Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"Żyć na skraju normalności, wygnana przez los" - 6
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ooo_Dredziak?




Dołączył: 31 Sie 2006
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Wystaje z kieszeni Toma. Nie widzisz? Pech xD

PostWysłany: Wtorek 31-10-2006, 1:52    Temat postu:

Agr!
Cieszę się kobieto, że coś ci daje to opowiadanie.
Na polski powiadasz.
Nie za mało ambitne?
Ja tam szukam do banana xDD

Odcinek 5, czyli Bejbi aj tokin tu ju, Bejbi aj hev sexual proposal...

- Bejbi, nie zwracaj uwagi na tego niewyżytego stwora. Nażarł się surowego mięcha, i pewnie oglądał pornola... teraz ma odchyły. Już gwałcił nogę mojej matki... – powiedziała Ange, próbująca przyciągnąć Sataina do siebie, by móc ograniczyć mu swobodę.
- Ja się nim nawet nie martwię... Miło mi że chociaż ktoś się na mnie napala, bo ty ostatnio jakaś oschła jesteś. – odparłam, chcąc wzbudzić w niej nutę zazdrości. Nie ma o co być zazdrosna. Żaden pitolki, żadne jajka... żadne narządy męskie mnie nie interesują. Bardzo chętnie wykąpała bym się z nią w wannie, w gorącej wodzie z żyletką w ręce. Taka nasza mała fantazja, tylko że najpierw pozbędziemy się jej rodziców, a potem możemy oddawać się uciechą cielesnym.
- Mija bella, przestań robić Shrekowe oczy. Nie wychodzi ci to. Wiem że ostatnio zaniedbałam twoją dziurkę, i powinnam ja odkurzyć. Nadrobię to wkrótce! – przesunęła ręką po moim udzie. Uklękła na ziemi, i założyła smycz Szatanowi.

Co by to był za skandal! O jezu... jakby pies latał bez smyczy, i pogryzł by pudelki naszych sąsiadów. Lubimy nabijać się z piesków naszych plasticzanych sąsiadów, z przypiętymi na siłę uśmiechami. Kiedyś pofarbowałyśmy z Ange, takiemu jednemu kundlowi futro na czerwono... fajna zabawa była. Lubię się znęcać nad ludźmi, i nad zwierzętami ludzi, których nie lubię. Ludzie są sztuczni, a to jest coś czego nie lubię. Jakby mieli wazę na głowie, i byli posklejani kaczym gównem. Jak słyszę płacz i desperację mojej siostry, na temat złamanego paznokcia, to moje wymioty niemal widzą już wyjście, z krętej drogi w moim żołądku. Jako małe dziecko dolałam jej zmywaczu do herbaty. Wypiła? Wypiła, po czym wypluła. Opluła stół, siebie... Ogólnie narobiła tyle zamieszania. Prawie rozsadziła umywalkę, szczotkując nerwowo swój język. Miałam karę... ale opłaciło się. Ten niesmak na jej twarzy widuję dość rzadko, bo rzadko z nią przebywam. Może jestem jej trucizną, może odcinam jej dostęp powietrza i czynię ja kaleką. Ale czy nie jest miło popatrzeć jak cierpi? Nie muszę się zbytnio wysilać, a widzę jak marszczy jej się skóra i jak jej drogi puder sypie się na podłogę. Kiedyś chciałam jej przypierdolić... nie zrobiłam tego. Po co mam brudzić swoje palce, czystą głupotą jej osoby. Tak wielkim było by wysłuchiwać jej jęków? Nie, chyba nie. Nie zbaczam na jej zachowania, mimo to że mnie irytuje. Ja w tym domu nic nie znaczę, więc nie powinnam się udzielać, bo zaczną mnie widywać i ograniczą mnie do jednej, dziennej szklanki kakałka. Mimo to że czasami chciałabym wykąpać ją w kiblu, wymoczyć jej ryj i powiedzieć to wszystko co myślę... Jej narzekania, groźby i fukanie pod nosem, a i tak by sobie z tego nic nie zrobiła. Co obchodzi ją moje zdanie? Zdanie takiego dziwoląga i kompletnego debila. Co ją obchodzi MOJE zdanie, skoro mnie nie ma. Ona nie wie o moim istnieniu... na moją korzyść. Tak w moich myślach, wystawiam te wszystkie katolickie pindy między „ręce” płotu. Chciałabym otrzepać ich twarze z tej tapety. Czy one nie czują się jakby nosiły na sobie żelazne maski? Ech. Ja gadam takie stereotypowe głupoty, a sama czasem przesadzam z makijażem. Nie pudruje się, nie muszę... jestem wystarczająco blada i trupia, i nie muszę dodawać sobie blasku. Mam sobie śliwkowe szminki, czarne kredki... no to starczy jak na dzisiaj... Spódniczka mojej siostry jest wymiarów pieluszki, z czego uwielbia chwalić się barwną bielizną. Widząc z okna jak idzie po ulicy mam ochotę krzyknąć do niej coś w stylu ‘Ej mała, ile bierzesz za godzinę’. Mam taką chęć, i nie mogę się opanować. Często przypierdalam sobie książką od fizyki. Dlaczego od fizy? Nie wiem... Ona jest rzadko używalna, dlatego też tak często jest w zasięgu mojej ręki. W zimę lubię porzucać w Chewry śnieżkami, siedząc na fotelu z nogami, pod oknem. Próbuję uzbierać na nową gitarę. Coś nie idzie, a Bloduszka się starzeje... ale mimo to lubię ją molestować, i rzucać nią po łóżku. Właśnie dlatego potrzebuję nowej. Z nudy czasem plącze sobie strunę wokół palca. Dziwny pomysł, ale jak piecze. To tak jakbym wylała na dywan, odplamiacz. Fajczy się i pieni... A mój palec czuje się zmaltretowany. Nie tnę się? Może. Czasem zdarza mi się, ale to nie jest rasowe dzierganie całej ręki. Na kolanie ostatnio wycięłam sobie pentagram. Natchnięta była wizytą u Ange, i rozmyślaniem o kąpieli w wannie. Naszła mnie kolejna fantazja. Kąpiel nago, w publicznej fontannie o wschodzie słońca. Mocne przeżycie, i kolejny dowód na niepoprawność mojej osoby. Lubię się buntować, lubię okazywać moją inność. Prowokować, zadziwiać, molestować moimi przekonaniami. Czasami zmuszam do twierdzenia, lub zatwierdzania moich własnych teorii... lubię się czasem dowartościować. Nie robię tego w stylu brzydkiego kaczątka, z piękną duszą. Robię to na wzór Dziecka Bożego, z stosunków Maryjno-Piekielnych. Bóg wkleja swoje własne epitety w moje życie. Chciałabym je uprościć, i móc przeżyć je krótko i zwięźle. Nie muszę udowadniać komuś inności, pokazują ją tylko i wyłącznie sobie, i temu co w górze. Nie tworzy mnie na wzór swoich klonów, jestem według niego, ale nie według wzoru A+B=C, jestem nie matematyczna. A może jestem równaniem, z minusem? Nie ma o mnie wzmianki w historii mojej rodziny, nie liczę się. Mogę uznać że mnie nie ma, wy też tak uznajcie. Będziecie czuli się lepiej, i odetchnąć świeżym, nie zatęchłym powietrzem. Bez krwi, dramatyzowania, i filozofii. Agr.! Zazdroszczę wam tych nie poukładanych myśli, tej wolności i ograniczeni umysłowego. Nie, to nie miało was urazić, to tylko mała poprawka w waszej bajce. Jestem hakerem, i lubię wpraszać się do cudzych tworów, czy zakłócić harmonię. Koniec przedmów pogrzebowych, czas zacząć spektakl... Wybieramy się na spacer z Szatankiem. Idziecie z nami... z tyłu. Za nami? Zrozumiano.

- Bardzo dziękuję za twoje krzywe porównania. Mogę być wróżką ze złamanym skrzydełkiem, w różowej sukieneczce? Moje marzenie! Agr! Ange, obniżasz się... Osłabiasz moje czarne komórki, i kolorujesz obrazki w mojej książce. Przestań robić za malarza, tobie to też nie wychodzi. – zanegowałam ją. Zeszłam po schodach, i popatrzyłam trzeźwo przed siebie. Zgadnijcie co zobaczyłam? Babcia w oknie... Ach, mój ukochany moment, będzie się działo... aj będzie.
- Twoje lusterko zostało podwójnie stłuczone i nieszczęście trwa lat dwadzieścia.
- Bo?
- Bo mi się tak podoba wampirku. A co do naszych marzeń i fantazji erotycznych, to co... wybaczysz mi mój przywiędły popęd seksualny? – zapytałam, a jej granatowe oczy świeciły się. Iskry w tangu nienawiści, z przypiętą czarną różą, do ubogiego garnituru. Lubię patrzeć w jej patrzałki, są takie smoliste... jakbym tonęła w bagnie. Wybornie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackGreen




Dołączył: 13 Lip 2006
Posty: 225
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z ciemności

PostWysłany: Wtorek 31-10-2006, 19:42    Temat postu:

jak zwykle bosko...
bardzo duzo opisow tu duzy +
ale malo dialogow wiec +/-
ogolnie mi sie bardzo podoba...
strasznie sie wczulam w to opowiadanie...
normalnie pewe etapy jej myslenia sa bardzo podobne do moich...
bardzo sie ciesze ze to opko sie tutaj znalazlo... powodzenia w dalszym pisaniu ...weny zycze i czekam na kolejny parcik *

* ale zem sie rozpisala...Razz warto bylo tu zajzec...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ooo_Dredziak?




Dołączył: 31 Sie 2006
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Wystaje z kieszeni Toma. Nie widzisz? Pech xD

PostWysłany: Piątek 10-11-2006, 22:16    Temat postu: Odcinek 6

Odcinek 6, czyli poznajcie tego jedynego którego podziwiam.

- A mam jakieś inne wyjście? Jesteś mi tu jedyną bliską osobą, więc raczej nie mogę przebierać jak w sklepie. – rzekłam, wzruszając ramionami. Gdzie idziemy? Pójdziemy sobie do ruin starego ala zamku, w którym kiedyś znajdowało się muzeum tortur. Pamiętam że jako mała, już inna dziewczynka chodziłam tam z mym ojcem. Właśnie, nie wspominałam wam o tym mądrym człowieku. Jak ja się cieszę że chociaż on uciekł od tej prostolinijnej kobiety która mnie urodziła. Wiecie co wam powiem? Mój ojciec słuchał metalu i zaraził mnie. Też był inny, a ja byłam wypadkiem. Wielkie ugodzenie w umysł mej matki i wpadła z takim brudem. Z mężczyzną z długimi, brązowymi włosami, chodzącym w monotematycznej czerni. Tak bardzo za nim tęsknie, a ja... k**** mać. Sama nie wiem dlaczego ja zostałam w tym więzieniu? Może moja matka myślała że z wiekiem mi przejdzie, i dziwaczne, mroczne geny odejdą razem z nim. Ale się pomyliła, i dzięki... szatanowi. Widzicie mnie chodzącą w białym sweterku z pluszową torebeczką? No ja bym prędzej stłukł lustro, niż miałabym ubrać się w ten sposób. Jakbym za młodu zmądrzała to bym poszła za ojcem. Uciekła bym przed sądem, czy innymi sprawami. Maciek, mój tata był bardzo przystojny... ach, o kaziroctwie nie myślę. Nie ta płeć i nie te uczucia. Muszę wziąć się poważnie za poszukiwania jego adresu. Może wróci? Może zamieszka ze mną? To był by raj w piekielnym wydaniu. Nie lubię marzyć, lubię mieć to co chcę. I to zdobędę, chociaż miałabym być jeszcze wielkim wyrzutkiem niż jestem. Jestem nieszczęśliwa? Tak jestem, więc dla mojego i ich dobra zrobię co w mojej mocy by odzyskać zagubionego gdzieś ojca. Wreszcie pokocham jakiegoś mężczyznę, ale nie liczę że zmienią mi się upodobania seksualne. Ange czeka na odpowiedź, a jej granatowe oczy świecą się niczym ekran telewizora. Moja gwiazda mnie potrzebuje...

- No faktem jest że nie masz... ale na Castel Party, a które mam nadzieje jedziesz.. możesz znaleźć sobie pobrateńców i mnie zostawisz. – jej oczy przestały się świecić, mina jej zrzedła.
- No jak będziesz tak mówić to ci jebnę i przekrzywię ci tą piękną twarzyczkę. Ja mam cię zostawić? Mów w osobie damskiej, bo do męskiej to znasz moje zdanie. – odpowiedziałam, odsłaniając jej bladą twarz. Może dla jednych wyglądała jak trup, ale dla mnie była niezwykle kobieca i seksowna.
Tak wie, rozumiem że nie interesują cię chłopacy. To było tak z rozpędu, bo za nic bym cię nie oddała, jakiemuś obelżywemu chłopakowi. Ale jedziesz ze mną na Zamek w Bolkowie? – zapytała poraz kolejny. Jej policzki poróżowiały, ale był to blady, siny róż. Miała ciemną, śliwkową pomadkę i oczy koloru nieba nocą, w czarnych oprawkach z kredki i cienia. Miała gładką cerę, bez żadnego pryszcza czy piega. Idealna... nie lubię tych piegów, nie lubię ich bo wyskakują od słońca a to nie jest nasze ulubione towarzystwo. Wręcz brzydzą mnie, wywołują odruch wymiotny. Jestem przeczulona? Możliwe, ale przynajmniej wiem co mi się podoba, a co nie. Nie mówiąc o niektórych chwiejnych osobach, które szukając odpowiedzi na byle jakie pytanie, byle gdzie i tylko żeby nie od siebie. No to się nazywa samodzielność życiowa, i jak taki człowiek ma podjąć najważniejszą decyzję w jego życiu? Nie, to nie ślub. To rozwód? Tak... wtedy dopiero młodzi ludzie myśleć i patrzeć w przyszłość. Chwila poruszenia, nawet nie zwiącego się miłością.. czyste sprawy fizyczne, a dwie niewinne osoby zostają skłute kajdankami na wieczność, trwającą góra trzy lata. Po co im ślub skoro potem żądają rozwodu? Dowartościować się, stać się bardziej dorosłym, ożenić się bo... bo inni już to zrobili. Bez namysłu męczyć się z kimś do końca życia. Ach. A osobiście kocham rozwody i tego typu sprawy... choćby dlatego że mój ojciec dał mi nadzieję że jest normalny, i zostawił w sercu mojej matki niezarośniętą ranę. Może dlatego mnie tak nienawidzi i próbuje zmienić? Żebym nie przypominała jej ojca, i głupich lat młodości? Tak bardzo naciska i chce zrobić ze mnie garbatego aniołka? Przykro mi ale moje rogi, nawet po operacjach wyjdą na wierzch. Nie pozbędziesz się mojej natury, nigdy. Nie wymaże z umysłu i serca mojego ojca, mimo że nas zostawił. Za to go wręcz kocham i podziwiam. Tylko brak mi go w pewnych okolicznościach. Ale jak żyć to pełna klatką piersiową, i nie dawać się zdusić w dwóch palcach, jak plastelina. Nie ugniotę się w wybraną formę, moja matka za mało mnie zna. Znać jej nie chcę, ani ona mnie. Zejdziemy sobie z drogi, i będę mogła oddychać bez zanieczyszczeń.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin