Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

~_38_~ Poskromienie złośnicy ~_38_~
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 120, 121, 122  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
laribett




Dołączył: 05 Lut 2006
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tam, gdzie odchodzą białe elfy...

PostWysłany: Piątek 19-01-2007, 22:32    Temat postu:

Dia, Łosiu!
Ja wiem, że może ta starość cię przytłacza, że nie lubisz slangu(zresztą ja też nie) i inne tam problemy jakie mają tam kobiety w takim wieku co ty....
Ale na litość boską, kiedy my wreszcie doczekamy sie nowej części złośnicy?!
Bo ja sama się zezłoszcze!
No, mam nadzieję, że się jednak doczekam!
Pozdrawiam i czekam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Layla




Dołączył: 29 Sty 2007
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Poniedziałek 29-01-2007, 21:38    Temat postu:

Czytałam wszystkie części. Od początku do końca. Od pierwszej literki, do ostatniej. Ale już dawno. Chyba mam coś do nadrobienia. Kiedyś raz skomentowałam, ale pod innym nickiem. Z resztą, chyba nie ma sencu pisać znów tego samego (; W życiu takiej adrenaliny nie miałam, jak wtedy, kiedy przed oczkami zamazywały mi się kolejne zdania, byle by tylko szybciej dowiedzieć się, co stanie się dalej. Poprawnie napisane, wspaniale ujęte, przekazujące bardzo, bardzo wiele. Znacznie więcej, niż po prostu można niekiedy ująć za pomocą zwykłych, ale zarazem jak magicznych słów...

Dia, mistrzostwo


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LeAnn




Dołączył: 19 Lip 2006
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: sWeEt LaNd

PostWysłany: Wtorek 30-01-2007, 10:07    Temat postu:

no wlaśnie...takie piekne opowiadanie..... blagam. pisz czesciej!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-DiaBollique
TH FC Forum Team



Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 1187
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świdnik

PostWysłany: Wtorek 30-01-2007, 20:08    Temat postu:

Echhh. Wiecie, jak jest. Szkoła, szkoła i jeszcze raz gó*wno.

Mam ferie za dwa tygodnie. Dopiero *zgroza*. Ale... wtedy obmyślę Złośnicę, co jak i gdzie i jak historia się zakończy. Kiedyś musi. Zobaczymy. Ze mną nic nie wiadomo.

Zastanawiam się, czy będzie miało sens zaczynanie czegoś nowego. Oczywiście w trochę wolniejszym czasie. Nie mogę się doczekać kwietnia, później będzie luźniej.

I czy mógłby mi ktoś na PW polecić jakieś opowiadanie na forum? Najlepiej zabawne, śmieszne. Jest takie? Ostatnio zerknęłam do jednego z bardzo chwalonych. O zgrozo. Ja mam chyba spaczone poczucie humoru, ale to mnie nie śmieszyło.

W ogóle, jakaś cięta jestem. Nic mi się nie podoba xD [czy to coś nowego ?] Nawet bloga mi się nie chce pisać. Moja miłość upadła - cóż, różnice nie do pogodzenia, to się tak łatwo nazywa xD Fajny jest, ale ma swój świat, z którym ja walczyć nie dam rady, nie chcę, nie potrzebuję. Pfff. Ten człowiek nie umie się odnaleźć w normalnym świecie, i twierdzi, że nie powinnam czytać Cosmo, bo to >18.

Czasami jak czytam stare część Złośnicy, to łapię wenę. Przypominam sobie, jak to kiedyś było. A mi się już nawet w miłość wierzyć nie chce. W Sarah mi się wierzyć nie chce, że coś takiego mogłoby się w ogóle udać. Uff, dobrze że kiedyś zaczęłam to pisać, teraz bym już takich głupot nie naplotła.

Jakbyście chciały, żeby wyglądał ostatni odcinek? Ja już wiem, jak będzie, ale chcę posłuchać sugestii. Nie takich - ma być z Billem, acz... co do np. krajobrazu xD

Pzdr ;* Wy Niepokorne Forumowiczki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Juliaaaa_




Dołączył: 09 Lis 2006
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wolbrom ^^

PostWysłany: Wtorek 30-01-2007, 21:00    Temat postu:

Kończysz? No szkodaaa nooooo Grey_Light_Colorz_PDT_14
Ale... nie będę orginalna i napiszę, że - oni (Bill&Sun) MUSZĄ byc ze soba Wink
A tak na powaznie to... no... mają zrozumieć, że stworzoni sa tylko dla siebie! A potem Sarah zachoruje i umrze na oczach Billa, który z rozpaczy popełni samobójstwo... Grey_Light_Colorz_PDT_07
Nieee... romansidło na podstawie 'Roma i Julii' xD
Ale ten pierwszy wariant, że zrozumią, że są stworzeni tylko dla siebie, jest całkiem, całkiem, nie sądziszzzz? Grey_Light_Colorz_PDT_02
A może... zakończysz na tym, że zostana przyjaciółmi... albo się pokłócą... albo Tokio Hotel wyjedzie... albo zginie w wypadku... dobra stop!
Jak ja się rozmarzę to moge i piiiisać, i piiiiisaaaać, i piiiisaaaać Mr. Green (własciwie co ma marzenie do pisania? )
Ale kończę. Zrobisz jak zechcesz, a ja ci i tak nic nie doradziłam pewnie xD
Bo mnie lepiej nie pytać o radę... i mnie najlepiej w ogóle nie słuchać...
No to... CiAAAł ;**


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nomed




Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Środa 31-01-2007, 15:03    Temat postu:

Hm, ostatni odcinek? MrooOooczny cmentarz, burza, pioruny, grzmoty, inne takie pierdu pierdu... I Feel z nożem w ręce. Okazało się, że tak naprawdę uciekła z psychiatryka i obecnie morduje swoich drogich kolegów z Tokio Hotel. '... i tak zakończyła się historia romantycznej miłości bożyszcza nastolatek - Bill i Sary - Sahary. A w oddali dzowny wybijały 00.00 - godzinę duchów...' MroOooOk. A tak na serio, to jakkolwiek napiszesz, prawdopodobnie mi się spodoba;)

Jeśli chodzi o opowiadania, to osobiście polecam Diabless 'Oj... chyba nie każdy kocha TH'... [nie chciało mi się pisać PW]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
helcia




Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 620
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a co? a po co? a dlaczego?

PostWysłany: Środa 31-01-2007, 23:30    Temat postu:

Ah.
Uwierzysz?
Od wczoraj czytam.
I przeczytałam.
Ah, ślicznie.
Ale prawda, że to nie jest koniec?
Bo widziałam coś w ostatnich komentarzach, wszystkich nie czytałam.
Śliczne opowiadanie.
Serio.
Ale tak długo ze sobą nie byli.
Ah.
Ja chce jeeeeeszczeeee!
Szyyyyyybkoooo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Layla




Dołączył: 29 Sty 2007
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Środa 31-01-2007, 23:52    Temat postu:

Dia, wielka szkoda. Bo to opowiadanie, było naprawdę niezywkłe. Pisałaś je niemal od początku istnienia forum, więc tworzyłaś nim jego historię... Ach, rozmarzyłam się Grey_Light_Colorz_PDT_42 Ale nie, tak na serio, to wielka szkoda, że już go nie będzie... Czekam na ostatnią część, wtedy bardziej wysilę się nad komentarzem. Narazie tak się zastanawiam, jak to wszystko będzie... Ale trudno. Wiesz, że tego opowiadania nigdy nie zapomnimy Grey_Light_Colorz_PDT_42

Aby ostatnia część, była najpiękniejsza ze wszystkich. Tego Ci bardzo, ale to bardzo życzę Diuś - Layla.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Layla dnia Czwartek 01-02-2007, 0:13, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
helcia




Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 620
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a co? a po co? a dlaczego?

PostWysłany: Czwartek 01-02-2007, 0:02    Temat postu:

Ostatnia...
Dlaczego?
No dlaczego?
Bu.
Wszyscy mnie ranią.
O.
Biednego Hellona.
Który chce czytać dobre opowiadanie.
A tu bu.
O.
Ale dobra.
Jak już musisz.
To ja oczekuje kolejnego opowiadania.
Bo oci...wariuje.
O.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jogobelinka




Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a bo ja wiem?

PostWysłany: Czwartek 01-02-2007, 15:52    Temat postu:

Nie bawię się tak. Nie i koniec/kropka/toczka (to samo, co kropka, ale to się wytnie. ) i nie wiem co jeszcze.
Chyba wystarczy samo ,,nie", nie? xD
Foch.
Już chcesz kończyć? Nie wierzę. Dociągnij do czterdziestej części, cooo?
Jog tak pięknie prosi. Grey_Light_Colorz_PDT_06
Ejejej! Przecież NIGDZIE nie napisałaś, że następna części będzie tą ostatnią! Ha!
Moja inteligencja powala.

Zakończenie.
Hm... Nie wiem, pewnie, żebym chciała, żeby B&S byli razem, ale jakkolwiek byś nie zakończyła, będzie dobrze. Wink

Opowiadanie.
Jest kilka takich na forum. Na przykład ,,Tom na farmie", ,,Sex my life", i ofc. ,,Pamiętniczq Tomaszka".
Wieloczęściówka Diabless też jest świetna.
Jest jeszcze moje opowiadanie, ale
- nie jest śmieszne i poprawiające humor
- ma dopiero dwie części, bo niedawno zaczęłam.
Ale mimo wszystko bardzo by mi było miło gdybyś wpadła i wyraziła swoje zdanie. Wink


Chyba tyle.
Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć dużo, dużo weny, pomysłów i czasu na pisanie w ferie. Wink

Pozdrawiam.

ps. Nieładnie tak olewać moje pw. Nununu.
Foch. Grey_Light_Colorz_PDT_50


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tajniaczka




Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 2638
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Kraków *.*

PostWysłany: Czwartek 01-02-2007, 19:47    Temat postu:

Ej.
Ludzie.
Co Wam?

Ona nigdzie nie napisała, że to będzie ostatnia częśc
Co Wam się pytam?
Co ma byc dalej?
Musze pomyśleć.

I smutno mi.
Bo wszystko sie konczy.
Wszystko co najlepsze.
I nie zawsze kończy się najlepiej.
Wszystko przemija..

Jest wiele śmiesznych op na tym 4um.
Ostatnio zaczęłam czytać nowe opo Chloe.
Szczerze polecam.
Tak samo jak jej dawnych amantów.
Mój humor.
A ciężko jest trafić na coś fajnego, nie graniczącego z kiczem.

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
losiu




Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czwartek 08-02-2007, 20:44    Temat postu:

trochę mnie zamurowało..
no ale wszystko kiedyś się skończy, niestety.
mam nadzieję, że dojdzie do czterdziechy.
a może i do pięćdziesiąchy...
Hyhy
w każdym razie, b a r d z o przywiązałam się do Złośnicy, ponieważ prawie każdy odcinek mnie zaskakiwał czymś zupełnie nowym.
ah, no i jeśli skończysz... to będę czekać z uporem maniaka na coś nowego.

btw. krajobraz? xD buah. myślę, że fajnie byłoby w wiosnę.
[słonko przygrzewa, rozkwitająca zieleń, świat nabiera barw... *.* no i takie tam.]
... aczkolwiek równie 'fajnie' w zimę.
[białe trawniki/ulice/chodniki, pruszący z nieba śnieżek, sztuczne futerko kaptura wpadające do buzi razem z płatkami śniegu... *.*]

pozdrawiam i ściskam mocno
Wstyd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-DiaBollique
TH FC Forum Team



Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 1187
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świdnik

PostWysłany: Piątek 09-02-2007, 18:10    Temat postu:

losiu: Brawo. Przynajmniej z Tobą się można dogadać. Jak ja proszę o krajobraz i coś mówię o kończeniu, to te w lament, jakąś bezsensowną panikę i zero pomocy.

Któryś raz już widzę, że co by nie mówić, Polacy nie umieją czytać ze zrozumieniem.

Najbliżasza część nie będzie ostatnią. Jedną z ostatnich. Wszytko się kiedyś kończy... Ale ja niestety nie umieram wraz z zakończeniem Złośnicy xP.

Hiaaaa! Ferie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blood




Dołączył: 04 Cze 2006
Posty: 291
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z Piekła

PostWysłany: Piątek 09-02-2007, 19:06    Temat postu:

Diaaa! Wykanczasz mnie!

Ja tu umieram, a ta nie chce wstawić nowej części.
A krajobraz?
Myślę, że ta wiosna. Piękny czas... oboje mogli by o tym rozmyslać, że to czas zakochiwania się.
Taka ciepła, brelińska wiosna - cót, mjut i ożeszki ;D

Życzę weny w nowym parcie.
I pozdrawiam Dijo.
haha! xDD

;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-DiaBollique
TH FC Forum Team



Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 1187
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świdnik

PostWysłany: Piątek 09-02-2007, 19:56    Temat postu:

Tez myślałam o wiośnie.

Nie wiem jeszcze, co się zdarzy w tej ostatniej części, ale wiem już, w co Sarah będzie ubrana.

Kobiety...!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sandra21




Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z nieba :)

PostWysłany: Niedziela 11-02-2007, 7:37    Temat postu:

No... Jestem tu nowa, ale zaglądałam tu duuużo wcześnniej Very Happy Nie ze względu na to, że jestem fanką TH, ale czytałam twoje opowiadanie i opowiadanie Roxy "Wojnę bliźników". Moja kochana siostra stwierdziła, że jest to jedno z najciekawszysz opowiadań o TH w necie Smile Oczywiście też tak uważam Very Happy Szczerze... czasem nie rozumiałam o co chodzi, a wredna siostra mi nie chciała wytłumaczyć. Nie lubie metafor itd. Nigdy ich nie rozumiem Smile

Twoje opowiadanie jest wciągające, nie zaprzeczę. Ale w niektórych momentach mało ciekawe. Bez obrazy. Ale ogólnie jest cacy Very Happy

A skoro jesteś ze Świdnika może Cię widziałam, bo często tam jestem, mimo iż mieszkam w Lublinie Very HappyVery HappyVery Happy

Boże, ale ja bez sensu piszę Very Happy

Juz kończę, bo bardzo się rozpisuję. Nara.

I dawaj nową notkę, jak masz na zbyciu Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Martynka_Kaulitz




Dołączył: 28 Sty 2007
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kutno

PostWysłany: Czwartek 15-02-2007, 22:34    Temat postu:

Przeczytałam. Wszystko. Od deski do deski. Jedno słowo: wow.
Opowiadanie tak wciąga, że po prostu chce mi się płakać, że skończyłam czytać, a nie ma następnej części... Dia, można powiedzieć, że zyskałaś kolejną wierną czytelniczkę Wink Weny życzę. Pozdro Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-DiaBollique
TH FC Forum Team



Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 1187
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świdnik

PostWysłany: Czwartek 22-02-2007, 9:25    Temat postu:

Haaa! Stary szablon, w końcu. Można jak człowiek czytać opowiadania.

Co do nowej części, to pewnie już zwątpliłyście, ale nie, jest xD

Teoretycznie jest już gotowa, 11 stron o_O Co tam, że o niczym.

Ale praktycznie, to jeszcze nie koniec. Chyba ją podzielę na 2 części, tak będzie najlepiej. W najbliższym czasie zostanie dodana, po prostu chcę to przemyśleć, dopracować.

Chciałam też przypomnieć, że to na pewno nie ostatnia część. Żeby wszystko poprowadzić tak jakbym chciała, potrzeba jeszcze przynajmniej z 5 odcinków, właściwie więcej nawet, ale raczej sobie to daruję. Czas, czas, czas.

Mam nadzieję, że nowa Wam się spodoba. No nie wiem, zastanawiam się, kiedy wena przyjdzie. Niby cały czas jest, ale po co ma być dobrze, jak może być świetnie. Skromność.

Pzdr.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
herbatka




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 519
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Sosnowiec

PostWysłany: Czwartek 22-02-2007, 10:14    Temat postu:

O ja tez sie ciesze z szablonu! ze wrócił.
Mam nadzieje ze częśc dasz przed sobota Very Happy
No i nie ostatnia czesc wiec tez super Very Happy Tak sie przyzwyczaiłam do tego opowiadania.. no ale wszystko musi sie kiedys skonczyc, nie warto przedłuzac na siłe.
To juz niedlugo sobie odpłyne na pare minut czytajac Smile

Aaaa.. co do konca to ja tez obstawiam wiosne, albo lato.. no chyba ze mroźną zime, ale nie wiem kiedys bedziesz konczyc. ale bynajmniej zeby nie było to nic pomiedzy porami roku, bo to to mi sie tylko z deszczem kojazy.

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-DiaBollique
TH FC Forum Team



Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 1187
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świdnik

PostWysłany: Piątek 23-02-2007, 13:57    Temat postu:

Nowa część - po dłuuugiej przerwie. Tak sobie ostatnio wspominałam stare czasy... Tyle osób już na forum nie ma... Szkoda mi moich starych czytelników. Nawet znajomi rzadko wchodzą.

Heh, dzisiaj przypadkiem znalazłam fajną jednoczęściówkę. Mniam.

Mam nadzieję, że będzie smakowało.


Rozdział 38. "Wieder sie!"


Now it's a beautiful day
The postman delivered a letter from your lover
Only a phone call away
You tried to track him down but somebody stole his number
As a matter of fact
You're getting used to life without him in your way...


Bill wyłączył mp3 -ójkę i oparł twarz na flanelowym jaśku, przyszytym na stałe do jego łóżka w busie. Na powierzchni coli stojącej na szafce obok migotały różnokolorowe światełka, gdy przewijał piosenki w odtwarzaczu. Teraz, gdy zgasły, nie wiedział, czym zająć wzrok.
- Suń się...! - Niespodziewanie jakieś ciało naparło na niego z prawej strony. Usunął się posłusznie robiąc mu miejsce, ale mruknął niechętnie, dociśnięty do ściany:
- Własnego łóżka nie posiadasz...?
- Mam, ale oszczędzam. A twojego nie muszę, już jest i tak wygniecione i brudne. - Uśmiechnęłam się, bo Bill wyglądał, jakby zabłąkany piorun zamiast w piorunochron, trafił w niego.
- Może wygniecione jest, ale na pewno nie brudne! - Nie zgodził się, acentując "na pewno".
- Dobra, nie gadajmy o głupotach - ustąpiłam i podsunęłam się bliżej krawędzi. Bill był wystarczająco płaski, nie potrzebował dodatkowego spłaszczania głowy na szybie.
- To chyba będziemy musieli już nigdy więcej nie rozmawiać - stwierdził sucho, wlepiając wzrok w dach autokaru, na którym były przyklejone fosforyzujące gwiazdki z Corn Flakesów.
- Czytałam kiedyś o takiej substancji, która świeci też w dzień, ale nie pamiętam, jak to się nazywało... I był też serial, w którym mała kolorowa kuleczka z antenkami latała i mówiła "Wooow... woow". Takim cichym głosem jak ze studni.
- Woo-ow... - Powtórzył głucho, robiąc minę i śmiejąc się ze mnie. - Przejdziemy się? - Rzucił nagle propozycję, prostując się.
Ja też usiadłam, odsunęłam zasłonki i wyjrzałam przez okno. Wszędzie wokoło było biało, ale przestało już zacinać. Szkoda że dopiero teraz, a nie jak jechaliśmy, przeszło mi przez myśl.
- Okay... Może weźmiemy ze sobą Toma?
- Nie, on raczej nie będzie chciał. - Czarnowłosy mruknął niechętnie.
- Ale spytać mogę. - Rozłożyłam ręce.
- Nie męcz go, późno się położył. - Zaoponował ponuro.
- Może już się wyspał, i zechce z nami pójść? - Odbiłam piłeczkę.
- Ale po co nam on? - Żachnął się Bill.
- Po nic, będzie nam raźniej. Idę go poszukać.
- Sun! Odpuść! - Wycedził przez zaciśnięte zęby, ale oczy mu się śmiały.
Zrezygnowana spojrzałam na niego.
- Co. Czemu nagle masz awersję do Toma?
- Bo chcę pójść z tobą, i tyle - wzruszył ramionami.
- Zbywasz mnie, panie K.
- Możliwe - błysnął zębami.
- Kombinujesz coś. Widzę to! - Oparłam ręce na biodrach.
- Jesteś przewrażliwiona. I uparta. Sio mi stąd! - Chwycił złożoną gazetę i klepnął mnie nią po tyłku.
- Głupku... - Zawarczałam oburzona. - Szowinistyczna świnia!
Chciałam jeszcze coś dodać, ale zakończył dyskusję tonem nie znoszącym sprzeciwu:
- Idź. I ubierz się ciepło!
Wróciłam "do siebie", zapięłam kozaki i pięć minut później wyszliśmy z autokaru na świeże powietrze.
- Brrr.
- Ale nie wieje. - Bill uzupełnił moje obserwacje, chowając coś do kieszeni, i skinięciem głowy wyznaczył nam kierunek spaceru.
Po paru minutach marszu usłyszałam, że Czarnowłosy nabrał głośniej powietrza.
- Co, już się zmęczyłeś? - Zadałam pytanie ironicznym tonem, chociaż sama zaczynałam dyszeć.
- Nie. Chcę ci o czymś opowiedzieć. - Poinformował.
- Mraau. My, tu w Niemczech, kochamy bajki. - Ucieszyłam się. Bill miał talent aktorski, ściemniać też umiał w razie potrzeby, więc byłam szczerze zainteresowana, o czym chce mi opowiedzieć.
- Ale to nie bajka. - uśmiechnął się szeroko.
- Nie szkodzi.
- Opowiem ci o pewnej Cygance... - rozpoczął opowieść.
- Cygance?
- O, a już się dziwiłem, całe jedno zdanie, a ty jeszcze nie przerwałaś... Żartuję. - Dodał, gdy zobaczył mój wzrok. - No, nie burmusz się... Byliśmy na wakacjach w Schwarzwaldzie, a wiesz, jak ja nie znoszę wszelkiego wysiłku - oznajmił filuternie bez cienia zażenowania. - Wszyscy, czyli Tom, mama i tata, wyszli o świecie w góry. Do tej pory się głowię, jak oni go do tego namówili... - uśmiechnął się przelotnie. - Ja zostałem w pensjonacie i żeby nie umrzeć z nudów, postanowiłem pokręcić się po okolicy. Przejeżdżaliśmy obok jakiegoś targu, więc postanowiłem go poszukać. Łaziłem po mieścinie dobrą godzinę i znalazłem. Nic ciekawego, tandeta bazarowa, wiesz, bezbarwne wisiorki ze znaczkami Nike i Adidasa, sto procent autentyk... - skrzywił się. - Znacznie mniejszy niż magdeburski, ale posiadał atrakcję w postaci Cyganki - wróżki.
- I oczywiście do niej poszedłeś - wtrąciłam się.
- Kobieto... kobieto... - wydął usta. - Od razu przewidujesz najgorsze. Jak się przypadkowo dowiedziałem, stosowała ciekawą metodę: za dwa euro przepowiadała całkowite szczęście, za jedno umiarkowaną pomyślność, ale jeśli ktoś był na tyle odważny...
- ... lub bezczelny.
- ... lub bezczelny, zgadza się, w jej mniemaniu na pewno... miał w niedalekiej przyszłości skonać w męczarniach. No, mniej więcej tak. - podsumował.
- Więc co ci wywróżyła...? - Zaczynało mnie to interesować.
- Powtarzam, skąd ta pewność, że u niej byłem? - Spojrzał bystro.
- Mam wrażenie, że cała ta twoja opowiastka to wstęp do czegoś innego - wyjawiłam swoje odczucia. Takie krążenie wokół tematu nigdy nie... wróży nic dobrego.
- A może chcę ci wyprowadzić daleko, żebyś nie mogła uciec i była zdana na moją łaskę i niełaskę? - Wyszczerzył zęby.
- Nie uda ci się. Mam kompas w głowie – pokazałam język. - Więc co ci przepowiedziała wróżka? Że spotkasz księżniczkę na ziarnku grochu?
Bill spojrzał na mnie przeciągle; oczy mu się lekko śmiały. Jeśli księżniczki wykręcają żarówki z lamp i wsadzają tam głowę, żeby się oświecić, to chyba właśnie ona sama mnie znalazła, pomyślał.
- Czekam aż ta księżniczka sama sobie uświadomi, że mnie odszukała.
- To zupełnie w twoim stylu... Zrzucać czarną robotę na kogoś innego. - Pokręciłam głową z dezaprobatą.
Zatrzymaliśmy się na małej polanie.
- Jesteśmy.
- Gdzie ty mnie wyprowadziłeś...?
Odgarnął śnieg z pniaka. Sądząc po słojach, drzewo było bardzo stare. Już chciałam usiąść, gdy Bill zaprotestował:
- Czekaj, jeszcze nie! - Powstrzymał mnie, łapiąc za rękę. Drugą sięgnął do swojego karku. Usłyszałam trzask puszczających zapinek. Rozłożył swój kaptur na prowizorycznym siedzisku, dodatkowo je wygładzając.
- Zechce pani spocząć...? - Spokojny, niski głos Billa brzmiał jak pomruk dzikiego kota.
- Z przyjemnością.
Usiedliśmy oboje, blisko siebie. Miejsca nie było ani za mało, ani za dużo - w sam raz.
- Może mnie już puścisz? - Zaproponowałam nieśmiało.
- Nigdy - roześmiał się szczwanie. Chyba mówił poważnie, bo tylko mocniej ścisnął moją dłoń. Chwilę potem potarł nią o swoją, żeby się rozgrzać.
- Ładnie tu... - stwierdziłam.

There's always that one person
That will always have your heart.


- Właściwie to antenki stały jej zupełnie jak tobie włosy.
Zgłupiał na moment.
- Ach, te antenki... - Na jego twarzy zajaśniało zrozumienie.
Wolną ręką chwyciłam za opadający mu na oczy kosmyk.
- O, nie klei się! Nowość. - Zaobserwowałam. Był miękki... i gładki. Do tego ładnie pachniał. Europa...!
Uśmiechnął się z przekąsem.
- Mieliśmy nie gadać o głupotach. - Ku mojemu zdziwieniu najwyraźniej minęła mu obsesja na punkcie fryzury, bo już nie próbował wyrwać mi każdego jednego włosa, którego dotknęłam.
- I nie gadamy. My rozmawiamy - zmieniłam wyraz twarzy na poważny i wręczyłam mu do ręki pasmo ze swojej czupryny. Wziął je i machinalnie zaczął się nim bawić.
- Ach. To co innego. - Zakręcił na palcu jasnego loka i przymierzył do mojego czoła. - Głupio by ci było w kręconych... Tak jak teraz jest dobrze. - Przejechał wolną dłonią parę razy po moim rękawie.
Wyglądaliśmy jak odbicia lustrzane, złączone palce i ręce... ręce owłosione. Dosłownie.

Mówili na nią Słońce, Bałtyku szary piach
Zamieniał się w gorący podzwrotnikowy raj
Mówili na nią Słońce i wzdychał w tobie blues
Tak jasne były noce, jakby zabrakło chmur
Mówili na nią Słońce...


Podniósł moje włosy do nosa.
- Co ty robisz? - Wyrwałam się zaskoczona. Zabolało. Spojrzałam na niego wściekle. Zaburzył symetrię!
- Przepraszam! - Puścił wszystko, co miał w rękach. Nie wiedział, dlaczego i za co przeprasza, ale czuł że tak powinien. - Przepraszam... ja myślałem... - urwał.
- No chyba właśnie o to chodzi, że nie myślałeś!
Bill puścił mnie i popatrzył tak stłamszony i zdezorientowany, że aż zrobiło mi się wstyd własnej reakcji. Szkoda, że od razu się na niego nie rzuciłaś, zaklęłam w duchu. Przecież on tylko dotknął twoimi włosami do twarzy. Tyle.
- To ja, ja przepraszam. Przepraszam... Proszę. - Podsunęłam mu własnoręcznie swoje włosy z powrotem. - Masz, weź sobie całe. - Oparłam jego dłoń na swojej głowie, zastanawiając się, czemu tak reaguję. Chociaż jego ręka była zimna i taka... duża, w stosunku do mojej, to dotyk był ciepły i delikatny.
- Zimno... - zadrżałam.
- Chcesz? - Usłyszałam. Rozłożył szeroko ramiona, chociaż na jego twarzy widniały jeszcze ślady mojego wybuchu. Głupia...!
Popatrzyłam na te wyciągnięte ręce. Z czymś mi się kojarzyły, ale za nic nie mogłam sobie przypomnieć, z czym. Zdecydowałam się nie przytulać.
- Nie, dzięki.
Kiwnął głową.
- Nie zmuszam...
- To może mi powiesz, po co mnie tu przywiodłeś.
- Czy do wszystkiego musi istnieć powód? Nie oszukujmy się, przecież wiesz, że w niecnym celu – uśmiechnął się delikatnie. - Chciałem ci coś dać... oddać... jak zwał, tak zwał. - Sięgnął do kieszeni i wyjął małą paczuszkę, jakiś przedmiot owinięty w brązową kopertę.
- Co to jest?
- To chyba jest twoje. Oczywiście, mogę się mylić – zlustrował mnie chłodnym , badawczym wzrokiem, jakby poddawał próbie. - Rozpakuj.
Odgięłam zagięte fragmenty koperty i obróciłam ją do góry dnem. Na mojej dłoni wylądował błyszczący przedmiot.

Sun&Bill. Na zawsze od zawsze.

- Rzeczywiście, mylisz się. - Próbowałam wetknąć mu bransoletę do ręki.
- Nie zapytasz nawet, skąd ją mam? - Spokojnie postawił pytanie. Chyba się spodziewał, że tak zareaguję.
- W porządku. A więc: skąd ją masz?
- Jubiler ją przysłał. Podobno ją zgubiłaś, a ktoś znalazł.
- I oddał do sklepu? Nie wierzę w tę nadgorliwą uczciwość – prychnęłam. - I nie zgubiłam, tylko wywaliłam.
- Nikt ci nie karze wierzyć we wszystko, co słyszysz. Tak było – odparł, ściągając wargi. - Dlaczego ją wyrzuciłaś? Przecież ci się podobała – W jego głosie nie było wyrzutu, raczej zdziwienie. - Mogłaś mi ją oddać.
- Nie byłam w nastroju. Ale teraz mogę to bardzo chętnie zrobić – zaoferowałam, wciskając mu ją do dżinsów.
- Nie chcę jej! Jest twoja – sprzeciwił się i siłą włożył mi ją do kieszeni kurtki. - Dałem ci ją, więc to jest prezent. A wiesz, co dzieje z tymi, co zabierają raz dane rzeczy.
- O, pan się boi piekła...! - Zaciekawiłam się.
- A ty nie? - Błysnął zębami.
- Nie mam czego. Niedługo planuję złożenie ślubów. Dziewice konsekrowane są wpuszczane od razu do nieba.
- Już to widzę – parsknął gromkim śmiechem.
- Zobaczysz! - Klepnęłam go w udo.
- Nie mogę się doczekać. Śluby czystości, też coś... - zadrwił. - To nie jest zbyt praktyczne, a już w twoim przypadku... Spora sprzeczność z twoją naturą, nie zauważyłaś?
- A co to niby ma znaczyć?! - Wzięłam się pod boki.
- A to – sparodiował mój ruch – że ty nie wytrzymasz bez nas – facetów. Tylko jedno ci w głowie. Chociaż więcej gadasz na ten temat, niż robisz... - Zmarszczył pogardliwie nos.
- Chodźmy stąd. Za zimno mi...
Bill zrobił minę pod tytułem „Nie wymigasz się od odpowiedzi”. Udałam, że tego nie widzę.
- Okay. A na zimno może coś poradzimy...
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, zagarnął mnie i wsunął sobie pod ramię. Instynktownie usiłowałam się wyrwać, ale trzymał za mocno. Skapitulowałam.
- Ładnie pachniesz... - szepnęłam bezgłośnie. Bill chyba tego nie usłyszał, bo szedł dalej.
Ty też..., odpowiedział w duchu.

*

- Długo jeszcze? Ile mam, rany, czekać? - Głos w słuchawce nie wyrażał bynajmniej złości ani zdenerwowania. Raczej niecierpliwe oczekiwanie. Bardzo niespokojne, nawet trochę nerwowe.
Ale i tak był aksamitny.
Tom otaksował ladę z batonami.
"Oczywiście nie ma z orzechami!" - pomyślał. Właściwie to go nie zaskoczyło. Jak świat długi i szeroki, wszędzie są batony z orzechami.
Całe pola, równiny i wzniesienia pokryte batonami z orzechami. Wieżowce z orzechów, orzechowe przejścia dla pieszych i orzechowe sterty orzechowego śniegu na orzechowych trawnikach. Wszędzie, tylko nie tu.
- No już idę, kobieto... - Drugą rzeczą, której nie znosił najbardziej na świecie, było narzekanie. A pierwszą to, że sam był w nim mistrzem. A gdy jeszcze w promieniu kilometrów nie ma orzechów!
- Taa, facecie? - Felicity odgryzła się, i natychmiast przyszło jej do głowy, że to takie głupie. Chwyta jego przejęzyczenia i pomyłki, jakby była nadal w przedszkolu, zamiast powiedzieć coś poważnego, coś, co pasowałoby do jej... tak, statecznego już wieku.
- Daj żyć... Znaczy nic. Czyli masz urodziny za parę tygodni? - Jej myśli chyba pomknęły przez kabel i spłynęły na Toma, bo zadał to pytanie najniewinniejszym tonem, na jaki było go stać. Szczerze mówiąc, chłopak nie wierzył zbytnio, że to ostatni raz, gdy pyta. Pewnie znowu zapomni. A jak sobie zapisze, to zgubi kartkę. Jak wklepie do telefonu, to ten się rozładuje. A jak będzie chciał sobie to wytatuować, to facet z salonu pewnie będzie w sanatorium. I tym podobne. - Wiem, wiem. Powinienem pamiętać - próbował okazać skruchę, ale nie potrafił się przekonać do tego, że parę cyferek ma w ogóle jakieś znaczenie. I to było słychać, więc Felicity tylko prychnęła pogardliwie. - Faceci nie mają głowy do takich rzeczy. - Odparł tonem znawcy, bo jego myśli znowu wróciły do batonów o orzechowym smaku. Do tego mężczyźni mieli głowę jak najbardziej.
- Ojojoj, jaki ten los okropny dla ciebie jest. Po prostu serca nie ma. - Dziewczyna urwała i pokręciła głową w stronę matki, że za wcześnie na obiad.
- Co tam mruczysz? Jest ktoś u ciebie...?! - Wyrwało się Dredowłosemu i szybko skarcił się w duchu. No co, nie jego wina, że ostatnio zrobił się zazdrosny... nie no, chyba nie zazdrosny?! Nie, to niemożliwe. Najzwyczajniej w świecie przezorny. Dokładnie tak.
- Tylko mama.
Tom wypuścił powoli powietrze, bo najwyraźniej niczego nie zauważyła.
- Urodziny dokładnie mam piątego. Najbliższego miesiąca roku pańskiego 2007.
- Zapamiętam. - Obiecał.
- Rób co chcesz, tylko nie kłam. - Powiedziała ostrzej Felicity.
W tej samej sekundzie ego Kaulitza zamieniło się w cztery ogniste litery składające się na wyraz "SPRZECIW".
"Zachowuje się jak jakaś nadopiekuńcza kura" - pomyślał, ale nie był zły. W sumie nawet lubił, jak się tak o niego troszczyła. Byleby nie za często, dwie matki to za dużo.
- Ok-kay... Zimno mi... - powiedział cicho, licząc, że wzbudzi jej współczucie. Zadziałało, bo Felicity podchwyciła temat:
- Właściwie gdzie wy jesteście? Miałeś do mnie przyjść z samego rana, a już sporo po szesnastej - oznajmiła, spozierając do góry na kuchenny zegar. Że też rodzice nie zgodzili się na drugi aparat, w jej pokoju!
- Nie zgadniesz! - Ucieszył się, że zmieniła temat, ale uśmiech szybko znikł, gdy przypomniał sobie o ich położeniu. - Bus się zepsuł - poinformował ją, wracając myślami do rzeczywistości. - Jesteśmy w jakiejś zabitej dechami dziurze, a pomoc drogowa nie może się przedrzeć, bo drogi zasypało. Oraz wieje.
- Taak...? To dlaczego przed chwilą ktoś powiedział "Poproszę kilo szynki" - zapytała, dociekając.
- Czasami się zastanawiam, czy przed rozmową z tobą nie robić rachunku sumienia. - Tom westchnął, ale humor mu się poprawił - na półce zostało jeszcze jedno zielone „Prince Polo”. Uchowało się wciśnięte pomiędzy pilśniowe deski szafy wystawowej. - Niczego nie przeoczysz. No cóż... - zaczął - jesteśmy w... - rozejrzał się dookoła, licząc, że gdzieś znajdzie nazwę miasta. Nigdzie jednak niczego takiego nie było, spojrzał więc pytająco na sprzedawcę. Ten jednak udawał, że wcale nie podsłuchiwał jego rozmowy i tylko pochylił się niżej nad zeszytem. Chwilę potem Dredowłosy usłyszał strzępek rozmowy pomiędzy nim a zapewne - ze względu na obopólną sympatię, jaką okazywali sobie obaj panowie - tubylcem. Sprzedawca skarżył się na mieszczuchów, wybrzydzających na jego świeżutki boczek, i na wschodni, miękki akcent tych "darmozjadów, którzy tylko wiecznie by chcieli czegoś od nich, Erefeńczyków, tak jak w czasie zajęcia Berlina Wschodniego", co dobitnie było skierowane ku gitarzyście.
- W...? - Podsunęła Feel, słysząc, że Tom się nie odzywa.
- Nieważne. Gdzieś tam jesteśmy, to pewne - rzekł filozoficznie. - Padły wycieraczki. Wyobrażasz sobie?
- E, sądziłam że coś gorszego. - Zbagatelizowała brunetka. - Już myślałam, że umieracie tam z głodu, zasypani po dach.
- Nie, silnik pracuje, a niedawno tankowaliśmy, to najważniejsze. - Głos chłopaka zabrzmiał spokojnie.
- Ale to taki problem, że nie możecie dalej jechać? - Zmarszczyła brwi gestem, który Tom tak lubił.
- Nie masz pojęcia, co to znaczy padający śnieg i jazda bez wycieraczek - Tom wytrzeszczył oczy, tak jakby Feel siedziała tuz przed nim i mogła to zobaczyć. - Nawet sam śnieg nie jest problemem, tylko ta chlapa, którą obryzguje ci szybę każdy przejeżdżający samochód. Mało brakowało, a wylądowalibyśmy w rowie parę razy. - Ostatnie zdanie wypowiedział dramatycznym tonem.
- Dobra, rozumiem. Fajnie, że wszystko w porządku. - Nagle zechciało jej się pogłaskać go po głowie.
- Chciałbym cię dotykać. - Usłyszała w słuchawce. Telepatia...

Myślę o tobie, a ptakiem jest myśl zbytek słów.
Me światy są obce bez nocy i dnia
Tam wiersze z obłędu powstają
Lecz póki tu jestem, proszę
Kochaj mnie, dotykaj mnie.

Dotykaj delikatnie, bezszelestnie ciepłem palców
Dotykaj aksamitnie, rzęs pokłonem, nie przestawaj
Dotykaj całowaniem i oddechem tak, jak lubisz
Dotykaj smugą włosów niby muślin bólowi zadaj ból...


Poczuła ciepło w podbrzuszu. Oraz drżenie, jakby miał zaraz do niej podejść i objąć. Niby nie miała się czego bać - i nie bała się. Tylko oczekiwanie, na ten moment, gdy może, albo już na pewno, jej dotknie. Napięcie, które czuła za każdym razem, gdy był blisko. I to, że gdy brał jej ufną dłoń w swoje duże palce, z pewnością wyczuwał przyśpieszające tętno.
A przecież go tu nie było.
Tyle, że kobiety kochają słowa, a mężczyźni czyny. Dla niego okazaniem miłości było przyjechanie wcześniej, zrobienie zakupów. Jej wystarczy "kocham". Dla niego nie trzeba mówić "marzę", tylko robić mu śniadanie. Różne rodzaje uwielbienia.
- Myślałem o tobie... - zmusił się do wypowiedzenia tych słów. Boże, jak on nie znosił robienia wyznań! Męczarnia. Wiedział jednak, że ona lubi to słyszeć. A za wszelką cenę chciał jej sprawiać przyjemności.
- Ja o tobie też. Codziennie - dodała szybko, może za szybko. "Trzymaj go na dystans!", czytała w każdej gazecie. - Naprawdę myślałeś...? - Powtórzyła. Pragnęła to jeszcze raz usłyszeć. I jeszcze raz i jeszcze. Jego słowa były rytmiczne, czyste. Jak perfekcyjnie skomponowana piosenka.
Tom, nie wiadomo skąd, poczuł spływającą na niego falę błogości. Tak bardzo chciał czuć, że jest jej wart! Że stanowi dla niej poziom.
- Może nie codziennie. Nocami. - oznajmił szczerze. - Jak wariat. - dorzucił z pasją. Miał dość tego mętliku, który wypełniał mu czaszkę, i od paru dni liczył, że o tej porze będzie już po wszystkim. Że się wygada, musi. To, do cholery, nie rozwiąże problemu, ale przynajmniej pomoże mu coś uporządkować. Rozdzielić zmory na dwoje. To, jak każdej nocy chciał do kobiety, do ciała, do ciepła. Tego, żeby się wtulić swoją szorstką od mrozu twarzą w delikatne ramię, szyję, i zrzucić cały ciężar. Wagę tęsknoty porównywalną do wycia psa za panem i zwykłe, dzień w dzień powtarzające się przeszkody. No właśnie.
- Auuu! - zajęczał nagle blondyn. Machinalnie przygryzł sobie kawałek języka. Diabli nadali!
- Co się stało? - Jęk wyrwał Felicity z marzącego nastroju i wcale jej się to nie podobało.
- Nic.
- C.O.?
- Nic. Język mi się przygryzł.
- Ach. Się... Boli? - Zapytała z troską.
- Tłoche. - Przez twarz gitarzysty przebiegł skurcz. Potrząsnął głową jak pies otrzepujący się z wody. - Już dobrze.
- Nie krwawi?
- Nie krwawi. - Skłamał dla świętego spokoju. No co, może i trochę krwawił, ale przecież to nic takiego, zaraz minie, a Feel już by chciała karetkę zamawiać.
- Miśku ty mój... - zamruczała czule do słuchawki. On rzeczywiście był jak miś. Tulący świat miodowymi oczami i swoimi grubymi brwiami. Walczący z nim przy pomocy skręconych ciemnoblond włosów i kółka z kolcami w dolnej wardze.
Kraina mlekiem i buntem płynąca. Takie połączenie to kataklizm dla większości serc.
Nigdy nie wiadomo, jak on zareaguje. Jak się zmieni za chwilę. Czy uśmiech spełznie mu z twarzy, a może przeciwnie: kąciki zrobią tup tup tup pod górkę i pokaże zęby w pełnej krasie? I a ten uśmiech: będzie przyjazny czy szyderczy? Tom spróbuje coś za jego pomocą uzyskać, wymusić, zaszantażować, wiedząc o jego sile, a może wcale nie, ten uśmiech będzie oznaczał "Jesteś ważną personą w życiu T. Kaulitza"?
Trudno przewidzieć, i w tym tkwił magnetyzm jego osobowości. W każdym razie, duża jego część.

He were black and I were white
He were always win the fight...


- Miśku... - Blondyn burknął cicho do siebie.
- O jejuś, jak mi to nie pasuje, oj... - dziewczyna zakwiliła jak małe dziecko. - Miśku. - Powtórzyła tym dobitniej.
- Nie, to po prostu jest takie... - nie wiedział, jak to ująć. Ale ostatecznie może być i "Miśkiem", niech jej będzie.
- Podobno chciałeś mnie dotykać...? - Zwróciła rozmowę na poprzednie tory.
- Bardzo... - Jego głos stał się głębszy, bardziej męski. - Tak bardzo, że zaraz coś rozwalę...
- I będzie na mnie...? - Droczyła się z nim, chcąc ciągnąć tę rozmowę w nieskończoność.
- I będzie na ciebie - przytaknął gorliwie. - Jesteś taką niegrzeczną dziewczynką... - Pokręcił głową, cmokając z dezaprobatą. - Najniegrzeczniejszą na tym brzegu Renu.
- To wcale nie tak daleko... Sądziłam, że moje zachowanie jest o wiele bardziej rażące... - Zakomunikowała niewesoło, spuszczając głowę. Dawno pokochała jego gierki.
- Dokładnie - Tom podjął rzuconą mu rękawicę. - I dlatego spotka cię... - zawiesił głos - podwójna kara. - Oczywiście, byłaś jednak na tyle nieposłuszna i ...
- ... impertynencka... - podsunęła bez cienia skruchy.
- ... bezczelna... - dodał Tom.
- ... arogancka...
- Właśnie... że całkowicie na to zasługujesz. A ja zbyt długo to tolerowałem...! - Wsunął telefon pod brodę i uderzył pięścią w otwartą dłoń przy uchu, by mogła to usłyszeć. - Taak... - przeciągał sylaby - przez zbyt długi czas przymykałem oko na twoje wybryki...
Feel przymknęła oczy. Gdy to robiła i słyszała jego głos, wydawało się, że Tom jest tuż obok niej, tylko, okropny, nie chce dać się złapać... A ona jest zbyt rozmarzona, by urządzać głupie wyścigi i się za nim uganiać.
Czuła ciepło emanujące z podbrzusza pomiędzy uda i jak zawsze w takiej chwili stawała się bezwolna, nie będąca w stanie oprzeć się czemu... ani komukolwiek.
- I co mi teraz zrobisz...? - wyszeptała. Zaskakująco dla niej samej, brzmiała wyjątkowo przytomnie.
- Czekaj chwilę... - znalazł pieniądze, by zapłacić za batona. Wziął paragon, zmiął go, i po wykonaniu jako tako poprawnego dwutaktu, wrzucił go do kosza. Po paru sekundach stał już pod zadaszeniem sklepu. - Ok. Jak się znajdę z tobą w jednym pokoju...
Feel nie mogła powstrzymać się od westchnienia. Po prostu nie mogła! Tom uśmiechnął się triumfująco.
- Jak znajdę się z tobą w jednym pokoju... już niedługo, za dzień albo dwa... gdyby nie okoliczności, byłbym tam już dzisiaj... to... zostaniesz bezlitośnie ukarana - stwierdził sucho.
- Nie mogę się doczekać... - powiedziała zalotnie.
- Nie masz się z czego cieszyć. Wezmę cię w takie obroty, że szybko będziesz miała dość... - powiedział brutalnie.
- Nigdy. Nigdy dość. - Zaprzeczyła żarliwie.
- Zobaczysz... Oj zobaczysz... - pogroził. Dreszcz przebiegł mu podbrzusze. - Chcę cię mieć. Całą. Tylko moją... - zmrużył oczy na samą myśl. - Już ja mam sposoby na kobiety, same mi o tym mówią...
Feel prawie czuła jego zapach.
- To są jakieś inne...?
- Ty głuptasie - jego głos stał się twardszy i bardziej szorstki. - Za to zostaniesz ukarana dodatkowo. Tak - zniżył głos do stalowego szeptu - dogłębnie, całkowicie, dokładnie, głęboko, gruntownie...
- Na wskroś. - Nie mogła się powstrzymać od mówienia, chociaż była pewna, że go to rozzłości.
- Od początku do końca, szczegółowo, wnikliwie... Pieczołowicie, rzetelnie, starannie, sumiennie... - Skończył wymieniać jednym tchem. - Ale teraz nie zawracaj mi teraz tym głowy! - Tom mało nie krzyknął. Brunetka natychmiast otworzyła oczy. - Zajmę się tą sprawą - mówił, jakby wydawał polecenie pracownikowi - jak ustalimy termin naszego spotkania. Cześć. - Rozłączył się bez żadnego czulszego słowa pożegnania.
Trochę było mu wstyd, że tak ją zostawia, ale właśnie nadchodzili w tę stronę Bill z Sarah.
- Jak mu się udało ją wyciągnąć w ten ziąb? - zastanowił się przez moment. Niestety oni też go zauważyli i skierowali się ku niemu.
- O, a co ty tu robisz? - Bill wyraził głębokie zdziwienie.
- Właśnie. Chcesz z nami połazić? - spytałam, zaglądając do sklepu przez szybę.
Na te słowa Czarnowłosy zaczął wymachiwać rękami jak oparzony i ruszać ustami oraz kręcić głową. Obserwowałam to przedstawienie z nikłym zainteresowaniem. Dlaczego mu tak zależy, żebyśmy byli sami? Ale to nawet dobrze. Miło się nam gadało w czasie tego spaceru. Tom spojrzał na niego z mieszaniną rozbawienia i politowania, ale zrozumiał przekaz.
- Nie, wiesz, raczej nie. Tu jest tak fajnie...
Odwróciłam głowę i rozejrzałam się. Do sklepu prowadziły dwie ścieżki - jedna, wyjeżdżona przez samochody, a druga wydeptana niedawno przez nas. Obok tej pierwszej, z lewej strony drogi, znajdowało się pomieszczenie z butlami gazowymi. Sam "sklep wielobranżowy", jak głosił napis, w którym brakowało paru liter, tak że trzeba było się domyślić, co oznacza "lep oranżowy", okryty był srebrną blachą falistą i zieloną dachówką. Z rynny kapał rozpuszczający się śnieg, tworząc sporą kałużę. Wszystko można było podsumować jednym słowem:
- Hardcore.
- Tylko ty mnie rozumiesz. - mruknął Tom niepocieszony.
Cała ta sytuacja zaczynała działać na nerwy Czarnowłosemu. Sądził, że jego brat siedzi w autobusie. Że też teraz musiał się napatoczyć!
- Sun, idziemy?
Wzruszyłam ramionami.
- Chłodno mi tak stać. Idziemy. O. - Zatrzymałam się. - A Tom ma Prince Polo. Dzięki. - Zabrałam mu batona i dogoniłam Czarnego.
- Mamo...!!! - Tom poczuł się jak rozbitek, któremu właśnie zabrano ostatnią butelkę wody. - Chcę do mamy...

Przeszliśmy parę metrów, gdy się zatrzymałam.
- Ale bym na ciebie wpadł!
- Idź pierwszy... ja się zapadam. - Poprosiłam, odwracając się do niego. Kąciki mu drgnęły, ale zmarszczył brwi, oceniając szanse manewru wymijania. Ścieżka była zdolna wszerz zmieścić jedną, raczej szczupłą osobę. A nas było dwoje, może szczupłych, ale łącznie i tak za grubych.
- Już wiem. - Oświadczył Bill z mądrą miną. - Ty kucniesz, a ja nad tobą przejdę.
- A dlaczego ty nade mną, a nie ja nad tobą? - Spytałam bardziej dla zasady. Nadal byłam wkurzona za tego klapsa zadanego gazetą. Lub czasopismem...
- Bo ja jestem wyższy i tobie będzie trudniej przejść nade mną. Zresztą, jak zrobisz kolejny krok, to tylko się głębiej zapadniesz.
- Nie wymądrzaj się tak... - Ugięłam posłusznie kolana. - Ooo, jedna chuda noooga... i kto mówi, że w Niemczech nie ma bocianów... - wyśmiałam go. Bill zatrząsł się, jak później mnie poinformował, również ze śmiechu. Mimo wszystko, miał do siebie dużo dystansu, i to w nim lubiłam.
Sprawnie podniósł drugą. Chyba za sprawnie...
- Uwaga...! - Zachybotał się niebezpiecznie, stojąc na jednej nodze. Próbował złapać równowagę, niestety z marnym skutkiem. Wylądowaliśmy w śniegu.
- Co to takie ciemne...? - Burknęłam do siebie. Moment później zrozumiałam, co to.
Cały Pański świat zasłaniało mi nic innego, jak, w tym wypadku wąsko, pojęta, siedemnastoletnia dupa.
- Idio...! - Krzyknęłam, ale To tłumiło większość dźwięków, więc z mojego krzyku wyszedł cienki mruk.
- No! Tylko nie idioto! - Właściciel Tego podniósł się z mojej twarzy i podał mi rękę. - Sorry. Ale wygodnie było, nie ma co... - Zacmokał, otrzepując mnie ze śniegu.
- Zależy komu. - Spojrzałam na niego krzywo, bo od paru sekund zbyt gorliwie strzepywał biały puch z mojej własnej pupy.
- No już nie rób takiej nieszczęśliwej miny... - Podniósł oczy do nieba. Odepchnęłam jego ręce i sama pozbyłam się resztek pokrywy śnieżnej z mojego ubrania.
- Idziemy dalej? - Ruszyłam, nie czekając na odpowiedź. Chciałam być pierwsza - jakby planował się znowu się przewrócić.
- Sun... Poczekaj...
Znieruchomiałam. Nagle ptaszki zaczęły ćwierkać, a wokół zrobiło się kolorowo, w szczególności w moim brzuchu. Przy okazji: to bardzo dziwne uczucie, jak czujesz, że masz w brzuchu kolorowo. Fajnie, ale co mniej odporni mogą zwymiotować. A co, gdy w tle słychać jeszcze muzykę z „Titanica”...

"Jestem tego zupełnie pewien, ale chciałbym po prostu jeszcze raz to usłyszeć. Tak więc, czy chcesz być moją kobietą i matką moich dzieci...?"
"Oczywiście, zawsze o tym marzyłam. Kocham cię!"
"Ja ciebie też!"
[Odgłosy alternacji śliny...]


- Tak, chcę, zawsze o tym marzyłam... - Odparłam rozanielonym tonem.
- Ekhm...? - Bill uniósł brwi, ale nie uzyskawszy żadnej odpowiedzi, zignorował to co powiedziałam. W sumie był już przyzwyczajony, do, ugh, ekscentryzmu niektórych. - Masz ślady.
- Ślady...? - Jakoś ta odpowiedź nie pasowała zbytnio do mojej wizji tego, co on powinien powiedzieć w tym momencie.
- Tak. Tutaj. - Naszkicował w powietrzu poziome linie mniej więcej na tej wysokości, gdzie hafty na tylnych kieszeniach jego spodni odcisnęły wzorki na moich policzkach.
- W psychice to z pewnością. - Wzruszyłam ramionami, wracając do rzeczywistości. Czy ja aby nie wariuję...?
Wyczułam pod palcami chropowate kształty. Z jednej strony ciągnęły się aż do ucha, z drugiej urywały nagle koło brody. Potarłam je lekko i machnęłam ręką.
- Zaraz znikną...
Bill spojrzał na mnie zaciekawiony.
- Ale jesteś czerwona. Ale czerwona... Jak burak. - Roześmiał się bezczelnie.
- Niemożliwe. - Stwierdziłam absolutnie przekonana, że zmyśla. - Ja się nigdy nie czerwienię.
- Widzisz, a jednak. - Ustawał przy swoim. - Nigdy nie mów nigdy. I zawsze jest ten pierwszy raz. I...
- No Bill, nie zgrywaj się, to jest niewykonalne. - Zaczynał mnie irytować.
- Ciekawe, bardzo ciekawe, dlaczego ci się twarz pali...? - Zafrapował się. - Czyżbyś nie była przyzwyczajona do bliskiej obecności... - wysunął język i uderzył nim parę razy w podniebienie - męskich pośladków?
Zamilkłam. Czyżby on uważał, że ja z tego czerpałam jakąkolwiek przyjemność...?
- Czyżbyś uważał, że czerpałam z zaistniałej sytuacji jakąkolwiek przyjemność?! - Powiedziałam głośno.
- A jesteś wystarczająco silna, żeby nie czerpać...? - Spytał naiwnie. - Wątpię. Zachowujesz się, jakby cię to krępowało. Śmieszysz mnie. - Wykrzywił wargi w półuśmiechu.
- Bill, nie lubię, jak taki jesteś. - Oznajmiłam po cichu.
- Jaki? - Zadał pytanie drwiącym tonem. - Przecież tak lubisz się droczyć...
Co mu się stało? Przed chwilą był taki miły, a teraz... W ogóle, prawie nigdy nie widziałam go, żeby się w ten sposób uśmiechał.
- No... taki. - Chciało mi się płakać z bezsilności.
- A nie przyszło ci do twojej ślicznej główki, że... - Przerwał, patrząc na mnie poważnie. - Wiesz, jak byliśmy razem, też miałaś z tym problem. Ty możesz śmiać się z innych, ale inni z ciebie już nie.
- To nieprawda – zaprzeczyłam. - Ale skoro już wyciągnąłeś ten temat, to może byśmy raz zachowali się jak ludzie i wyjaśnili wszystko do końca. Jeśli jest co wyjaśniać.
- Moim zdaniem bardzo jest! - Poinformował Bill. - Pozwolisz, że zacznę?
- Naturalnie – Zaraz zwymiotuję od tej grzeczności.
- To wyjaśnij mi, dlaczego nagle znikasz bez słowa, nie dając sobie niczego wytłumaczyć? Uciekasz nie biorąc żadnej rzeczy, wprowadzasz się do obcego faceta...
- Nathan nie jest obcy! - zaprotestowałam.
- Teraz może nie, ale wtedy na pewno był. Nie wpadłaś na to, że może stać ci się jakaś krzywda...? - W jego głosie słychać było wyrzut. - Nie pozwoliłaś mi się nawet z tobą spotkać, tylko kazałaś przysłać brata, a później po prostu sobie wyjechałaś z kraju, jakby nic nigdy pomiędzy nami nie było!
- Byłam przekonana, że już to sobie wyjaśniliśmy. - Mój ton przypominał trzask pułapki na myszy.
- Tak – prychnął. - Parę minut na ulicy to chyba trochę za krótko, żeby spokojnie pogadać, nie sądzisz? Po tym, jak poświęciłem dla ciebie tyle ważnych spraw, tym razem ty mogłaś dać mi trochę czasu!
- Widzisz?! - Wybuchnęłam. - O to mi chodziło! Zawsze tylko ty, ty i ty! Tyle dla ciebie poświęciłem, dobre sobie! Gdybym była z kimś innym...
- Ale jeśli do tej pory nie zauważyłaś, to byłaś ze mną, a nie z kimś innym! - Syknął. - Ile razy mam ci przypominać – sama się na to zdecydowałaś, sama to... mnie, wybrałaś! Nie mów mi teraz, że nie wiedziałaś, w co się pakujesz, bo ja w to kotku nie uwierzę! - stwierdził cynicznie.
- A może wcale o tym nie myślałam, bo kochałam i tylko na to starczało mi energii...! - Miałam ochotę rzucić się na niego, wbić mu do łba pięściami, jeśli inaczej w inny sposób tego pojąć. On odparł chłodno:
- Dobrze, że przynajmniej tego jesteś pewna. Bo już sądziłem, że żałujesz... - spojrzał przed siebie niewidzącym wzrokiem.
- Jestem! Bill...
Podeszłam bliżej.
- To wszystko nie tak... ja... nie twierdzę, że jestem niewinna. Bo nie jestem - przyznałam. - Ale też nie mówię, że to wszystko twoja wina... ja po prostu... inaczej to sobie wyobrażałam – skończyłam kulawo. - Myślałam... już sama nie wiem, co myślałam...
- Myślałaś, że to będzie bajka. Tak bym to najłatwiej określił. Ty bardzo lubisz bajki...
- Ale to była bajka...! długo...! - Ważyłam słowa.
Czarnowłosy ucieszył się w duchu, gdy to usłyszał. Mimo wszystko.
- Zawsze usiłowałaś zaakceptować mnie takiego, jakim jestem, i za to cię podziwiam. Ale nigdy nie próbowałaś mnie zrozumieć.
- Próbowałam... - Warga mi zadrżała. Usiłowałam to powstrzymać, ale nie dałam rady.
- Chyba nie zaczniesz płakać? - Zapytał, niezręcznie dotykając mojego policzka, po czym cofnął rękę, jakby ze sobą walczyć.
- Nie - pokręciłam głową, ignorując paroksyzmy bólu, przechodzące przez szyję.
- Kłamiesz. Ale to dobrze. Twoja duma zawsze mnie intrygowała, kotku. Jesteś... taka inna. - Oczy mu błysnęły. - Nie jak te wszystkie dziewczyny, co to grają silne kobietki, a tak naprawdę marzą, żeby w końcu znaleźć sobie chłopa i na niego zrzucić wszystkie swoje problemy.
Chciałam się odezwać, ale nie wiedziałam, jakimi słowami. Tyle razy myślałam, co mu powiem, gdy w końcu zaczniemy gadać o tym, co... kiedyś... A teraz niczego z tego nie pamiętałam. Był taki obcy...
- Właściwie, dlaczego wróciłaś do Niemiec?
- ...
- Dlaczego tu przyjechałaś? - Bill zdawał się być niezrażony.
- Niespokojna krew. - Stwierdziłam zgodnie z prawdą.
- Och, Sun... - Spojrzał na mnie, lustrując od góry do dołu. Westchnął ciężko.
- Dlaczego znowu tak do mnie mówisz? - Tym razem ja zaatakowałam pierwsza.
- Dobre pytanie. - Pokiwał głową z uznaniem.
Nie ze mną te numery, pomyślałam. Też tak robiłam, chcąc zyskać na czasie.
- Więc? - Ponagliłam ostrzej. Od kłamcy gorszy jest tylko kiepski kłamca.
- Tak jest krócej? - Odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Wykręcasz się.
- Może. Ale cieszę się, że wracasz do formy. Byłem pewny, że zaraz mi się tu rozpłaczesz. - Uśmiechnął się szeroko. I to mnie rozwścieczyło.
- Szkoda bardzo. Nie jesteś tego wart. - Gdy to powiedziałam, chory uśmiech Billa stał się jeszcze szerszy. Wziął mnie pod brodę i zmusił, bym na niego spojrzała.
- Wybacz, ale ci nie wierzę. I wątpię, czy umiesz zrobić cokolwiek, żebym uwierzył.
Trzask!
Odwrócił głowę powoli, patrząc na mnie wściekle. Jego policzek mógłby służyć za matrycę dla makijażystów Diora. Kolor 001 - Ostra Czerwień.
- Jesteś wariatką. - Powiedział z mocą.
Wcale nie była wariatką. Była silna i piękna jak zamieć. Jak fale uderzające o morski brzeg.
Prawa strona twarzy paliła go żywym ogniem. I doskonale wiedział, że na to zasłużył. A nawet na coś więcej. A on był wobec niej podłym łajdakiem. Ale wcale nie było mu głupio z tego powodu.
Wtedy, na tej gorącej ulicy... Na spieczonym asfalcie... siedzieli i gadali. A potem wstali, i ... znowu rozmawiali. A jeszcze następne potem... ona odwróciła się. Wtedy ostatni raz dotknął jej szyi. Siłą woli powstrzymał się, by wpić tam swoich ust, nie zacisnąć na tej delikatnej szyi swoich rąk. Wtedy by nie uciekła, była za słaba psychicznie. A jednak ją puścił. Dał przyzwolenie na jej odejście.
A wraz z jej odejściem zniknęła jego pewność siebie, zawadiackość i niespożyta energia. Sarah była widownią, przed którą on codziennie, dzień w dzień, odgrywał barwne przedstawienie. Gdy jej zabrakło, opadła kurtyna. By długo się nie podnieść. Reflektory zgasły, brawa ucichły, a zbędny już aktorzyna miał do wyboru - stać bez sensu na scenie, czekając na sztukę, w której nigdy nie zagra, lub z niej zejść...
Raz, gdy zobaczył ją niespodziewanie, gdy przyjechała z powrotem, wtedy kurtyna zafalowała. Zardzewiałe dźwigary zaskrzypiały. Ale obok była Melanie, a on był zbyt szalony, by pozwolić sobie na niebranie odpowiedzialności za swoje czyny. I chociaż pluł sobie za to w twarz, wiedział, że postąpił dobrze. Miał swoją szansę, spieprzył, koniec. Wybrał coś, a coś poświęcił. Inni są niewinni.
- Może i jestem... może i jestem... - Zgodziłam się ponuro. Nie tylko jego ten policzek bolał... Zabawne, ale w takiej chwili przypomniała mi się pewna historia.

"Profesor filozofii stanął przed swymi studentami i położył przed sobą kilka przedmiotów.
Kiedy zaczęły się zajęcia, wziął spory słoik po majonezie i wypełnił go po brzegi dużymi kamieniami. Potem zapytał studentów, czy ich zdaniem słój jest pełny? Oni zaś potwierdzili. Wtedy profesor wziął pudełko żwiru, wsypał do słoika i lekko potrząsnął.
Żwir oczywiście stoczył się w wolną przestrzeń między kamieniami.
Profesor ponownie zapytał studentów, czy słoik jest pełny? Oni ze śmiechem przytaknęli.
Profesor wziął pudełko piasku i wsypał go, potrząsając słojem.
W ten sposób piasek wypełnił pozostałą jeszcze wolną przestrzeń.
Profesor powiedział: "Chciałbym, byście wiedzieli, że ten słój jest jak Wasze życie.
Kamienie - to ważne rzeczy w życiu. Wasza rodzina, Wasz partner, Wasze dzieci, Wasze zdrowie. Gdyby nie było wszystkiego innego Wasze życie i tak byłoby wypełnione.
Żwir - to inne, mniej ważne rzeczy: Wasze mieszkanie, Wasz dom albo Wasze auto.
Piasek - symbolizuje całkiem drobne rzeczy w życiu, w tym Waszą ciężką pracę.
Jeżeli najpierw napełnicie słój piaskiem, nie będzie już miejsca na żwir, a tym bardziej na kamienie.
Tak jest też w życiu: jeśli poświęcicie całą Waszą energię na drobne rzeczy, nie będziecie jej mieli na rzeczy istotne.
Dlatego dbajcie o rzeczy istotne, poświęcajcie czas Waszym dzieciom i Waszemu partnerowi, dbajcie o zdrowie. Zostanie Wam jeszcze dość czasu na pracę, dom, zabawę itd. Uważajcie przede wszystkim na duże kamienie one są tym, co się naprawdę liczy. Reszta to piasek."


- Żałuję, że będąc z tobą nie skupiłam się na tym, co najważniejsze.
- Też tego żałuję – odparł po chwili zastanowienia w milczeniu. Trudno mu było mówić o tym co czuje, bo nagle uświadomił sobie, że on i Sarah idą w dwie różne strony. Nie o to mu chodziło! Wiedział, że mógłby to zatrzymać, ale wtedy nie byłoby już żadnego odwrotu, a kolejnego odrzucenia by już nie zniósł.
- Liczę, że nadal będziemy... przyjaciółmi.
Zupełnie mnie zaskoczył; a raczej nie on, tylko ta gwałtowna zmienność nastrojów, cechująca nasze wzajemne relacje.
- Nie chcę być...! - Wyrwało mi się. - Znaczy, przyjaciółką? To chcę...! – roześmiałam się, żeby zatuszować poprzedni wybuch.
Ciekawe, co chciała powiedzieć, zanim przerwała, pomyślał. Gdy zrozumiał, że nie mam do powiedzenia niczego więcej, poczuł zdziwienie. Poszło lepiej, niż to sobie wyobrażał... Chociaż miał wrażenie, jakby ktoś mu cos odebrał. Ale iskra nadziei nie potrzebuje wiele, by zamienić się w płonące ognisko.

”Gdy zdecyduję się ożenić z jakąś kobietą, to tylko i wyłącznie dlatego, że nie będę w stanie zdobyć tej, której pragnę, w żaden inny sposób. Ale najpierw spróbuję wszystkiego poza małżeństwem.”

Jeśli trzeba będzie posunąć się aż do tego, to trudno..., pomyślał, całkowicie zdając sobie sprawę z absurdalności własnego umysłu. Przecież ona już nigdy cię nawet nie pocałuje, krzyczał jego zdrowy rozsądek. Zignorował to. Było mu lżej i spokojniej na duszy. Jednak go nienawidzi, a to już sukces. Tym razem nie da jej odejść.
Szatyn zapomniał już, jak bardzo go ubodła. A raz zraniona dumę można zaleczyć na jakiś czas, ale by ostatecznie ją wyleczyć, potrzeba bardzo dużo wysiłku...

- Przyjaciele? - Nadstawił złożoną pięść.
- Przyjaciele! - Przybiłam. - Więc jak, chyba możesz mnie przytulić? Jak przyjaciel, naturalnie. – Puściłam oko. Emocje opadły tak szybko, jak się pojawiły. Czułam się, jakbyśmy rozmawiali spokojnie przez długie godziny, a nie przez chwilę stali na granicy wzajemnego obrażania. To, co się wydarzyło, było potrzebne nam obojgu. I chociaż "przepraszam" nie padło ani razu, oboje czuliśmy, że udało nam się... rozliczyć. Tak, to chyba dobre słowo.
- Jasne, wystaliśmy na tym zimnie... - oznajmił, mówiąc tym swoim akcentem - bezlitośnie zjadając samogłoski i uwypuklając spółgłoski. Z tą przyjaźnią, to nie był taki zły pomysł, przyznał w duchu. Objął mnie ramieniem i wolno ruszyliśmy do autokaru.

”Od czegoś trzeba zacząć...” - Ta myśl przyświecała mi przez całą drogę. Nie wiedziałam, że oprócz mnie jeszcze komuś...

- Patrzcie, co mamy...! - Martin zademonstrował nam przód autokaru.
- Nie widzę, żeby cokolwiek się zmieniło.
- Ani ja.
- Pióra, pióra, młodzieży! Udało się dostarczyć nam nowe wycieraczki od – wymienił nazwę firmy – i akurat jak was nie było, założyliśmy je. Znaczy oni założyli – dodał. - W każdym razie, wszystko gotowe do drogi. Tak się zebraliście, instynkt, czy co, Tom właśnie ledwo co przyszedł...
- Co tam nowego...? - Blondyn podszedł do szyby i obejrzał efekt pracy mechanika. - Długo to wymieniali? - Zapytał.
- Gdzieś z piętnaście minut – poinformował manager.
- Ile daliście i czemu tak drogo? - Gdy Martin podał kwotę, oczy otworzyły mu się szeroko: - Żebym ja tyle zarabiał za piętnaście minut roboty...!
- Jakbyś nie zauważył... zarabiasz dużo więcej. I to nie za babranie się w smarze. - Uniosłam brwi.
- Ach... - Tom spojrzał na mnie szczerze zainteresowany – czasami o tym zapominam... – rozbawiony potarł podbródek i chyba odpłynął gdzieś myślami, bo stanął bez ruchu przy drzwiach do autokaru.
- Jedziemy? - Ponaglił Bill.
- Zaraz. Hm, zapomniałem wam powiedzieć: nastąpiła mała zmiana planów. Nie jedziemy do Hamburga, tylko do Dresden.
- Dresden?! - Tom natychmiast oprzytomniał. - Przecież to w drugą stronę!
- A tobie co za różnica? - Spytał Martin, zaintrygowany nagłym ożywieniem podopiecznego.
- Żadna. Żadna... - chłopak machnął ręką, ale minę miał niewesołą.
- Skoro tak... - mężczyzna wsiadł do środka i opadł na fotel z tyłu.
- Bracie – Tom zwrócił się do Czarnowłosego. Ten spojrzał na niego z miną mówiącą „to ja jestem twoim bratem...?”, ale nic nie powiedział. - Bracie – powtórzył dredowłosy – chciałbym, żebyś gdy wysiądziemy, pożegnał się ze mną. Już się więcej nie zobaczymy.
- Wyjeżdżasz do pracy w Irlandii? - Spytałam ze szczerą nadzieją w oczach.
- Nie. Feel... - zamilkł na chwilę - Felicity mnie zabije, jak tylko się dowie, że znowu nie przyjadę... - Tom westchnął. Wyglądał jak prawdziwy nieszczęśnik.
- Nie martw się. - Bill poklepał go po łopatce. - W końcu będziesz mógł na coś wydać swoje zazdrośnie gromadzone pieniądze. Wiesz, na świecie zaczyna brakować minerałów... - Czarnowłosy ciągnął smutno - i nie chcę cię martwić, ale podobno nagrobki coraz bardziej drożeją.
Tom jęknął.
- Jestem za młody, żeby umierać...!
- A jaki napis sobie życzysz na wieńcu? Na to jeszcze nas stać... - weszłam za Billem do autokaru. Tom powlókł się za nami i zwinął się w kłębek, zasłaniając zasłony wokół swojego legowiska.
Nawet ucieszyłam się z tej zmiany planów – to odwróciło uwagę reszty od wszystkich innych rzeczy i nikt się nie czepiał, dlaczego śpię na kolanach czekoladowookiego chłopaka, a nie na swoim łóżku. Bill włączył mp3 na minimum, przytłumiona melodia popłynęła ze słuchawek:

It's not easy love but you've got friends you can trust
Friends will be friends
When you're in need of love they give you care and attention
Friends will be friends
When you're through with life and all hope is lost
Hold out your hands cos friends will be friends right till the
end...


- Till the end... Till end... - zamruczałam przez sen. Bill szepnął prawie bezgłośnie:
- Ciii...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Holly Blue




Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Piątek 23-02-2007, 14:14    Temat postu:

1.
Edit:

Jak mooogłaś?!
No wiesz?
Przykjaciółmi?
No dopsz.
Co do całeości notki.
Byłam strasznie zła, kiedy zamiast Billa i Sun pojawił się Tom i Feel. Jakos nie lubię o nich czytać w nadmiarze.
POnadto kilka fragmnetów było nudnych. Reszta emanowała jakąś energią. Dla mnei zbyt cukierkowo, ale oceniając obiektywnie, miały to coś.
Wracasz do formy. W porównaniu do ostatniej notki ta jest o wiele lepsza.
Aha.
I proooszę. Nie każ nam długo czekać. Bo my tego nie lubić xD

Pozdrawiam,
Holly Blue.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Holly Blue dnia Piątek 23-02-2007, 22:32, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
herbatka




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 519
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Sosnowiec

PostWysłany: Piątek 23-02-2007, 14:41    Temat postu:

czytam?! Very Happy

Edit
Ale ale to nie jest koniec?
bo skonczyło sie dosc jedno znacznie Rolling Eyes jeszcze takie długie..

No ale mówiłas ze nie koniec, wiec czekam na nastepna czesc Very Happy

Ogólnie to fajnie było. Ta rozmowa Toma z Fell.
Ale musze wieczorem pzreczytac jeszcze raz, bo sie skupic nie mogłam i nie rozumiałam chwilami.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez herbatka dnia Piątek 23-02-2007, 15:53, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anth92




Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 492
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Piątek 23-02-2007, 14:42    Temat postu:

Czytam.
To nic, że byłam czwarta. Dobrze, że nie ostatnia.

Aż, no normalnie kocham Twój styl pisania. Jest taki ciekawy i lekki.
I cieszę się, że nareszcie dałaś coś nowego, bo brakowało mi tego opowiadania.
I było długie.

Cieszę się, że to w ten sposób prowadzisz. Nie chciałabym, żeby Sarah i Bill od razu się pogodzili, ale gdzieś w głębi mam nadzieję, że jednak się to ułoży.
Na pewno...

Oby.

Uhu, ja bym zabiła Toma za takie pożegnanie, chociaż ogółem ich rozmowa była... "miła". xD

Liczę na szybką nową część, co nei znaczy, że nie poczekam!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Juliaaaa_




Dołączył: 09 Lis 2006
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wolbrom ^^

PostWysłany: Piątek 23-02-2007, 20:13    Temat postu:

Moje

EDIT:
Strrraszzznie mi się podobało Twisted Evil
A ta rozmowa Toma z Fell... mrauuu... Cool
Hhahahhhh Tom do Irlandii jedzie pracować... - rozwaliłas mnie tym xD
A ze szczegółów najlepsze było:
Cytat:
- Ładnie pachniesz... - szepnęłam bezgłośnie. Bill chyba tego nie usłyszał, bo szedł dalej.
Ty też..., odpowiedział w duchu.

Cytat:
”Od czegoś trzeba zacząć...” - Ta myśl przyświecała mi przez całą drogę. Nie wiedziałam, że oprócz mnie jeszcze komuś...

Ślicznee ;**
I jeszcze raz: strrrasznie mi się podobało Twisted Evil
Chyba tyle...CHYBA Rolling Eyes
Ciaoo ;*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Juliaaaa_ dnia Piątek 23-02-2007, 22:37, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
helcia




Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 620
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a co? a po co? a dlaczego?

PostWysłany: Piątek 23-02-2007, 20:48    Temat postu:

Łał.
Dlugość znakomita
I w ogóle zajebiście napisane.
Ah, ten niedobry Bill.
Przyjaciółmi... Przyjaciółmi... Tfu!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 120, 121, 122  Następny
Strona 121 z 122

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin