 |
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mod-Troskliwy Miś
TH FC Forum Team
Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 1568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Tesco
|
Wysłany: Czwartek 30-11-2006, 23:43 Temat postu: |
|
|
krótko
pzrepraszam, ze tzreba było tak dlugi
nie jestem jakoś specjalnei zadowolona, ale bywało gozrej
dla Ambre
przepraszam Cię, ze taką marną część...
wybaczcie, jak beda jakieś neiscisłości, jeśli znajdziecie, bede wdziezcna jak napiszecie mi postaram sie poprawić
***************************************8
IV
Juliette przeciągnęła się mocno na łóżku. Słońce leniwie wpadało do żółtej sypialni. Dochodziło południe. Była zmęczona, ale czuła się dobrze. Ostatnie dni były bogate w tyle informacji i wydarzeń. Natłok myśli, sytuacji, pytań. Billa nie było w pobliżu. Wyszła powoli z łóżka i narzuciła na siebie szlafrok. Wszędzie unosił się przyjemny zapach pieczonych tostów i kakao. Lubiła takie poranki. Wydawało jej się wtedy wszystko takie idealne, jak z podręcznika dla dzieci. Mamusia, tatuś, czysty domek i kwiatki w ogrodzie. Ale tak widzieli to ludzie. Oni nie mają pojęcia jak jest naprawdę. Nie byli idealnym małżeństwem. Kłócili się jak wszyscy, mieli problemy, nie zawsze było kolorowo. Pieniądze to nie wszystko, jak się wydaje niektórym. Nie można za nie kupić szczęścia, czy miłości, można to wszystko tylko stracić.
Bill stał na środku kuchni i rozmawiał przez telefon. Na stole stała tace ze śniadaniem. Świeżo wyciśnięty sok, i pachnące kakao do wyboru, tosty z dżemem, albo z białym serem, świeże bułeczki i mak w wazoniku. Gdy tylko zobaczył dziewczynę posłał jej anielski uśmiech.
- Jesteś pewny? W porządku.... Tak, przyjedziemy. Dziś.... O której? Nie ma problemu. Do zobaczenia. – Rozłączył się.
- Z kim rozmawiałeś?
- Z Markiem. Umówiłem cię potem na wizytę. Już wstałaś? Chciałem ci przynieść śniadanie do łóżka. – Podszedł do niej i ucałował ja w czoło.
- Nie chce iść. Byłam dwa dni temu. – Usiadła na krześle przy stole i nerwowo zaczęła obracać jabłko w rękach.
- Proszę. Jeśli chcemy wyjechać, musisz się zbadać, poza tym musisz zacząć brać leki.
- Musisz mi ciągle o tym przypominać?
- Kochanie... – Przykucnął przy niej. – Wiesz że nie chcę... Dobrze wiesz. Ale..
- Ale....co?
- Musisz się leczyć.
Westchnęła tylko i nic nie odpowiedziała.
- Mark zbada cię i powie czy możemy wyjechać. Potem, od niego pójdziemy do biura podróży, wybierzesz coś. Ale małą bierzemy ze sobą, wiec mamy trochę ograniczony wybór. Coś wymyślimy.
Uśmiechnęła się. Pogładziła go po twarzy. Wiedziała, że ma rację. Zawsze miał. Dzień w którym go poznała, był najwspanialszym momentem w jej życiu.
On trzymał ją wciąż przy życiu. On dawał jej życie. On był jej życiem.
- A właśnie, gdzie mała Jullie?
- Wysłałem Hannach z nią na spacer. Skoro już wstałaś, siadaj, zrobiłem Ci śniadanie. Twoje ulubione grzanki, kakao, dżem...
- Szkoda, że częściej nie jesteś taki dobry.
- Jak to nie? – Stanął podpierając rękami się pod boki. – Zaraz po ślubie robiłem ci śniadanie codziennie.
- Wariat.... Chodź tu.
Przysunął się udając obrażonego. Było mu tak trudno zachowywać się normalnie. Uśmiechać się, wygłupiać, gdy wiedział że za kilka miesięcy, może nawet tygodni już nie będzie maił na to okazji. Starał się, bo wciąż wierzył w cud.
Chwyciła go za rękę. Przykucnął i pocałował ją. Delikatnie w usta. Nie chciał jej sprawić bólu. Nie wiedział, co może a co nie. Tyle się mówi o nowotworach, a on nie maił kompletnego pojęcia tak naprawdę co to jest. Jej nie wystarczył taki pocałunek. Namiętnie wpijała się w jego usta. Spragniona czułości, bezbronna, chciała czuć jego smak.
Kochała jego usta. Nie wiedziała czemu, ale zawsze doprowadzały ją do obłędu. Czy to słowami, czy czynami. Niby zwykła cześć ciała. Pokryty lekkim, cieniutkim naskórkiem. Miękkie, różowe, cieniutkie. Potrafiła siedzieć i wpatrywać się w poruszające się wargi. Bez ustanku. Nie zwracała wtedy uwagi na słowa, które wypowiadały. Patrzyła jak robią dzióbek gdy mówił „entschuldigung”, gdy wykrzywiają się, gdy rozszerzają jak u żaby. Uwielbiała, gdy oblizywał się podczas ich rozmowy. Nie wiedział jak to na nią działało. Słowa które wypowiadały były jak lekki powiew wiatru, a rozmowa z nim jak taniec. Zawsze chciała by mówił do niej podczas gdy się kochali, by szeptał najpiękniejsze zwroty, zdania. Ton głosu, z jakim się do niej zwracał. Słów jego echo, wciąż dookoła niej. Wiatr na karku, jego oddech. Taka mała część ciała, a wzbudzała tyle emocji.
Zsunęła się z krzesła i usiadła na nim. Wplotła palce w jego włosy i rozkoszowała się jego słodkim jak miód smakiem. Chciała żeby ją kochał. Potrzebowała to czuć całą sobą.
Cierpiała w głębi duszy. Wiedziała, że wchodzi na nową drogę, z której nie ma powrotu, więc nie pozostaje jej nic innego jak iść na przód. Może była w tej chwili egoistką, ale chciała kroczyć przed siebie razem z nim. Był zawsze, chciała by był do końca. Teraz czuła pustkę świata. Wszystko dookoła wypełniały jedynie wspomnienia. Ich wspólne. Wspomnienie o nim, o wspólnie spędzonych chwilach, o krajach, które razem odwiedzili, o ich radościach i smutkach, o ich miłości. Za nią jest ścieżka wydeptana przez ich stopy. Tak bardzo go kochała. Nie wierzyła, ze mogła by jeszcze raz kogoś tak pokochać. Bo jak powiedział Perski mędrzec: „ Miłość jest jak choroba, z której nikt się nie chce wyleczyć. Ten kogo dotknęła, nie chce wrócić do zdrowia, kto cierpi z jej powodu, nie szuka lekarza.”
Delikatnie gładziła go po jego plecach. Wciąż trwali w namiętnym pocałunku. Nie zamierzali go przerwać. Powoli ściągnęła z niego podkoszulek. Kochała jego wątłe i blade ciało. Zakochała się w nim z miliona powodów, a to było jednym z nich. Zsunął z jej ramion szlafrok.
- Kochaj mnie Bill... – Wyszeptała, ale jej głos był rozpaczliwy, pełen skrywanych emocji. Zaczął ją dotykać. Przez cienki materiał jej koszulki zaczął ja pieścić.
Nagle, w pewnym momencie poczuła, że świat jej zawirował. Zrobiło jej się czarno przed oczami. Oparła głowę na jego ramieniu, a ręką złapała się za stół stojący obok.
Przeraził się. Teraz, gdy wiedział o chorobie, bał się każdego zdarzenia, każdego bólu.
Wszystkiego.
- Jullie! – Krzyknął nie wiedząc co zrobić.
- Już w porządku, po prostu zakręciło mi się w głowie. Mało spałam. – Uśmiechnęła się sztucznie. Ponownie chciała zatopić w nim swoje usta.
- Nie, może nie powinniśmy...
zdziwiła się. Była na niego wściekła, a zarazem smutna. Zamknęła oczy, zacisnęła mocno usta i wstała.
- Pójdę wziąć prysznic.
Wyszła, a on ciągle siedział na podłodze. Rozpłakał się.
Ciepłe krople spływały po jej ciele. Ona tez płakała. Nienawidziła tego, co w niej siedziało. Na każdym kroku, coś jej przypominało o tym, że jest chora. Odbierze jej wszystko?
Niedługo każą ją zamknąć w klatce.
Uspokoiła się. On nie jest niczemu winny. Po prostu się martwi. Pojedzie do lekarza dla niego, będzie się leczyć dla niego, zrobi wszystko dla niego.
- Możecie wyjechać bez problemu. Nie widzę przeszkód. Myślę też, że możemy rozpocząć immunoterapię.
- Czyli? – Zapytał Bill.
Siedzieli w prywatnym gabinecie Marka. Juliette była już po badaniach.
- Immunoterapia, to leczenie polegające na wzmacnianiu odporności. Nie będę was zamęczać terminologią medyczną, nie dużo wam to powie, a myślę ze taka definicja wam wystarczy. Później możemy się zabrać za chemię.
- Nie. Nie chce. – Odezwała się po raz pierwszy Jullie. Odkąd tu przyszli milczała.
- Dlaczego?
- Po prostu nie chce. Uszanujcie to oboje. Chce już iść, źle się czuję.
- W porządku, jeszcze tylko wypiszę wam recepty i jesteście wolni, ale zaraz przed wyjazdem, najlepiej w tym samym dniu, przyjdź, chcę cię zbadać.
- Skoro muszę. To ja wyjdę, a Bil zabierze to co tam masz mu wypisać. Musze pooddychać świeżym powietrzem.
- Kochanie, w porządku? Poradzisz sobie?
- Bill, nie ma pięciu lat, mam tylko raka. – Powiedziała oburzona i wyszła.
- Jak sobie radzisz? – zapytał starszy mężczyzna.
- Jest trudno, ale na razie jeszcze w porządku. Ja ją rozumiem, wiem, że jest jej ciężko...
- Postaraj się ją namówić na tę chemię. Wiem, że może mieć opory, ale to bardzo ważne, może dużo pomóc. Zahamować w pewnym stopniu.
- Ale nie zlikwidować.
- Dobrze wiesz, że bym chciał...
- Rozumiem, nie ma pretensji.... Pójdę do niej, nie może siedzieć tam sama.
- recepty.
- A tak, dziękuje.
Julliette stała przed szybą samochodu i patrzyła w swoje odbicie. Wiatr rozwiewał jej włosy. Słońce mocno świeciło. Nagle zadzwonił je telefon.
- Słucham....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Annette
Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 741
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Piątek 01-12-2006, 0:00 Temat postu: |
|
|
Pierwsza!
Rezerwuję ;]
EDIT:
Bardzo mi się podobało.
Tylko trochę smutne..
Jej choroba jest dołująca.
Billa przedstawiłaś jako kochającego i opiekuńczego męża, to słodkie
Pozwolisz jeszcze trochę pożyć Juliette, prawda..?
Z niecierpliwością czekam na następny odcinek.
Pozdrawiam
PeEs. Wybacz za ten nieskładny komentarz, ale późno już
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Annette dnia Piątek 01-12-2006, 15:21, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
fumiko
Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Piątek 01-12-2006, 1:39 Temat postu: |
|
|
2. zaklepuję
EDIT:
dzisiaj mam smutny dzień i ochotę na smutne opowiadania... a Twoje, drogi Misiu, jest bardzo smutne...
czytałam ten odcinek i moje serducho drżało...
Potrafiła siedzieć i wpatrywać się w poruszające się wargi. Bez ustanku. Nie zwracała wtedy uwagi na słowa, które wypowiadały. Patrzyła jak robią dzióbek gdy mówił „entschuldigung”, gdy wykrzywiają się, gdy rozszerzają jak u żaby. Uwielbiała, gdy oblizywał się podczas ich rozmowy. Nie wiedział jak to na nią działało. Słowa które wypowiadały były jak lekki powiew wiatru, a rozmowa z nim jak taniec.
...piękne porównanie...
Wiedziała, że wchodzi na nową drogę, z której nie ma powrotu, więc nie pozostaje jej nic innego jak iść na przód. Może była w tej chwili egoistką, ale chciała kroczyć przed siebie razem z nim. Był zawsze, chciała by był do końca. Teraz czuła pustkę świata. Wszystko dookoła wypełniały jedynie wspomnienia. Ich wspólne. Wspomnienie o nim, o wspólnie spędzonych chwilach, o krajach, które razem odwiedzili, o ich radościach i smutkach, o ich miłości. Za nią jest ścieżka wydeptana przez ich stopy
...poruszające metafory...
Zakochała się w nim z miliona powodów, a to było jednym z nich
...takie...takie... ciepłe
Ten odcinek sprawił, że zaczęłam sobie wyobrażać, jak bym się czuła będąc na miejscu Juliette i przerażająco smutno mi się zrobiło, gdy pomyślałam sobie, że miałabym zostawić moje dwie ukochane osoby - moje dwa szczęścia, bez których życie byłoby puste... że nie mogłabym patrzeć na moją córeczkę, na jej zmagania ze światem, jej radosny, promienny uśmiech... serce mi się ściskało w bólu...
Końcówkę chyba rozegrałaś odrobinę za szybko, ale opis myśli Julliette i scena przy śniadaniu przysłoniły ten drobny mankament...
Buziolki
fumiko
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zulla
Dołączył: 27 Maj 2006
Posty: 2081
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: mit gestreiftes Käppchen von B.!
|
Wysłany: Piątek 01-12-2006, 8:01 Temat postu: |
|
|
pojawiły się błędy... ale ja nie o tym...
piękna część
pełna prawdziwych uczuć, oraz tej cholernej bezradnośći
taka piękna miłość
i co?
i co??
noooo i cooo??!
właśnie w tym problem
jedna osoba dobiega do końca...
w tym czasie trzeba życ..
ah
pozdrawiam
Zull
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Martosia
Dołączył: 20 Maj 2006
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Piątek 01-12-2006, 13:21 Temat postu: |
|
|
Jakie te minki są świetne , wiesz dawno mnie nie było więc muszę się podekscytować :]. A ten śnieg to już w ogóle...
Hmy.
Krótko, za krótko.
Myślałam, że obdarzysz nas czymś dłuższym .
Krótka, aczkolwiek ładna i wymowna.
Na błędy nie zwracam uwagi.
Od samego początku zastanawia mnie jak zakończysz to opowiadanie.
Jeżeli chodzi o mnie to mogłabyś go w ogóle nie kończyć, bo jest wspaniałe...
Jednak musisz, niestety.
Hmy.
Nie znam Cię, Misiu, jedynie z forum, ale nie sądze żeby skończyło się to poprostu śmiercią głównej bohaterki.
Z penością coś wykombinujesz.
Ale ja dociekliwa...
~Martosia.[/b]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Qrka
Dołączył: 05 Mar 2006
Posty: 412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Boulevard of Broken Dreams
|
Wysłany: Sobota 02-12-2006, 14:39 Temat postu: |
|
|
Sex napisał: |
Wyszła, a on ciągle siedział na podłodze. Rozpłakał się. |
Misiak, weź im daj się trochę pokochać jeszcze, no!
Ech i przerwała a takim momencie Tak mnie to wkurza
I jak następnym razem nie będziesz zadowolona, to po prostu nie dodawaj części!
My poczekamy. [PROSZĘ MI TU MISIA NIE POSPIESZAĆ, BO TO MOŻE WPŁYNĄĆ NA JAKOŚĆ TREŚCI.] Jak sobie skończysz wszystko, to dopiero dodaj a nie przejmuj się że ktoś tam skrzeczy
Cium
P.S. Where are U? Masz kopa w tyłek niedobrzyno.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Saint
Dołączył: 11 Lis 2006
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 02-12-2006, 15:58 Temat postu: |
|
|
O jejku.. śliczne.
To opowiadanie jest takie... smutne.
Wywołuje we mnie tyle uczuć.
Ach. Piękne.
Widać, że Bill ją kocha... w ogóle z niego bardzo dobry mąż.
Sama takiego bym chciała
Ale proszę.. nie przerywaj następnym razem w takim momencie
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Blair
Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 387
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Fox River cela nr 40, skrzydło A :D
|
Wysłany: Sobota 02-12-2006, 19:37 Temat postu: |
|
|
po tym jak oczarowałaś mnie "Vibratorem"
postanowiłam przeczytać Twoje inne opowiadania.
to jest po prostu piękne, takie smutne ...
takie prawdziwe ...
pełno w nim uczuć.
wszytkie słowa są tak pięknie dobrane,
tworzą wspaniałe zdania, aż nie chce się przestawać czytać.
"Słów jego echo, wciąż dookoła niej."
śliczne.
komentarz trochę dziwny,ale jestem pod takim wrażeniem, że nie potrafię zbyt sensownie pisać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Beata
Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 459
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wtorek 05-12-2006, 23:11 Temat postu: |
|
|
Jesteś mistrzynią Miśku...
Tak opisywać uczucia, to chyba tylko Ty potrafisz.
Jak widzę nową część któregokolwiek, Twojego opowiadania, pędzę na złamanie karku, a potem myślę nad tym, jak mam okazać to co na prawdę czuję po przeczytaniu części.
Znów zaserwowoałaś nam smutną część, ale tematyka jest taka, że przecież nie może być wesoło.
Było tragicznie i romantycznie zarazem, po prostu pięknie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
TaniecDuszy
Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Imielin (śląskie)
|
Wysłany: Wtorek 19-12-2006, 8:15 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam całość.
Bardzo ciekawy, zachęcający prolog...
Podoba mi się opisywanie emocji Billa i jego żony.
To będzię piękna, a zarazem smutna historia.
Obijasz się misiu! OBIJASZ:)
Czekam na nexta:)
Pozdrawiam:*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Mod-Troskliwy Miś
TH FC Forum Team
Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 1568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Tesco
|
Wysłany: Piątek 05-01-2007, 23:16 Temat postu: |
|
|
odcinka narazie nie będzie
Anie dopadła grypa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zulla
Dołączył: 27 Maj 2006
Posty: 2081
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: mit gestreiftes Käppchen von B.!
|
Wysłany: Sobota 13-01-2007, 20:49 Temat postu: |
|
|
grypa ciągle trzyma, czy może brak weny??
żywego vibratora również brakuję
lecz czekam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Mod-Troskliwy Miś
TH FC Forum Team
Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 1568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Tesco
|
Wysłany: Wtorek 30-01-2007, 16:31 Temat postu: |
|
|
przepraszam, z etak długo to trwało
mam nadzieje ze neiskisiłam
dedykacja dla SuBigeit. Wiem że itak tego nie przeczyutasz, ale itak chce to napisać
dziękuje, ze dzięki tobie wciąż widze jakie życie jest piękne.
************************************
V
- Witaj moja gwiazdko!
- A to ty Darco. – Oparła się o drzwi samochodu.
- No jasne że ja. Coś jesteś markotna, stało się cos? – Zapytał zmartwiony.
- Nie nic. Zupełnie nic... – Skłamała, choć miała ochotę wykrzyczeć mu wszystko. Chciała obarczyć cały świat swoja straszną tragedią, ale opanowała się. Kłamstwo czasem jest jedynym wyjściem.
- Mam dla Ciebie dobre wieści. Dobre to mało powiedziane, bardzo dobre!
- Co się stało?
- Ogłosili nominacje...
- Jak to? – Otwarła szeroko oczy z wrażenia.
- No tak! Masz nominacje!
- Ale.. – Bełkotała bez sensu, nie była w stanie wymówić słowa. Po raz pierwszy od kilku dni na jej ustach pojawił się prawdziwy uśmiech.
- Żadne ale! Przygotuj się, kup sukienkę, fryzjer, nie wiem ty już powinnaś najlepiej wiedzieć co zrobić.
- To niemożliwe...
- Kochana, powaliłaś je na łopatki! Przecież twoja „narkomanka” była genialna, nawet ja się po tobie czegoś takiego nie spodziewałem. A wiesz co najlepsze?
- No mów! Proszę nie męcz. – Krzyczała.
- Jesteś faworytka! Tak kochana! Najlepsza! Masz Oskara w kieszeni!
- Nie... lepiej się tak nie nastawiać... Tak się cieszę. Nawet nie wiesz ile radości ta wiadomość mi przyniosła!
- Wiem, wiem. To przygotuj się tam! Gala za niecały miesiąc.
- Miesiąc? – Nagle posmutniała. „Ile czasu?... Miesiąc, może dwa....” Te słowa odbijały jej się w głowie. Może nie dożyje, może najważniejsza nagroda w jej życiu ominie ją tylko dlatego, że coś siedzi w jej głowie.
- Tak.. a masz jakieś plany?
- Nie, nie... Dziękuje. Muszę kończyć. Część Darco.
- Do zobaczenia moja gwiazdo.
Plany? Jedyne plany jakie ma... to żyć.
- Jestem. – Ciepła męska dłoń złapała ją za ramie.
Przytuliła się do niego. Mocno przywarła do jego ciała. Pogładził dłonią po jej włosach i pocałował ją w czoło.
- Dzwonił Darco...
- Coś się stało? Jakieś problemy?
- Nie.. zupełnie nie, wręcz przeciwnie. Nominowali mnie! Mam szansę na Oskara!
- Kochanie! Gratuluję! Wiedziałem, że w końcu ci się uda!
Zobaczył radość w jej oczach. Małą iskierkę szczęścia. Nareszcie coś, co sprawia, ze się śmieje.
Złapał ją mocno i uniósł z ziemi.
Śmiała się. Przez kilka sekund nie pamiętała o smutku, o raku, o śmierci. Była szczęśliwa.
- Zasłużyłaś na porządną porcje lodów. Ogromną.
- Czekoladowych?
- Z polewą.
Wsiedli do samochodu i ruszyli.
Minął jeden dzień, drugi, trzeci... Co rano, jak gdyby to były zwykłe tabletki na katar Juliette łykała antybiotyki, a gdy zapadał zmrok kładła się spać, jak każdego dnia zanim dowiedziała się o tym, że jest skazana. Teraz byli ciągle razem. Nie marnowali żadnej chwili. Ona, on i ich córeczka. Dawali sobie całą miłość, jakiej nie mieli odwagi dawać sobie dotychczas. Jak gdyby za sprawą tabletek ból zamiast zniknąć - nasilał się. Znosiła to dzielnie. Czasem wiła się w bólu, ale powoli się do niego przyzwyczajała. Wiedziała, że teraz będzie tylko gorzej. Wiedziała, że ból teraz będzie jej nierozłącznym towarzyszem.
Pewnego ranka, gdy upalne słońce znów zaglądało do dużej sypialni, a na niebie nie było ani jednej chmurki dziewczyna zasłabła. Serce ścisnęło mu się w piersi, ale nie dawał wiary temu co mu podpowiadało. Nie mogło nic się stać. Nie jest jeszcze na to gotowy, nie to miejsce, nie ten czas.
Szybko jednak oprzytomniała. Zwykłe, kilkusekundowe omdlenie. Nic wielkiego. Uspokoiła rozszalałe nerwy Billa, choć sama widziała już śmierć.
- Wszystko w porządku, nic mi nie jest.
- Tak się bałem, tak bardzo! Myślałem, że już cię straciłem.
- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. To lekki zawrót głowy, leki są silne, nie jestem przyzwyczajona, nigdy nie brałam takich. – Jej głos drżał.
Oparł głowę na jej kolanach. Delikatnie głaskała go po karku. Uspokajał się powoli, z każdym jej dotykiem jego niepokój słabł.
- Bill... Kochasz mnie?
- Oczywiście, że tak! Jak możesz nawet pytać?
Wzruszyła ramionami. Oczywiście, ze to wiedziała. Dawał jej to odczuć całym sobą, każdym dotykiem, spojrzeniem, szeptem, łzą...
Gdyby ktoś powiedział jej parę lat temu, że ten chłopak z rozczochranymi włosami, dziwnymi strojami i mocnym makijażem będzie największym cudem jaki ją spodka w życiu, wyśmiałaby go.
Kochała go całym sercem i bywały dnie, gdy w ogromnym bólu fizycznym cieszyła się, ze to ona, a nie on musi cierpieć. Miłość to dziwne uczucie. Do końca nigdy nie jesteśmy pewni, czy dotarliśmy już do tej granicy całkowitego oddania. Ale, czy miłość ma granicę możliwości? Miłość to głęboka studnia, im więcej z niej czerpiemy, tym większe pragnienie nami zawładnie. Po pierwszym łyku osiągamy euforie, dziwny nieopisany słowami stan. Chcemy więcej i choć jesteśmy świadomi kontrolowania tego brniemy dalej. Kolejny łyk zamienia się w kubek, kubek w misę, misa w wazę... Aby zaspokoić pragnienie jesteśmy gotowi na wszystko, tak też jest z miłością.
Rozpłakała się.
Nie lubiła tego robić na jego oczach. Zazwyczaj, gdy czarne chmury zbierały się nad nią - wychodziła. Nie chciała by widział jej słabość. Choć powoli przyzwyczajała się do swoich myśli, to brakowało jej czasem sił. Wstawała i zamykała się w łazience pod pretekstem skorzystania z toalety. Przez krótkie pięć minut, a może trwające wieki pięć minut płakała. Zanosiła się dławiącym szlochem, rozmazywała makijaż, mierzwiła włosy. Po tych cennych pięciu minutach wychodziła. Już była idealna jak zawsze. Włosy ułożone tak jak zwykle, makijaż zrobiony na nowo.
Otarła łzy i wtuliła się mocno w jego ramiona. Jej azyl. Pachnące intensywnie miętą. Ciepłe i silne. Jej płaszcz. Chroniła się w nich przed światem.
- Bill... – Powiedziała pociągając nosem. – Pamiętasz jak po raz pierwszy pojechaliśmy do Holandii. Na wakacje.
- Pewnie że pamiętam. Jeszcze przed ślubem.
Uśmiechnęła się. Na jej policzkach lśniły ślady po łzach, ale oczy błyszczały teraz pod wpływem wspomnień.
- Te ogromne pola pełne maków.
- Tam ci się oświadczyłem. Kto by pomyślał. Bill Kaulitz się zaręczył. Co ty ze mną zrobiłaś.
- Pamiętam jakby to było wczoraj, jak chodziliśmy po tych polach...
- Jak tu pięknie. W życiu nie widziałam tyle kwiatów w jednym miejscu!
- Mówiłem ci, że tu jest pięknie.
Juliette biegała między rzędami czerwonych kwiatów potrącając je delikatnie. Jej żółta sukienka wyróżniała się w szkarłatnym płótnie roślin. Gorący wiatr rozwiewał jej długie włosy spięte kokardą. Mocny zapach maków otoczył ich magiczną aurą.
Spacerowali razem trzymając się za ręce. Dwójka nastolatków, bo jeszcze nimi przecież byli. Szaleńczo zakochani, jeśli dziecko może mieć jakieś pojęcie o miłości. Wpatrywali się w siebie, nie mogąc ani na chwile stracić ze sobą kontaktu.
Nagle Bil uklęknął. Mocno odchrząknął.
- Pani Juliette Anne Margarit Menneville, czy zechce pani uczynić ze mnie najszczęśliwszego mężczyznę pod słońcem i zostanie moją żoną?
- Nie wygłupiaj się. – Zaśmiała się, ale widząc jego poważną minę zmieszała się. Jej myśli zostały zbite z tropu. – Bill...
Klęcząc i nie odrywając od niej wzroku wyciągnął w jej kierunku nierozwinięty kwiat maku. Wzięła go nieśmiało do ręki i powąchała. Wciąż patrzył na nią znacząco, jakby wyczekiwał tego jednego słowa. Nagle zauważyła, że w środku kwiatu cos pobłyskuje. Delikatnie rozsunęła płatki. Jej dużym oczom ukazał się mały pierścionek. Wyjęła do i zamarła. Piękny biały kamień połyskiwał w świetle popołudniowego słońca. Serce zabiło jej szybciej.
Marzyła o tej chwili milion razy. Wyobrażała sobie jak jej chłopak ze snów klęka przed nią i na milion różnych, idealnych sposobów prosi czy zostanie jego żoną. Miała na to jedną odpowiedz, wyrażoną milionem słów.
Jej wymyślony romantyzm. Banalny, tandetny, tylko jej – idealny.
- Tak.
- Jedźmy tam. Chce znów przeżyć te wakacje. Chce znów zobaczyć moje makowe pola i maki, które dzięki tobie tak kocham.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Beata
Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 459
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wtorek 30-01-2007, 16:38 Temat postu: |
|
|
1?
Edit:
Ja już nie wiem Misiaku, jak mam Ciebie komplementować.
Będę się znów zachwycać tym, jak pięknie piszesz, bo tak jest, chociaż wiem, że się powtarzam. Wyciskasz swoimi słowami łzy z moich oczu, bo to wszystko jest takie smutne. Nawet nie chcę sobie wyobrażać odcinka, kiedy ona odejdzie, bo sądząc po prologu, nie można spodziewac się tu cudu.
Jesteś niepoprawną i wrażliwą romantyczką, bo tylko osoba posiadająca te cechy potrafi napisać coś tak wzruszającego.
Moment na polu makowym - wprost magiczny.
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Beata dnia Wtorek 30-01-2007, 18:41, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Madziara.
Dołączył: 19 Paź 2006
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z F-16.
|
Wysłany: Wtorek 30-01-2007, 17:44 Temat postu: |
|
|
oj Miś, wiesz jaki prezent mi zrobiłaś tą częścią?
żal serce ściska po tej częsci.
prawdziwie.
a moze cuda się zdarzają...?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Annette
Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 741
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Wtorek 30-01-2007, 18:52 Temat postu: |
|
|
Misiu, to było piękne.
Sprawiłaś, że miałam łzy w oczach.
Wszystko jest takie wzruszające, smutne a zarazem pełne miłości.
Wpisz w to opowiadanie cud..
Niech Juliette nie umiera..
Przecież oni z Billem tak bardzo się kochają.
Niezależnie od tego jak to dalej poprowadzisz, wiedz, że masz we mnie oddaną czytelniczkę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ambre
Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 381
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: mam wiedzieć? Może... Zabłocony rów tuż obok drogi czyli WIEŚ potocznie nazywana: KRAKOWEM?
|
Wysłany: Wtorek 30-01-2007, 18:58 Temat postu: |
|
|
Omalże dwa miesiące czekania.
I jak tu wybaczyć?
No, ale z uwagi, że to ty przepraszasz - ustąpię.
'narkoman'.
Jej autorstwa.
Kolejny powód, aby żyć. Żeby zatrzymać czas, rozbić szybkę zegara i wyrwać wskazówki. Żeby podrzeć kartki w kalendarzu.
Czy to dobry pomysł wybierać się w ostatnią podróż, w miejsce tylu radosnych wspomnień?
Tak sentymentalne, ważne z wciąż unoszącym sie nad nim aromatem ich szczęścia?
Czy wspomnienia nie spowodują żalu, że mimo tylu wspólnie spędzonych chwil pozostał takie, których już nie zdołają przeżyć razem?
I jeśli Julliette pogodziła się z losem, Bill będzie potrafił sprostać wezwaniu i podarować jej szczery uśmiech?
Mam tyle pytań.
Chciałabym wiedzieć, że wszystko będzie dobrze.
Usłyszeć te jakże banalne słowa.
Ale wiem, że nie mogę.
Buziaki schorowany biedaku
I szybszych reakcji, żeby kolnejny odcinek nadszedł troszkę wcześniej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ani@
Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin
|
Wysłany: Wtorek 30-01-2007, 23:27 Temat postu: |
|
|
Aaaaaa!!!!
Ja też chce te maki!
Misiu, ja chce zeby ona tego Oscara dostała!
Albo najlepiej zeby wogóle nastąpiło cudowne ozdrowienie i żeby ona nie umierała i żeby żyli długo i szcześliwie!
o!
Ania chce i tak ma być !
Znowu jedna czy dwie literówki, jak zwykle niezbyt przeszkadzające.
Ładnie.
Jak zawsze.
Amen
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Martosia
Dołączył: 20 Maj 2006
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 01-02-2007, 14:12 Temat postu: |
|
|
Miód na serce <3, no.
Na początku odcinek wydawał się nieco niedopracowany, ale potem okazał się naprawdę śliczny.
Też lubię maki, wiesz?
To chyba najwspanialsze kwiaty.
Czerwone, bo to mój ulubiony kolor.
Z następnym odcinkiem tak nie zwlekaj, proszę. Bo ja się niecierpliwie.
Martosia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zulla
Dołączył: 27 Maj 2006
Posty: 2081
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: mit gestreiftes Käppchen von B.!
|
Wysłany: Piątek 02-02-2007, 15:51 Temat postu: |
|
|
miłośc jest cenna
życie jest cenne
życie wypełnone miłością jest najcenniejsze
ale co zrobić kiedy życie się kończy, a miłość nie potrafi...??
kurcze.!
ja nie lubie takich pesymizmów
jednak ciągnie mnie do tego opowiadania...
tyle czekania.
tyyyyle błędów /interpunkcja, składnia, ortografia..../ ale coż....
kiczowate maki
ich woń zamienia się w słodki zapach...
ich kolor tętni w żyłach...
romantycznie.
zakochanie.
pozdrawiam
Zu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Eedyta
Dołączył: 13 Maj 2006
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Piątek 02-02-2007, 16:00 Temat postu: |
|
|
Cudo. Takie romantyczne te oświadczyny. Bajka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Cinderella
Dołączył: 09 Wrz 2006
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 08-02-2007, 23:08 Temat postu: |
|
|
oh najpierw chciałąbym powiedziec że co do poprzedniej części to scena kiedy byli w kuchni mną poprostu wstrząsneła! to było piękne! i takie wzruszające
a co do tego to też było piękne i wzruszające.
I znów miałąm łzy w oczach. tak mi ich żal.
Życia czasami potrafi być bardzo okrutne. Kiedy jesteś tak szczęśliwy i wydaje Ci się ze masz wszystko co chciałaś : Dom, szczęśliwą rodzinę, wspaniałego męża i przepiękną córeczkę nagle wszystko sie urywa bo brakuje tego najważniejszego... zdrowia!
W ciągu kilku sekund tracisz grunt pod nogami.
Wyobrażasz sobie jak Twoja maleńka córeczka będzie sie wychowywałą bez matki, że nawet nie zdąrzysz się nią nacieszyć...
każde zasłabniecie wydaje Ci się tym ostatnim. Boisz się zasnąć i zamknąć oczy, bo być może zamykasz je po raz ostatni i już nie zobaczysz pięknego błekitnego nieba i zielonej twarzy.
Tajemniczych oczu i tych cudownych ust swojego mężczyzny którego tak kochasz.
Że nie usłyszysz już płaczu swojego dziecka nie poczujesz wiatru na swojej twarzy.
i zastanawiasz się kiedy to się stanie, kiedy Ciebie już nie bedzie...
jak sobie z tym poradza, co się tak naprawde z tobą stanie?
Piekne! Boję się tej części, która nieubłagalnie sie zbliża.
czuje że po prostu będę po niej płakała przez długi czas...
i to jak opisałaś momenty gdy wychodzi do łazienki by ukryć swój ból i cierpienie, tam jest sama ze swoimi myślami, cierpieniem i bólem. Nie może sobie poradzić ale za chwile wychodzi idealna i spokojna... czyżby?
ubustwiam to opowiadanie! te opisy emocji!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Mod-Troskliwy Miś
TH FC Forum Team
Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 1568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Tesco
|
Wysłany: Niedziela 18-02-2007, 22:56 Temat postu: |
|
|
przepraszam z powodów osobistych, braku czasu, braku weny zmuszona jestem zawiesić
przepraszam nie wiem na jak dlugo
mam nadzieje, że nie za długo i ze sytuacja ustabilizuje się
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zulla
Dołączył: 27 Maj 2006
Posty: 2081
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: mit gestreiftes Käppchen von B.!
|
Wysłany: Poniedziałek 19-02-2007, 7:48 Temat postu: |
|
|
ja również mam nadzieje, że szybko wrócisz.
Maki To Maki...
oskar.
wakacje.
choroba.
miłość...
przecież coś z tym musi sie stać.
czekam
pozdrawiam
i rozumiem
brak weny, brakiem weny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Mod-Troskliwy Miś
TH FC Forum Team
Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 1568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Tesco
|
Wysłany: Poniedziałek 19-02-2007, 15:42 Temat postu: |
|
|
to nawet nie chodzi o brak weny ale o brak czasu
teraz zaczał sie taki okres ze mam cozdeinnei jakis sprawdzian a odpusciłąm wczesniej i teraz nie chce chce podciagnac zeby jako tako meic swiadectwo
pozatym mam mase zajec pozalekcyjnych aktualnie
korki i jeszcze festiwal teatralny na ktory jade z grupa z kółka i codziennie mamy próby i ceizko mi jest pogodzic wszystko
cos probuje pisac ale to na luzniejszych lekcjach w szkole ale nie mam keidy pzrepisac bo jak wchodze na kompa to wpadam i wychodze pzrelotem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|