Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

'upadek' by dzu&blood+

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania Archiv
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kolaboracja




Dołączył: 17 Sty 2006
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Piątek 25-08-2006, 18:05    Temat postu: 'upadek' by dzu&blood+

taka mała kolaboracja z kochaną Blood.
miłego czytania.



Siedziała na łóżku i z nienawiścią patrzyła na olbrzymie zdjęcie wiszące na jej ścianie. Płakała.
- Nienawidzę cię! NIENAWIDZĘ! – krzyczała do wizerunku czarnowłosego wokalisty.
- Wkurzasz mnie! Wkurza mnie ta twoja piękna buźka! – z oczu ciekły jej łzy nieprzerwanym strumieniem. Czuła się beznadziejnie, nie miała na nic sił.
- Chcę umrzeć. – miękko opadła na łóżko. Przez chwilę pogrążyła się w błogim nie myśleniu, prawie zapominając kim jest. Ale w pewnym momencie cała brutalność jej życia wróciła, ze zdwojoną siłą. Głośno szlochała połykając łzy.
To, całe bagno, jej życie? Czy może sens?

***

Zaczęło się niewinnie. Jako prymuska poszła do nowej szkoły. W poprzedniej była małą, zakompleksioną, okularnicą, którą wszyscy wyzywali od kujonów. Nie akceptowano jej. Kiedy poszła do nowej szkoły, gdzie nikt jej nie znał, pomyślała, że w końcu może być ‘kimś’, mieć przyjaciół i być ‘cool’. Nie przewidziała, że to ją zgubi, że stanie się nikim.

Wszystko szło po jej myśli. Więcej znajomych, imprezy, zabawy. W szkole nic nie robiła. Z piątek i szóstek zjechała na tróje i czwórki. Jej rodzice byli załamani, ją to kompletnie nie ruszało. Nauczycieli można było w końcu oszukać. Zadanie spisać przed lekcją, na klasówce ściągnąć, ale przestała nawet to robić. Nie chciało jej się.

Pogrążała się coraz bardziej. Fatalne oceny, więcej imprez i koncertów. Wpadła w złe towarzystwo. Wagarowała, piła alkohol, paliła papierosy i brała narkotyki.

Po trzech latach kombinowania poczuła, że coś jest nie tak. Że nie o to jej chodziło. Że tak naprawdę jest nikim, że nic nie znaczy. Zaczęła siebie nienawidzić.
Próbowała coś zmienić, ale za każdym razem wszystko się psuło, jej nadzieje pryskały niczym mydlane bańki. Za daleko zaszła. Autodestrukcja.

Doszło do tego, że co rusz dostawała pały, matka na każdym kroku wyzywała od dziwek i mieszała z błotem, a ‘przyjaciółki’ wciąż oszukiwały i wykorzystywały. Nie umiała wyjść z tego, w padła w depresję. Było coraz gorzej i gorzej. Ciągle płakała i czuła się beznadziejnie, jak dziwka.

***

Tego wieczoru krzyczała do zdjęć swojego niedawnego idola. Nienawidziła go, bo jemu się ułożyło w życiu. Ona była z góry przegrana, nie miała już nawet cienia nadziei. To doprowadzało ją do furii.

- NIENAWIDZĘ CIĘ! – krzyczała przez łzy – Bierz tą ohydną mordę stąd!
Zdarła plakat ze ściany i podarła go z nieukrywaną satysfakcją i dziwnym uśmiechem.
- Nie chcę Cię więcej oglądać. – rzuciła się na łóżko i płakała, dopóki zmęczona tym, zasnęła.

***

Otworzyła oczy, rozglądnęła się. Szpital. Poczuła, że ktoś siedzi przy niej, popatrzyła się w tamtą stronę. To był on. Tak znienawidzona przez nią osoba. On, bożyszcz nastolatek. Miał sławę, pieniądze, wszystko, czego zapragnął, czego chciał, o czym marzył.
Ona nie miała nic. Była nikim. Tak naprawdę było jej już wszystko jedno.
Chciała umrzeć.
Popatrzyła na niego, na wielkiego Billa Kaulitza nienawistnym wzrokiem.

- Co jest? – zapytał cicho łapiąc ją za rękę.
- Co ty tu do kurwy nędzy robisz? Znam cię? – wyrwała dłoń z jego uścisku i patrzyła na niego wilkiem.
- Przyszedłem do ciebie...
- Po cholerę? Żeby się poznęcać nade mną? Żeby mi powiedzieć, że jestem nikim? Ja to już wiem, możesz sobie iść. – odwróciła się do niego plecami i powiedziała do siebie – kurvva, że też mać że to akurat musi być on. Osoba, której tak bardzo nienawidzę.
- Za co – wyszeptał cicho patrząc się w bliżej nieokreślony punkt.
- ZA CO?! Popatrz się na mnie! A teraz popatrz się na siebie! Nie widzisz?! To popatrz jeszcze raz! Mam wypisane to na twarzy! Jestem nikim!

Bill patrzył się na nią jakby nic nie rozumiał. To jeszcze bardziej ją rozjuszyło.
- Nienawidzę cię! Za to, że ja muszę zapieprzać po mieście z ulotkami żeby mieć na fajki, za to, że nie mam przyjaciół, że nikogo nie obchodzę. Za to że chciałam być kimś, że to tobie się udało, że nie masz problemów z narkotykami, alkoholem, ludźmi. Nienawidzę cię za to, że nigdy mnie nie zrozumiesz.
- Może... może by mi się udało gdybyś dała mi spróbować!
- Nie. Nie uda ci się. Nigdy nie wpadłeś w takie bagno. Widzisz, stąd nie ma wyjścia. Nie ma szans. Chyba że... samobójstwo.
Popatrzył się na nią przestraszonym wzrokiem. Zastanawiał się chwilę, w jaki sposób mógłby jej pomóc ale nie wpadł na nic sensownego. Tymczasem ona zdawała się być nieobecna. Na jej twarzy pojawiła się błogość, a myśli oscylowały wokół jednego tematu: samobójstwo. Tak. Wreszcie znalazła lekarstwo na swoje problemy. Śmierć. Jedyne sensowne rozwiązanie. Nic innego nie wchodzi w grę...

- Może można ci jakoś pomóc?- Parsknęła ironicznym śmiechem.
- Pomóc? Mi? Niby jak chcesz pomóc osobie, która ma raka z przerzutami w zaawansowanym stadium?
- Masz raka? Przepraszam, nie chciałem... – zmieszał się lekko, jakby nie wiedział co ma zrobić, wstał i zaczął krążyć po pomieszczeniu.
- Raka duszy. Umysłu... nie wiem nazywaj jak chcesz, problem jest ten sam. Widzisz mi nie można pomóc. To gra. Ty swoją wygrałeś, ja przegrałam. I nie ma już nic. Koniec. Game over. Mi już nic nie pomoże. Ja umieram. – powiedziała to prawie szeptem patrząc z bólem na sufit.
- Nie mów tak! Zawsze jest jakieś wyjście! Możesz zacząć od początku... – Bill mówił z takim zapałem, jakby od tego zależało jego życie, kariera.
- Nie mogę. Jest tylko jedno wyjście, jeden sposób... Przykro mi, nie możesz nic zrobić. Wracaj do swoich fanek, autografów, milionów euro. Powodzenia w życiu. Ja wysiadam, żegnam. – odwróciła się do niego plecami. Nie chciała, żeby widział jej łzy.
- Myślisz, że to takie fajne i przyjemne? – powiedział z wyrzutem.
- Tak, jeszcze powiedz, że wcale nie chciałeś zostać sławny. - Bill otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale zabrakło mu słów. Ona ciągnęła dalej – Słuchaj, ty w każdej chwili możesz powiedzieć „pierdolę, nie robię”, wyjechać do buszu w Afryce i żyć z polowania na małpy. Wierz mi, żadna fanka cię tam nie znajdzie. Ale zawsze jest to jakieś wyjście. Słuchaj, już mi nie pieprz, że chcesz mi pomóc, czy że mam życie przed sobą. Ja wiem jak jest. Weszłam w ślepą uliczkę. Stąd nie ma ucieczki. A teraz wybacz, że cię zostawię. Do widzenia. Dobranoc. – z trudem wstała z łóżka i podążyła w kierunku drzwi. Chłopak nie zareagował. Tępo wpatrywał się w ścianę analizując każde słowo, które wypowiedziała.

Wyszła na korytarz, dotarła do dyżurki. Nie było tam nikogo. Znalazła jakieś tabletki. Pobiegła do toalety i popijając wodą z kranu połknęła wszystkie. Poczuła się trochę lepiej i wróciła do sali, w której leżała. On siedział na łóżku i jakby się zastanawiał nad sensem życia.
- Co Ty jeszcze tu robisz? – spytała oschle stając dokładnie przed nim. Nie odpowiedział. Usiadła na łóżku obok niego i czekała aż tabletki zaczną działać. Nawet nie wiedziała co wzięła, jakiej reakcji organizmu można się spodziewać. Czekała w milczeniu kilkanaście minut, aż w końcu coś zaczęło się dziać.
- A gdybym ci pomógł? Wkręciłbym cię do zespołu jako wokalistkę, śpiewałabyś ze mną i zarabiała dużo kasy? – zapytał nagle, ale ona już tego nie słyszała. Oczy zaszły jej mgłą, zaczęły się konwulsje. Chłopak przestraszył się, wybiegł na korytarz, rozpaczliwie szukał kogoś z szpitalnego personelu. Bezskutecznie. Wrócił do sali, dziewczyna dusiła się, miała wywrócone oczy.
- Nie zostawiaj mnie... – wychrypiała tylko, jej serce przestało bić.
Bill nachylił się nad nią szukając jakichkolwiek oznak życia. Po chwili zrozumiał, że dziewczyna nie żyje. Zamknął jej oczy i zaszlochał nad jej bezwładnym ciałem.

***

Obudziła się w środku nocy zlana potem, odruchowo złapała się za szyję. Wstała z łóżka. Na podłodze leżał podarty plakat Tokio Hotel. Przypomniała sobie swój sen.
- Nie ma innego wyjścia... – szepnęła i uśmiechnęła się do siebie.
Przemyślała wszystko, zaplanowała dokładnie. Zrobi to jutro.
Położyła się z powrotem do łóżka i zasnęła.
Znowu jej się śnił.
Był na cmentarzu koło jej grobu. Dużo kwiatów, znicze. „No tak, a po śmierci udają, że kochali...” pomyślała z goryczą. Bill Kaulitz stał nieruchomo koło jej grobu. Tępym wzrokiem wpatrywał się w napis.
„Laura Niegelmann, ur. 24.01.1990 zginęła tragicznie dnia 3.09.2006. Świeć Panie nad jej duszą”. Jego oczy zrobiły się niebezpiecznie wilgotne.
- Mogłem coś zrobić! Mogłem ją powstrzymać! – krzyczał w nicość.
„Ależ on jest głupi.” myślała „Nie mógł nic zrobić. Mój świadomy wybór”.
Bill zapalił znicz przy jej grobie. „Przecież on mnie nie znał... ale bezsens”.
Stał dłuższą chwilę przy jej grobie. Modlił się? Możliwe.
Potem sen się skończył, kolejny raz.

***

Bill obudził się i momentalnie podniósł się z łóżka. Znowu mu się śniła. Ta dziewczyna. Jej samobójstwo, jej nagrobek na cmentarzu. Jego bezsilność.
Nic z tego nie rozumiał.

***

Dzisiaj. To już dzisiaj.
Usiadła do komputera. Napisała na swoim blogu ostatni raz. Tylko „Do widzenia. Dobranoc”. Nic więcej. I tak nikt by jej nie zrozumiał. Większość odwiedzających miała poziom intelektualny sześciolatka. To nic, świat schodzi na psy.
Poszła do łazienki, umyła się, przygotowała. Jakby przedśmiertny rytuał. Mokre włosy zwijały jej się dookoła głowy. Nie wyschły.
Ten moment, ta godzina, minuta, sekunda, ułamki sekund. Stanęła na parapecie okna, spojrzała w dół. Dziewięć pięter, powinno wystarczyć.
Ostania modlitwa...
„Panie bądź miłościw...”
Ostatnie słowa wyszeptane w nicość.
„Żegnajcie...”

Skoczyła. Kilka sekund, może kilkanaście, cała wieczność? Z wielkim impetem uderzyła o zimny beton.
Ból.
Niewyobrażalny ból.
Ciemność.
A potem nie było już nic.
Nic…

***

Szedł ulicą. Myślał o jakiś błahych sprawach. Razem z nocą, tylko ona mogła go ukryć. Mimo to miał na głowie kaptur, zupełnie jakby się bał. Szedł jakąś nieznaną uliczką, koło wielkiego, brzydkiego, betonowego bloku.
Z wyższych okien budynku do jego uszu doszły jakieś szepty. Spojrzał w górę i zobaczył coś, co miał pamiętać do końca życia, o czym miał śnić przez większość swoich nocy.
Młoda dziewczyna skoczyła z okna. Była przeraźliwa cisza, a kiedy spadała wyglądała trochę jak anioł sfruwający z nieba. Miała rozpostarte ręce, jakby potrzebowała pomocy. Wyglądała pięknie, a zarazem złowrogo i straszliwie. To wszystko trwało kilka sekund. Potem z impetem uderzyła o beton.
Podbiegł do niej, ujął ją za bezwładną rękę, odgarnął włosy z jej zakrwawionej twarzy. Wtedy zobaczył jej twarz. Przestraszył się, chciał uciec, ale jakaś niewidzialna siła przykuła go do ciała, które spoczywało na zimnym betonie w groteskowej pozycji.
Znał tą twarz. Należała do niej, tej dziewczyny. Śniła mu się... to jej samobójstwo... To ona...
Ocknął się. Wyciągnął telefon komórkowy i zadzwonił po pogotowie. Czekał, każda minuta była dla niego wiecznością. Trzymał ją za jeszcze ciepłą rękę i płakał.
Mimo że nie znał jej.
Płakał.

Dalej trzymał ją za rękę kiedy pakowali ją do karetki. Potem brutalnie odepchnięty od niej dowiedział się jaki jest adres szpitala i został sam. Na chodniku zbrukanym krwią.

Był pewny, że próbowała popełniła samobójstwo.
Wydawało mu się, że wie z jakiego powodu.
Czuł, że jej się udało.
Że nie ma po ci iść do szpitala.

Słyszał tylko natrętny głosik w głowie, który wrzeszczał rozbijając się po czaszce.
„Mogłeś coś zrobić”

***

Nieprzytomna dziewczyna leżała w szpitalnym łóżku, przy niej czuwała matka.
- Można? – lekarz zaprosił ją gestem na korytarz. Kobieta poszła za nim. – Nie będę owijał w bawełnę. Bardzo mi przykro... – na jej twarzy wymalował się strach i rozpacz. Jej oczy niebezpiecznie się zaszkliły. – podczas upadku został uszkodzony rdzeń kręgosłupa, nie wspominając o pomniejszych złamaniach, które da się wyleczyć. Jest to tak poważne, że pani córka z medycznego punktu widzenia nie ma szans stanąć na nogi. Prawdopodobnie będzie miała też lekki niedowład rąk. Muszę też dodać, że to jest cud, że przeżyła.

***

Cud.
Cud.
Cud.
Powtarzała to ciągle. Jedno pieprzone słowo.

Cud.

Cud nie pozwolił jej umrzeć.
Cud skazał ją na życie na tym przeklętym świecie.
Cud zrobił z niej kalekę.

Myślała, że zwariuje kiedy się przebudziła. Kiedy okazało się, że przeżyła. Lekarze mówili, że to cud. Ale nie powiedzieli, że ten cud nazywa się Bill Kaulitz. Poniekąd dowiedziała się od starszej pielęgniarki. Kobieta trajkotała, że jakiś młodzieniec, nazwiskiem Kaukaz, uratował jej życie, bo błyskawicznie zadzwonił po pogotowie. Że przychodził, jak leżała nieprzytomna, że wzięła autograf dla córki. Niewiele rozumiała z tego bełkotu, ale nie obchodziło jej to. Całkowicie skupiała się na swoim rozgoryczeniu. Do pewnego momentu.
Wszedł, ze spuszczoną głową powoli sunął po białym linoleum. Podszedł do jej łóżka i wziął bladą dłoń przysuwając ją do zimnego policzka.
- Przepraszam…- wyszeptał po czym spojrzał się jej w oczy.
- Przepraszasz? Za co?! Za to, że zniszczyłeś mi życie?! Że nie mam nikogo, nie mam nic?! Powiedz!- znów wybuchła. Miała dość, słowa: Wszystko będzie dobrze. wywoływały u niej odruchy wymiotne, a spoglądanie na nią z żalem i troską rozsadzało ją od środka.- a może za to, że żyjesz? Ja nie chciałam! Chciałam umrzeć! – zacisnęła powieki w celu zatrzymania potoku łez.
- Dlaczego…?- wciąż ściskał jej dłoń.
- Bo nie mam dla kogo żyć…- już nie krzyczała, szeptała.
- Jak to?- chłopak nie wiedział co ma myśleć, przecież ma matkę!

Never was and never will be,
You don't know how you've betrayed me.
And somehow you've got everybody fooled.

Oboje milczeli, w jakby nie wiedzieli co mogą powiedzieć, jakby tylko cisza pozwalała oddać emocje, uczucia, troski, żale.
- Pomożesz?- powiedziała odwracając głowę i próbując złapać wzrok chłopaka.
-Coo?- wyjąkał czarnowłosy jakby ktoś go przed chwilą zbudził i zapytał ile to pięc razy osiem.
- Pytałam czy mi pomożesz, więc?- dziewczyna spojrzała się wyczekująco.
- W czym…- chłopak zapytał oschle.
- Nie udawaj idioty! Wiesz dokładnie w czym.- Laura uśmiechnęła się lekko.
- Na pewno tego chcesz?- zapytał wpatrując się w jej stalowe tęczówki.
- Tak, ile razy mam powtarzać?- przewróciła oczami.
- Dobrze.- powiedział cicho zaciekle wpatrując się tym razem w okno, pod którym stało łóżko. Dziewczyna wpatrywała się lekko zaszokowana w chłopaka, nie wiedząc co go tak interesuje w tym oknie, na dworze lało, a kałduny ciemnych chmur zasłoniły całe niebo.
- Bill… Bill!- krzyknęła zirytowana tym ciągłym wpatrywaniem się w okno.
- Tak?
- Co z… tym…?
- Okno. – powiedział. Dziewczyna ciągle nie wiedziała co go tak interesowało w tym kawałku plastiku, w którym tkwiła tafla szkła szkła.
- Co okno?- powiedziała opadając na puchową poduszkę.
- Spadniesz z okna…
- Już próbowałam. Skończyłam jako sparaliżowana.- prychnęła.
- Ja cię zrzucę, poza tym dziewiąte i piętnaste piętro to chyba jakaś różnica, nie sądzisz?- powiedział, po czym uśmiechnął się ironicznie.
- Teraz.
- Teraz? Chcesz to zro…
- Tak. I przestań gadać.- przerwała mu podnosząc się na w siedemdziesięciu procentach obezwładnionych rękach. Chłopak przysunął łóżko pod samo okno otwierając je.
Wziął wątłe ciało dziewczyny niczym książę, którego tak bardzo pragnęła. Usiadł na szerokim parapecie i przytulił ja do swojej piersi.
Ludzie śpieszący się niewiadomo gdzie, autobusy stające na przystankach, auta gnające po zatłoczonych ulicach. Nikt nie zwrócił najmniejszej uwagi na parę nastolatków siedzących na parapecie piętnastego piętra.
- Na pewno?- chłopak zadał po raz kolejny pytanie.
- Jak nigdy.- powiedziała cicho Laura wpatrując się w morką ulice i nieświadomych niczego ludzi.- puść.- chłopak zamknął oczy już miał ‘zrzucić’ dziewczynę kiedy ni stąd ni w owąd zapytał.
- Kochasz mnie?
- Co?! Bill! Teraz?
- A kiedy?! Powiedz! Kochasz mnie?!- chłopak krzyczał. Jego głos dochodził tylko do uszu Laury, potem znikał gdzieś z resztą świata.
- Tak… kocham!- wrzasnęła stalowooka myśląc, że wokalista nie usłyszał.
- Idę.
- Co?! Oszalałeś?- oczy dziewczyny powiększyły się.
- Kochasz mnie, co na to poradzę.- ostatnie słowa.
Ostatnie gesty,
Ostatnie uśmiechy,
Ostatnie wyznania,
Ostatnie oddechy.
Ostatni pocałunek.

Skok. Oboje w swoich ramionach. Niczym dwa Anioły. Niesieni przez miłość, niesieni przez szczęście, którego w końcu zaznali.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
S.E.T.A.




Dołączył: 16 Lip 2006
Posty: 210
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina mroku, tam na mym rumaku z krukiem u boku żyję w kaplicy...

PostWysłany: Piątek 25-08-2006, 18:56    Temat postu:

Długie.
Wciągające.
Temat w połowie niebanalny.
Skaczą razem, z miłością, złączeni pocałunkiem.
Ahh..
Sentymentalne?
Nie.
Jedynie dla młodych dziewcząt, lubiących oglądać telenowele i ckliwe książki, gdzie wszystko kończy się dobrze, z miłością.
Przesłodzone.
Najpierw problemy, narkotyki, alkohol.
Jednak ona nie jest sobą.
Już wtedy wiedziałam, iż nie będzie odwrotu, a jedynie samobójstwo.
Z całej gromady tekstu najciekawszy był sen.
Hmm...
Przeznaczenie?
Nie wierzę.

Są uczucia.
Jest wszystko.
Były drobne błędy.
Jednak znowu miłość.
Znowu samobójstwo i upadek na dno.
N I E.

Japońska..
Avis-chan...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kosteczka




Dołączył: 06 Sie 2006
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ten świat, z jakich gwiazd tu spadł

PostWysłany: Piątek 25-08-2006, 19:49    Temat postu:

a mi sie bardzo bardzo podobało.. choć długie to tak naprawde czytajac wcale nie zwraca sie na to uwagi.. powiem więcej, wtedy jest krótko. Nie będe ci zaśmiecać stronki i powiem tylko że jest cool Smile pozdrawiam i weny życze.
zawsze niewinna:
kosteczka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Close Your Eyes




Dołączył: 21 Lip 2006
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca tęczy

PostWysłany: Piątek 25-08-2006, 19:56    Temat postu:

Smutne...

Niby oklepane ale było sporo nowości.
Ogólnie mi się podobało Smile
kałaniam się.

Close Your Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Przywrócony_id:(3099)




Dołączył: 22 Gru 2005
Posty: 1285
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Piątek 25-08-2006, 19:58    Temat postu:

świetny pomysł.
byli jakby w jednym śnie.
piękne...
ale mam taką małą prośbę do ciebie - zmień avatarek Very Happy!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Pinacollada
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 1113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gondor, Czwarta Epoka

PostWysłany: Sobota 26-08-2006, 16:15    Temat postu:

Długie, ale przyjemnie się czytało.
Trochę zbyt fantastyczne, no ale przecież to tylko opowiadanie.
Podobało mi się, mimo, iż temat smierci jest oklepany i jeszcze nie wiadomo co.
Ale tutaj wszytsko było ukazane z innej perwspektywy.
Jestem na tak.
No i mnie wciągnęło.

Pozdarwiam,
Pina.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raspberry




Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Niedziela 27-08-2006, 2:57    Temat postu:

Oj długie, długie.
Ale wciągające.
Przeczytałam już wcześniej, ale nie chciało mi się komenta nabazgrać xD
<teraz jest czas żeby skopać Raspiasty tyłek>
Dziękuję, mogę pisać dalej? xD
Ok. Jedziem.
Że temat oklepany...teraz każdy temat będzie w jakiś sposób oklepany.
Ale każdy będzie zawierał jakieś nowe wątki.
Tak, jak w tym opowiadaniu.
Były chyba jakieś powtórzenia...
Ale to pryszcz.
Może jakaś rewelacja to nie była.
<odezwała się ta, co nawet wiersza napisać nie umie>
Mimo to, podobało mi się.
Zwłaszcza koniec ^.^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ŻelK@




Dołączył: 14 Sie 2006
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Niedziela 27-08-2006, 12:06    Temat postu:

Smutne...bardzo
Piękne...bardzo
Podobało mi się?...bardzo
Brak słów...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kazia




Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 759
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: od Bloo

PostWysłany: Niedziela 27-08-2006, 14:48    Temat postu:

Długie.
Smutne.
Piękne.
Chciałabym przeczytać jeszce jakieś wasze wspólne opowiadanie.
Niekoniecznie jednoczęściówkę.
Błędów się nie czepiam, chociaż nawet nie wiem czy jakiekolwiek były.
Przy tak wciągającym opowiadaniu błędy znikają w inny świat, które nie jest nam dostępny.
Tyle.
Pozdrawiam,
Kat


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teallin




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł

PostWysłany: Niedziela 27-08-2006, 14:55    Temat postu:

Cóż...
Po raz kolejny raz dzisiaj nie potrafię zebrać myśli.
Poddobało mi się. Zrobiło wrażenie...
Niby banalne.
Niby oklepane, niby nierealne...
Ale właśnie ta nierealność była piękna. Opisy, słowa... Wszystko złożyło się w jedną całość. Nie da się jej rozłączyć.
Chciała być kimś. Chciała być czyimś klonem. Wzorować się na kimś. Chciała być tak szara i mało orginalna.
Bo ile jest takich dziewczyn jaką ona się stała? Nie umiem zliczyć. Wiem, że dużo.
Była orginalna będąc...
Sobą.
Zaprzepaścila to. Bezpowrotnie.
Było jasne, że w końcu w jej głowie zaświta pomysł samobójstwa.
Ale za pierwszym razem uratował ją cud...
Cud.
Czym jest? Dziwne...
Jednego dnia jestem pewna, że znam jego sens. A drugiego zastanawiam się czy w ogóle coś takiego istnieje...
Gadam od rzeczy?
Możliwe.
Milczenie jest złotem, prawda?
Więc odbierzcie to jako najlepszą z możliwych pochwał.
Kłaniam się nisko,

Tea


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pauline...




Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 994
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Deutschland - (RFNRD) ein Volk der Dichter und Denker / Była Kraina Mordoru / Poprostu KRAKÓW

PostWysłany: Niedziela 27-08-2006, 15:33    Temat postu:

Cóż...
Było ładne, ale ten koniec.
Według mnie zepsół wszystko. Wiem, że to wasze opowiadanie, ale ja zakończyłabym tym, że Bill bierze dziewczynę na ręce. I stawi w oknie , a on sama skacze. Bez niego i nikt nikogo się nie pyta "kochasz mnie?". Poprostu, on pomaga jej umrzeć. Często zadawał sobie pytanie w stylu "mogłem "coś" zrobić". I w takim zakończeniu robi "coś".

Ulubiony moment?
O wyjeżdzie do afryki i polowaniu na małpy Wink
cyt: "Pierdole, nie robię".- rozbrajające.

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pyskata




Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 328
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a stamtąd.

PostWysłany: Środa 18-10-2006, 14:13    Temat postu:

Ojej.
Śliczne.
A niby oklepane.
Ale trudno napisać coś nieoklepanego teraz.
Wyobrażam sobie jaki był by cudowny widok dwójki skaczących ludzi.
Gorzej było by widzieć jak uderzają o ziemię.

Kocham


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania Archiv Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin