Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zagraj ze mną... [7] - ostatnia - "Poker"
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Domena




Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Niedziela 06-08-2006, 23:42    Temat postu: Zagraj ze mną... [7] - ostatnia - "Poker"

Hmmm... Coś mnie tchnęło, żeby dać próbkę siebie. Więc dałam. Opowiadanie - wieloczęściówka. Szczerze to nie wiem, ile ich wszystkich wyjdzie. 3? 5? Zobaczymy...
A teraz zapraszam do lektury:

________________________


"Zagraj ze mną..."
Część I - Szachy



„Mogłeś mnie dla siebie mieć!
Mogłeś, ale czas nie ten!
Mogłeś wszystko tylko jedno słowo twoje…
Mogłeś być na zawsze tu…
Mogłeś być…!!!
A teraz bądź ze sobą sam!”

Ewelina Flinta ‘Żałuję’ wersja koncertowa.





Zmiażdżyła niedopałek papierosa o ramę drzwi. Długonoga piękność przeszła przez pokój, nie zaszczycając spojrzeniem siedzącej na kanapie osoby. Tom Kaulitz wodził za nią wzrokiem, kiedy kołysząc biodrami, maszerowała w te i wewte. Kusząco odrzucała blond fale obfitymi kaskadami spływające po jej plecach. Krótka i mocno wykrojona czerwona sukienka skutecznie podkreślała walory jej urody. A Megan w pełni zdawała sobie sprawę ze swojego piękna.
- Za dużo palisz – stwierdził, gdy zanurzyła smukłe palce w paczce po używkach.
- To tylko jedna z wielu moich wad – odparła bez mrugnięcia okiem i przyłożyła długi papieros do malinowych ust, na punkcie których oszalało już tylu mężczyzn. – Dobra – odrzuciła paczkę na wypolerowany parkiet. Usiadła naprzeciw gościa i zarzuciła zgrabne nogi na oparcie obitego skórą fotela. – Czego dusza pragnie?
- Meg, proszę, czemu od razu wyjeżdżasz z tą bezpretensjonalną interesownością? – pokręcił głową. Czapeczka nieco zsunęła mu się na czoło.
- Nie fatygowałbyś się tutaj bez powodu. Znam cię na tyle dobrze… - zaciągnęła się. – Tom. Przychodzisz, bierzesz, co chcesz i wychodzisz.
Pstryknęła palcami i przesunęła dłonią - śliski materiał sukienki napiął się na udzie, odsłaniając kuszący kawałek skóry. Dziewczyna podchwyciła jego żarłoczne spojrzenie taksujące jej nogi.
- Szach, skarbie. Tamte czasy dawno przeminęły.
- Niestety…
- Nie, skarbie – mimo wypowiadanych słodkich słówek, głos miała zimny.
I stanowczy. Stanowczość była cechą, którą przez całe swojego życie kierował się Tom Kaulitz, i której równocześnie najbardziej bał się u innych. U NIEJ.
Ciche cmoknięcie wyrwało się spomiędzy jej ust, kiedy odchylała w palcach dymiący rulonik:
- To się stało na twoje własne życzenie.
Wyglądała jak bogini, wyginając się w tej czerwonej sukience i popalając papierosa. Zimna, lodowata bogini mająca wszystkich i wszystko na skinienie palcem. Wcześniej tak nie było. Zaczynała, będąc nikim. To on spełnił jej marzenia, pozwolił się wybić, pokazał, czym sława, bogactwo i namiętność. I co teraz miał z tego? Tonę lodu i ironii zawartych w każdym geście. Ale jedno się nie zmieniło i chyba już nigdy nie zmieni – zawsze patrzyła na niego z góry. Nawet, kiedy leżała pod nim.
W rzeczywistości dzieliło ich półtora metra. Pokonałby ten dystans jednym susem. Tylko że ona zdawała się być jakby za grubą szybą, bez krępacji odgrywając swoje własne przedstawienie. Bo Megan nie wiedziała, co to wstyd, zmieszanie lub żal.
- Zadzwoń kiedyś, jeśli będziesz chciał pogadać, ale bez wracania do przeszłości. Nie idzie ci to na zdrowie. – powiedziała, obracając w palcach papierosa. – Obiecaj mi coś.
- Co?
- Że już nigdy nie zastanowisz się, jak ponownie zaciągnąć mnie do łóżka. – głos miała spokojny, wyważony i lekko kpiący. Patrzyła na niego kątem oka i obserwowała, jak zmienia się jego twarz. – Ciężko, nie?
Wstał. Mimo ciemności rozświetlonej jedynie blaskiem ognia płonącego w kominku dokładnie go widziała. Mogła nawet policzyć iskierki tlące się w jego orzechowych oczach. Tylko po co, skoro zaraz wyjdzie i już nigdy się nie zobaczą? Schowa w sobie tajemnice o niezmiennej ilości iskierek w oczach Toma Kaulitza. A jak tylko się jej zachce, to wszystko powie mediom. Ot tak – dla zabawy.
Nagle wszystko wydało się jej śmieszne. Szczególnie jego wątła sylwetka tak skrzętnie skrywana pod skejtowskimi ciuchami większymi o dobrych parę rozmiarów, ta opaska i czapka. Pajac...
Pajacowanie zawsze było jego ulubionym zajęciem. Byleby media gadały o wyimaginowanych ekscesach starszego bliźniaka. A Tom to, Tom tamto, Tom srututu… tratatata itd. Żałosne? A jakże. Bo robił to wszystko, by poczuć się tym, kim naprawdę nie był. Jego prawdziwą twarz znała tylko Meg. Pewnie nigdy by sobie o niej nie przypomniał, gdyby nie Bill.
- Nie możecie być razem – powiedział nagle.
Uniosła starannie wyprofilowaną brew i leniwie podniosła się z fotela. Blondyn miał przez chwilę wrażenie, że jej biust wysadzi czerwony materiał sukienki. Zmroziła go chłodem bijącym z orzechowych oczu, tak bardzo podobnych do jego samych. Bo oni byli podobni z wyglądu. Ale na tym podobieństwo się kończyło.
- Bo co?
Zapach jej perfum wtargnął do jego nozdrzy tak, że aż zakręciło mu się w głowie. Czy zawsze tak na niego działała? Nie bardzo umiał sobie przypomnieć… Obrazy tych wszystkich dziewcząt przewijających mu się przez palce dawno zaczęły się zlewać.
Jakoś udało mu się odzyskać zimną krew. Maska obojętności, którą przywdział tuż przed wejściem do jej azylu, nadal kryła jego prawdziwe odczucia. Jak było pod maską? Płonął. Z szoku, nienawiści i zazdrości do własnego brata. Bo Bill ją miał i mógł mieć ciągle, a on nie. Już nie. Już…
- Bo go nie kochasz.
Kochasz? Miłość? Te słowa w ustach największego playboya, macho i casanovy XXI wieku?! Aż się zatoczyła ze śmiechu. Brzmiało na tyle kosmicznie, że nie potrafiła się opanować.
- Gówno wiesz, Tom. Gówno prawda.
Stukot obcasów obił się echem po pokoju. Podeszła do okna, patrząc na rozpościerającą się na zewnątrz noc. Tysiące gwiazd usłanych na czarnym jak heban niebie i srebrzysty rogalik. Miała wrażenie, że i głupi księżyc chichocze, oglądając przez okno scenę rodem z brazyliskiej/wenezuelskiej telenoweli. Tandeta i kicz.
- Więc dobrze – wzruszył ramionami chłopak, a w zasadzie młody mężczyzna. Dwadzieścia trzy lata to już nie tak mało. – Opowiem mu wszystko, Megan. Ciekawe, jak zareaguje, gdy pozna przeszłość swojej ukochanej narzeczonej.
Odwróciła się w jego stronę:
- Mów, Tom. Powiedz wszystko. Ciekawa będzie jego reakcja. Jak myślisz? – uśmiechnęła się złośliwie. – Ile razy dostaniesz po ryju? Co zrobi Bill, gdy dowie się, że jego najukochańszy – prychnęła. – braciszek przeleciał jego narzeczoną, jak dziesiątki innych naiwniar? Co powie na ten film? Komu się to bardziej opłaci, Tom, tobie czy mnie?
- To ty mnie wykorzystałaś, Meg. – szepnął na samo wspomnienie tego nieszczęsnego romansu. – Owinęłaś sobie wokół palca. Byłem gówniarz. Wiedziałaś, że załatwię ci ten kontrakt.
- I to jedyna rzecz, za którą będę ci wdzięczna – podeszła do barku i wyciągnęła ze środka butelkę whisky. Nalała sobie odrobinę napoju do odpowiedniej szklaneczki, wrzuciła kostki lodu. Kokieteryjnie zanurzyła koniuszek języka w ostrym płynie, z lubością obserwując, jak blondyn niespokojnie zaciska palce. – Ja poszłam z tobą do łóżka z konkretnym celem, Tom. I opłaciło mi się. Tylko że nikt ci w to nie uwierzy. Już wyobrażam sobie tę aferę, kiedy podrzucę mediom film, napiszę parę łzawych zdań i zaskarżę o straty moralne. Komu uwierzą? – upiła łyk. – Desperatowi z dawno nieistniejącego Tokio Hotel, który w dodatku otwarcie wypowiadał się o swoim bogatym życiu seksualnym, czy ślicznej aktorce wychodzącej za mąż za twojego brata? Pomyślą, że oszalałeś z zazdrości.
I będą mieli rację – stwierdził w duchu, lecz nie odważył się wypowiedzieć tych słów. W zamian tego, rzucił wściekle:
- Zależy ci tylko na jego forsie, Meg. Wycyckasz go i przyprawisz takie rogi, że będzie nimi sufit skrobał. Takie jak ty się nie zmieniają.
Postawiła pustą szklaneczkę na barek.
- Chyba mówisz o sobie. – zamknęła mahoniowe drzwiczki mebla. – Wiesz, o co ci chodzi? Ja ci powiem – podeszła do niego i chwyciła podbródek w dłoń. Zupełnie nie zwracała uwagi, że skaleczyła jego skórę paznokciem. – Nie umiesz zdzierżyć, że mi się udało. Twój zespolik rozpadł się kilka lat temu, nikt już o was nie pamięta, a tyle planowałeś. Chciałeś wytyczyć nowe ścieżki, pokazać, jak można tworzyć muzykę, jak bardzo można ją kochać. I nie udało ci się. Nigdy nie umiałeś przygrywać i nigdy się już tego nie nauczysz. – spojrzała mu głęboko w oczy. – To koniec, Tom. Sięgnąłeś dna na własne życzenie. Poczuj się, jak te wszystkie dziewczyny, które wykorzystałeś i porzuciłeś. Bo ja już nigdy nie będę twoja. NIGDY. Ale mogłam być… - nachyliła mu się do ucha. – Zdecydowałeś. A teraz wyobraź sobie, jak będę blisko ciebie co dzień, jak będziemy mijać się w progu, jak będziesz słuchał moich rozmów z Billem, słuchał naszych wyznań i szeptów w nocy. Widzisz to? – muskała gorącym oddechem jego kark. – Czujesz?… Nigdy mnie już nie dotkniesz tak, jak tego chcesz. Będę dla ciebie tylko bratową.
Odsunęła się, z satysfakcją zauważywszy, że maska obojętności opadła, rozpadając się na milion kawałeczków.
- Idź stąd, Tom. Bill nie wie, że się znamy…
- Nie będę go oszukiwać.
- Och, proszę, przestań – wyśmiała go. – Nie rób z siebie świętego braciszka i tak nie uwierzę. Sam nie masz jeszcze świadomości, że grasz w tym przedstawieniu. Kurtyna nigdy nie opadnie, skarbie.
Pokręcił głową. Oczy rozbłysły rozpaczą, wargi zadrżały.
- Nie… będę… grać…
- Będziesz – skinęła głową, ciągle ironicznie się uśmiechając. – Sam napisałeś scenariusz. – pstryknęła palcami. – Szach mat… skarbie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Domena dnia Czwartek 28-12-2006, 17:59, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loreley




Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: chyba bardziej Opole

PostWysłany: Poniedziałek 07-08-2006, 7:54    Temat postu:

Przyznam, że pochłaniałam kolejne zdania jak w transie. Stworzyłaś fasynujący pojedynek dwóch niezwykle silnych osobowości, pokazałaś bezpardonową walkę, w której bronią są wspomnienia i kompromitujące obie strony dowody, a stawką spokój całej trójki bohaterów. Wyszło Ci to smakowicie. Lubię takie mocne postacie, jak tutaj Megan i Tom.

Temat może średnio oryginalny, ale wykonanie perfekcyjne. Tekst dopracowany, napisany w dobrym stylu, bez choćby jednego powtórzenia, ale też bez nadmiernego udziwniania tylko po to, by dwa razy nie napisać tego samego zwrotu czy wyrazu na określenie jednej rzeczy. Bardzo ładne wyważenie. Rzucił mi się w oczy tylko jeden błąd:
Cytat:
Postawiła pustą szklaneczkę na bark
Powinno był 'na barek'. Word nie podkreślił, bo słowo bark też przecież istnieje, ale w tym przypadku jest błędem. jednak to tylko taka drobnostka, która nie ma wpływu na jak najlepszy odbiór tego opowiadania - a w zasadzie początku - przez mnie.
Aha, i bardzo dobrze dobrany fragment piosenki.

Pozdrawiam i czekam na następną część Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
noli




Dołączył: 02 Lut 2006
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

PostWysłany: Poniedziałek 07-08-2006, 8:43    Temat postu:

boskie boskie boskie.
jak ja lubie czytac opowiadania w ktorych dziewczyny mieszaja z blotem chlopakow.
ooo tak. nalezy im sie jak psu buda.
oby tak dalej:D
PUSSY POWER!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sanndra




Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Poniedziałek 07-08-2006, 8:45    Temat postu:

2.
Hmm, podoba mi się, Laughing Laughing
Większych błędów nie zauwazyłam.
Drażni mnie tylko
- Więc oki – wzruszył ramionami chłopak - bez tego oki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
CaroLLa xD




Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...zapomniałam _-_

PostWysłany: Poniedziałek 07-08-2006, 9:41    Temat postu:

No...ciekawe.
Podobało mi się i wierzę, że napiszesz z tego niezłe opo.
Jak zauważyłam jeden monolog, poprostu moje chęci do opa...prysły?
"-Więc oki." - to jest najgorsze w opie, popraw lub zdejmij z opowiadania, ponieważ odrzucasz tym
Za dużo piszesz tego "skarbie".
Błędów za bardzo nie widziałam.
Wiec kończę ten mój głupi komentarz.
Do zobaczenia i czekam na niu part Cool


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Domena




Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Poniedziałek 07-08-2006, 9:56    Temat postu:

O wow, dzięki Smile

Loreley - dzięki... Przeczytałam sobie Twój komentarz dwa razy, tak mi się miło zrobiło. Nie no poważnie... Troszkę wprawiłaś mnie w zakłopotanie. Nie powiem, bo barrrrrdzo przyjemne Embarassed Wink A błąd - zjadłam literkę. Poprawiłam.

noli - dziewczyny muszą umieć się bronić, szczególnie przed facetami mającymi ich za zabaweczkę na jedną noc. A Megan to naprawdę silna sztuka Laughing

sanndra - jesteś jedną z dwóch osób, którym nie podobało się to nieszczęsno 'oki'. Przeczytałam jeszcze raz i stwierdziłam, że rzeczywiście burzy nastrój opowiadania. Ach, te wytrychy Wink Usunęłam Laughing

Ajj_LoFF_JuŁ xD - Ups, to dobrze, że usunęłam Smile Dzięki za zwrócenie uwagi. Co do 'skarbie' - powtórzenia są jak najbardziej zamierzone. I Twój komentarz wcale nie był głupi Razz Tylko konkertny Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
olka_th




Dołączył: 29 Maj 2006
Posty: 135
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z butelki

PostWysłany: Poniedziałek 07-08-2006, 9:58    Temat postu:

Jak ja lubie takie opowiadania Wink
Zero bledow ( tylko to nieszczesne "oki")
Lekko sie czyta
I wogole...
Pisz szybko nowego parta!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SzydeRcia




Dołączył: 24 Lut 2006
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Poniedziałek 07-08-2006, 9:58    Temat postu:

Podobało mi się Smile
To jest coś co może mnie rozbudzić nawet po imprezie, z której wczoraj/dziś wróciłam xD
Świetne, intrygujące.
Czekam na next'a
Pozdrawiam! ;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Domena




Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Poniedziałek 07-08-2006, 13:01    Temat postu:

olka_th - dzięki, starałam się. A co do 'oki' - dawno usunięte. Muszę się tego na przyszłość wystrzegać, macie rację.

SzydeRcia - podziałało jak zimny prysznic? Laughing spoko Smile mam nadzieję, że na imprezce było fajnie. Też bym się gdzieś wybrała, ale wszystkie moje ziomki na obozach, a jak oni wracają - ja wyjeżdżam, eh... Żal Wink


Nowy part... Nie wiem. Dziś wieczorem, w nocy, a może jutro... Zobaczymy Smile Pozdrawiam serdecznie Was wszystkie Wink Wink Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
CaroLLa xD




Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...zapomniałam _-_

PostWysłany: Poniedziałek 07-08-2006, 13:16    Temat postu:

No Domeno...
Radziłabym Ci nie odpowiadać na wszystkie komentarze, ponieważ ktos moze Ci zwrócić uwagę, ponieważ Ty stworzyłaś opo, aby je pisać, a nie komentować wszystkich odpowiedzi.
Przepraszam za te moje wybryki, ale cóż... Razz
Pozdro i czekam na niu part.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Divalecorvo




Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Królestwo Ciszy

PostWysłany: Poniedziałek 07-08-2006, 15:05    Temat postu:

Domena wziela sie do pisania xD

Le jej dawnoz toba nie gadalam wiec nawet sie nie spodziewalam opa xD
a ty nagle opowiadanie autorstwa Domeny...

i dotego jakie dobre

Potrafisz pisac kochanie xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blood




Dołączył: 04 Cze 2006
Posty: 291
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z Piekła

PostWysłany: Poniedziałek 07-08-2006, 15:10    Temat postu:

pochałaniałam kazde słowo niczym lek na zmęczony umysł.
ta doskonałość aż mnie przeraziła...

bo to tylko gra.
gra pozorów.
ach... nie jestem w stanie napisać narmalnego komentarza.
C-U-D-O

no cóż...
pozostaje mi tylko poczekać na nową część...
kied masz zamiar dodać?
jak najszybciej bym prosiła.

`pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Domena




Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Poniedziałek 07-08-2006, 20:01    Temat postu:

Napisałam kolejną część... Nie jest tak dobra, jak pierwsza, bo tempo troszeczkę zwolniłam. Trzeba wyjaśnić parę spraw. Ważnych spraw. Pokazać, jaka naprawdę (???) jest Megan. Co kryje...
Cóż. Oddaję parta Waszej ocenie.
Za poprzednie dziękuję.
Nie zraźcie się Wink Następnym razem będzie lepiej Very Happy


___________________________


"Zagraj ze mną..."
Część II - Statki



„Tylu ludzi już zraniłam…
Tylu ludzi opuściłam…
Jeszcze więcej mnie też zrani –
Opuści mnie też tak…”

Virgin ‘Nie zawiedź mnie’





Leniwie uniosła powieki. Świat przez chwilę chybotał się jej przed oczami, dopiero po kilku sekundach rysy otoczenia znacznie się wyostrzyły. Przyjemny dotyk atłasowej kołdry koił rozbudzony umysł. I ciało.
Ostrożnie wysunęła się spod uścisku czarnowłosego. Ułożyła jego rękę na pościeli, narzuciła na siebie satynowy szlafroczek i wyszła z pokoju, popchnąwszy mocne, dębowe drzwi. Szła spokojnie i powoli. Płoszył ją każdy – nawet najmniejszy szelest, jaki wywoływała. Nie chciała obudzić Billa. Niech śpi. Czułość, z jaką o nim myślała, zaskakiwała ją samą. Tak zwyczajnie, z dnia na dzień przestała być egoistką, zapatrzoną w siebie gówniarą, która odniosła sukces i nagle usłyszał o niej cały świat. Bill wzbudzał w niej ludzkie odruchy i ludzkie odczucia, zupełnie odwrotne od zwierzęcego Toma. Bliźniacy… a jak bardzo się różnili i jak ona różniła się w ich towarzystwie. Dla Billa była ukochaną kobietą, delikatną panią serca, dla Toma – ostrą dziwką, dla której liczył się tylko seks.
Jeszcze się rozczarujesz, Tom. Jeszcze się zdziwisz.
Twój brat nie pokochałby szmaty.
Nie jest TOBĄ.


*


- Meg – jej imię brzmiało w ustach Billa niesamowicie. Mogłaby wsłuchiwać się w nie godzinami. Zamieszała jajecznicę smażącą się na patelni i odwróciła w stronę progu.
Czarnowłosy opierał się łokciem o ramę i patrzył na nią. Włosy w nieładzie, lekko podkrążone oczy bez grama makijażu (bez którego kiedyś nigdzie się nie ruszał), nieco spierzchnięte wargi.
Stał w samych bokserkach, czego nie omieszkała się nie zauważyć.
Zmężniał. Nie był już tak bardzo chuderlawym chłopcem, jak za czasów Tokio Hotel. Teraz Meg mogła przytulić się do czegoś więcej, niż samych kości.
- Co robisz? – jego głos znów wyrwał ją z zamyśleń.
- Śniadanie.
- Pomogę. – nie czekając na reakcję, podszedł do kuchennej szafki i wyciągnął z niej dwa talerze, które później ustawił na stole. Do talerzy dołączyły filiżanki na herbatę i sztućce. Zaparzył wodę w czajniku, pokroił chleb, ułożył maleńkie kosteczki masła, potem zalał pachnące torebki w filiżankach. – Gotowe. – padł na jedno krzesło.
Uśmiechnęła się, zdjęła patelnię z pieca i podzieliła posiłek na dwie równe części.
Przez chwilę jedli w milczeniu.
Zburzył je Bill.
- Wprowadź się do mnie – poprosił cicho, posyłając jej nieśmiałe spojrzenie.
Omal nie zachłysnęła się kawałkiem chleba. Łyżeczka z głośnym szczękiem opadła na talerzyk, rozbryzgując jajecznicę.
- Nie, w porządku – zaprzeczyła, widząc, jak jej partner zrywa się z krzesła, żeby ją reanimować. – Przepraszam. Po prostu mnie zaskoczyłeś. – chrząknęła.
Potrząsnęła lekko głową, starając uspokoić walące w piersi serce. Od spotkania z Tomem minął miesiąc, przez ten czas się z nim nie widziała. Czy to na pewno dobry pomysł?… Nagle oblał ją zimny pot na samą myśl, co stanie się, jeśli Tom zaryzykuje i opowie bratu całą historię. Jak zachowa się Bill? I czy aby wiara w niego, jaką pokazała podczas tamtej kłótni, była na pewno słuszna? Jeśli się to wszystko wyda – czy zniesie fakt, że tak bardzo go zraniła?
- Megan?
Przywołała na twarz wymuszony uśmiech.
- Jesteśmy ze sobą prawie trzy miesiące… Nikt cię nie zna. Ani mama, ani Tom. Jestem pewny, że szybko cię pokocha! – zawołał Bill z przekonaniem. – Megan, chcę cię pokazać światu. Obwieścić wszystkim nasze szczęście. Nie mamy powodów, żeby się ukrywać.
Całe swoje życie podejmowała gwałtowne decyzje, ciągle w biegu, bez chwil odpoczynku. Zawsze pragnęła to zmienić i teraz nadarzyła się okazja. Wystarczyłoby tylko jedno poświęcenie, by zaznać spokoju. Albo i nie – dodał złośliwy głosik gdzieś, w jej głowie. Strzelaj, Meg. Najwyżej spudłujesz. I stracisz jedynego faceta, na którym kiedykolwiek ci zależało…
Ona zagubiona? Brzmiało to co najmniej nienaturalnie. Przecież nigdy się nie zawahała. Carpe diem, co ma być – będzie. A teraz? Spłoszona, dzika kotka stojąca na rozdrożu, bez zmysłów, bez wyboru. Albo raczej z wyborem rodem z tragedii Sofoklesa. Antygona? Tak jej szło?
Antygona lub Megan wtarła masło w kolejną kromkę chleba.
- Dobrze, Bill. – odpowiedziała w końcu. – Jeśli chcesz, jesteś pewien, to czemu nie?
Jego twarz rozpromieniła się.
- To jak… dziś?
- Dziś? – powtórzyła blado.
Już dziś? A gdzie czas na zastanowienie, uspokojenie, pozałatwianie swoich spraw, choćby tych zawodowych? Znów włos zjeżył się jej na głowie, a nieprzyjemna gula strachu narodziła w przełyku.
- Słuchaj… - zaczęła ostrożnie. – Chcesz mnie wprowadzić tak… niespodziewanie? Może twoja mama będzie chciała się przygotować? Nie powinieneś z nią porozmawiać? Uprzedzić ich wszystkich? Czy tak… wypada? Poza tym masz zamiar żyć w jej domu na zawsze?
- Nie, oczywiście, że nie.
Ulżyło mi. – westchnęła w duchu.
- Ale to mój dom, tak samo jak Toma. Jest na tyle duży, że zmieszczą się obydwie rodziny. Moja matka przez większą część życia była bez nas. Nasze najlepsze lata młodości spędziliśmy na walizkach. Ona pragnie wykorzystać czas, jaki jej został na kontakt z nami. Rozumiesz? Przez trzy lata byliśmy w domu średnio dwa-trzy razy na rok. To… to źle. – skończył, upijając znaczny łyk herbaty. – Mama nie pragnie niczego bardziej, niż na nowo mieć wgląd w życie swoich synów. Teraz, kiedy nie ma już Tokio Hotel, chcę poświęcić się temu, na co nigdy nie miałem czasu: rodzinie.
I za to też cię kocham – pomyślała czule. Zadziwiał ją, zaskakiwał, ale pragnęła, żeby robił jej takie niespodzianki nieprzerwanie. Był zupełnie innym facetem, niż ten, którego pamiętała z mediów, z gazet, gdy stał na szczycie. Nie wywyższał się, nie traktował nikogo jak śmiecia. Miał w sobie pokorę, której ona nigdy nie znała, ciepło, którego szukała i dorosły stosunek do świata, stabilność, o czym mogła tylko marzyć.
- Może rzeczywiście dzisiejsza przeprowadzka jest ze względów organizacyjnych niemożliwa – przyznał w końcu. – Ale na kolację dasz się zaprosić. Chcę, żeby cię w końcu poznali…


*


Mówił o niej z czymś, czego nie potrafiła zidentyfikować, za to uwielbiała słuchać. Znacznie bardziej wolała rozmowę z nim, niż jego dotyk. Chyba dlatego, że był jednym z niewielu ludzi, którzy ją szanowali. Z drugiej strony - jak mogła wymagać szacunku, skoro nie miała go w stosunku do siebie? Która dziewczyna zeszmaci się dla kariery? I czy można ją wtedy nazwać człowiekiem? Poza tym to nie do końca tak było. Instynkt samozachowawczy. Dała się złapać, jak każda z pozostałych, z tą tylko różnicą, że potrafiła szybko się otrząsnąć i uszczknąć coś dla siebie. Coś za coś. To i tak mała cena za jej dziewictwo…
Usprawiedliwiała się. Bez ciągłego oskarżania Kaulitza pewnie wpadłaby w depresję. Kto chciałby oglądać na ekranie sfrustrowaną nastolatkę?
Nie tylko Tom miał na twarzy maskę. Ona też ją nosiła.
Diamentowe kolczyki migotały uroczyście. Świetnie prezentowały się z drogą kolią na szyi i srebrzystymi refleksami białej sukienki, ściśle przylegającej do ciała Megan. Złociste fale spływały po plecach.
Lśniła.
I wiedziała, że olśni Billa, jego matkę i jeszcze kogoś. Nie miała wątpliwości, że Tom Kaulitz oddałby wszystkie kosztowności świata w zamian za jedną, jedyną noc z nią. Ale jeszcze bardziej nie ulegało wątpliwości, że nigdy tego nie dostanie. Na ten wieczór spłoszona kotka znów założy maskę dumnej królowej życia. Ściągnie ją Bill. Później.
Dzwonek do drzwi.
Musnęła usta błyszczykiem, chwyciła srebrną torebkę i na upstrzonych migoczącymi kamieniami szpilkach pobiegła otworzyć.
- Już jesteś – uśmiechnęła się, rzucając czarnowłosemu na szyję.
- Wyglądasz… niesamowicie – szepnął jej do ucha, mrugając zawzięcie powiekami.
Jeśli to jest sen, to nie chcę się obudzić… - pomyślał, schodząc z nią pod rękę po krętych schodach.


*


- Bill, zaczekaj – zacisnęła smukłe palce na jego ramieniu odzianym w gustowną, czarną marynarkę, gdy stanęli pod drzwiami domu Kaulitzów.
Westchnęła ciężko.
- Chyba mi nie powiesz, że się denerwujesz? – zachichotał, nie spuszczając dłoni z klamki.
Nie, ja umieram ze strachu.
Wystarczyłoby jedno słowo, jeden gest Toma, żeby szlag trafił cały, misternie utkany świat. Ich świat. NASZ świat.
- Już – zdecydowała. – Nie, poczekaj!!!
Jednak nie.
Spokojnie, wariatko! – krzyczała w duchu.
Wspięła się na palcach i pocałowała go. Pomogło.
Skinęła głową.
Bill nacisnął klamkę…


*


Prowadził ją ciemnym korytarzem w kierunku wyłaniającej się z progu łuny światła. W końcu jasność pokoju, w którym się znaleźli, boleśnie oślepiła jej oczy. Zaśmiała się nerwowo, stając naprzeciw kobiety średniego wieku ubranej w beżowy kostium. Te oczy i ten uśmiech rozpoznałaby wszędzie.
- Mamo, poznaj Megan.
- Ciszę się, że jesteś z nami – usłyszała, gdy matka bliźniaków przytuliła ją do piersi.
- Ja również – szepnęła, zacięcie unikając wzroku dredowłosego blondyna stojącego za kobietą.
Czuła na sobie TO spojrzenie. Czuła, że ją prześwietla, przenika, do cna. Niemal słyszała w uszach ironię spływającą mu po ustach. I znów się zawahała. Ale było za późno na odwrót.
- Meg – uroczysty ton Billa sprawił, że spanikowana omal nie upuściła torebki. – Mój brat. Tom Kaulitz.
Tom podszedł niespiesznie. Wiedział, że prędzej czy później i tak na niego popatrzy, i cierpliwie czekał na ten moment. Bo gdy nadejdzie – stanie się niezapomniany.
- W-witaj – lekkie drżenie głosu.
W życiu już nikogo nie okłamię. – powiedziała sobie. – Byłoby o wiele prościej, gdyby Bill wiedział, że znam Toma. Zaoszczędzilibyśmy sobie tej szopki.
- Witaj – odparł męskim głosem i szelmowsko zbliżył jej dłoń do swoich ust, odciskając na tej aksamitnej skórze skażony pocałunek.
Wyprostował się i wypuścił drżącą już wyraźnie rękę dziewczyny. I wtedy skrzyżowały się ich spojrzenia. Od razu głębokie i jednoznaczne.
Pudło...?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loreley




Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: chyba bardziej Opole

PostWysłany: Poniedziałek 07-08-2006, 20:37    Temat postu:

Dlaczego uważasz, ze ten odcinek jest gorszy od poprzedniego? Nie jest. Jest tylko inny, choć nie do końca. Początek rzeczywiście się różni klimatem od tego, co zaserwowałaś w poprzedniej części. Spokój, wyciszenie, miła atmosfera... Podoba mi się tu Bill, jego ufność, mądrość, dobroć i miłość, jaką niewątpliwie darzy Megan.

Ten spokojny początek daje dobry rozbieg do drugiej część, kiedy to intrygi i gra pozorów wracają pełną parą Laughing Och, aż się boję, co wyniknie z tego spotkania. Czy Tom i Megan pociągną dalej to przedstawienie? I jaki cel mógłby ewentualnie mieć Tom w nieujawnianiu bratu przeszłości jego dziewczyny?
Ach, lubię takie 'cosie' Smile
Ten fragment podobał mi się szcególnie:
Cytat:
Całe swoje życie podejmowała gwałtowne decyzje, ciągle w biegu, bez chwil odpoczynku. Zawsze pragnęła to zmienić i teraz nadarzyła się okazja. Wystarczyłoby tylko jedno poświęcenie, by zaznać spokoju. Albo i nie – dodał złośliwy głosik gdzieś, w jej głowie. Strzelaj, Meg. Najwyżej spudłujesz. I stracisz jedynego faceta, na którym kiedykolwiek ci zależało…


Czekam niecierpliwie na następną część. Masz we mnie stałą czytelniczkę Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Divalecorvo




Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Królestwo Ciszy

PostWysłany: Poniedziałek 07-08-2006, 20:46    Temat postu:

zamawiam miejsce... przeczytam jak skoncze czegos szukac xD

____

Buwaahahaha przeczytalam.. i... le jery Grey_Light_Colorz_PDT_26 co mam ci powiedziec?!
Kiedy czytalam ta czesc zapieralo mi dech w piersiach!

Nie bede sie rozdrabniac bo oczywiscie wiesz co mysle o wiekszosci momentach w tej czesci bo ci co chwila pisalam xD

Co z tego ze mialas mnie juz dosc xD

Ahh jak sama wiesz(bo ci jzu mowilam) w pierwszej czesci bylam zdecydowanie po stronie Toma, u Megan mnie odpychal az zanadto chlod z jakim sie odnosila do Kaulitza. Co jednak nie znaczylo ze jej nie polubilam. Jednak wtedy bylam po stronie Toma.


A teraz.. le jej ale namieszalas... Bill i Megan-idealna para.. stosunki miedzy nimi sa pelne ciepla i milosci.. przynajmniej na pierwszy rzut oka.. wiec w tym momencie zaczyna sie bac Toma i czuc do niego niechcec, bo wie sie ze on w kazdej chwili mzoe ta rownowage i milosc popsuc... Wydaje sie ze bardziej mu zalezy na zdobyciu Meg(jak w pierwszej czesci wspomnialas jest chorobliwie zazdrosny) niz na szcesciu brata...

Jest sie pewnym ze bedzie zle xD Tym bardziej po ost zdaniach jak sie na siebie spojrzeli.. pudlo xD

Cytat:
Znacznie bardziej wolała rozmowę z nim, niż jego dotyk


To zdanie najbardziej zwrocilo moja uwage i mnie zarazem przytloczylo.. a czemu? Bo daje, przynajmniej mi, do zroumienia ze woli rozmowe z Billem, wiadomo traktuje ja jak czlowieka, czego ona w sumie sumujac xD pragnie. Jednak dotyk woli starszego pana Kaulitza.. uhh.. ale po tym jak napisalas ze ona wolala jego dotyk to zrobilo mi sie lzej.. tylko czemu tak ciezko skonczyla sie ta czesc?!:p z jednej strony wydaje mi sie ze bala sie na niego spojrzec bo boi sie klamstwa ktore kryje i wogole, co tez jest tu opisane, jednak z drugiej czasem mi sie wydaje ze chialaby cos jeszcze z Tomem... ale bede sie trzymac slow ze kocha Billa i ze Tom nie ma na co liczyc xD

Polubilam mame Kaluitzow choc narazie miala tu mala role.. boje sie tylko co pomysli o Meg jak prawda wyjdzie an jaw:p

Mowilam ci juz ze genialnie piszesz? no mowilam..:p

W kazdym razie mi sie podoba jak diabli xD wciaga xD

Dziwie sie tylko ze tak pozno zaczelas pisac opo.. ale to tez ci juz chyba mowilam xD



Pozdrawiam;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosenrot




Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 944
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: z Utopii

PostWysłany: Poniedziałek 14-08-2006, 14:01    Temat postu:

Kolejna część równie świetna jak pierwsza...

Teraz czekam na kolejną. Błagam, napisz coś szybko Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Domena




Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Wtorek 29-08-2006, 15:42    Temat postu:

Wróciłam z Niemiec naładowana pozytywną energią. Na tyle, że napisałam III część. Szczerze to tej właśnie najbardziej się obawiałam... Już przy pierwotnych zamysłach. Cóż. Oceńcie.
Pozdrawiam Smile

______________________

"Zagraj ze mną..."
Część III - Ciuciubabka



„To niewiarygodne,
Aby wiara mogła dzielić.
To niewiarygodne,
Aby rozkosz mogła spalić.


I niewiarygodne,
Aby słowa mogły ranić.

I niewiarygodne,
Aby miłość mogła zabić.

To jest niemożliwe,
Aby dusza mogła krwawić.

To jest niemożliwe,
By nadzieje mogła zgubić.

I jest niemożliwe,
Aby oczy mogły kłamać
.
I jest niemożliwe,
Aby gwiazdy mogły spadać.”

Łzy ‘Łzy szczęścia’





Siedziała sztywno wyprostowana przy stole. Peszył ją każdy odgłos zderzenia sztućców, każde drżenie ręki zdradzające bagaż zdenerwowania. Przytłaczał ją. Położony na barkach niemal sprawiał, że nie potrafiła utrzymać głowy. Kłaniała się przed znaczącym spojrzeniem Kaulitza siedzącego wprost. I to ją upokarzało. Że nie mogła wykrzyczeć światu całej prawdy, SWOJEJ prawdy, uwolnić się od kłamstwa ciągnącego się za nią od lat i uciec od kpiącego wzroku Toma. A Bill siedział w centrum tego całego widowiska, zupełnie nieświadomy, że odgrywa jedną z głównych ról. CHOLERA!!!
- Pracujesz ostatnio nad jakimś filmem? – pani domu stawała na rękach, żeby podtrzymać interesujący dialog.
Dziewczyna uśmiechnęła się grzecznie, ostrożnie odkładając nóż, na którym zaciskały się jej palce. Bała się, że ciśnie nim w wyraźnie zainteresowanego Toma. Boże, jak on ją irytował! Uśmiechał się, jakby nic się nie działo, a wręcz świetnie się bawił na tym rodzinnym spotkanku. Przecież obiecał, że już nigdy nie będzie się zastanawiać, jak ją zaciągnąć do łóżka, a teraz zwyczajnie – ten niesłowny popapraniec – rozbierał ją wzrokiem.
- T-tak – wydobyła z siebie, podnosząc głowę na kobietę. – Przyjemny, subtelny i delikatny romans dla nastolatek…
- Meg jest naprawdę świetna w tym, co robi – zapewnił gorąco Bill. – W zeszłym roku otrzymała nominację do Oskara, a ma zaledwie dwadzieścia jeden lat.
- Masz talent. To naprawdę cudownie. Jeszcze sałatki?
Megan przytaknęła i zajęła się rozgrzebywaniem kapusty pekińskiej.
- Wznieśmy toast! – zdecydował czarnowłosy, mocując się z korkiem butelki czerwonego wina.
Rozlał napój do wysokich, kulistych kieliszków i porozdawał towarzyszom. Wstał i uroczystym tonem zaczął:
- Chcę podziękować za tą kolację, za tą rozmowę i nasze spotkanie. Z nadzieją, że będzie ich tylko więcej. Wasze zdrowie – i spojrzał jej głęboko w oczy, niemo mówiąc ‘twoje’.
Usiadł na miejscu. Tom zanurzył usta w słodkim trunku ani na chwilę nie tracąc z oczu bladej Megan. Upewniwszy się, że i ona na niego patrzy, lubieżnie oblizał wargi i podniósł pod stołem nogę tak, że otarł łydką o jej kolano. Reakcja natychmiastowa: upuściła kieliszek, który z hukiem roztrzaskał się o posadzkę, a wino rozlało się na białą sukienkę.
- Och, oj… ja… - miotała się, rozpaczliwie wycierając serwetkami plamę na obrusie.
- Przecież nic się nie stało, kochanie – pani Kaulitz jak zwykle zachowywała spokój i pogodę ducha. – Szkoda twojej sukni, ale może coś da się z tym zrobić. Chodźmy do łazienki.
Megan, połykając łzy, przeszła do małego, schludnego pomieszczonka. Zerknęła w lustro i przeraziła się swojego widoku – biała jak kreda. Gdzie się podziała ta pewność siebie, którą pokazała na ostatnim spotkaniu z Tomem? To ona wtedy wiodła prym! Ona wytyczała drogi, ścieżki i granice, dyktowała warunki, a teraz to wszystko runęło! W ułamku sekundy, gdy myślała o reakcji Billa, zaczęła popadać w paranoję, co bez skrupułów wykorzystywał Tom. Ale czy on mógłby zranić brata? Mógłby zadać mu taki cios, zniszczyć całe szczęście, mógłby…?!
Mocno zacisnęła powieki.
- Tutaj masz ręcznik.
- To… chyba nie pomoże.
Gdyby nie ta przeklęta sukienka, nadal musiałaby dusić się w tej klatce. Przynajmniej jedna korzyść. Tylko co dalej…? Jeszcze daleka droga przed nami…
- Poproszę Billa, żeby dał ci jakąś swoją koszulkę, a sukienkę od razu zapierzemy. Mam świetny odplamiacz.
I wyszła. Dziewczyna usiadła na brzegu wanny, przyciskając zwilżony ręcznik do atłasu sukienki. Widziała TO. Jego wzrok, kiedy Bill opowiadał o filmie. Ironiczny wyraz twarzy przy jej słowach przyjemny… subtelny… delikatny… romans… Tom wiedział. Wiedział WSZYSTKO. O wszystkich filmach. W jednym zagrał nawet główną rólkę…
Poczuła dziwny skurcz na samo wspomnienie małej paczuszki, schowanej głęboko na samym dnie nocnej szafeczki pokoju hotelowego. Bill może jeszcze jakoś zdzierżyłby świadomość, że przespała się z jego bratem, uwieczniając to wszystko aparatem cyfrowym. Ale nie przeżyłby kłamstwa ani pozostałych filmów. On, mający ją za ósmy cud świata, anioła niewinnego w każdym calu, nie wytrzymałby faktu, kim kiedyś była, niezależnie od tego, jak dawno temu zdarzyło się to wszystko…
Ciepło jego dłoni wyrwało ją z rozmyślań.
- Czyli koniec części oficjalnej – roześmiał się. – Masz. – podał jej flanelową koszulę. – Nie moja, Toma. Ja noszę same obcisłe. Odwrócić się czy wyjść?
- Możesz patrzeć…
Wprawnie zdjęła sukienkę i założyła koszulę. Pachniała NIM. Choć minęły tyle lat, ten zapach poznałaby wszędzie. Zapach swojego zwycięstwa, które teraz przeobraziło się w porażkę, chwilowej namiętności, teraz potępiania…

Miał siedemnaście lat. Ciągle stali na szczycie. Zawsze się jej podobał. Zakręciła się wokół niego na imprezie. Połknął haczyk. A potem to już standard: parę drinków, pokój hotelowy, upojna noc, raz na razie. I migocząca w mroku lampka aparatu cyfrowego, którym nagrała zbliżenie. Spotkanie drugie, trzecie, czwarte, aż Tom znalazł następną panienkę. List. Szantaż. Bał się, co się stanie, jeśli film dostanie się w ręce mediów. Oszaleją. Nieletni członek Tokio Hotel, ledwo siedemnastolatek zagrał w pornosie domowej roboty. To byłby skandal. Tom zacisnął zęby i skontaktował się z kim trzeba. Megan zniknęła z kontraktem w kieszeni i miał nadzieję, że już nigdy jej nie spotka. Ale dowiedział się o niej co nie co. Dotarł do kilku ognistych szczegółów jej krótkiego życiorysu: zakropione w papierach, w wieku trzynastu lat znaleziono u niej narkotyki, uzależniona od kawy i napojów wyskokowych. Spełniała marzenia o aktorstwie, grając w kilku pętlach, tzw. krótkich filmikach pornograficznych nakręconych na wewnętrzną potrzebę przemysłu. Żadne z nich nigdy nie wyszło na jaw, świat nie wiedział o żadnym ze skandali.

Margaret Faith, zwana popularnie ‘Megan’ z dnia na dzień stała się sławna. Zawojowała świat uczciwością, szacunkiem, talentem… Nikt nie widział w niej recydywistki, była I-D-E-A-Ł-E-M. Dla wszystkich, prócz Toma.
Nie miała pewności, czy brat Billa był świadomy, w jak patowej sytuacji się znalazła. Ale czuła to. Kobieca intuicja…
Nie ma odwrotu…
- Jestem zmęczona – powiedziała cicho.
- Kolacja już skończona. Tom wyszedł, mama sprząta. Możemy iść do siebie. Bo… - popatrzył na nią tak, jak patrzy małe dziecko, gdy prosi mamę o lizaka. – Zostaniesz, prawda?
Nie potrafiła mu odmówić. Serce zalała ciepła fala czułości.
Serce?
Serce... O ile w ogóle je mam...
– pomyślała z goryczą.

*

Nie spała. Słyszała szmery dochodzące z pokoju Toma. On też nie spał. Czuła to. Wszystko było nie tak, choć opakowane ślicznym papierem i obwiązane szkarłatną wstążeczką. Nie będzie w stanie mieszkać z nim pod jednym dachem, nie po tym, co zaserwował jej na kolacji.
Przytulony do pleców Megan Bill poruszył się lekko, mrucząc coś przez sen. Spał. Spokojny, z delikatnym uśmiechem na twarzy, zadowolony, szczęśliwy, że narzeczona przyjęła się do jego rodziny. Zacisnęła powieki.
W takich momentach czuła się jak złodziej kradnący komuś coś, na co nie zasłużył, czego nigdy nie powinien dotknąć, a nawet zobaczyć. Bezprawnie odbierała Billowi miłość, którą powinien obdarzyć inną dziewczynę. Zasługującą na to… Dobrą. CZYSTĄ.
Po cichutku wysunęła się z jego objęć. Szybko narzuciła na siebie szlafrok i wymknęła się z pokoju. Szła po korytarzu prawie uśpionego domu ze ściśniętym gardłem. Odetchnęła dopiero, gdy znalazła się w jasnej łazience.
Sama zawiązała sobie na oczach tą pieprzoną opaskę, naiwnie sądząc, że kiedyś sama opadnie. Nie. Supeł umacniał się przez lata tak, że teraz potrzeba by wyjątkowo ostrych nożyczek. Z kim grała w tę ciuciubabkę…? Z Tomem? Z Billem? Z samą sobą? A może ze wszystkimi? A może nie grała w ogóle? Może to wszystko pozory, może niechcący skomplikowała całe swoje życie?
Obmyła rozpaloną twarz. Miała gorączkę.
Niewidzialna opaska z każdą minutą coraz bardziej zaciskała się na skroniach. Krew płynęła powoli, nie nadążając za rozprowadzaniem tlenu po całym organizmie. Dlatego zrobiło się jej słabo, kiedy wracała ciemnym korytarzem do pokoju Billa. Była już tak blisko klamki, że pochwycenie jej i naciśnięcie wydawało się dziecinnie prostym zadaniem.
- Sama się bawisz? – zimny głos Toma sprawił, że zamarła.
Nie umiała nic odpowiedzieć. Poczuła jego uścisk na nadgarstku. Siłą wepchnął ją do swojego pokoju. Złowrogi szczęk klucza w zamku odebrał jej zdolność myślenia. Było ciemno, jednak widziała wszystko. Tom Kaulitz ze swoimi ognikami w oczach zbliżał się do niej małymi kroczkami. Cofnąwszy się, upadła na miękki materac łóżka.
- Słuchaj mnie, bo dwa razy nie powtórzę.
Magnetyzm jego oczu nie pozwolił jej odwrócić głowy. Teraz leżała bezwładna, zależna, całkowicie oddana jemu. Nie potrafiła się poruszyć.
- Kij ma zawsze dwa końce. Wyda się, Megan. Tego nie można ukryć. Bill prędzej czy później dowie się, jaką jesteś suką. I będzie ciągle cierpiał. Dlatego po prostu zniknij z jego życia. Poboli i przestanie. Też wiesz – nachylił się nad nią. – że nie dasz mu szczęścia. Zostaw go w spokoju. Rozumiesz?
Nie, nie rozumiała i nie chciała rozumieć. Nie mogła zniknąć, mimo że wiedziała, że i tak będzie cierpiał, niezależnie czy zostanie, czy odejdzie. NIE MOGŁA.
- Nie pozwolę, żebyś go skrzywdziła. On tego nie przeżyje.
- T-Tom… - jęk wyrwał się spomiędzy jej zaciśniętych warg.
- Zostawisz go, dzi*ko, zostawisz go! Jeżeli… kochasz – szarpnął ją za włosy. – to go zostawisz.
Zabolało. Cios był celny. Chciała wyć z rozpaczy. To ultimatum miało ją całkowicie unieszczęśliwić…
- Tom… proszę, nie każ mi tego robić… Błagam cię…
Poddana błagała króla o litość. O cofnięcie rozkazu… Już nie odczuwała, że to było żałosne, mimo że błagała wroga. To było jedyne wyjście.
Blondyn warknął coś i w dzikiej furii rzucił się przez pokój do małego stoliczka pod oknem. Wyciągnął zakurzoną teczkę i drżącymi palcami starał się odwiązać supełek. Gdy się to w końcu udało, rzucił teczkę na podłogę i wysunął spomiędzy sterty papierów płytkę CD.
- Wiesz, co to jest?! – syczał, przykładając jej płytę do oczu.
Wiedziała. Złoty środek Kaulitza. Trucizna, która miała ją zabić.
- Płyta ze wszystkimi twoimi filmami. Tym naszym też. Jeśli mnie zmusisz, to mu to pokażę. Może mnie znienawidzić, ważne, żeby wiedział, jaka jesteś. Poświęcę się dla brata. TO się nazywa MIŁOŚĆ, ku*wo!
Przygwoździł ją swoim ciałem do materaca, obracając w palcach połyskującą płytkę.
- Nie będzie z tobą, kiedy zobaczy filmy. Pęknie mu serce. Żadne z nas tego nie chce. Prawda?… - jego oddech parzył ją w szyję.
- Ty… i ty się nazywasz jego bratem?! Jesteś chorym człowiekiem!!! – wykrzyczała mu w twarz, starając się wydostać spod jego ciężaru.
Zdawała sobie sprawę, że Bill spał za ścianą, ale było jej wszystko jedno, czy się obudzi, czy nie. Byle stąd uciec, zanim ten czubek ją zabije. Bo zrobi to prędzej czy później.
Tom w końcu odpuścił – zszedł z niej, uwalniając od bolesnego uścisku.
Gestem wskazał drzwi.
Wybiegła, dławiąc się łzami.
- Nikt już nie chce się z tobą bawić. Ściągnij opaskę, idiotko.

Mały, połyskujący krążek leżał spokojnie pod łóżkiem. Czekał na swoją kolej w grze…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Divalecorvo




Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Królestwo Ciszy

PostWysłany: Wtorek 29-08-2006, 15:55    Temat postu:

zamawiam^^


Ło maj Gasz.. nie wierze ze to pisze ta Domena z ktora rozmawiam na gg xD cos niesamowitego^^ naprawde x) masz talent... i to przytlaczajacy.. xP

Po tej czesci nie wiem po kogo byc stronie x/ Wspolczuje Megan ale nie wiem czemu czuje tez mala sympatie do tego gnojka Toma.. To pewnie dopiero poczatek calej gry i 'zabawy'.. a ja chce juz wiedziec jak to sie skonczy..



Podoba mi sie jak ukladasz zdania Little thongue man nie wiem czemu.. tak poprostu


Czytajac to czuje sie jakbym ogladala jakis kryminal albo thriller x| naprawde:p caly czas w niepewnosci, plonatnina mysli i uczuc.. az sie dziwie ze ktos potrafi wywolac swoim opowiadaniem takie uczucia:p


Pewnie jak tera dodalas note to nie pojawi sie znowu pol roku Grey_Light_Colorz_PDT_26 nie no JoKe

pozdrawiam Cie skarbie xD

x*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Divalecorvo dnia Wtorek 29-08-2006, 17:09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
CaroLLa xD




Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...zapomniałam _-_

PostWysłany: Wtorek 29-08-2006, 16:28    Temat postu:

No, no...rozkręca się Very Happy
Ja bym zrobiła tak...jakby Mop gdzies poszedł to bym sie zakradła do jego pokoju i bim bam bom, przeszukała jego pokój i ukradła płytke. Zniszczyłabym ją i po sprawie Razz
Ha Very Happy
Pozdrowienia i weny życzę Razz
P.S. Weś jeszcze dłuższe pisz odcinki Razz
Paaa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Falka
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza światów...

PostWysłany: Wtorek 29-08-2006, 16:30    Temat postu:

Genialne opowiadanie. Tytuł, postacie, fabuła, opisy... Po prostu wszystko.
Przeczytałam te trzy notki i jestem pod ogromnym wrażeniem.
Masz bardzo duży talent, to widać od razu. Swietnie budujesz napięcie, sprawiasz, że chce się wracać do tego opowiadania.
Już jestem stałą czytelniczką.
I nie mogę się doczekać na więcej.

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
YaNoU




Dołączył: 28 Sie 2006
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Pod LaTaRnIą <3

PostWysłany: Wtorek 29-08-2006, 18:04    Temat postu:

Wiesz co...
To jest piękne..Poprostu jestem wniebowzięta..Świetne naprawdę. Nie wiem ile ty masz lat, ale piszesz jak urodzona pisarka. Nie wiem w ogóle jak mogłaś coś takiego napisać..A ja głupek chciałam dodać tu swoje opko.Hahaha! Szybciej bym się ze wstydu spaliła..Nie ma porównania..Hehe. Oby tak dalej, kochana moja!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Domena




Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Wtorek 29-08-2006, 19:31    Temat postu:

No nie... Po prostu szczena mi opada, jak czytam Wasze komentarze... Dziękuję, naprawdę wielkie dzięki! Very Happy Zachęcacie mnie do dalszego pisania. Normalnie nagle weny dostaję Wink

Diva - Twoje komentarze totalnie mnie rozbrajają. Ja nie wiem dlaczego Wink czy na gadu jestem tak głupia, że nie wierzysz, że opo jest moje? Very Happy no wiesz?! Very Happy Dziękuję za uznanie. Koniec mam już w głowie przemyślany, ale trzeba dopieścić. Poza tym do końca jeszcze trochę Wink

Ajj_LoFF_JuŁ xD - też się cieszę, że się w końcu zaczęło dziać Wink A z płytkami sprawa jest istotnie skomplikowana. Ale też się powinno wyjaśnić, chyba, że zawalę... I ta nieszczęsna długość odcinków, och. Pisze Timsem, 11 i III część miała 3 str A4. Krótko?... Nie dobijaj mnie Wink

Falka - Matko, ale sie zarumieniłam, poważnie... Dziękuję bardzo za uznanie. Aż skrzydełek dostałam Smile Cieszę się, że Ci się spodobało.

YaNoU - Och... Znów się oblałam rumieńcem. W listopadzie skończę 16 lat, ale naprawdę nie uważam, żebym pisałam NIE WIEM JAKIE CUDA. A Tobie należy się lanie. Nie wiesz, jak bardzo wahałam się, żeby opublikować to opko. Ale zdecydowałam i opłaciło mi się. Ty też musisz spróbować. Liczę na Ciebie. Teraz już nie masz wyboru. Czekam na opowiadanie autorstwa YaNoU Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Emilie




Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wtorek 29-08-2006, 20:20    Temat postu:

Przeczytałam całe opowiadanie i musze szczerze powiedzieć....zainteresowało mnie! Dziewczyna która utarła nosa Tomowi, brzmi nieźle... skrywana tajemnica...jeszcze lepiej!
No i w końcu dowiaduje się o co chodziło.
Zastanawiam się tylko dlaczego Tom był taki brutalny?
Wiem, ze najepsze jest dla niego dobro brata i tak dalej...ale żeby nią szarpać i tak wyzywać?
Jeśli Bill dowie się prawdy to ją zostawi! Chociaż...przeciez ją kocha...
Sama nie wiem czy lepiej gdyby się dowiedział prawdy czy żył w kłamstwie!
I tak źle i tak niedobrze...
Ale bardzo mi się podoba to opowiadanie i bede czytrała dalej.... jak się skończy? Kolejna tajemnica...och Domenko Ty wiesz jak mnie zaciekawić


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Domena




Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Niedziela 08-10-2006, 21:21    Temat postu:

Halo... Pamiętacie mnie jeszcze?
Wiem... Długo nic nie było...
Ale w końcu napisałam IV część...

Pozdrawiam WSZYSTKICH Smile


__________________________

"Zagraj ze mną..."
Część IV - Piłka nożna



'Wybacz, proszę.
Tak jest lepiej.
Czas już zabrał tamte chwile…
Nie ma sensu, żyć wspomnieniem,
Tego co za nami w tyle…’

Poparazzi 'Czy zrozumiesz to...'




Łza toczyła się wolno, jak piłka po murawie boiska. Nie dotarła do celu. Zdesperowanemu napastnikowi nie udało się doprowadzić jej do końca. Piłka wypadła z linię boczną boiska. Spoczęła obok nogi liniowego sędziego, który mrużąc śmiesznie oczy, nawet nie starał się podać jej zawodnikowi. Uśmiechał się kpiąco, dając do zrozumienia, że jedna jego wola podniesienia chorągiewki, a wynik meczu może się diametralnie zmienić…
Brutalna świadomość, że przysłowie ‘Jesteś kowalem swojego losu’ nie ma pokrycia w normalnym życiu. Bo co ona mogła zrobić? Gdzie tkwiło optymalne dla obu stron rozwiązanie, które zaspokoiłoby chorą żądzę sędziego i spełniło marzenia napastnika? Czy te dwa charaktery w ogóle można było pogodzić?
Tak, ale tylko gdyby sędzia wykazał odrobinę dobrej woli.
W przeciwnym razie choćby nie było spalonego, arbiter i tak go wynajdzie. Jego decyzja była ponad wszystko, jedna i nieodwołalna, niezależnie od wrzasków zszokowanych kibiców, czy obrazu kamer przedstawiających to zagranie zupełnie inaczej.

Wydawało się oczywiste, że można by zniszczyć płytkę. Po prostu wejść, połamać, porysować, wyrzucić, podpalić, utopić, pociąć… Płyta była jedynie nośnikiem dowodu, który w całości znajdował się we wnętrzu Meg. Nazywał się krótko – wyrzut sumienia. Stając na rozstaju dróg, chce się iść drogą lepszą. Nikt nie przewidział sytuacji, w której jacyś wandale zniszczyli drogowskaz, a kompas serca nie potrafił już ustalić północy. Ogołocone z mchu kory drzew nie pomagały ani trochę. Po prostu brak wyjść. Niemoc była największą wadą świata. Mogłaby utonąć w furii, w rozpaczy lub we łzach, a i tak nie dałoby jej to pożądanego efektu. Bo czy takowy istniał?

Chodziło tylko o NIEGO. O zakochanego po uszy chłopaka, który wskoczyłby za nią w ogień i któremu ona dałaby wszystko. A może nie do końca? Może chodziło również o nią? O brak życiowych perspektyw, o nicość, jaka nastałaby, gdyby ją zostawił?

Nieistotne było, kto zdecyduje się na rozstanie. Czy tak, czy siak nastąpi ono z jednego powodu, z JEJ powodu, z braku odpowiedzialności, w skutek jej egoizmu, głupiego czynu pociągającego za sobą kolejne, irracjonalne posunięcia. Dlaczego tak jest, że błędy popełnione w młodości, chodzą za nami przez całe życie? Dlaczego nie da się tak po prostu zapomnieć, wykasować z pamięci, zaznaczyć CTRL A i wcisnąć DELETE? Dlaczego to było takie trudne? I dlaczego Tomem kierowała taka zapalczywość? Czy na pewno chodziło mu o dobro Billa? Czy przypadkiem nie chciał się odegrać na bracie za jego niepowodzenie? Za to, że teraz należała do Billa, a wcześniej tak dotkliwie podeptała dumę starszego brata? Może to tylko gra, złudzenie, pozory, komiczny brak smaku, zabawa czyimś kosztem? Może on czerpał z tego przyjemność, może podniecała go perspektywa, że miał nad nią władzę całkowitą i wystarczyło ją odpowiednio wykorzystać? Dlaczego przemawiało przez niego takie okrucieństwo? Co naprawdę czuł skomplikowany i zły Tom Kaulitz?! I jakie były motywy jego postępowania? Czemu uniósł chorągiewkę, skoro wcale nie było spalonego?!

Do diabła!!! – myślała Megan, zaciskając palce na białej kołdrze.

Nie spała. Nie potrafiła zmrużyć oka. Ciągle czuła na sobie palące spojrzenia Toma, jego uściski na jej ramionach, kiedy zaciągnął ją do pokoju.
Nieprzerwanie drżała od dwóch godzin, słuchając jego słów brutalnie odbijających się jej w głowie:
- ‘Zostawisz go, dzi*ko, zostawisz go! Jeżeli… kochasz to go zostawisz.’
Choć tak bardzo nie potrafiła się z tym pogodzić, wiedziała już, że odejdzie, spełniając tym samym wolę Toma. Ale nie robiła tego dla niego, tylko dla Billa. I dla niej samej. Dla spokoju sumienia.

To było naprawdę dziwne. Znalazłszy się między przysłowiowym młotem a kowadłem, starała się sobie tłumaczyć, wmawiać, że robi dobrze, że jakoś to będzie, że sobie poradzą, że Bill się szybko otrząśnie, że się z tym pogodzi, że nie będzie jej winił, kiedy odejdzie bez wyjaśnień, bo nie miała zamiaru zdradzić mu prawdziwych powodów swojej decyzji. To będzie ostatnie kłamstwo. Skoro i tak nie może z nim być, to nie skatuje go filmami. Po prostu… powie, że musi wyjechać do Stanów. I już stamtąd nie wróci. Zmieni numer telefonu, e-maila. Zaszyje się w Californii, gdzie nikt jej nie zna. Ślad o niej zaginie.

Wszystko sobie dokładnie ułożyła. Kłamstwo. Fałsz wyżerający wszystko, zabijający ostatnie dobro, jakie jeszcze się w niej tliło.

Ten mechanizm przerażał. Zdała sobie sprawę, że większość jej życia zbudowana została na kłamstwie. Wszystko zaczęło się od tamtej nocy, kiedy uwiodła Kaulitza, okłamując się, że spodobała mu się i że będą parą. Gdy wyszło na jaw, że Tom nie był zainteresowany, wmówiła sobie, że to był element gry, której okazała się genialną twórczynią, że to wszystko było przewidziane w scenariuszu. W przewracaniu kota do góry ogonem nie miała sobie równych. Siła autosugestii, ot co.

Nigdy się nie modliła. Tej nocy bezgłośnie szeptała poszczególne słowa modlitwy, żeby nie nadszedł świt. Ranek jednak przyszedł. Słońce wstało z premedytacją tuż przed szóstą. Odbiło się od zalegającego śniegu i rozjaśniło okolicę delikatną łuną lutowej jutrzenki. Patrzyła nieprzytomnie w okno. Czy to ostatni ranek u jego boku?
Te myśli układały się do szuflady na nagłówkiem ‘wspomnienia’. Problem w tym, że Meg nie chciała ich pamiętać.
Nie chciała pamiętać słów przebudzonego Billa:
- Dobrze, że jesteś…
Nie chciała pamiętać, jak ją całował.
Nie chciała pamiętać, jak czule gładził jej policzek.
Nie chciała pamiętać blasku jego oczu.
Nie chciała czuć tych ust.



*


- Jedz, kochana – pani Kaulitz w białym szlafroku podsuwała jej po nos coraz to nowsze przysmaki. – Mizernie mi wyglądasz, Meg, naprawdę, stało się coś?
Dziewczyna gwałtownie pokręciła głową. I to był błąd, bo teraz świat złowieszczo wirował jej przed oczami.
Rzeczywiście wyglądała okropnie: włosy w nieładzie, ogromne wory pod powiekami, niemal sine, blada twarz i silnie kontrastujący szkarłat pokaleczonych od zagryzania warg.
Bill rzucił jej zaniepokojone spojrzenie:
- Źle się czujesz? Może pójdziemy do lekarza?
- Nie, nie, spokojnie, Bill, spokojnie – machnęła parokrotnie ręką, starając się, żeby jej słowa brzmiały wyraźnie.
Miała zaciśniętą szczękę, a mówienie uniemożliwiał również płonący w przełyku pręt. Nie potrafiła przełknąć ani kęsa z bez wątpienia pysznego śniadania, które z taką troską upichciła pani domu.
Czarnowłosy wzruszył nieznacznie ramionami i nałożył sobie na talerz kolejną porcję sałatki.
- Gdzie Tom? – spytał matkę.
Kobieta westchnęła głęboko.
- Nie mam pojęcia, co się wyprawia z tym chłopakiem – wzniosła oczy ku sufitowi. – Chodzi wściekły, naburmuszony, wyszedł wcześnie rano i pewnie nic by mi nie powiedział, gdyby się na mnie nie natknął w kuchni. – upiła łyk ciepłej herbaty z kubka. – Na pewno nie chcesz? – zwróciła się do Meg. – Powinnaś coś zjeść.
Było jej okropnie przykro, że nie potrafi docenić starań mamy Billa, ale nie umiała nic z tym zrobić. Nawet, gdyby udałoby się jej coś w siebie wmusić, na pewno zaraz by to zwróciła.
Dobrze, że nie było Toma. Nie musiała bać się, że zaraz chwyci brata za rękaw i powie: ‘Mam dla ciebie niespodziankę.”
- Bill… - dotknęła jego dłoni. – Mogę zadzwonić?
- Pewnie, telefon jest w holu. Trafisz?
- Oczywiście.
Podniosła się z krzesła i uważając, żeby się nie przewrócić pomaszerowała w kierunku wskazanym przez chłopaka. Trzeba było zacząć przedstawienie… Szybciej nastąpi koniec jej mąk.
- Cześć, Tess. – mówiła do słuchawki, choć nawet nie wykręciła numeru.
Starała się mówić tak głośno, żeby słyszeli ją Bill i Simone w kuchni.
- No co ty! Nie żartuj! Niemożliwie… - krzyczała, starając się utrzymać w dłoni telefon. – Oczywiście, że przylecę. Najbliższym samolotem. Tak, jasne, możesz na mnie liczyć. Zaraz to sprawdzę, jeszcze dziś będę w Californii. Powiedz, że ma się trzymać. Tak, będę na pewno… Na razie.
Wróciła do kuchni, udając szok. Nawet się popłakała, bynajmniej nie z powodu, jaki miała teraz przedstawić wpatrującym się w nią ludziom. Płakała nad sobą.
- Moja przyjaciółka miała wypadek. Leży w szpitalu, jest w bardzo ciężkim stanie… Jeszcze dziś muszę znaleźć się w Californii. – powiedziała szybko, bez mrugnięcia okiem. – Przepraszam, Bill, ale nie mam wyjścia.
- Oczywiście – pokiwał głową. – Polecę z tobą.
Tego nie przemyślała. Na chwilę zrobiło się jej ciemno przed oczami, a panika objawiła się wykwitającymi kroplami potu na czole.
- Nie, Bill, lepiej zostań. Mówiłeś, że masz parę spraw do załatwienia, nie chcę ci krzyżować planów.
- Nie ma nic ważniejszego do ciebie, Meg. Polecę – uparł się.
Zamilkła. Co miała teraz zrobić, żeby zabrzmiało to wiarygodnie? Co powiedzieć?
Szybko podjęła decyzję. Była rozpaczliwa i podła, ale… wiarygodna. Posiadała więc cechę, które przekona Billa, zważywszy, że tak bardzo go dotyczy.
Uśmiechnęła się i musnęła go w policzek.
- Zostań i przenieś moje rzeczy z mieszkania tutaj.
- Przeprowadzasz się?! – zaśmiał się radośnie. – Tak szybko się zdecydowałaś?! Cudownie!
Cieszył się jak dziecko, ona czuła się jak kat. Użyła argumentów, których nie miała prawa dotykać, nie po tym, co zrobiła.
Ty hipokrytko, ty egoistko, ty idiotko… - mówiła sobie, obejmując kark Billa ramionami.
Aktorstwo ratowało skórę. Powinna dostać Oskara. Zagrała to, czego nawet nie potrafiła sobie wyobrazić, w dodatku zagrała tak, że nikt nawet nie spekulował, że może kłamać. W innej sytuacji pewnie byłaby z siebie dumna. Teraz, kiedy piłka i tak nie wpadnie do bramki, było jej wszystko jedno.


*


- Pamiętaj, że masz zadzwonić! – Bill szarpał się z bagażem Meg, odprowadzając ją na lotnisko.
- Wiem, Bill, wiem, zadzwonię…
- Uważaj na siebie, ucałuj przyjaciółkę, życz jej szybkiego powrotu do zdrowia – wyliczał na palcach. – I nie zapomnij o mnie.
Uśmiechnął się czule i zadziornie poczochrał włosy.
Meg udała smutek i spojrzała wymownie na wielki, lotniskowy zegar.
- Muszę iść, bo polecą beze mnie.
Rzeczywiście robiło się późno. Wokół nich nie było prawie nikogo, wszyscy pozajmowali już miejsca w kolejkach.
- Pa – wspięła się na palce i pocałowała go w policzek.
- Tylko tyle? – wyraźnie się zachmurzył.
- Bill, samolot!… - jęknęła tylko, ale był szybszy.
Zakleszczył ją w silnym uścisku i wziął, co chciał. Starała się odwzajemniać pocałunek bez żadnych zbędnych emocji, nie pokazać tęsknoty, żalu i niemocy. Chyba się udało.
- Kocham cię. – szepnął, wypuszczając ją z ramion.
- Ja… - zacisnęła powieki, szybko je rozwarła i skinęła głową. - …ciebie też.
I zanim zdążył powiedzieć coś jeszcze, odwróciła się na pięcie, pociągnęła za sobą walizkę i odbiegła w stronę tuneliku, w którym miała nastąpić odprawa.
Nie odwróciła się, mimo że Bill tak bardzo na to liczył.
Wiedziała, że jeśliby się odwróciła, jeśli nie zdołałaby pokonać pragnienia obejrzenia się za siebie, straciłaby siłę i odwagę, żeby wsiąść do samolotu.
Na to nie mogła sobie teraz pozwolić.
Teraz, kiedy wszyscy myśleli, że był spalony, bo arbiter stał przy bocznej linii z wysoko uniesioną chorągiewką.
Zawodnikowi zabrakło sił i odwagi, żeby zacząć jeszcze raz.
On już wiedział, że nie pokona obrońców, nie przedrze się przez mur, nie doprowadzi piłki w światło bramki.
Sędziemu zabrakło dobrej woli…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lov.




Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 213
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Poniedziałek 09-10-2006, 9:49    Temat postu:

wow Very Happy
teraz niestety nie moge skomentować ... bo ide do lekarza... jak wróce to napisze Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin