzyż na drogę - Axelle otworzyła przed nim drzwi, a kiedy wyszedł zatrzasnęła je z hukiem - Palant...
Wróciła do kuchni, pozmywała brudne naczynia nie zwracając uwagi na zdziwionego tym co się przed chwilą wydarzyło chłopaka.
- A ty na co czekasz? Idź do siebie - usiadła na krześle i zajęła się piłowaniem paznokci
- Co? Aaaa tak... już - oderwał od niej wzrok, zabrał swoje rzeczy z salonu i poszedł do łazienki się ogarnąć. Kiedy Axelle została sama w kuchni wybuchneła głośnym, niepohamowanym śmiechem, który ściągnął na dół Christine
- A ty z czego się cieszysz?
- Mark ze mną zerwał
- Oooo co za zaskoczenie. A czemu Kaulitz taki czerwony był? - Axelle opowiedziała wszystko od początku i po chwili obie się śmiały.
- Dzięki Bogu, że dziś sobota. A właśnie... co dziś robimy?
- Nie mam pojęcia co robisz ty, ale ja idę do Zmutowanego Naleśnika - Axelle odpowiedziała na pytanie
- I zostawisz mnie samą, bez opieki?
- No oczywiście, że tak, mój downie. A teraz idę i się zbieram - wstała od stołu i zniknęła w ciemnościach korytarza. Poszła na górę i skierowała się prosto do łazienki. Otworzyła drzwi, przeszłą przez pomieszczenie i oparła się o umywalkę. Zastanowiło ją, dlaczego woda w prysznicu była odkręcona
- O Boże! Sorry, ja nie wiedziałam, ze tu jesteś - odwróciła się tyłem i w pośpiechu skierowała do drzwi. Spod prysznica wyszedł ociekający wodą chłopak. Owinął się ręcznikiem w pasie i w ostatniej chwili złapał dziewczynę za rękę
- Kaulitz, puść mnie bo zrobię się nieprzyjemna - wyszarpnęła rękę z jego uścisku i walczyła ze sobą, żeby nie spojrzeć na jego twarz, w te cudowne, ciepłe oczy o kolorze czekoladowego brązu. Odwróciła się i wyszła z łazienki. Usiadła na chłodnym parapecie i zapatrzyła się za okno. Akurat Christine witała się ze swoim kolegą z klasy. Tymczasem chłopak opuścił łazienkę i stał na korytarzu obserwując Axelle, a właściwie jej oczy powoli zmieniające barwę z ciemno zielonego na granatowy. Fascynowało go to, że ich kolor był zależny od jej nastroju, pogody, ubioru i otoczenia. Nie zauważył nawet jak stanęła na przeciwko
- Kaulitz, obudź się
- A może by tak po imieniu? - wyrwał się z transu
- Niech ci będzie - przewróciła oczami - Idę do Georga, i tu się nasuwa moje pytanie, czy ty też
- Co? A taaak - znów zapatrzył się na jej oczy, mające teraz niebiesko zielony odcień...

Szli w milczeniu przez 15 minut. Chłopak co chwila patrzył na Axelle, ona jednak nie zaszczyciła go spojrzeniem ani razu. Weszli do przepełnionego słońcem i dźwiękami gitar, ogrodu. Na jej twarzy zagościł uśmiech na widok pękającej struny. Przeszła przez ogród, uwiesiła się kuzynowi na szyi i pocałowała go w policzek na przywitanie
- A mnie to nie pocałujesz? - zwrócił się do niej chłopak w dredach
- Nie - odparła krótko i usiadła na trawie. Zauważyła jak chłopaki szeptają coś między sobą, co chwila zerkając na nią
- Eee... Ax, możesz na chwile podejść? - odezwał się Georg. Przewróciła oczami, wstała, otrzepała spodnie i podeszła do niego, a Tom popchnął ją do basenu uśmiechając się wrednie
- Kaulitz! - próbowała wyjść z basenu, ale uniemożliwiły jej to ubrania stające się bardzo ciężkie pod wpływem wody
- Nie denerwuj się kotku, złość piękności szkodzi - złapał ją za rękę, wyciągnął z basenu i przyciągnął do siebie.
- Mi nic nie szkodzi bardziej niż ty - uśmiechnęła się wrednie i wyrwała z objęć chłopaka. Na odchodne rzuciła kuzynowi mordercze spojrzenie i zniknęła za furtką, zostawiając mokre ślady na chodniku.

Leżała z zamkniętymi oczami na łóżku. Odpoczynek przerwał jej dzwonek telefonu
- Czego? Pytam się grzecznie...
- Część Ax
- Co chcesz Kaulitz?
- Ech, cóż za miłe powitanie... Bo jedziemy za miasto na kilka dni, no i może chcesz się z nami zabrać?
- Pomyślę. A Christine?
- No ona też
- No to mogę jechać
- Ok, to jutro podjedziemy po was o szóstej
- Rano? - jęknęła
- No a co ty byś chciała?
- Ty sadysto... w środku nocy jechać, to was chyba pogięło równo
- No może i pogięło. Do jutra o szóstej - rozłączył się. Axelle opadła na łóżko załamana perspektywą wczesnego wstawania. Christine też niebyt się ucieszyła, ale na wieść o składzie w jakim jadą zgodziła się wstać nawet i o pierwszej.

Pół przytomna Axelle zczołgała się ze schodów prosto do kuchni. Zrobiła mocną kawę, usiadła na krześle i piła małymi łykami. Po chwili to kuchni wtoczyła się Christine i wykonała te same czynności co Axelle kilka minut temu.
- Czy my jesteśmy chociaż spakowane?
- Taaak, chyba tak - odparła Christine ziewając. Axelle uśmiechnęła się blado i zamknęła oczy, za co oberwała po głowie
- No i czemu mnie wariatko bijesz? - wstała od stołu i nie czekając na odpowiedź udała się do łazienki.
Po 20 minutach obie siedziały w samochodzie śmiejąc się głośno z żartów chłopaków

- Kaulitz weź te łapy! - Axelle nieudolnie spychała z siebie pół śpiącego chłopaka - Bierz te opasłe cielsko!
- C-co? Eee.... a taaak - odpowiedziało jej przeciągłe ziewnięcie i czarnowłosy odwrócił się w druga stronę przytulając do brata, co wywołało u Axelle wybuch stłumionego śmiechu. Rozejrzała się bo aucie, Christine, Tom oraz Bill byli pogrążeni we śnie, Gustav słuchał muzyki z discmana a Georg prowadził. Za oknem było ciemno, więc zrezygnowała z podziwiania widoków. Przeczołgała się o dwa siedzenia do przodu i usiadła obok chłopaka w czapce z daszkiem. Ściągnęła mu słuchawki z uszu i uśmiechnęła się
- Co tam mała?
- Nuuudno - ziewnęła i zamknęła na chwilę oczy
- Idź spać
- Nie chce mi się - kolejne ziewnięcie
- Właśnie widać - zaśmiał się. Położyła głowę na jego ramieniu, nogi oparła o siedzenie i powoli odpłynęła do krainy snu. W tym samym czasie czarnowłosy chłopak otworzył oczy i rozejrzał się po wnętrzu auta. Na widok Axelle, wtulonej w jednego z jego najlepszych przyjaciół, poczuł gwałtowne ukłucie zazdrości i ponownie zamknął oczy.

- Obudź się słonko
- Jeszcze nieeee
- Jak chcesz - chłopak który przez ostatnie 7 godzin służył jej jako poduszka pogładził ją delikatnie po głowie, wstał i wysiadł z auta. Czarnowłosy widząc to, przeniósł się po cichu na jego miejsce.
- A ty co tworzysz?
- To ty nie śpisz?
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. Poza tym ja byłam pierwsza - przetarła oczy ręką
- Eh... Nieważne
- Niech ci będzie Kaulitz. A czemu stoimy?
- Bo nie jedziemy - odparł inteligentnie, wpatrując się w jej obecnie brązowe oczy
- A kiedy będziemy na miejscu?
- Za jakieś 5 godzin
- Boże, wy chyba zwariowaliście. To miał być mały wypad za miasto, a nie wycieczka przez cały kraj!
- Nie denerwuj się słonko bo ci się zmarszczki porobią
- Dobijasz mnie Kaulitz... Zacznijmy jeszcze raz, od początku. Dlaczego nie jedziemy?
- Bo Georg się zmęczył i zrobił postój
- Nie wiedziałam, że prowadzenie auta może być męczące - prychnęłam - A gdzie reszta?
- Wysiedli i gdzieś łażą po okolicy
- To czemu ty tu siedzisz?
- A wiesz że nie wiem...? - zrobił głupią minę i podrapał się po nażelowanej głowie. Axelle zaśmiała się cicho, jednak szybko spoważniała
- Lubię cię - powiedziała po chwili namysłu, a jej słowa mocno zdziwiły chłopaka.
- Dlaczego mi o tym mówisz?
- Bo chcę, żebyś wiedział - przewróciła oczami - I w końcu się ode mnie uwolnisz, powinieneś się cieszyć
- Co masz na myśli?
- Musisz w kółko pytać!? Ech... Georg wam nic nie mówił? - w odpowiedzi czarnowłosy pokręcił głową - No bo pod koniec miesiąca wyjeżdżam do ojca
- Pozdrów Jazzie
- Pozdrowię - warknęła i odwróciła się plecami do niego. Utkwiła wzrok w przestrzeni za oknem, gdzie pod dużym drzewem Christine całowała się z Gustavem.
Ruszyli w dalszą drogę. Axelle grała na PlayStation nie odzywając się do nikogo ani słowem, Bill patrzył na nią spod przymrużonych oczu, Georg prowadził auto a reszta pogrążona była w głębokim śnie.
Mijali ciemne ulice, drzewa chwiejące się na wietrze i puste uliczki skąpane w delikatnym świetle księżyca. Taki widok zawsze uspakajał Axelle i najczęściej zasypiała patrząc na niebo. Zamknęła oczy i nawet nie zauważyła kiedy zasnęła, a jej głowa delikatnie opadła na ramię czarnowłosego.

Wysiedli z samochodu i stanęli przed sporym, piętrowym domkiem letnim.
- Schleswig?
- Zgadłaś
- Zabiję, nożem poćwiartuję, ugotuję, usmażę.... - zaczęła warczeć Axelle idąc w stronę domku i ciągnąc za sobą walizkę
- O co jej chodzi? - spytał zdziwiony Tom
- A no tak, ciebie wtedy nie było... Zresztą nieważne
- ... urwę jaja i powieszę nad kominkiem.... Co się tak patrzycie?
- Nie nic, nic. To ten, ja idę na spacer...
- Taaak ja tez
- I ja... - Christine, Gustav i Tom oddalili się pośpiesznie. Pod domem został tylko Bill podziwiający czubki swoich butów, Georg uśmiechający się głupkowato i Axelle z rządzą mordu w oczach. Jednak szybko jej przeszło i grymas wściekłości przerodził się w uśmiech.
- Chodźcie, nie będziemy tak stać - zniknęła za drzwiami, po chwili dołączyli do niej chłopcy.
- Nie wiem jak wy, ale ja idę spać - powiedział Georg nie przestając się uśmiechać
- Krzyż na drogę - prychnęła Axelle i włączyła telewizor, zafascynowana obecnością tak wielu kanałów zdala od cywilizacji. Bill zniknął na chwilę w kuchni by wrócić z dwiema puszkami Red Bulla
- Dzięki - oderwała wzrok od telewizora i spojrzała w jego ciepłe, brązowe oczy. Zawsze zastanawiało ją co w nich takiego było, że za każdym razem kiedy w nie patrzyła czuła jak bije od nich czekoladowe ciepło, czuła się bezpieczna.
- Pomożesz mi? - spytała Billa grzebiąc w walizce
- Zależy w czym
- W tym - podetknęła mu pod nos lokówkę.
- Chyba nie chcesz...
- No jasne, że tak - uśmiechnęła się wrednie i pociągnęła go za sobą do pokoju w którym spał Georg. Podłączyła lokówkę do prądu, poczekała aż się nagrzeje i zaczęła skręcać jego, jeszcze proste włosy.
- Znajdź jego prostownicę - poleciła nie przerywając czynności. Nie przewidziała tylko, że obiekt tortur może się obudzić
- Axelle, co ty robisz?
- Nic takiego, właściwie już idziemy... Chodź Bill - złapała czarnowłosego za rękę i wyciągnęła z pokoju. Nie zdążyli dojść do schodów bo Georg wybiegł za nimi
- Axelle ty idiotko! Zobacz co zrobiłaś! Gdzie jest moja prostownica...?
- Nie ma bałwanie - warknęła, a chłopak w przypływie złości popchnął ją. Zachwiała się i stoczyła ze schodów uderzając nogą we framugę drzwi.
- Czy ty ocipiałeś?! A jakby jej się coś stało? - czarnowłosy prawie krzyknął na kolegę. Zszedł po schodach i pomógł wstać dziewczynie
- Ocipiał. Złamał mi nogę - obrzuciła kuzyna morderczym spojrzeniem
- Brawo, teraz musisz ją zawieść do szpitala
- Nic nie muszę - Georg odwrócił się i zatrzasnął drzwi swojego pokoju. Bill spojrzał na Axelle, której twarz wykrzywiona była w grymasie bólu
- Dasz radę sama iść?
- Nie bardzo - powiedziała, ale ruszyła chwiejnym krokiem do drzwi podtrzymując się ściany. Czarnowłosy wziął kluczyki od samochodu z szafki i podążył za Axelle. Zawiózł ją do najbliższego szpitala, na założenie gipsu.
Wracali w milczeniu, on skupiony na prowadzeniu auta, a ona nad czymś myślała wyglądając za okno.
- Żal mi jechać - powiedziała w końcu
- Dlaczego?
- Bo zostawię tu przyjaciół, wszystko co miałam i kim do tej pory byłam...
- Ale popatrz na to od innej strony, zaczniesz nowe życie, będziesz miała nowych przyjaciół, może nawet lepszych od obecnych...
- Nigdy nie będę miała lepszych przyjaciół od was
- Od nas?
- Od Christine, Toma, Gustava no i ciebie - uśmiechnęła się i po chwili dodała - Zwłaszcza ciebie...

Była ciepła noc. Wiatr kołysał drzewami tworząc miły dla ucha szelest liści, księżyc świecił jasno oświetlając ulicę i kawałek jeziora. Axelle siedziała na dachu zaciągając się co chwila papierosem. Złamana dwa tygodnie temu noga przeszkadzała jej trochę w dostaniu się tutaj, ale dla chcącego nic trudnego.
Zawsze tu przychodziła kiedy czuła się źle, albo kiedy coś się dla niej kończyło. Rozwód rodziców, wyjazd ojca i siostry... nad tym wszystkim myślała tutaj. A teraz kończyło się wszystko. Jutro o siódmej rano miała wylatywać, zostawiając wszystko co kochała. Pożegnała się ze wszystkimi, oprócz jednej osoby. Kiedy przyszła do Georga, byli tam wszyscy oprócz Billa. Było jej przykro, ale jak miała w zwyczaju ukryła to. Nie lubiła mówić o uczuciach, nawet kiedy była smutna nie dało się tego po niej poznać. Taka po prostu była.
Zamknęła oczy przywołując wspomnienia. Żałowała wszystkich niemiłych słow. kierowanych do przyjaciół, oraz tych na których wypowiedzenie nie mogła się zdobyć. W końcu każdy popełnia błędy...
- Hej mała
- Co ty tu robisz? - odwróciła się gwałtownie wypuszczając z ręki papierosa
- To samo co ty - usiadł obok niej i zapatrzył się na bezchmurne niebo pełne gwiazd.
- Chciałeś kiedyś uciec od rzeczywistości? Albo miałeś nadzieję, że to co się dzieje to tylko koszmarny sen z którego się niedługo obudzisz?
- Wiele razy... na przykład wtedy kiedy mieliśmy po 6 lat i Tom prawie cię utopił w basenie
- Szkoda, że mu się nie udało - mruknęła gasząc papierosa - Ech... nawet pieprzone szlugi będą smakowały inaczej...
- Napewno nie będzie tak źle
- Może masz rację, ale ja nie chcę jechać. Nie chcę zaczynać wszystkiego od nowa, ani nie chcę się zmieniać - zapaliła kolejnego papierosa
- Będzie dobrze - uśmiechnął się do niej blado
- Chciałabym cię przeprosić... za te wszystkie razy kiedy byłam wredna, za wyzwiska i inne rzeczy... naprawdę tak nie myślę
- Wiem, to zawsze było widać po twoich oczach. A powiedz mi jedną rzecz... kochałaś Marka?
- Nie, skąd ci to przyszło do głowy? - zaśmiała się
- Sam nie wiem - wzruszył ramionami i sporwotem zapatrzył się na niebo
- Powinniście wysłać swoje demo do jakiejś wytwórni...
- Tak uważasz?
- No jasne, przecież jesteście dobrzy - zgasiła kolejnego papierosa i utkwiła wzrok w granatowym sklepieniu nieba - Która godzina?
- Prawie druga
- Za pięć godzin wyjeżdżam...
- Zapomnij o tym na chwilę i ciesz się tym co jest teraz
- Wiesz, że to dobry pomysł? - odwróciła się twarzą do niego i spojrzała w te głębokie, czekoladowe oczy. Przysunęła się do niego bliżej, patrzyła przez chwilę na jego twarz, dotknęła delikatnie jego policzka i obdarzyła jego usta pocałunkiem. Namiętnym, zachłannym, pełnym tęsknoty do czegoś czego niestety nigdy nie było. Kiedy po długiej chwili oderwała się od niego nie była w stanie myśleć
- Przepraszam - powiedziała cicho i odsunęła się
- Nie masz za co... - chłopak przyciągnął ją do siebie i objął ramieniem. Jej głowa spoczęła na wysokości jego obojczyka, Axelle wyczuwała równomierne bicie serca chłopaka i ciche słowa płynące z jego ust wprost do jej ucha.

Jetzt sind wir wieder hier -
Bei dir oben auf dem Dach
Die ganze Welt da unten
Kann von mir aus untergehen heute Nacht
Sind wir zum letzten mal zusammen
Es hat doch grad' erst angefangen

Wenn dieser Tag der letzte ist
Bitte sag es mir noch nicht
Wenn das das Ende für uns ist
Sag's nich' - noch nich'

Ist das etwa schon der Tag danach -
Wo alle Uhren still steh'n
Wo's am Horizont zu ende ist
Und alle Träume schlafen geh'n
Sind wir zum letzten mal zusammen
Es hat doch grad' erst angefangen

Das ist der letzte Tag, das ist der letzte Tag
Ist das der letzte Regen bei dir oben auf'm Dach
Ist das der letzte Segen und unsere letzte Nacht

Hat unser Ende angefangen
Egal - wir sind ja noch zusammen

Wenn dieser Tag der letzte ist
Bitte sag es mir noch nicht
Und wenn du bleibst dann sterbe ich
noch nicht, noch nicht
... das ist der letzte Tag

Axelle leżała na ogromnym łóżku w hotelowym pokoju. Był pomalowany na kremowy beż i urządzony w najmodniejszym stylu. Starannie dobrane dodatki w postaci firanek, obrazów oraz kwiatów sprawiały wrażenie idealnego miejsca, a uroku pokoju dopełniało ogromne okno z widokiem na cały Manhattan. Na stoliku leżał stos gazet, z okładek uśmiechały się dwie łudząco podobne dziewczyny - bliźniaczki Jazzi i Axelle Diettrich, na świecie znane pod nazwiskiem Harris, odziedziczonym po ojcu.
Axelle przeciągnęła się leniwie i wstała. Z szafki wzięła puszkę Red Bulla, otworzyła i pociągnęła spory łyk. Przypomniało jej się jak zawsze piła to kilka razy dziennie kiedy mieszkała w Niemczech. Niestety rozkoszowanie się wspomnieniami i smakiem zimnego napoju przerwało jej brutalne pukanie do drzwi. Wolnym krokiem poszła otworzyć
- Ach to ty... wejdź - rzuciła krótko na widok menadżera. Wykrzywił twarz w czymś, co miało przypominać uśmiech i skierował się do kanapy by usiąść wygodnie i zatruwać życie obecnej właścicielce pokoju - Co cię przygnało?
- Interesy złotko, interesy... Dziś wieczorem macie imprezę, jak już ci Jazzi zapewne powiedziała, w Lotusie. Będą chyba wszyscy... A za godzinę zaczynacie próby do trasy koncertowej - oznajmił rozglądając się po pokoju, w którym panował nienaganny porządek.
- Super... - mruknęła zrezygnowana i oparła się o szafkę
- No i zapomniałbym o najważniejszym... będzie was supportował niemiecki zespół Tokio Motel czy jakoś tak...
- A co? Same nie możemy? - przewróciła oczami i odstawiła pustą puszkę na stolik
- To jest biznes skarbie... Poznacie się z nimi dzisiaj, jak nie na próbie to na przyjęciu - wstał, przeszedł przez pokój i zniknął za drzwiami. Axelle spojrzała za okno gdzie wirowały białe płatki śniegu. W końcu była zima, więc najwyższa pora żeby spadł śnieg. A tego dnia nienawidziła najbardziej... niedość, że dziś były jej oraz Jazzi urodziny to jeszcze wypadły one w Walentynki. Datę 14 Lutego zawsze przeklinała w myślach...
Narzuciła granatową bluzę z golfem i zeszła na dół, do sali przygotowanej specjalnie do prób. Pomieszczenie było duże, pomalowane na ciemny brąz i utrzymane w mrocznym stylu. Rozejrzała się po sali, dźwiękowcy krzątali się nerwowo podłączając i układając wszystkie kable, na podeście służącym za scenę siedziała jakaś para szepcząca sobie czułe słówka na ucho i co chwila wybuchali śmiechem. Jeszcze raz omiotła wzrokiem całe pomieszczenie i odwróciła się. Zrobiła kilka kroków i wpadła na kogoś wysokiego.
- Sorry mała - odezwał się łamaną angielszczyzną
- Spoko... - podniosła głowę do góry i zamarła. Chłopak na którego wpadła był łudząco podobny do jej dawnego przyjaciela, takie same dredy, kolczyk w wardze i te oczy. Duże, czekoladowo brązowe ciepłe oczy identyczne jak jego brata, oczy za którymi tak bardzo tęskniła.
Chłopak zlustrował ją wzrokiem od stóp do głowy, zatrzymał się na oczach
- Axelle?
- No a kto - uśmiechnęła się
- Chodź, pójdziemy gdzieś spokojnie pogadać - zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć objął ją w pasie i poprowadził korytarzem do restauracji hotelowej.
Usiedli przy ostatnim stoliku. Po całej restauracji roznosił się zapach kawy i świeżo upieczonych ciastek.
- No i jak ci się tu żyje?
- Nie mogę narzekać - na jej twarzy zawitał wymuszony uśmiech. Glany zastąpiły czarne kozaki na szpilce, czarne włosy zostały przefarbowane na ciemny brąz, nawet damskie bokserki musiała zastąpić niewygodnymi stringami. Ale przez prawie trzy lata zdążyła się przyzwyczaić... - A u ciebie?
- Jest super. Zmieniliśmy nazwę zespołu, niedawno wydaliśmy płytę...
- Cieszę się... A jesteście tu wszyscy?
- Taaa.... mamy supportować jakiś tutejszy zespół - mruknął niezadowolony
- Co? Jaki zespół?
- Nie wiem jak to się nazywało... Bill wie, jego się możesz spytać
- Nie wiem czy mam na to ochotę - mruknęła. Przypuszczała, że to właśnie oni mają supportować ją i Jazzi, ale nie zgadzała się nazwa. Przecież oni się nazywają Devilish, a nie Tokio Motel... Przy wejściu do restauracji pojawiła się Jazzi oraz Sharon, ich osobista asystentka i przyjaciółka. Podeszły szybkim krokiem do stolika, przy którym siedziała Axelle z Tomem
- Odwołali próbę - oznajmiła Jazzi siadając obok siostry
- Ale za to macie jechać do Rainy, przygotuje was na imprezę no a potem balanga w Lotusie... - Sharon uśmiechnęła się i przysunęła sobie krzesło.
- Tom nie wiem czy pamiętasz Jazzi, moją siostrę...
- Nie da się zapomnieć - przybrał na twarz uśmiech numer 56, a Jazzi zaśmiała się pod nosem i przyjrzała mu bliżej. W końcu nie widziała go prawie 9 lat
- A to jest Sharon, nasza kumpela i asystentka w jednym
- Miło mi, Tom jestem - wyszczerzył się
- No to idziemy laski... Raina czeka - Sharon podniosła się z krzesła
- Sorry Tom, ale musimy iść, do zobaczenia
Chłopak obserwował jak Axelle, Jazzi i Sharon opuszczają restaurację, i miał dziwne wrażenie że Axelle nie była tym wszystkim zachwycona.

Siedziała na parapecie. Ubrana w białą, prostą sukienkę od Versace, wysadzane diamentami szpilki, droga biżuterię i z delikatnym beżowym makijażem. Sączyła tonic limonkowy przez słomkę, oglądała album ze zdjęciami i wspominała chwile spędzone w Niemczech.
- Boję się...
- Nie masz czego, on cię nie ugryzie
- A jeśli jednak? Pomyśli że mój palec to marchewka i odgryzie mi cały
- Nie odgryzie - mały chłopiec w ciemnych włosach zaśmiał się po czym wskoczył na konia. Dziewczyna obserwowała go z rozszerzonymi oczami, bała się dużych zwierząt - Widzisz? To proste...

- Szkoda, że teraz nic nie jest takie proste... - przejechała delikatnie palcami po fotografii przedstawiającej ją i Billa na koniu. Zatrzasnęła album i odłożyła go na stolik, odstawiła szklankę, otrzepała sukienkę i wyszła z pokoju. Zeszła na dół i wsiadła do limuzyny która miała ją zawieźć na przyjęcie do klubu Lotus. Teraz każdy, nawet tak mało ważny i najmniejszy szczegół, jak puszka Red Bulla czy butelka Coca coli przypominała jej o Billu. Ale nie umiała sobie odpowiedzieć na najważniejsze pytanie. Co do niego czuła? Nie wiedziała...

Weszła za Jazzi i Sharon do klubu pełnego gwiazd i zapachu drogich cygar. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Wszędzie pełno reporterów i kelnerek roznoszących kieliszki szampana, likieru i innego alkoholu, po drodze do baru minęła kilkanaście znanych osób. Już miała usiąść na krześle, ale uniemożliwił jej to ktoś, obejmując ciasno w pasie
- Hej skarbie, dawno cię nie widziałem - ktoś szepnął jej do ucha, odwróciła się powoli
- Tęskniłam za tobą - uśmiechnęła się i przytuliła do swojego chłopaka. Oczami wyobraźni już widziała te nagłówki w gazetach "Lil` Romeo i Axelle Harris ciągle razem?... Kątem oka zauważyła jak przygląda się im wysoki chłopak o czarnych, pół długich włosach i dużych brązowych oczach otoczonych czarnym makijażem.
- Kiedy zaczynacie trasę? - ruszyli w poszukiwaniu wolnego stolika.
- Za kilka dni
- Szkoda, ja mam już prawie wolne. Dziś jeden wywiad, jutro sesja i urlop - powiedział a Axelle zatrzymała się gwałtownie
- Jak to wywiad? Akurat dzisiaj?
- Przykro mi skarbie - pocałował ją w policzek i skierował się do wyjścia z klubu. Przez chwilę stała oniemiała, po czym odwróciła się i na jej twarzy zawitał sztuczny uśmiech.

Siedziała na kanapie w salonie oglądając telewizję i jedząc lody czekoladowo-wiśniowe. To był jeden z tych niewielu dni kiedy mogła ubrać się w rozciągniętą bluzę i stare przetarte dżinsy, nie nałożyć ani odrobiny makijażu, oraz uwolnić się od ludzi, których największym problemem była krzywo nałożona warstwa czerwonego lakieru do paznokci. Mogła spokojnie siedzieć w domu, co jakiś czas zaglądając do młodszej siostry przyrodniej, bawić się z nią czy chociażby spać do południa. Jeden z tych niewielu dni kiedy miała wolne.
Zatopiła tępy wzrok w telewizorze. Nagle coś szarpnęło ją za rękę. Niechętnie oderwała się od oglądania jakiegoś magazynu muzycznego i ujrzała przed sobą małą dziewczynkę w jasno brązowych lokach
- Co się stało Katuś? - wzięła małą na ręce i posadziła sobie na kolanach
- Głodna jestem
- No to chodź, zrobimy ci coś do jedzenia - Axelle uśmiechnęła się, wzięła Katrien na ręce i poszła do kuchni. Otworzyła lodówkę i przejrzała całą jej zawartość.
- Chyba musimy coś zamówić - obracała w rękach opakowanie, przeterminowanego już, jogurtu. Poszukiwanie czegoś co nadawało się do jedzenia przerwał jej dzwonek do drzwi. Ponownie wzięła małą na ręce i poszła otworzyć.
- O cześć wam, wejdźcie - przesunęła się do ściany, wpuszczając gości do środka. Nadal trzymając Katrien na rękach pocałowała każdego po kolei w policzek - Idźcie do salonu, ja zamówię tylko coś do jedzenia i przyjdę.
Wróciła do kuchni, posadziła siostrę na blacie i opróżniła lodówkę z przeterminowanych produktów. Zadzwoniła jeszcze do pizzeri i złożyła zamówienie. Odwróciła się do drzwi i prawie zderzyła z czarnowłosym chłopakiem.
- Mieliście być w salonie
- Wiem ale... - spojrzał na przyglądająca się im Katrien i zamarł - Ax, czy ona.... my... eee....
- Nie debilu, to moja siostra. Ale fakt, oczy ma podobne to twoich - zaśmiała się. Już wychodzili z kuchni, kiedy rozległ się dzwonek jej telefonu. Odczytała sms i zamknęła oczy. Stała tak chwilę po czym komórka wylądowała na trawniku, a okno w kuchni było rozbite. Czarnowłosy patrzył na nią z lekkim przerażeniem a Katrien zeskoczyła z blatu i przytuliła się do siostry.
- Nie bądź zła! Nie bądź zła -
- Nie będę malutka - pogłaskała siostrę po głowie, wzięła na ręce i poszli do salonu. Niedługo potem przywieziono pizzę, i oglądając filmy i wspominając dawne czasy minęło im popołudnie oraz wieczór.
Śmiała się, żartowała i uśmiechała, udawała że wszystko jest w najlepszym porządku. Ale nie było. W środku czuła się jakby coś rozdzierało ją na malutkie kawałeczki, których nie da się poskładać. Coś w niej pękało, i stawała się na powrót jak mała, zagubiona dziewczynka, która chciała żeby ktoś ją przytulił. Zamknęła oczy i wyłączyła się z rozmowy, po chwili wstała i stanęła przy oknie. Ciężkie krople deszczu uderzały miarowo o szybę i co jakiś czas było słychać grzmoty, zupełnie jak w jej głowie. Oparła się czołem o szybę i zamknęła oczy. W salonie zapanowała cisza, wszyscy wpatrywali się w Axelle z mieszaniną zaskoczenia i troski. A ona przeklinała samą siebie za tę chwilę słabości. Odwróciła się twarzą do reszty, a na jej twarzy gościł uśmiech, wymuszony uśmiech. Już miała coś powiedzieć, ale po raz kolejny tego dnia zadzwonił dzwonek do drzwi. Bez słowa poszła otworzyć, a uśmiechnięta od ucha do ucha Kartien pobiegła za nią
- C-Co ty tu robisz? - wydusiła z siebie, ledwo powstrzymując napływające do oczu łzy. Chciała być silna, nie zapłakać ani razu.
- Dostałaś wiadomość? - spytała postać stojąca w drzwiach, będąca jej byłym już chłopakiem.
- Wiadomość?! Dwa słowa nazywasz wiadomością?! - jej krzyk wypełnił cały dom. Chłopcy siedzący w salonie, przeszli cicho do drzwi i obserwowali co się dzieje.
- Myślałem, że tak będzie prościej...
- Prościej? Łatwiej ci było napisać dwa słowa, niż przyjść tutaj i powiedzieć mi to w twarz?
- Tak
- Wynoś się - spojrzała na niego pustym, wyrażającym pogardę wzrokiem. Odwrócił się, i bez słowa wyszedł zamykając za sobą drzwi. Wróciła do salonu trzymając siostrę za rękę, a na jej twarzy wykwitł uśmiech- już prawdziwy.
- Już późno, chyba nie będziecie wracać o tej porze do hotelu? - spytała po chwili milczenia
- No a mamy inny wybór?
- Przecież możecie zostać tutaj, na górze są 3 pokoje gościnne.
- Nie będziemy ci się zwalać na głowę przecież
- Daj spokój, zostajecie i koniec - wytknęła język i zagoniła ich na górę.
- A gdzie jest Jazzi?
- Jazzi wyszła - Axelle spojrzała wymownie na Billa i oboje roześmiali się głośno
- Co was tak śmieszy? - spytał lekko zdezorientowany Gustav
- Bo... ona... wyszła... z... jego... bratem... - wydusiła Axelle między atakami śmiechu wisząc na Billu, który już prawie leżał na podłodze.
- Nadal nie rozumiem, ale dobra - Georg patrzył z politowaniem na kuzynkę.
- Nie patrz na mnie jakbym ci pół rodziny młotkiem pneumatycznym zabiła - prychnęła dziewczyna i ruszyła w głąb korytarza otwierając po kolei drzwi - Wybierzcie sobie pokoje, a ja położę Katrien.
Zbiegła po schodach i oderwała siostrę od kreskówki lecącej w telewizji i zaniosła do jej sypialni.
- Śpij śliczna moja - ucałowała ją w czoło i podała ulubionego misia. Zgasiła światło i wyszła z pokoju.
Wzięła szybki prysznic i przebrała się w piżamę. Wyszła na zadaszony taras i zatopiła wzrok w oświetlonych wieżowcach. Wiele osób dużo by dało by ją teraz zobaczyć, bez makijażu, w nieuczesanych włosach i piżamie.
Poczuła czyjaś ciepła rękę na swoim ramieniu i odwróciła się powoli i uśmiechnęła lekko. To była rzecz, którą miała opanowaną do perfekcji. Uśmiechać się zawsze, nawet wtedy kiedy czujesz jak coś rozrywa cię na miliony drobnych kawałeczków i płaczesz w środku.
- Nie jest ci zimno? - spytał czarnowłosy
- Nie - odwróciła się i z powrotem zapatrzyła na migoczące światła wieżowców. Chłopak korzystając z okazji przyjrzał jej się bliżej. Nie była tą sama Axelle którą znal. Teraz była to bardzo chuda, blada dziewczyna w długich, czarnych lokach oraz z podkrążonymi oczami, które już nie zmieniały koloru.
Bez słowa objął ją od tyłu w pasie, przykrywając swoją skórzaną kurtką. Odwróciła się twarzą do niego i popatrzyła chwilę na jego oświetloną przez księżyc twarz, po czym wtuliła się w niego mocniej i zaciskając mocno powieki wdychała zapach jego dezodorantu. Spod jej zamkniętych powiek wypłynęło kilka łez.
- Ej, nie płacz - pogładził ją po włosach - Ty nigdy nie płakałaś...
- Mnie już dawno nie ma - rozluźniła uścisk, i odchyliła się do tylu - I ty to widzisz...
Spuściła głowę, walcząc ze sobą, nie pozwalając na kolejna chwile słabości.
- Widzę, ale i tak muszę ci przyznać, że świetnie udajesz
- W końcu uczyłam się od ciebie - wykrzywiła się w wrednym uśmiechu, który przez długi czas nie gościł na jej twarzy.
- Od razu lepiej - czarnowłosy uśmiechnął się, potargał jej trochę włosy i wciągnął do domu - A teraz masz się wyspać, jutro zaczyna się trasa
- Przełożona - mruknęła Axelle sadowiąc się na łóżku i włączyła telewizor - Zaczynamy za tydzień
- To czemu ja nic nie wiem?
- Wasz menadżer nic nie mówił? Dziwne.... Może obejrzymy jakiś film?
- Ok
- Dobra, to ty jakiś wybierz, a ja zaraz wrócę. Filmy są w tamtej szafce - machnęła ręka w kierunku dużej szafki na której stal duży telewizor i odtwarzacz DVD. Czarnowłosy zaczął przeglądać filmy, a Axelle zbiegła na dół. Wyciągnęła z szafki chipsy, popcorn, colę oraz Red Bulle i wróciła do pokoju. Położyła się na łóżku, oparła się o Billa, rozłożyła przez nimi zdobycze i oboje zatopili wzrok w telewizorze.
- Pamiętasz tamtą noc przed twoim wyjazdem? - spytał w końcu chłopak
- Pamiętam... - zamknęła oczy, kolejny raz odtwarzając w głowie wszystko co się wtedy wydarzyło. Każdy dotyk, każde słowo... pamiętała to wszystko tak, jakby stało się przed chwilą, a nie prawie trzy lata temu.

- Jesteś pewna...?
- Tak - powiedziała zdecydowanym tonem. Obserwowała jak ich ubrania spadają na gładką powierzchnię skąpanego w świetle księżyca dachu. Patrzyła w te ciepłe, brązowe oczy, które błyszczały inaczej niż zwykle.
Stali tak chwilę i patrzyli sobie w oczy. Chcieli z nich wyczytać, że to nie jest ostatnie spotkanie, że jeszcze kiedyś to powtórzą, w lepszych okolicznościach.
Spojrzała na ubrania porozrzucane po dachu, i na chłopaka śpiącego obok. Uśmiechnęła się sama do siebie i położyła głowę na jego ramieniu. Po raz pierwszy było jej tak dobrze...

- Tego się nie da zapomnieć - uśmiechnęła się lekko i położyła głowę na ramieniu czarnowłosego, tak jak w tamtą noc.

Obudziły ją złociste promienie słońca leniwie wpadające do pokoju, przez nie zasłonięte okna. Przekręciła się na drugi bok i przymknęła oczy. Czuła na twarzy ciepły oddech czarnowłosego. Mimo, że nie pamiętała jak się tam znalazł jego obecność uspakajała ją. Dotknęła delikatnie jego policzka i przejechała dłonią po włosach, uważając żeby się nie obudził. Przekręciła się na plecy i wpatrzyła w sufit, zupełnie jakby było w nim cokolwiek interesującego.
- Już nie śpisz? - czarnowłosy podparł się na łokciu i druga ręką przetarł oczy
- Jak widać nie - odpowiedziała nie odrywając wzroku od sufitu. Chłopak przyjrzał jej się dokładniej. Nie wyglądała już tak jak wczoraj, na twarzy nie było śladu zmęczenia i wydawało mu się, że jej oczy wpadają lekko w granatowy kolor.
Przysunął się bliżej niej i pogładził ją po policzku
- No w końcu.... już myślałem, że nigdy się nie oderwiesz od tego sufitu
- Przecież na nim nie wisiałam - przewróciła oczami
- Nie wisiałaś, ale może porobimy coś bardziej konstruktywnego niż gapienie się w sufit?
- Skąd znasz takie mądre słowa? - zaśmiała się
- No wiesz, czytam... dużo czytam
- Taaa... Playboy, CKM….
- A właśnie, że nie! - zaperzył się
- A co? Playgirl? - próbowała zachować powagę i się nie roześmiać a mina czarnowłosego znacznie to utrudniała
- Nieeee… Bravo, Popcorn, Yam... - zaczął wyliczać
- Lubisz wiedzieć, co o tobie piszą, tak? Ej, nie proszę.... Bill.... nie.... hahahahahaha - rzucała się po całym łóżku, a czarnowłosy śmiał się łaskocząc ją
- Bill błagam przestań... hahaha... ja już nie mogę... Biiil
- Przestanę pod jednym warunkiem - uśmiechnął się złośliwie
- Jakim? - wysapała między atakami śmiechu
- Dasz buzi słonko
- Nie.... albo dobra... Ok. dam ci buzi - chłopak przestał ją łaskotać, a Axelle trzymając się za brzuch powróciła do pozycji siedzącej. Po kilku głębszych wdechach zbliżyła się do czarnowłosego i pocałowała go w policzek.
- Ej, ale to się nie liczy! - wyraził sprzeciw z miną dziecka, które nie dostało lizaka
- Liczy, bo nie mówiłeś jaki buziak to ma być - uśmiechnęła się wrednie - Idziesz na śniadanie, czy będziesz tu rozpaczał?
- Idę - spojrzał na nią z miną zbitego psa i zeszli na dół, do kuchni. Czarnowłosy zajął miejsce przy stole, a Axelle zaczęła robić gofry. Piętnaście minut później oboje siedzieli jedząc polane sosem czekoladowym gofry.
- Ubrudziłeś się - powiedziała odstawiając brudne naczynia do zlewu
- Gdzie?
- Idź do lustra i sobie zobacz - mrugnęła okiem i zniknęła w wejściu do salonu. Czarnowłosy poszedł za nią i usiadł obok na kanapie. W milczeniu zaczęli oglądać telewizję, co jakiś czas zmieniając kanał. Do pokoju wbiegła Katrien i rzuciła się siostrze na szyję
- Katuś spokojnie, bo mnie udusisz - zaśmiała się i posadziła ją sobie na kolanach - Co byś chciała dziś robić?
- A nie jedziesz nigdzie? - oczy jej się zaświeciły
- Nie, jeszcze nie - Axelle uśmiechnęła się do niej.
- To pójdziemy na dwór! - mała odwzajemniła uśmiech ukazując bielutkie zęby. Gdyby Bill nie wiedział, że to siostry przysiągłby, że Katrien jest córką Axelle. Identyczny uśmiech i oczy zmieniające kolor.
- Dobrze, idź się przebrać i za dwadzieścia minut wyjdziemy - powiedziała Axelle i Katrien pobiegła do swojego pokoju.
- Idziesz z nami? - spytała czarnowłosego po chwili milczenia
- A mogę?
- No jasne, tylko obudź resztę i wywal ich z domu. Dwójka dzieci do niańczenia mi wystarczy - uśmiechnęła się złośliwie i poszła się przebrać. Szybko założyła przylegające dżinsy, czarny sweter, musnęła usta błyszczykiem i ponownie weszła do salonu.
- Ładnie wyglądasz
- Bill, kup okulary - przewróciła oczami i ubrała kurtkę i wyszła do czekającej przed domem Katrien. Wypchnęła czarnowłosego na zewnątrz, zamknęła drzwi na klucz, wzięła siostrę za rękę i ruszyli chodnikiem przed siebie.
Chodzili bez celu po całym mieście, wygłupiając się po drodze i co jakiś czas rzucając śniegiem. Axelle i Bill potrzebowali dnia wolnego od wywiadów, koncertów czy sesji zdjęciowych, a Katrien mogła pobyć z siostra dłużej niż trzydzieści minut.
- Może pójdziemy coś zjeść? - spytał czarnowłosy po dwóch godzinach spaceru
- Ok., tam jest całkiem fajna restauracja - Axelle wskazała ręką na prawo i ruszyli w tamtą stronę. Nagle dziewczyna się zatrzymała
- Może lepiej wrócimy do domu i coś zamówimy? - cofnęła się o kilka kroków. Czarnowłosy spojrzał w stronę, w która patrzyła Axelle i odwrócił się gwałtownie. Dziewczyna przywołała taksówkę i wsiedli do niej w pośpiechu.
- Kto był taki głupi żeby iść bez ochroniarza?
- My
- Dobra, nie mam więcej pytań... - wyjęła telefon komórkowy i zamówiła pizzę.
Po dziesięciu minutach jazdy dotarli do domu Axelle, odebrali pizzę, zasiedli w salonie i jedli oglądając telewizję.
- Zimno mi... - mruknął czarnowłosy pochłaniając ostatni kawałek swojej pizzy
- To się ubierz - Axelle wzruszyła ramionami
- Nie mam w co
- Marudzisz jak baba w ciąży - przechyliła się do niego i przyłożyła rękę do czoła - Chociaż nie, masz gorączkę... - wstała i z szafy stojącej w rogu wyjęła ciepły koc, podała go chłopakowi i zniknęła w kuchni szukając jakichś tabletek. Po chwili wróciła niosąc dymiący kubek w jednej ręce, a w drugiej opakowanie tabletek na zbijanie gorączki.
- Łyknij to, powinno pomóc - wręczyła mu kubek i tabletki siadając obok
- Dzięki - posłusznie połknął tabletki po czym przymknął oczy
- Jak chcesz to się prześpij, nie będę ci przeszkadzała
- Nie przeszkadzasz - jego głowa opadła na ramie Axelle. Już chciała coś powiedzieć, ale zobaczyła, że zasnął. Usiadła wygodniej, włączyła cicho telewizor i zapatrzona w ekran nie zauważyła, kiedy głowa czarnowłosego przeniosła się na jej kolana.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanca




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: St. Petersburg

PostWysłany: Sobota 19-08-2006, 12:02    Temat postu:

Gdy się obudziła powitały ją duże czekoladowe oczy, lustrujące jej twarz kawałek po kawałku.
- Lepiej się już czujesz?
- Tak, dzięki - uśmiechnął się i powrócił do poprzedniego zajęcia, teraz skupiając się na jej oczach
- Bill nie patrz tak na mnie
- Jak?
- Tak, no.... tak jak patrzysz w tej chwili
- To zamknij oczy i nie będziesz widziała - zaznajomił ja z widokiem jego kolczyka w języku
- Też taki mam - odpłaciła się tym samym
- A gdzieś jeszcze? - w oczach chłopaka pojawił się dziwny błysk
- W uszach, pępku, nosie...
- To akurat widzę - jego ręka powędrowała na plecy dziewczyny, a drugą przeczesał jej włosy. Przymknęła oczy i pogładziła dłonią policzek czarnowłosego
- Dlaczego my to robimy?
- Sam nie wiem... a nie chcesz?
- Nie wiem - przeniosła wzrok na sufit i zapadła cisza. Czarnowłosy korzystając z okazji załapał ją mocniej i przyciągnął do siebie. Axelle patrzyła zdziwiona jak jego usta zbliżają się do jej twarzy, z jego oczu biła pewność siebie. Ręka dziewczyny uderzyła w jego policzek pozostawiając piekący, czerwony ślad
- Za co to było? - czarnowłosy złapał się za bolące miejsce i spojrzał na nią wzrokiem pełnym pretensji
- Za chęć do życia i miłość do ojczyzny, wiesz? - warknęła i wyswobodziła się z jego uścisku
- A było tak miło...
- Miło, to może było wtedy na dachu
- Może?
- Bill wrzuć na luz, to był tylko seks - warknęła i wyszła do kuchni. Sięgnęła po buteleczkę wódki i napiła się spory łyk.
- Cholera jasna, nie po to tu przyjeżdżałam żeby to wszystko rozdrapywać - mówiła sama do siebie pochylając się nad blatem. Po dziesiątym łyku bezbarwnego napoju, wyjęła z lodówki lód i wróciła do salonu. Czarnowłosy patrzył na nią spod byka, nadal trzymając się za bolący policzek. Axelle usiadła obok niego i przyłożyła lód do zaczerwienionego miejsca.
- Przepraszam - szepnęła
- Nie masz za co. Zresztą to ja jestem skończonym idiotą...
- Nie jesteś - spuściła na wzrok na podłogę - Ja po prostu źle reaguje na pewne rzeczy, przepraszam Bill.
Wstała i wyszła przed dom. Usiadła na huśtawce zrobionej dla Kartien i podniosła głowę go góry. Na niebie nie było ani jednej chmury, gwiazdy świeciły bardzo jasno, księżyc oświetlał całą okolice. A ona zastanawiała się dlaczego nikt nie mógłby oświetlić jej wlanego rozumu. Nie wiedziała czego chce, co czuje... Wiedziała tylko, że się boi. Boi kolejnego związku, który skończyłby się po krótkim czasie, bała się odrzucenia i rozstania... i bała się Billa.
Czarnowłosy stal przy oknie, obserwując Axelle i tocząc walkę z własnymi myślami.
Wróciła do domu i weszła na górę odprowadzona spojrzeniem chłopaka. On nie widziałby w tym nic dziwnego gdyby nie jej spuszczona głowa, i mokre ślady na policzkach. Odłożył woreczek z lodem na stół i poszedł za nią. Zapukał do drzwi jej pokoju, nie otrzymał żadnej odpowiedzi więc uchylił drzwi i zajrzał do środka. Axelle siedziała na parapecie twarzą zwróconą w stronę szyby. Podszedł bliżej i przyglądał jej się przez chwilę. Widział w niej teraz tamtą Axelle która znał, nie wielką gwiazdę. Otarł wierzchem dłoni łzę spływająca po policzku dziewczyny. Dopiero teraz dotarło do niej, ze nie jest sama w pokoju. Nerwowo otarła oczy i odwróciła się twarzą do czarnowłosego, jednak nie spojrzała na niego, głowę miała spuszczona w dół, a wzrok wlepiony w podłogę.
- Przepraszam... wiem, że jestem okropna - wydusiła w końcu
- Nie jesteś - Bill uniósł lekko jej podbródek, zmuszając tym samym by na niego spojrzała. Nie widząc śladu złości w jego oczach uśmiechnęła się niepewnie
- Bardzo bolało? - przesunęła palcami po jego policzku
- Trochę... Dlaczego płakałaś? - usiadł obok niej, opierając się plecami o szybę
- Nieważne
- Ok., ale jakbyś chciała pogadać...
- Wiem - uśmiechnęła się i pocałowała go, w ciągle jeszcze czerwony policzek - Dziękuję i jeszcze raz przepraszam.
Wstała z zamiarem wzięcia paczki papierosów z szafki, ale zachwiała się i upadla na podłogę. W klatce piersiowej poczuła przeszywający ból i wszystko zniknęło za czarną kurtyną utraty przytomności.
Obudziła się w szpitalu, otoczona sztabem lekarzy i specjalistyczną aparaturą. Zamrugała kilka razy oczami i rozejrzała się po sali. Było to duże pomieszczenie ze ścianami pomalowanymi na biało, puszystą wykładziną, beżowa kanapą, oraz wygodnym, jak na szpitalne warunki, łóżkiem.
Na kanapie siedziała Jazzie, Katrien, ich ojciec oraz macocha bliźniaczek, Cherise. Na widok młodszej siostry ściskającej misia uśmiechnęła się słabo. Pod ściana stal Bill, ze spuszczona głowa, trzymając ręce w kieszeniach.
Do sali wpadł zdyszany menadżer, obrzucił wszystkich zgromadzonych przelotnym spojrzeniem i utkwił wzrok w Axelle.
- Przekładamy trasę - powiedział
- O ile?
- Dwa tygodnie, musisz dojść do siebie. A jeśli będzie trzeba to i dłużej... - oznajmił i wdał się w dyskusje z jednym z lekarzy.
- Ale ja uschnę no!
- Spokojnie, pracoholiczko jedna. Możemy wejść do studia żeby ci się nie nudziło, nagracie parę nowych rzeczy, popracujecie nad albumem...
- Teraz mówisz do rzeczy - uśmiechnęła się
Po wielu zapewnieniach, że dziewczyna czuje się dobrze i nic jej nie potrzeba ojciec wraz z Cherise i Katrien opuścili salę, niedługo później wyszła i Jazzie. Z Axelle został tylko czarnowłosy chłopak.
Patrzyli sobie w oczy, ona leżąc bezwładnie w łóżku, on podpierając ścianę. W końcu zdecydował się podejść. Przysunął krzesło bliżej łóżka i usiadł nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Przez chwile patrzyli na siebie, po czym Axelle spuściła głowę i zamknęła oczy. Patrzenie w czekoladowo brązowe oczy czarnowłosego sprawiało jej ból, jednak nie fizyczny.
- Lepiej się już czujesz? - spytał przerywając cisze, a jego glos rozniósł się po sali zadając jej kolejna porcje bólu, ale i ukojenie.
- Lepiej - odpowiedziała nie otwierając oczu.
- Ja lepiej pójdę, powinnaś odpocząć... - otworzyła oczy i zobaczyła Billa zbliżającego się do drzwi.
- Nie chcę żebyś wychodził - na te słowa czarnowłosy odwrócił się, i z uśmiechem podszedł do jej łóżka
- Ok. - usiadł na skraju łóżka i zaczął się bawić pościelą. Axelle usiadła z trudnością i oparła się o ramię czarnowłosego. Bill odwrócił głowę w jej stronę i patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę. W końcu Axelle odgarnęła kosmyk włosów opadający chłopakowi na twarz.
- Przy tamtej fryzurze przynajmniej włosy nie wchodzili ci do oczu - zaśmiała się
- A w jakiej wyglądam lepiej?
- Zdecydowanie w tej - poczochrała mu włosy na czubku głowy śmiejąc się przy tym jak mała dziewczynka.
- Śmiej się już zawsze, nie chce patrzeć jak jesteś smutna albo płaczesz - przesunął palcami po jej policzku, wiedząc, że na więcej jeszcze nie może sobie pozwolić.
- Postaram się - uśmiechnęła się do niego i oparła głowę na ramieniu chłopaka - Ech.. spać mi się chce...
- No to śpij - uśmiechnął się i pogładził ją po głowie. Odchyliła się do tylu opadając na poduszki i ciągnąc za sobą czarnowłosego. Ułożyła się wygodnie, kładąc głowę na jego brzuchu i czując ciepło rozchodzące się po ciele powoli zasnęła. A on patrząc na nią zastanawiał się nad wydarzeniami ostatnich dwóch dni. W jednej chwili potrafiła się śmiać, albo warczeć na wszystkich by chwile później wypłakiwać się mu w rękaw. Była pełna sprzeczności i to go pociągało. Oraz te oczy, raz granatowe, brązowe lub zielone...
Uśmiechnął się sam do siebie i zamknął oczy.

- Wreszcie w domu! - Axelle rzuciła się na swoje łóżko zanosząc śmiechem.
- Tak, ja wiem, że się cieszysz - Jazzie rozwaliła się na podłodze, chwytając leżąca niedaleko paczkę chipsów.
- A może zaprosimy chłopaków? Przecież ojciec z Cherise i Katrien gdzieś wychodzą, możemy zrobić małą imprę
- Hmm... a nie masz przypadkiem na myśli jednego konkretnego, czarnowłosego chłopaka?- zaczęła a błyskiem w oku
- Och, daj spokój. To jest tylko przyjaciel
- Taak, i przez prawie dwa lata podniecałaś się, bo przeleciał cię przyjaciel? - syknęła z wrednym uśmiechem na twarzy, mocno akcentując ostatnie słowo, za do dostała poduszką w głowę
- I ty jesteś moją siostrą? To była chyba pomyłka genetyczna...
- Wiesz, tez tak uważam... zważywszy, na twoje podobieństwo do Georga...
- Ty to zawsze wiesz, jak pocieszyć człowieka - Axelle westchnęła i przekręciła się na brzuch, głowę oparła na rękach i wpatrywała się w siostrę.
- Dobra, już dzwonie, nie patrz tak na mnie - Jazzi się zaśmiała i wyciągnęła srebrny telefon i po pięciu minutach oświadczyła - Kurde, żaden nie odbiera
- Buuu... - murknela Axelle - Podasz mi tamta gazetę?
- Którą skarbie? - obie odwróciły się w stronę drzwi, w których stali bliźniacy Kaulitz uśmiechając się szeroko.
- Jak wy tu weszliście niby?
- Przez drzwi, wasz ojciec nas wpuścił - Tom przewrócił oczami i usiadł obok Jazzi i wyszczerzył do jej siostry - Axelle kochana, sprawdź czy nie ma cię za drzwiami...
Dziewczyna zareagowała śmiechem, ale zabrała swój telefon i opuściła pokój, a za nią wyszedł czarnowłosy.
- Chcesz cos do picia? - spytała
- Nie, i ty też. Porywam cię - uśmiechnął się rozbrajająco i zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć złapał ja za rękę i wyprowadził z domu.
- A dokąd? - zaśmiała się
- Zobaczysz - wymruczał jej do ucha i otworzył przed nią drzwi czarnego BMW i wsiadł zaraz za nią. Poinstruował kierowcę dokąd ma jechać i włączył radio. Axelle w milczeniu patrzyła za okno, starając się dojrzeć tam cos ciekawego, a Bill obserwował ją uważnie.
- Możemy wrócić? Trochę źle się czuje - powiedziała cicho
- Jasne - dal znak kierowcy, ze ma zawrócić. Axelle przymknęła oczy, a czarnowłosy objął ją ramieniem. Bal się, że znowu coś jej się stanie, że znowu wyląduje w szpitalu. A chciał, żeby była blisko, zawsze uśmiechnięta.
- Lepiej ci? - spytał kiedy wysiedli, pod jej domem
- Nie za bardzo...
- Chodź, położysz się to może ci przejdzie - chwycił ją lekko w pasie i poprowadził do pokoju
- No, spróbuj zasnąć - przykrył ją kołdrą i uśmiechnął się, stając obok lóżka.
- Bill na litość boską, ja nie mam pięciu lat i nie śpię w dzień - zaczęła się wygrzebywać spod kołdry i po chwili stała przed nim uśmiechając się blado.
- Ale powinnaś odpocząć...
- Billuś kochanie, ja doceniam, że się o mnie martwisz ale naprawdę nie ma podstaw - na jej twarzy wykwitł ironiczny uśmiech
- Niech ci będzie - westchnął
- No to co robimy?
- Nie wiem - mruknął czarnowłosy i usiadł na łóżku. Axelle usadowiła się obok niego i zaczęła bawić swoją bransoletką.
- Mogę cię o coś zapytać? - jej ton wyrażał niepewność
- Jasne
- Tęskniłeś za mną przez te trzy lata? Albo czy choć raz o mnie pomyślałeś? Wiem, ze to głupie tak pytać, ale chciałam wiedzieć - przestała bawić się biżuterią i spuściła głowę.
- Tęskniłem i to bardzo... w końcu trudno nie tęsknic za kimś takim, jak ty - uśmiechnął się do niej
- Cieszę się, że mamy tą trasę z wami, a nie z kimś innym. I cieszę się, że w końcu się spotkaliśmy... bo ja też za tobą tęskniłam
- Chodź tu do mnie - przyciągnął ją do siebie i zaczął łaskotać
- Bill... to... jest... nie... fair - wydusiła miedzy atakami śmiechu, a czarnowłosy nie przestawał.
- To jest bardzo fair, skarbie - uśmiechnął się i zakończył tortury całując ją w czoło.

Szybkim ruchem ręki rozsunęła zasłony, wpuszczając do pomieszczenia promienie słońca i wylała pól butelki wody mineralnej na chłopaka zakopanego w śnieżnobiałej pościeli.
- Pobudka!
- Jezu! Dziewczyno, czy ty normalna jesteś?! - zerwał się do pozycji siedzącej, i zaczął wycierać morką twarz kawałkiem kołdry
- Jak najbardziej - usiadła w fotelu i założyła nogę na nogę - Dziś zaczynamy trasę sklerotyku, jesteś spakowany?
- Co? Jaką trasę? - podrapał się w głowę
- Koncertową, Bill, koncertową. Zapomniałeś?
- Jak na to wpadłaś? - mruknął zdenerwowany i zaczął byle jak wrzucać ubrania i kosmetyki do walizki.
- Nie było trudno - zaśmiała się - Jak skończysz, pójdziemy na śniadanie, ok.?
- O ile w ogóle skończę - jęknął patrząc na stos ubrań znajdujący się na podłodze
- Ty sieroto... daj pomogę ci - wstała, i zaczęła składać jego bluzki w kostkę, układając je potem w walizce
- To to się składa? Teraz to się nie dziwie, ze nigdy nie mogłem walizki zapiąć
- Nie dobijaj mnie...
Dziesięć minut później walizka była spakowana, czarnowłosy brał prysznic, z znudzona Axelle grała w grę na swoim telefonie komórkowym.
- Nie utopiłeś się jeszcze? - krzyknęła w końcu
- Nie - rzucając ostatnie spojrzenie na swoje odbicie w lustrze, wyszedł z łazienki i stanął przed Axelle podziwiającą beżowy kolor ścian.
- Fajne ściany - mruknęła
- Tak, takie beżowo beżowe...
- Jesteś taki głupi, czy tylko udajesz? - jęknęła
- No dzięki - założył czerwoną bluzę
- Nie ma za co - uśmiechnęła się i wskazała ręka na czarny sweter przewieszony przez oparcie fotela - Mogę zapożyczyć?
- Jasne, ale będzie za duży...
- Trudno - odparła z uśmiechem - Idziemy na śniadanie?
- Dobra - przepuścił ją w drzwiach i skierowali się do windy. Kiedy znaleźli się w środku czarnowłosy nacisnął guzik parteru i oparł o ściankę. Axelle nadal majstrowała coś przy telefonie.
- Co tak patrzysz na tą podłogę?
- Tak jakoś
- Boisz się?
- To chyba nie jest dziwne - mruknął - Pierwszy koncert poza Europą i to w dodatku jako support najlepszego żeńskiego zespołu.
- Oj, będzie dobrze.
- Jakoś nie chce mi sie wierzyć - westchnął
- Po prostu, grajcie jak na probach i wsztystko bedzie dobrze. Nie patrz tak na mnie, nie zabilam ci rodziny...
- Ale to nie ty masz stresa!
- Owszem, bo ja sie przyzwyczailam - przewrocila oczami - Bill, to tylko tlum ludzi, ktorzy chca zedrzec z ciebie ubranie, zgwalcic a w najgorszym przypadku miec z toba dzieci i wyjsc za maz, co jest trudnego w zaspiewaniu dobrze, majac przed soba taka perspektywe?
- Wolalbym zeby ktos inny chcial ze mnie zedrzec ubranie... - mruknal
- Na przyklad?
- Przemilczmy to lepiej... - opuscili winde i wyszli przed hotel, gdzie czekala na nich czarna limuzyna. Wsiedli i ruszyli przez miasto do jednej z ulubionych restauracji Axelle.
Odwrocila wzrok od onka i spojrzala na Billa, ktory nerwowo przygryzal warge
- Bedzie dobrze, obiecuje - usmiechnela sie cieplo. Zdziwilo to chlopaka, bo nigdy jej takiej nie widzial. Ta Axelle, ktorą pamietal byla pyskata, niegrzeczna i nigdy sie nie usmiechala ani nie plakala.

Stała przed drzwiami pokoju hotelowego, trzymając w ręku butelkę drogiego szampana i dwa kieliszki. Targały nią wątpliwości czy wejść, czy nie. Jednak zapukała i nie słysząc odpowiedzi weszła. W pokoju nie było nikogo, a z łazienki dochodził dźwięk wody uderzającej o kafelki. Usiadła w fotelu, a butelkę i kieliszki postawiła na szklanym stoliku. Po niedługim czasie drzwi od łazienki otworzyły się i stanął w nich czarnowłosy chłopak ociekający wodą, mający na sobie jedynie biały ręcznik luźno zawiązany wokół bioder. Na widok Axelle uśmiechnął się, i nie zważając na to, ze zostawia za sobą mokre ślady usiadł w fotelu obok.
- Nie przyszedłeś na after party, wiec pomyślałam że wpadnę...
- Fajnie - po jego słowach zapadło milczenie. Oboje nie bardzo wiedzieli co powiedzieć.
- Lepiej się ubierz, bo się przeziębisz
- To będę przeziębiony - wyszczerzył się w tajemniczym uśmiechu
- Ubieraj się, nie będziesz smarkał na próbach
- To mnie ubierz - stanął naprzeciwko niej, nadal się uśmiechając
- A co, chłopczyk sam nie umie? - przejechała palcem wskazującym wzdłuż jego klatki piersiowej i zatrzymała do w miejscu gdzie zaczynał się ręcznik. Z wrednym uśmiechem patrzyła jak czarnowłosy przymyka oczy, a jej ręka powędrowała na jego plecy.
- Nie spinaj się tak, bo zakwasów dostaniesz - odsunęła się na odległość prawie dwóch metrów
- Nienawidzę kiedy się tak nade mną znęcasz - westchnął i usiadł na łóżku, wlepiając wzrok w podłogę. Axelle pożerała go wzrokiem, nie ruszając się z fotela. Chciała podejść, przytulić się do niego, poczuć jego dotyk... ale się bala. Nie chciała żeby ktoś kolejny raz ja skrzywdził. Nienawidziła w sobie tego bezsilnego uczucia strachu.
W końcu wstała i wolnym krokiem podeszła do łóżka. Usiadła na podłodze, opierając głowę na kolanach czarnowłosego. Bill zaczął delikatnie przeczesywać dłonią jej włosy.
- Boisz się...
- Boję
Chłopak pociągnął ją do góry i posadził obok siebie, obejmując ramieniem
- Nie musisz - dotknął delikatnie jej policzka i spojrzał w zielone oczy. Axelle przybliżyła się do niego i pocałowała. Czarnowłosy przez chwile siedział nieruchomo, trzymając dwa palce w miejscu gdzie kilka sekund temu były jej usta.
- Lepiej już pójdę - wstała i wolnym krokiem skierowała się do drzwi. Bill wstał i przyciągnął ją do siebie kiedy kładła rękę na klamce. Jego ręce oplotły ja ciasno w pasie, tak ze nawet gdyby chciała, nie mogłaby się wyrwać. Rozluźnił na chwile uścisk, i przekręcił klucz w drzwiach. Przycisnął ją do siebie ponownie, chciał poczuć jej ciepło, bicie serca. Tak jak w tamtą noc, kiedy ostatni raz była w Niemczech. Zaczął całować ją po szyi, a ona zatopiła palce w jego, jeszcze mokrych włosach.
Poddała się. Pozwoliła, by wolnym ruchem ręki ściągnął z niej ubranie, a sama pozbawiła go ręcznika z bioder. Nie przestając się całować upadli na łóżko. Po dość długiej chwili oderwali się od siebie niechętnie, by zaczerpnąć powietrza. Axelle spojrzała na Billa, oczy płonęły mu nieznanym jej dotąd blaskiem, dając jej uczucie bezpieczeństwa. Dotknęła zimnym palcem policzka czarnowłosego, wywołując u niego dreszcz.

- Nienawidzę cię... - wyszeptała kiedy było po wszystkim
- Ja ciebie też
- Nie kocham cię
- Ani ja ciebie.... Chcesz ze mną chodzić? - odgarnął włosy z jej spoconego czoła
- Chcę - wtuliła się w jego wątła klatkę piersiowa i zamknęła oczy wsłuchując się w rytmiczne bicie jego serca. Czarnowłosy uśmiechnął się tylko
- Śpij dobrze - pocałował ją w czoło i naciągnął kołdrę na jej gołe ramię.
- Ty też...

Obudziła się sama w łóżku. Przetarła zaspane oczy i rozejrzała po pokoju. Była sama w łóżku, na poduszce obok leżała czerwona róża, a na stoliku znajdował się kubek mrożonej kawy waniliowej i talerz pełen tostów z cynamonem. Założyła na siebie czarna koszulkę Billa i weszła do łazienki. Czarnowłosy siedział przed lustrem i poprawiał włosy. Podeszła do niego, objęła od tylu i oparła brodę na jego ramieniu. Chłopak odłożył pudełko z żelem i spojrzał na ich odbicie
- Ładnie razem wyglądamy - uśmiechnął się i odwrócił twarzą do Axelle
- Wiadomo... - pocałowała go czule w usta - Mogę pożyczyć? - wskazując na bluzkę w którą była obecnie ubrana. Wyglądała jak w krótkiej sukience, bo była znacznie niższa i mimo wszystko chudsza od czarnowłosego
- Jak dla mnie możesz chodzić bez, ale ok. Dziś nie ma żadnych koncertów, wiec co będziemy robić?
- No nie wiem... kochać się na sto sposobów w pokoju hotelowym? - zaśmiała się
- A myślałem, ze to mój brat jest nie wyżyty, ale skoro chcesz... - spojrzał na nią wymownie i podniósł się. Patrząc zachłannie na usta dziewczyny, przycisnął ja do ściany, zaczął ja całować po szyi, podwinął lekko jej koszulkę i jego dłonie zaczęły delikatnie błądzić po jej pośladkach. Przylgnęła do niego całym ciałem, ręce zarzuciła mu na szyje i masowała zimnymi opuszkami palców jego rozpalony kark.
- Nie wytrzymam... - szepnął jej do ucha, przyciskając ja mocniej do siebie.
- Chyba będziesz musiał - zaśmiała się i oderwała od czarnowłosego pozostawiając ciepło milo rozchodzące się po jego ciele i słodki zapach damskich perfum. Posłała mu całusa w powietrzu i opuściła łazienkę.
- Nienawidzę kiedy się tak nade mną znęcasz - chłopak oparł się czołem o zimne kafelki i zamknął oczy. Pragnął jej tak bardzo, ze rzuciłby się na nią nawet i na koncercie, nie zważając na tysiące ludzi oglądających występ. A ona trzymała go na dystans, chociaż po wczorajszej nocy, musiał się nad tym poważnie zastanowić. Czy napewno go od siebie odpychała?
Wyszedł z łazienki, i jego oczom ukazała się Axelle siedząca w fotelu pijąc kawę i jedząc tosta. Dziewczyna widząc czarnowłosego wstała i podeszła do niego wolnym krokiem. Bez słowa objęła go, wtulając twarz w jego tors, a dłonie wplotła w jego włosy. Taki mały nagły gest miłości, którego oboje potrzebowali.
- Bill, co będzie jak skoczy się trasa? Przecież będziecie musieli wrócić do Niemiec
- Nie wiem Axy... ale na pewno cię nie zostawię, za długo na to czekałem - wyszeptał jej do ucha.
- Ja też... Chyba jednak cię kocham - uśmiechnęła się i pocałowała go w usta.

Szli zalaną słońcem ulica Los Angeles, trzymając się za ręce i żartując bez przerwy. Trwał teraz tydzień przerwy miedzy koncertami, wiec mogli robić to na co mieli ochotę. W końcu co jakiś czas trzeba odpocząć od codziennego nadwyrężania głosu, który w ich przypadku był nadzwyczaj cenny.
Axelle zaciągnęła czarnowłosego do malej kawiarni w bocznej uliczce. Było to przytulne miejsce, w stonowanych barwach beżu i brązu. Zajęli miejsce przy najbardziej oddalonym od drzwi stoliku. Podszedł do nich młody kelner ubrany w granatowy uniform i podał kartę menu. Axelle, mimo tego, że był przystojny nawet nie zaszczyciła go spojrzeniem, zajmując się czytaniem menu.
- Na co masz ochotę? - spytała Billa
- Mogą być lody czekoladowe i jakaś kawa - chłopak objął ją ramieniem. Przywołała kelnera i złożyła zamówienie. Czekali kilkanaście minut, by potem cieszyć się świeżym smakiem kawy i lodów. Nie obyło się oczywiście bez kłótni, kto ma zapłacić, ale ostatecznie rachunek pokrył Bill uparcie twierdząc, że nie wypada aby kobieta płaciła.
- Jesteś uparty - skwitowała to krotko
- Tak jak ty
- I za to cię właśnie kocham - pocałowała go w policzek
- Za co dokładniej?
- Za to, że jesteś, jaki jesteś. Uparty, egoistyczny, czasem chamski, słodki, czuły...
- Dobra wystarczy. Ale zapomniałaś o jednym, jestem cały twój - uśmiechnął się do niej, objął ramieniem
- No tak, cały mój - zaśmiała się i ruszyli powrotem do hotelu idąc ulica skąpaną w świetle zachodzącego słońca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Holly Blue




Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sobota 19-08-2006, 12:18    Temat postu:

Przede wszystkim poczekaj aż ktoś skomentuje! Część za częścią tylko zniechęcą czytelnika w tym wypadku mnie. Zabieram się za te dwie no a z kolejną poczekaj. Chyba że już jej nie ma...
Edit:
Nie. Po pierwszej już nie mam zamiaru czytać dalej. Przynajmniej w tym moemncie. Jeżeli nie zniechęcił mnie sposób w jaki piszesz to zrobiła to fabuła. Robisz masę i więcej powtórzeń i czasami przez niedbalstwo nie dawałaś kropek po zakończeniu dialogu. Poza tym jest mało opisów a więcej dialogów co wcale nie jest dobrym znakiem. Czasami źle odmieniałaś wyrazy i błędnie kończyłaś zdania. Dlatego "błędy".
Fabuła jest gorzej niż tragiczna. Nie wiem kiedy dodawałaś to opowiadanie ale wtedy najwyraźniej nie była ona oklepana. Teraz jest. Przypuszczam że będzie tak: Ax będzie z Billem, a Tom z jej siostrą. Póxneij się coś popsuje i jednak na końcu Ax będzie z Tomem. A tak stwierdzając fakty to jaka dziewczyna traci dziewictwo w wieku 13 lat, pije pali i wchodzi na imprezy przeznaczone dla dorosłych?! A zachowuje sie dosłownie jak 16- latka? Wydaje mi sie że chciałaś żeby miała tyle lat a póxniej dotarło do Ciebie że TH musiałoby wtedy już istnieć.
Załamujące i godne pożałowania. Ach! No i zapewne na końcu okaże sie że Kat to jednak jest dziecko jej i Billa...
Radziłabym dać sobie spokój. Albo napisać coś nowego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Holly Blue dnia Sobota 19-08-2006, 13:09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
basia




Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok

PostWysłany: Sobota 19-08-2006, 12:40    Temat postu:

Bardzo mi się podoba Very Happy
Będę tu stale zaglądać Smile Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez basia dnia Środa 01-11-2006, 18:47, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyla




Dołączył: 19 Sie 2006
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wtorek 22-08-2006, 10:44    Temat postu:

Nie podoba mi się. Tak jak już napisała Holly Blue fabuła jest tragiczna i z góry można przewidzieć, co będzie dalej. Twoja bohaterka zachowuje się tak jakby była o 4 lata starsza, a w rzeczywistości ma 13 lat... Popracuj trochę nad tym, a być może zdobędziesz więcej czytelników. Będę jednak tu zaglądać i sprawdzać, czy twoje opo, jest godne uwagi pozdrawiam Grey_Light_Colorz_PDT_42

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Falka
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza światów...

PostWysłany: Wtorek 22-08-2006, 14:21    Temat postu:

Nie mogłam doczytać do końca, przepraszam, ale fabuła odstrasza od razu.
Buntowniczki, które mają pogardę dla "różowych barbie". Olewanie szkoly, papierosy, imprezy, a na dodatek nienawiść do Kaulitza... Oklepane maksymalnie.

Nie podoba mi się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
carsjana




Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Piątek 25-08-2006, 16:32    Temat postu:

Ja to gdzieś już czytałam. Po przeczytaniu kilku zdań odechciało mi się. Jestem na NIE.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fragile




Dołączył: 09 Cze 2006
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z domu bez klamek.

PostWysłany: Środa 01-11-2006, 18:30    Temat postu:

Nie, odraża. Odrazu jak przeczytałam, że to jakieś czarne laski, a dyskryminują barbie to płakać chciałam. Oczywiście oklepana fabuła, bo czytałam trochę kawałkami. Nuda.
OKLEPANA FABUŁA!

Viccy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Śmietnik Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin