Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zawsze po swojemu...

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Nasza twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
night-kid




Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z zakładu dla przeciętnych inaczej

PostWysłany: Czwartek 27-07-2006, 17:46    Temat postu: Zawsze po swojemu...

„Kaoru! Tylko nie odchodź zbyt daleko!” – Wołała do niego niska kobieta, na której twarzy widniał lekki uśmiech a oczy pełne były troski. Jego matka. Są nad morzem, na niewielkiej dzikiej plaży otoczonej półkolem sosen, należących do ściany lasu, malującej się zielenią ledwie kilkadziesiąt metrów od brzegu. On ma jakiś pięć lat i jest beztroskim, wesołym dzieckiem, nie martwiącym się niczym, jak to większość dzieci w tym wieku. Jeszcze nie myślał o tym, kim będzie w przyszłości, jeszcze nie śniła mu się wielka sława, tłumy fanów, trasy koncertowe... O nie, jak na razie nie wybiegał myślą dalej, niż do wieczorynki. Śmiejąc się ucieka przed matką, która to roześmiawszy się, podejmuje pogoń za niesfornym pierworodnym. W końcu oboje zmęczeni kładą się na piasku i wpatrując się w niebo odpoczywają...
Tak wiele się zmieniło od owych radosnych czasów, pozbawionych trosk i zmartwień, a plaża jest nadal. Las jej nie opanował, ani nie zmyło morze. Jest taka jak dawniej, kiedy miał pięć lat. Tylko ona się nie zmieniła, wszystko inne- owszem. Teraz Kaoru Niikura miał 33 lata, wiele pięknych wspomnień za sobą i wielką karierę. Życie jakie sobie wymarzył. Pełne zabawy i muzyki. A przed sobą wizje niezbyt długiego życia. Nie było już też kochającej matki. Zmarła na zawał, kilka lat temu. Świat był obcy, zły, pełen czyhających zewsząd niebezpieczeństw. Znikła gdzieś radość z błahych spraw, znikła dziecinna beztroska, zniknął zapach kawy wypełniający dom, w którym i tak od dawna nie mieszkał. Kaoru położył się na piasku i znów, jak przez wiele lat wpatrywał się w błękit nieba. Wsłuchiwał w krzyk mew... Zamknął oczy, włożył do ust zapalonego papierosa i mocno się zaciągnął. Jego płuca wypełnił toksyczny dym, który zaraz wypuścił krztusząc się przy tym. Szybko usiadł, papierosa odrzucił na bok i waląc się pięścią po piersi rozkasłał na dobre. Gdy już mu przeszło, otarł spocone czoło dłonią i ponownie spojrzał w niebo. Tym razem z wyrzutem, niemą pretensją.
- Ty mi to zrobiłeś prawda? – Zapytał błękitu zachrypniętym głosem – Za to że paliłem. – Z obrzydzeniem spojrzał na dopalającego się peta. Cholerstwo. Podpalał jednego papierosa od drugiego, a teraz umiera. To był rak, nic się nie dało zrobić. Lekarze dawali mu najwyżej kilka miesięcy życia. I proszę. Po co komu pieniądze, kariera, sława, markowe ciuchy, skoro to teraz i tak nie ważne? Pójdzie w odstawkę, przeminie wraz z jego śmiercią. Bo za żadne pieniądze nie kupi nowego życia.
- I po co to robisz hę? – Wstał i krzyknął, aż echo potoczyło się po plaży. – Co chcesz mi przez to pokazać? Że ty jesteś mocny a ja mały i nic nie warty? Co ci k**** szkodziło zostawić głupiego Kaoru Niikure na tym cholernym świecie co? – Wbrew jego woli, po policzkach popłynęły łzy. Ukrył twarz w dłoniach i rozszlochał się. Niech by to dziennikarze zobaczyli. Wielki, silny Kaoru, lider Dir en Grey się maże...


Przypomniał sobie dzień, w którym dowiedział się, że ma raka. Jeszcze wtedy wierzył, że jest nadzieja, że wszystko będzie dobrze. Die był przy nim. Ścisnął jego dłoń i posłał mu nieśmiały uśmiech, pełen wsparcia i nadziei. Wieść o chorobie Kao szybko obiegła cały kraj i wywołała wśród fanów wybuch paniki i strachu o lidera. Zaczęła się walka o życie Kaoru. Lecz z każdym tygodniem, z każdym miesiącem intensywnej trapi, jeżdżenia po szpitalach, w oczach jego Die i reszty zespołu coraz rzadziej widać było nadzieje. Ona umierała, wraz z Kao. Gdy usłyszał ostateczny wyrok był na to gotów. Tylko on. Reszta się załamała, Daisuke ciągle płakał chowając się w jego ramionach niczym małe, wystraszone dziecko. Kao nie miał już sił płakać, nie widział też w tym sensu. Nie chciał go zostawić, swojej miłości, której szukał tak długo, a kiedy ją odnalazł, okazało się, że była tak blisko, na wyciągnięcie ręki. Okrutny los nie dał im szans życia „długo i szczęśliwie”. Shin w jego obecności mówił cicho, zdawał się ważyć każde słowo, jakby mówił już do trupa. Totchi nie patrzył mu w oczy, w ogóle rzadko się spotykali, basista siedział ciągle w domu. Jak by chciał się odłączyć od tego tragicznego epizodu. Kyo pił. To było najlepsze co umiał, by sobie poradzić z myślą, że najlepszy kumpel niedługo umrze. I już go nie będzie. Już nigdy nie będzie na nich krzyczeć, nie będzie trzymać do późna na próbach, nie będą się kłócić, nie pójdą na piwo, nie zagrają koncertu...
- Myślisz, że jesteś wszechwładny? – Kao uśmiechnął się wyzywająco do przepływającej po niebie chmurki. – Możesz sprowadzić na mnie chorobę, ale zabić potrafię się sam... – To mówiąc wyciągnął z kieszeni fiolkę z pastylkami nasennymi. Wiedział, że to oznacza kilka miesięcy mniej życia. Kilka miesięcy mniej z Die’em, kilka ostatnich pożegnalnych koncertów mniej, kilka ostatnich, a niespełnionych marzeń, za to kilka miesięcy wcześniej rozpacz najbliższych, ale Kaoru Niikura w żadnym razie nie zgadzał się na powolne konanie. Nie da Bogu tej satysfakcji odbierania mu życia. Nawet umrzeć musi po swojemu. Bez Boga, bez nikogo. Sam.
Miał ze sobą swój ulubiony, czarny plecak. Wyjął teraz z niego butelkę z wodą mineralną. Odkręcił ją i odłożył na bok. Wysypał na dłoń białe tabletki, które uformowały niewielką górkę. Zamknął oczy i westchnął. Przez chwile, ułamek sekundy myślał, czy by się nie wycofać.... nie! Zrobi to, tak jak zaplanował. Szybko połknął garść tabletek i popił wodą. Teraz trzeba czekać. Pogrzebał w plecaku i wyjął z niego plik zdjęć. Zaczął je przeglądać, wspominać stare czasy, które nigdy nie wrócą. Wspomnienia dawnych lat. Więcej ich nie będzie. Na pierwszym zdjęciu widniał Kyo. Leżał rozwalony na całym wielkim łóżku, kompletnie ubrany i z mrocznym, scenicznym image. Za nim Totchi z malującym się na twarzy skupieniem dorysowywał śpiącemu wąsy. Biedny Kyo, za nic w świecie nie mógł zrozumieć, czemu wszyscy tak dziwnie na niego patrzą...
Kao uśmiechnął się do siebie i otarł łzę nieśmiało spływającą po policzku. Ma mało czasu. Zaczął szybko przeglądać pozostałe zdjęcia. On i Die na wakacjach. Cały zespół tuż po koncercie. Impreza urodzinowa Shina. Spiący Die. Kyo usiłujący udawać, że wcale nie ma kaca. Kolejne wspólne zdjęcie...
Było, minęło, nie wróci więcej. Podszedł do morskiego brzegu i wyrzucił zdjęcia do wody.
Pomału robił się senny. Te środki chyba zaczynają działać. Ponownie położył się na piasku, głowę oparł o plecak i czekał. Coś jednak nie dawało mu spokoju. To dziwne wrażenie, że ktoś tam jest. Obserwuje go. Wie, że umiera a mimo to pozostaje bierny. Otworzył oczy i podniósł się na łokciu. Kilka metrów od niego, wpatrzony w morze stał Die. Wiatr rozwiewał jego włosy, a on tak stał i patrzył. Ale to przecież nie możliwe! Nie może być tutaj, jak go znalazł? I czemu tak stoi? A może to konający mózg przywołał mu obraz ukochanej osoby, by jednak nie umierał samotnie? To wariactwo, ale to było jedyne logiczne wytłumaczenie. To nie jego DaiDai, to tylko omen. Mara powoli odwróciła się w jego kierunku. Die miał zapuchnięte, czerwone oczy, po policzkach płynęły mu łzy, usta wygięte w podkówkę, całość przepełniona żalem, smutkiem, goryczą. Kao znał ten obraz. Często widział go takiego ostatnimi czasy. Było mu przykro, wiedział, że fakt, iż popełnił samobójstwo, doleje goryczy do kielicha smutnemu Die’owi. Ale było już za późno.
- Nie zostawiaj mnie... – Powiedziała zjawa wyciągając ku niemu dłoń. Jej słowa potoczyły się szerokim echem. Kao już się podnosił, by chwycić jego dłoń, kiedy mara znikła. Rozpłynęła się jakby w powietrzu...
- Kao! Kao! Zagraj z nami! – Usłyszał wołanie za sobą. Odwrócił głowę i ujrzał Shina. Stał niedaleko z nogą opartą o piłkę. Dalej dojrzał sylwetki Totchi’ego i Kyo. Machali do niego zapraszając do wspólnej zabawy.
- Podaj! – Zawołał Shin kopiąc piłkę w jego kierunku. Nim doleciała do Kao, obraz rozmył się, jak wcześniej wizja Die.
„ To omamy. To już koniec.” – Myślał gorączkowo. I pomyśleć, że te wizje mogły by się stać prawdą, gdyby nie nowotwór.
- Kaoru! Wracaj do domu! Nie odchodź! – tej wizji Kao naprawdę się wystraszył. W jego kierunku biegła matka. Jego matka. Taka, jaką zapamiętał. Wesoła, młoda, pełna życia. Niemal czuł zapach kawy. Biegła do niego z rozpostartymi ramionami, chcąc do przytulić. Już była tuż tuż, już mieli się uściskać gdy.... znikła. Tak jak dwie poprzednie przedśmiertne mary rozpłynęła się w powietrzu...
- DAJCIE MI UMRZEC! – Wrzasnął rozpaczliwie Kaoru, kładąc się na brzuchu i wypłakując swój żal i nienawiść do okrutnego świata. Zewsząd słyszał Nawoływania fanów...
- Kaoru... Kao!... KaoKao!!! Nie odchodź!!! – Tysiące wołających go głosów. Chodź by chciał, nie mógł ich posłuchać. Przekręcił się na plecy i postanowił ostatni raz spojrzeć w niebo. Otworzył oczy, ale nie ujrzał cudnego błękitu. Zasłaniały go pochylające się nad nim postacie. Die, Shin, Toto, Kyo, matka, wiele, wiele innych twarzy. Znajomych lub też nie. Dla wszystkich coś znaczył. Zjawa Die’a pogłaskała go po policzku. Nie było go tu naprawdę, ale wydawało się, że czuje ciepło jego dłoni...
- Taki był młody... – Wyszeptał Die.
- A teraz umiera. – Dokończył ktoś z tłumu.
- Taki był piękny – Usłyszał Shina.
- A teraz umiera – Odpowiedziało już kilka głosów.
- Taki był zdolny... – Powiedziała matka
- A teraz umiera. – Odpowiedział cały chór głosów...
- Nie zostawiaj mnie...
- Nie odchodź!
- Nie odchodź!
- Kao...
- Kao! – Słyszał nawoływania. Teraz już coraz słabiej, były jakby cichsze, stłumione, dobiegające z oddali. A potem nie widział już nic. I nic nie słyszał. Zasnął snem wiecznym, ostatni raz robiąc coś po swojemu...
the end.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Just Me




Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: się biorą erotyki?

PostWysłany: Wtorek 01-08-2006, 16:05    Temat postu:

Co ja mogę powiedzieć?
To jak wspaniale piszesz - wiesz
To, że masz talent - mówili Ci to dużo razy
To jak bardzo Cię podziwiam - jest wręcz banalne
Więc może tylko powiem to jak wspaniałe jest to opowiadanie.
Weszłam, bo autorem jest night-kid
Przeczytałam, bo wiedziałam, że nie będę żałować
Wielbie, bo czytałam pożerając białe literki z monitora
I stwierdzam, że poczułam jakby to działo się rzeczywiście.
Nawet widziałam matke wyciągającą ręcę i błękit nieba.
Cudnie to wszystko opisałaś.
Przeczytam jeszcze raz.
Tak żeby nie zapomnieć.

Pozdrawiam
Just Me


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Martosia




Dołączył: 20 Maj 2006
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Niedziela 06-08-2006, 10:07    Temat postu:

Należy Ci się piątka z plusem.
Zachwycające, jak każde Twoje dzieło.
W końcu piszesz to Ty, więc nic w tym dziwnego.
Pięknie opisałaś tą śmierć, która wydawałami się tematem oklepanym.
Jednak nie.
To było piękne.
Uznanie.
Ale co ja mogę powiedzieć jeszcze... że Cię podziwiam? Nie, to za mało.
Oddałabym chyba wszystko żeby napisać coś takiego.

Weny życzę,
Martosia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Negai
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 1797
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?

PostWysłany: Poniedziałek 07-08-2006, 11:40    Temat postu:

Cytat:
trapi

To chyba mialo byc "terapii", bo wynika to z kontekstu.

Hm...
Ogolnie ladnie, ladnie.
Calkiem ciekawie sie to potoczylo.
Czesc akcji dziala sie nad morzem, a ja bardzo to lubie.
No i cos przekazuje to opowiadanie.
Bardzo mi sie podoba.
Przepraszam, ze to tyle trwalo, ale ja nigdy w wakacje czasu nie mam.
Powinno byc na odwrot, ale coz...
Taki system Wink.
Pozdrawiam:
~ddm


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
goo-gu




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 1141
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Dzień Dobry :) Jestem z WROCŁAWIA

PostWysłany: Środa 09-08-2006, 3:39    Temat postu:

No Ja też to czytałam Very Happy
No blogu już daaaawno temu.
Ciekawe czy jak ja będę umierać na raka płuc też będę miaął omamy... brrrr...
byle NIE!!
I dzięki Tobie polubiałam tego Karou Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ahinsa




Dołączył: 14 Mar 2006
Posty: 738
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zadupie zwane Warszawą ;]

PostWysłany: Środa 09-08-2006, 18:05    Temat postu:

Night, ty wiesz co ja o tym myślę, zresztą już to czytałam i komentowałam na blogu. Piękne.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
_Orzech_




Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Pacanowa XD

PostWysłany: Środa 09-08-2006, 19:49    Temat postu:

Jejciu ale śliczne... kurcze aż mi się beczeć chce.. pięknie to opisałaś--gratulacje..to jest naprawde warte przeczytania, mnie sie na sercu jakos dziwnie zrobiło...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Demigod




Dołączył: 14 Sty 2006
Posty: 1028
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Piątek 29-09-2006, 22:13    Temat postu:

Czytalam już na blogu, więc nie będe się powtarzać Wink Chciałam tylko napisac, ze na forum z tą całą otoczkja i inną grafiką WYDAJE SIĘ... JESZCZE BARDZIEJ EFEKTOWNE. pRZYZWYCZAJENIE? mOŻE.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Nasza twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin