Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Inside Your Mind. 3.
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Noire




Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 2087
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Tychy

PostWysłany: Sobota 03-03-2007, 17:25    Temat postu:

Nie lubię Harrego.
Więc myślę, że w żadnym Hogwrcie nie zamienią Billa w Pottera.


Ale..
Dosyć krótko, ale to pierwsza część, więc wybaczam.
Za to jest bardzo ładnie.
Czysto, ciekawie.

Wydaje mi się, że nigdy nie czytałam opowiadania Twego autorstwa, więc bardzo się cieszę, że w końcu mogłam : )

Czekam na kolejną część, która będzie.. niedługo?
Pozdrawiam,
Noire.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
CaroLLa xD




Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...zapomniałam _-_

PostWysłany: Niedziela 04-03-2007, 14:14    Temat postu:

Łah, już mi sie podoba Very Happy
Błędów raczej nie widziałam, jak to ja xD
Ehm...no już mówiłam, że mi sie podoba...
no to powiem, że czekam na next parta z oczekiwaniem i z niecierpliwością Razz
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lanetti




Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Poniedziałek 05-03-2007, 16:06    Temat postu:

Fajne będę śledzić:]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chloe




Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 563
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Poniedziałek 28-05-2007, 20:02    Temat postu:

Wychodzi na to, że chyba tu powracam, nie?
Dodaję z tego powodu dwie części, które umieściłam na xadzie. Następny odcinek się pisze, jednak, jak na razie, czekam na przepisowe, wyszantażowanie przeze mnie [haha!] komentarze.
Aaaj, jednak wolałam xada.









- Cholera. - Czarnowłosy spojrzał na swego brata z przerażeniem, po czym zeskoczył z łóżka i zdjął spodnie. Tom, widząc, co wyprawia jego brat, zakrył oczy dłońmi i jęknął.
- Ej, co ty tu chcesz wyrabiać? Twincest, czy jak?!
- Nie, gamoniu. - Młodszy Kaulitz przewrócił oczami, po czym powrócił do poprzedniej czynności, czyli oglądania tylnej części swoich ud. - Jestem pewien, że kiedy spadłem na posadzkę w tym śnie, nabiłem sobie siniaka... - Warknął, po czym dotknął części lekko fioletowej nogi i zasyczał z bólu. - Cholera. Cholera. Nie może być.
- Zaraz. - Blondyn przerwał mu. Podniósł dłoń do góry i spojrzał na bliźniaka z lekkim niepokojem. - Czyli to, co działo się w twoim śnie, było prawdą? Że niby spadłeś na jakiś tam parkiet, przysporzyłeś sobie siniaka, i teraz, w prawdziwym życiu, ciągle go masz? - Widząc, że Bill energicznie macha głową w górę i w dół, warknął sam do siebie. - No pięknie. Geju zwariował. - Czarnowłosy warknął nieprzyjemnie kilka słów pod nosem, po czym podciągnął spodnie i zapiął rozporek.
- A więc skąd masz ten wisiorek? - Spytał trochę zbyt agresywnie. - Dał ci go ten Snape, czy jak mu tam.
- Stop. - Chłopak ponownie przerwał. - Że niby w Hogwarcie byliśmy? - Jego brat mruknął potwierdzająco. - Weeeź, ja cię nie znam.
- Dobra. Dosyć. - Czarnowłosy podniósł ręce w obronnym geście, po czym spojrzał na swego brata z zaciekawieniem i spytał. - A ty? Co się tobie dzisiaj śniło? - Tom natychmiastowo zwrócił wzrok na swoje buty.
- Eee... Wiesz... - Zająknął się. Poruszył nogą tak, jakby właśnie coś kopnął, po czym jęknął ze zrezygnowaniem i warknął. - No dobra. Hogwart mi się śnił. Zadowolony?
- I to bardzo. - Bliźniak spojrzał na niego z triumfem. Po chwili wpatrywania się w brata, jęknął głośno i opadł na fotel. - Nie wiem, jak to się stało i czemu ja w to wierzę, ale... Musimy tam wrócić. Pamiętasz może, jakie było tam hasło?
- No... Hogwart.

- Cholera. - Tom warknął, strzepując pająka ze spodni. - Musiałem to powiedzieć, musiałem?!
- Musiałeś. Choooodź, idziemy do Snape'a. - Bill poklepał brata po ramieniu i podniósł się z podłogi. Obkręcił się wokół własnej osi, w celu przypomnienia sobie drogi. Jedyną znajomą rzeczą, jaką ujrzał, było stowarzyszenie dwóch G, czyli Georg'a i Gustav'a. - A wy tu czego? Nie byliście przy nas, gdy przenieśliśmy się do Potter'a.
- Eee. - Shafer jęknął inteligentnie. - Potter? No nie mów, że to Hogwart.
- To Hogwart.
- Serio?
- Serio.
- Serio serio?
- Serio jak to, że spałem z twoją siostrą.
- Ale tak... Zaraz. CO?!
- Oj, nie martw się, ciebie kocham bardziej. - Tom wyszczerzył się. - Ogólnie chodzi o to, że Bill ubzdurał sobie, że możemy przenosić się do Hogwartu i ten taki, co go nie lubiłem, co ma włosy z oleju, dał mi wisiorek, dzięki któremu robimy: siup! i jesteśmy w lochach jakiegoś zamku. - Chłopak dodał na jednym wydechu, po czym uśmiechnął się obłudnie i palnął. - Gdy nie ma światła, wyglądasz całkiem nieźle.
- Czyli jesteśmy w miejscu wymyślonym przez jakiegoś pisarza? - Wtrącił się Listing. Uśmiechnął się tępo, po czym zachichotał. - Toooom, to nieudowodnione naukowo, ale ja to wiem. Jesteś głupi.
- A tobie się loki kręcą. - Syknął Tom, starając się odeprzeć słowa przyjaciela. - I nie jestem głupi. Bo, no w końcu, co niby tu robimy? Do tego razem. Przecież tylko ja i Geju gapiliśmy się na ten wisiorek.
- Kiedy któryś z was się teleportuje, robi to i reszta. - Cała czwórka obróciła się w stronę, z której wydobył się głos.
- Ooo nareszcie, gościu. - Starszy Kaulitz jęknął. Podszedł do Snape'a i wręczył mu naszyjnik. - Wybacz, Mistrzu Ziółek, ale nam nie pasi przenoszenie się do świata, gdzie chłopak z blizną pokonuje stracha. Papa! - Pomachał ręką na znak pożegnania, po czym odsunął się kilka kroków. Spojrzał na Severusa, oczekując jego reakcji. Ten, choć przez chwilę stał bez ruchu, po chwili wykrzywił usta w lekkim uśmiechu. Złapał drugą ręką wisiorek i zaczął się nim bawić.
- Cóż, mówiono mi, że jednak się zgodzicie. - Westchnął, z udawanym żalem. Widać było, że ich rezygnacja bardzo go ucieszyła. Schował przedmiot do kieszeni swej szaty i warknął. - Ja jednak wiedziałem, że jesteście zbyt przerażeni. Kto inny musi uratować świat.
- Prze-ra-że-ni? - Wydukał Bill, po czym podszedł do profesora, jak najbliżej zdołał. Reszta zespołu spojrzała na niego z niepokojem. Każdy z nich pamiętał, co stało się Andreasowi, gdy ten nazwał młodszego Kaulitza tchórzem. Biedak, kilka tygodni przesiedział w domu. Do dziś żaden z nich nie wiedział, czy to z powodu złamanej ręki, czy tego, że wolał przez pewien czas nie zbliżać się do czarnowłosego. - Możesz sobie mówić o mnie, co chcesz. A o nich tym bardziej. Ale nikt. Powtarzam: NIKT nie będzie mnie nazywał tchórzem. Jasne? - Syknął, patrząc Snape'owi prosto w oczy. Było to co prawda trudne, gdyż Severus nie należał do osób niskich, jednak Bill w tym momencie nie zważał na tak dużą różnicę wzrostu.
- Czyli jednak się decydujesz? - Mężczyzna podniósł brew w górę, nadając swej twarzy sarkastyczny wyraz. - Jedno słowo.
- Tak. - Chłopak odpowiedział bez wahania.
- A więc proszę za mną. - Czarodziej uśmiechnął się kurtuazyjnie i ruszył w stronę swej komnaty. Cała czwórka podążyła za nim, chociaż, jak było widać, większość z nich nie miała na to zbyt dużej ochoty.

***
- A więc o co chodzi? - Tom rozsiadł się na jednym ze skórzanych foteli.
- Już tłumaczę. - Odrzekł profesor przeciągle, jednym okiem zerkając na skejta, nalewającego sobie Ognistej Whisky do szklanki. - Otóż Harry Potter, jak wiecie, nie istnieje naprawdę. - Zaczął. Wyciągnął z szuflady kilka zapisanych kartek, po czym usiadł, spoglądając na papier. - Ja też nie istnieję. Wszyscy tutaj jesteśmy wymysłami pisarzy. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie ty. - Spojrzał niechętnie na Bill'a.
- Ja? - Ten rozejrzał się dokoła. - No, co znowu narobiłem?
- Całowałeś się z Tristanem.
- Kim?
- Tristanem. Tym z książki 'Tristan i Izolda'.
- To dlatego tak dziwnie gadał. - Ten machnął ręką. - Poza tym, to nie moja wina! Byłem pijany!
- To teraz nieważne. Wiedz tylko, że przez twoje 'pijaństwo', zniszczyłeś cały świat książek.
- Eee, proszę bis. - Georg spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Już tłumaczę. - Snape pokiwał powoli głową. Odłożył kartki na bok i położył ręce na stole. - Sprawa nie jest łatwa. Okazało się, że Tristan jakimś sposobem ucieka ze świata książek, do świata prawdziwego. I, co gorsza, jest... Gejem. - Profesor podrapał się po głowie, unikając wzroku chłopaków. Gustav za to, słysząc te słowa, parsknął ze śmiechu i szybko doszedł do wniosku, że wiedział, że tej książki nie warto było czytać. - Tak. Jest gejem. I zakochał się w tobie, Bill.
- No ja to zawsze mam farta. - Burknął czarnowłosy, udając, że nie słyszy, jak przyjaciele śmieją się z jego adoratora.
- Cisza. Ogólnie, może się to wydawać śmieszne, ale to naprawdę nieciekawe. Otóż, Izolda strasznie się wnerwiła. Zaczęła romansować z Romeo. Julia od kiedy dowiedziała się o zdradzie, spotyka się z osłem ze Shreka. Smoczyca się wkurzyła i postanowiła zniszczyć, co popadnie. No, i zaczęła. Zrujnowała kilka niezłych krajów. Tych książkowych, oczywiście. A teraz wypowiedziała wojnę Lordowi Voldemortowi. Iii, taki problem, że on naprawdę ma siłę. Zawsze miał szansę niszczyć tylko tego okularkowatego Potterka. A teraz może zniszczyć cały świat książek.
- Przynajmniej lektur nie będzie. - Uśmiechnął się Tom, nalewając sobie kolejną porcję Whisky.
- Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne. - Syknął Snape. - To naprawdę ważna sprawa. Jeśli nie będzie książek, zniknie i wasz świat!
- Jak to?!
- Otóż, to taki 'łańcuch'. Nie będzie książek - umrą pisarze, twórcy komiksów i szefowie magazynów, nawet tych waszych 'Playboy'ów'. Nie ma 'Playboy'ów' i innych magazynów - umierają ludzie, którzy je czytają. Nie ma tych ludzi - to nie ma i sprzedawców, od których kupuje się te gazety. No, i tak dalej i tak dalej.
- Serio?
- Nie. - Snape uśmiechnął się ironicznie. - Chciałem tylko zobaczyć, jak zareagujecie.
- Bardzo śmieszne. - Parsknął Bill. Ukradkiem spojrzał na brata, który trząsł się z powodu trochę za dużej ilości alkoholu. Jego rozpuszczone dredy rozwiały się wokół całej głowy, przez co wyglądały jak trochę za duża, dziwaczna czapka. Młodszy Kaulitz uśmiechnął się na samą myśl o tym porównaniu. - Ale jak? Że co w końcu mamy robić, co tu robimy, i co się stanie, jak tego nie zrobimy? A jak to zrobimy, to co dostaniemy za to, że to zrobiliśmy, bo powiedzmy zrobimy to, czego zrobić nie chcemy?
- Nic. - Odparł mężczyzna, który z niewyjaśnionych przyczyn zrozumiał bełkot wokalisty. - Ale i tak wyciągniecie z tego dużo korzyści. Jeśli świat książek się skończy, skończy się też pismo. Nie będzie kart z daniami w restauracjach. - Spojrzał znacząco na Gustava, który słysząc te słowa, wybałuszył oczy. - Ani Playboy'ów i tym podobnych. - Tym razem zerknął na Toma i Georga. Ci pisnęli z oburzenia. - Ani... - Zastanowił się chwilę, czym można by przekonać czarnowłosego. - ... Magazynów z modą.
- Ja nie czytam żadnych magazynów z modą! - Obruszył się ten. Widząc jednak trójkę przyjaciół, którzy patrzą na niego z politowaniem, westchnął. - Dobra, dobra. To kiedy zaczynamy?
- Kiedy sami zdecydujecie. Za każdym razem, gdy będziecie spać, będziecie przenoszeni w inne miejsce. I za każdym razem będziecie mieli 12 godzin, na naprawienie szkód. Wisiorek będzie waszym transporterem. Trzymajcie go zawsze przy sobie. Dodatkowo, będzie wam pokazywał czas.
- No, full wypas. - Wyszczerzył się Tom. - Ale wybacz, ten sen jest zbyt porypany, by się spełnić. Więc ty nas zaraz tak cichutko przeniesiesz do domu, i będzie wszystko hicior-gicior, ok?
- Hicior-gicior. - Snape powtórzył powoli, patrząc na gitarzystę z lekkim zainteresowaniem. - Dobrze, możesz mi nie wierzyć. Przekonasz się podczas snu. I zobaczysz, czy to będzie 'hicior-gicior'.
- Okeeeej. A teraz, weź nas do domu, ziom. - Chłopak poklepał Severusa po plecach, podczas gdy ten zaczął wypowiadać dziwne zaklęcie. Machnął różdżką, i już po chwili, cała czwórka znalazła się ponownie w domu. - O cholera. - Jęknął Tom.
- Tak, niesamowite... - Szepnął Gustav, patrząc się w nieokreślony punkt na suficie.
- Nabiłem sobie siniakaaa!





***





Bill kręcił się nerwowo po pokoju, wypowiadając serię niezrozumiałych słów. Tom spoglądał na niego z zainteresowaniem. Po kilku minutach przyglądania się bratu, jęknął niecierpliwie i zszedł z fotela.
- Chłopie, nie denerwuj się tak. To był pewnie jakiś beznadziejny sen. Poza tym, co ci szkodzi podczas każdego snu uratować jedną książeczkę? - Czarnowłosy spojrzał na niego, z mordem w oczach.
- A żebyś wiedział, że mi szkodzi. Nie mam ochoty ratować czegoś tam, tylko dlatego, że ktoś tam jest gejem, i jakoś tak się we mnie... Ten teges. - Opadł na miejsce, z którego przed chwilą podniósł się starszy Kaulitz. - Co prawda, sam nas w to wpakowałem. - Dodał sam do siebie. - Ale to on zaczął! Nie musiał mówić, że jestem przerażony. Przecież nie byłem! - Jęczał. - Dobra, zobaczymy. Zawsze możemy wrócić do zamku i oddać wisiorek. Niech sobie kto inny ratuje opowiadania. Ktoś, kto nie jest gwiazdą. A przede wszystkim mną! - Egoizm wokalisty powoli brał górę. - No, przepraszam bardzo! Ja potrzebuję wypoczynku! Muszę dobrze spać, żeby potem tak zarąbiście śpiewać! - Machnął ręką. - On niby mówił, że i tak po śnie będziemy wypoczęci i nawet, gdybyśmy tam umarli, to nic nam się nie stanie. Tylko książce. Ale i tak na pewno kłamał! - Spojrzał na brata, starając się znaleść w nim wsparcie. Ten, stał nad nim z rękami założonymi na piersi, i przyglądał mu się uważnie.
- Stary. Uspokój się, bo powoli mnie przerażasz. - Warknął, po czym usiadł na oparciu fotela, na którym znajdował się młodszy Kaulitz. Poklepał po go ramieniu i dodał. - Wiesz, że cię kocham. Ale czasami naprawdę przesadzasz. - Wyszczerzył zęby, po czym wstał i poszedł do kuchni, zrobić herbatę uspokajającą.
- Wal się. - Burknął ten, gdy blondyna nie było już w pokoju. - Wiem swoje. A ty jesteś głupi, o. - Zachichotał. - Ha, nie dość, że jestem boski, to jeszcze jaki zabawny!
***
Georg przewracał z jednego boku na drugi. Już od godziny starał się zasnąć, niestety, z marnymi wynikami. Przytłoczony był zbyt dużą ilością myśli, chadzających po jego głowie. Nie miał zielonego pojęcia, jak to wszystko ma funkcjonować. Kiedy zostaną teleportowani do danej książki, skoro nigdy nie zasypiają w tym samym czasie. Jak uratują opowiadania, których nie będą znać. Skąd będą wiedzieć, co trzeba będzie zrobić.
Krótko mówiąc - Georg Listing był totalnie przerażony. I nic nie mogło tego zmienić. A już szczególnie to, że gdy zamknął oczy, ujrzał przed sobą trójkę, tak samo wystraszonych przyjaciół.
***
- No. To się zaczęło. - Tom obrócił się wokół własnej osi, by zobaczyć, gdzie się znajduje. Widać było jednak, że krajobraz nie przypadł mu do gustu. - Nie mogliśmy wylądować, czy ja wiem, w książce o nauce robienia drinków? - Jęknął. Po chwily ciszy, dodał ze zrezygnowaniem. - No chociażby origami!
- Masz przy sobie ten wisiorek? - Gustav, który zdążył się już otrząsnąć z pierwszego szoku, spojrzał na przyjaciela. Ten kiwnął potwierdzająco głową i wyciągnął przedmiot. Widząc jednak, że nie stało się z nim nic nadzwyczajnego, przeklął siarczyście i rzucił go na piasek. Schafer, przyglądając się dociekliwie naszyjnikowi, podniósł go i otworzył. Nagle, wydobył się z niego zielony snop promienia. Na nim, cała czwórka ujrzała starszego, lekko przestraszonego, garbatego mężczyznę, poprawiającego okulary, wiszące mu na nosie.
- Halo? - Pomachał im, starając się zobaczyć, czy ci zauważyli jego przybycie, którego per saldo, nie dało się nie zauważyć. - Wy nas macie ratować? Tak? - Uśmiechnął się, ukazując swoją ładną, sztuczną szczękę. - Cześć. Jestem Merlin. Będę waszym przewodnikiem. - Spojrzał na zespół, z oczekiwaniem na odpowiedź. Ci byli jednak zbyt zdziwieni, by cokolwiek odpowiedzieć. - Rozumiem, rozumiem. - Poprawił okulary. - Przyzwyczaicie się. W każdym razie, waszym pierwszym zadaniem będzie naprawienie romansu Marka Winicjusza i Ligii. Inaczej mówiąc: Witamy w 'Quo Vadis'! - Rozpostarł ręce. Tom, ponownie rozejrzał się dookoła. Dopiero teraz zrozumiał, gdzie się znajduje. O dziwo, wcześniej nie mógł pojąć, czemu każdy ubrany jest w togę, i zamiast wieżowców, wszędzie były tylko białe, dziwaczne budynki. - Ogółem, chodzi o to, że macie sprawić, żeby oni oboje znowu się zakochali. - Uśmiechnął się pod nosem. Zdjął okulary i zaczął je czyścić o skrawek koszuli. Patrząc na nie, dodał. - Pamiętajcie, że od napisania tej powieści minęło trochę czasu. Im obojgu znudziła się już gra w kotka i myszkę. Macie ich obu nakłonić, żeby znowu powtarzali to, co napisał autor. - Ponownie założył szkła i spojrzał z zaciekawieniem na chłopaków. Ci wciąż stali jak słupy soli, wpatrując się w starca. Dopiero po chwili, Bill podniósł rękę. Merlin spojrzał na niego pytająco, a ten, powoli opuszczając ramię, jęknął.
- A gdzie tu się robi siusiu? - Słysząc te słowa, mężczyzna jęknął ze zrezygnowaniem. Schował twarz w dłoniach i wskazał palcem krzaki. Młodszy Kaulitz kiwnął głową na znak, że zrozumiał, i pobiegł do wskazanego miejsca.
- A ma ktoś może inteligentne pytania?
- Kiedy zaczynamy? - Odezwał się Georg. Merlin uśmiechnął się delikatnie.
- Teraz. - Szepnął i wyjął z kieszeni małą książeczkę. - Coś takiego będziecie dostawać przed każdą misją. Powiedzmy, że to taka ściąga. Jest tu napisane wszystko, co powinniście wiedzieć. - Uśmiechnął się. - Powodzenia, chłopcy. Liczę na was. - Dodał, po czym pstryknął palcami. Natychmiastowo snop światła, i postać mężczyzny, zniknęła, a cała trójka spojrzała na siebie.
- To chyba oznacza, że z tego zadania nie możemy się już wycofać. - Starszy Kaulitz burknął. Po chwili klasnął i dodał. - Coś czuję, że do miasta w tę drogę. - Wskazał na miejsce, gdzie znajdowało się najwięcej budynków. Georg i Gustav przewrócili oczami i podążyli za gitarzystą. Wkrótce do trójki dołączył i Bill. Cały zespół ruszył, by ocalić pierwsze w swej karierze, postacie.
***
Gustav co chwila spoglądał na przedmiot, który podarował im Merlin. Niepewnie trzymał go w dłoniach przez całą trasę. W końcu wypalił.
- Nie wiem, może to przeczytamy, czy coś? Bo ja nie mam zielonego pojęcia, co mamy teraz zrobić. - Georg zerknął na przyjaciela, po czym wzruszył ramionami. Schafer przewrócił oczami i otworzył książkę. Chwilę wertował strony, po czym zaczął czytać.
ęłęóKallina (Ligia) była córką królewską, pochodzącą z narodu Ligów. Mieszkała w Rzymie u Aulusa i Pomponii, którzy traktowali ja jak własną córkę. Była niezwykle piękna, delikatna i subtelna. Jej różowa twarz, świeże usta, ciemne brwi, rzęsy i lazurowe oczy czyniły ją jeszcze cudowniejszą. Głowa jej okryta była kręconymi, ciemnymi włosami, sylwetka wdzięczna, giętka i smukła. Emanowała od niej radość, światło i pogoda ducha. Była całkiem inna od rzymianek.
- Trele morele. - Tom prychnął. - I w ogóle, to ona była boska, idealna, i nigdy nie używała tamponów. - Bill uśmiechnął się pod nosem. Obejrzał się dookoła, starając się ujrzeć coś, co mogłoby im w jakikolwiek sposób pomóc. Obkręcił się kilka razy wokół własnej osi, po czym warknął coś pod nosem i jęknął ze zrezygnowaniem. - To koniec. 'Quo Vadis' stracone. Nie uda nam się. - Spojrzał na przyjaciół i zaśmiał się z lekkim opętaniem, wywołując tym pewnego rodzaju ogniki w oczach. - Super. Po pros... O cholera. - Szepnął, spoglądając za trójkę chłopaków. Ci, obrócili się ze zdziwieniem. Tom, na widok mężczyzny, biegnącego w ich stronę, uśmiechnął się pod nosem.
- Bill. Ktoś do ciebie.
- Bardzo śmieszne. - Burknął ten. Jeszcze chwilę spoglądał, jak postać biegnie w ich stronę. Po chwili, gdy owa osoba byla na tyle blisko, by oprzeć się o Georg'a i Gustav'a, czarnowłosy pisnął. - A ty tu czego?!
- Przyszedłem do ciebie, kochanie! - Odrzekł ten. Widząc trochę niewyraźną minę młodszego Kaulitza, spochmurniał. - Pamiętasz mnie jeszcze, mój ty misiu-pysiu? To ja, Tristan! Twój kociaczek! - Dodał, po czym rzucił się na chłopaka, tuląc go do swojej klaty. - Przytul swojego słodziaka, przecież wiem, że tęskniłeś! - Bill bezskutecznie starał się wyrwać z ramion mężczyzny. Na jego szczęście, ten po chwili rozluźnił swój uścisk. - Och, widzę małą rewolucję na głowie! Czemu się ściąłeś?
- Ściąłeś?! - Wokalista pisnął. Podbiegł do fontanny i przejrzał się w niej. Spoglądał chwilę, na swoje odbicie, po czym wrzasnął, jak najgłośniej umiał. - JA NIE MAM WŁOSÓW! - Szybko odwrócił się do swoich przyjaciół. Oni także przyglądali się swojemu nowemu wyglądowi. Każdy z nich ubrany był w togę. Georg i Tom, tak samo jak B.Kay, zostali pozbawieni długich włosów. Mieli krótkie i, ku zadowolenia Listing'a, proste włosy. Tylko Gustav pozostał w swojej dawnej fryzurze.
- To chyba ten Merlin nas przemienił. Przed chwilą, czy coś. - Jęknął Schafer.
- A co ma mnie to obchodzić?! - Bill znowu ukazywał swoje egoistyczne oblicze. - Jeśli kiedy się obudzę, wciąż będę prawie łysy, to pozwę wszystkich pisarzy na świecie do sądu!
- Spokojnie. - Odparł perkusista. - Jestem pewien, że przebrano nas tylko do tej misji. W kolejnych pewnie też tak będzie. Akurat tym nie musimy się przejmować.
- Poza tym... - Tom uśmiechnął się szeroko do swojego brata. - Twój 'kociaczek' woli cię w tej fryzurze.
- A żebyś dobrze spał jutro. - Ten odwarknął. - Uwierz, zakradnę się do ciebie i tak hardcorowo...
- ... Zgwałcisz?
- ...obetnę, że nawet ten kawałek galarety, który nazywasz mózgiem, ci usunę.
- Och, słoniczku, nie bądź taki dla swojego kochanego braciszka! - Tristan wtrącił się w dialog. - Przecież on jest taki śliczny. - Puścił oko blondynowi. Chłopak na ten widok wzdrygnął się i odsunął od mężczyzny.
- Czy wy też macie takie uczucie, że powinniśmy już zacząć? - Spytał gitarzysta, upewniając się, że jest w bezpiecznej odległości od 'ukochanego' jego brata.
- Mamy. - Odparł Georg, po czym rozejrzał się w koło. - Chyba widzę naszą parę. Chodźcie. - Ruszył, a za nim, trójka chłopaków. Tylko Bill pozostał w tyle. Stał przez chwilę bez ruchu, po czym głośno złapał powietrze i szepnął sam do siebie.
- Do przodu, gwiazdeczko. Czas się na coś przydać. Choć raz...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin