Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

X-Bliźniaki: Nie Do Końca Poważna Historia...XI W umyśle
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Co powinien wybrać Bill?
Tajniki ruchu
66%
 66%  [ 4 ]
Tajniki przestrzeni
33%
 33%  [ 2 ]
Wszystkich Głosów : 6

Autor Wiadomość
Jeanne




Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielkopolska

PostWysłany: Poniedziałek 26-06-2006, 18:00    Temat postu:

poczekamy Smile
udanego wyjazdu Smile
i udanych wakacji


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emeua




Dołączył: 13 Maj 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z kariny modyfikowanych genetycznie soi

PostWysłany: Poniedziałek 10-07-2006, 12:02    Temat postu:

Do hela_z_wesela: Mnie się zatrzymać ludzi niestety nie udaje… Dzięki, że czytasz. Pozdrawiam
Do Jeanie: Dzięki za życzenia. Wyjazd się udał, chociaż miałam takiego pecha, że to przekracza granice rozumowania… i moją głupotę też… o podła ironio losu!

Dedykuje to powyższym paniom i Kat.
Mam wrażenie, że część jest taka… rozsypana, ale pisałam ją po kilka dni, a ja niestety wolę jednego dnia lub ewentualnie dwa. Mam nadzieję, że mimo to się spodoba. Wyszedł z tego gigant… rozsypany…


Część szósta: Sztywniak

Dwoje nastolatków zbiegało niczym szaleńcy po schodach. Jeden pozostawał wyraźnie w tyle, bo ruchy krępowała mu nie do końca zidentyfikowana torba, która go oplatała. Dodatkowo bieg utrudniał mu fakt, że musi ją przytrzymywać, bo nie trzymała się niestety samoistnie. Mimo wszystkich przeciwności szło mu naprawdę nieźle.
- Czekaj na mnie- zawołał brunet, kiedy jego brat zniknął za zakrętem. W duszy klął wszystko, a najbardziej torbę i schody, które były dziwnie długie i wysokie. Kiedy był już u na samym dole i zamierzał zniknąć w tym samym momencie co blondyn, wpadł na coś puszystego.
- Co do jasnej… -zaczął, ale przerwał, bo zobaczył na co wpadł. Te puszyste coś było dredami jego bliźniaka.
- A ty znowu! Mówiłem zrób coś z tymi włosami, bo one ci świat przysłaniają! Całe szczęście, że się nie odwróciłem- rzekł poirytowany Tom, spoglądając na brata, który wyglądał na zdezorientowanego- Miałem czekać to czekam.- dorzucił jeszcze, bo Bill zamierzał stanąć w obronie swojej grzywy.
- Ale my głupi!- krzyknął nagle i niespodziewanie młodszy Kaulitz waląc się jednocześnie po głowie.
- To, że ty to wiedzia…- zaczął, ale Bill nie pozwolił mu skończyć.
- Przestań! To żałosne! Jesteśmy głupi, bo pakujemy się prosto w ręce szantażysty!- krzyknął równie głośno jak poprzednim razem czarnowłosy. Odwrócił, idącego brata w swoją stronę.
- Ej no! Co ty wariacie wyprawiasz- odpowiedział dredziarz na powtarzające się działanie siły, która uniemożliwiała mu chodzenie. Zapomniał powiedzieć bratu o tylu rzeczach…
- Sprawa wygląda trochę inaczej niż by się ci wydawało- zaczął tłumaczyć. Nie chciało mu się zupełnie go wtajemniczać, bo musiałby opowiedzieć właściwie wszystko co się zdarzyło po rozdzieleniu jego oraz jego brata. Chciał wreszcie dostać SWOJĄ torbę i święty spokój. W celach taktycznych przypomniał bratu o tym, co opasa jego uda – Chyba nie zamierzasz tu stać tak wyglądając? To za długa historia. Opowiem ci później.
Widać było, że chłopcy znają się bardzo dobrze. Tom nawet nie dokończył swojego wywodu, a Bill pognał biegiem we wskazanym przez „wierzbowłosą” kierunku. Po chwili dołączył do niego dredziarz, lekko zaskoczony, że jego brat nagle tak pędzi. No ale nie musiał gadać, na co wyjątkowo nie miał ochoty, za to najprawdopodobniej będzie mógł oglądać widowisko w postaci uwalnianie swojego brata ze szpon krwiożerczej torby.
Podłoga holu była pokryta wyjątkowo białym czymś, co w połączeniu z błękitno- białymi ścianami sprawiała, że oboje poczuli się jak pod gruba warstwą śniegu. Ten efekt dodatkowo wzmacniał sposób, w który odbijało się światło wpadające do holu - na podłodze tworzyły się niby gwiazdki świeżo spadniętego śniegu. Dookoła bliźniaków znajdowało się kilkanaście białych drzwi.
- Co do licha…?!- zaczął Bill, na którym wystrój pokoju zrobił tak wielkie wrażenie, że wtulił się bardziej w swoją skórzaną kurtkę; przez moment poczuł przeszywające zimno, jakby ni stąd ni zowąd znalazł się na biegunie południowym.
- Nie gadaj mi tu głupot, tylko wymyśl do których drzwi pukamy!- zawołał rozeźlony Tom. Popatrzył przez chwilę z przestrachem, sprawdzając czy przypadkiem swoim głosem nie wywołał lawiny lub spadku jakiejś warstwy wyimaginowanego śniegu. Kiedy upewnił się, że nie musi się tego obawiać odwrócił się do brata i zmarszczył brwi, oczekując, że ten mu teraz powie co robić dalej.
- Sobie gadam głupoty, nie tobie, więc się przymknij! Powiedz mi lepiej po co mamy gdzieś pukać?! – odpowiedział mu agresywnie młodszy Kaulitz. Teraz oboje patrzyli na siebie wrogo. Każdy w myśli zastanawiał się jednak dlaczego ostatnio tak często się kłócą. Oczywiście wcześniej zdarzały im się małe sprzeczki od czasu do czasu, ale nigdy nie dogryzali sobie z taką częstotliwością.
- Zdecyduj się czy chcesz, bym się przymknął czy ci odpowiadał na głupie pytania! Czy ci zupełnie mózg odtłuściło? Jak to po co mamy tu pukać? Facet sam się nie zjawi, a ponieważ przypuszczalnie jest nauczycielem, to mieszka przy holu. Teraz twój półtłusty mózg pewnie będzie chciał odpowiedzi na pytanie: „dlaczego niby ma mieszkać przy holu?”. Zanim jednak się ośmieszysz pytając mnie o to, to ci odpowiem! Nauczyciele są leniwi, a ponieważ na pewno większość dzieje się w holu i wokół niego, to siebie sprytnie sytuują koło niego.- zakończył Tom. Tak jak nieuzasadniona złość na brata się pojawiła, tak szybko zniknęła. Za to obok nich otworzyły się drzwi, zza których patrzały na nich rozeźlona twarz pana Mursa.
- I co? Facet sam nie przyjdzie?- spytał cicho Bill, uśmiechając się trochę złośliwie do brata.
- Przecież nie o tego nam chodziło- odpowiedział starszy z braci- ale niech ci będzie, a tego spytamy o Amtumna i będzie dobrze.
- A mogą mi panowie odpowiedzieć czemu tak wrzeszczą?!- wrzeszczał pan Murs. Zaskakujące jak szybko bliźniacy z palantów zmienili się w panów.
- Szukamy pana Amtumna- odpowiedział spokojnie Tom, nie dając się wytrącić z równowagi. Przybrał minę, mającą wyrażać, że krzyczenie w tak słusznej sprawie nie powinno być karalne.
- Drzwi naprzeciw – powiedział i wskazał właściwe przejście. Zniknął zrezygnowany zostawiając braci samych w holu.
- Ale on jest szurniety- podsumował osobę pana Mursa Bill. Ruszył w stronę drzwi Amtumna, zostawiając Toma w tyle.
- Ja tam się cieszę, że nie powiedział do nas „panicze”, bo tego bym chyb nie przeżył.- rzekł starszy Kaulitz po czym dobiegł do brata, który pukał właśnie do wskazanych drzwi . Zza nich po chwili wyłoniła się szukana osobistość. W przeciwieństwie do pana Mursa minę miała raczej pogodną. Kiwnął głową dając im do zrozumienia, że teraz jest czas, by powiedzieli dlaczego go niepokoją.
- Mój brat ma problem- tłumaczył Tom. Spojrzał znacząco na Billa, dając rozmówcy do zrozumienia, że o tego młodego człowieka chodzi. Amtumn zlustrował czarnowłosego wzrokiem, zatrzymując wzrok na dziwnym czymś opasającym jego uda.
- A na czym ten problem polega?- spytał, wskazując ręka by weszli. Znaleźli się w dużym pomieszczeniu. Towarzyszyło im śmieszne uczucie- jakby nagle przemieścili się w czasie, bowiem tak jak wtedy poczuli się jak w środku zimy, teraz mieli wrażenie, że stoją w parku, w którym zagościła jesień.
- Jestem przywiązany do torby – wyjaśnił Bill, który tym razem szybciej odzyskał głos. Amtumn ponownie zaczął przyglądać się młodszemu z braci.
- A więc to torba… - powiedział sam do siebie, kiedy zidentyfikował czym zakrywa się czarnowłosy. – Gdzie żeś się przymocował? –zapytał po chwili. Brunet pokazał nogę, a na jego twarzy zagościła żałosna mina. Rudzielec pochylił się i zaczął szarpać torbę, zaczepioną o sfatygowaną nogę Billa. Kiedy się wyprostował powiedział:
- Nie wiem co zrobić. Naprawdę. Amalia wyjechała, Even nie przyjechał w tym roku…- ostatnie słowa mówił raczej do siebie, jednocześnie patrząc się w sufit, jakby oczekując tam wybawienia. – Musimy coś wykombinować alternatywnymi metodami, bo teraz nie przychodzi mi do głowy kto może nam pomóc. Zastanówcie się co byście zrobili w takiej sytuacji, gdybyście nie mieli mocy.
- Wpadlibyśmy w panikę czyli robili to co teraz…– mruknął cicho dredziarz. Później zwrócił się do swojego zgnębionego bliźniaka – Naprawdę bardzo mi przykro, brat, ale musimy ci tę nogę amputować… - blondyn pochylił się, niby trzymając wielką piłę.
- Odwal się od mojej nogi!- wrzeszczał uciekając przed swoim bliźniakiem.
- Uspokójcie się! – krzyknął rudzielec i popatrzył na nich groźnie. Minę miał dokładnie taką, jak wczoraj, kiedy tamci nie chcieli się rozdzielić.- Teraz nie mamy już czasu się tym zajmować, bo wszyscy pewnie już czekają w holu. Musicie tak iść i tyle. Później się zastanowimy…
- NIE! – wszędzie słychać było wrzask bruneta, którego perspektywa spotkania z współuczniami w takim stroju przerażała. Ale jego krzyki na nic się zdały; Amtumn już wyszedł, a jego brat pchał go już ku wyjściu, pocieszająco klepiąc po plecach. Wszyscy trzej znaleźli się w „lodowej sali”, w której byli już lokatorzy drugiego mieszkania. „A ci kiedy tutaj przyleźli?”- spytał w myśli blondyn, nie przestając klepac brata po plecach. Kiedy Monika wkroczyła do holu, a zegar jednocześnie wybił dwunastą, dodał: „Ona jak zwykle perfekcyjnie…”
Wszyscy stanęli w rzędzie. Amtumn policzył wszystkich, a później stanął naprzeciwko nich i wyniosłym głosem powiedział:
- Witajcie dziewczęta i chłopcy…
- …oraz torbacze – szepnął Tom tak, by tylko jego bliźniak to usłyszał. Zaczął głupio się śmiać, kiedy rozeźlony Bill kopnął go w nogę.
- … lekcje zaczniemy dokładnie w pierwszy dzień wakacji. Dzisiaj przydzielimy was do grup w których te lekcje będą wam udzielane. Przeczytaliśmy to co napisaliście na ankietach i już wiemy prawie wszystko. Będziecie wchodzić po kolei do tego pokoju – tu wskazał jedne z drzwi w holu.
- Ale robi z tego szopkę – skomentował Bill. Każdemu, kto odważył się na niego popatrzeć wysyłał mordercze spojrzenie. To jednak jeszcze bardziej przykuwało uwagę zgromadzonych
- Monika – wyczytał Amtumn. Pokazał ręką drzwi, oczekując, że wymieniona przez nie przejdzie, ale rozczarował się. Dziewczyna nie drgnęła, za to odpowiedziała lodowacie:
- Odmawiam
To wystarczyło, by w pomieszczeniu zrobił się harmider. W czasie kiedy Tom opowiadał bratu, że jej sprzeciw był do przewidzenia, inni szeptali swoje. Niesamowite było ile te kilka osób zrobiło hałasu.
- Słucham?- zapytał rudzielec, kiedy odzyskał głos. Mimo to nie był to ton rozeźlonego nauczyciela. Mówił raczej jakby był przestraszony.
- Odmawiam – powtórzyła dobitnie i utkwiła w nim mrożące spojrzenie.
- Nie rozumiem… - Amtumn zmarszczył grube brwi. – Odmawiasz czego?
- Wejścia do tego pomieszczenia. Sama nie wejdę – to było bardzo w stylu Moniki o czym doskonale wiedział Tom, który był z nią w klasie. W szkole chodziły nawet o niej legendy, chociaż była tam zaledwie tam dwa lata, bo wcześniej mieszkała w innym mieście.
- To możecie wchodzić dwójkami – próbował ratować sytuację rudzielec. Gdyby ktoś go wcześniej o tym ostrzegł pewnie wymyśliłby coś na krnąbrna uczennicę. Ale to zaskoczenie należało także do broni, jakie feministka miała w arsenale. Nie wiedział, że Monika przyjęła jego słowa jako akt kapitulacji i już nie da mu spokoju.
- To jeszcze wejdzie z nią – zerknął pośpiesznie na listę – och, więc po trzy… Tom i Bill.
Niezadowolona Monika, rozbawiony Tom i wściekły Bill przekroczyli próg drzwi. Znaleźli się w niewielkim pokoju w którym na krzesłach przy biurku siedziała jedna osoba.
Dwa miejsca były puste. Za nastolatkami wszedł Amtumn. Zajął krzesło obok młodej kobiety w dwóch warkoczykach. Trochę zakłopotany spojrzał na wolne miejsce po czym chrząknął. Po chwili z drugich drzwi wyłoniła się głowa pana Mursa.
- Jeszcze dwa krzesła, proszę – powiedział rudzielec, podał jakaś kartkę siedzącej obok kobiecie i kiedy pan Murs wniósł to, o co został poproszony zwrócił się do dziewczyny i dwóch chłopców – Możecie usiąść. A teraz po kolei. Pani Monika…
- Panna Monika – poprawiła go szatynka jednocześnie odsuwając swoje krzesło od krzeseł bliźniaków. Tom wysłał bratu spojrzenie po tytułem „psycholka”.
- Więc panna Monika ujawniła moc już w grudniu, kiedy to zamroziłaś salę gimnastyczną?- zapytała kobieta, bo Amtumn był zbyt zszokowany by cokolwiek powiedzieć. Dziewczyna kiwnęła głową. Bill poczuł nagłą sympatię do szatynki; w końcu dzięki niej nie musiał ćwiczyć na wuefie przez dwa tygodnie. – Imponujący wyczyn. Bardzo wczesne ujawnienie… - kontynuowała swą wypowiedź kobieta. – Mam klasę tych, których zdolności pokazały się w trakcie wyładowań złości lub innych emocji. Pan Amtumn natomiast tych, którzy z powodu jakiegoś zagrożenia się ujawnili i mamy z tobą problem, bo nie pasujesz do żadnej. Odpowiedzi udzieliłaś zbyt lakonicznie, byśmy mogli cię dopasować, więc czy mogłabyś nam powiedzieć jak to się stało?
- Nienawidzę wuefu, a nauczyciel tego przedmiotu jest idiotą. O mocy wiedziałam już wcześniej, więc korzystając z tego, że czułam, że jest silniejsza zamroziłam salę – mówiła Monika. Bliźniacy zdziwili się, że wcześniej się nie domyślili jaka mocą włada, bo w końcu prawie każde słowo przez nią wypowiadane i każde spojrzenie było lodowate lub chłodne. Kobieta uniosła brwi, w ten sposób demonstrując swoje uznanie.
- Więc kiedy się o niej dowiedziałaś?
- Och, dużo wcześniej! Już w wakacje zeszłego roku! Miałam gorący pokój i wyobrażałam sobie, że jest tam chłodno i po chwili było.
- Niezwykłe – powiedziała – To utwierdziło mnie w przekonaniu, że będziemy o tym jeszcze myśleć. Przejdźmy więc do panów Kaulitzów… bardzo późne ujawnienie i każdy z was inaczej to zrobił. Zacznijmy więc od Toma… wyładowanie złości na brata… w przeciwieństwie do PANNY Moniki opisał pan to pięknie. Tak pięknie, że pozwoli pan, że zacytuję – powiedziała ironicznie – „Pochmurnego i deszczowego dnia, kiedy sfrustrowany otaczającym mnie światem i poirytowany obecnością u boku mojego uciążliwego, dziecinnego, młodszego brata, który dodatkowo naraził się na mój gniew nie zwracając mi na czas ulubionej gry na konsolę, którą kupiłem osiemnaście dni temu i jego narzekaniami na pogodę oraz niestworzone opowieści o ataku na niego jednego z współuczniów i stworzeniu przez niego dziury w przestrzeni…” Piękne! Jak ja uwielbiam takie zdania! Mimo to trochę niegramatycznie, ale mimo to nie musiałam czytać nawet kartki pana brata, by wiedzieć gdzie was dokładnie umieścić. A pan Bill też wykazuje zdolności pisarskie! Mimo to domyślają się chyba państwo, kto gdzie się znajdzie. Ja biorę Toma, Amtumn Billa. Możecie wyjść.
Oboje tego się obawiali. Od kiedy tylko kobieta opowiedziała jakie są klasy w ich mózgach zrodziła się obawa, że mogą znów być osobno. Monika przypuszczalnie poszła do pokoju, a oni zostali zatrzymani przez rudzielca, który wpadł na pomysł jak uwolnić młodszego bliźniaka.
- Za moment powinna tu przyjść uczennica, która potrafi wszystko rozciągnąć. Myślę, że może nam pomóc.
Czekali kilka minut, po których do holu bardzo sprężystym krokiem weszła blondyna o niebanalnie długich włosach. Ogólnie cała sprawiała wrażenie gibkiej i jakby wydłużonej. Uśmiech, który gościł na jej twarzy też był dziwnie szeroki i bez problemu mógł konkurować z tym, jaki posiadał starszy Kaulitz po zaplątaniu się jego brata w rzeczoną torbę.
- Trzymaj mnie stary! Ale laska! – szepnął Tom Billowi. Dziewczyna tymczasem mówiła coś Amtumowi, który miał na twarzy wyraz ulgi.
- Nie wiedziałem, że lubisz aż takie szczupłe – odpowiedział mu czarnowłosy. Blondynka mimo tych słów także zrobiła na nim duże wrażenie. Po chwili jednak „otrzeźwiał” i dodał – Pewnie tutaj wszystkie dziewczyny są jak Monika, więc się lepiej nie podniecaj.
Chciał dodać coś jeszcze, ale dziewczyna była już niebezpiecznie blisko, więc uśmiechnął się. To samo zrobił jego brat.
- Usiądź i daj mi nogę – poleciła blondyna.
- Ja mogę dać ci rękę – wtrącił się Tom z cwaniackim uśmiechem. Dziewczyna zachichotała. Bill posłał bratu mordercze spojrzenie i podał nogę z torbą. Blondynka złapała za pasek. Umieściła go między palcami, które za chwilę oddaliła od siebie. Teraz przypominał gumę, a młodszy bliźniak mógł bez problemu wyciągnąć stopę.
- Dzięki – powiedział i wstał. Nagle przypomniał sobie, że musi oddać ciuchy dziadowi. Zwrócił się więc do rudzielca, dając mu ubrania pana Mursa – Mógłby pan przekazać to komu trzeba? Dziękuję – chwycił torbę i biegł już w stronę wyjścia, w którym zniknął już jego brat, opowiadając coś blondynie. Nie mógł dopuścić, by za bardzo zaprzyjaźniła się z bratem. Chciał wtrącić się z czymś dowcipnym i mądrym, ale nie zdążył bo dziewczyna już żegnała się z Tomem.




xxx

Dwie godziny później oboje siedzieli w wygodnych, pomarańczowych sofach w salonie swojego mieszkania. Blondyn trzymał w ręku podręcznik od geografii, którą miał niebawem zdawać, a brunet skrobał coś w notatniku.
- Myślę, że teraz jest czas, byś mi opowiedział co się stało.- ciszę przerwał Bill, który nagle przypomniał sobie, że brat musi mu streścić co się stało w nocy.
- Pojechaliśmy z tym Mursem i Groźnym do domu. Wiedzieli gdzie mieszkamy. Murs przebrany za ciebie wszedł do domu, ale został w przedpokoju. Ja poszedłem po rzeczy twoje i moje. Wcześniej położyłem kartkę do mamy, by się nie martwiła. Oczywiście nie wie tego, że jesteśmy MUTANTAMI. Wróciliśmy do samochodu i pojechaliśmy do naszej kryjówki. Wziąłem gitarę. Powiedziałem, że potrzebujemy głośników. Murs powiedział, że wie i dał mi brakującą stówę na sprzęt w ramach odszkodowania za poturbowanie. Tak więc to już są nasze głośniki. Rozmawialiśmy i wiem, że za tydzień cię tu zostawią a ja z nim opuszczę szkołę naczy on jako ty. Będziesz to widział. I jeszcze pojutrze poprawiam gegrę, bo mama mówiła, że nie da mi tego roku wolnego jak nie wyciągnę tego na dwóję… a swoja drogą pomyślałbyś, że nie graniczymy z Rosją? – zapytał nagle za jakiejś mapy. Bill przewrócił oczami- jego brat w tym roku prawie całkowicie opuścił się w szkole, a teraz pewnie uda mu się otrzymać z geografii to co on, chociaż wiedział, że on był z tego przedmiotu lepszy. Nie był oczywiście mistrzem, ale trochę wiedział, a przynajmniej to, że Niemcy nie graniczą z Rosją od dłuższego czasu. Poczuł lekkie ukłucie zazdrości, że jemu tak wszystko się nie udaje.
Brunet chciał to odpowiednio skomentować, ale zauważywszy, że jego brat siedzi pogrążony w lekturze nie chciał mu przeszkadzać. Oparł się wygodnie, a później spytał nie mogąc pohamować ciekawości:
- O czym gadałeś z tą dziewczyna?
Tom nagle przybrał dumny wyraz twarzy. Uśmiechnął się szeroko i odłożył książkę.
- A wiesz… o niczym ważnym- zaczął. Chciał opowiedzieć o tym bratu już wcześniej, a ten początek miał tylko wzbudzić jego większa ciekawość. – Ona powiedziała jak ma na imię, ja się przedstawiłem i …
- Czyli jak ma na imię? – wszedł mu w słowo Bill, znów nie mogąc się powstrzymać.
- Inga… w każdym razie już wiem, że Monika i tu jest szczególnym przypadkiem… och, mówię to, bo ciebie zawsze wszystko interesuje co dotyczy Moniki – blondyn zrobił znaczącą przerwę i spojrzał rozbawiony na brata. – Dobra, dobra, nie obrażaj się. Dowiedziałem się, że jest rok starsza i takie tam…
Tu urwała się ich rozmowa. Tom wrócił do lektury podręcznika, a Bill coś zawzięcie skrobał w notatniku.

xxx
Na nudzie szybko wolno mijały bliźniakom dalsze dni. Tom poprawił geografię, ale nic prócz tego się nie działo. Nadchodziła chwila, kiedy starszy z braci miał wraz z panem Mursem opuścić szkołę. Bill znudzony siedział przed telewizorem oczekując na transmisję z tego. Brat opuścił go trzy godziny temu i miał już wszystkiego serdecznie dosyć. Spojrzał na zegarek – zostało jeszcze piętnaści minut. Rozłożył się jeszcze bardziej na pomarańczowej kanapie i zaczął wgapiać się w telewizor. Miejsce gdzie miał ujrzeć siebie i Toma opuszczającego szkołę ciągle było czarne. Kiedy do transmisji zostało pięć minut na ekranie zaczęły pojawiać się białe, pionowe paski i po chwili Kaulitz zobaczył mocno zbliżone wejście do budynku szkoły. Te otoczone było kilkunastoma dziewczynami. Wiele z nich trzymało aparaty. Nie spodziewał się takiej ilości fanek, bo te dziewczyny niewątpliwie nimi były. Oczywiście odkąd stał się wschodzącą gwiazdą miał ze szkoła problemy, a nachalne fanki potrafiły go śledzić, ale nie sądził, że tak wiele ludzi przyjdzie zobaczyć jak opuszcza budę. Zadowolony więc wyprostował się i mruknął:
- Wiedziałem, że mnie uwielbiają.
Rzucił jeszcze kilkoma takimi komentarzami. Niespodziewanie obok niego pojawiła się Monika najwyraźniej zainteresowana tym, kto tak uwielbia czarnowłosego.
- Niby kto? – zadała pytanie pełnym pretensji tonem.
- One – odpowiedział Bill i niepotrzebnie wskazał palcem dziewczyny koczujące pod szkołą. Ich liczba ciągle rosła. Szatynka wydała z siebie dźwięk pośredni między śmiechem a prychnięciem.
- A kim one są? – zapytała kpiąco – Puste, krzywo umalowane lasencje, które najwyraźniej nie mają nic do roboty. Sześciesiąt trzy procenty z nich to landryny…
Tych słowach zajęła miejsce na drugim końcu kanapy. Bill przyznał trochę racji dziewczynie, choć według niego „różowych” było znacznie mniej. Wykonał minę w stylu „A jednak ja jestem panem i władcą” i uśmiechnął się bardzo po bratowemu. Monika ponownie wykonała prychnięciośmiech.
- Weź się uspokój bo to śmieszne. Puszysz się niewiadomo z jakiego powodu… - przerwała, bo dostrzegła wysokiego chłopaka z grzywka opadającą na oko, który wielkimi krokami zbliżał się do drzwi. Tuż za nim szedł ochroniarz, a za nimi Tom, uśmiechając się do dziewczyn, które czekały na niego i brata w środku. Zauważywszy, że jest bardzo z tyłu, podbiegł przerywając serię uwodzicielskich spojrzeń.
- Co za sztywniak! – odezwał się nagle Bill spoglądając na swojego sobowtóra – Przecież ja nie chodzę tak sztywno! – krzyknął oburzony brunet. Spojrzał na Monikę oczekując słów wsparcia, jakie otrzymał od brata.
- Rzeczywiście palant. Przecież gdybyś szedł tak szybko i sztywno, po dwóch metrach byś padł ze zmęczenia…
Młodszy Kaulitz spodziewał się innych słów wsparcia, więc ponownie spojrzał na ekran w którym on i jego brat szybko podążali do samochodu, a za nim biegły rozszalałe fanki. Wiele z nich robiło mu zdjęcia jakby był jakimś okazem w zoo. Kiedy zniknął w ciemnym pojeździe wyłączył telewizję. Monika opuściła pomieszczenie, a brunet czekał, aż wróci jego brat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emeua




Dołączył: 13 Maj 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z kariny modyfikowanych genetycznie soi

PostWysłany: Sobota 29-07-2006, 19:38    Temat postu:

Nie będę ukrywać, że sytuacja jest dla mnie żenująca - nikt nie przyznał się że to czyta. Wolałabym usłyszeć jasno, że lepiej by było gdybym się schowała z tym opowiadaniem, bo tylko się kompromituję. Ale nie słyszę, więc umieszczam tą częsć, a oże ktoś jakimś cudem sobie o mnie przypomni... chyba jednak jestem optymistką...





Część siódma: Ona

To był ten dzień. Niby nic szczególnego, ale bliźniacy mieli wrażenie, że po nim ich życie będzie zupełnie inne, a na pewno, że inaczej będą na wszystko patrzeli. Był to jednocześnie pierwszy dzień wakacji i rozpoczęcie nauki o swoich zdolnościach nadprzyrodzonych. Tak im się przynajmniej wydawało i pod takim pretekstem mieli tu spędzić wakacje. Nie podobało im się to, bo przecież lepiej wyjechać ze znajomymi nad jezioro czy morze niż siedzieć w jakimś bliżej niezidentyfikowanym budynku i coś zakuwać. Jednocześnie bracia, a szczególnie Tom, bo Bill lekko się obawiał, chcieli korzystać z tego, co im te moce dawały. Oczywiście nie wiedzieli jeszcze co im by to pomogło, ale to było właściwie jedyne miejsce w którym mieliby się dowiedzieć i nauczyć czego trzeba.
Strach i oczekiwanie nie pozwoliły im spać tej nocy, a leżące na pułkach obok łóżek karteczki z numerami sal na najbliższe dni nieustannie kazały na siebie patrzeć. Nie wyspali się również z innego powodu – wyjątkowo włączone budziki w telefonach komórkowych obudziły ich dużo wcześniej niż zwykle mieli zwyczaj wstawać. A dlaczego tak wcześnie? No właśnie…
- Wyłącz to cholerstwo!- zaczął wrzeszczeć Tom, kiedy irytujący dźwięk budzika dotarł do jego uszu. – Olewam to! Trudno, będę błądził!
- Nie będziesz! – odpowiedział mu Bill, wstając z łóżka i podchodząc do miejsca spoczynku jego brata. Nie uśmiechało mu się funkcjonowanie o tak nieludzkiej porze, ale przerażała go myśl, że będzie błądził po tym zaskakująco rozbudowanym miejscu. – Wstawaj i to już!
- Uspokój się wariacie! Patrz, jest środek nocy! Dziewiąta! – krzyczał starszy chłopak, próbując powrócić do snu, ale brunet ciągnął go za nogę – Ty jesteś naprawdę wstrętny! Ja ci chciałem pomóc wtedy z tą nogą i cię ciągnąłem, a ty się teraz mścisz! Powtarzam: daj mi spokój!
- Tak? A o jedenastej masz być w Sali numer cztery i niby jak tam trafisz? Ja idę do łazienki, a ty rób co chcesz… - powiedział bliźniak, a w duchu zachwycił się swoim niebywałymi zdolnościami psychologicznymi. Wziął co trzeba z pokoju i udał się w wymienione wcześniej miejsce. Kiedy wrócił po około godzinie Tom już siedział prawie całkowicie obudzony.
- Co ty żeś tam tyle robił? Zaraz mi pęcherz pęknie- powiedział usprawiedliwiając swoją nagłą zmianę decyzji i ruszył do łazienki. Później bliźniacy spędzili pół godziny na zabiegach mających doprowadzić ich do normalnego wyglądu. Teraz wypadało coś zjeść i narysować wreszcie te mapy.
- Mamy pół godziny… co chcesz zjeść? – zapytał Tom, podchodząc do lodówki znajdującej się w mieszkaniu. Spojrzał po jej zawartości i doszedł do wniosku, że nic nowego się nie pojawiło. A oboje mieli nadzieję, że lodówka napełnia się sama. Tymczasem Bill chwycił dwie kartki, które wcześniej wyrwał z notesu i zaczął na nich rysować poznany teren.
- Nie wiem... – odpowiedział i zaczął wymachiwać językiem, chcąc sobie zapewne w ten sposób pomóc w rysowaniu mapy. Kiedy Tom odwrócił twarz w stronę lodówki, już jej nie widział. Zamiast tego przed oczami miał długie, brązowe włosy.
- Ej co do… - powiedział i w tej chwili znalazł się twarzą w twarz z ich współlokatorką. Jej mina wyrażała smutek i złość jednocześnie.
- Coś nie tak? – zapytała trzymając w ręku ser. Nie czekając na odpowiedź podeszła do blatu i kilkoma zgrabnymi ruchami rąk zrobiła sobie kanapkę, a następnie opuściła pomieszczenie.
- Idiotka- mruknął cicho blondyn, zaglądając do lodówki – Może być z szynką? Monika żywi się tylko serem, a tego już niewiele, więc pewnie by nas zamordowała jakbyśmy go wzięli…
Brunet kiwnął głową, nie odrywając wzroku od zapełnionej przez niego prostokątami kartki. Tom spojrzał w sufit i zaczął robić kanapki dla siebie i brata.
- Chyba kartografem zostaniesz – powiedział mu z ironią, kiedy podawał mu efekt swojej kilkuminutowej pracy. Dopiero to otrzeźwiło Billa.
- Coś mówiłeś? – zapytał, a jego głos był tak dziwnie nieprzytomny, że jego bliźniak ledwo powstrzymał się od śmiechu. Zaciskając usta, nie mógł nic odpowiedzieć, więc czarnowłosy sięgnął zdecydowanym ruchem po kanapkę, najwyraźniej uważając, że niczego nie przegapił.
- Uau! Pyszne! Powinieneś nam gotować, jak będziemy na trasie… - mówił rozanielony Bill – A co to za szynka?
- Nie wiem. Jest napisane tylko „Made in Poland” a reszty nie rozumiem- odpowiedział, dumny, że jego dzieło kulinarne przypasowało bratu. Później chcąc się pochwalić swoją wiedzą, rzekł – U naszych sąsiadów.
- Wiem – Bill zaczął chichotać, przypominając sobie teorię Toma, że Niemcy graniczą z Rosją. Dredziarz nachmurzył się, bo on przed powstrzymał się od śmiechu, a jego brat nawet nie czyni wysiłków, by chichotać cicho. – Narysowałem miejsca w których byliśmy. Drogę do stołówki mamy obcykaną, ale nie wiemy, gdzie jest ta klasa. Czwórki nie było też na drodze do holu, więc będziemy musieli kogoś śledzić i tak dojdziemy…
- Powinni nam robić też śniadania i kolacje, a nie tylko obiady – powiedział nagle Tom, ale jego brat kontynuował jakby tego nie zauważył.
- Musimy wyjść za Moniką i zaznaczać drogę. Bo pierwszą lekcję mamy oby dwaj w czwórce. Później będę miał w dwójce, a ty chyba w piątce, zaznaczysz na mapie, a później uzupełnimy sobie.
Obaj poszli do salonu, by tam czekać na wyjście współlokatorki. Ta pojawiła się po kilku minutach i dumnym krokiem wyszła z mieszkania.


- Zaznaczaj na mapie, zaznaczaj na mapie- szeptał nieustannie Bill Tomowi, kiedy w bezpiecznej odległości podążali za Moniką.
- Przecież zaznaczam i mnie nie męcz – irytował się blondyn – No i jesteśmy – powiedział, kiedy ich współlokatorka zniknęła, przekraczając próg drzwi z wielkim drewnianym „4”. – To poczekamy kilka minut i wchodzimy.
- Nie sadzę. Ona zawsze przychodzi dokładnie na czas, więc musi być równo jedenasta. Masz zegarek?
Tom zanurzył ręce w wielkich kieszeniach wielkich spodni i zaczął szukać telefonu komórkowego. Nagle wyprostował się i z wyrzutem popatrzył na brata:
- Gdzieś mam, ale nie wiem gdzie, a ty z tego co wiem też masz komórkę, więc czemu zmuszasz mnie do odszukania swojej? – po tej uwadze Bill zaczął szukać swojego telefonu, który znalazł w niedługim czasie.
- Mówiłem! My tu sobie gadamy, a jest już 6 po. Bosko! Wejście będziemy mieli…- nie dokończył, bo Tom już pchał go w kierunku drzwi oznaczonych liczbą „4”.
- Przepraszamy za spóźnienie – powiedział na wstępie blondyn, szukając wzrokiem wolnych ławek. Ucieszył się, że mimo spóźnienia znalazł dwie, które stały obok siebie. Usadził brata, który wyglądał jakby był w lekkim szoku, i zajął miejsce obok niego. Wtedy zdał sobie sprawę, że wszystkie głowy są zwrócone w ich stronę. Poczuł się trochę głupio, ale na szczęście kobieta w warkoczach zaczęła mówić i przynajmniej uczniowie odwrócili się w jej stronę. Jednak ona i rudy mężczyzna stojący obok niej, ciągle się na niego patrzyli. Na białej tablicy napisane było „Amtumn”, a pod tym „Amtana Schmal”. Kobieta w warkoczach musiała być więc panią Schmal. Toma zastanowiło, dlaczego przy Amtumnie nie jest napisane nazwisko. Czyżby go nie miał? A może mają takie same? Albo ona jest jego żoną? Lub siostrą, bo mają takie podobne imiona?
- Panowie Kaulitz raczyli się zjawić, więc przypuszczam, że mogę mówić dalej. Ten plan który dostaliście będzie obowiązywał przypuszczalnie do końca. Jak wcześniej mówiłam, zmieniły się klasy. Powodem tego są pewne problemy…- przerwała na chwilę i spojrzała na Monikę. Nie było to jednak spojrzenie karcące – I ja będę prowadziła lekcję z Moniką, Aurelią i Billem, a Amtumn z resztą, jak zapewne słusznie mniemacie. Zajęcia wspólnie macie tylko raz w tygodniu i tylko w tej sali. Ale jest też inne problemy jakie chcę omówić, zanim się rozdzielimy. Po pierwsze jest to jedzenie w waszych lodówkach. Ponieważ sami przygotowujecie sobie kolacje i śniadania, to produkty do tego potrzebne można dostać w kuchni. Wybór jest dość duży. Po drugie: możecie wychodzić do miasta. I z tym wiążą się pewne problemy, albowiem nie wiecie gdzie to jest. Wyjście z budynku jest w holu, do którego wszyscy znacie drogę. Następnie idziecie prosto i tylko prosto, więc droga nie jest specjalnie skomplikowana. Innym problemem jest to, co tam możecie robić. Możecie robić wszystko, ale nie możecie nikogo do nas zapraszać. Myślę, że to jest logiczne. Używanie tam mocy też jest zabronione, jak się zapewne domyślacie. Wychodzenie samotnie też nie wchodzi w rachubę. Co najmniej w dwie osoby. W innym wypadku należy nas o tym zawiadomić. W budynku mamy też kawiarenkę internetową i bibliotekę. Wejście do nich w holu, kolejno pierwsze i drugie licząc od prawej strony drzwi wejściowych… Macie sporo czasu wolnego i naprawdę możecie go zapełnić jak chcecie, a my nie jesteśmy na tyle okropni, by wam ograniczać wolność i to jeszcze w wakacje. Ma ktoś jakieś pytania?
- Ciekawe jak Monika sobie poradzi. Ona raczej wszędzie chodzi sama. Całe szczęście nas jest dwóch i nie mamy tego typu problemów - szepnął Tom Billowi, kiedy pani Schmal czekał na pytania. Ten mruknął mu cos niezrozumiale.– Już nie mogę się doczekać kiedy stąd wyjdziemy…
- Co będziemy robić na tych wspólnych zajęciach? – rozległ się wysoki, zarozumiały głos rudej, nieco otyłej dziewczyny, która siedziała w pierwszej ławce. Wyglądała jak rasowy kujon.
- Więc to będzie wyglądało mniej więcej jak godzina wychowawcza. Będziemy dyskutować i rozwiązywać problemy jakie mogą zaistnieć. Jeszcze jakieś pytania?
- Organizacyjnie to oni leżą- szeptał dredziarz do brata, który ciągle przeżywał z kim będzie w klasie. Nie ulegało wątpliwości, że będzie otoczony nieprzychylnymi mu przedstawicielkami płci pięknej. Nie widział kim jest ta cała „Aurelia” ale był nastawiony pesymistycznie – Mogli nam wcześniej powiedzieć o tym, że tu coś jest. A tak nudziliśmy się tyle czasu…
- Skoro nie ma już pytań, a zostało już kilka minut to róbcie co chcecie – powiedziała kobieta w warkoczykach. Odwróciła się w stronę Amtumna i zaczęła z nim rozmawiać.
- Mam pietra – odezwał się Bill.
- Serio? A wiesz… jakiś x-men miał na imię Pietro… czy jakoś tak. On chyba szybko biegał czy coś takiego…
- Słuchaj – rozkazał nagle szeptem czarnowłosy, dyskretnie okazując palcem na chłopaka, który mówił coś Monice, która nie wyglądała na zachwyconą jego towarzystwem.
- … wesz byłem mistrzem w koszykówce i wszystkie na mnie leciały w szkole i pewnego dnia taka jedna…
- Facet jest co najmniej śmieszny – powiedział Tom śmiejąc się cicho – on ją podrywa. I to jeszcze jak beznadziejnie…
- Myślisz, że nie widzę – szeptem odpowiedział mu Bill parskając co chwila śmiechem. Szatyn nie zauważył jednak, że jest wyśmiewany przez bliźniaków i samą Monikę, więc kontynuował dalej.
- Jest nie tylko śmieszny, ale i żałosny. Ją trzeba inteligencją podbić, bo inaczej nie ma szans… - powiedział dredziarz ciągle się śmiejąc.
- To by tłumaczyło, dlaczego jej nie podbiłeś – Bill przysłuchiwał się tej niecodziennej sytuacji z uwagą, gotów rzucić jakiś inteligentny komentarz – biedny, nie wie co czyni – mruknął chichocząc. Było coraz zabawniej.
- … wiem, że ci się podobam… zresztą podobam się wszystkim…
Drobna ręka Moniki powędrowała do jego twarzy i przywaliła mu z całej siły. Następnie dziewczyna odsunęła swoja ławkę, zostawiając w tyle szatyna z zdezorientowaną miną. Wtedy zza okna dało się słyszeć kroki i śpiew ludzi maszerujących w pobliżu.
- … nasz i wasz! Nie damy bić się w twarz! Będziemy…
- Co to za dziwactwo? Po jakiemu to? – zapytał blondyn brata. Spojrzał na otwarte okno zza którego wydobywał się śpiew, który szybko ucichł.
- Nie wiem… właściwie gdzie my jesteśmy? Może jesteśmy przy jakiejś granicy- zauważył Bill i za wychodzącymi ludźmi opuścił salę. Teraz nastąpił moment w którym miał się znowu rozdzielić z bratem.


xxx

Bill siedział sam przy stoliku oczekując przyjścia brata, który właśnie nakładał sobie frytki. Przybrał minę wisielca. Po chwili przybył Tom, gniewnie kładąc talerz na stole i z hałasem odsuwając sobie krzesło.
- Ale to głupota! – krzyknął na wstępie, a kilka osób obróciło się w jego kierunku. – Ten facet jest beznadziejny…
- Aha! No tak! Ty przecież jesteś w klasie z tym szatynem… co on znowu zrobił?
- Och! Nie o niego chodzi! – złościł się dalej dredziarz. – Wyobraź sobie, że ani razu nie udało mi się niczego zaprądować. Jestem wściekły! Amtumn jest tak beznadziejnym nauczycielem! Położył mi latarkę na ławce i powiedział bym ją włączył. Patrzę a tam nie ma baterii i mu to mówię! A ten co?! Mówi, że mam użyć swojej mocy, poszedł sobie i zaczął czytać jakąś gazetę. Zaraz wszystkich zamorduję!
W tym momencie lampa, która wisiała nad nimi zgasła, ale rozeźlony bliźniak tego nie zauważył, a młodszy mu nie przerywał, nie chcą, by ten wyładował się na nim. Ten nagle uspokoił się i powiedział głosem mniej złowieszczym:
- Już mi się lepiej zrobiło. A ten cały szatyn głupi jest, ale sympatyczny. Ten to ma dopiero moc! Może się łamać w stawach! Jest tylko problem, bo ona ma pewne opory i nie do końca panuje nad tymi częściami ciała, które mu się oderwały. Dotychczas łamał tylko palce, a teraz udało mu się całą dłoń, ale ta ręka mu uciekła i ścigaliśmy ją we trójkę po klasie…
- We trójkę? – zapytał smętnie Bill, a później popatrzył żałośnie na swoje frytki i kurczaka.
- Tak, jeszcze z tą dziewczyną. Ale nie wiem jaką ona ma moc. A Amtumn nawet nie zauważył… Ogólnie fajnie było…- zakończył uśmiechając się do swojej porcji. – A jak u Ciebie? – spytał chwytając widelec i brutalnie wbijając go w mięso.
- Beznadzieja. Usiedliśmy w ławkach. Pierwszą zajęła ta kujońska Aurelia, a druga nasza kochana współlokatorka. Ja oczywiście miałem ostatnią. – kontynuował smętnie brunet.
- Rzeczywiście tragedia- ironizował Tom. Resztki złości ustąpiły, kiedy spróbował frytek, więc teraz mógł znowu dokuczać bratu.
- Daj mi dokończyć. Ja ci nie przerywałem! Więc Schmal weszła z toną książek, postawiła je na ławce tej całe Aurelii. Powiedziała, że będzie ciężko, bo my wszyscy jesteśmy ci „inni”. Naczy one są, bo ta kujonka to od urodzenia wszystko łapała co się do niej mówi, a Monika… sam słyszałeś. Po prostu one nie ujawniły mocy tak jak ja czy ty. Mną się zupełnie nie zainteresowała…
- To spodziewałeś się, że nasza współlokatorka się nagle tobą zainteresuje? – zapytał kpiąco blondyn, dosalając sobie frytki.
- Przecież nie mówię o Monice! Ta cała Schmal jakby mnie zignorowała. Powiedziała tej Aurelii by czytała i ta zachwycona rzuciła się swoim cielskiem na te książki. Podeszła później do Moniki, dała jej szklankę wody i powiedziała, by to zamroziła. Ta nawet nie zdążyła się ruszyć, bo szklanka pękła i zadowolona Monika powiedziała jej, że już. Schmal była zachwycona i powiedziała, by ta starała się stworzyć lód, bo to naprawdę trudniejsza umiejętność. I wreszcie podeszła do mnie! Powiedziała bym sobie wyobraził, że leci we mnie kula i musze ja odesłać do tego mojego świata. A później podeszła do tej całej Moniki i zaczęła ją dopingować. Jej udało się zrobić kilka kul śnieżnych i tamta była taka zachwycona… później wleciała pszczoła i ku radości Schmal nasza kochana współlokatorka zamroziła ją w locie i ta spadła i się roztrzaskała. Schmal się tak zachwycała, że chciałam je dwie wziąć i zasztyletować. Patrzę i tu nagle ta dziura w przestrzeni się robi i ostrze noża wylatuje. Przestraszyłem się i to utknęło między tą a inna przestrzenia czy coś… musiałem się nieźle namęczyć, by to z powrotem tam wysłać…
- Jedz chłopcze, bo wystygnie – powiedział Tom, widząc, że jego brat już nie jest w tak wisielczym nastroju. – Nie martw się, jutro będzie lepiej. Chociażby dlatego, że pójdziemy do miasta. Więc jedź, bo wyglądasz już jak trup. Jesteś taki blady i chudy…
Bill uśmiechnął się i chwycił sztućce. Zaczął jeść, a tymczasem blondyn przebiegł oczami po stołówce, szukając Ingi. Nie dostrzegł jej jednak.
- Monika! – szepnął niespodziewanie Bill i zamarł.
- Co Monika? – zapytał dredziarz, ciekawy dlaczego jego brat tak nagle o niej wspomniał.
- Idzie tu! – odpowiedział ze strachem w głosie.
- Nie wygłupiaj się! Ona zawsze czeka w drzwiach aż wyjdziemy i później je.
- Nie! Przecież mówię ci. Wzięła talerz i idzie! – panikował brunet, szybko pochłaniając swoją porcję.
- Oj przestań! Przecież jej się chyba nie boisz…
W tej chwili poczuł powiew chłodnego powietrza, a Monika gwałtownie odsunęła krzesło koło bliźniaków. Położyła swoje danie, otworzyła jakąś książkę, rzuciła im gniewne spojrzenie i zaczęła czytać, szybko jedząc. Zauważyła, że Tom schyla się chcąc przeczytać tytuł książki, która trzymała w ręku. Popatrzyła na sufit i nagle ze świstem do talerza blondyna wpadł jakiś owad pokryty grubą warstwą lodu. Dredziarz krzyknął przestraszony i spadł z krzesła.
- Uau – powiedział cicho Bill. Monika popatrzyła na niego, dokończyła porcję i odeszła. Kiedy Tom wstał oburzony, brunet od razu zapytał:
- Widziałeś?
- Tak! Idiotka zrzuciła mi pszczołę do talerza! Dobrze, że wcześniej zjadłem…
- Nie o to chodzi… ona się do mnie uśmiechnęła! – młodszy przerwał mu, pozostając ciągle w szoku.
- Też mi coś! Ten jej kpiący uśmieszek prawie zawsze jej towarzyszy! Ja tutaj prawie się… - złościł się starszy z biźniaków.
- Ale nie kpiąco! Tak sympatycznie! – mówił Bill, a strach malował się na jego twarzy.
- Jasne! Nie kpij tu ze mnie! Ona i sympatycznie…– dredziarz omiótł wrogim spojrzeniem stołówkę.
- Możesz nie wierzyć, a widziałeś jaką książkę czytała? – zapytał, a Tom bez trudu dostrzegł przestraszona nutkę w jego głosie.
- Nie wiem! Chciałem zobaczyć, a ta wzięła mnie potraktowała robalem… idiotka – pomstował na współlokatorce blondyn, a chęć mordu w jego oczach sprawiała, że wyglądał przerażająco.
- Ja widziałem. To było „Podludzie. Jak tworzyć żywe istoty z martwych organów”. Straszne, nie? – zapytał brunet mając przed oczami Monikę ożywiającą Frankensteina.
- Ta, a ty się lepiej pośpiesz, bo już wszyscy prawie poszli. Jedz i idziemy.


xxx

Na zegarkach w telefonach komórkowych Billa i Toma była 22.47. Obaj siedzieli znudzeni w salonie, każdy robiąc z pozoru co innego. Pierwszy siedział z ołówkiem w ręku, a drugi wpatrywał się w jakąś książkę, ale od dłuższego czasu nie przewrócił nawet strony. A tak naprawdę obaj myśleli o swoich zdolnościach nadprzyrodzonych. Jeden zastanawiał się na czym właściwie polega jego moc, a drugi, dlaczego ta nie daje się kontrolować. Wtedy brunet poczuł, że zrobiło się chłodniej, a był to bardzo gorący wieczór. Popatrzył na brata, ale ten sprawiał wrażenie, jakby niczego nie zauważył. Spojrzał więc w stronę pokoju „królowy śniegu”. Zobaczył, że przez dziurę w drzwiach przedostają się kawałki lodu, które osadzały się na ścianie i na drzwiach.
- Co tu tak chłodno? – Tom oderwał się od ponurych rozmyślań.
- Nie wiem – powiedział jego brat, zastanawiając się jak opuścić bez niechcianych salon, bo oprócz zimna poczuł strach.– Idę spać.
- Wiesz, ja chyba też- odpowiedział mu bliźniak, zamykając książkę, w która wcześniej się wpatrywał. Obaj poszli do swojego pokoju i położyli się w łóżkach.
- Dobranoc - Tom zaczął poprawiać poduszkę.
- Dobranoc – odpowiedział mu Bill, a później zapytał – mógłbyś zgasić światło?
- A czemu nie ty? – starszy bliźniak był gotowy się kłucić.
- Jakbym władał elektrycznością pewnie bym już dawno sam zgasił… dzięki- powiedział, kiedy wszystkie lampy i lampki w pokoju zgadły.
- Ale to nie ja – szepnął Tom, ale brat go nie usłyszał. Tymczasem za oknem coś błysnęło kilka razy i w oddali usłyszeli grzmoty. Nie mogący usnąć Bill odwrócił się w stronę brata. Prawie krzyknął, kiedy zobaczy, że jego brat siedzi na łóżku i zaczyna się podnosić.
- Gdzie ty idziesz? – zapytał zaskoczony brunet, również siadając.
- Ona mnie woła – odpowiedział mu mglisty głos należący do jego brata.
- Tom! Co ci się dzieje? Kto cię wzywa – Bill był już bardzo przestraszony.
- Ona mnie wzywa – rozległ się ten sam mglisty głos, jakim Tom odpowiedział mu na poprzednie pytanie. Jedyną „oną” jaka teraz przychodziła brunetowi namyśl była ich współlokatorka. Tylko czego ona może chcieć od jego brata w środku nocy? Wtedy młodszy bliźniak ujrzał przerażającą wizję: Monika zszywała martwe wnętrzności i części ciała zgodnie z instrukcją znajdującą się w książce, ale brakowało jej głowy dla potwora. Za pomocą czarów chciała omamić go, uśmiechając się, ale to nie podziałało. Korzystając z czegoś innego zahipnotyzowała jego brata i ten teraz do niej idzie, a ta pozbawi go głowy. Ten lód na drzwiach i ścianach to były przygotowania do tego. A dzięki piorunom chce to ożywić!
Musiał przerwać rozmyślania, bo Tom już wychodził. Lekko szedł przez salon.
- Stój- zawołał łapiąc go za rękę.
- Zostaw mnie!- mglisty głos stał się ostry. Tom podszedł do okna i je otworzył.
- Co ty wyrabiasz?! Błagam uspokój się!- Bill ciągnął z całych sił bliźniaka, ten jednak bez trudu otworzył kolejne okno.- Nie skacz!
- Powiedziałem, byś mnie zostawił! Nie będę skakać. – przesunął się bliżej okna i rzekł mglistym głosem: - Jestem.
- Że co? – spytał zaskoczony brunet odsuwając się.
- Jestem! – powtórzył jego bliźniak
Nagle niebo rozjaśniło się – kilka wstęg przecięło niebiosa w jednym momencie.
- Burza potrzebowała mnie przywitać – powiedział Tom, odwracając się i zamykając okna. – Chodź, idziemy, bo zaraz zasnę…
Tak oto Tom stał się „królem elektryczności i błyskawic”. Tej nocy wrócili do łóżek i zasnęli już bez żadnych emocji. Bill w następnych dniach zastanawiał się czy jego moc też go tak „powita”. Gorzej, że nie wiedział na czym ona w ogóle polega. A później powróciła ponura myśl sprzed ponad tygodnia – on chyba jest tępakiem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanne




Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielkopolska

PostWysłany: Czwartek 03-08-2006, 16:24    Temat postu:

ah Kochana dziękuję Ci za de-de w 6 części Smile nie czytałam bo mnie nie było dopiero niedawno wróciłam xD
zaśmiewałam się czytając xD Bill boi się Moniki?
lol xD
ten fragment z burzą był przerazający, bo nie miaąłm pojęcia o co choi Wink
a wiesz co.. lubięTwojabohaterkę, Monikę.. jest fajna Smile
pozdrawiam
caluję
i weny życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emeua




Dołączył: 13 Maj 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z kariny modyfikowanych genetycznie soi

PostWysłany: Poniedziałek 07-08-2006, 13:12    Temat postu:

Do Jeanne: Ja też lubię Monikę Wink



Specjalistyczna dedykacja dla Jeanne i pewnej Moniki od Emily w nadziei, że to jednak czyta;-)



Część ósma: Pomoc.

Chociaż brat obiecywał Billowi wycieczkę do miasta nic z tego nie wyszło. A jaki był powód? Temperatura. Było bowiem bardzo gorąco i żaden z nich zupełnie nie miał ochoty opuszczać w miarę chłodnego budynku w którym odbywały się lekcje. Nawet w „lodowym” holu temperatura wynosiła 30 stopnie. Na nic się zdawały się złudzenia, że otoczeni są śniegiem, kiedy pot spływał po czołach. Nawet nadzieje, że na dworze upał łagodzi wiatr. Wystarczyło otworzyć wielkie drzwi wejściowe, by zupełnie się załamać – termometr w holu natychmiast pokazywał wyższą temperaturę, a ci którzy stali przy wrotach natychmiast czuli powiew gorącego powietrza, jakby tuż koło nich był wulkan, który wyziewa ze swojego wnętrza trujące gazy.
Był to drugi z tych upalnych dni. Bliźniacy, którzy prosto po lekcjach poszli do mieszkania, siedzieli teraz popijając co chwila sok pomarańczowy, którego temperatura pozostawiała wiele do życzenia, coraz bardziej zrównując się z temperaturą otaczającego ich powietrza. Kuchnia w której siedzieli i tak była druga w rankingu najchłodniejszych pomieszczeń w mieszkaniu. Oczywiście pierwsze miejsce w tym rankingu, ze znaczna przewagą zajmował pokój ich współlokatorki, ale do niego nie mieli prawa wstępu. Za każdym razem kiedy Monika opuszczała swoje królestwo, oboje czuli na twarzach powiew chłodnego powietrza, a ich twarze przybierały błogi uśmiech.
- Niech ona jeszcze raz przejdzie się do tej łazienki – powiedział Tom po kilku minutach od ostatniego otwarcia drzwi do królestwa królowej lodu. Następnie wypił łyk soku pomarańczowego i zaczął marzyć o posiadaniu takiej mocy jak ich współlokatorka.
- Nie miałbym takiej nadziei – odpowiedział mu Bill z wyraźnym żalem. Jednocześnie myślał czy nie zwierzyć się bratu ze swojego problemu. – Jest zdecydowanie za wredna. Pewnie zdaje sobie sprawę, że jesteśmy na dobrej drodze do ugotowania się tutaj, a w jej pokoju musi być tak wspaniale chłodno… - powiedział, myśląc jednocześnie „Już przecież raz mu o tym powiedziałem. I co? On się zupełnie nie przejął. Zresztą jak on mi niby może pomóc?”
- Wredna idiotka! Powinna przyjść tu do nas i chociaż nam napoje ochłodzić! Ale nie! Ona będzie z premedytacją nas tutaj trzymać – Tom był wyraźnie poirytowany i skłonny do kłótni.
- Jakbyś jej tak nie traktował to pewnie by coś zrobiła. Może nawet swoistą klimatyzację w mieszkaniu, bo pewnie i to potrafi – żal w głosie czarnowłosego był coraz lepiej słyszalny. Czuł, że zaraz wpadnie w dół. Bo czemu wszyscy wokół niego tak świetnie radzą sobie z mocami, a on nawet nie wie na czym ona polega? A szczególnie ona. Robiąca z lekcji na lekcję przeogromne postępy, a przecież przybywając tu i tak miała zaawansowane umiejętności. Jego brat również po tym „spotkaniu” z błyskawicami zaczął się posuwać do przodu, bo potrafił już zapalić na kilka minut tą nieszczęsną latarkę, którą Amtumn położył mu pierwszego dnia zajęć. A on? Kpina. Po tym jak z „tamtej strony” przyleciał do niego ten nóż, nawet nie udało mu się zrobić choćby najmniejszej „dziurki w przestrzeni”. A chciał używać swoich zdolności. „Powiedz Tomowi?”- mówił jeden głos w jego głowie. Wtedy włączał się drugi ze słowami „Tylko co to da?”. Pierwszy odpowiadał „Co dwie głowy to nie jedna. Razem na pewno coś wymyślicie. Zresztą nie macie przed sobą żadnych tajemnic”.
- Ja gdybym jej tak nie traktował?! – usłyszał wzburzony głos swojego bliźniaka – Po prostu cię nie poznaję! Ja gdybym jej tak nie traktował?! Trzymaj mnie bo zaraz coś ci zrobię! – blondynowi ręce zaczęły się trząść ze złości – To ona mnie prześladuje! To ona waliła mnie podręcznikiem po głowie, jak powiedziałem coś co jej nie pasowało. Ja ją źle traktuję?! To ona jest złośliwa! – żaden nie poczuł zimnego powietrza, które wydostało się w tym momencie z pokoju dziewczyny na której pomstował Tom – To ona się do nas nie odzywa! To ona wrzuciła mi te robactwo do talerza! To ona…
- Już nic nie wymyślisz – wywód blondyna został brutalnie przerwany przez chłodny głos, który należał do właścicielki o równie chłodnej mocy i usposobieniu. Stała teraz w progu kuchni, z założonymi rękami i lekkim uśmiechem rozbawienia. Smutek, który był zawsze dostrzegalny w jej oczach, cokolwiek robiła i mówiła, zupełnie znikł. Teraz patrzyła na nich z mieszaniną rozbawienia i politowania. Kiedy już się trochę na nich tak napatrzyła, weszła do kuchni i chwyciwszy czysta szklankę, nalała do niej soku pomarańczowego. Po chwili szklanka pokryła się szronem. Monika zwróciła się w ich stronę i uniosła rękę. Nad każdym z jej palców zaczęła powoli tworzyć się kulka z lodu. Kiedy osiągnęły już pewną wielkość, trzy z nich wleciały do szklanki z sokiem Moniki. Na ich miejsce zaczęły tworzyć się nowe. W jej spojrzeniu było coś, co mówiło „lodu dla kogoś?”. Było w nim też coś co mówiło, że jeśli któryś z nich poprosi, dostanie to, a dodatkowo między nimi zostanie zawarty pewien rodzaj przymierza.
- Mogę? – zapytał Bill. Było stanowczo za gorąco i zbyt chciał żyć z nią w pokoju, by ćwiczyć silna wolę. To dawało pewną drogę porozumienia. Coś mu mówiło, że warto było poprosić.
- Jasne – odpowiedziała i pięć kulek poleciało w stronę szklanki czarnowłosego, by później zanurzyć się w soku z pomarańczy. Na ich miejsce ponownie zaczęły tworzyć się nowe. Teraz oboje patrzyli na Toma. Brunet pomyślał, że nie sensu oczekiwać, że jego brat nagle ją o coś poprosi – był stanowczo za dumny. To samo najprawdopodobniej pomyślała Monika, bo powiedziała do młodszego Kaulitza:
- Ty się go spytaj, bo on jest zbyt szowinistyczny, by się do mnie odezwać…
- Oj dobra! Też chcę! Zadowolona? – wybuchnął niczym bomba blondyn, patrząc spode łba na Monikę. Bill nie zdążył nawet się zastanowić jak mu zadać to pytanie.
- Nie tym tonem, młody szowinisto – odpowiedziała mu gniewnie, ale starszy bliźniak także dostał lód. – Teraz myślę, że możemy porozmawiać…
Wokół zrobiła się nagle cisza. Bracia byli stanowczo zbyt zaskoczeni, by cokolwiek jej odpowiedzieć. Ona chce z nimi porozmawiać? Ale współlokatorka spodziewała się takiej reakcji. Przewróciła tylko oczami i ponownie przemówiła, zwracając się głównie do czarnowłosego:
- Wiem o Twoim problemie ze zdolnościami i że cię to męczy. Brat ci tutaj nie pomoże. Sam ledwo sobie daje radę ze swoją mocą, a z Twoją to już by sobie zupełnie nie poradził…
Znowu cisza. Słychać było tylko oddechy tu zgromadzonych i krzyk kogoś, kto właśnie spadał z dachu. Tom zastanawiał się o czym ona mówi. Bill zadawał sobie tylko pytanie skąd ona to wie. Po chwili wypowiedział je na głos.
- Przyzwyczajcie się, że ja wszystko wiem
-Ale skąd…? – próbował dowiedzieć się brunet.
- Powiedziałam, żebyście się przyzwyczaili że wiem o wszystkim. Już skąd to moja sprawa. Może kiedyś się dowiecie... zresztą mózg faceta nie jest specjalnie skomplikowanym urządzeniem… - ostatnie słowa wypowiedziała bardziej do siebie niż do nich.
Zapanowała pełna oczekiwanie cisza. Tom czuł się trochę nieswojo, bo zawsze był dobrze poinformowany o sprawach brata, a tu nagle Monika, prawie zupełnie obca im osoba, mówi z jego bratem o jakiś tajemniczych sprawach o których on nie ma pojęcia. Po głowie Billa tymczasem biegały chaotycznie myśli. Wydawało mu się przez chwilę, że słyszy wewnątrz głowy szybkie kroki, ale nie zwrócił na to uwagi, bo zastanawiał się czy Monika przypadkiem nie proponuje mu pomocy. A nawet jeśli, to jak ona to sobie wyobraża? Jeśli nie pomogła mu Schmal, to co to niby może?
- Tak więc, kiedy już ustaliliśmy żebyście nie zadawali mi pytań o źródło mojej wiedzy, a twój brat nie jest osobą kompetentną na tyle, by udzielić ci jakiejkolwiek pomocy, mogę mówić dalej – jej głos ponownie stał się lodowaty. Młodszemu z bliźniaków przewinęło się przez myśl, że jej sposób mówienia jest podobny do sposobu wyrażania myśli jego nauczycielki, Amtany – Tak więc proponuję pomoc i liczę, że opowiesz mi o swoich zdolnościach, na tyle na ile potrafisz.
- A co niby z tego będziesz miała? – powiedział Tom, podejrzliwym tonem, bo będąc z nią w klasie nauczył się, że nie warto jej tak po prostu zaufać. Nie przejął się specjalnie, że jej słowa skierowane były do jego bliźniaka. Niewiadome było, czy ta reakcja była wynikiem złości, że ona wie więcej od niego, czy chęcią uchronienia brata przed podstępem.
- Myślę, że to także moja sprawa co z tego będę miała. Kiedyś się może dowiecie, a może i nie. Ważne jest to, że Torbacz – spojrzała wymownie na Billa – sam sobie nie poradzi, więc jeśli ja mu nie pomogę, nikt inny. A wiem, że chcesz używać swojej mocy. Tak więc masz to jedno jedyne wyjście by cokolwiek robić w tym kierunku. Musisz mi zaufać i opowiedzieć o swojej mocy…
- Dobrze, ale jestem Bill i nie nazywaj mnie Torbaczem! - młodszy Kaulitz poczekał aż dziewczyna skończy, bo była zbyt szybka i wściekła i nie chciał ryzykować przerwaniem jej wypowiedzi. W końcu w każdej chwili mogła zaatakować, a jego refleks był niczym wobec jej refleksu, więc dostając czymś, jego fryzura mogłaby ulec zniszczeniu, czego sobie bardzo nie życzył. Zresztą rozważał jej propozycję poważnie.
- Więc? – zapytała, a jej brwi uniosły się, a szaroniebieskie oczy szerzej otworzyły.
- Nie – odpowiedział zdecydowanie Tom, patrząc na nią groźnie. Oswoił się z myślą, że ćwiczenia od matematyki mogą w każdej chwili polecieć w jego stronę, więc był gotowy do walki. – Nie- powtórzył.
- Wspaniale, młody szowinisto, że masz własne zdanie, bardzo to szanuję, ale jakbyś nie zauważył to pytanie nie było skierowane do twojej osoby. – jej głos był tak lodowaty, że nagle obaj poczuli, że mają na rękach gęsią skórkę.
- Więc ja się zgadzam – odpowiedział znienacka Bill – Ale mam warunki: będziesz nas traktowała w porządku – „Ha! A nie mówiłem, że ona MNIE źle traktuje?” pomyślał Tom uśmiechając się z satysfakcją. Był dumny ze swojego brata, że tak się zachował.
- Wspaniale! Tak też tak myślałam. Więc oczekuję od ciebie opowieści o tych twoich mocach.
Bill poczuł się trochę nieswojo – po raz pierwszy, kiedy miał o czymś opowiadać. Bo niby co on wie? Zresztą czy ona go nie wyśmieje? Tego właśnie się najbardziej obawiał – że wybuchnie tym swoim kpiącym śmiechem. Znowu coś mu powiedziało, że jego obawy są bezpodstawne, a to co powie zostanie uważnie wysłuchane. Wierząc temu głosowi, zaczął opowiadać:
- Cóż więc moja moc polega mniej więcej na tym, że tworzę „dziury w przestrzeni”. Wiem, że jeśli coś będzie leciało w moją stronę, a mi uda się tą dziurę wykonać, to to może w nią wpaść i dalej nie wiem co się z tym dzieje. Nie wiem czy to znika na zawsze czy jak to wygląda. Właściwie wiem tylko tyle.
Brwi Moniki ponownie podniosły się w wyrazie zaciekawienia.
- I tylko tyle wiesz? – nie był to jednak pytanie kpiące ani też pytanie niedowierzające. Brzmiało to raczej, jakby królowa lodu czuła, że nie będzie łatwo i ostatkami sił próbowała wyciągnąć jak najwięcej informacji.
- No właściwie tylko tyle. Aha i jak chciałem cieb… chciałem kogoś zasztyletować, nagle zrobiła się taka mała dziura i pojawiło się ostrze.
- No to już więcej mówi- rzekła wstając – idziemy – wydała plecenie po czym wyszła z kuchni i udała się w stronę swojego pokoju.
- My też? – zapytał Tom, kiedy Monika weszła w głąb swojego królestwa. Dredziarz wyglądał na zdenerwowanego.
- Przecież powiedziałam – odpowiedziała mu i uśmiechnęła się trochę kpiąco. Nie był to jednak tak chłodny uśmiech, jakim zwykle ich obdarzała.
Za to jej pokój był lodowaty. Kiedy przekroczyli jego granicę, od razu zapomnieli, że za oknem panują wysokie temperatury. Musiało tu być najwyżej 19 stopni. Ale i tak było tu pełno lodu, który się nie topił. Na wysokości drzwi w ramach z lodu wisiały jakieś obrazy. Kolorystyka każdego była zimna. Pokój był trochę mniejszy od ich sypialni, ale nie było tu ciasno. Właściwie wyposażenie nie różniło się od tego jakie przypada im na głowę, ale niebieskie ściany i te lodowe dodatki sprawiały wrażenie, że pomieszczenie ma coś wspólnego z holem. Na półkach leżały lodowe rzeźby, a właściwie kule z lodu, połączone ze sobą w różnych miejscach.
- Uau! Ładnie tu- pomyślał Tom, a później zdał sobie sprawę, że wypowiedział to na głos. Wtedy Monika się do niego uśmiechnęła. Tak jak mówił jego brat - sympatycznie. Ale tym razem brunet tego nie zobaczył, bo wpatrywał się w dziwne urządzenie. Było to coś na wzór spryskiwaczki, która co kilka sekund nawadniała powietrze.
- Po co to? – zapytał młodszy bliźniak. Zapomniał, że miał być chłodny i udawać wszystkowiedzącego.
- Wiesz, ja tego lodu to nie tworzę tak po prostu. Wyłapuję z powietrza wodę i ją zamrażam. Dobra, to przechodzimy do interesów…
- Do interesów? – zapytał pośpiesznie Tom. Jego głos przypominał reakcję Kudłatego ze Scooby Doo na wieść, że dom w którym się znajduje jest nawiedzony.
- Do interesów, młody szowinisto – powtórzyła Monika – Jeśli chcesz, bym ci wytłumaczyła znaczenie słowa „interes” to powiedz. Chętnie to zrobię, bo przypuszczam, że „do” już znasz – zrobiła przerwę – Dobrze, skoro się krepujesz, możemy przejść dalej. Będę potrzebowała, twojej pomocy… Bill – ostatnie słowo wypowiedziała krzywiąc się. Trudno było rozstrzygnąć czy spowodowane było to tym, że nigdy nie zwracała się do nikogo o pomoc, czy imię młodszego jej się nie podobało. A może po prostu do nikogo nie zwracała się po imieniu? To pozostawało jej mroczna tajemnicą.
- Inaczej się akcentuje – brunet doszedł do wniosku, że teraz nadszedł czas, by zemścić się za te wszystkie kpiny i nieprzychylne spojrzenia, a także oberwania ćwiczeniami od matematyki, których adresatami był on i jego brat. Poczuł się wszechmocny i niezwyciężony. Mając pod sobą (oczywiście nie dosłownie) królową lodu, w jego mniemaniu, właśnie taki był. – Ale mogę ci pomóc
- Nie pozwalaj sobie! Niech ci się nie wydaje, że jeśli ja cię mam traktować w porządku, to ty masz mi zaraz na głowę wchodzić! – wyglądała tak przerażająco, że młodszy z braci przysiągł w duchu, że nigdy nie powie niczego, co mogłoby ją w jakikolwiek sposób urazić. Przynajmniej przy niej. Nie dodał nawet, że jego brata też ma traktować jak człowieka. Monika kontynuowała – Więc mam tutaj książkę z opisami wszystkich mocy. Gorzej, że niektóre zdolności bywają podobne, więc będziesz musiał starać się uruchomić mózg i przypomnieć sobie w razie czego to i owo…
Otworzyła wielką księgę, która jako nieliczna rzecz w tym pokoju, nie była pokryta kawałkami lodu. Była tak misternie ozdobiona, że bliźniakom przyszło na myśl, że mogła kiedyś być obiektem kultu. Monika zaczęła szybko przewracać stronnice.
- Pierwsza zasada: żeby coś poskromić, trzeba wiedzieć co – powiedziała do nich, przybliżając się do jednej ze stron i przesuwając po niej palcem. Później klasnęła w dłonie – Są dziury .. zaraz… dziury w pamięci… nie…dziury w czasie…to chyba też nie… tworzenie dziur w serze… a po co to komu? … chłopcze – zwróciła do Billa – Tu są takie dwa … Dziury w materii i dziury w przestrzeni międzyczasowej… to może być któreś z tych… zobaczmy do opisu…
Monika zaczęła wyszukiwać jakiejś strony. Tymczasem młodszy bliźniak poczuł się dumny. Nawet jeśli jego moc nie nazywała się dziurami w przestrzeni międzyjakiejś to „materii” też brzmiało szpanersko. Już widział scenę, kiedy ktoś go pyta: „Ej, a ty jaką masz moc?” A wtedy on dumnie odpowiada: „Tworzę dziury w materii”.
-Bill! Bill! Co ci się porobiło? Halo! – wrzeszczała Monika. Ten błądząc w swojej wyobraźni, wrócił na ziemię dopiero po wykrzyczanym przed chwilą „Halo!” – Znalazłam. Dobrze, że tu jest spis treści, bo opisali je po dwóch stronach książki. Więc ja ci teraz przeczytam o dziurach w przestrzeni międzyczasowej… Jak cokolwiek się nie będzie zgadzało to przerwij mi, bo opisy są bardzo rozległe. A powiem szczerze, że nie mamy wieczności, a mi się nie chce.. więc… Moc ta jest niezwykła przez swoja potęgę. Jej posiadacz może się teleportować w dowolne miejsce o dowolnym czasie. Jest jedna z najtrudniejszych do okiełzania umiejętności. Jej ujawnienie u istoty ludzkiej może polegać na nagłym znalezieniu się w miejscu oddalonym o kilka metrów. Zdarza się, że następuje również lekkie cofnięcie się w czasie, tak że osoba widzi się przez moment a później znika…
- Nie, to na pewno nie to – powiedział zdecydowanie Bill.
- Wspaniale… to zobaczymy drugie. Mam nadzieję, że będzie dobre. Jak początek będzie pasował… zacznę od ujawnienia. Po tym chyba łatwo rozpoznać. Zaczynam. Ujawnienie wiąże się z zagrożeniem. Następuje zawsze kiedy nieujawniony jest narażony na niebezpieczeństwo. Tworzy wtedy dziurę do innego wymiaru, do którego wpada przedmiot stanowiący zagrożenie. Rozpoczyna się od dziury w powietrzu, jako że te jest najmniej gęste. Wymiar ten na początku może przybierać postać swoistej czarnej dziury. To tyle o ujawnieniu. Coś skromnie… zgadza się?
- Ano zgadza – powiedział Bill. Był zdziwiony, że coś pasującego się znalazło, bo podchodził do tego sceptycznie. Tylko skąd ta książka wiedziała o jego umiejętnościach coś takiego?
- Pewnie się dziwicie, że oni wiedzą na czym polega każda moc? – powiedziała królowa lodu, jakby znając myśli czarnowłosego - Opowiem wam jutro, bo dzisiaj jest już późno. Możecie wierzyć lub nie, ale już po 20, a ja się musze wykąpać i pomęczyć się nad kształtem lodu… bierzcie książkę, tylko jej nie zniszczcie, bo jest bezcenna. Uważajcie, żeby się nią nie zabić. A teraz wynocha z mojego pokoju i dobrej nocy… - powiedziała i wypchnęła ich za drzwi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Miss Izabela




Dołączył: 05 Maj 2006
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z otchłani

PostWysłany: Sobota 12-08-2006, 14:04    Temat postu:

Od wczoraj przeczytałam wszystkie części. Żałuję, że nie zaczęłam czytać wcześniej.
Gott, dlaczego akurat teraz wszystko wyparowało mi spod fryzury? Nie wiem, co napisać..! Po prostu wielbię takie nietypowe opowiadania, a pomysł z mocami był świetny!
Ta Monika jest jakaś dziwna. Najpierw, łagodnie ujmując, nie pała sympatią do bliźniaków, a teraz chce pomagać Billowi.
Biedny Billon... Wszyscy się odnajdują, tylko nie on...
No, to smaruj nowe części!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emeua




Dołączył: 13 Maj 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z kariny modyfikowanych genetycznie soi

PostWysłany: Wtorek 22-08-2006, 11:34    Temat postu:

Do Miss Izabela: "Dziwne jest piękne". Ja tam Monike lubię. Ona co prawda do mało kogo od początku pała sympatią, ale ten typ tak ma Wink a Bidonowi się wynagrodzi, bo ma potęzna moc <lol> jaki potężny jest Wink

Z dedykacja dla Miss Izabela


Część dziewiąta: Księga


- Uau! – prawie krzyknął młodszy bliźniak. Było to tak pełne entuzjazmu, że trudno było przypuszczać, że powodem wydania tego odgłosu było przeczytanie kilku zdań w księdze, która leżała oparta o poduszkę i po której brunet właśnie smarował nosem, chcąc poznać coraz to nowsze jej tajemnice – to lepsze niż horoskopy!
- Idź się chłopcze wykapać. To nie do wiary, że w tym wieku trzeba cię namawiać do
przestrzegania podstawowych zasad higieny – odpowiedział jego brat i zademonstrował wszystkie swoje zęby – Idź, bo łazienka jest wolna, a wszyscy już byli. A ja chce wcześnie iść spać. Nie pozwolę ci się kręcić z pokoju do pokoju… zresztą ty tak głośno śpiewasz pod prysznicem…
Tak naprawdę powód dla którego chciał, by jego brat był teraz w łazience był inny. Chęć przeczytania o swojej mocy w obleganej przez brata książce była niezwykle silna, a on nie chciał okazać, że go to ciekawi. Chciał się pokazać jako osoba zupełnie nie wierząca w takie coś. Bo czy to można nazwać zabobonami? Niby nie jest to horoskop ani oparta na dacie jego urodzenia przepowiednia dotycząca jego przeszłości, ale z tego co mówi jego brat to bezceremonialnie przypisuje mu pewne cechy.
- Oj czekaj! Nie udawaj, że nagle chcesz iść spać – powiedział Bill puszczając mimo uszu uwagę o jego śpiewie pod prysznicem – Przeczytam ci, a ty mi odpowiesz czy się zgadza. Więc… Ludzie potrafiący wykonywać dziury w materii, które jednocześnie są przejściami do innego wymiaru, są osobami obdarzonymi dużą wyobraźnią. Odznaczają się też kreatywnością i są wrażliwe. Łatwo je oszukać, podając najprostsze nawet argumenty w odpowiedniej formie… nie z tym ostatnim się nie zgadzam, ale słuchaj dalej… Jednak jeśli będą o czymś święcie przekonani, trudno pokazać im że jest inaczej. Są lekko roztrzepane … oj, ja nie jestem roztrzepany … lubią wprowadzać coś nowego. Często trudno im skupić uwagę na jednej rzeczy. Bywają lekko naiwne… no nie! Ja nie jestem naiwny! Dobra dalej… Posiadają duże umiejętności aktorskie, są inteligentni i charyzmatyczni. Są egoistyczni i czasami impulsywni. Przykładają dużą wagę do wyglądu zewnętrznego. Uważają , że jeśli coś ma być zrobione dobrze, musza zrobić to sami. Są leniwi i niechętnie podejmują wysiłek fizyczny. Często bywają źle zrozumiani. Ulegają nagłym zmianom nastrojów, szczególnie w młodości. Nigdy nie rodzą się w czasie zimy. Chociaż tą zdolność otrzymują wyłącznie przedstawiciele płci męskiej, często posiadają pewne cechy kobiece... co oni mi tu powypisywali?! – zaczął wrzeszczeć Bill. Jego twarz stawała się coraz bardziej czerwona ze wściekłości. Tymczasem Tom zaczął chichotać.
- Trzeba było przeczytać to sobie wcześniej i pominąć część, bo wyszło na to, że jesteś nieprzytomnym, naiwnym obojnakiem – odpowiedział uradowany Tom. Wglądał jakby spełniły się wszystkie jego najskrytsze marzenia.
- To jest głupie! – krzyknął brunet i podszedł do łóżka, a następnie chwycił piżamę – idę się myć! – dodał jeszcze wychodząc z pokoju. W tym czasie jego rozbawiony bliźniak dorwał się do książki.
- Gdzie tu jest do jasnej spis treści? – mruknął przewracając szybko strony – Jest… i gdzie ja mam to niby znaleźć? – cicho pytał sam siebie – Zobaczymy do „podstawowych”… hmmm… Jest! Jest elektryczność! – powiedział cicho. Stare kartki szeleściły, kiedy blondyn poszukiwał odpowiedniej strony. Kiedy znalazł jego usta rozciągnęły się w uśmiechu, ale kiedy przeczytał fragment „Cechy” natychmiast jego twarz zrobiła się czerwona ze złości.
- Władający elektrycznością nie są osobami cierpliwymi – czytał sobie cicho - Cechuje je też niski poziom samokrytyki… że co?! – przerwał rozeźlony, ale czytał dalej – mają też skłonności do wyolbrzymiania niektórych swoich cech, które według nich są atrakcyjne – czytał oraz to głośniej i z większą złością – Są ambitni, ale trochę leniwi. Potrafią bezwzględnie dążyć do celu. Krytykowani potrafią wybuchnąć… no nie!
- I kto tu jest beznadziejny? – zapytał znienacka Bill, który stał od dłuższego czasu w progu, przysłuchując się temu co czyta jego brat. Wyglądał na rozbawionego bardziej, niż był jego bliźniak, kiedy z kolei on czytał.
- Żadnych pozytywnych cech! Głupie to! – złościł się dalej blondyn. Zobaczywszy, że brunet ciągle ma piżamę w ręku, zapytał ze złością - A ty specjalnie mnie oszukałeś, że idziesz to łazienki?!
- Oj, nie! – powiedział uśmiechając się do ucha do ucha – Monika chciała wejść jeszcze do łazienki i zamroziła drzwi, kiedy chciałem wejść. Prawie się z nią pożarłem, a ona odpowiedziała, że będziemy w takim razie tak oboje czekać, bo ona nie zamierza mnie wpuścić. No to ustąpiłem… jeszcze nie wyszła, ale to dobrze, bo bym tego nie usłyszał – mówił zadowolony.
- A idź! Ta książka jest głupia! Wiedziałem od początku! Nie wiem po co… - zaczął Tom, ale rozbawiony brat mu przerwał.
- Oj nie złość się. Trochę ma racji. Zresztą mam poczytać o swojej mocy, żeby się dowiedzieć na czym ona polega, a nie jakieś głupoty… ale wiesz … - powiedział tajemniczo, zamykając drzwi – jeśli są tam nasze cechy to może będą też JEJ cechy – spojrzał znacząco na drzwi – Jeśli chcesz pokonać wroga, najpierw musisz do poznać, nie?
- Jasne, brat! Ty to masz głowę! – odpowiedział mu jego bliźniak i z entuzjazmem zaczął przewracaćkartki, by znaleźć spis treści. Tymczasem Bill położył się obok niego na łóżku.
- Brat? Co ty wyrabiasz? – zapytał ze strachem widząc co jego brat wyprawia.
- Kretynie, to moje łóżko! – mówił śmiejąc się jednocześnie z głupiej miny swojego bliźniaka – złaź stąd jeśli ci życie miłe – dodał pchając blondyna.
- Rety! Starszemu byś ustąpił – marudził dredziarz – to czytaj jak jesteś taki mądry.
- Nie tylko ty umiesz czytać – odpowiedział mu i zaczął przeszukiwać księgę. Po kilku minutach znalazł to czego szukał – Jest
- Ja bym to już dawno znalazł. Weź się posuń, bo ja na podłodze nie będę siedział…
- Nie marudź! A posunąć się nie mam gdzie…
- … to ty zejdź…
- ..i weź mi nie przerywaj. To czytam… Władczynie lodu są chłodne i niedostępne. Cechuje je złośliwość, przebiegłość i mściwość. Mimo to posiadają duży dystans do siebie i są inteligentne. Dotarcie do nich i zrozumienie ich jest bardzo trudne. Mimo wszystko są bardzo wrażliwe i pomocne, ale pilnują, by nikt się tego nie dowiedział… nie no! Jak się dowie, że to przeczytaliśmy to zrobi z nas golonkę…
- Czytaj dalej- przerwał mu Tom.
- Dobra… potrafią doskonale manipulować ludźmi i posiadają duże zdolności psychologiczne. Są samotniczkami. Lubią władzę i buntują się, kiedy ktoś próbuje im zabrać jakiekolwiek prawa. Mogą od razu odpowiedzieć agresywnym atakiem, bądź odczekać go z obojętnością. Lubią czuć się niezależne. Są pesymistkami i do nowości nastawiają się bojowo. Nie obchodzi ich co inni myślą na ich temat. Są introwertyczkami… to tyle.
- Rozpisali się – powiedział Tom wstając.
- No, ale jak myślisz zgadza się? – zapytał brunet siadając na łóżku. W tym momencie rozległ się dźwięk otwierania drzwi do łazienki, wiec bliźniacy popatrzyli na siebie porozumiewawczo. Dredziarz mruknął „to idź się kąpać, brat, a ja idę spać” i jeden z chłopców opuścił pomieszczenie, a drugi położył się na łóżku.


xxx

Bliźniacy przemierzali korytarz, by dotrzeć do swojego mieszkania. Kiedy dostrzegli srebrne „128” zatrzymali się i spojrzeli na siebie. Byli już po lekcjach i obiedzie, a teraz czekało ich spotkanie z współlokatorką. Brunet widział już Monikę, ale nie była w najlepszym humorze, więc trochę się obawiali. Z drugiej strony jednak miała ich traktować porządnie.
- Wchodzimy?- zapytał Tom, sięgając ręka do klamki.
- A jaki mamy wybór? Nie będziemy przecież tutaj spali. Zresztą jak się nie zjawimy, to zrobi z nas pasztet … - odpowiedział mu Bill spoglądając z lękiem na drzwi. Dredziarz otworzył drzwi. Z przedpokoju oglądali salon, ale szatynki tam nie było. Przeszli przez pokój, ale również nikogo tam nie zastali.
- Ty to dzisiaj miało być? – spytał trochę zmieszany starszy bliźniak.
- Jutro dla wczoraj to dzisiaj – rozwiał wątpliwości Bill. Jednocześnie na początku obawiał się tego samego – że pomylili termin.
- Dobra to czekamy tutaj – rzekł Tom rozwalając się na sofie- może jeszcze nie przyszła – dodał i to rozwiało wszelkie ich wątpliwości.
Czekali więc oboje, ale ich współlokatorka nie przychodziła. Nagle oboje pomyśleli, że ona może wcale nie czekać w salonie, a u siebie – w końcu tam ostatni raz się z nią widzieli. Jakby na potwierdzenie tego oboje poczuli zimny podmuch ze strony królestwa lodu. Odwróciwszy się zobaczyli Monikę która patrzyła na nich z mordem w oczach.
- Mogę wiedzieć co tu wyprawiacie? – zapytała lodowato. Nie ulegało wątpliwości, że jednak cos zrobili nie tak jak chciała.
- Czekamy na ciebie - odpowiedział tonem niewiniątka Tom. To wydawało mu się jedynym sposobem, by uniknąć krwawej jadki.
- A mogę wiedzieć dlaczego tu?
- Bo my… - zaczął blondyn, ale nie miał żadnego pomysłu na usprawiedliwienie siebie i brata.
- Nie mam zamiaru słuchać waszych żałosnych wyjaśnień. Odnieście moja księgę do mojego pokoju i tam macie na mnie czekać! Myślę, że to rozumiecie. Ja idę po inną książkę do biblioteki… oby tylko jej jeszcze nie zamknęli – powiedziała i wybiegła z pokoju.
Bliźniacy postąpili zgodnie z instrukcjami i po chwili byli już w jej królestwie, a tajemnicza księga na swoim miejscu.
Tym razem pokój był mniej zaszroniony, a połączone lodowe kule zniknęły. Zamiast nich podziwiali póki co skromna wystawę lodowych wież. Jedna z nich przypominała nawet trochę tą znajdująca się w Paryżu. Za drzwiami stała sosnowa sztaluga, której wcześniej nie widzieli. Na niej stał niedokończony portret pastelami jakiegoś chłopaka. Nie był to jednak żaden z nich.
- Jak myślisz kto to? –spytał zaciekawiony Bill. Krytycznie przyglądał się ciemnej, niedokończonej czuprynie i prostemu nosowi. W duchu powtarzał sobie, że jest przystojniejszy.
- Gdybym to ja wiedział… - zaczął zastanawiać się blondyn – Starszy od nas – zauważył jednak, kiedy lekko się cofnął. Zaczął rozglądać się za jakimś zdjęciem z którego było to rysowane. Poszukiwanie przerwał mu przestraszony głos brata.
- Wiesz.. może lepiej udajmy, że tego nie widzieliśmy… no wiesz… weź otwórz te drzwi…
Kiedy upewnili się, że nikt nie jest w stanie zgadnąć, że tu zaglądali, dalej „przeszukiwali” pokój. Natknęli się nawet na dość sporą kolekcję płyt, a Monika nadal nie nadchodziła.
- To ona czegoś słucha? – zapytał Tom parskając śmiechem. Próbował wyobrazić ją sobie na koncercie innym niż w filharmonii – nie udało mu się, bo ją zawsze otaczała cisza.
- Pewnie klasyki czy czegoś takiego – odpowiedział mu brat i na potwierdzenie swoich słów wyciągną jedna płytę. Czyli znowu uważali tak samo.
- Linkin Park – zauważył wyciągając jedną. Wtedy zauważył długa nieobecnośc i ch współlokatorki – Może mieliśmy na nią czekać w salonie?
- Nie! – zaprzeczył ostro czarnowłosy bojąc się, że znowu narażą się na jej gniew – zresztą słyszelibyśmy, że przychodzi. Weź może odłóżmy to, bo może nie być zadowolona, że cokolwiek ruszaliśmy. Jak zrobi z nas… - mówił lekko zdenerwowany Bill.
- Dobra, dobra – powiedział Tom tez lekko przerażony wizją co zrobi z nimi ich współlokatorka, kiedy się dowie, że dotykali jej rzeczy. Po chwil wszystko było na miejscu, a oni stali z minami niewiniątek. Zdążyli w sama porę, bo chwile później usłyszeli szczęk zamka i do mieszkania tanecznym krokiem weszła Monika. Nie wyglądała już na rozwścieczoną – uśmiechała się od ucha do ucha. Kiedy jednak weszła do pokoju zauważyła, że jedna z płyt leży na łóżku. Jej uśmiech momentalnie znikł. Tom zauważywszy na co patrzy, więc chcąc zapobiec przerażającym konsekwencjom powiedział:
- Przepraszam, ale już wiemy, że jesteś Linkinparówą…
- Sam jesteś parówa – odpyskowała, ale po chwili wszelkie oznaki złości zniknęły z jej oblicza – Dobra, więc teraz jakie macie pytania co do księgi, która wam pożyczyłam?
Swoim lodowatym, ale nie gniewnym spojrzeniem, omiotła bliźniaków. Żaden się nie odzywał, ani nawet nie sprawiał wrażenia, by chciał o cokolwiek zapytać. Jednocześnie mieli w głowach masę pytań, których odpowiedzi mogli szukać tylko u mniej. Królowa lodu wiedziała o tym oraz spodziewała się takiej reakcji, ale i tak nie powstrzymało ja to od wykonania parsknięciośmiechu i przewróceniu oczami.
- Skoro tchórzycie to sama wam wszystko opowiem, ale to zajmie dużo czasu i mogę pominąć coś istotnego – zaczęła, siadając po turecku na miękkim, niebieski dywanie z białym płatkiem śniegu na środku. Jednocześnie ręką nakazała im, by zrobili to samo – Książka została napisana przez moją poprzedniczkę – inną władającą lodem. Z tego co mi wiadomo było to jakieś sto lat temu. Domyślam się, a raczej jestem pewna, że zaglądaliście do mojego opisu. O ile przedstawienie mocy i jej identyfikacja wyszły jej dobrze, to opis cech jest … no o samym sobie pisz się różnie. W każdym razie Alee, bo tak ona miała na imię, poświęciła się badaniom tego typu nadprzyrodzonych zdolności. Spotykała się ze wszystkimi ludźmi obdarzonymi mocami i opisywała wszystkie zdobyte informacje na ich temat. Do wielu jest dołączony opis charakteru. Żyła bardzo długo i spotkała naprawdę wiele uzdolnionych. Ponieważ w chwili śmierci uzdolnionego jego umiejętność przechodziła na dziecko, które właśnie się urodziło, zdarzało się, że doczekiwała się dwóch albo nawet trzech umiejących władać piorunami czy tworzyć dziury w materii. Wyciągała wtedy wspólne cechy tych postaci. Ale miała tez czasami uprzedzenia do kogoś, tak jak do ówczesnego władcy elektryczności, więc to trochę odbiło się na opisie. Więc jeśli już jesteście dostatecznie przekonani, że te cechy to wymysł kobiety wielkiej, aczkolwiek kierującej się uprzedzeniami, mogę przejść do konkretów. Książka opisuje, jak zbadano, wszystkie moce oprócz tzw. Destruktorki, która potrafiła wszystko zniszczyć oraz władcy czasu. Mogła o nich nie wiedzieć, ponieważ para zniknęła nagle jakieś dziesięć lat przed jej urodzeniem. I co dziwne nie pojawili się ich następcy. Istnieje teoria, że Destruktora razem z władcą czasu przeniosła się w przeszłości do przeszłości i właśnie ona zniszczy świat lub ziemię, bo są dwie wersje. Opowieść jest tym bardziej fascynująca, że zaprzyjaźniona z tą dwójka była także postać, która potrafiła wszystko ożywiać. Ona tez po tej destrukcji miała tworzyć nowe życie na naszej planecie o ile ta nie zostałaby zniszczona. Inna sprawa, że jej istnienie nigdy nie zostało udokumentowane. Ale brakowało kogoś do „trójki”, więc przynajmniej jeszcze jedna osoba musiała być w ich grupie. A teraz o co chodzi z tymi „trójkami”… no one nie zawsze składają się z trzech osób. To wygląda tak – społeczność zdolnych dzieli się na mniejsze grupki…nazwijmy to „przyjaciół” z braku lepszego słowa. Zazwyczaj są to trójki, ale zdarzają się też czwórki, a nawet jest tzw. Wodna Piątka. I te „przyjaźnie” są z góry narzucone przez moc. W każdym razie w pewnym stopniu. Niestety to nie przypadek, że przydzielili nas razem, mimo że mieszkamy w tym samym miasteczku – lód, piorun i dziura w materii są zazwyczaj razem. Ale bywa też, że lód wędruje do tej wodnej piątki. Wtedy z czwórki… nawet nie pamiętam jakiej, wędruje ta, która rozciąga wszystko – Monika przewróciła oczami – To mnie przekonało, że musze wam pomóc, bo do tej piątki mi się nie śpieszy ze względu na pewnego typa, przy którym wy jesteście jeszcze do zniesienia – spojrzała na zegarek w telefonie komórkowym – Widzę, że się rozgadałam i już trochę późno. Całe szczęście, że jutro sobota, ale i tak muszę dzisiaj powiedzieć to co muszę. No i niestety bym poszukała sobie jeszcze jakiejś grupy, ale cóż tylko wy jesteście niekompletni i dopiero w następnym roczniku można by poszukać. Ale jakkolwiek by nie było to nie zdarzyło się, by piorun i dziura w materii nie byli wspólnie - przeglądałam dzisiaj spis „trójek”. Są jeszcze inne sprawy, które trzymają mnie z wami, ale już mi gardło pada. Dzisiaj jeszcze jedna sprawa: skąd te moce? O Atlantydzie chyba wiecie? Znaczy, że istniała podobno, bo o inna wiedzę was nie podejrzewam. Chociaż natura potrafi bronić się sama to czasami potrzebuje wskazania kierunku. I Atlantydzi byli kimś jakby wyższym, a jednocześnie niższym od człowieka. Najpierw pojawili się na Ziemi ci podstawowi. A skąd? Może z kosmosu, a może wyrośli z ziemi – nie wiadomo. Nie ulega jednak wątpliwości, że mieli dzieci, a te dzieci będąc Atlantydziątkami też musieli mieć jakieś moce. W ten sposób powstali choćby tworzący dziury w materii i w serze – królowa lodu przewróciła oczami - Nie zdziwiłabym się gdyby się okazało, że Atlantydka lodowa miała dziecko z Atlantydem elektrycznym, a ich dzieckiem było Atlantydziątko tworzące dziury w materii, bo jak by nie spojrzeć ta trójka trzyma się prawie zawsze razem, bo inaczej zaraz następuje jakaś katastrofa… chociaż była później katastrofa… nie wiem.
Ale wszystko było pięknie dopóki Atlandydzi nie stali się bezgranicznie szowinistyczni – bliźniacy poczuli, że w pokoju zrobiło się nagle znacznie chłodniej – Rozpętała się wojna i Atlantyda zatonęła. Wszyscy zginęli prawie jednocześnie, a dzieci które w tym momencie się narodziły zapoczątkowały pierwsze pokolenie uzdolnionych ludzi, znane też jako Pokolenie Wspaniałych. I to właściwie byłoby tyle na dzisiaj – zakończyła niespodziewanie swój monolog Monika. Wstała i wyprostowała się. Bliźniacy uczynili to samo. Czuli się jakby innymi ludźmi, a to co opowiadała ich współlokatorka wydawało im się tajemnicze i niesamowicie ciekawe. Nie zwracali przez to nawet uwagi na ból kończyn, który był spowodowany długim siedzeniem i nieporuszaniem się. Wszystko wydawało im się bardziej skomplikowane niż godzinę temu oraz poczuli dziwny szacunek do Moniki, która wyganiała ich właśnie z pokoju. Zamykała właśnie drzwi, kiedy do głowy Billa napłynęła nagle pewna myśl, która nakazała mu działać. Zanim zdążył o czymkolwiek pomyśleć chwycił za nadgarstek Moniki, która po chwili zamarła zaskoczona. Czarnowłosy uzyskał co zamierzał – ich współlokatorka nie zamknęła drzwi i miał chwilę, by zadać jej nurtujące go pytanie.
- Wiesz coś o telepatii? – zapytał myśląc o zdarzeniu po ujawnieniu przez jego brata mocy. Na twarzy Moniki pojawiło się jeszcze większe zaskoczenie, które chyba pojawiło się tam po raz pierwszy.
- Telepatii? – spytała zaskoczona. W jej głosie można było też dosłyszeć lekki strach, na który jednak brunet nie zwrócił uwagi. – Telepatii – powtórzyła odzyskując swój zwykły, chłodny ton – Poszukam czegoś, a co? A dobra, nieważne – powiedziała i zamknęła mu drzwi przed nosem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Miss Izabela




Dołączył: 05 Maj 2006
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z otchłani

PostWysłany: Wtorek 22-08-2006, 19:13    Temat postu:

WOW. Dedykacja dla mnie? Nie zasłużyłam sobie na to!
Wiesz co? Coraz bardziej przekonuję się do Linkninparówy;D. Skoro chce pomóc Bidonowi, nie jest taka zła, nie? Tworzą niezły trójkącik i Monika nie powinna szukać innej grupy. W ogóle dziwne ma powody, by zakończyć spotkanie. Zdarła gardło? Nie sądzę. Ja, gdy miałam słowotok, potrafiłam gadać bez przerwy przez pół dnia. Nie mówiłam nic najwyżej 3 minuty (tak, liczyłam!;D). Parówa ma jakieś słabe struny głosowe... Zamrożone;D.
Coraz bardziej wciągam się w tą historię.
Pozdrawiam i czekam na nową część.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lisq




Dołączył: 16 Sie 2006
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5

PostWysłany: Środa 23-08-2006, 12:59    Temat postu:

Swietne opowiadania! Ty to masz talent do nich naprawde ;] Ksiazke moglabys napisac! Z poczatku jakos tak nie bardzo mi sie podobaly, bo byly troche przesadzone fantazja, ale z rozdzialu na rozdzial jest coraz ciekawiej Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sakura




Dołączył: 08 Kwi 2006
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamek Straconych Iluzji...

PostWysłany: Poniedziałek 28-08-2006, 13:59    Temat postu:

To opowiadanie jest świetne. Jak to debiut... To ja też chcę taki debiut Grey_Light_Colorz_PDT_23
Masz fajne poczucie humoru. Miło się to czyta.
Zyskałaś kolejną stałą czytelniczkę Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lisq




Dołączył: 16 Sie 2006
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5

PostWysłany: Sobota 02-09-2006, 22:01    Temat postu:

Więcej wiecej wiecej!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emeua




Dołączył: 13 Maj 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z kariny modyfikowanych genetycznie soi

PostWysłany: Poniedziałek 04-09-2006, 13:48    Temat postu:

Do Miss Izabela: Linkinparówa nie jest zła. Nawet ją lubię, bo nie dość że jest moją immienniczką to jeszcze jest trochę do mnie podobna.. aczkoleiwk ja jestem spokojniejsza i nie mam takich wyskoków xD Jeśli chodzi o pretekst to było już późno... ale wiesz zależy co się mówi. Może ona wcześniej z kimś namiętnie gadała i po prostu teraz ma gardło zdarte? Hmmm... ;D Pozdrawiam...

Do Lisq: Dziękuję bardzo. Ja uwielbiam fantastykę i wogóle te klimaty, więc.. pozdrawiam

Do maly_problem: Debiut tutaj xD Wcześniej pisałam jeszcze jedno na blogu... ale nie o obywatelach tokiohotelczykach xD Dziękuję bardzo... i posdrawiam
PS A te poczucie humoru to na podstawie opowiadania czy ogólnie? xD


No i teraz komunikat. Nie zawieszam tego tylko części będą pojawiały się rzadko z racji początku roku szkolengo i... moja szkoła to koszmar. Myślę, że rozumiecie mnie... do domu będę wracała po 17, więc nie mam pojęcia kiedy pisać, więc... no właśnie części będą ukazywały się rzadziej. Koniec wiadomości. Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lisq




Dołączył: 16 Sie 2006
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5

PostWysłany: Niedziela 17-09-2006, 19:10    Temat postu:

Czekam, czekam i wciąż nic Sad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sabinach




Dołączył: 18 Sie 2006
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: nie powiem :P

PostWysłany: Wtorek 26-09-2006, 15:27    Temat postu:

Czy mi sie wydaje czy Monika to odpowiednik Luny Lovegood z Harre'go Potter'a?
Ale tak ogółnie to fajne opko Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emeua




Dołączył: 13 Maj 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z kariny modyfikowanych genetycznie soi

PostWysłany: Sobota 30-09-2006, 14:25    Temat postu:

Do sabinach: Ciekawa teoria. Jakieś podobieństwo jest: dwie są ekscentryczne ;D Nie patrzyłam w ten sposób. No cóż...

Dedykacja dla Lisq za wytwałość xD


Część dziesiąta: Nauka



Bill i Tom weszli do swojego pokoju późnym wieczorem, zaraz po rozmowie z Moniką. Obaj byli lekko oszołomieni i odruchowo usiedli na swoich łóżkach. Starszy automatycznie chwycił swój telefon komórkowy i zaczął tępo wpatrywać się w wyświetlacz, będąc myślami przy swoim planie. Planie, który wymyślił przed kilkoma chwilami. Tymczasem brunet wpatrywał się bezmyślnie w brata. Kiedy brwi dredziarza się zmarszczyły, młodszy bliźniak zapytał z udawanym lękiem:
- Chyba nie myślisz, co? Bo wiesz jakby ci się coś stało to miałbym wyrzuty, że cię od tego nie odwiodłem – wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Wtedy jego brat podniósł wzrok znad wyświetlacza.
- Wiesz, wpadłem na taki pomysł – zaczął ignorując złośliwą uwagę brata – który mógłby ułatwić nam życie. Nie chcemy być w tej trójce z Moniką… oj nie patrz tak na mnie, przecież wiem, że nie tylko ja nie darzę jej zbytnia sympatią. Więc w końcu nauczymy się tego i owego, ale będziemy musieli być z nią w tej grupce… a gdyby tak wtedy jej się jakoś pozbyć – dredziarz przybrał zagadkowa minę – później moglibyśmy do nas dołączyć tą co rozciąga., jak sama nam powiedziała. Jakbyś nie pamiętał to jest nią Inga…
Obaj chłopcy uśmiechnęli się. Przed oczami mieli Ingę, która z uśmiechem przyjmowała zaproszenie do ich grupy, a później…tak, ten pomysł wydawał im się wspaniały.
- Ty to masz głowę, brat – pochwalił bliźniaka Bill – pozbędziemy się tej jędzy, a później.. – kolejny błogi uśmiech w wykonaniu Kaulitzów.
- Jasne, że tak! Ale wiesz, że ona nie może się skapnąć, że coś takiego planujemy, bo będzie po nas. Gorzej, że jeszcze nie wiem jak się jej pozbędziemy, ale mamy jeszcze czas. Lecę się kąpać, brat – zakończył chwytając piżamę i pośpiesznie wychodząc z pokoju.


xxx



Był to sobotni poranek w mieszkaniu numer 128. Bracia siedzieli wygodnie w pomarańczowych sofach czekając na śniadanie, które w ich mniemaniu miała przygotować Monika. Ponieważ dziewczyna długo się nie pojawiała, obaj urozmaicali sobie czas, planując co wspaniałego zjedzą.
- Wiesz, a może jednak do tego sałatkę z pomidorów… ale z drugiej strony obawiam się, że smak ketchupu może być za mało delikatny, by wypadło to korzystnie – rozważał Bill
- Nieźle, ale wiesz może zamiast tej kanapki tosty… o ile się nie mylę w tamtej górnej szafce jest jakiś toster. A gdyby tak jeszcze do tego… hmm… - zastanawiał się dredziarz, rozwalając się coraz bardziej na sofie.
- Albo mam pomysł! Niech nam zrobi jajecznicę… - oderwał się od oparcia młodszy.
- Eee tam, lepiej te tosty. Ach! Ten ser, który…
Przerwało mu głośne trzaśnięcie drzwi, które z rozmachem zamknęła drobna szatynka. Minę miała co najmniej bojową i żołnierskim krokiem maszerowała przez salon do kuchni.
- Ha! Idę złożyć zamówienie! – ucieszył się blondyn, gwałtownie wstając i poprawiając swoje wielkie spodnie. Później z miną cwaniaka udał się majestatycznym krokiem do kuchni. Po kilku minutach brunet usłyszał coś co mogło być dźwiękiem spadających na podłogę stalowych garnków, a po tym incydencie zapanowała cisza. Była to cisza tak martwa, że przez chwilę młodszy bliźniak się przestraszył. Czyżby coś im się stało? Czyżby jakieś metalowe świństwa odebrały życie jego bratu i Monice? Czy teraz ich martwe ciała spoczywają w tej kuchni, pod stertą garnków?
Nie! Z kuchni z morderczą miną wymaszerowała ich współlokatorka. W ręku trzymała metalową tackę, a wokół pojawiła się wspaniała woń tostów z serem. Nie ulegało wątpliwości, że niesie na niej śniadanie.
- O dzięki – powiedział uradowany młodszy, myśląc zapewne, że Monika niesie to dla niego. Jak wielkie było jego zdziwienie, kiedy szatynka popatrzyła na niego jak na kogoś, komu nie może wytłumaczyć, że dwa plus dwa to cztery, a nie dwadzieścia dwa i otwierając drzwi rzuciła z politowaniem:
- Nie bądź naiwny, szowinisto – i tak zostawiła Billa samego w pokoju, który niezrażony jej zachowaniem czekał na brata, który w jego mniemaniu miał za chwilę pojawić się z identycznymi tackami dla ich obojga. Minuty mijały i wtedy młodszy bliźniak dostał olśnienia – Tom czeka ze śniadaniem w kuchni, bo zabrakło tacek! – z ta myślą prawie biegiem przemierzył salon i wpadł z krzykiem do kuchni. Z jeszcze większym krzykiem i hałasem się zatrzymał. To co zobaczył tak go przestraszyło, że cofnął się i zahaczył ręką o metalowa miskę, która ze stojącą obok szklanką, garnkiem i tosterem wylądowała głośno na podłodze.
- Co ci się stało? – zapytał z przerażeniem Bill, trzymając się w dużej odległości od Toma, jakby obawiając się, że to zaraźliwe. Na próżno czekał na odpowiedź – jego brat był w końcu zakneblowany. Kiedy w końcu zdał sobie z tego sprawę (i doszedł jednak do wniosku, że to nie zaraźliwe), podszedł drżącym krokiem do swojego bliźniaka i wyjął mu z ust knebel, którego rolę pełnił kawałek lodu.
- Co za idiota z ciebie! – to były pierwsze słowa, jakie dredziarz wypowiedział, kiedy był już w stanie cokolwiek powiedzieć – Ona jest psychiczna! – dodał rozeźlony. Tymczasem jego brat próbował wymyślić jakiś sposób, by jakoś roztopić grubą warstwę lodu, która oplatała jego brata, przymocowując go jednocześnie do szafki kuchennej.
- Spytałem ją… znaczy poprosiłem ją…znaczy powiedziałem jej, by nam zrobiła tosty na śniadanie – mówił Tom, kiedy jego brat wrócił z łazienki z suszarką i z jej pomocą próbował uwolnić bliźniaka – Ona się wściekła. Powiedziała, żebym się wypchał i zamroziła mi rękę. Chciałem jej się spytać co wyprawia, ale już miałem knebel w ustach! Rety! Ona jest naprawdę psychiczna! Gdybyś się wreszcie nie zjawił to by mi twarz całkowicie zamarzła… ej! To nie była sugestia, byś mi gębę tym suszył. Zabieraj to stąd!… Dobra, więc ona zaczęła mnie zamrażać i oczywiście musiała wygłosić swoje kazanie, że gdyby była facetem to bym jej nie próbował zmusić, by zrobiła nam śniadanie – Tom zaczął naśladować wysoki głos Moniki – wspomniała coś, że jestem szowinistyczny, dodała że gdyby była facetem to rozłożylibyśmy się równo w obowiązkach, a tak to oni oczekują, że ona wszystko zrobi. Później poinformowała mnie, że jestem jeszcze bardziej szowinistyczny, a na koniec powiedziała, żebym uważał co mówię… albo to było myślę… a na samiutkim końcu dodała, że jestem szowinistyczny, podeszła do tostera, wyjęła sobie kanapki i poszła! Ona ma coś z mózgiem, mówię ci!
Starszy bliźniak był już całkowicie rozmrożony. Stał teraz w sporej kałuży, cały mokry. Naprzeciwko stał Bill z suszarką i starał się jakoś doprowadzić ubrania swojego brata do odpowiedniego stanu nawilżenia.
- Daj spokój, brat. Przebiorę się – dużym krokiem wyszedł z kałuży – Niech ona to teraz sprząta! To jej wina! – powiedział odwracając się i wpatrując się mściwie w kałużę – no patrz! I tostera nie sprzątnęła! I taj miski…
- Ale to my jedli… - próbował powiedzieć Bill, ale jego brat mówił dalej, zupełnie go ignorując.
- … w ogóle to sobie myśli, że co? My będziemy sprzątać te rzeczy?! A zostaw tu ta suszarkę! Narobiła kaszany, to niech teraz sprząta!

xxx

Bill i Tom siedzieli każdy na swoich łóżkach i rozważali co powinni zrobić. Za chwilę miała nadejść czas kolejnego ze spotkań z Monika, a oni zastanawiali się co należy zrobić: pójść jakby nigdy nic, zapytać ja o to, czy ten zamach na Toma ma być sygnałem, że nie ma zamiaru ich widzieć.
- To może jednak pójdziemy do niej jak cywilizowani ludzie i spytamy o co chodzi – powtórzył po raz enty Bill, do swojego bliźniaka, który najwyraźniej go nie słuchał, bo za każdym razem odpowiadał:
- Ja nie rozumiem jak ona mogła… to jest… sama nawet nie wiem jak to nazwać, bo arogancja to za mało
- Nie no, ja mam już dość! – powiedział brunet głośno. Czuł złość, która zaczynała w nim pulsować za każdym razem, kiedy jego brat zaczął wracać do tego zdarzenia w kuchni. Ale nie była to złość na Monikę, ale na jego bliźniaka – Uspokój się! Jakoś nie chce mi się wierzyć, że po prostu miała kaprys i sobie od tak cię zaatakowała. Zresztą na jej miejscu też bym tak zrobił! Jesteś tak upierdliwy i tak denerwujący…
- Co?! – podniósł głos starszy Kaulitz. – Bierzesz jej stronę?! Nie no! Arogancja to jest za mał…
- Czy ty w ogóle wiesz co znaczy słowo „arogancja”? – zakpił młodszy podnosząc się z łóżka. - Bo o tej arogancji trujesz pół godziny, ale z kontekstu zdań wynika, że tego nie rozumiesz…
- Że co ja?! – krzyknął dredziarz wstając. Jednocześnie wykonał ruchy rękami, które mogły być sygnałem, że chce się bić z bratem. Jego bliźniak odpowiedział tym samym gestem.
- Jesteś upierdliwym, moczo… mopowłosatym narcyzem! – odpowiedział mi wrzeszcząc Bill i robiąc krok w bok. Obaj zaczęli poruszać się i lekko przybliżać do siebie i patrząc sobie w oczy.
- Już wiem – szepnął głośno Tom i wykonał złośliwy uśmieszek. Nie ulegało wątpliwości, że uważa iż ma haczyk na brata – Masz z nią romans…
- Że co?!- krzyknął Bill tak zaskoczony, że opuścił ręce. Usłyszeli, że ktoś te same słowa z równym zdziwieniem wypowiedział ktoś za drzwiami. Jednak żaden nich nie zwrócił na to uwagi.
- Oj, przecież dlatego jej tak bronisz! – atakował Tom prezentując plan spisku, który w jego mniemaniu właśnie odkrył. Wtedy brat wybałuszył na niego oczy.
- No nie.. – zaczął, ale to były jedyne słowa, które udało mi się wymówić. Po chwili jednak oprzytomniał i powiedział – Co ci przyszło do głowy? Zresztą ja jej nie bronię tylko ty mnie wkurzasz – odpowiedział mu spokojnie Bill. Mimo to w jego głosie słuchać było lekką złość i zaskoczenie.
- Oj, nie udawaj! – powiedział starszy bliźniak i rozpoczął bijatykę. Obaj mocowali się około pięciu minut. Właściwie żaden z nich nie miał wyraźnej przewagi, chociaż Tom jakby kontrolował to co się dzieje. Wtem rozległo się ciche pukanie, które sprawiło, że obaj zamarli. Żaden nic nie powiedział, tylko obaj wpatrywali się w drzwi, jakby zaraz w nich miał się pojawić co najmniej minotaur. To najwyraźniej rozzłościło osobę stojącą za kawałkiem drewna.
- Chciałam po dobroci – krzyknął ktoś za drzwiami i za chwile te z hukiem obiły się o ścianę. Naprzeciwko nich stała ich współlokatorka.
- Miło, że się bijecie – zaczęła ironicznie, kiedy zobaczyła ich zastygłych. Jeden trzymał drugiego za włosy, a dodatkowo Tom wykręcał rękę swojemu bliźniakowi - ale czy mam wam wysłać zaproszenie byście się łaskawie zjawili? – mówiła ze spokojem, ale jednocześnie stanowczo i wojowniczo.
- Eee… my się… - próbował coś z siebie wydusić Tom, który speszony zaczął drapać się po nadgarstku.
- Nie musisz mi mówić. Przecież widziałam, że się tłukliście… Jak chcecie to się tłuczcie, mi nic do tego, ale powinniście zdawać sobie sprawę, że ja nie lubię spóźnialskich. Więc teraz z łaski swojej ruszcie się do salonu. – rzekła wychodząc krokiem żołnierza z ich pokoju. Następnie podeszła do sofy i rozsiadając się na niej nakazała im ruchem ręki, by usiedli.
- Możecie o mnie myśleć co chcecie, ale siedzieć wam pozwalam – dodała kpiąco, tak jak to miała w zwyczaju. Słysząc słowo „myślcie” Bill przypomniał sobie o jego pytaniu skierowanym do Moniki. Zaczął się zastanawiać czy szatynka cokolwiek zrobiła, by mu opowiedzieć o telepatii. Zajmując miejsce obok brata, zapytał:
- A co z ta telepatią?
Brwi Moniki powędrowały do góry, a jej usta rozciągnęły się w złośliwym uśmiechu.
- Nie musiałam szukać – powiedziała i z coraz szerszym uśmiechem zaczęła oczekiwać od nich odpowiedzi. Tom zrobił niewyraźną minę, bo nie miał pojęcia o czym ci dwoje mówią. Zdenerwowało go, że brat ma przed nim jakieś tajemnice - końcu obiecywali sobie, że będą mówili sobie wszystko.
Tymczasem Bill próbował nieudolnie zrozumieć co przez te trzy słowa chciała mu przekazać Monika. W jego mniemaniu mogło to być jednocześnie stwierdzenie, że jest w stanie mu opowiedzieć o telepatii bez szukania czegokolwiek lub też, co uważał za bardziej prawdopodobne, nie ma ochoty niczego szukać i nie musi tego robić. Teraz musiał tylko zadać pytanie, które nie zdradziłoby , że nie wie o co jej chodzi, a zmusiło do odpowiedzi
- Więc co z tym będzie? – zapytał w końcu. Nic lepszego nie był w sanie wymyślić w tym czasie, a uważał, że gdyby za długo się zastanawiał, Monika zaczęłaby z niego kpić. Ku jego wielkiej uldze ta zapytała tylko:
- A co ma być? No opowiem ci o co chodzi. Nie chciałam , byście się dowiedzieli... nie udaję, że byłoby mi wygodniej gdyby nadal było to tajemnicą, ale trudno – zaczęła tonem znudzonego prezentera telewizyjnego- Atlantydzi musieli się jakoś porozumiewać. Wyspa była duża, a czasami trzeba było powiadomić kogoś o jakimś zdarzeniu naprawdę szybko. W ten sposób dano im możliwość porozumiewania się ze sobą telepatycznie. Uzdolnieni, którzy po nich nastąpili odziedziczyli tą umiejętność i chociaż do XIX wieku była bardzo popularna to później szybko o niej zapomniano. A ona nierozwijalna zanika. Dzisiaj mało kto z uzdolnionych wie o jej istnieniu, ale ja miałam tyle szczęścia, że przy ujawnieniu przez przypadek mi to się udało. Znaczy wyczytałam myśli jednego faceta… nie on nie był utalentowanym, ale mnie się udało wejść do jego głowy. Zaintrygowało mnie to. Chodzi mi oczywiście o te czytanie w myślach. Zaczęłam badać to zjawisko i doszłam do wniosku, że można pogrzebać w myślach każdego. Wystarczyuważać, by dana osoba się nie zorientowała, że znajdujesz się w jej głowie, bo może nawet nieświadomie cię zablokować. Jeśli chodzi o was to jesteście pierwszymi uzdolnionymi bliźniakami w historii. Bardzo prawdopodobne, że z tego powodu jakoś łatwiej wam czytanie w myślach między sobą,.
- Czyli wiedziałaś o tym… planie? – zapytał nagle ze strachem Tom – byłaś w mojej głowie… i.... i…- zaczął się jąkać blondyn, otworzywszy szeroko oczy.
- Bingo – odpowiedziała mu i parsknęła śmiechem – A myślałeś, że dlaczego cię zaatakowałam w kuchni. Buntujesz tego faceta – wskazała głową na Billa, który od razu zrobił przestraszoną minę – a on sam nie wpadłby na tak głupi pomysł, by się mnie pozbywać. Musiałam cię jakoś przystopować. Z resztą to bezsensowny pomysł. Nawet gdyby wam się udało mnie pozbyć i zwerbować tą waszą całą Ingę do grupy – przewróciła oczami i lekko się skrzywiła – to najlepiej wam nie będzie, bo się będziecie o nią tłuc. I to może nawet bardziej niż przed chwilą. A później co? Będziecie musieli ze sobą przebywać miarę często, więc jak się będzie czuł ten drugi?
- My nie… - zaczął Bill ze skruszona miną, ale jakoś nie miał pojęcia co dalej powiedzieć. To co mówiła Monika było logiczne i dodatkowo jej reakcja była dość dziwna. Zamiast ich jeszcze sterroryzować ta zaczęła tłumaczyć im dlaczego to co chcieli robić jest bez sensu.
- Wy nie pomyśleliście – powiedziała – Wy chcieliście mnie wykorzystać. Wy beze mnie byście sobie nie poradzili. Wiem, więc pomyślcie sobie na ten temat… oj ja się dowiem czy pomyśleliście, nie musicie się przejmować – uśmiechnęła się złośliwie. Tom wstał i zdenerwowany krzyknął:
- Nie możesz mi grzebać w mózgu! To jest naruszanie prywatności!
- Och wspaniale! Tylko drobna prośba: nie krzycz na mnie. Ja na ciebie nie wrzeszczę, więc odwdzięcz mi się proszę tym samym. Inna sprawa jest, że możesz mi zabraniać, ale nic z tego nie wynika, bo akurat nie możesz mi nic zrobić. A kolejna, że u ciebie nie ma w czym grzebać – powiedziała złośliwie i spojrzała ze znudzeniem na swoje paznokcie, a później podniosła głowę i powiedziała – Teraz proszę cię byś się nie odzywał, bo będę musiała cię wywalić. – odwróciła głowę stronę młodszego bliźniaka- Tak więc Bill, już wiesz na czym polega twoja moc. Wiesz co nieco. Ale nie wiesz, że oprócz tej zdolności możesz całkiem nieźle manipulować pokrewnymi ci zdolnościami. Pokażę ci to na moim przykładzie. Mogę zamrażać i obniżać temperaturę. Oprócz tego mogę się postarać i odmrozić coś lub wykonać przeciwieństwo obniżenia temperatury, czyli ocieplić to i owo. Jak to wykorzystam mogę też trochę pomanipulować pogodą, zmieniać stany skupienia… rozumiesz? – zapytała, a kiedy czarnowłosy kiwnął nieprzekonany głową, kontynuowała – Z tobą też wiążą się pewne moce. Pamiętasz jak opowiadałam wam o władcy czasu? Twoja moc wiąże się z czasem. Materia łączy się z czasem. Eksperymentować z czasem się boję, ale z przestrzenią już mniej. Bo przestrzeń łączy się czasem. Tak jak ruch. Tak więc ćwicząc swoją moc, by ja lepiej poznać i zrozumieć musisz… musisz i nie krzyw się, poznawać też tajniki czasu, ruchu lub przestrzeni. Ja czasu się boje ruszać, więc pozostawiam ci decyzję co chcesz rozwijać… ruch czy przestrzeń?
- Yyyy … ja nie wiem – wydukał brunet patrząc na brata z nadzieja, że ten mu podpowie, ale tamten ciągle udawał obrażonego. Kiedy szukał pomocy rozglądając się po jasnym salonie, Monika powiedziała:
- Daję Ci trochę czasu do zastanowienia się. Dzisiaj poćwiczymy tylko te dziury w materii. Tak więc próbuj – powiedziała i spojrzała na niego wyczekująco. Oczy Toma też zwróciły się w jego stronę. Poczuł zmieszanie, bo nie wiedział co powinien zrobić. Przecież nie umie nic. Zupełnie. Nawet nie wiedział jak się do tego zabrać.
- Co ja mam zrobić? – zapytał po kilku minutach ciszy. Czuł się paskudnie, ale nie zniósł udawania, że właśnie skupia swoja moc.
- Posłuchaj instynktu – powiedziała szatynka i wzruszyła ramionami – ale coś widzę, że ty instynktu nie masz… no to spróbujemy inaczej – wstała z sofy i szybkim krokiem podeszła do parapetu i chwyciła doniczkę. Po chwili ta szybowała już w kierunku… Toma.
- Aua! – krzyknął blondyn, kiedy rozbiła mu się o głowę. Następnie wypluł ziemię, która dostała mu się do ust krzyknął otrzepując czarna ziemię na jasny dywan – Czy cię pogięło?!
- Wybacz… celowałam w twojego brata – rzekła i uśmiechnęła się złośliwie, co całkowicie upewniło chłopców, że doniczka wylądowała tam gdzie miała wylądować. Wtem ku głowie Billa zaczęła szybować ogromna kula lodu. Ten w ostatniej chwili zasłonił się ręką wokoło której pojawił się okrąg tak ciemny, że określenie go czarnym byłoby dużym niedociągnięciem. Świst pędzącej kuli ucichł kiedy ta tylko zniknęła w ciemnej plamie. Bill zaskoczony spojrzał na krąg, który jeszcze utrzymywał się w powietrzu. Kiedy zaczął się kurczyć, Monika przeniosła do tamtego świata część ołówka, który tzymała.
- Żeby tylko go nie przeciął – powiedziała cicho, kiedy okrąg był już minimalnej wielkości. Po chwili jednak rozległ się trzask, a królowa lodu miała w ręku tylko połówkę przedmiotu. – No trudno – jej głos wyrażał po raz pierwszy optymizm – otworzyliśmy świat Kaulitza. Nie udało nam się tam dostać, ale wiemy jak go wywołać i zatrzymanie przejścia jest w ten sposób niemożliwe. Coś postaram się wykombinować, żeby się dowiedziec co tam się dzieje.
- A co z tym ołówkiem? – zapytał z lękiem Bill. Po wyobrażeniu sobie, że jest teraz wbity w jego mózg, zrobiło mu się niedobrze.
- Nie mam pojęcia… ale w mózgu go nie ma na pewno – powiedziała czytając w myślach czarnowłosego – Wiem! Włamię ci się do myśli i poszukam go! A może te dziury to są takie czarne dziury jak w kosmosie… - z uśmiechem szaleńca usiadła na sofie – A ty idź się umyć i posprzątaj tu proszę – zwróciła się do Toma. A później odwróciła głowę ku Billowi – No przygotuj się, chłopcze. Za chwilę na długo wejdę do twoich myśli…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sabinach




Dołączył: 18 Sie 2006
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: nie powiem :P

PostWysłany: Sobota 30-09-2006, 15:12    Temat postu:

Twoje opko jest super Very HappySmileVery Happy troche czekało się na next parta ale warto było :] no to czekamy na cześć XI...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lisq




Dołączył: 16 Sie 2006
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5

PostWysłany: Niedziela 17-12-2006, 11:42    Temat postu:

Sad Co tak zamarło.. Kiedy następna część? To jest moje ulubione opowiadanie... Emeua.. Znajdź chociaż troszkę czasu i napisz kolejną część Życzę dużo weny...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emeua




Dołączył: 13 Maj 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z kariny modyfikowanych genetycznie soi

PostWysłany: Niedziela 17-12-2006, 18:02    Temat postu:

Krótkie, ale... nie wiem co z tym dalej zrobię, ale...


Specjalna dedykacja dla Lisq za ten impuls...



Część jedenasta: W umyśle


Monika zamarła na chwilę i krzywiąc się lekko mruknęła do siedzącego obok Billa:
- Nie mam pojęcia czego się spodziewać po twoim mózgu i jeszcze nigdy tego nie robiłam, ale musze wejść w inne jego sfery. W tej zewnętrzna jarstwie, w której przechowujesz najbardziej świeże myśli i wspomnienia, ołówka nie ma. Będę więc musiała znaleźć wyjście do kolejnych części, ale będzie to ode mnie wymagało więcej energii – powiedziała wolno, tak jakby tłumaczyła przedszkolakowi filozofię wiązania sznurówek. Wskazała placem na nażelowaną grzywkę czarnowłosego i znowu się skrzywiła – Będę musiała dotykać twojego czoła, by wzmocnić swoje możliwości, ale nie chcę dotykać tego łustego świństwa, więc z łaski swojej coś z tym zrób.
Bill niechętnie zepsuł efekt swojej wcześniejszej pracy i odgarnął włosy z czoła. Miał nadzieję, że jego poświecenie nie pójdzie na marne i Monika po chwili wróci z pozostałością ołówka. Nie zastanawiał się jednak jak wróci…
- Świetnie, to możemy zaczynać! – krzyknęła entuzjastycznie i zamykając oczy dotknęła obiema rękami czoła czarnowłosego. Przez długi czas nic się nie działo, tylko jego współlokatorka krzywiła się co jakiś czas. Dopiero po około trzech minutach szepnęła:
- Chyba znalazłam wyjście.
Była to informacja bardzo pokrzepiająca, bo wskazywała na to, że są na dobrym tropie. Dlatego chłopak uśmiechnął się, nie mogąc się już doczekać, by powiedzieć o tym Tomowi.
- To dobrze. Powiedz mi jak znajdziesz coś ciekawego – zwrócił się do siedzącej przed nim postaci, która dotykała jego czoła.
Nie wiem co się stało, ale dostałam się w takie dziwne miejsce. I już nie kontroluję swojego ciała. Mimo to myślę, że mnie słyszysz.
- O mój boże! Ty mówisz z mojej głowy – krzyknął zaskoczony Bill. Miał wrażenie jakby zwariował, ale z drugiej strony…
No! Jakoś tu dziwnie lekko. Aha, jak masz mi coś do przekazania to musisz niestety powiedzieć to głośno, bo to co słychać na zewnątrz jest tu słyszalne, natomiast jeśli chodzi o myśli… nie wiem gdzie się podziały, ale albo po prostu tu ich nie ma, albo nie myślisz.Czarnowłosy wyczuł jej kpiący uśmiech i ucieszył się, że nie widzi jego wcześniejszych myśli. Byłoby to dla niego katorgą, gdyby ochrzaniła go o ... o to o czym pomyślał.
Coś tu jest! Nie mam pojęcia co, bo jest tu ciemno… rety ale ty ciemny! W każdym razie chyba mam przejście do jakiejś innej części… Fu! To się klei!
To co nastąpiło później zmroziło krew w żyłach czarnowłosemu nastolatkowi. Usłyszał wysoki krzyk, który za chwilę zanikł, a ciało Moniki odbiło się od niego i upadło na kanapę. Bill czekał, mając nadzieję, że za chwilę szatynka otworzy oczy coś powie, jednak to nie następowało. Siedział może dziesięć minut, kiedy zdało sobie sprawę, że ona ciągle jest uwięziona w jego umyśle. Tylko co się z nią stało?
-Monika! Monika! Co z tobą? – krzyknął w końcu.
-Co się stało, brat? – spytał Tom, wychodząc z łazienki. Kiedy zobaczył spanikowanego brata i ich współlokatorkę wyglądająca na martwą, natychmiast zbladł i drżącym głosem spytał:
- Co tu się stało?
Szybko oddychając młodszy bliźniak opowiedział dredziarzowi co się stało. Co chwila zerkali na ciało ich współlokatorki, która jednak wcale się nie ruszała. Jej nie do końca zamknięte oczy nadawały jej upiorny wygląd.
- A jeśli ona nie żyje? – spytał Tom, przybierając kolor bladozielony.
- Nie wiem czy żyje. Musimy sprawdzić – Bill wstał powoli i złapał za rękę ich współlokatorkę – żyje, jest puls – powiedział z ulgą, uśmiechając się szeroko.
- Nie ciesz się, brat – powiedział blondyn, ale na jego twarzy wyraźnie widać było ulgę i ponurą radość – Czyli żyje, ale mentalnie jest w twoim mózgu. – podsumował.
- Mentalnie w moim mózgu… - powtórzył niewyraźnie młodszy i głośno wciągnął powietrze – Tylko czemu się nie odzywa i czemu się tak jakby…
- …oddzieliła od siebie – dokończył Tom. Lekko uśmiechając się, zerknął na brata, po czym oświadczył – musiała się zgłębić za daleko.
- Tylko gdzie w takim razie? Jeśli ja nie mam tam wstępu… – spytał. Wtedy dredowłosy westchnął i spojrzał na swoje buty. Nie umiał odpowiedzieć na to pytanie, a strach w oczach brata…Ba! Jego zaniepokojony głos i ruchy wskazujące na zdenerwowanie, to wszystko sprawiało, że ogarniała go beznadzieja. Bo jak ją wyciągnąć? A przecież jak nie wyciągną… nie chciał nawet o tym myśleć. Wtedy wpadł mu do głowy pomysł, który mógł być pierwszymi oznakami szaleństwa.
- A gdybyśmy tak weszli jej do mózgu? Skoro teraz jej tam nie ma, to… może by tak ją „ożywić”. Może jeśli ty wejdziesz do jej mózgu, to ona będzie sterować twoim ciałem, a jej i wtedy… przecież wtedy ona nam powie, co robić – powiedział Tom. Chociaż pomysł obojgu wydawał się być absurdalny i szaleńczy, nie widzieli innego wyjścia. Bill obawiał się tego że i on zostanie wciągnięty w jakąś dziwną część mózgu, która go już nie wypuści. Tymczasem Tom obawiał się, że zostanie sam z dwoma „żyjącymi” ciałami i nie będzie później w stanie nic zrobić.
- To chyba jedyne wyjście – rzekł Bill przerywając ciszę – Mimo to uważam, że najpierw postaram się jakoś dostać do jej … rety ja przecież NIE UMIEM!
- Nie, no nie przesadzaj – powiedział Tom pocieszająco – to, że nie próbowałeś nie znaczy, że nie umiesz…
- Ona też nie próbowała dostać się dalej i patrz co teraz mamy! – krzyknął młodszy wstając gwałtownie – popatrz co mamy! Została tam… ona…
- Bill, ale ona na początku też nie umiała czytać w myślach! Wejdź na ta pierwszą warstwę… i może ona zostawiła tam wiadomość co dalej – odpowiedział Tom, również wstając. Mimo to jego głos zdradzał niepewność, co od razu zauważył jego brat.
- Sam w to nie wierzysz – przemówił już lekko uspokojony Bill – No dobra… Niech się skupię…
Tom spojrzał na swojego bliźniaka, który zamknął oczy i z całych sił starał się jakoś dostać do myśli Moniki. Przez te dziesięć minut w pokoju było tak cicho, że bez problemu słyszeli jak w kuchni kapie woda.
- To nie mam sensu, Tom – powiedział w końcu Bill, otwierając oczy, które wcześniej zamknął, by lepiej odgrodzić się od otoczenia – Albo mi to nie wyszło, albo ona stała się… rośliną.
- Rośliną?! – prawie krzyknął Tom – Jakim cudem rośliną?
- Ja nie wiem! Co za ciołek! Mu chodziło o to, że zapadłam w śpiączkę! Jakbym zapadła w śpiączkę to by widział o czym myślę! Takiego ciołka to ja jeszcze nigdy…
- Monika? – spytał zaskoczony Tom, cofając się na krok od brata, który „albo postradał zmysły, albo został opętany przez ducha Moniki” jak pomyślał.
- A kogo się spodziewasz? – powiedział Bill. Bardzo po Monikowatemu skrzywił się i zaśmiał krótko – Dostałam się w jakieś dziwne miejsce, z którego jakieś macki za wszelką cenę chcą mnie usunąć, ale mogę jeszcze przez chwilę być i przekazać ci tą wiadomość. Bill nie jest teraz świadomy, wiec zapamiętaj: on ma użyć swojej mocy i otworzyć przejście pomiędzy tym światem a tym drugim. Ja wrócę tam gdzie zniknęłam i postaram się…
W tym momencie Tom usłyszał ciche przekleństwo, wypowiedziane bez wątpienia przez Monikę i stracił z nią kontakt. Stał tak przez chwilę, dochodząc do siebie po tym, co przed chwilą doświadczył. Niespecjalnie wiedział co ich współlokatorka chciała zrobić. Zaczął wymyślać teorie z których każda wydawała mu się być absurdalna i wymyślałby je pewnie długo gdyby nie Bill, który przekrzywił się i chcąc złapać równowagę, złapał się oparcia sofy.
- Cholera – krzyknął – Chyba przysnąłem.
Tom uśmiechnął się, szczęśliwy że jego brat znowu jest tam gdzie powinien. Teraz należało tylko wydostać z niego Monikę.
- Nie, bo widzisz… Monika jakoś tobą posterowała – zaczął starszy dochodząc do wniosku , że brzmi to co najmniej nieprawdopodobnie, ale kontynuował dalej - i powiedziała mi, że musisz otworzyć przejście … Wiesz uaktywnić swoja moc…
Czarnowłosy stał w milczeniu przez kilka długich chwil, zanim zrozumiał co miał na myśli jego bliźniak. Na początku wydawało mu się, że ten postradał zmysły, ale jakby się zastanowić było to tak niepojęte, że aż prawdopodobne.
- Mam zrobić dziurę? – spytał, by się upewnić.
- Tak.. prawdę mówiąc nie wiem co ona kombinuje, ale dobrze, że zachowała trzeźwość umysłu… - powiedział Tom uśmiechając się. Jego brat odwzajemnił uśmiech i wyciągnął rękę.
- Musi trochę miejsca być – rzekł robiąc kilka kroków, tak że znalazł się teraz samym środku dywanu – tu powinno być idealnie – zamknął oczy i skupił się najbardziej jak tylko mógł. Powoli zaczęła pojawiać się dziura, która była równie nieskończenie czarna.. jak zwykle. Coś świsnęło i pomknęło w stronę ciała Moniki, a po chwili wypadły pozostałości ołówka, który odbił się o podłogę i leżał na ziemi. Wszystkie oczy zwrócone były na ten niewielki przedmiot.
- No to przestaniemy już się gapić na ten ołówek? - spytała kpiąco szatynka, ale w jej głosie trudno nie było dosłyszeć niespotykanej wręcz u niej dawki optymizmu i euforii.
- Monika! – krzyknęli bliźniacy, robiąc już krok, by ja uściskać, jednak w porę się powstrzymali. Jednak uśmiechu nie udało im się już pohamować. Ku ich zaskoczeniu szatynka odpowiedziała tym samym. I to był przełom, który całą trójkę zbliżył do siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wichura24




Dołączył: 13 Mar 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Czersk :P

PostWysłany: Niedziela 17-12-2006, 19:31    Temat postu:

emeua szałowe Very HappyVery Happy miałam kłopot z napisaniem twojego nicku Very Happy ale cóz...heh. ...wracając do opka...szałowo galaktyczno rakietowe Very HappyVery Happy o lol ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anth92




Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 492
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Niedziela 17-12-2006, 20:14    Temat postu:

Ha! Jestem!
Dopiero teraz zauważyłam.
To było świetne. Masz niezłą wyobraźnię, żeby wpaść na taki pomysł. To opowiadanie jest inne, co czyni je wyjątkowym. Błędów właściwie nie widziałam, lekko się czytało.
Mam nadzieję, że następna notka będzie szybciej. Wink

Anth.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
billuska




Dołączył: 29 Sie 2006
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5

PostWysłany: Poniedziałek 08-01-2007, 17:34    Temat postu:

ciekawy pomsył i anparawde dobre opo czekam na kolejne party:)) Pozdro

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin