Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

La isla Bonita. Rozdział V
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tam Diabeł młode chowa.

PostWysłany: Środa 02-08-2006, 18:58    Temat postu: La isla Bonita. Rozdział V

Musiałam to tu dodać. Musiałam, choć jeszcze nie skończyłam swojego wcześniejszego opowiadania. Trudno będzie pogodzić ze sobą pisanie, na dwa odrębne tematy ale sądzę, że jakoś sobie poradzę.
Ta twórczośc będzie miałą całkiem innym przekaz niż Trafiony - Zatopiony! dlatego nie wszystkim przypadnie do gustu moja Rilla, która na początku wydaje się być dość dziwną osóbką, przez co można sądzić, ze pustą. Z biegiem wydarzeń i nowych części wszystko się wyjaśni.

Zapraszam do czytania.

Rozdział I
Głupie historie mają głupie zakończenia



Dedykacja: dla mądrej moderatorki, która zaimponowała mi swoim trzeźwym myśleniem i własnym zdaniem. Mod-lolly xD

Z wyrazami wdzięczności dla Bill'a Kaulitz'a. Prawdziwej g w i a z d y.
Bo wszystko ma swój sens. Ja wiem, on wie. A wy zrozumieć nie chcecie.

Wszystkie głupie historie mają głupie zakończenia. Każdy wątek przesycony jest bezsensem i czystym wręcz idiotyzmem bijący od najkrótszego słówka, po długie monologi bez inteligentnej puenty. Całość nie ma przesłania, jest tylko przeciętnym "zbijaczem czasu", lekkim i przyjemnym dla mas.
Gdy zaczniesz to czytać i gdy będziesz kończyć ów opowiadanie, przypomnisz sobie pierwsze linijki i pomyślisz: "To dokładnie to co napisała autorka"!
Wtedy poczujesz piekący rumieniec na twarzy i zdasz sobie sprawę, z tego jak płytka jest Twoja literacka dusza.
Ta historia jest odpowiednikiem głównej bohaterki. Chcesz wiedzieć jaka jest główna bohaterka?
Dokładnie taka:


- Łapy przy sobie śmieciu! - krzyknęłam wyrywając się z silnego uścisku mężczyzny - Zabieraj te łapska z moich cycków! - wrzasnęłam, na co i tak nikt nie zwrócił uwagi, bo spora grupa władz, miała nie mały problem z okiełznaniem reszty młodzieży.
- Albo się uspokoisz paniusiu, albo zakujemy w kajdanki! - krzyknął mi do ucha.
- Tylko spróbuj palancie! - odszczeknęłam odrywając się od policjanta i z chęcią ucieczki odwróciłam się w drugą stronę, mało nie wpadając na samochód skręcający w ulicę, w której odgrywało się t o niezwykłe przedstawienie.
Uderzyłam otwartymi rękoma o maskę czarnego samochodu, klnąc pod nosem i nie próbując nawet obiec auta, zawinęłam nogę pod brodę i weszłam na maskę, nadal mając w podświadomości to, że goni mnie glina.
Drzwi wozu otworzyły się momentalnie i wyszedł z nich zdenerwowany mężczyzna w garniutrze.
- Czyś ty zwariowała! To jest nowy Mercedes! - krzyknął stojąc przy drzwiczkach.
- A tam jest wściekły pies - odpowiedziałam wdrapując się na dach i ze zdziwieniem spojrzałam na tył samochodu. Za Mercedesem stal identyczny "merol" z przyciemnianymi szybami i czekał, aż ten w końcu ruszy.
- Przepraszam, o co tu chodzi? - spytał elegancki pan - To jakaś ukryta kamera, nie wiem...kręcą państwo film? - silił się na uprzejmy ton - Wieziemy ważne osobistości i proszę nas puścić. Już i tak jesteśmy spoźnieni! - mówił z rozpaczą w głosie.
- To niech pan powie tej wariatce żeby zeszła na dół - mundurowy miał zamiar wejść za mną na maskę lecz po słowach szofera się zawahał. W smochodzie były przecież jakieś "ważne osobistości". Obszedł to drogie cacko na wszystkie strony i próbował złapać mnie za kostkę, lecz jego wzrost miał wiele do życzenia. - Psia krew! Złaź stamtąd! Jak cię złapie to będziesz miała co najmniej 2 lata poprawczaka! - syknął.
- Jak mnie złapiesz - bawiłam się z nim w kotka i myszkę, co nie było zbyt rozsądne. Porównywałam odległości z zamiarem skoczenia na drugi wóz, lecz drzwi tamtego jak na zawołanie uchyliły się od strony kierowcy i wyszedł z nich postawny mężczyzna, modnie ubrany i w okularach przeciwsłonecznych na nosie, choć było ciemno.
- Hej co tu się dzieje! Frank dlaczego stoimy i co ta pannica robi na dachu! Przecież nikt nie wie, że tu jesteśmy! Spóźnimy się na samolot jak nie ściągniecie tej fanki! - krzyknął żując gumę i mierząc mnie od góry do dołu.
- Koleś! Nie jestem niczyją fanką - fuknęłam - Zabierz ode mnie tego graba to zejdę - obserwowałam uważnie policjanta, który miał po swojej stronie co raz więcej sprzymierzeńców.
- Ja nie wiem..to jest chyba jakaś ukryta kamera, panie menage'rze - odparł szofer drapiąc się po głowie.
- Ukryta kamera? - mruknął niejaki menager, myślac przez chwilę i chowając głowę do samochodu. - Samolot może poczekać...
- Dobra pannico, albo złazisz, albo idę po resztę przedstawicieli władz, a wtedy będzie z tobą krucho - mówił wściekły już policjant.
- Idź, idź - uśmiechnęłam się przebiegle dziękując bóstwom, za to że zesłały na mnie takiego ułomnego glinę.
- Nie. Bo ty uciekniesz przebiegła lisico! - rzucił się na auto całym ciężarem, a ja odskoczyłam na drugą stronę.
- Panie władzo! Zwariował pan! Porysuje pan lakier tymi guzikami i odznakami! - krzyknął szofer starając się zasłonić samochód własnym ciałem.
- Tylko cię dorwę...to tak ci... - mruczał pod nosem zaciskając pięści ze złości.
Drzwi Mercedesa ponownie się otworzyły i na ulicy ustał czarnowłosy chłopak w czarnej czapeczce, którą zdobił ekstrawagancki złoty nadruk wyszywany cekinami, w obicisłej koszulce z prowokującymi napisami i ciemnych dżinsach opuszczonych na pupie rodem z nowej letniej kolekcji Joop'a. Jego biodra opinał fantazyjny pasek nieznanego mi projektanta. Wszystko było tak oryginalne, że na chwilę straciłam orientacje. Kto mu szył te ciuchy?!
On także był w okularach. Były od Gucciego, miałam takie same.
- Co się stalo? - spytał z wyraźnym zainteresowaniem, a ja zawiesiłam na nim dłużej swój wzrok, miał markowy naszyjnik z Playboy'a, którego już nigdzie nie można było dostać.
- Właśnie próbuję aresztować tą smarkule - odpowiedział policjant cierpliwie czekając aż zrobie jakiś z ł y ruch.
- Spróbuj mnie tylko dotknąć, a do końca życia będziesz w drogówce - wytknęłam go palcem nie zwracając uwagi na chłopaka, który ustał obok czarnowłosego.
- A co zrobiła ta...panienka, że chcę ją pan aresztować?
- Nie twój interes! - fuknęłam do posiadacza naszyjnika, który powinnam mieć ja.
- Przecież cię nie zjem, spokojnie - uśmiechnął sie od nosem i podszedł do samochodu. - Może w czymś pomożemy?
- Proszę się odsunąć! Ona należy do władz, za chwilę przyjedzie tu radiowóz i ściągniemy ją z państwa samochodu - oznajomił policjant trzymają krótkofalówkę w dłoni.
- Panie władzo, przecież jej nie ukradnę - powiedział czarnowłosy, ale jednka zrobił krok w tył gdy mężczyzna posłał mu surowe spojrzenie.
Było po mnie.
- Jasny gwint - mruknęłam myśląc nad kolejnym planem ucieczki.
- Młoda ja cię skąd znam! - cmoknął menager, który obserwował to wszystko. - Jesteś z branży muzycznej? Może twoi rodzice są? - pytał z zainteresowaniem.
- Na szczęście nie - odparłam z ironią, przesuwając się w stronę krawędzi dachu - Nie trzymam się z pop/rock'owymi kapelami - uśmiechnęłam się ironicznie.
- To na pewno jest ukryta kamera? - ziewną długowłosy szatyn, który stał oparty o drugie auto.
- Zamknij się - warknął mężczyzna w okularach.
Zamieszanie. Policjant rozmawia przez krótkofalówkę, oni się spierają, a ta gwiazdeczka stoi z boku.
Bez zastanowienia skoczyłam z auta. Nie patrząc na nikogo podniosłam się z ulicy i zaczęłam biec.
- Bill, łap ją do jasnej cholery!!! - wydarł się któryś z mężczyzn. Nie zdążyłam się rozpędzić gdy poczułam, że mój nadgarstek oplatają długie, silne palce.
- Puszczaj mnie, idioto! Słyszysz, puszczaj mnie dziwko! - rzucałam się na wszystkie strony przy akopaniamencie własnych pisków.
- Trzymaj ją, trzymaj! - głos podnieconego policjanta.
Chłopak złapał mnie za ramiona i powiedział z nieznacznym uśmiechem:
- Jęzor to ci chyba od dzieciństwa moczą we wrzątku, bo sypiesz wyzwyiskami na prawo i lewo.
- A tobie chyba od dzieciństwa wmawiają, że jesteś chłopcem - syknęłam - Na implanty cię nie stać, czy po prostu są takie małe - drwiłam. Chłopakowi zrzedła mina i koniuszkiem języka oblizał usta, jakby zastanawiał się czym mnie zażyć.
- Uważaj co mówisz dziewczynko - poczułam jak łapie mnie z tyłu dwóh policjantów i uścisk czarnowłosego lżeje, ale nadal mnie nie puszcza - Bo chyba nie wiesz kim jestem.
- Nie, dziewczynko - zakpiłam z jego słów - To ty nie wiesz kim j a jestem - posłałam mu złośliwy uśmieszek, patrząc na swoje odbicie w jego markowych okularach, za którymi skrywały się jego tenczówki.


***

- Nazwisko - odezwał sie mężczyzna w niebieskiej koszuli bujając się na starym drewnianym krześle.
- Rasender - odpowiedziałam zdrapując turkusowy lakier z paznokci.
- Ta...Rasender? - zapytał z wyraźną ciekawością.
- Tak do jasnej Śiwy, ta Rasender - posłałam mu zirytywane spojrzenia, a on uspokoił mnie ruchem dłoni i spojrzeniam, które mówiło "Stul buźke paniusiu, ja tu rządzę a to, że masz kasy jak lodu gówno mnie obchodzi."
- Pierwsze imię - przyglądał mi się z wyczekiwaniem i wreszcie z zainteresowaniem. Miał przecież przed sobą niezłą szychę.
- Rilla - zmrużyłam oczy, gdy skierował jasną lampę prosto na moją twarz.
- Drugię imię - odezwał się tym samym władczym tonem.
- Bonita - odparłam - Ale mam jeszcze trzecie - wydełam usta.
- Trzecie? - uniósł brew, a ja pokiwałam głową w kształcie serca - No, to podaj - powiedział niepewnie, kreśląc coś na pożółkłej kartce.
- Ratri - przewróciłam oczami na dźwięk własnych słów.
- Ratri? - skrzywił się - Ktoś sobie wymyślił te imię, czy to z jakiejś telenoweli? - próbował mi dogryźć.
- To imię jednego z bóstw hinduskich, bogini nocy i takie tam bzdety - strzepałam odłamki lakieru na świerzo umytą podłogę, a niech sobie zmywają szuje jedne! Mężczyzna pokiwał głową i skrzętnie zanotował imię.
- Data i miejsce urodzenia - przyglądał mi się bacznie.
- Ósmy dzień, ósmego miesiąca 1989 roku - mówiłam ze zmęczeniem zdrapując lakier z drugiej ręki - A miejsce, Bangkok.
- Czekaj, czekaj... ósmy dzień...ósmego miesiąca - policzył na palcach wypisując wszystko do odpowiednich rubryk - Berlin, tak?
- Bangkok - skrzywiłam się - Takie miasto daleko od Niemiec - przyglądałam mu się wyczekująco. Jego wyraz twarzy nie był zbyt inteligentny.
- A...- skreślił krótką nazwę - W Indiach, tak? - uśmiechnął się przepraszająco.
- Nie - zaprzeczytłam wiercąc się na krześle - To jest w Tajlandi...co za czasy! Policja szkoły teraz kończyć nie musi czy biorą was z łapanki? - uniosłam dokładnie wydepilowane brwi i momentalnie zmieniłam temat - Jezu, ile jeszcze? Mogę już zadzwonić po moją matkę czy będę tu siedzieć do rana? - oparłam się łokciami o jego biurko, patrząc mu w oczy - Proszę pana, jestem do kur...kurcze zmęczona jak najstarsza suka w tym mieście - zmarszczyłam brwi - Oczywiście mam na myśli samochód - dodałam - Możecie mnie już puścić? - uderzyłam pięścią w biurko.
- Takie są procedury panienko Rasender, ja nic nie mogę... - urwał gdy drzwi otworzyły się z rozmachem i wszedł mężczyzna w policyjnym mundurze, zresztą to nic nadzywczajnego znajdowałam się przecież na komisariacie.
- Ta małą jest wolna, przyjechała jej matka. - posłał mi surowe spojrzenie - Masz teraz tego wyrostka - pchnął przed siebie chłopaka w długich, czarnych włosach i srebrnym kolczyku, w lewym łuku brwiowym.
- Powodzenia - posłałam mu porozumiewawczy uśmieszek, a on nawet nie zdążył mrugnąć, ponieważ wypchnięto mnie delikatnie za drzwi.
Szurałam nogami po obrzydliwim linoleum w kolorze majonezu, który na myśl przywoływał zapuszczony szpital, a za mną mną cholerny "pies", który nie spuszczał ze mnie wzorku jakby się bał, że wtopie się w ścianę albo rzucę się na niego z tasakiem, bądź rozstrzelam go karabinem maszynowym, który niby trzymam w majtkach, choć mnie przeszukiwał i kładł swoje brudne "psie" łapska na moim ciele.
Nie brzydę się męskiego dotyku, lecz policyjna ''męda'' zawsze będzie dla mnie zwykłym prymitywem, który marzy o tym by kiedyś kogoś pozbawić życia.
Weszliśmy do poczekalni i już z daleka zobaczyłam płomiennie rude włosy mojej matki i jej strój do wieczornej medytacji. Bo jak można nie zobaczyć bufiastych spodni z hinduskim wzorem, w kolorze dojrzałego bzu i bluzki w tym samym odcieniu. Rodem z "Baśni tysiąca i jednej nocy".
- Pani córka - policjan oddał mnie w ręce rodzicielki, która z miną przestraszonej sarenki obdarzyła go wdzięcznym spojrzeniem
- Dziękuję panu - położyła mi dłoń na ramieniu - I mam nadzieje, że rozumie pan to, że Rilla nie chciała...
- Mamo, ja właśnie chciałam - próbowałam jej wyjaśnić, że za późno na tłumaczenie. Jeżeli wyszłam, to znaczy, że wszystko zostało załatwione.
- No cóż... - mężczyzna poprawił marynarkę - Nie będziemy już tego rozstrzygać. Sprawa pani cóki jest zamknięta...na razie - zmroził mnie wzrokiem, a ja z politowaniem spojrzałam na jego zabłocone buty, które nie pasowały do całego eleganckiego munduru, kóry nosił z taką chlubą. - Dobranoc, pani Rasender - pożegnał moją matkę, która jeszcze pachniała jaśminowymi kadzidełkami.
- Chodźmy do samochodu - odezwała się matka swoim specyficznym delikatnym i zawsze przyjaznym głosem, który brzmiał ciągle dziecinnie, a przecież lata leciały...
Wyszłyśmy z komisariatu, ja ze spuszczoną głową i kapturze na głowie przy kobiecie, która wyglądała jak wyrwana z hinduskiego filmu.
- Mamo jak ty mogłaś w tym storju przyjechać na komisariat? - spytałam ze skwaszoną miną - Wyglądasz jak klaun! Nikt cię nie zatrzymał po drodze?
- Nie, dlaczego pytasz? - spojrzała w dół na swoje spodnie i japonki, nie domyslając się nawet, że to była ironia - Przerwali mi medydacja tymi telefonami z policji! Wielkie mi halo zrobili...Jakby nie mieli się czym zajmować, tylko ganiać w środku nocy niewinne dzieciaki - westchnęła - Bo przecież ty niewinna jesteś, cukiereczku! Pamiętaj, żeby do nieczego się nie przyznawać!
- Jasne, że jestem niewinna. - zakpiłam - Złapali mnie tylko w środku nocy na nielegalnej manifestacji, akurat gdy obrzucałam jajkami dom ministra edukacji za to, że przedłużył nam rok szkolny...mamo czy to twój samochód stoi przed komisariatem? - pokręciłam głową z niedowieżaniem.
- Jasne, że mój córuś. Wsiadaj i zmykamy do domu, bo o północy puszczają reportaż o buddyzmie - matka otworzyła drzwi swojego czerwonego Jaguara X-type, siadając za kierwonicą.
- Przecież nie można tu parkować! - usiadłam od strony pasażera - Twoje auto już dawno powinno być na lawecie. O God ..mamo jedźmy już bo mam cholernie dość dzisiejszego pieprzone dnia! - przewróciłam oczami.
- Nie mogę znaleźć kluczyków - rudowłosa kobieta rozglądała się nieporadnie po aucie, szukając wzrokiem pęku srebrnych kluczów. Nawet nie zwróciła uwagi na to, że przeklnęłam. Była całkowicie zajęta szukaniem a może myślała, że same do niej przylecą. - Zaraz znajdę kluczyki, zaraz znajdę kluczyki...zaraz znajdę TE CHOLERNE KLUCZYKI! - powtarzała kładąc palce wskazujące na skroniach.
- Stacyjka - odparłam, nawet na nią nie patrząc.
- A no faktycznie! - naiwny śmiech, klaśnięcie w dłonie i z piskiem opon ruszyłyśmy na obrzeża stolicy do naszej własnej rezydencji.

***

Relaksowałam się w jacuzzy wyrzucając z głowy wszystkie zbędne myśli. Otaczałam się falą słodkiego lenistwa, pozwalając sobie tylko na spokojen ruchy palcami u stóp w takt muzyki, która płynęła z głośników umocowanych w ścianach. Raz co raz nuciłam słowa piosenki Angel wraz z Pharrell'em Williams'em*.
Czułam się już odprężona gdy do do mojej świadomości dotarło to, że ktoś mnie woła.
- Rillaaaaaaa! - dziecinny głosik matki dochodził z salonu. Oglądała ten swój reportaż otaczając się teraz pewnie, milionem świec i lodami miętowymi. - Podnieś słuchawkę, ojciec dzwoni! - z trudem przychodziło jej krzyczenie, gdyż nie została obdarzona imponującą skalą głosu.
Westchnęłam z niekrytą rezygnacją i otworzyłam oczy, sięgając ręką po białą słuchawkę telefon, leżającą na marmurowym stoliku przy wannie.
- Tato, bo ja... - obrałam taktykę skuruchy, lecz ojciec od razu mi przerwał.
- Bonita czy ja coś mówię? - ojciec z wyraźnym spokojem zadał pytanie, zupełnie zbijając mnie z 'tropu'. Byłam przecież jego Bonitą. Nie żadna Rilla czy Ratri. On na złość wszystkim, nazywał i do tej pory, nazywa mnie Bonita.
- Nie. - odparłam powstrzymując się przed wylaniem potoku słów, który napływał mi do ust.
- Masz jutro czas? Dasz się zaprosić na koktajl do Cafe de Framboise? - spytał z rozbawieniem.
- Ok. O piętnastej jestem twoja - odparłam lekko.
- Bonita... nie broj więcej, bo zawału dostane gdy jeszcze raz dowiem się, że moja córa siedzi na komisariacie - wiedziałam, że w końcu to powie, wiedziałam!
- Ale to nie moja wina, że mnie złapali! Już prawie im uciekłam gdy ten cholerny samochód... -ciągnęłam z nieskrywaną złością.
- No ja zwariuje przez ciebie - westchnął. - Porozmawiamy jutro, bo doprowadzasz mnie do pasji z tym swoim słownictwem i niepohamowaną spontanicznością.
- Tato, nie nie przesadzaj, cholerny to nie przekleństwo. Jakbym powiedziała pieprzony to by było gorzej, albo kurewski to wtedy by była totalna klapa - wypaliłam bez żadnego skrępowania.
- Jezu, dziecko! Przestań! Gdzie ty uczysz się tych słów bo chyba nie w szkole, co? - wystarczy, że włączę telewizor albo posłucham twojej byłej żony, tutuśku. - Ja musze porozmawiać z twoją matką. Trzeba coś z tym zrobić... Ona na zdecydowanie za dużo ci pozwala! - słynny Julius Rasender nie umiał sobie poradzić, ze swoją jedyną córką, do której dzwonił tylko wtedy gdy nabroiła. Tak jak teraz. To było okropne, wiem, wiem.
Byłam kłopotliwą siedemnastolatką, która powinna już dawno w kompleciku od Versace pokazywać się w śmietance towarzyskiej miasta. Rozdawać zalotne uśmieszki, a nie klnąć jak szefc, puszczać oczka słynnym akotom a nie wyśmiewać każdego chłopaka, który stara się mnie zadowolić. Chodzić w szpilkach i obcisłych sukienkach zamiast w mało kobiecych szerkoich spodniach i obszernych bluzach z kapturem. Byłam inna i było mi z tym dobrze, aczkolwiek mój ojciec ubolewał nad tym i to bardzo.
- Tato tyłek mi zaraz odmarznie, bo siedzę w wannie a woda jest już do bani - zagryzłam wargi - Dlatego kończe i do jutra.
- Ubierz się jakoś przyzwoicie - powiedział ostrożnie, choć wiedział jaki jest moje zdanie na ten temat.
- Pa. - odłożyłam słuchawkę odchylając głowę do tyłu. Osoba, która przyglądałaby mi się teraz doszła by do wniosku, że coś mnie nurtuje, że mam jakiś problem.
Faktycznie tak było. Woda całkowicie wystygła, a chciałam się jeszcze powylegiwać w jacuzzy.
Błahostka? Rzeczywiście. Bo czym innym miałabym się niby martwić? Policją i dzisiejszym aresztowaniem? Grzywna wpłacona a reszta załatwi rodzinny adwokat. Problemami dojrzewania? Samotnością? Nurtującymi pytaniami bez odpowiedzi?
Kto ma teraz czas na takie bzdury? Trzeba żyć i chytać dzień! Bo tylko głupcy żałują. Ja niczego nie żałowałam.
Byłam dzieckiem kwiatów i kochałam tą iskierkę szaleństwa, która zapalała się wraz z dobrą zabawą, bo moje roześmiane wnętrze nie uznawało czegoś takiego jak: lęk, strach, uprzedzenia czy temat tabu. Dla mnie wszystko było zrozumiałe, jasne a czasam wręcz i obojętne, bo tak powszechne.
Ja żyłam! Ja istniałam!


* Link do piosenki Pharrella: http://www.youtube.com/watch?v=iBOcsU_YyJM&search=pharrell


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sol dnia Piątek 09-02-2007, 19:42, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blood




Dołączył: 04 Cze 2006
Posty: 291
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z Piekła

PostWysłany: Środa 02-08-2006, 19:04    Temat postu:

cicho. Blood będzie 1?
ach te wyścigi...

EDIT:

zamieniam sie w pustą fankę...
jak ta, z którą musze mieszkać do końca wakcji Grey_Light_Colorz_PDT_26'
ale tu off-tpa nie będę robić....

no to jedziem w stronę tematu...
widać, to jest zupełnie inne.
dwa różne opowiadania.
i to jest fajne. nie iwem jak uda ci się nas zadowolić.
po dwie części i znając ciebie nie krótkie.

było kilka literówek...
ale o ile pamiętam to pisałaś, że twój komputer nie posiada Worda.

ogólnie dobrze.
ale wierz mi. ja nie będę oblewać sie rumieńcem na końcu opowiadania przyznając w duchu, że miałaś rację. bo ja wiem, że to będzie nieszablonowa, czy też stereotypowa postać.
wiem.

`pozdrawiam życząc lawiny weny.
męska dziwka.
`Blood.

PeeS- czyżby mózg Blood zaczął werście prawcować?
niemożliwe. cud.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Blood dnia Środa 02-08-2006, 19:26, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonia




Dołączył: 27 Kwi 2006
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Środa 02-08-2006, 19:18    Temat postu:

Podobało mi się. Będę czytać dalej Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Negai
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 1797
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?

PostWysłany: Środa 02-08-2006, 19:23    Temat postu:

Cytat:
Przepraszma

Malutka literowka.

Hm...
Co do opowiadania, moje uczucia sa dosc mieszane.
Ale nie chodzi tu o samo wykonanie, ale o akcje, bohaterow i wydarzenia.
Przyznam Ci racje - bohaterka wydaje sie wlasnie TAKA. Czyli pusta.
Ale widze, ze ukazujac ja w takim swietle, masz jakis wyrazny cel.

Dalej...
Forma ciekawa. Tekst przejrzysty, latwy w odbiorze.
Bledow nie widzialam.
A fabula dosc oryginalna. Nie czytalam jeszcze nic, co by sie tak zaczynalo, a wierz mi, czytam na tym forum sporo.
I w sumie zaciekawilas mnie, poczytam chetnie dalej.
Mam nadzieje, ze nie kazesz nam dlugo czekac na kolejne odcinki.
Pozdrawiam:
~ddm


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Courtney




Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa.

PostWysłany: Środa 02-08-2006, 19:24    Temat postu:

3
Przeczytam jutro. przepraszam z całego serca, ale nie mam siły.
Jutro, rano. Obiecuje Smile
EDIT:
Przeczytałam. Było pare literówek ale to malutko.
I powiem szczerze, że mi sie podoba. Jest inne.
A ja tą "inność" lubie.
I to nawet bardzo.
Czekam na więcej.
Pozdrawiam

Hell's Angel


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Courtney dnia Czwartek 03-08-2006, 9:00, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Divalecorvo




Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Królestwo Ciszy

PostWysłany: Środa 02-08-2006, 20:14    Temat postu:

Moze nie czytam ze zrozumieniem, mzoe moja dusza literacka jest plytka a moze porpostu jestem glupia


ale nie uwazam poczatek tej historii za glupi a bohaterke nie uwazam za tepa czy pusta..

wrecz przeciwnie, bohaterka mimo wszystko trafila do mojego gustu i ona w zyciu nie jest PUSTA, wg mnie oczywiscie..

stworzylas postac ktora ma ciekawa osobowosc i jedyne negatywne cechy ktore u niej znalazlam to
Cytat:
roześmiane wnętrze nie uznawało czegoś takiego jak: lęk, strach, uprzeczenia


bo w koncu te uczucia sa potrzebne... ale nie o tym mowa


opowiadanie jest intrygujace i jak zawsze genialnie napisane czego mzona sie oczywiscie po tobie spodziewac


jestem ciekawa jak jeszcze skrzyzuja sie drogi Bonity (xD) i TH

i sie zastanawiam dlaczego Bill<?> trafil na komisariat o ile to byl Bidon.. w sumie Bill ma kolczyk w prawym luku brwiowym a ona 'powodzenia' mogla rzucic od tak...

Podobala mi sie scena na samochodzie, do tego ze fajnie opisana to mialas fajny pomysl

Musze tez stwierdzic ze Rilla ma ciekawych rodzicow


a jej rodzice maja dosc inteligentna corke ze swoim stylem i swoim podejsciem do zycia


Jestem tez ciekawa jak chcesz z tego chcesz zrobic glupie, bezsensowne wrecz idiotyczne opowiadanie i jakie chcesz zrobic zakonczenie ukazujac nam nasza plytka dusze...

p.s. podobala mi sie dedykacja i wyrazy wdziecznosci xD

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Divalecorvo dnia Czwartek 03-08-2006, 10:56, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
olka_th




Dołączył: 29 Maj 2006
Posty: 135
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z butelki

PostWysłany: Środa 02-08-2006, 20:36    Temat postu:

Fajnie sie zapowiada...

Na lepszego komenta nie stac mnie... Usypiam na stajaca...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sanndra




Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Środa 02-08-2006, 21:48    Temat postu:

To jest, zresztą jak wszytskie opowiadania Twojego autorstwa świetne, fenomenalne. Bywały, raczej istnieją bardziej puste laleczki od tej Rilli, no zobaczymy jak to się dalej rozkręci xDD
Czekam na news tu i na "trafionym - zatopionym"
pozdro : ))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dalia




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Środa 02-08-2006, 22:05    Temat postu:

Boskie !!
Lekko sie czyta...
Bledow nie ma...
Wszystko idealnie Smile

A no i przede wszystkim... Spotkanie glownej bohaterki i Billa, swietne !!
Ani to koncert ani inne przereklamowane tego typu zeczy.

Swietne !!
Teraz czekam tylko na new parta Smile

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Okla_xD




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 490
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Skawina - Kraków

PostWysłany: Środa 02-08-2006, 22:10    Temat postu:

Bueheheh... wyobraziłam sobie siebie siedzącą na dachu samochodu i żucającą do wszytskich wyzwiskami... Ale dlaczego akuratr siebie...?

EE tam nie ważne Very Happy
Opowiadanie mi się podobało nie mniej jedak było sporo błędów.
Albo były odwrócone literki w słowach. Chyba tylko to mnie najbardziej raziło Bo opowiadanie samo w sobie było fantastyczne Grey_Light_Colorz_PDT_12 Lałam się razem z bratem czytając rozmowę ojca z córką Very Happy buehehe Smile)
Pozdrowienia i weny życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nemesis




Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 534
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czwartek 03-08-2006, 1:05    Temat postu:

Już wspominałaś o Rilli i akurat dziś pomyślałam sobie, że fajnie by było gdybyś dodała to opowiadanie Mr. Green
Nie ma coo, jestem stałą czytelniczką. Od dnia dzisiejszego, do końca opowiadania.
I cieszy mnie to, że będę miała okazję śledzić Twoje dwie prace.
Oby nowy odcinek był szybko xD
Pozdrawiam~


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faith88




Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: tarnowskie Góry

PostWysłany: Czwartek 03-08-2006, 8:21    Temat postu:

no opowiadanko zaczyna sie fajniusko czekam na nastepnom częśc Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Indra




Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z co piątej kinder niespodzianki

PostWysłany: Czwartek 03-08-2006, 8:55    Temat postu:

Jeeezu, jak ja nienawidzę tych jednozdaniowych komentarzy... Grey_Light_Colorz_PDT_50

Dobra, moja opinia.
Zajrzałam tu tylko przez wzgląd na autorkę i jestem zdziwiona, bo nie wiem co mysleć.
Coś mi tu nie gra, Sol. Chyba nie jest za dobrze, że piszesz w pierwszej osobie. Mam wrażenie, że mieszasz jej osobowość z własną. Może to i dobrze z jednej strony, bo postać staje sie bardziej realna, ale tu przebija Twoja inteligencja i pojawiają się Twoje przemyślenia, które zupełnie nie pasują do, jak sama napisałaś, PUSTEJ Rilli.

"Osoba, która przyglądałaby mi się teraz doszła by do wniosku, że coś mnie nurtuje, że mam jakiś problem. "

Co ją obchodzą inne osoby?

Może gadam mętnie, ale nie potrafię jeszcze sprecyzować, co mi tu tak naprawdę nie gra. Poczytam troche, pomyślę i napiszę.
Na dzień dzisiejszy stwierdzam, że lepiej byłoby wg mnie, gdybyś opisywała Rillę z punktu widzenia osób trzecich, co ułatwiło by jakość odbioru.
No chyba, że masz jakiś cel, o którym dopiero się dowiemy...co wynikało by ze słów:
"...dlatego nie wszystkim przypadnie do gustu moja Rilla, która na początku wydaje się być dość dziwną osóbką, przez co można sądzić, ze pustą. Z biegiem wydarzeń i nowych części wszystko się wyjaśni. "
Wszytsko jasne. dziewczyna musi miećjakieś przebłyski inteligencji, żeby się wywijać glinom, a żebyś ty mogła ją potem bez wielkiego szoku dla czytelników zmienić w "zwykłą dziewczynę", którą tak naprawdę ona nigdy nie będzie.

Właściwie to, nie wiem po co to piszę. I tak ty zrobisz to, co zamierzasz.

Pozdrawiam
I.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
After_Eight




Dołączył: 21 Maj 2006
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czwartek 03-08-2006, 9:12    Temat postu:

A mi się podobało. Tekst łatwy do przeczytania, trochę błędów ale to się wytnie Little thongue man.
Co do treści to... jestem na tak. Rilla nie wydaje mi się taka pusta bo przecież musiała jakoś uciec tym glinom, nie? Pusta dziewczyna by tego nie zrobiła ;D Jestem prawie pewna że coś 'wywinie' na spotkaniu z ojcem '.
Pozdrawiam i czekam na następne części.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nique




Dołączył: 15 Lip 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z popiołów, jak feniks;)

PostWysłany: Czwartek 03-08-2006, 9:52    Temat postu:

Stanowczo na tak. Było kilka literówek, ale całość napisana jest fantastycznie. I dobrze, że już w pierwszym odcinku coś się dzieje Very Happy
POza tym imię bohaterki. We mnie ono budzi wspomnienia z dzieciństwa, po czytaniu ósmego tomu "Ani z Zielonego wzgórza". Kiedyś bardzo je lubiłam Smile Zresztą nadal mi się podoba Smile
A sama dziewczyna... Czy pusta? Nie wiem, nie zauważyłam Wink Na pewno inteligentna i z charakterem. I jestem bardzo ciekawa, kim dokładnie są jej rodzice. Na pewno nieprzeciętni Very Happy
Masz stałą czytelniczkę Very Happy
Pozdrawim i życzę weny,
Nique Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
TaniecDuszy




Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Imielin (śląskie)

PostWysłany: Czwartek 03-08-2006, 10:38    Temat postu:

Sol Kochana przeczytałam i...
Jestem pod wrażeniem, bo pomysł - f e n o m e n a l n y!
I wykonanie bardzo, bardzo, bardzo dobre.
Ddm zauwazyła literówkę, a zauważyłam jeszcze dwie:
chytać -> zapomniałaś 'w'
spokojen -> 'e' i 'n' zmieniło miejsce
Poza tym - b o s k o!
Ja chce new PART, a wiem kochana z pewnych źródeł, że piszesz Razz
No to czekam:)
Aha... weny nie życzę, bo i ja wiem, i Ty, i wszyscy tutaj, że jest Ci to kompletnie niepotrzebne... Tak, tak... TY po prostu masz w sobie t o coś, co pozwala Ci na takie prowadzenie bohaterów w świecie Twoich opowiadań... tak, tak to... jest t a l e n t!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Lolly
TH FC Forum Team



Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 2878
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czwartek 03-08-2006, 13:47    Temat postu:

ja...
dobra.
no to ja.
Lolly.
bo nikt inny.
dziekuje za dedykacje, to jest mile.
naprawde.
ja chyba nie zrobilam nic, co by moglo wskazywac na to, ze cos zrobilam.
przeczytalam w towarzystwie przyjaciolki, ktora tak samo jak ja, wodzila po tekscie z ogromnym podnieceniem.
nie zrwacalam uwagi na literowki, poza tym czlowiek jest w stanie przeczytac txt nawet jesli ukaza sie jakies literowki.
ot co.
Sol. ja naprawde dziekuje, bo zrobilas mi ogromna przyjemnosc tym, ze dedykacja dla mnie zostala zawarta w txt, ta kdobrej pisarki, jaka jestes wlasnie Ty.
podoba mi sie pomysl. nietuzinkowy.

i pewnie sie bede powtarzac, ale.. musze. Bill nie jest ciota.
nie nie nie.

dziekuje i czekam, z ogromna niecierpliwoscia na kolejna czesc.


lolly.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Caroline




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Piaseczno

PostWysłany: Czwartek 03-08-2006, 14:30    Temat postu:

AH. Cudne opowiadanie.
Widziałam kilka małych literówek, ale co tam xP
Czekam na więcej i jak na razie bardzo mi się podoba Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sol




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tam Diabeł młode chowa.

PostWysłany: Piątek 04-08-2006, 0:00    Temat postu: Rozdział II

Kolejna część. Może będzie mówić trochę więcej, ale to jeszcze nie 't o'.
Przepraszam za błędy, ale z racji późnej pory jestem kompletnie wyczerpana pisaniem i nie mam ochoty tego nawet czytać. Jutro postaram się wszystko poprawić.

Dziękuję serdecznie za wszystkie opinię!
Pozostawiam was z berlińskimi realiami, w których gdzieś zapodziała się Rilla...



Rozdział II
Z pomocą przyjacielowi!



Leżałam zatopiona w satynowej pościeli, z głową pod poduszką i stopami na wierzchu - czyli tak jak lubiłam, gdy do moich uszu dobiegła znajoma melodia.
Zmarszczyłam brwi zastanawiając się czy sprawdzić, co to mogło być. Domofon? Nie... alarm, pali się, włamanie? Nie...
- Telefon - szepnęłam odrzucając błękitną pościel i odruchowo wystawiając dłoń do nocnego stolika, lecz ku mojemu zdziwieniu nie było tam tej technicznej nowinki, jaką niezaprzeczalnie był telefon komórkowy.
- Do jasnej czekolady no! - wstałam zrzucając poduszkę na ziemie i kopiącą ją z premedytacją w stronę drzwi - Nienawidzę wtorków..- mruknęłam idąc za dźwiękiem w stronę łazienki.
Przekeciłam złotą gałkę, w białych drewinanych drzwiach i weszłam do gustownie urządzonej łazienki. - No i gdzie jest ten złom? - pytałam samą siebie. Zerknęłam na podłogę, po krótej przesuwały się moje dżinsy. Przetarłam oczy na początku myślac, że to jakieś omamy wzrokowe, lecz to nie poskutkowało. Niewyżyty żartowniś? Bzdury! W mojej łazience?
Dopiero po chwili zorientowałam się co jest grane i parsknęłam śmiechem wyjmując z tylnej kieszeni spodni telefon komórkowy - Mówią, że telefon to najlepszy przyjaciel kobiety. Z taką wibracją, to nie dziwne - zmrużyłam oczy i nacisnęłam na zieloną słuchawkę.
- Czego? - burknęłam.
Słuchawka zaskrzeczała i rozgległ się głos pełen pretensji:
- Co tak długo i co tak nieuprzejmie? Masturbacje przerwałem czy jak?
- Jakbyś zgadł... - ucięłam. - A jak myślisz? Spałam kretynie, a ty od rana do mnie wydzwaniasz!
- Jezzzu...Rill co ty taka rozdrażniona, już niedługo dzownić do ciebie nie będę mógł, bo rostrzaskasz mi głowę o moją cholernie drogą terakotę w hollu - mówił obrażonym tonem. - A ranek to ty miałaś cztery godziny temu kretynko, bo już po pierwszej jest - uprzejmie mnie uświadomił.
- Dobra Colin mów o co halo. - baknęłam chodząc bezmyślnie po łazience.
- Leslie ma przerąbane u starych za ten wczorajszy wypadł - powiedział tonem "a ja wiem pierwszy, a ja wiem pierwszy!".
- Bujasz! - oprzytomniałam dopiero po tych słowach - Leslie? Przecież on ma takich lajtowych starych! Dał się wrobić w szlaban?
- Zero kontaktów ze znajomymi. Zabrali mu telefon, pager, laptopa i jakby mogli to by wszystkie długopisy powyrzucali, żeby listu nie napisał...no w każdym bądź razie zobaczymy go dopiero na urodzinach Sarah Connor - mówił obojętnym tonem.
- Słabo! - parsknęłam śmiechem - A Nathan? Rodzice wpłacili grzywnę? - i po co się głupio pytam, przecież wiadomo, że każdy z opiekunów tych dzieciaków woli wydać wszystko na to żeby zatuszować skandal, niż zlecieć z rankingu najbardziej wpływowych ludzi w kraju.
- A właśnie...rodzice Nathana nie chcą zapłacić... - Colin mówił ostrożnie.
- Co? - spytałam oniemiała - Jak to?!
- Powiedzieli mu, że mają dość jego wybryków i musi sam zapłacić, a raczej zarobić bo zablokowali mu konto - zakończył z ciężkim westchnięciem.
- Jak oni mogli! Przecież to był szczytny cel, nie to co ostatnio.. - zagryzłam wargi na wspomnienie tagowania wagonów towarowych - Dorośli w ogóle nie mają wyobraźni...
- Nie musisz mi tego mówić. Popytaj ojca czy może potrzebuje kogoś do pomocy, Nat szuka pracy bo jego starzy tym razem nie odpuszczą - poinformował, a na moje usta wślizgnął się uśmiech na myśl, że widywałabym chłopaka codziennie... Może będzie pracować u nas w ogrodzie? Nathan bez koszulki, spocony, zmęczony...mimowolnie oblizałam wargi.
I ja. Niosąca mu zimną lemoniade z kostkami lodu, które przez przypadek znajdą się na jego rozgrzanej klatce piersiowej...
Z zafasynowaniem wpatrywałam się w jeden punkt na łazienkowych kafelkach i zapominając o bożym świecie.
Może on będzie mój, dotknę jego bladego policzka, szepnę mu sprośny komplement do ucha i... upuściłam telefon, który w pewnym momencie brutalnie wyślizgnął mi się z ręki. Zdążyłam usłyszeć tylko jak rozstrzaskuje się o greckie, matowe kafelki.
- Cholera, kolejny w tym miesiącu - zaczesałam niesforne loki w kształcie sprężynek do tyłu i kątem oka spojrzałam na dwie części, które zostały z mojego aparatu - Może da się naprawić - mruknęłam sama do siebie schylając się po resztki komórki. Przyjrzałam się dwóm częściom, których za cholere nie dało się złączyć i z westchnieniem upuściłam wszystko z powrotem na ziemię - Może sam się naprawi do czasu aż wróce - uśmiechnęłam się figlarnie, po czym parsknęłam śmiechem - Za dużo przebywam z matką - powiedziałam sama do siebie i wyszłam z łazienki kręcąc głową.


***

- Ruth, ona nie może sobie robić na co przyjdzie jej ochota! - mężczyzna w beżowych, letnich spodniach od Armaniego i koszulce polo D&G, stał przy wejściu do obszernej garderoby. - Już drugi raz wylądowała na komisariacie, a policz ile razy odwoziła ją do domu straż miejska, za włóczenie się po mieście...i jeżeli powiesz mi, że to jest normalne to chyba zwariuje - uniósł wzrok do nieba, jakby się modlił o wsparcie Najwyższego.
- Julius, Budda też stał na rozstaju dróg, zastanawiając się jaką ścieżkę obrać, Rilla przechodzi właśnie taki okres w życiu... - mała, rudowłosa kobietka stała w garderobie w długiej czerwonej sukience, próbując dobrać odpowiednie buty. Czółenka czy sandałki?
- Tylko nie porównuj naszej córki do Buddy! - piędziesięcioletni ojciec, uderzył pięścią w rząd półek, które stały w zasięgu jego dłoni - Ten twój Budda nie był nigdy siedemnastoletnią dziewczynką i nie odwoziła go straż miejska do domu!
Kobieta zdecydowała się w końcu na sandałki z czerwonej skórki, które zgrabnym ruchem włożyła na małe stópki. Wyprostowała się i spojrzała na swojego byłego męża jakby pierwszy raz go widziała.
- Ładna koszulka Julius'ie, od Gabbana? - uniosła brew.
- Tak - skinął głową - Wracając do tematu, Bonita musi się czymś zająć! Ona ma za dużo czasu, na takie bzdury jak szlajanie się z tą bandą chłopaków..w ogóle wiesz, z kim się ona trzyma? Z tym synem Martina, tego cwanego hazardzisty! - zmarszczył czoło.
- On cię kiedyś ograł - wtrąciła Ruth stojąc przez ogromnym lustrem. Obróciła się z gracją spoglądając w swoje odbicie i kontrolując czy aby na pewno wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- A ty co się tak szykujesz? - mężczyzna spojrzał na nią krtycznym okiem znawcy - Zepnij włosy bo zlewają się z sukienką - burknął - Jestem umówiony z Bonitą w Cafe de Framboise, zapronuje jej tymczasową pracę u mnie w firmie myślę, że powinna się zgodzić...
- Co słychać u Gladys? - spytała układając włosy w koczek.
- Kręci w RPA reportaż o Pigmejach, ale niedługo wraca. Dobrze nam się układa. - przyglądał się byłej żonie.
- Nie myślicie o dziecku? - rudowłosa uśmiechnęła się do swojego odbicie i zupełnie ignorowała obecność Juliusa.
- Zaręczam ci, że jedna córka ze stoma pomysłami na minute mi wystarczy, drugiej takiej dawki energi w postaci dziecka bym nie zniósł - skrzywił się nieznacznie, ale na myśl o swojej zwariowanej córce delikatnie się uśmiechnął - Zresztą Gladys, nie chce mieć dzieci. Uważa, że dziecko popsuje jej tylko karierę, urodę i nerwy - wzruszył ramionami, bawiąc się ramiączkiem stanika wystającego z szuflady.
- Jak wy znajdujecie czas no to żeby się kochać? Przecież prawie w ogole się nie widujecie! - kobieta spojrzała na mężczyznę ze zdziwieniem i bezpośredniością - Nie wytrzymałabym w takim związku - zacisnęła usta a po chwili uderzyła go po dłoniach, które miętosiły białe ramiączko biustonosza - A kysz z mojej garderoby! - zmarszczyła nos - Co ty w ogole robisz w mojej sypialni! - wypchneła go za drzwi i sama wyszła zamykając je za sobą.

***

- Rilla! Idź bo ten palant będzie trąbił do końca świata, a ja próbuje medytować! - zakładałam w pośpiechu buty zerkając na matkę, ktora w pozycji 'kwiat lotosu' uwalniała się ze swojego ziemskiego ciała. W okół niej kłębiły się chmury dymu, o zapachu lasu po deszczu.
- Ładne kadzidełka - pochwaliłam patrząc ostatni raz w stronę mamuśki, która siedziała na czerwonej macie z myślami daleko, daleko stąd.
Wyszłam z domu trzaskając drzwiami i od razu kierując się do czarnej limuzyny, która czekała na podeście. Czarna limuzyna? Ojciec chyba ma jakiś kompleks...
- Cześć Richard - rzuciłam do szofera i z promiennym uśmiechem przybiłam mu piątkę
- Dzień dobry, panienko Rasender - odpowiedział z lekkim uśmieszkiem i otworzył mi drzwi
Rozsiadłam się na siedzeniu siegając od razu do małej lodówki, w której oczywiście mroziła się Pepsi. Szofer przekręcił kluczyki w stacyjce i ten niepoprawnie długi wóz ruszył.
- Nie jest źle - stwierdziłam otwierając puszkę i opierając nogi o siedzenie znajdujące się na przeciwko mnie - Tatulek nie przesadził wysyłając po mnie limuzynę?
- Nie było czym przyjechać. Macoach panienki wzięła Land Rovera, Ferrari w naprawie, Porsche stoi w firmie, a panienki ojciec jeździ teraz tym nowym sportowym Jaguarem - wysoki mężczyzna wzruszył ramionami - To pan Rasender kazał limuzyną przyjechać, chociaż mogłem wziąść stare Bmw...
- Może spacjalnie kazał wziąść limuzyne, żebym spaliła się ze wstydu jak będę z niej wysiadać w takich ciuchach - powiedziałam z ironią.
Mężczyzna kątem oka spojrzał w lusterko aby ocenić jak panienka Rilla się dzisiaj ubrała. Nawet jeżeli miałabym na sobie firankę, dobry Richard nie mrugnął by okiem, a gdy spytałabym się go jak się prezentuje odpowiedziałby: "Jak zawsze ślicznie, panienko."
- Dobra, przesadziłam chyba z tymi spodniami bo nie widać nawet gdzie krok jest... ale bluzkę mam normalną - mówiłam - O.. popatrz Richard, z jego własnej kolekcji! - wskazałam mały emblemat u dołu czarnej luźnej koszulki.
- Dla mnie panienka zawsze wygląda ślicznie - wygłosił swoją stałą mowę na temat mojego wyglądu i skupił całą swoją uwagę na prowadzeniu auta.
- Pewnie jeszcze dostanę opieprz, ale można się przyzwyczaić - mruknęłam sama do siebie, biorąc łyk Pepsi.
- Zaraz będziemy na miejscu - odezwał się szofer, grzecznie mnie informując.
Zabrałam nogi z siedzenia i odstawiłam otwartą puszkę do lodówki, rozstrzepując burzę swoich loków w odcieniu ciepłego mahoniu, które spływały na około mojej buzi w kształcie serca.
Samochód łagodnie zaparkował przed drogą kawiarnią.
- Nie wysiadaj Richard, sama sobie otworzę - nie myśląc dłużej wprowadziłam te słowa w czyn i postawiłam nogi na chodniku zamykając za sobą drzwiczki limuzyny.
Nie wahając się, weszłam prosto do Cafe de Framboise.
Rozejrzałam się po przestronnym, eleganckim wnętrzu urządzonym na wzór greckiej świątyni i od razu dostrzegłam ojca, który dyskretnie do mnie machał, siedząc przy jednym z wielu stolików w kształcie doryckiej kolumny.
Przeszłam przez salę, zgrabnie omijając stoliki, przez co zwracałam na siebie uwagę klientów, którzy natrętnie mi się przyglądając komentowali mój zwykły młodzieżowy ubiór.
- Czołem tatuśki - roześmiałam się całując go w policzek.
- Witaj Bonita - uśmiechnął się delikatnie wskazując mi miejsce na przeciwko niego. - Widze, że jednka nie wzięłaś sobie mojej prośby do serca - powiedział oschle.
- Oh tato, mam bluzke z twojej wiosennej kolekcji, a spodnie nie są takie straszne! - wybuchnęłam.
- Z ubiegłego roku - uciął mierząc mnie wzrokiem - Wszyscy się na ciebie patrzą. Wyglądasz jakbyś wyszła ze slumsów - nerwowo obracając w dłoniach cygaro.
- To chyba nigdy nie byłeś w slumsach! - zmrużyłam niebezpiecznie oczy, jednocześnie broniąc osób, które tam żyją.
Zamilkł biorąc kilka potężnych wdechów.
- Skończmy ta bezsensowną rozmowę - zaproponował a ja przystałam na to - Richard się spóźnił, czy ty tak się grzebałaś z wyjściem z domu? - spytał przywołując kelnera.
- Nie mogłam znaleźć butów - mrugnęłam niewinnie. - Ale tylko minutkę ich szukałam, na może trzy...dziesieć maksymalnie! - obdarzyłam go uśmiechem pełnym szerości.
- To było do przewidzenia - zripostował zwracając twarz ku mężczyźnie, który natychmiast znalazł się przy stoliku.
- Czym mogę służyć? - spytał kelner z całkowitą uległością.
- Na co masz ochotę, Bonita? - spytał ojciec.
- Marzy mi się...marzy mi się... - oparłam łokieć o stolik i spojrzałam w stronę zażenowanego pracownika kawiarni.
- Kawę i koktajl brzoskwiniowy - powiedział ojciec pośpiesznie, rzucając mężczyżnie przepraszające spojrzenie.
- Tato! Popsułeś całą zabawę - powiedziałam z wyrzutem - Widziałaś jaką miał minę? - spytałam z podnieceniem sześciolatka, który dostał lizaka - Myślał, że zaraz sobie go zażyczę - parsknęłam śmiechem. - Chyba mu wpadłam w oko, nie? Co o tym myślisz? Pogadajmy o mojej przyszłości! Wziełabym ślub z kelnerem..to chyba dobra kawiarnia, prawda? Mielibyśmy czwórkę dzieci a on pracowałby w bufecie u ciebie w...
- Przestań! - prawie pisnął ojciec - Jeszcze słowo o tym mężczyźnie.. a wytargam cię chyba za ucho, tak jak kiedyś na placu zabaw gdy miałaś siedem lat! Nie chciałaś zejść z huśtawki...jeszcze wtedy klapsa dostałaś. - jego rysy złagodniały na wspomnienie starych czasów.
- A mama siedziała obok na huśtawce i jej nie wytargałeś za ucho - uniosłam lekko brew wiedząc, że poruszam delikatny temat.
- Bo mama, to mama - burknął inteligentnie. - Nigdy więcej nie podrywaj kelnerów...przynajmniej w mojej obecności - powiedział gładząc wierzch cygara, którego i tak nie zapali w kawiarni, lecz dopiero gry wróci do swojego apartamentu.
- Ok - westchnęłam.
- Chciałem z tobą porozmwiać.. - uciął gdy przy stoliku ponownie zjawił się kelner niosąc zamówione napoje. Postawił przede mną fantazyjnie udekorowany koktajl brzoskwiniowy z różową słomką, spoglądając na mnie ukradkiem spod jasnej grzywki - spuściłam figlarnie wzrok udając, że niesamowicie mnie to peszy.
- Ekhm. - ojciec chrząknął znacząco, dając mi do zrozumienia, że on ciągle tu jest.
- Życzę sobie państwo coś jeszcze? - spytał jasnowłosy.
- Nie dziękujemy - tatuś odprawił go stanowczym spojrzeniem.
- Chyba jednka wpadłam mu w oko - wzruszyłam ramionami - Widzisz tatko, nie musiałam mieć na sobie olśniewającej sukni aby go poderwać - wsadziłam do ust koniuszek słomki i spróbowałam mojego ulubionego koktajlu, który samym swoim słodkim smakiem, wpływał kojąco na zmysły.
- Weź pod uwagę, że to jest zwykły kelner - uniósł porcelanową filiżankę i upił mały łyczek. - Jesteś małokobiec w tych szmatkach.
- Oh, dobra ojczulku wrzuć na luz - upomniałam go brutalnie - Mam do ciebie bardzo ale to bardzo, bardzo dużą prośbę - wyznałam. - Dotyczny ona mojego przyjaciela, który potrzebuje natychmiastowego zastrzyku gotówki, ponieważ jego rodzice nie chcą mu pomóc... szuka pracy - spojrzałam na niego błagalnie - Czy znalazłbyś coś dla niego?
- Pracy? - ojciec przełknął slinę - A kto konkretnie?
- Nathan Muterht, jest w moim wieku... coś dorywczego - moje spojrzenia mówiło "Proszę!"
- Pomyśle o tym - zapewnił - A teraz moja prośba, a raczej propozycja...NIE do odrzucenia - zaakcentował dokładnie wszystkie słowa, z naciskiem na "nie".
- Już ci mówiłam, że nie chcę być modelką - przewróciłam oczami.
- Oh zapomnij o tym, to całkiem nowa propozycja - uśmiechnął się tajemniczo.
- Serio? - rozpromieniłam się, jak słońce o poranku.
- Tak. - potwierdził - Co powiesz na to żeby zająć się jedną z odsłon marketingu w moim Domu Mody? Chodzi mi tu o promocje ubrań, biżuterii i dodatków, na ten sezon. Daryl odeszła na urlop macierzyński i nie mam teraz nikogo kto mógłby zajmować się moimi klientami, z którymi podpisałem już umowę - ciągnął.
- A co niby miałabym robić? - spytałam ze strachem.
- Nic wielkiego, złotko. Wystarczy, że bedziesz z nimi rozmawiać na banalne tematy i podrzucać im ciuchy, którymi będę rozsławiać nową kolekcje. To taka umowa pomiedzy Domem Mody a danymi osobami medialnymi, rozumiesz?
- Rooozumiem - przeciągnęłam z niechęcią - Ale kiedy niby miałabym się tym zajmować?
- To zależy na kiedy będzie umówione spotkanie. Pierwsze masz w czwartek o siedemnastej w mojej firmie, jeżeli oczywiście się zgodzisz - napił się kawy zerkając na mnie.
- A jak powiem, że się zgodzę pod warunkiem, że ty zgodzisz się na moja prośbę - zaryzykowałam postawienie ojciu warunku, który musiałby spełnić.
- Przebiegła jesteś - zmrużył oczy. - Zgodzę się jeżeli weźmiesz sobie do serca, to że będziesz teraz przedstawicielką Domu Mody Rasender i nie będziesz przychodzić do pracy ubrana w ten sposób - powiedział ciekawy mojej reakcji.
- Oj tato! Nie żartuj, to dla mnie bardzo ważne, żeby mój przyjaciel dostał pracę! - uderzałam słomką o ściany szkalnego pucharku, w którym znajdowała się brzoskwiniowa rozkosz.
- Dostanie ją jak przystaniesz na moje warunki - obiecał.
Rozważałam to co powiedział kilka minut temu i ostatecznie, z miną skazańca zgodziłam się na wszystko:
- Niech ci będzie - jęknęłam.
- Wyśmienicie - uradował się - W czwartek przyjdź wcześniej, zobaczymy co da się z tobą zrobić.
- Do stu tysięcy piorunów! I na jaką cholere ja się na to zgodziłam! - przewróciłam oczami.
- Tego słownictwa musisz się wyzbyć, skarbie. Chyba, że chcesz zostać starą panną - straszył mnie tym, czego akurta najmniej się bałam.
- Tatku, tatku.. - westchnęłam z rezygnacją na myśl o czwartku.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sol dnia Piątek 04-08-2006, 10:54, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
TaniecDuszy




Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Imielin (śląskie)

PostWysłany: Piątek 04-08-2006, 7:54    Temat postu:

1?

Edit:

KOCHANA SOLUŚ
Jejciu laska! Podobało mi sięSmile
Kurczak muszę skończyć w końcu Trafionego... Ahhh SmileSmile
A jak będzie pracować to... spotka TH, nie?
Właśnie w sklepie:)
<LOL>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
After_Eight




Dołączył: 21 Maj 2006
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Piątek 04-08-2006, 9:03    Temat postu:

2?
EDIT:
Toż to jest świetne^^
Jednak nic WIELKIEGO nie wywinęła.
Kilka literówek zauważyłam ale wiem że byłaś zmęczona [kiedy to dodałaś ja już smacznie spałam xD]
No to życzę weny i pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Courtney




Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa.

PostWysłany: Piątek 04-08-2006, 9:51    Temat postu:

3?
EDIT:

Soluś...
Były błedy. Rozumiem bo było póżno.
Ale i tak jest zajebioszka. ja chce wiecej.
Soluś zrób nam ta przyjemnosc i napisz niu parta Smile
Pozdrawiam i całuje


Hell's Angel


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Courtney dnia Piątek 04-08-2006, 10:24, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Indra




Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z co piątej kinder niespodzianki

PostWysłany: Piątek 04-08-2006, 10:05    Temat postu:

No przeczytałam i ja.
I stwierdzam, że coraz bardziej lubię Rillę. Wydaje mi się, że ona nie jest wcale pusta. Kiedy dowiedziałam się, że tamta sprawa z limuzyną miała miejsce podczas manifestacji, i że broni ona slumsów, od razu się ucieszyłam. Oby tylko walczyła w dobrej sprawie.
No i nie chce być modelką. Czyli ma zapewne więcej niż 1,70 m. Nareszcie! Miałam juz dośc tych dziewczyneczek 1,50 m wzrostu. Dzięki Ci.
To na tyle, nie moge sie doczekać kolejnego odcinka już, bo zapowiada się prawdziwie babska przebieranka, czyli to, co tygryski lubią najbardziej Wink
Pozdrawiam
I.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sol




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tam Diabeł młode chowa.

PostWysłany: Piątek 04-08-2006, 17:19    Temat postu:

AsiaKaulitz...no jakoś musi ich ponownie spotkać, ale akurat o "sklep", tu nie chodzi ; )

luska jakoś nie mogłam jej 'spalić' na samym starcie. Nie miałam serca ; )

Hell'sAngels ...zaraz spróbuje sprawdzić tekst...za minutke...

Indra racja, Rilla pusta nie jest. Sprawia tylko takie wrażenie.
A sprawa z limuzyną(chodzi Ci tu o te Mercedesy?) i to że insynktowanie broniła ludzi mieszkających w slumsach wynika z wewnętrznej dobroci, która zalega w jej sercu.
Nie określiłam jeszcze jej dokładnego wzrostu, ale faktycznie bohaterka jest wysoka.

Pozdrawiam i zabieram się za pisanie nowego rozdziału.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mimowkaaa




Dołączył: 28 Sty 2006
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Rypin;\

PostWysłany: Piątek 04-08-2006, 19:20    Temat postu:

To opowiadanie jest swietne, juz mnie wciagnelo:)) chcialabym miec takie pomysły jak Ty.
Pozdrawiam i czekam na następną część, dodaj ją szybko, plz:)!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin