Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

'My, zaplątani w niemoc' cz.1

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Śmietnik
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
koudi




Dołączył: 21 Sie 2006
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z pewnego miasta gdzieś w centrum kraju

PostWysłany: Sobota 16-09-2006, 19:36    Temat postu: 'My, zaplątani w niemoc' cz.1

Wszystkie chwyty dozwolone.
Za błędy przepraszam.

'Przeznaczenie rozdaje karty, a my tylko gramy. '
Arthur Schopenhauer


Nie pamiętam dokładnie, kiedy Jenny do mnie zadzwoniła. To było, jakoś po naszej, wspólnej podróży do Europy. Zawsze chciałam zobaczyć, jak toczy się życie na starym kontynencie. I co? Przeżyłam niemałe rozczarowanie. Moja mała bańka z wyobrażeniami o Europejczykach, prysła, jakby za dotknięciem palca. Nic szczególnego. Zwykli ludzie, żyjący własnym tempem. Może trochę, bardziej kulturalni. Architektura, to jest rzecz, która utwierdziła mnie jednak w przekonaniu, że pieniądze nie poszły, do końca, na marne. Stare kamienice, kościoły, muzea. Każde, mające swoją własną, niezwykłą historię. Ciekawie zbudowanie i do tego wspaniale wyeksponowane. A może, nawet mające własną tajemnicę, która czeka na śmiałka, żądnego przygód, gotowego ją odkryć? Po za tym, wróciłam obładowana wieloma, na nic zdającymi się przyrządami i pamiątkami dla tych, niby dobrych znajomych. Dziwne, że człowiek, będąc w innym mieście, widzi różnie dziwne przyrządy i uważa, że musi je mieć. Potem wraca do domu i zastanawia się, gdzie je upchnie i po co w ogóle je nabywał. Jakby nie miał innych, ważniejszych rzeczy na głowie. Lato w pełni kwitło, słońce prażyło niemiłosiernie, roztapiając asfalt na drodze. O tej porze roku, powinno się wyjechać do zakupionego, gdzieś za miastem, domku letniskowego i oddawać się przyjemnością, płynącym z długo oczekiwanego urlopu.


- Kupiłam dom. – takim oto stwierdzeniem, przywitała mnie, w pewien poranek. Szklanka z impetem, roztrzaskała się o ciemnozieloną posadzkę w mojej kuchni. Podziałało lepiej, niż kawa, którą właśnie miałam zamiar sobie zaparzyć.
- Jak to…dom? – spytałam, bardzo inteligentnie, spoglądając ze smutkiem na potłuczone naczynie. I szlag trafił komplet. Drugiego takiego, już nie dostanę.
- No, dom…- stwierdziła uradowana – Wiesz…cztery ściany, okna, dach…no może trochę więcej ścian. – dodała po chwili namysłu.
Nadal stałam, jak ta wariatka, na środku kuchni, trzymając w ręku słuchawkę i z niedowierzania, nie wiedząc, co powiedzieć.
- Carla, jesteś tam? – spytała, trochę przestraszona.
- Jestem, jeszcze jestem. Dom mówisz. Ale gdzie? Jak?
- Nie uwierzysz. W Niemczech. Po prostu zakochałam się od pierwszego wejrzenia. – wypowiedziała na wydechu. Ja wiedziałam, że zostawienie ją w kraju Szwabów, nie przyniesie nic dobrego. Wariatka, jak ta jej matka. Ale w sumie, ja nie byłam lepsza. Mogłam ją za kudły doprowadzić do samolotu, uśpić, otumanić….Cokolwiek. Marysiu, co mnie podkusiło?
– Przystojny musiał być ten dom. Czyżby jego okna, były tak głębokie, jak oczy tego Włocha. A może dach jest tak gęsto pokryty dachówkami, jak głowa tego Francuza włosami? – w końcu odzyskałam język w buzi. Podeszłam do blatu i wyłączyłam czajnik z wodą, która już dawno, pewnie się wygotowała.
- Złośliwa jesteś, wiesz? Nie możesz po prostu, cieszyć się moim szczęściem? – jak zwykle, brała mnie na litość i poczucie winy. Jak zwykle podziałało.
- Ależ cieszę się. Cieszyłabym się jeszcze bardziej, gdybyś kupiła go tutaj, w Bostonie, a nie na zupełnie obcym kontynencie. Co ci strzeliło do głowy? A może uważasz, że tak będzie lepiej dla dziecka? Inny świat, świetne perspektywy na przyszłość, co?
- Między innymi. Zresztą nieważne. Kupiłam i już. Nic na to nie poradzisz. Sprzedać nie mogę, przez co najmniej rok. Zresztą, nie mam takiego zamiaru, a ty jako moja przyjaciółka, powinnaś tę decyzję uszanować. Jedyne, co możesz zrobić, to spakować walizkę i być na lotnisku przed szóstą. O ósmej masz wylot. Nie bój się, leci z tobą Katlyn. To do zobaczenia – nie wiedziałam, co powiedzieć i do kogo. Usiadłam na krześle i zapominając już do reszty o mojej, wspaniałej szklance od kompletu, podparłam głowę ręką i spoglądałam na widok za oknem. Miałam ten wspaniały przywilej, że o tej porze dnia, do mojego mieszkania nie dochodziło słońce i mogłam obserwować błękitne niebo. Na jego tle, malowały się dachy wysokich apartamentowców i drapaczy chmur. W głowie, przewijały mi się różne myśli, łącznie z planem pozbawienia życia mojej, szacownej przyjaciółki. Ta niewysoka, szczupła jeszcze blondyneczka o krótkich włosach, zawsze robiła na przekór. Kobieta skarb, to trzeba przyznać. Zawsze chętna do pomocy, dla przyjaciela gotowa rzucić się w ogień. Jednak, co gorsza, często kierująca się impulsem, przez co nie raz wpadałyśmy w kłopoty.


Na ciemny, granitowy blat, wskoczył Szatan i perfidnie domagał się swojej, dziennej porcji mleka. Nigdy nie zrozumiem kotów. Ja tutaj staram się jakoś poskładać wszystko do kupy. Moja współtowarzyszka przeróżnych wojaży, właśnie straciła resztki zdrowego rozsądku, a on jak gdyby nigdy nic, patrzy, tymi swoimi, zielonymi oczyma i ma wszystko, za przeproszeniem, tam gdzie słońce nie dochodzi. Do Katlyn nie miałam, po co dzwonić, gdyż ona pewnie, jak najbardziej poparła wyjazd i zapewne cała w skowronkach, pakuje do walizki tony ciuchów, nie zważając na krzyki i sprzeciwy swojego narzeczonego. Wstałam i podeszłam do lodówki. Wyjęłam z niej karton mleka i wlałam niewdzięcznemu kotu do miski. Ten, cicho mrucząc, pochlipywał z zadowoleniem ciecz. Sama też wzięłam porządny łyk i spowrotem zatopiłam się w myślach. No dobra, trzeba się zastanowić, czemu mnie chce ściągnąć i dlaczego tak szybko. Fakt, jestem jej przyjaciółką, ale to nie znaczy, żebym po dwutygodniowej przerwie, wracała do Europy. W tym coś jest. Po dłuższym zastanowieniu, kolejnej dolewce mleka kotu oraz posprzątaniu, sławnej już szklanki, doszłam do pewnych wniosków. Katlyn jest dekoratorką wnętrz i trzeba przyznać, że dość niezłą. Tylko ona potrafiła skompletować i pogodzić ze sobą antyczne meble, zwariowane kolory i nowoczesne cuda techniki w mym skromnym mieszkaniu. No, a ja jestem architektem z trzyletnim stażem. Wiele domów doprowadziłam do stanu używalności. Do tego w szkole, mówiono na mnie „Carla złota rączka”, gdyż z niczego potrafiłam zrobić „Coś”. Należy też dodać, że to „Coś” nadawało się do jakiegoś, sensownego użytku. Młotek i piła, również nie były mi obce. Wniosek z tego jeden. Jenny potrzebuje szybkiej, w miarę taniej… Zaraz… Co ja gadam. Darmowej pomocy fachowców i to w jak najszybszym czasie. A, że takowi są jej przyjaciółmi, bez wahania jest gotowa wepchnąć nas w tą, latającą maszynę do zabijania, nawet, jeżeli będzie to pierwsza klasa, gdzie zapłaci krocie za bilet i sprowadzić do Niemczech. Znalazłam w tym wszystkim, nawet kilka plusów. Mojej świętej pamięci matce dziękuję, za zamiłowanie do różnych, przedziwnych języków. Może po niemiecku, mówić nie umiem, ale rozumiem dużo. Mojemu ojcu, dziękuję za świetną orientację w terenie, którą zresztą odziedziczyłam i może nie zgubię się w tym cholernym kraju. Samej sobie chciałam natomiast podziękować, za talent do znajdowania zwariowanych przyjaciółek, dzięki którym tam się znajdę. No, właściwie jednej przyjaciółki.

I oto jestem. Stoję na jakimś niemieckim lotnisku. Bóg jeden raczy wiedzieć, jakim cudem udało mi się przeżyć lot. Trzymam przy sobie swoją, małą torbę podróżną. Gdzieś tam, pęta się mniejsza połowa mojego dobytku z Szatanem na czele, który zapewne przez tydzień, będzie mnie omijać, szerokim łukiem. Reszta mojego dobytku, pozostała daleko, za oceanem ze wspaniałą sąsiadką, spod siedemnastki, która obiecała pieczołowicie zająć się moimi roślinkami. Nogi jeszcze miałam jak z waty, lecz powoli dochodziły do prawidłowego stanu. Lotnisko było dość duże, nowoczesne. Ludzie, przepychali się między sobą. Jedni ruszali właśnie, w jakąś niezapomnianą wycieczkę. Inni wracali, witając się z bliskimi, którzy ze szczęścia płakali. Ogromny tłum, w którym należałoby spróbować odnaleźć tę, mającą nie po kolei w głowie, blondynkę.
- No i jak? Widzisz ją? – zwróciła się do mnie Katlyn. Jej, nie byłoby problemu odnaleźć. Ognisto-rude włosy z czarnymi pasemkami, ciemne oczy i przyczepiony uśmiech w komplecie. Dodatkowo, ogromne zamiłowanie do zwierząt, które można znaleźć na siedemdziesięciu procentach rzeczy przez nią noszonych.
- Znajdź mi w tym tłumie jedną, małą blondynkę – stwierdziłam radośnie. Niestety, nie było mi dane nacieszyć się poszukiwaniami. Nim się obróciłam, na mojej szyi wisiała dezerterka, o mało, nie pozbawiając mnie, gruntu pod nogami.
- Nareszcie! – krzyknęła radośnie. – Nawet nie wiecie, jak się za wami stęskniłam.
- My, za tobą też. – Katlyn, jak zwykle uśmiechnięta, ochoczo wtopiła się w ramiona przyjaciółki. Moje nogi, jeszcze trochę się trzęsły. Chodzić jednak mogłam. Tak, jak przypuszczałam, Jenny nie zmieniła się za bardzo. Brzuszek jeszcze nie urósł do widocznych rozmiarów. Włosy, jak zwykle krótkie i w nieładzie. Może jest trochę bardziej szczęśliwa i rozpromieniona.
- No i jak podróż? – to pytanie, ewidentnie skierowała do mojej osoby, która była znana z zamiłowania do stałych gruntów, a niżeli latania.
- Świetnie – odpowiedziała Ruda, nie dając mi możliwości, do upustu emocji – Nawet, tak kurczowo nie trzymała się siedzeń – szepnęła w ucho blondynce, na co, ta druga roześmiała się.
- Słyszałam, wy zdrajczynie – zmrużyłam niebezpiecznie oczy i szukałam wzrokiem, jakiegoś wolnego miejsca. Niestety w tym kraju, ludzie nie mają, co robić, tylko tłumnie wylatywać. Jakby nie było innych środków komunikacji. Po kilkunastu minutach przepychanki i kolejnych, na stanie w kolejce, odebrałyśmy swoje bagaże i o dziwo, nawet nie zgubili mojego kota, co się stało na lotnisku we Włoszech. Pół dnia spędziłyśmy na poszukiwaniach, odgrażając się sądami i policją.
- A gdzie my właściwie jesteśmy? – nagle zdałam sobie sprawę, że nawet nie wiem, w jakiej części Niemiec się znajduję. Jenny spojrzała na mnie, jak na dziecko w początkowym stadium autyzmu i wskazała na wielki szyld nad nami, na którym widniał napis: Magdeburg.
- No tak – uśmiechnęłam się lekko – To wszystko wina lotu. Wiecie, że po nim jestem troszkę kołowata.
- Troszkę? Mogłabyś głowę zgubić, albo wsiąść do obcego samochodu – stwierdziła Katlyn, męcząc się z torbą.
- On był tak podobny, do auta Lucas’a – szepnęłam sama do siebie, przypominając sobie owe zajście – Ale nie. Trzeba wypomnieć w odpowiednim momencie.
W dość dobrych humorach, ruszyłyśmy w stronę wyjścia.


Magdeburg okazał się, dość małym miastem. Przynajmniej w porównaniu z Bostonem. Ludzie wydawali się do nikąd nie śpieszyć. Pomimo dość późnej godziny, młodzież, korzystając z wakacji, tłumnie przesiadywała w barach, na ławkach w parku i przy niewielkiej fontannie na placu. Zakochani, trzymając się za ręce, popijali sok z jednej szklanki. Zapatrzyłam się na ten obraz za oknem taksówki, kiedy staliśmy na światłach i przypomniałam sobie, jak to ja, dawno temu, tak siedziałam z Doktorkiem. To były te czasy, kiedy myślałam, że świat leży u moich stóp i czeka, jak go zagarnę. Tutaj, ich własny zakątek na ziemi, był nieco inny. Niewysokie budynki, nad którymi wyłaniały się wierze kościołów i bodajże, jakiegoś centrum handlowego. Wysokie drzewa, stały prawie na każdej uliczce. Pomieszanie Matki Natury z współczesną cywilizacją. Betonowe więzienie, nie wydawało się już tak bardzo betonowe, dzięki, tej garstce zieleni. Coś w tym było. Coś, dzięki czemu, mogłam nawet zrozumieć Jenny. To miejsce ją zauroczyło i fakt faktem, było urokliwe.
Dom Jenny, okazał się być ostatnim na jakiejś, małej uliczce. Taksówkarz, pomógł nam wypakować z bagażnika torby i odjechał. Widok….no cóż…zdecydowanie, był interesujący. Ruda z wrażenia, usiadła na swoich bagażach, a ja o mało nie wypuściłam koszyka z Szatanem, który również wypowiedział się na temat posiadłości, odwracając się do niego tyłem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez koudi dnia Niedziela 17-09-2006, 13:52, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SzydeRcia




Dołączył: 24 Lut 2006
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sobota 16-09-2006, 19:46    Temat postu:

mi się jak narazie podoba.
chciałam dowiedzieć się jednego czego nie zawarłaś w tekście albo po prostu to przegapiłam, ile główna bohaterka ma lat?

byłabym wdzięczna jeślibyś powiadomiła mnie o next'cie na priv.

Pozdrawiam! ;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
koudi




Dołączył: 21 Sie 2006
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z pewnego miasta gdzieś w centrum kraju

PostWysłany: Sobota 16-09-2006, 20:12    Temat postu:

SzydeRcia =>No cóż...dobrze spostrzegłaś...w tekście nie ma mowy o jej wieku...ale spokojnie...Cierpliwość popłaca...Dowiesz się w odpowiednim momencie.... Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teallin




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł

PostWysłany: Niedziela 17-09-2006, 11:33    Temat postu:

Ładnie.
Naprawdę.
Ciekawy pomysł, wciągająca treść.
Pisane z humorem, aczkolwiek zachowałaś umiar.
Więc...
Jestem na TAK Wink
I czekam na nową część

Reszta jest milczeniem...

Tea


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Przywrócony_id:(3971)




Dołączył: 22 Gru 2005
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Niedziela 17-09-2006, 11:48    Temat postu:

Na razie prawie żadnej fabuły nie ma, więc ze skomentowaniem jej się wstrzymam Wink . Prawdę mówiąc to czytałam raczej co drugie zdanie (żeby chociaż co drugie... Rolling Eyes ). Początek jest trochę nudny. Ale wiadomo, że początki są zawsze najtrudniejsze, więc się nie czepiam.
Błędów nie wypisuję, bo (jak już wczesniej pisałam) przeczytalam tylko część tekstu.

Jestem tak pośrodku.
Mam nadzieję, że następną częścią powalisz mnie na kolana.
Wrócę Smile.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Falka
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza światów...

PostWysłany: Niedziela 17-09-2006, 11:55    Temat postu:

Było troszkę błędów. Masz tendencje do wstawiania przecinków tam, gdzie ich absolutnie być nie powinno. Ale jakoś strasznie mi to w czytaniu nie przeszkadzało. Był też jeden błąd, napisałaś ciemno-zielony, powinno być bez myślnika i razem. Z myślnikiem napiszemy na przykład czerwono-żółty. Odcienie kolorów to normalne wyrazy.

Natomiast całe opowiadanie spodobało mi się. Po pierwsze to będzie historia nie o nastolatkach, tylko o dorsłych kobietach, co bardzo lubię. Po drugie czuję, że z tym domem i remontem wyniknie jeszcze wiele fajnych sytuacji. Po trzecie kot! Kot jak najbardziej na plus.
I ogólnie pomysł jest niezły

I mam tylko jeden zarzut. Staraj się robić więcej akapitów, bo tekst jest zlany i czasem cięzko czytać.

Podobało mi się i czekam na nowy part Smile

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kazia




Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 759
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: od Bloo

PostWysłany: Niedziela 17-09-2006, 12:07    Temat postu:

Ah.
Podobało mi się.
Bardzo.
Fabuła (która nie jest jeszcze do końca znana), styl i Twoje słownictwo Smile
Większych błędów nie widziałam, ale coś mi się rzuciło w oczy.
A mianowicie

Cytat:
Ją, nie byłoby problemu odnaleźć.

Jak dla mnie osobiście lepiej byłoby
"Jej, nie byłoby problemu odnaleść".
Albo coś w tym stylu.
Ale cóż.
Wiem, wiem.
Czepiam się Smile
Mimo wszystko oczekuję nowej części Smile
Pozdrawiam,
Kat


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
koudi




Dołączył: 21 Sie 2006
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z pewnego miasta gdzieś w centrum kraju

PostWysłany: Niedziela 17-09-2006, 13:50    Temat postu:

Jak znajdę trochę czasu po obiedzie, to sprawdzę te nieszczęsne przecinki...Może znajdę, gdzie je tam źle powstawiałam...Dzięki za szczere komentarze, zaraz też wstawię więcej akapitówVery Happy Pozdrawiam....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Reckless




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 870
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Piątek 22-09-2006, 20:05    Temat postu:

oł...podoba mi się ! są błędy, ale ginął przy sposobie w jakim piszesz.czuję się jakbym czytała dobrą książę z serii dla 20 i 30latek. a ja takie ksiażki uwelbiam.
niesamowicie mi się podoba,bo mnie wciągnelo.

jestem na tak ! Very Happy powiadamiaj mnie o nowych czesciach Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
olka_th




Dołączył: 29 Maj 2006
Posty: 135
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z butelki

PostWysłany: Piątek 22-09-2006, 21:04    Temat postu:

NIE!
Nie podobalo mi sie!
Przeczytalam pierwszy akapit, a reszte czytalam co 4-6 linijek.
Bledy, szyk zdan...
Nudnawe, moze to jeszcze rozkrecisz
Jeszcze wroce
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
YaNoU




Dołączył: 28 Sie 2006
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Pod LaTaRnIą <3

PostWysłany: Sobota 23-09-2006, 12:04    Temat postu:

Mi się tak średnio podobało...
Z jednej strony dośc wciągające, a z drugiej odniechęcały mnie liczne błedy. Potrafię jednak o nich zapomnieć- czekam więc na NEXT PART!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Śmietnik Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin