Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

X-Bliźniaki: Nie Do Końca Poważna Historia...XI W umyśle
Idź do strony 1, 2  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Co powinien wybrać Bill?
Tajniki ruchu
66%
 66%  [ 4 ]
Tajniki przestrzeni
33%
 33%  [ 2 ]
Wszystkich Głosów : 6

Autor Wiadomość
emeua




Dołączył: 13 Maj 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z kariny modyfikowanych genetycznie soi

PostWysłany: Sobota 03-06-2006, 20:48    Temat postu: X-Bliźniaki: Nie Do Końca Poważna Historia...XI W umyśle

To mój debiut Wink Od razu mówię, że historia nie jest oparta na faktach autentycznych.

Część pierwsza: Nietypowi

Popołudnie. Wysoki chłopak w dredach podąża do szatni po lekcjach… albo raczej w czasie lekcji. Pod pretekstem bólu brzucha, udał się wcześniej do szatni w celu uniknięcia parogodzinnego stania w kolejce po kurtki. Podał nowej, młodej szatniarce numerek. Ta uśmiechnęła się kiedy przeskoczył prąd.
-Znowu coś zaiskrzyło-powiedziała pogodnie. Dredziarz także się uśmiechnął. Poczekał aż dziewczyna przyniesie mu kurtkę, a kiedy ją otrzymał i odwrócił się. Prawie wpadł na bruneta o dość niespotykanej fryzurze.
-Ej brat, ty uważaj jak chodzisz!
-Co?... A to Ty! Nie zauważyłam ciebie…- powiedział zdyszany chłopak, którego pierwszy posądził o bycie jego bratem.
-Wiesz sobie lepiej coś z tymi włosami zrób, bo ci cały świat przesłaniają. Jak byś tak wpadł na…
Ale brunet go nie słuchał. Szybko podał numerek nadal uśmiechającej się szatniarce i zaczął mówić z niesamowita szybkością:
-Muszę ci coś powiedzieć! Mówię ci! Nawet nie wiesz co się stało! Ale nie w szkole bo mnie naprawdę uznają za pomyleńca! I tak już…
-Bill, z lekcji się ucieka?- przerwał mu brat ze złośliwym uśmiechem- Też kit wcisnąłeś, że cię brzuch boli co może być spowodowane zatruciem pokarmowym?
-Ja nie uciekłem!- zaprzeczył tonem dającym do zrozumienia, że on i wciskanie nauczycielom kitu, by nie ulec sprasowaniu stojąc w kolejce po kurtkę to coś zupełnie nieprawdopodobnego. –U nas na lekcji wybuchła mała.. nazwijmy to afera z moim udziałem… jakim udziałem… to była afera ze mną w roli głównej! Właśnie mówiłem ci ,ze musze ci o tym opowiedzieć! Teraz na pewno cały świat mnie wyklnie! I nici z naszą karierą!- brunet znowu wczuł się z w karabin maszynowy i nawijał z niespotykaną u zwykłych ludzi szybkością.
-Cieszę się!- powiedział kpiąco dredziarz, który wziął rzeczy brata, który najwyraźniej był w takim szoku psychicznym, że zapomniał po co tu przyszedł i gdzie się znajduje. Kiedy podawał mu kurtkę ten popatrzył na niego jak na wariata.
-Po co mi to.. A dzięki! Zapomniałem!- powiedział obudziwszy się z transu. Wykonał przepraszającą minę i wyszeptał z żalem: „Moja fryzura!”
W kurtkach, w milczeniu wyszli ze szkoły. Nie zaskoczyło ich co zastali na zewnątrz- deszcz lał namiętnie. Spodziewający się tego brunet ponowił swój rozpaczliwy szept: „Moja fryzura!”
-Nie rozbecz się mi tu tylko facet!- powiedział dredziarz, któremu ten deszcz też działał na Narwy, ale jak prawdziwy mężczyzna nie chciał tego okazywać. Najlepszą metodą na to było więc wyżycie się na najbliżej stojącej osobie, którą był brunet- jego szanowny braciszek. Tak więc szli obaj milczący, obrażeni na cały świat, przemoknięci po niedługiej chwili, aż doszli! Doszli, a na ich twarze rozpromieniły się. Zbawienie!
-Wreszcie!- odezwał się pierwszy, z wyraźną ulgą w głosie, chłopak w dredach. Następną czynnością jaką wykonali obaj było pozbycie się wody, która, chyba już dotarła wszędzie…
-Boże! Czy pomyślałbyś, że nawet w kieszeni jest masa wody?- powiedział Bill i aby potwierdzić swoją wypowiedź wylał zawartość kieszeni na podłogę.
-Może by Bóg pomyślał, ale ja nie… Weź lepiej tego tutaj nie rozchlapuj, bo mama zrobi z nas mielone!- powiedział blondyn, którego ciągle gnębił zły humor. Wszedł wściekły do następnego pomieszczenia i następnego. Bez żadnych tłumaczeń usiadł przed konsolą i zaczął grać. To też nie szło mu najlepiej.
-Ciekaw jestem kiedy mi oddasz tą grę!- wrzasnął. Jego brat zdziwił się tym nietypowym u dredziarza zachowaniem. Chciał mu odpowiedzieć czymś w stylu „ja też jestem ciekawy”, ale wiedział, że to w tym momencie nie do końca odpowiednie. Bill chciał opowiedzieć mu o nietypowym zdarzeniu, albo raczej czymś nietypowym co się z nim działo.
-Słuchaj, dzisiaj się stało coś naprawdę dziwnego. Na ostatniej lekcji wnerwił się na mnie ten cały Marcus i chciał na mnie wylać farbę. Na włosy! Ja machnąłem ręką i nagle zrobiła się taka dziura,i ta farba tam wpadła, i właściwie to tak jakby…-przerwał, bo jego brat przybrał alarmującego koloru czerwonego. Chciał nacieszyć się tą chwilą- w końcu niecodziennie widział go w takim odcieniu, jednak uznał, że to może zagrażać jego zdrowiu a nawet życiu.
-Powiedziałem ci, że chcę tą grę! Pożyczyłem Ci, a ty ją beztrosko zgubiłeś, a teraz kiedy domagam się jej natychmiastowego zwrotu, ty częstujesz mnie naiwną bajeczką o dziurach w przestrzeni czy czymś!- krzyknął. Nagle błysnęło. Prąd w całym domu wysiadł.
-Pięknie!- powiedział kpiąco blondyn. Już zupełnie nie miał siły. Brunet był prawie całkowicie pewny, że zwarcie czy cokolwiek to było, jest skutkiem znęcania się jego brata nad konsolą. Wstali. Wtedy też nawiedziła Billa nieprawdopodobna myśl- tak jak on wywołał „dziurę w przestrzeni” tak dredziarz wyłączył zasilanie, czyli sila woli czy jak to się tam zwie.
-Tom, to ty zrobiłeś! Też jesteś nadprzyrodzony!
-Odbiło ci facet zupełnie! A teraz pstryknę i konsola zacznie działać, tak? –zapytał sarkastycznie. Na potwierdzenie swoich słów pstryknął i… nie tylko konsolę „ożywiło”. Od razu zapaliły się światła w całym domu. Obaj stali jakby właśnie zobaczyli ducha… nie, to złe porównanie- stali tak, jakby nagle uświadomili sobie, że umieją to czego raczej umieć nie powinni…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez emeua dnia Sobota 03-02-2007, 13:46, w całości zmieniany 14 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
CoL@




Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin

PostWysłany: Sobota 03-06-2006, 21:01    Temat postu:

Przytkało. Jakieś zdolności nadprzyrodzone? Spox...To niech Tom pstryknie i sie pojawi tu obok mnie Laughing Nie, no zapowiada się obiecująco Very Happy Czekam jak to się rozwinie, bo nie we wszystkich momentach podoba mi się styl, ale jest ok. Czekam. Z aastepnym partem powiem coś więcej Very Happy

EDIT:
First! Very Happy
A poza tym, sory za błedzy, ale oczyska mnie bolą Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kainka111




Dołączył: 20 Lut 2006
Posty: 401
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Magiczna kraina

PostWysłany: Sobota 03-06-2006, 21:24    Temat postu:

2??? no wiec pomysł fajny ... orginalny Smile
nad stylem musisz jeszcze popracować, ale nie jest źle Smile
czekam na next part


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Negai
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 1797
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?

PostWysłany: Sobota 03-06-2006, 21:26    Temat postu:

Hm...
Nawet mi sie podobalo. Dosc nietypowy watek.
Zaciekawilo mnie, musze przyznac.
Pare bledow stylistycznych, ale przymykam oko, bo to Twoj debiut.
Ogolnie ladnie napisane.
Chetnie poczytam dalej.

Pozdrawiam.
~DDM


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emeua




Dołączył: 13 Maj 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z kariny modyfikowanych genetycznie soi

PostWysłany: Niedziela 04-06-2006, 17:11    Temat postu:

Dziękuję za te słowa. Mnie niestety za stylistykę już zamierza powiesić polonistka, więc wiem, że tu u mnie cienko... Pozdrawiam wszystkich czytających...

Część druga: Szklanka

-Co tak stoisz jakbyś ducha zobaczył… nie, to nie jest odpowiednie określenie…- powiedział Bill. W akcie desperacji chciał już sięgnąć ku swoim włosom, by przejechać po nich ręką jak to czynią ci w serialach, kiedy nie wiedzą co zrobić. Stali tak dwaj oniemieli- jeden zastanawiając jak stoi jego brat, drugi bojący się ruszyć, by spowodować wybuchu. Trwało to około dziesięciu długich minut, po których „otrzeźwiał” starszy z Kaulitzów.
-Ty się nie zastanawiaj się jak ja wyglądam, tylko lepiej powiedz mi co mam zrobić!- prawie krzyczał Tom. Jak już ochłonął znów powrócił zły humor i chciał koniecznie, by cały świat, a przynajmniej większa cześć, czuła się tak podle jak on.
-A czemu niby to ja mam wiedzieć?!- odpowiedział mu agresywnie młodszy brat. Wkurzało go, że Tom się na nim wyżywa. O nie! Nie pozwoli mu!- To ty jesteś starszy, co mi na każdym kroku przypominasz, a teraz ja mam ci niby pomóc? Phi!- zakończył buntowniczo.
-Dobra, dobra. Sorry! Myślę, że to nasz wspólny problem, a żrąc się raczej tego nie załatwimy. Bo moim zdaniem nie ulega wątpliwości, że coś z tym należy zrobić- głos rozsądku szybciej przemówił do dredziarza. Sam się zdziwił, że powiedział coś tak mądrego, więc znowu stali tak obaj- jeden zdziwiony, że mógł wymyślić coś tak odkrywczego, drugi trochę przygnębiony, że to nie on wykazał się umiejętnością myślenia.
-Wybacz, mnie też trochę poniosło. Myślę, że musimy to komuś powiedzieć…-powiedział trochę nieśmiało. Podali sobie ręce na znak przymierza i nie minęła chwila jak Bill zaczął się zwijać z bólu- Tom był pod prądem. Blondyn kopnął brata, by jakoś go od siebie oddzielić, bo wiedział, że coś jest nie tak. Niewiele brakowało- młodszy prawie pożegnał się z życiem. Leżał teraz ciężko dysząc na błyszczącym parkiecie w salonie.
-Nie ruszaj się!- krzyknął, kiedy odzyskał mowę, ale nie musiał. Jego brat znowu zamarł.
-Czekaj, zaraz ci pomogę!- powiedział cicho, podnosząc się. Rozejrzał się po pokoju. Przebiegł wzrokiem po niebieskawej kanapie i dwóch sofach, spojrzał na niezwykłą szafkę z przedziwnymi rzeźbami, rzucił okiem na wieżę, ale nie znalazł niczego co mogłoby mu pomóc. Zerknął niepewnie na brata, by upewnić się, że z nim wszystko dobrze. Nagle olśniony pobiegł do kuchni.
-Wytrzymaj jeszcze trochę!- poprosił i uśmiechnął się, by jakoś wesprzeć brata, który już ledwo stał. Za chwile pojawił się w drzwiach, niosąc rozpromieniony szklankę z wodą.
-Mam! Nie! Nie dotykaj mnie!- krzyknął, bo Tom już wyciągał ręce.-Podam ci przez ręcznik- rzekł i zaczął się gimnastykować, by podać szklankę na tyle umiejętnie, żeby nie dotknąć brata i jednocześnie niczego nie wylać, bo nie był pewny co się może stać. Ale udało się! Starszy Kaulitz wypił wodę i uśmiechnął się na tyle, na ile mu uszy nie przeszkadzały. Chciał podać bratu szklankę, ale ten odsunął się i mruknąl „uważaj”. Dotknąl koniuszkiem palca ręki Toma, a kiedy nic się nie stało, on tez uśmiechnął się triumfalnie.
-Wreszcie!- prawie zaśpiewał starszy. Zaczął przyglądać się swoim dłoniom z uwielbieniem, więc brunet doszedł do wniosku, że zostawi go na chwilę samego i odniesie szklankę-która-ocaliła. Kiedy przekroczył próg kuchni i włożył leniwie szklany przedmiot do umywalki naszła go ogromna ochota, by zrobić „dziurę w przestrzeni”. Machnął ręką tak jak wtedy, kiedy litr różowej farby miał na nim wylądować, ale nic się nie stało. Machnął jeszcze raz. Nic. Jeszcze i jeszcze…
-Komu ty machasz?- zapytał rozbawiony Tom, któremu humor nagle zaczął dopisywać. Wpadł do kuchni, by podziękować bratu za wybawieni, bo nie wyobrażał sobie życia, w którym nie mógłby nikogo dotykać.
-A nic… - powiedział trochę speszony. Chciał powiedziec bratu, że jakoś jego „moc” już nie działa, ale coś go hamowało. Nie miał pojęcia co.
-Czy to nie wspaniałe!- zachwycał się starszy.- Mam władzę nad piorunami! Już wiem czemu zawsze tak uwielbiałem pikachu…-robiąc przerwę, by jego rozmówca mógł się zaśmiać. Ale to nie nastąpiło. Niezrażony kontynuował:- Nigdy nie sądziłem, że coś takiego mnie spotka! To świetne! Muszę się nauczyć to obsługiwać- powiedział jakby dostał właśnie jakiś wyjątkowy sprzęt i nie mógł się oprzeć, by nie zagłębić się w rzeczy tak pasjonującej jak dołączona do niego instrukcja.-A ty co taki małomówny?
-Nic, zastanawiam się co my teraz zrobimy. Należałoby z tym do kogoś iść- odpowiedział słabym głosem Bill. Jego brat tego nie zauważył, bo był zbyt pochłonięty wpatrywaniem się w swoje nadprzyrodzone palce.
-Coś ty, głupi? Później będziemy do końca życia zamknięcie w wariatkowie!- krzyknął dredziarz, przestraszony, że jego brat może to wprowadzić w czyn.
-To powiedz mi co chcesz z tym zrobić-powiedział kwaśno młodszy. „Sami sobie z tym nie poradzimy, wiec trzeba o tym komuś powiedzieć. Tylko komu?”- myślał brunet.
-Eee… no…-wydał z siebie dziwne dźwięki Tom jakby słyszał myśli brata… nie -on je słyszał! Popatrzyli na siebie przestraszeni, gdyż obaj zdali sobie sprawę co się stało. Jeszcze im telepatii do szczęści potrzeba!
-Jesteś pewien, że nie zwariowaliśmy?- zapytał ciemnowłosy niepewnie.
-Ta wariatka.. no, Monika, mówiła coś kiedyś o zbiorowym szaleństwie… czy coś…-mówił cicho chłopak w dredach
-Właśnie! Monika!- wykrzyczał właściciel nietypowej fryzury, o którą bardzo dbał.
-To wariatka!- powtórzył swoje oskarżenia dotyczące „omawianej” własnie dziewczyny.
-Bo za tobą nie szaleje?- zapytał Bill z dziwną miną.
-Ona mi się wcale nie podoba!– powiedział rozeźlony właściciel kolczyka na wardze.
-A czy ja ci coś takiego powiedziałem?
-Kiedyś…-mruknął.
-Ja wiem jak się sprawa ma. Ty byś chciał, by cały świat za tobą szalał, a ta jedna zwyrodnialczni psuję twój plan...-powiedział złośliwie czarnowłosy, a dredziarz mu przerwał.
-To nie ja chucham i dmucham na moją ukochaną fryzurkę…- zaatakował.
-Dobra, dobra! Ja się nie zamierzam kłócić! Może i trochę pomylona jest. Może opowiada o kosmitach, może jest feministką- zrobił pauzę, by brat mógł swobodnie się skrzywić.- Niestety ona jest tak nawiedzona, że jako jedyna może nam uwierzyć i jako tako pomóc- zakończył i nie czekając na protesty, siłą i przemocą wyprowadził Toma z domu. Ucieszył się, że nie pada i zaczął ciągnąć dredziarza przez ulicę w stronę domu wspomnianej wcześniej feministki.
-Zostaw mnie!- wyrwał się blondyn- Przecież wiem, ze musimy tam iść, ale nie zdziw się jak ona zacznie nam opowiadać, że według statystyk co czwarty człowiek nie jest człowiekiem…
-To są prowadzone takie statystyki?- zapytał lekko zdziwiony pomysłodawca ekspedycji do jamy kosmitolożki.
-Jeśli jest więcej takich Monik to na pewno- odpowiedział. Resztę drogi spędzili właśnie tak rozmawiając. Było im wesoło do czasu, gdy znaleźli się pod drzwiami. Drzwiami jej domu.
-Ty mówisz!- powiedział przestraszony Tom, przekonany, że jeśli otworzy Monika, to nie zdąży niczego rzec, a ona przywali mu ćwiczeniami od matmy- miał z nią na pieńku.
-To ty jesteś pełen uroku osobistego!- bronił się Bill. On tez nie był z nią w najlepszych kontaktach. Z drugiej strony to nie był jego wina- dostało mu się za brata, kiedy ten oskarżył ją, że ma „krzywe włosy”… cokolwiek to znaczyło.
-Musimy oby dwaj…- nie dokończył, bo usłyszał, że tuż za nimi zatrzymuje się czarny wóz. Zanim udało im się zaprotestować zostali złapani i wepchnięci do środka…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
avi




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 1577
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Niedziela 04-06-2006, 17:51    Temat postu:

Ciekawe kiedy spotkaja prof. Xaviera... Confused

Srednio mi sie podoba nawiazanie do X-menow.. Jakos laczenie opowiadan TH z innymi znanymi watkami nie zachwyca mnie.. Wole uzycie wlasnej wyobrazni, a nie kogos..

STylistyka i ortografia jest ok, ale ogolnie, borac pod uwage watek - jestem na NIE.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Negai
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 1797
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?

PostWysłany: Niedziela 04-06-2006, 18:14    Temat postu:

Hm...
No ciekawie si rozwija.
Rzeczywiscie dalej sa bledy stylistyczne, ale widac, ze starasz sie popelniac ich jak najmniej.
Jedyne na co moge zwrocic Ci uwage, to zebys stawiala spacje przed myslnikiem, lzej sie czyta.
Poza tym, akcja mi sie podoba. Jest lekkie i przyjemne.
Czekam na kolejne czesci.

Pozdrawiam.
~DDM


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hela_z_wesela




Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze starej reklamy telewizorów BRAVIA

PostWysłany: Niedziela 04-06-2006, 21:16    Temat postu:

Się rzowija naprawde. Jak papier toaletowy. a ja akszyn mena, ani iks menów nie widziałam, to nie wiem, czy podobne. WIdziałam za to "wyspę" i mówię, zę to nie jest podobne do "wyspy". Tego samego dnia widziałam "rejs" i do "rejsu" też nie jest podobne.
Jest za to calkiem kulowe, chociaż czasami się gubiła, bo już nie wiedzialam, który leży, którego poprądowało, który poszedł a który stał.
Ale ogólnie był kul.
Co nie bejbiki moje najdroższa? A gdzie Faleńka?
Cip, cip, cip kochanie...

Z poważaniem:
hela_z_wesela


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emeua




Dołączył: 13 Maj 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z kariny modyfikowanych genetycznie soi

PostWysłany: Wtorek 06-06-2006, 17:58    Temat postu: X-Bliźniaki: Nie Do Końca Poważna Historia... Tępak

Z dedykacja dla durch den monsun Wiem, że to raczej niewiele dla Ciebie znaczy, ale tylko to mogę zrobić...

Część trzecia: Tępak


Bliźniacy siedzieli, albo raczej półleżeli w bagażniku czarnego vana, który wiózł ich w tylko porywczom znajome miejsce. Blondyn i brunet wiedzieli tylko jedno- droga nie jest wspaniałą niemiecką autostradą, bo co chwila podskakiwali. Kiedy byli już porządnie poturbowani, trwającą od kilku minut ciszę przerwał Bill wydając z siebie potępieńcze jęki.
- Cicho, brat! – skarcił go straszy. Sam też nie wyglądał na uszczęśliwionego ciągłymi dygotami i podskokami, ale znowu naszła go ochota, by pokazać swoją wytrzymałość.
- A co ci to niby da? - zapytał rozeźlony Bill- no tak ,poobijany Kaulitz, to zły Kaulitz.- Aaa!- krzyknął kiedy wpadli w większy dół i pasek wbił mu się w tyłek.
- Dobra, spokój - powiedział Tom chcąc znowu zakończyć kłótnię, którą właśnie.. znowu on rozpoczął. Kiedy zdał sobie z tego sprawę zaklną kilka razy i zwrócił się do brata:
- Wiesz, czy oni wiedzą, że my…- tu zrobił wymowną minę, mającą pokazać młodszemu, że mówi teraz o tych ich nadprzyrodzonych mocach.
- Chyba tak…- chciał odpowiedzieć Bill, ale samochód znowu napotkał na jakąś przeszkodę i pudło, które obok niego stało zleciało mu na nogę.- Au! Czemu to na ciebie nie spadło?- zapytał nienajszczęśliwyszy posiadacz stopy przygniecione skrzynią.
- Nie mam pojęcia, ale myślę, że oni nami się specjalnie nie przejmują, bo by te skrzynie.. i nas odpowiednio zabezpieczyli… wiesz, może oni nas do psychiatryka wiozą? –zapytał nagle jakby olśniony dredziarz.
- Jasne! Gdyby nas tam zabierali już bylibyśmy opakowani w biały fartuszek z kokardką na plecach. Poza tym tych skrzyń by tak nie zostawiali, przecież jeszcze byśmy sobie nimi krzywdę zrobili. Nie wspomną już o tym, skąd oni wiedzą, że my TO umiemy - zauważył inteligentnie młodszy z rodzeństwa.
- Przed chwilą mówiłeś … - chciał błysnąć Tom, ale nie zdążył dokończyć zdania, bo gwałtownie przyhamowali i on oraz jego brat polecieli w stronę skrzyni. Po chwili usłyszeli, ze drzwi z przodu otwierają się i ktoś idzie w stronę bagażnika. Siedzieli mając nadzieję, że to tylko głupi kawał, chociaż nie wydawało im się to przekonujące. Po chwili drzwi uchyliły się, a przed nimi stał mężczyzna.
- Wychodzić!- krzyknął gburowato. Miał niski głos, ale był niesamowicie wysoki. Bill chciał się poskarżyć na niewygody podróży, ale w ostatniej chwili przypomniał sobie, że są porwani… chyba. Jęknął więc, dając do zrozumienia, że nie jest mu najlepiej. Po chwili obok pana gbura pojawił się inny mężczyzna. Był dużo niższy od tamtego, ale twarz miał tak groźną, że wydał się bliźniakom jeszcze bardziej przerażający. Wiedzieli, że o stawianiu oporu nie ma mowy, a utwierdziło ich w tym spojrzenie niższego z porywaczy. Szli więc prowadzeni przed siebie.
- Nic nie powiemy!- krzyknął nagle w akcie desperacji Bill. Obaj mężczyźni popatrzyli na siebie, później na „winowajcę” i zachichotali. Brunet odebrał to jako sygnał, że będą ich torturowali dopóki nie dostaną potrzebnych informacji. Sam nie wiedział co za cenne informacje posiada, żeby go zaraz porywać, ale powiedział tak, bo to tak jakoś pasowało do sytuacji…
Porywacze odprowadzili ich do brązowych drzwi w ceglanym, starym budynku. Groźny „podał” panu gburowi Billa, a następnie niczym gentelman nacisnął na klamkę i otworzył drzwi. Ręką pokazał im, że mają wejść. Bliźniakom się nie śpieszyło, ale mając do wyboru wejście do jakiegoś pomieszczenia, z którego wyjścia już raczej nie będzie, a muskuły pana gbura, wybrali pierwsze. Ledwo przekroczyli próg, a drzwi za nimi się zatrzasnęły.
- No nie! – krzyknął Tom waląc rękami z pasją w drewniane drzwi. Te tylko lekko zaskrzypiały, ale się nie otworzyły. Kopnął je jeszcze dla upewnienie się. Zdziwiło go trochę, że żaden z typków nie powiedział nawet, by przestał. Tymczasem jego brat tępo wpatrywał się w ścianę. Był święcie przekonany, że uderzanie w jedyną drewnianą rzecz w tym pomieszczeniu nie ma sensu, „bo przecież po co by naszamykali tutaj, gdybyśmy mogli sforsować drzwi”- myślał Bill. I nie chciał poobijać sobie dłoni.
- Zamierzasz tak stać, obywatelu? - zapytał Tom doskonale udając ich nauczyciela od WOSu. Humor momentalnie mu wrócił, choć niespecjalnie wiedział dlaczego- w końcu był zamknięty z bratem, gdzieś daleko od domu, mając przed sobą raczej niewesołą przyszłość. Jeszcze te drzwi mają w głębokim poważaniu, że on chce wyjść!
Jego brat na początku nie zareagował. Dopiero po kilku sekundach do niego dotarło, że ktoś do niego mówił. Rozejrzał się nieprzytomnie po pomieszczeniu. Przebiegł oczami po starych cegłach, które w niektórych miejscach wyglądały na spalone. Pomrugał oczami kilka razy i wreszcie dostrzegł swojego brata.
- Tak? – zapytał. Minę miał tak nieobecną, że Tom wybuchnął śmiechem.
- Nie no brat, ty to jesteś zupełnie nieprzytomny!- krzyknął , kiedy już jako tako opanował śmiech.- Zakochałeś się w tych cegłach czy co? – zaczął się śmiać ze swojego dowcipu. Bill w tym czasie zmienił wyraz twarzy i popatrzył groźnie na swojego bliźniaka.
- Wyobraź sobie, że nie!- powiedział- Myślę jak się stąd wydostać!
- Wypalając siłą woli mur, czy będziesz do burzył? – zakpił starszy.
- Wyobraź sobie, że nie!
- Czekaj, bo za dużo muszę sobie wyobrażać, po kolei proszę – zażartował. Bill nie wytrzymał i także się uśmiechnął. Tom wiedział, że tak będzie - znał brata i znał też swoją rolę, którą było łagodzenie konfliktów, które by między nimi ewentualnie zaistniały. Teraz rozwiązywali już problem wspólnie.
- Wiesz, tak myślę, że my jesteśmy jak ci X-meni. Zostaniemy zaraz uratowani przez przyjazne mutanty, więc nie ma się co martwić – przekonywał młodszy z obecnych. Właściwie to próbował przekonać sam siebie.
- Coś w tym, brat jest, coś jest…- odpowiedział Tom patrząc się w coś co przypominało mu…
- Bill! Drzwi! Patrz, Drzwi!- zawołał niespodziewanie. Nie mógł zrozumieć dlaczego tego wcześniej nie zauważył! Przecież to były drzwi! Ich droga ucieczki! Po co męczyli się tu przez kilkanaście jak nie więcej minut?
Obaj rzucili się na nie, jakby gonił ich olbrzymi rottweiler. Niczym ku zbawianiu. Jak ludzie na pustyni śpieszący ku oazie. Wyciągnęli ręce ku klamce i…
- To się w tą stronę otwiera, co ty tępaku robisz!- krzyczał młodszy. Jeden drzwi pchał, drugi ciągnął, a żaden klamki nie chciał puścić.
- To moje drzwi!- nie dawał za wygraną Tom - To ja je znalazłem!
- No i co? – dalej szarpał klamkę Bill. Siłowali się tak jeszcze kilka minut, dopóki drzwi, które wywołały taką wojnę się nie otworzyły.
- A nie mów…- zaczął szczęśliwy Bill, bo drzwi otworzyły się do zewnątrz. Coś jednak przerwało mu tą radość. Albo raczej ktoś. Tuż przed nim, kilka centymetrów od niego znajdowała się twarz szczupłego mężczyzny. Na uradowanegą bynajmniej nie wyglądała.
- Ile mamy na panów czekać? – powitał ich prawie ciepło. Bill, który na początku pomylił twarz gospodarza z wielkim robalem, pisnął.
- Nie no, co ty brat! Nie piszcz mi tu jeszcze!- otrzeźwiał blondyn swojego przestraszonego bliźniaka. Ten kiedy zdał sobie sprawę, że to on wydobył z siebie ten wysoki dźwięk trochę się zakłopotał. Usprawiedliwił się w duchu nadmiarem wrażeń w tym dniu.
- Na kogoś czekacie? Wchodzić i to już!- zawołał starszy mężczyzna. Ci nieśmiało przeszli obok niego, bo czuli się naprawdę głupio- ze wschodzących gwiazd zamienili się nagle w piszczące i żałosne mutanty. Zobaczyli, że nie są sami. W zdającym się ciągnąć w nieskończoność korytarzu znajdowało się jeszcze kilka osób w ich wieku. Bill nagle dostrzegł znajome warkoczyki, więc szturchnął brata.
- Ej, czy to nie jest…? - nie dokończył bo przerwał mu głos mężczyzny, który tak gorąco ich powitał.
- Kiedy już panowie raczyli się zjawić, to może was zaznaczę… Kaulitzowie, prawda? – raczej stwierdził niż spytał. Popatrzył tylko na nich groźnie i zaznaczył coś w czarnym notesie.
- No tak, na facetów zawsze trzeba czekać!- usłyszeli lodowaty głos tuż za nimi. Mógł należeć tylko do jednej osoby, tak jak te warkoczyki. Tuz za nimi znajdowała się Monika.
- Mogliśmy się tego domyślić - mówił kilka sekund później Tom.- Dziwna facetka, dziwne towarzystwo.. pasuje jak ulał!
- Jakieś pytania? –zapytał starszy mężczyzna. Dredziarza naszła nagle nieodparta ochota, by popisać się wiedzą. Chciał do tego wykorzystać usłyszane od brata spostrzeżenia.
- My jesteśmy jak X-meni, prawda? A wy jesteście dobrymi mutantami…
- Nieprawda- przemówił ten, który otworzył im drzwi.- Już wiem, kto będzie tegorocznym tępakiem. W każdym roczniku jakiś wpada na taki genialny pomysł! X-menami nie jesteśmy! Mutantami tym bardziej! A ja nie jestem profesorem Xavierem, jakbyś miał jakikolwiek taki mądry pomysł! Pewnie jeszcze nie będziesz umiał uaktywnić mocy! Już miałem nadzieję, że to rocznik bez takiego tępaka! Ach te dzieci, tylko telewizja im w głowie!- krzyczał odchodząc. Popatrzył jeszcze wilkiem na starszego Kaulitza i podszedł do grupy. Bill słyszał to. To była jego teoria. Raz zrobił tą „dziurę w materii” i już więcej mu się nie udało. To nie jego brat, a on był tegorocznym tępakiem… „Chyba, że ten dziad jest pomylony i sobie cos wymyślił” –pomyślał. Poczuł się lepiej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanne




Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielkopolska

PostWysłany: Czwartek 08-06-2006, 18:21    Temat postu:

łi 1? chyba nie Wink
opowiadanie fajne Smile
pierwszy odcinek przypominał mi "Chłopcy, którzy przeżyli" ale 2 i 3 już nie Wink
fajne Wink jak nie X-Meni to nie wiem kto Wink
i niby Bill ma być tym tępakiem Wink no tak to do niego jakoś lepiej pasuje niż do Tom'a xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wichura24




Dołączył: 13 Mar 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Czersk :P

PostWysłany: Piątek 09-06-2006, 17:47    Temat postu:

2 ;] opowiadanie całkiem całkiem...czekam na kolejne części Smile to bardziej "rozwinę swoją wypowiedź " Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hela_z_wesela




Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze starej reklamy telewizorów BRAVIA

PostWysłany: Piątek 09-06-2006, 17:56    Temat postu:

to ja byłam pierwsza. przyczytałam jeszcze w dzień apokalipsy, armgedanu, końca swiata... no 6.6.6
ALe nie chciało mi sie logować.
Ale jest dobre. iksmenów musze obejrzeć. akszynmena też.
Wypowiedź mówi chyba sama za siebie.

Z poważaniem:
hela_z_wesela

EDIT:
świnto! mój 200 post.
Sto lat, a własciwie
300 poató, 300 postów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emeua




Dołączył: 13 Maj 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z kariny modyfikowanych genetycznie soi

PostWysłany: Niedziela 11-06-2006, 18:35    Temat postu:

Dziękuję za te miłe słowa. Spodziewałam się raczej reakcji typu "Co ty mi tu z taką tandetą wyskakujesz? Na stos z nią!" albo ewentualnie łagodzniejszej: "Nie wiedziałam że znajdę coś, co tak doskonale mieści się w definicji słowa 'kicz'. Pwinnaś zgłosić sie do Międzynarodowego Konkursu Na Rzecz Kiczu- dam głowę, że będziesz przynajmniej w pierwszej trójce!".
Nową część powinnam napisać jak tylko wygramolę się z tych zaległości, które sobie zrobiłam w szkole. Wróciłam właśnie z drugiego krańca Polski i z wyczuwalnym na kilometry szaleństwem rzuciłam się do komputera w celu zobaczenia co na forum... a tu taka miła niespodzianka... powracam wkrótce, pozdrawiam i dziękuję...

.:.emeua:.:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wichura24




Dołączył: 13 Mar 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Czersk :P

PostWysłany: Niedziela 11-06-2006, 22:38    Temat postu:

Smile musiało byc tak jak jest bo jest niezłe to co napisałaś..więc sie nie stersuj ani nie dołuj tylko odpoczywaj i pisz Smile pozdrawiam Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackAngel




Dołączył: 09 Cze 2006
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź.

PostWysłany: Niedziela 11-06-2006, 23:17    Temat postu:

Podobało mi się Smile.
O tak!
Czekam na więcej miszczuniu ...

Buśki,
BlackAngel


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SolzLudziLodu




Dołączył: 27 Kwi 2006
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Legnica

PostWysłany: Poniedziałek 12-06-2006, 15:20    Temat postu:

Nie powaliło mnie na kolana, bardzo denerwujące są te ciągłe dialogi i źle się czyta, ale pomysł ciekawy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emeua




Dołączył: 13 Maj 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z kariny modyfikowanych genetycznie soi

PostWysłany: Wtorek 13-06-2006, 17:32    Temat postu:

Do Jeanie : Dzięki za miłe słowa. Prawdę mówiąc to oni obaj są w podobnym stopniu tępi… tylko jeszcze tego nie wiedzą Wink
Do wichura24 : Dzięki, już się nie stresuje, a odpoczywać to nie mam czasu Wink
Do BlackAngel : Nawet nie wiesz ile Twoje miłe słowa dla mnie znaczą- w dobie, kiedy polonistka atakuje dyktandem, by mnie całkowicie pozbawić argumentów do piątki, kiedy fizyczna zadaje retoryczne pytania dotyczące wyjmowania kartkówek z rękawa…
Do hela_z_wesela : O ile z akszynmenem bym się wstrzymała, to iksmenów polecam Wink

Tym wyżej wymienionym dedykuję tą część…

Część czwarta: Przydział

Ciągle ten sam korytarz, ciągle ten sam dzień, ciągle ci sami ludzie. Starzec powiedział coś do czteroosobowej grupy stojącej nieuporządkowanie tuż przed nim, a Bill odciąga brata na bok, by podzielić się z nim swoimi smutnymi obawami.
- Muszę ci coś powiedzieć…- zaczął głosem tak pełnym od smutku, że Tom się przestraszył.
- Tak? – próbował zachęcić młodszego do konturowania wypowiedzi. Z drugiej strony bał się, że usłyszy coś naprawdę wstrząsającego.
- Czy próbowałeś już użyć TEGO ?– spytał wykonując ruch ręką mający dać do zrozumienia jego bliźniakowi, że chodzi o moc, a nie o to co dredziarz mógł pomyśleć, sądząc po jego… nazwijmy to skojarzeniach.
- No, nie przecież! Bym ci o tym powiedział, żebyś stał obok ze szklanką wody, bo jak bym komuś coś zrobił to bym sobie nie wybaczył!
- Wiesz, a ja próbowałem- przerwał, bo jego brat zrobił minę wskazującą, że tego nie pochwala. Zaraz dodał, więc szybko:- To nie jest niebezpieczne, bo może twoja jest, to ze mną wszystko w porządku… znaczy nie, bo właśnie jest nie wporządku, że mi to nie wyszło. Tak po prostu.
- Wtedy jak machałeś komuś w kuchni? – zapytał blondyn i uśmiechnął się, bo poczuł ulgę, że to nic poważnego się nie stało. Bill poczuł się lekko urażony, że jego brat specjalnie się tym nie przejął. Ba! Nawet się beztrosko cieszy!
- Tak!- powiedział trochę zły, co było wyraźnie wyczuwalne w jego głosie.- Może cię to bawi, ale wszystko wskazuje, że to ja jestem tępy, a nie ty!
- A to, to ja już dawno odkryłem- uśmiechnął się jeszcze szerzej- Ja bym się jednak na twoim miejscu nie rozczulał tak nad sobą, bo to co mówi stary dziad to jedno, a to co wiem to drugie!- zakończył dumnie.
- To powiedz mi proszę; co ty wiesz?
- On nie może być profesorem Xavierem, bo profesor Xavier sam nie zapuszcza się sam w poszukiwaniu uczniów, ale ma zaufanych współpracowników. Przypuszczam, że jednym z nich był Groźny- spojrzał na brata w celu uzyskania odpowiedzi na pytanie: „czy już się chłopak z dołka podniósł?”. Kiedy czarnowłosy wyglądał na mniej zrozpaczonego niż kilka minut wcześniej, kontynuował dumny ze swoich umiejętności psychologicznych: - Facet jest pomylony i cokolwiek by mówił, to my i tak jesteśmy X-menami i niech on się lepiej pocałuje w … bo ja go w tym nie wyręczę!
Wystarczyło jedno spojrzenie dredziarza na Billa, by oboje roześmieli się od ucha do ucha. Młodszy był szczęśliwy, że ma takiego brata i nie obchodziło go czy jest tępakiem czy nie. To brzmi trochę łzawo, ale nic na to nie poradzę. Obaj szli teraz zgodnie, ramię w ramię w stronę starego mężczyzny, który nie wzbudzał ich sympatii. Przypuszczali, że teraz wysłuchają szczegółów organizacyjnych, które niewątpliwie były już prezentowane. Trochę uraziło ich, że starzec nie poczekał aż dojdą- najwyraźniej niespecjalnie mu na nich zależało. Kiedy więc wtopili się w wyżej wspomniany czteroosobowy tłum słuchaczy, usłyszeli:
- … a za kilka minut powinien przyjść pan Amtum, który zaprowadzi was do naszej siedziby. Rozdzieli was też do trzyosobowych pokoi. To by był na tyle- zakończył i mruknął jeszcze coś o tym, że do tego czasu mogą sobie usiąść. Ale bliźniacy nawet o tym nie myśleli- byli tak poobijani, że po prostu oparli się o chłodną ścianę i zaczęli się wspólnie zastanawiać się nad sprawami praktycznymi.
- Ciekaw jestem po co oni nas chcą do tej siedziby zaprowadzić i ile to będzie trwało- zaczął burzę mózgów Bill.
- Nie wziąłem komórki, ale myślę, że jest późno, więc może tam mamy nocować czy coś- zastanawiał się starszy z kwaśną miną. W tym momencie Billa i Toma nawiedziła makabryczna wizja, której żaden nie musiał opowiadać drugiemu- oboje wiedzieli, że drugi martwi się jak sobie poradzą bez swoich rzeczy. Czarnowłosemu taka perspektywa wydawała się wyjątkowo potworna, więc przerwał ciszę następującym oświadczeniem:
- Zastanawiam się jak oni mają nas przydzielić do tych trzyosobowych pokoi. Nas jest trzech, one są trzy- zerkną w kierunku dwóch dziewczyn, które były pochłonięte rozmową i Moniki, która patrzyła na cały świat spode łba- To oczywiste, że będziemy tak przedzieleni…
Nie dokończył, bo za bratem spostrzegł wysoką, męską postać, która zamierzała w ich stronę. Szturchnął Toma. Domyślili się, że rudzielec, na oko trzydziestokilkuletni musi być tym Amtumem. Nie minęła chwila, a wszyscy, ze starcem na czele znaleźli się tuż obok niego, jednak nikt nie potrafił tego wyjaśnić. Domniemany Amtumn uśmiechnął się do nich szczerze.
- Witajcie, jestem Amtumn. Znajdujemy się tu, gdyż każdy z was ma jakieś dodatkowe, wybitne uzdolnienia, a my jesteśmy za nie odpowiedzialni. Przez „my”, rozumiem starszych uzdolnionych, którzy już nad tymi talentami panują. Przynajmniej na czas wakacji będziecie mieszkać w specjalnym ośrodku. Jeśli chodzi o rozmieszczenie, to będziecie zakwaterowani w trzyosobowych… nazwijmy to mieszkankach. I rozmieszczenie… Tom – spojrzał na dredowłosego. Blondyn był zaskoczony, że ten zna jego imię- będziesz razem ze swoim bratem i Moniką…
- Ale my nie jesteśmy dziewczynami!- zaprotestował Bill, jakby ktoś mu znowu zarzucił, że jest odmiennej płci.
- A czy ja coś takiego powiedziałem?- zapytał lekko rozbawiony Amtumn.- Trochę ciężko, żeby dziewczyny miały na imię Tom i Bill.
- A to czemu niby mamy z nią być?- włączył się w dyskusję Tom.
- Nie muszę odpowiadać na to pytanie, lecz odpowiem. Jesteście z jednego miasta, więc doszliśmy do wniosku, że powinniście być razem. Poza tym, gdybym umieścił samych facetów razem, to nie spodziewałbym się, że zastanę to całe.
Bill parsknął śmiechem. Monika krzątająca się po domu z fartuszkiem gospodyni, była najmniej prawdopodobną rzeczą. Już sam wyglądał by wiarygodniej. Chciał powiedzieć to Amtumowi, ale Tom spodziewając się co zrobi jego młodszy brat szturchnął go i szepnął:
- Jeszcze nas rozdzielą…
Wstrzymał się więc z wypowiadaniem swojej opinii. Tymczasem ich opiekun skończył przydzielanie i rozdał kartki z jakimś kwestionariuszem.
- Wypełnijcie i to by było tyle emocji na dzisiaj. Jeśli ktoś ma jakieś pytania, zapraszam.
Wszyscy się rozeszli. Podeszli do wilgotnych ścian, na których zamierzali udzielić odpowiedzi na pytania. Przy Amtumie zostali tylko Bill i Tom.
- Nie mamy swoich rzeczy- powiedział odważnie młodszy- nie wiedzieliśmy, że nas porwą.
- Zdaje sobie z tego sprawę. Pan Murs- wskazał na nieprzyjaznego bliźniakom dziada- zmieni się w jednego z was. Uzgodnijcie tylko który z nim pójdzie. Wróci wtedy z nim do waszego domu i spakuje wszystkie potrzebne rzeczy. Najchętniej póściłbym was obu, ale jeszcze uciekniecie…
- I mamy pana zaprowadzić do domu?- zapytał kpiąco czarnowłosy.
- Nie mnie, tylko pana Mursa- poprawił go rudzielec.
- Co za różnica! Nie wiemy kim panowie są i mamy jednego z was zaprowadzić do domu, byście go okradli?
- Po pierwsze: nie macie wyboru. Po drugie: przekonacie się jeszcze, że można nam zaufać…
- Proszę pana! My umiemy myśleć! Czemu niby nie mamy wyboru?!
- Rzeczywiście, pomyliłem się. Macie jeszcze wybór, albo mieliście… Tom, idziesz z panem Mursem i masz nie robić żadnych problemów, bo Twojego brata może spotkać coś nie do końca miłego- złapał młodszego. Ten żałował, że nie był bardziej muskularny, ale próbował się wyrwać. Niestety nicie z tego.
- Nie chciałem stosować brutalnych metod, ale niestety muszę. Ty się tak nie miotaj- zawołał do czarnowłosego- a ty leć do pana Mursa i powiedz mu, że musicie iść po rzeczy.
Blondyn poszedł zrezygnowany. Coś mówiło mu, że powinien zaufać tym ludziom mimo wszystko… chociaż to było zupełnie głupie posunięcie. Powiedział co miał powiedzieć i z niesympatycznym staruchem udał się z powrotem do Amtuma.
- Będę musiał wziąć jego ubrania…- zaczął pan Murs, ale brutalnie przerwał mu Bill:
- Że co? Mam mu oddać moje ciuchy? Nigdy! A w czym ja będę chodził?
- Przymknij się dzieciaku!- krzyknął agresywnie starzec.- Myślisz, że ja chcę wyglądać jak taki palant jak ty?
- Spokojnie!- powiedział rudzielec- Bill, będziesz musiał ubrać się w ubrania tego pana, bo nie ma innego wyjścia. A ciebie- zwrócił się ku temu, który miał udawać młodszego bliźniaka- proszę, byś nie obrażał tutaj nikogo.
Bracia patrzeli zdumieni jak groźny i nieprzyjemny starzec nagle skłonił przepraszająco głowę. „Amtumn musi być kimś ważnym” pomyślał dredziarz.
- Dobra, to teraz wypełnijcie to co trzymacie w rękach i za chwilę pogadamy o szczegółach.
Bliźniacy chcieli teraz uciec, ale to nie miało żadnego sensu- nie wiedzieli gdzie są ani nawet jak się stąd wydostać. Włączyli długopisy, które wcześniej rozdał im szantażysta i zerknęli na pytania:
1. Na czym polega twoja szczególna umiejętność?
2. W jakich okolicznościach się ujawniła?
3. Podaj swoje dane (imię, nazwisko, wiek i miasto, w którym mieszkasz)

Napisali ogólnie, bo o swojej mocy wiedzieli niewiele. Jedyne na co odpowiadali bez problemów, to pytanie trzecie. Wszyscy już oddali swoje arkusze i ponownie się rozsypali. Tylko bliźniacy jeszcze coś skrobali- chcieli jak najbardziej oddalić od siebie moment, w którym będą musieli się rozdzielić, a Bill będzie zmuszony chodzić w ubraniach starucha. Dopiero kiedy Amtumn do nich podszedł zrozumieli, że nici z ich aktorstwa… poza tym kartka się skończyła.
- Nie udawajcie, tylko oddajcie mi to- wyciągnął rękę, a za chwilęna niej pojawiły się dwie pogniecione kartki. – Wspaniale. Bill, idź się przebierz- podał mu ubrania pana Mursa i wskazał drzwi którymi weszli do tego pomieszczenia, i w których powitał ich starzec. Ten wyglądałby bardziej optymistycznie, gdyby szedł na ścięcie, ale nikt się tym specjalnie nie przejął. Po chwili wrócił. Tom nie chciał go martwić i uświadamiać go, że jego fryzura uległa rozsypce tak jak ich grupa. Nie minęła chwila, a obok niego stało już takich dwóch Billów, tylko, że fryzura jednego była uporządkowana.
- Dobrze, Murs, to ty idź z Tomem, a ja zabiorę jego brata i idziemy do ośrodka.
Chwilę później ramię starucha, które wyglądało jak ramię Billa pociągnęło dredziarza za sobą. Amtumn z kolei chwycił prawdziwego czarnowłosego i w ten sposób zostali rozdzieleni- w tak niemiłej dla obojga sytuacji. Później już pięcioosobowa grupka szła za wysokim rudzielcem, pokonując niezliczone kilometry. Doszli do ośrodka, szantażysta rozdał klucze. Bill nie zauważył nawet jak wszedł do pierwszego lepszego pokoju w „mieszkanku” i rzucił się na łóżko. Zasnął przygnębiony, myśląc, że za dużo ma wrażeń jak na jeden dzień…



Rozpisałam się trochę... Ktoś powiedział, że za dużo dialogów i, że są wkurzające. Mnie tez wkurzają, bo gimnastykuję się jak mogę, a oni ciągle gadają...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackAngel




Dołączył: 09 Cze 2006
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź.

PostWysłany: Wtorek 13-06-2006, 18:09    Temat postu:

Pierwsza Very Happy

Edit:

Łoh, bejbe!
Dzienkszejszyn za dedykatejszyn! <ale rymuje, że normalnie aż... Shocked >
Kosiam Ciebie, wies?

CO DO ODCINKA:
Kotecku, piknie! Razz
A mi sie dialogi podobają! Ha!
Siupel, siupel, siupel! <tupie nogą>... Rolling Eyes

Czekam na więcej Wink
Buśki,
Black Angel.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanne




Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielkopolska

PostWysłany: Środa 14-06-2006, 9:50    Temat postu:

2? łi...
danke za de-de xD
część jest boska xD
ciekawe co wymyśli Tom.. co znowu wywinie Wink a co do Bill'a lol jakoś nie mogę sobie go wyobrazić w rzeczach tego starca xD
łi.. napisz szybko newsa xd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emeua




Dołączył: 13 Maj 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z kariny modyfikowanych genetycznie soi

PostWysłany: Sobota 17-06-2006, 18:31    Temat postu:

Do BlackAngel: Wzruszyłam się i płakałam cztery minuty jak to przeczytałam, dopóki nie zostałam zwalona siła przez moją rodzicielkę z komputera. To było przeraźliwie miłe- aż nie wiem jak zareagować, bo zazwyczaj spotykam się z krytyką („Nie zazwyczaj, tylko zawsze, Emeua kochanie”). Ja do dialogów nic nie mam, tylko do tego, że za mało opisów mam w tym opowiadaniu. Ale w tej części na to nie mogę narzekać…
Do Jeanie: Gdybym nie ta wcześniejsza opinia BlackAngel płakałabym jak bóbr, ale się już zahartowałam Wink Ja tez nie mogłam sobie tego wyobrazić, więc narysowałam sobie Billa główkę i dorysowałam łachmany i już miałam.


Dedykuję wyżej wymienionym.

Część piąta: Torba

Pokój w ciepłych kolorach. Intensywnie żółte ściany, wykonana z jasnego drewna szafa, dwie półki z takiego samego drzewa, lekko ciemniejsza podłoga, na której leżał niewzruszenie żółty dywan w jakieś dziwne szlaczki w kolorach pomarańczy i czerwieni. Dwa postawione przy przeciwległych ścianach łóżka. Na jednym w nieładzie leżał pewien młodzieniec, który zmęczony wrażeniami dnia poprzedniego po prostu się na to łóżko rzucił i został tak. Nie przeszkadzało mu specjalnie, że było już grubo po jedenastej, a promienie, które wpadały przez drewniane okno ogrzewały jego plecy. Ubrania nie darzonego zbytnią sympatią starca leżały teraz w rozsypce na jednym z krześle, o którym jeszcze nie wspomniałam. Drugie, takie same było zajęte wielką torbą, ale czarnowłosy nie wiedział, że ona tam jest, bo kiedy widział tan pokój ostatnio, a widział go prawie całkowicie po ciemku, jej tu nie było.
Po chwili w drzwiach zaczęła pojawiać się jakaś niezidentyfikowana materia. Później ręka ją trzymająca. Potem daszek czapki i głowa jej właściciela. Za chwilę jest już on cały i jeszcze dwie inne torby, które wnosi, o dziwo, z błogim wyrazem twarzy. Oba trzymane w ręku przedmioty lądują głośno na podłodze. Blondyn spogląda z lekkim lękiem na łóżko, ale jego brat jeszcze śpi. Czyli wszystko dzieje się po jego myśli…
Chłopak ponownie wychodzi z pokoju. Znów wraca tym razem taszcząc dwa głośniki. Szuka wzrokiem kontaktu, a kiedy znajduje jeden pod stołem, o którym jeszcze nie powiedziałam ani słowa, zaczyna kombinować coś kablami. Za chwilę do pomieszczenia wnosi gitarę, na którą patrzy z czcią i uwielbieniem. Wnosi to tak majestatycznie, jakby wnosił co najmniej świętego Grala. Podłącza do głośników ciągle z błogim wyrazem twarzy. Podnosi przedmiot kultu i łapie go trochę niepewnie. Kiwa głową, mrucząc cos pod nosem, podnosi rękę, opuszcza, znowu podnosi…
- WSTAWAJ! DZIAD ODDAŁ UBRANIA, A TY ŚPISZ OD RANA!-ryczał, grając na swojej ukochanej gitarze. Efekt tego był piorunujący- młodszy bliźniak podskoczył i zaczął szybko oddychać. Popatrzył ze stracham, a później z nienawiścią na brata, który uśmiechał się tak szeroko, jak tylko uszy mu na to pozwalały.
- Co ty idioto żeś zrobił?! -zapytał ze złością Bill. Ciągle szybko oddychał, a serce biło mu z niewyobrażalną szybkością. Był gotów zamordować swojego bliźniaka, kiedy zobaczył, jak ten uśmiecha się jeszcze promienniej, chociaż każdy uznałby, że to niemożliwe.
- Tak do mnie, niewdzięczniku mówisz? Naprawdę mnie dotknąłeś tym!- powiedział dramatycznie- Ja targałem tu twoje rzeczy, zapakowałem wszystkie ciuchy, zeszyt z notatkami i inne twoje pierdoły, a ty do mnie z takim tekstem? Przez własnego brata się zabiję!
Młodszy Kaulitz wstał z lóżka. Niemalże w filmowym stylu przeciągnął się i rozejrzał po pokoju, którego poprzedniego dnia, a raczej nocy, nie miał okazji oglądać. Teraz był prawie całkowicie zapełniony, pełnymi torbami, które należały do niego i jego brata. Nieufnie popatrzył na Toma, z obawą, że znowu chce mu zrobić jakąś „miłą” niespodziankę, ale nie dostrzegł tego charakterystycznego błysku w oczach i błogiego uśmiechu, który miał, kiedy coś kombinował. Z lękiem otworzył swoją torbę, znowu niepewnie zerkając na swojego bliźniaka. Nie zauważył niczego podejrzanego.
- Powiedz mi, dlaczego, tak na mnie podejrzliwie patrzysz?- zapytał, znowu udając niesamowicie poruszonego- Znowu mnie krzywdzisz!
„Coś musiał przeskrobać”- pomyślał Bill- „w innym wypadku nie błaznowałby.. w każdym razie nie w ten sposób”. Niespecjalnie wiedział co wymyślił dredziarz, bo torba zawierała wszystkie jego ciuchy, upchany niechlujnie (jakby był chlujnie, to by brunet naprawdę się przeraził) notes z piosenkami. Obuwie tez się tam znajdowało. Co było nie tak…?
- Moje kosmetyki!- wrzasnął Bill jakby mu ktoś wyrywał palce, jednocześnie obcinając jego nos. Obawiał się, że „niesamowicie śmiesznym dowcipem” jego bliźniaka jest pozbawianie go możliwości zadbania o włosy, nie wspominając o reszcie.
- Nie zajrzałeś do drugiej torby…- powiedział blondyn. Wskazał iście koperfildzkim gestem pakunek, jakby właśnie w nim miały się znienacka pojawić wszelkiego rodzaju kosmetyki i jeszcze jakaś lasencja dla ozdoby. Młodszy podszedł więc z miną tak przerażoną, że starszy musiał, po prostu musiał uśmiechnąć, się tak, że całą jego twarz zajmowały zęby. To nie pocieszyło bruneta „jeśli się tak cieszy, to pewnie mi zaraz coś na łeb zleci”. Otworzył torbę, a tam znowu nic.. znaczy były lakiery i inne różności, ale żadnego ataku ciemnych mocy.
- Nie! Ja już nie mam siły! Gadaj co żeś zrobił, bo ja zaraz się z tej niepewności pokroję!- krzyknął rozpaczliwie.
- Nic!- odpowiedział tonem przedszkolaka reklamującego „Smiejżelki”.
- Oczywiście!- powiedział z ironią młodszy, spoglądając jeszcze bardziej podejrzliwie na szczerzącego się chłopaka, który opierał się luzacko o ścianę.
- No nic. Chciałem, byś do końca życia zapamiętał tę chwilę. Najpierw oryginalna pobudka, później niepewne poszukiwania pułapki… - był z siebie wyraźnie dumny. W końcu przechytrzył nawet najlepiej znającą go osobę.
- Nie! Ja naprawdę nie mam siły! Mów!- próbował wyperswadować bratu Bill.
- Przecież mówię ci, że nic nie zrobiłem. Poza tym jak ja ci powiedziałem, że się przez ciebie zabiję, to jakoś cię to specjalnie nie ruszyło- rzekł z wyrzutem.- Ja bym ci teraz proponował pójść do tego dziada i oddać mu jego ciuchy, bo na szczęśliwego nie wygląda.
Czarnowłosy zrobił krok. Chciał zrobić drugi ale nic z tego- jakimś cudem przymocował się do torby.
- Ja cię zamorduję! Co ty żeś zrobił, palancie?- krzyczał w niebogłosy.
- To nie ja!- bronił się Tom. Był szczęśliwy, że brat zaplątał się (i to bardzo) w węzeł jaki zawiązał, by mu się łatwiej to niosło. Nie przypuszczał, że jego brat jest tak uzdolniony, by włożyć stopę właśnie tam.
-Rozwiąż to, pawianie! To nie jest śmieszne!- krzyczał głośno Bill. Sytuacja była według niego opłakana- stał, jakimś cudem przytwierdzony do pełnej torby i obawiał się, że jeszcze będzie musiał amputować nogę. Dodatkowo był w samej bieliźnie, kiedy drzwi były otwarte i w każdej chwili mogła przejść obok Monika, która najpierw wyśmiałaby jego „muskularne” ciało, później ochrzaniła za obrazę uczuć religijnych, czy coś takiego, zaszczyciła ich kazaniem i jeszcze by coś dodała. Musiał szybko oddać ciuchy dziadowi i nie mógł się ubrać, bo torba przytwierdzona do jego nogi mu w tym przeszkadzała. Jego brat zwijał się obok ze śmiechu… po prostu żyć i nie umierać!
- Mówię do ciebie, głupi wariacie! Zamknij drzwi i mnie rozwiąż!
- Głupi wariacie?!- powtórzył blondyn i zaniósł się śmiechem, łapiąc się za brzuch, który go już niemiłosiernie bolał. Krokiem chwiejnym, powtarzając cicho „głupi wariat” podszedł do drzwi i je zatrzasnął. Po chwili powiedział:- Głupi wariat to się mówi w przedszkolu! .. głupi wariat… nie ja nie mogę!
Młodszy Kaulitz miał ochotę wrzucić mu tą torbę na głowę. Tom podszedł i próbował rozwiązać supeł, ale nic z tego.
- Nie da się!- powiedział taką miną, jakby właśnie ziściły się wszystkie jego marzenia. Tarzał się po podłodze, powtarzając co chwila „głupi wariat” i „mój brzuch”.
- Przestań i mi pomóż, idioto!- Bill znajdował coraz to nowe określenia swojego brata.- Daj mi jakiś T-shirt i kurtkę! Szybko!
Drżącymi rękami, prawie pełzając, Tom podał bratu upragnione części garderoby.
- Masz zamiar tak iść?- spytał zupełnie kładąc się na ziemi- to było dla niego stanowczo za dużo. Widok był rzeczywiście zabawny: przed nim stał chyba chłopak, o włosach w całkowitym nieładzie (łagodnie mówiąc), a białych bokserkach, kurtce i T-shircie oraz torbą przywiązaną do stopy.
- Pomóż mi!- warknął młodszy Kaulitz, wyjmując z torby jej zawartość. Po chwili pochylali się nad nią oboje.
- Swoją drogą, żałosne to było- powiedział, kiedy z ulgą stwierdził, że jeśli podniesie tą torbę, to może nikt nie zauważy, że jest tak kontrowersyjnie ubrany.
- Co?
- No to powitanie!- Bill spojrzał na niego jak na całkowitego oszołoma. Wstał i owinął się torbą. – I jak? – zapytał. Tom powstrzymał się od śmiechu z wielką trudnością. Kiwnął głową, co brunet odebrał jako „może-być-nikt-nie-zauważy”. Wyszedł z ubraniami dziada pod ręką. Na swoje nieszczęście spotkał Monikę.
- Nie! Tylko nie to!- powiedział cicho.
- Nie mam ochoty z wami rozmawiać, ale muszę- zaczęła zdegustowana lustrować Billa wzrokiem. Utwierdziła się w przekonaniu, że dzieli mieszkanie z dwoma wariatami- O dwunastej jest zbiórka w holu i mają nam coś powiedzieć- rzekła, jeszcze raz popatrzyła na nich jak na wariatów i tanecznym krokiem weszła do (przypuszczalnie) swojego pokoju.
- Która godzina?- spytał młodszy.
- A skąd ja mam wiedzieć…- powiedział i zaczął szukać w olbrzymich spodniach telefonu- gdzie on jest… mam! Jedenasta jedenaście
- To nie ma sensu teraz iść. Bo właściwie nie wiemy gdzie szukać dziada.
- Dobrze myślisz, brat. Klapniemy sobie tutaj- wskazał na pomarańczowe sofy, które dopiero co zauważył- i pogadamy…
I klapnęli zgodnie…
- Słuchaj, brat, ja się tak zastanawiam, czy to nie jest żaden żart, bo ci ludzie tutaj wyglądają za normalnie, by być MUTANTAMI- Tom zaakcentować ostatnie słowo, jakby chciał zrobić na złość panu Mursowi, który nie był obecny w tym pokoju- Monika może być, bo ona wygląda nienormalnie, ja i ty…- spojrzał na brata i torbę opatulającą jego chude uda i zaniósł się histerycznym śmiechem.
- Rzeczywiście, nikt tu nie ma macek wystających z głowy -powiedział głośno, urażony, że jego brat znowu wspomina o tej nodze zaplątanej w torbę.- A co do Moniki to ona jest NIENORMALNA, ale wygląda NORMALNIE.
- Jasne -powiedział z ironią starszy, kiedy tylko przestał się śmiać
- Jasne. Przypomnę Ci, że jak zobaczyłeś ją na początku roku, to powiedziałeś: „Trzymaj mnie, stary! Ale laska!”- ostatnie słowa powiedział imitując ton swojego bliźniaka- Ona się aż tak bardzo nie zmieniła z wyglądu…
- ..jak ty- wszedł mu w słowo Tom znowu spoglądając na brata i wybuchając niepohamowanym śmiechem. Tego brunetowi było stanowczo za dużo:
- Mógłbyś się uspokoić? To nie jest śmieszne!- irytował się Bill.- Weź mnie rozwiązuj z tego, a nie się głupio cieszysz…
-... głupi wariacie?- próbował zgadnąć co powie jego brat. Znowu wybuchnął śmiechem. Mimo to wyciągnął ręce by jakoś pomóc poszkodowanemu.
- Nie ma siły! Tak żeś to zacisnął, że nie ma ratunku- powiedział Tom- Ja ci nie pomogę. Naprawdę nie wiem jak tyś się w to wplątał..- zakończył tonem przedszkolanki, która ze zrezygnowaniem odwiązuje supeł jednemu z dzieciaków.
- To co ja mam zrobić?!- krzyknął Bil tak desperacko, że blondyn zaczął obawiać się, czy mu czegoś sobie nie zrobi. Zaczął więc kombinować (poszła aż para).
- Może pójdziemy do tego holu wcześniej i tam zastaniemy tego całego Amtumna i oddamy ciuchy dziadowi, a Amtumn nam pomoże…
- Nieskładnie gadasz… poza tym niby jak mamy tam dojść? – zapytał Bill, niezadowolony z pomysłu brata.
- Nie wiem.. aaaa! Właśnie sobie przypomniałem! My sobie robimy w następnym roku przerwę, prawda? Nie wypuszczą nas na koniec tego roku, a to za tydzień, ja jeszcze musze poprawić pojutrze gegrę- wtrącił cicho- I dziad znowu cię zastąpi, ale będziesz to widział, bo do samochodu będzie przyczepiona kamera.. i co ja jeszcze miałem ci powiedzieć?- zastanawiał się dredziarz.
- Naucz się mówić! Ja cię nie rozumiem! Nic mnie, swoją droga nie obchodzi, nic innego niż to jak się z tego wydostać lub jak się dostać do holu!
- A ja wiem…? Może się Moniki spytamy? Ona zawsze wszystko wie… - zasugerował, ale szybko doszedł do wniosku, że jak jej o coś zapytają to ona:
1) Zrobi im wykład na temat tego, że skoro tacy z nich faceci, to czemu pytają kobietę
2) Zrobi im wykład na temat tego, że ona musi cały świat ratować przed dezinformacją.
3) Zrobi im wykład na temat tego, że tak to jej dokuczają, a jak potrzebują pomocy, to zaraz aniołki.
Może jeszcze doda coś i wtedy się spóźnią jakąś godzinę do tego całego holu!... i istnieje jeszcze prawdopodobność, że i ona nie wie.
-Albo nie!- powiedział szybko Tom, jakby w obawie, że jego pomysł spodoba się bratu i ten zaraz poleci do ich współlokatorki- wyjdziemy i spytamy kogoś po drodze!
Teraz on złapał brata tak jak tamten, wyprowadzając go dawno temu.. nie, wczoraj! Wydobyli się na korytarz i spojrzeli w obie strony.
- To w którą stronę, brat?- spytał czarnowłosy z nadzieję, że tamten coś wymysli
- Możemy w tą... albo w tą…- machał zdezorientowany rękami- Dobra, idziemy w tą!- skręcili w prawo. Mijali kolejne drzwi, ale nie mieli możliwości skręcenia, a korytarz był pusty.
-Może trzeba było iść w tamtą-.. zaczął zastanawiać się głośno Bill. Całe szczęście ujrzeli schody. Wybawienie! Nie zastali na nich nikogo, ale nie ulegało wątpliwości, że hol jest na parterze… tylko na którym piętrze oni byli?
Nagle jakby z podłogi wyłoniła się wysoka i szczupła dziewczyna. Na oko była od nich starsza, a jej włosy przywoływały na myśl gałęzie wierzby. Uradowani bliźniacy, podeszli, by spytać ją o drogę.
- Hej, może wiesz którędy do holu?- zapytał Tom, uśmiechając się. Dziewczyna, zdegustowanym spojrzeniem podobnym do tego, jakim zaszczycała ich Monika, zlustrowała ich od góry do dołu. Dłużej zatrzymała się na niespotykanym odzieniu Billa, który zauważył to i nieznacznie cofnął się za brata.
- Jedno piętro niżej, skręćcie w lewo i tam zaraz powinna być- powiedziała. Brunetowi nie podobało się sformułowanie „ …i tam zaraz powinna być”. Przypomniał mu się Hogwart z filmu i miał nadzieję, że nie będzie musiał gonić za uciekającymi holami… to by było stanowczo za dużo…


Bardzo proszę o opinie. Szczególnie te krytyczne, bo chcę dążyć do doskonałości („Emeua, kochana, ty z taką szybkością to nigdy nie dodążysz” ). Ja wolę jak się mówi negatywnie niż nic nie mówi… pozdrawiam...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kazia




Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 759
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: od Bloo

PostWysłany: Niedziela 18-06-2006, 15:41    Temat postu:

mi sie podoba Smile W suemit o dopiero teraz zaczęłam czytać, i nie żałuję Wink Bardzo mi się podoba. I Twoje jest lepsze niż moje! Naprawdę! Piszę to z ręką na serduchu! Czekam na następną część Słońce ;****

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emeua




Dołączył: 13 Maj 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z kariny modyfikowanych genetycznie soi

PostWysłany: Środa 21-06-2006, 14:09    Temat postu:

Dzięki Kat. To miłe aczkolwiek ciągle uważam, że Twoje jest zdecydowanie lepsze. Świadczyć o tym może(pomijając , że zawsze mam rację Wink ) chociażby fakt, że u Ciebie od ludzi aż się roi u mnie pustka- ktoś zabłądzi przez przypadek przeczyta i dojdzie do wniosku, że lepiej się zmyć i nie wracać. Jak ktoś wróci raz to już jest sukces! Ja nie wiem jak reagować. Na krytykę mogę- przyzwyczajenie, ale na całowita ignorancję... myslę, że skrócę i dam sobie spokój. Pozdrawiam...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hela_z_wesela




Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze starej reklamy telewizorów BRAVIA

PostWysłany: Środa 21-06-2006, 16:00    Temat postu:

A ja już kiedys to czytałam. W ogóle ja to czytam.
i to nie jest złe. Dajesz sobie nieźle rade, bo nie jest sztuką za każdym razem mieć innych czytelników, tylko pilnować, zęby sobie nie poszli.
No, mi to nie idzie xD
Chyba pobiegnę...

Z poważaniem:
hela_z_wesela


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanne




Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielkopolska

PostWysłany: Czwartek 22-06-2006, 10:10    Temat postu:

mi się podoba xD
i dziękuję za dedukacje
na początku to się zaśmiewałam xD
ta pobutka Wink
i to szukanie wyimaginowanej pułapki przez Bill'a Smile
nie no Smile tak dobrze to opisałaś, że czuje się jakby się stało z boku i wszystko oglądało Smile
negatywana opinia? na pewno nie w tej części Smile
super!! napisz nowa część bo ja sie doczekać już nie mogę Wink
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emeua




Dołączył: 13 Maj 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z kariny modyfikowanych genetycznie soi

PostWysłany: Sobota 24-06-2006, 11:33    Temat postu:

Z przyczyn niezaleźnych ode mnie nowa cześć nie pojawi sie przynajmniej przez trzy tygodnie od dzisiaj, czyli mniej wiecej do połowy lipca. Jesli chodzi o przyczynę, to wyjeżdżam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin