Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

BALETNICA bo jestem szczęśliwa

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania Archiv
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marysia




Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czwartek 14-12-2006, 19:53    Temat postu: BALETNICA bo jestem szczęśliwa

Pewnie znajdziecie mnóstwo błędów. Przepraszam.
Do napisania tej notki zostałam już zainspirowana dośc dawno temu, przez jedno wydarzenia. Musiałam to napisać, aby rozliczyć się z przeszłością, z uczuciami i ze sobą samą.
Dedykuję wszyskim, którzy zrozumieją

BALETNICA bo jestem szczęśliwa

Duża purpurowa kotara miękko spływająca na scenę unosi się do góry. Jej brzegi ciężko zwisają ku dołowi. Wszystkiemu winna jest grawitacja. Jedno śmieszne prawo, o którym uczymy się na fizyce. Potrafi tak wiele zmienić. To ono czasami nie pozwala się oderwać. I właśnie dlatego, ten ogromny płat materiału jest tak ciężki. Podnosi się tak wolno.
W końcu po wyczerpującej chwili oczekiwań znika gdzieś do góry. Nie ważne gdzie i tak już go nie widać. Teraz jest duża ciemna, jeszcze nie oświetlona scena. Wydaje się taka pusta. Taka zimna i bezsensowna.
Ta pani na widowni w trzecim rzędzie, tak właśnie ta w tym dużym zielonym kapeluszu o wyniosłej minie, wpatruje się w tą pozornie bezdenną dziurę i widzi swoje życie. Marne, nic nie warte życie. Każdą przegrana chwilę, którą spędziła na wydawaniu pieniędzy podstarzałego męża. Pozornie szczęśliwa, w środku pusta jak scena. Albo ten pan w piątym rzędzie z lekką łysiną na czole i w niemodnym fraku. Dla niego scena jest symbolem przegranej. A co przegrał? Przegrał własne życie, kiedyś dawno temu. Już zapomniał jak. To nie ważne. Już za późno. Teraz może oglądać scenę swojej próżności. Za jego plecami słychać szmery i ciche czułe szepty dwojga zakochanych. Kiedy podchodzi się bliżej, można zauważyć ręce młodego chłopaka wędrujące po udzie zarumienionej dziewczyny. Ona szeroko się uśmiecha, a jej oczy mówią chce więcej. Zajęci sobą nie zauważają innych. Ta starsza pani obok nich, właśnie tego im zazdrości. Dla niej czarna scena jest ukazaniem uczucia któremu pozwoliła odejść ze zbyt błahego powodu. Jednak ona nie wie, że młodzi jeszcze nie zauważyli, że kotara się podniosła. Kiedy to zrobią, ich ręce się rozplotą, a miny zrzedną. Zobaczą przed sobą nie pewną przyszłość i szarość dnia codziennego. Tak jak setki a może i tysiące innych widzów przestaną się uśmiechać i zobaczą, jak wszystko do czego dążyli, obraca się w bezsensowną czarną nicość. I tylko ten mały chłopiec o szczupłych dłoniach w poszarpanym ubraniu w pierwszym rzędzie, nie zrozumie ich zachowania. On nie zobaczy tego co oni. Dla niego świat stanie otworem. Przecież nic nie przegrał, po prostu nigdy niczego nie miał. Nic nie starci bo niczemu nie zaufał. Właśnie w tej czarnej scenie zobaczy nadzieje na lepsze życie. Zobaczy pustkę, którą sam wypełni sobie pragnieniami. Jego marzenia stworzą piękny kolorowy obrazek. Taki jak ten który malowała pani w zielonym kapeluszy jeszcze 10 lat temu. Wtedy to był skromny, mały domek na wsi. Niby nic a jednak coś. Dzisiaj miała ogromną wille niby coś jednak nic. Pan z łysinką malował własną firmę. Mały sklepik z kwiatami na uboczu uliczki w Paryżu. Dzisiaj widział już tylko stół z kartami i przegrane marzenia w barze na przedmieściach Moskwy. Kochankowie namalowali by świetlaną przyszłość, jednak teraz widzą szarą rzeczywistość. A starsza pani oddała by ostatniego centa aby muc choćby i jedną barwą czerwieni namalować ostatnie wspomnienie twarzy kochanka. Dzisiaj to jednak była szara mała kamienna mogiła gdzieś na Powiązkach. I tylko chłopiec malował tęcze. Tylko on nie rozumiał tych ludzi uparcie gapiąc się na scenę.

Byliśmy wtedy tacy młodzi.
Niczego nie rozumiałeś, a już chciałeś się buntować.
I ten twój szelmowski uśmiech. Uwielbiałam go wiesz ?
Co niedziele zasiadałeś w pierwszym rzędzie i cierpliwe czekałeś.


I nagle pojawiło się upragnione światło które odebrało wszystkim resztki smutnych wspomnień. Na początku blade i liche z czasem coraz silniejsze. Ich oczom ukazał się mała, niewinna istotka. Śliczna dziewczynka o długich czarnych loczkach, w różowej sukience. Patrzyła swoimi dużymi, piwnymi oczami z przerażeniem na ogrom publiki, która z kamiennymi twarzami, czekała na to co zamierza im pokazać.

Wiedziałeś jak się bałam. Serce waliło mi jak szalone. Byłam taka malutka. Czułam się taka zagubiona. Te wszystkie twarze. Dlaczego byli tacy smutni ? czy oni nie rozumieli, że życie jest piękne ?
Chyba jednak tylko my, potrafiliśmy patrzeć na świat w kolorach.


Zabrzmiała muzyka. Wolna. Spokojna. Czuła i taka lekka jak śpiew skowronka. Delikatna jak puch pierza. Skromna jak mała zagubiona dziewczynka.

Ta muzyka zawsze kojarzyła mi się z naszymi rozmowami. Tymi nad naszym jeziorem.
Dziwnie brzmi dzisiaj słowo „naszym.
Ale ono było wtedy tylko nasze.
Tak jak to gorące słońce i tęcza, pokazująca się zaraz po ciepłym deszczu.
Dwójka niesfornych dzieciaków.
Świat był wtedy tylko nasz.


Zaczęła tańczyć. Jej ruchy były idealnie zgrane. Perfekcyjne. Nie było mowy o pomyłce. Całkowicie oddawała się muzyce. Tak można powiedzieć że to 12 – letnie dziecko kochało się z muzyką. Uprawiało perwersyjny sex z każdą nawet najmniej słyszalną nuta. Każda komórka jej ciała pieściła skórę wytwarzając przyjemne dreszcze. Delikatne pocałunki akordów oplatały jej wątłe ciałko. Wyglądała tak pięknie. Odzwierciedlała tak wiele. Tyle pragnień , marzeń, tyle zwykłych codziennych westchnień. Poświęcała się bez reszty. Oddawała siebie całą. Nie chciała nic w zamian. Te oczy pełne podziwu wpatrujące się w jej wirujące ciało starczały. Pochłonięta tańcem nie widziała nic. Jej różowe nowiutkie baletki spisywały się doskonale. Każdy najmniejszy ruch był opanowany do perfekcji. Każdy mięsień ciała napinał się tak mocno jak wymagała tego muzyka. A ona płynęła słodko po scenie wirując wśród własnych marzeń. Tych które właśnie się spełniały. Tańczyła. Kochała to. Żyła z całych sił. Nawet najmniejszą sekundę swojego krótkiego życia poświęcała pasji. Ale właśnie dlatego była najlepsza. Niedopełniała błędów. Na scenie nie myślała o kolejności kroków. One były w niej. Taniec był częścią jej świata, jej samej. Piękna sukienka oplatała się czasem dookoła jej pasa aby po chwili w wielkiej zawiei opuścić ją na kolejna szybsza cześć muzyki. Kokarda na jej włosach falowała na wietrze niczym morze wzburzone cichym letnim wiatrem. Zegar przesuwał swoje wskazówki jak szalony. Ona jednak tańczyła dalej. Bez najmniejszego zmęczenia ani kropli potu. Lekka zwinna idealna. Ludzie tylko czasem nie mogąc wyjść z podziwu wzdychali głośno sprawiając że uśmiechała się lekko i promiennie. Nikt jednak tego nie widział nikt poza jednym chłopcem w pierwszym rzędzie. Był tutaj zawsze. Oglądał każdy jej występ siedząc w pierwszym rzędzie znał każdy kolejny krok na pamięć. Potrafił odtworzyć każda następną nutę. To właśnie on tak bardzo kochał się w jej uśmiechu.

Byłam zła.
Byłam zła kiedy wszyscy mówili, że tańczę idealnie.
Przecież ciągle się myliłam. Moje ruchu nie były wcale dopracowane.
To nie była perfekcja.
Widziałeś wszystkie te pomyłki prawda ?
Tylko czasami, gdy przychodziłeś po mnie na treningi, zachwalałeś mnie, abym tylko jak najszybciej skończyła i poszła z tobą na spacer albo na lody
.

Muzyka dobiegała końca. Widownia przeczuwała to niepewnie wiercąc się w fotelach. Ona tańczyła dalej. Szybciej. Piruety . szpagaty. Kolejne westchnienia. Niepozorny uśmiech. Koniec. Muzyka ustała. Publika zmarła wciskając się w fotele starego teatru. Nie patrzyła na nich. Bała się pokazać po raz kolejny te piękne ogromne i przestraszone oczy. Już nie tańczyła. Nie czuła się już tak pewnie.

Zawsze kochałam tanieć najbardziej na świecie.
Tylko ty to rozumiałeś.
Już wtedy czułam jak nasze serca wybijały ten sam rytm.
Już wtedy w wieku 12 lat czułam, że któregoś dnia znów zabiją razem, blisko siebie.
Stało się.
Nawet nie pamiętam kiedy znaleźliśmy się w łóżku.
Nie ! Nigdy tego nie żałowałam.
Po prostu, tak bardzo tego chciałam, że przestałam myśleć.
Wiem że już ci to mówiłam.
Było cudownie !


Jeszcze tylko ukłon i mogła zejść ze sceny. Niepewnie po woli majestatycznym krokiem księżniczki elfów zbliżyła się do progu sceny. Spuściła głowę i z gracją pochyliła się składając ukłon. Na sali panowała głucha przeraźliwa cisza. I nagle w jej ręce wpada krwisto czerwona róża. Piękna i nieskazitelna. Podnosi wzrok i spogląda na pierwszy rząd. Po raz kolejny widzi jego czekoladowe przeszywające spojrzenie. Tak po raz kolejny tutaj przyszedł aby dostrzec ten piękny uśmiech. Przecież tylko dla niego się uśmiechała.

Zaczynałam się przyzwyczajać. Twoja obecność stała się dla mnie częścią całego spektaklu.
Ale i tym razem musiałeś to zmienić.
Zawsze taki byłeś.
Musiałeś przerwać powtarzający się rytuał. Po prostu wprowadzić coś nowego.
Dobrze pamiętam czystą biel, pięknych róż.
Ile ich było ?
Tak, pamiętam, piętnaście sztuk.
To były moje piętnaste urodziny.
Zaskoczyłeś mnie.
Popłakałam się wtedy ze szczęścia, jak głupia.
Sama nie wiem dlaczego.
Przecież to były tylko kwiaty. Zwykły urodzinowy prezent.
A ja płakałam, wtulona w twoje ramię.
Lubiłam twój zapach, był taki delikatny i lekki, jak mgła nad naszym jeziorem.


Burza oklasków. Tłumy wiwatują.

Przez cały rok, dzień w dzień dostawałam od ciebie małą, białą różę.
Mówiłeś, że to znak przyjaźni.
Ale ja wiedziałam, że to żółte róże są symbolem przyjaźni.


Ona jednak ich nie zauważa. Nie słyszy. Schodzi ze sceny po raz ostatni uśmiechając się w stronę pierwszego rzędu.

Nigdy nie będę w stanie, opisać bólu jaki poczułam gdy nie przyszedłeś.
Pustka ogarnęła całe moje ciało.
Nie uśmiechnęłam się, nie ukłoniłam.
Zbiegłam ze sceny jak poparzona.
Uciekłam od świata i od ludzi.
Poszłam nad jezioro. Płakałam, jednak tym razem nie ze szczęścia.
Właśnie wtedy poczułam, że nie potrafię bez ciebie żyć.
Nauczyłeś mnie, że można mieć wszystko.
Wystarczy nie chcieć nic więcej.
Nauczyłeś mnie być naprawdę szczęśliwą.
I tym razem nie zawiodłeś.
Pokolorowałeś mój świat na odcienie intensywnej czerwieni.
Stanąłeś przede mną z ogromnym czerwonym kwiatem.
Mówiłeś, że bałeś się jak zareaguję.
Głuptasie, dobrze wiedziałeś co czułam.
Nie byliśmy wyjątkowi ani oryginalni.
Byliśmy normalni, jak setki tysięcy innych, zakochanych par.
I właśnie dlatego było nam razem tak dobrze.


- A ty znowu nie śpisz kochanie?? – ciepły głos starszej kobiety o pięknych czarnych włosach przyozdobionych białymi pasmami zabrzmiał w dużym spokojnym pokoiku

Głos mamy tak bardzo się zmienił. Jest smutniejsza.
Zupełnie jak ci ludzie, wtedy na widowni.
Nawet oczy trochę jej poszarzały.


- Chciałam posłuchać... popatrzeć – młoda dziewczyna o długich czarnych lokach, wskazuje ręką na pozytywkę z porcelanową baletnicą – Też tak kiedyś tańczyłam... – szepcze prawie do siebie. Przecież jej matka i tak dobrze wie co powie
- Tak kochanie ale już jest późno musisz iść spać – podchodzi do nie i bierze bezwładne ciało z wózkach inwalickiego, kładąc je na duże białe łóżko, obłożone dookoła pluszowymi misiami.

To przez ten wypadek.
Wracaliśmy z balu maturalnego.
Miałam na sobie długa czerwoną suknię, a ty czarny garnitur.
Padał deszcz, a zimny wiatr poruszał bezsilnymi drzewami.
Usłyszeliśmy długi dźwięk klaksonu.
Taksówkarz powiedział, że to na pewno jacyś imprezowicze wracają do domu.
Kazałeś mi mocno wtulić się w siebie. Byłeś zdenerwowany.
Serce waliło ci jak szalone.
Twoje drżące dłonie obejmowały mnie z taką czułością.


- Dobranoc – mówi na pożegnanie i całuje ją czule w czoło. Później wyłancza grającą jeszcze pozytywkę i odkłada na półkę zaraz obok wazonu zawsze wypełnionego bukietem czerwonych róż. Przeciera zmęczone oczy i jeszcze raz patrzy na nieruchome od roku, ciało córki. Później wychodzi pogrążona w smutku i idzie spać aby rano obudzić się z kolejnym białym włosem.

Usłyszałam pisk opon. Później jakiś huk i parę zamazanych obrazów.
Wreszcie zrobiło się czarno.
Pomyślałam, że ktoś za szybko spuścił kurtynę.
Nie czułam nic.
Gdy otwarłam oczy, zobaczyłam twoją twarz.
Była blada i taka spokojna.
Chciałam cię obudzić, ale okazało się, że mogę się poruszyć.
Nie czułam nic.
Zaczęłam krzyczeć
Bill odezwij się ! Bill ! Proszę cię !
Milczałeś jak zaklęty.
Zimny i martwy.
Potok moich łez zmoczył twoja marynarkę.
Uratowałeś mi życie, ale odebrałeś czucie.


Dziewczyna zerka jeszcze tylko na uchyloną szafę, aby upewnić się że suknia nadal tam wisi.

Od jutra będę smutna
Od jutra
Dziś będę radosna
I każdego dnia
Nie ważne jak gorzki
Może być
Powiem
Od jutra będę smutna
Nie od dziś *


Spokojna zasypia uśmiechając się tak jakby on na nią patrzył. Szczerze i ciepło. Jest szczęśliwa. Przecież jutro znowu zatańczy.

Bill kocham cię ...



Marysia


* wiersz napisany przez żydowską dziewczynkę. Podczas drugiej wojny światowej w wieku kilkunastu lat trafiła ona do obozu koncentracyjnego. Po paru latach ciężkich robót i życia w skrajnym ubóstwie i nieludzkich warunkach została w bestialski sposób zamordowana.
[/b]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marysia dnia Czwartek 14-12-2006, 21:04, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natt




Dołączył: 06 Paź 2006
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czwartek 14-12-2006, 19:56    Temat postu:

Nie przeczytałam.
MNÓSTWO.
To mnie odrzuciło.
Popraw, może przeczytam.

Edit.:
Drugie podejście.
Zgubiłam się w połowie.
Momentami fajne.
Prawdziwe.
Potem braki przecinków.
Powtórzenia.
Wybacz, ale nie.
Może za trzecim podejściem dotrwam do końca.
Na razie to nie na moje siły.
Nie jest mi przykro.
Życzę weny
Natt


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marysia




Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czwartek 14-12-2006, 20:08    Temat postu:

Natt - poprawiłam Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daga_913




Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 454
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: sTaMtĄd GdZiE mNiE NiE Ma :)

PostWysłany: Piątek 15-12-2006, 19:52    Temat postu:

Ogólnie nawet mi się podobało Wink
Najfajniejsze był teksty pisane pochłym drukiem
Wiersz małej żydowskiej dziewczynki, był niby taki zwykły, a jednak miał to coś Very Happy
Nie powiem, że mi się nie podobało, było w porządku Wink
Pozdrawiam Daga


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mroczny anioł




Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 279
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: za górami za lasami.... w domku z piernika :)

PostWysłany: Piątek 15-12-2006, 20:45    Temat postu:

w niektórych momentach ładnie napisane Smile
czytało się lekko i przyjemnie
inne to były okropne nudne z błędami Smile
brakowało mi przecinków no i jedno co mnie odrzuciło to
mÓc piszemy przez o kreskowane a nie u otwarte Smile
ogólnie wiersz wpleciony najładniejszy z tego wszystkiego Smile
jestem pół na pół Smile
Pozdrawiam Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
redrii




Dołączył: 03 Cze 2006
Posty: 627
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sieradz

PostWysłany: Sobota 16-12-2006, 11:46    Temat postu:

A mi się podobało, Marysiu Wink
Ładnie budujesz zdania, w ogóle miało swój klimat.
Bardzo mi się podobało.
Jestem na TAK.

Love,
Marysia Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
YaNoU




Dołączył: 28 Sie 2006
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Pod LaTaRnIą <3

PostWysłany: Sobota 16-12-2006, 14:55    Temat postu:

Mnóstwo błędów, któe naprawde przeszkadzały w czytaniu. Ze stylistyką nie masz problemów, ladnie ukłądasz zdania; tekst jst spójny, a te błędy niszcza wszytko. Pierwsze widze, żeby "muc" napisac tak jak napisałaś. Masz Worda? Popraw te błędy, a będzie naprawde dobrze. Bo opowiadanie ąłdne i ma ten klimat- niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marysia




Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Niedziela 17-12-2006, 13:59    Temat postu:

YaNoU- dziekuję za miłe słowa no tak z bledami niestety mam problem Grey_Light_Colorz_PDT_46 ale ciesze się że ci sie podobało Smile pozdrawiam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mroczny anioł




Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 279
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: za górami za lasami.... w domku z piernika :)

PostWysłany: Niedziela 17-12-2006, 16:36    Temat postu:

dobrze że niczego nie wycinałaś
bo rzeczywiście nie można by się było połapać o co biega Smile
a jak masz problemy z błędami to pisz w wordzie a się ich ustzrerzesz Little thongue man
Pozdrawiam Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania Archiv Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin