Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Short Story.

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - jednoczęściówki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Madziara.




Dołączył: 19 Paź 2006
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z F-16.

PostWysłany: Wtorek 13-02-2007, 0:03    Temat postu: Short Story.

Podkusiło mnie, choć nie do końca jestem zadowolona. Powiedzmy, że dopuszczam możliwość zrobienia edita. Niech tam.
Nie wiem,jakie to opowiadanie jest.
Nie wiem, czy z podobnym pomysłem spotkałyście się już wcześniej.
W mojej głowie pomysł bardziej mi się podoba, chociażby z tego względu, że jest dopracowany. Jedyne usprawiedliwienie jakie posiadam jest takie, że jutro muszę oddać mój komputer do dalszych prac remontowych, a jakimś magicznym cudem, nie mogłam skopiować tego, co napisałam na mojego bloga.
Niech tam.Winny się tłumaczy. To moze chociaż na bloga dodam wersję ulepszoną.
Co do pomysłu w ogóle napisania czegoś i wstawienia yyy tutaj. Otóz jest to skutek uboczny braku komputera w życiu mym przez tydzień poprzedni.
Hm.
Whatever.
Miało być lepiej.
Co najwyżej za tydzień dodam jakąś lepszą cześć.
Do słuchania polecam Edytę Bartosiewicz "Ostatni" od momentu, w którym się pogodzą. Będziecie wiedziały Smile

Dedykacja? Dla wszystkich, którzy mnie zauważają. Moją obecność na tym forum.



Opowiem Ci pewną historię. Wydarzenia, o których zaraz przeczytasz, działy się w przeszłości, w kraju, którego nazwy nikt specjalnie nie starał się zapamiętać. Skoro więc, nie znamy kraju, przypuśćmy, że leży on gdzieś w Europie.
To zaczynajmy. Mam nadzieję, że uda mi sie przekazać Ci tą opowieć przynajmniej w połowie tak perfekcyjnie, jak usłyszałam ją ja.
Za siedmioma górami, za siedmioma lasami... Nad morzem...

Wyobraź sobie średniego wzrostu, zgrabną brunetkę.
Długie, ciemnobrązowe, gęste włosy, lekko falowane sięgały jej do połowy pleców.
Gdy się uśmiechała, pełne, jasnoróżowe usta odsłaniały rząd białych, równych zębów.
Nienaganna figura, jędrne piersi i pośladki, czego niejedna z nas mogłaby pozazdrościć.
Włosy, usta, uśmiech, piersi?
Szczerze powiedziawszy nic takiego.
W dzisiejszych czasach, każda z nas może mieć piękne, mocne włosy, wymarzony kształt ust i śnieżnobiałe zęby, nie mówiąc już o rozmiarze stanika.
Ona była jednak inna. Owszem, miała piękne ciało, z którym jednakowoż nigdy się nie afiszowała.
Wyróżniały ją oczy. Intensywnie błękitne, jak bezchmurne niebo latem. Otoczone zasłonką gęstych, długich rzęs.
To one sprawiały wrażenie, że Marie, bo tak miała na imię owa dziewczyna, była...
Jaka była? Piękna? Przecież to jest najbanalniejsze stwierdzenie, jakie można wystosować. Ale prawdziwe. Była piękna.
Delikatna. Krucha.
Jak porcelanowa laleczka, którą nie pozwalała Ci się bawić babcia, gdy miałaś 6 lat. Mogłaś ją tylko podziwiać za szybą w dużym pokoju.
W przeciwieństwie do tej porcelanowej lalki, Marie tylko sprawiała wrażenie kruchej i bezbronnej.
Była silna, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. W szkole z wychowania fizycznego zawsze miała najwyższą ocenę.
Zapytasz pewnie, dlaczego była silna psychicznie.
Już odpowiem.
W jej domu od małego sie nie przelewało. Ciężko było rodzicom związać koniec z końcem, przetrwać od pierwszego do pierwszego.
Nie miała najmodniejszych ubrań, najnowszych sprzętów rtv. Nie jeździła na zagraniczne wycieczki, nie bywała na imprezach.
Codziennie w szkole musiała radzić sobie z krytyką rówieśników.
Według nich była tą "gorszą". Według nich, była biedym kujonem, który niesłusznie posiadał urodę anioła.
Nudne życie kujona? Nie. Dla dziewczyny nauka była odskocznią od szarej, bolesnej codzienności. Była drzwiami do lepszego życia.
Chciała wyrwać się z małej mieściny, w której wszyscy znajomi patrzeli na nią z wyższością.
Marzyła o studiach w dużym mieście nad morzem.
Dlaczego nad morzem? Bo nigdy tam nie była.
Bo piękne zachody słońca mogła podziwiać tylko na widokówkach w miejskiej bibliotece.
Bo mieszkała w górach.
Jej marzenia po części się spełniły.
Zaraz po maturze wyjechała do wielkiej nadmorskiej metropolii. Miała zamiar zapracować na swoje wymarzone studia.
Cóż z tego, że zacznie je rok, czy dwa później. Ale zacznie. Spełni swoje marzenie.
Zbieg okoliczności sprawił, iż pierwszą napotkaną osobą był menadżer luksusowego hotelu.
Słysząc historię i plany Marie, zaproponował jej posadę pokojówki.
Cóż, miała dziewczyna farta.
Od początku była perfekcjonistką, a co ważniejsze wykonywała swoją pracę szybciej, niż niejedna, inna pokojówka.
Pracowała już dobre pół roku, gdy poznała kogoś, kto zmienił bieg jej życia.

- Marie, proszę! Połowa obsługi ma grypę. Tylko ten apartament na 8 piętrze! Dostaniesz premię, ja cię proszę! - menadżer błagalnym tonem prosił dziewczynę o dodatkowe godziny pracy.
- Ok., ok. - zgodziła się. - Dobra, odpuszczę dziś zachód słońca... Ale z tego co wiem, w 203 jest zawsze straszny bałagan... Oj szefie, będzie cię to drogo kosztować - zażartowała i po chwili stała już przed szerokimi drzwiami apartamentu.
Widok, jaki ukazał się jej oczom zaraz po wejściu był... zaskakujący. Sterty ubrań, puszek po wszelakiego rodzaju napojach i śmieci po jedzeniu walały się dosłownie wszędzie.
"A wczoraj sprzątała tu Beth..." - pomyślała zdumiona. Bez ociągania jednak, zabrała się do roboty.
Kończyła już, gdy drzwi otworzyły się z hukiem i do salonu wpadł czarnowłosy chłopak z telefonem przy uchu.
Drgnęła wystraszona nagłym wtargnięciem właściciela i z rąk wypadła jej szmatka, którą wycierała kurze. Zwinnym krokiem znalazł się przy dziewczynie i podniósł ściereczkę. Podając ją brunetce, spojrzał w jej oczy.
- Muszę kończyć. Zadzwonię jeszcze - zakończył nagle rozmowę i automatycznie nacisnął czerwony przycisk na telefonie.
- Ja tu tylko sprzątam - podniosła ręce do góry i zaśmiała się serdecznie. - Właściwie już skończyłam. Dziękuję. Dowidzenia! - skierowała się do wyjścia, zbierając po drodze swoje rzeczy.
- Zaczekaj! - zawołał za nią chłopak. Popatrzyła na niego zdziwionym wzrokiem. - Jak masz na imię?

Banalnie zaczęła się ich znajomość, nieprawdaż?

Czarnowłsy chłopak miał na imię Bill. Ubierał się nadwyraz ekscentrycznie, malował oczy, miał kilka tatuaży i kolczyków.
Był jednak wrażliwym, czułym i przyjaznym mężczyzną.
Słuchał Neny, ulubionym zespołem był Green Day, kochał rock.
Otwarcie przyznawał się, że jest strasznym egoistą.
W przeciągu kilku dni, Marie poznała też jego brata bliźniaka. Totalne przeciwieństwo.
Jasne dredy i workowate ciuchy, wyróżniały go z tłumu, podobnie jak Billa chociażby pomalowane na czarno paznokcie.
Był niepoprawnym flirciarzem, kochającym kobiety.
Tak, tak, kochał kobiety, ale na swój sposób. Po wspólnie spędzonej nocy zostawiał je, nierzadko ze złamanym sercem.
W przeciwieństwie do brata, słuchał hip hopu i ubóstwiał Samy Deluxa.
Wypadałoby dodać, że chłopcy mieli swój zespół. Że byli znani prawie na całym świecie. Że kochały ich dziewczyny z najróżniejszych zakątków globu ziemskiego.
Mieli też jedną zasadę - nie odbijają sobie dziewczyn.

Nie było łatwo przekonać Marie, by została jego drugą połówką. Natrudził się i to bardzo. Dopiero po dwóch miesiącach od ich pierwszego spotkania, odważył się ją pocałować. Po czterech, zgodziła się zostać jego dziewczyną.
Niektóre z Was, pomyślą pewnie, że Marie rzuciła pracę w hotelu, zamieszkała z Billem i jej życie stało się bajką.
Nie.
Oj, nie mieli kolorowo.
Brunetka pracowała nadal na stanowisku pokojówki, choć czarnowłosy chciał, by zostawił tę robotę. Cały czas mieszkała w małym,wynajmowanym pokoiku, choć chciał, żeby przeprowadziła się do mieszkania jego i Toma.
Wracając do stwierdzenia, że nie mieli kolorowo. Dlaczego?
Bo zaiste, Bill był egoistą i strasznym zazdrośnikiem. Kłócili się z wielką pompą, by po chwili wszystko obrócić w żart i pogodzić się z wielką fetą.
Kłócili się, ale zawsze się godzili.
Szaleli za sobą.
Często spotykała się z atakmi zakochanych fanek. Dziwiła się wtedy, jak jej chłopak, liczący sobie 23 lata, działa na dziewczyny, nierzadko w swoim wieku, które na dobrą sprawę powinny być dojrzałe emocjonalnie.
Czuła się szczęśliwa.
Mimo wszystko.

Z boku ich związkowi przygladał się Tom. W głębi serca zazdrościł bratu... szczęścia? Ukochanej kobiety?

Sielankowe życie przerwał nagły wyjazd Marie w rodzinne strony.
- Bill, muszę...
- Chcesz mnie zostawić.
- Nie chcę, Bill! Jak możesz tak myśleć? - podeszła do niego i wtuliła się w jego koszulkę. - Przecież wiesz, że mój tata jest chory. Już niedużo życia mu pozostało. Bill. Potrafisz mnie zrozumieć?
- Nie wiem - odparł szczerze i pociągnął ją na łóżko. - Nie zostawiaj mnie... Za bardzo cię kocham, by pozwolić ci odejść... - tym razem to on, bezradnie tulił się do dziewczyny.
- Nie wybaczyłabym sobie, gdybym nie zobaczyła się z nim przed śmiercią, Bill. Wrócę. Obiecuję. Wierzysz mi? - spojrzała głęboko, w czekoladowe oczy.
- Marie... Nie potrafię - pokręcił głową.
- Wrócę. Musisz w to wierzyć - pocałowała go delikatnie w usta.

Czekał cały, okrągły rok. Po woli tracił nadzieję, że kiedykolwiek jeszcze ją ujrzy. Bolało go, że ukochana kobieta, jedyna, jakiej postanowił oddać wszystko, tak poprostu go zostawiła.
Na codzień grał silnego. W żadnym wywiadzie, występie czy gali nie dał po sobie poznać, że cierpi.
Nocami jednak płakał w poduszkę, z bólu samotności gryzł pościel.
Ale jeszcze czekał.
Nie dotknął żadnej innej kobiety, choć wiele miał ku temu okazji.
Nie obchodziło go, ze inni faceci mogą uważać go za mięczaka, bo nie odbija sobie walki z rozstaniem wśród innych kobiet.
Przecież on zawsze był inny.
Może trochę idealistyczny.
Wierny.

Szybkim krokiem wyszedł z hotelu, kierując się w stronę parku.
Parku przywołującego na myśl wspomnienia, wspólnie przeżyte chwile.
Uciekał tam, jak często mógł. Z dala od zgiełku miasta, machiny showbiznesu, natarczywych fanek.
Do niej.
Ale za każdym razem, gdy siadał na ich ławce, Marie tam nie było.
- Bill! Bill! - usłyszał za swoimi plecami wołanie. "Nie odwracaj się! To nie ty. Jesteś incognito. Nie odwracaj się! Kolejna napalona...". - Bill! - głos dziewczyny słyszał coraz blizej swojej osoby. Głos dziewczyny był... dziwnie znajomy. Na nowo wykiełkowało ziarenko nadziei. Odwrócił się gwałtownie.
Biegła ku niemu. Tak, to była ona. Nie mógł uwierzyć własnym oczom. A więc... opłacało się czekać? Opłacało wypłakiwać oczy?
Wydawało mu się, że jest piękniejsza niż przed rokiem. Znowu była tylko jego.
- Marie...! - szepnął zdławionym głosem, gdy poczuł oddech dziewczyny na swojej szyi. - Jesteś... Wróciłaś...
- Kocham cię - odpowiedziała tylko.
Odżył na nowo. Czuł się, jakby ktoś przypiął mu skrzydła.

Kilkanaście tygodni po jej powrocie, Marie przeprowadziła się do mieszkania bliźniaków.
Była w czwartym miesiącu ciąży.
Nikt nie mógł wtedy przypuszczać, że za trzy miesiące ich szczęście się skończy.
Że te trzy miesiące powinni wykorzystać do cna.

Mieszkając pod jednym dachem z Tomem, bardzo się do niego zbliżyła.
Poznała go dokładniej. Widziała, że nie był łamaczem kobiecych serc, całkowicie pozbawionym uczuć.
Polubiła go. Zostali przyjaciółmi.
I dobrze, że tak się stało, bo przewrotność losu bywa zaskakująca.
Bill zmienił się nie do poznania. Traktował ją oschle, nie przytulał, nie całował. Zapytała go kiedyś, co się dzieje, dlaczego rani ją swoim zachowaniem. W odpowiedzi usłyszała:
- Nie przesadzaj! Wszystko jest w porządku. Kobiety w ciąży lubią przesadzać - przewrócił oscentacyjnie oczami i wyszedł, zostawiając ją pogrążoną w zadumie.
Wtedy miała Toma. Mogła pójść do niego, wyżalić się, poradzić.
Szkoda tylko, że i on nie wiedział co się dzieje z jego bratem.
Zachowanie Billa budziło zdziwienie i niedowierzanie. Przecież tak cierpiał i tęsknił, gdy Marie nie było przy nim...

- Mała, nie martw się. Może to jakiś kryzys przedporodowy - usiadł obok leżącej na kanapie brunetki.
Spoglądał na nią wzrokiem, którym nie powinien był.
Tak, jemu również się podobała. Nawet w ciąży.
Najchętniej zatopiłby usta w jej pełnych wargach. Pieścił powoli, delikatnie, starając się z całych sił, żeby było jej przyjemnie.
Nie mógł.
Widział w niej tylko obiekt pożądania. Nie była dziewczyną dla niego.
Była w ciąży z jego bratem!
Potrząsnął szybko głową, odganiając od siebie niechciane myśli.
- Tak, przedporodowy - zaśmiała się. - Chciałabym... To coś poważniejszego, Tom... - zmarkotniała na powrót.
Spojrzała na niego. Zwykły chłopak. Normalny, nie wykreowany na "super macho".
- Tom, ja... - zaczęła, ale nagle podskoczyła na sofie i odetchnęła głeboko.
- Co ci jest? Marie...? To chyba nie już?! - spanikował.
- Nie. Tom... Daj rękę... - odsunęła bluzkę zasłaniającą jej brzuch.
- Co? - zapytał głupkowato.
- Oj, daj! - zniecierpliwiona sama sięgnęła po dłoń szwagra i przyłożyła z boku wydatnego brzuszka. - Czujesz?
- Kopie! Ale bomba! - uradował się chłopak. Spojrzał na uśmiechniętą twarz Marie. - Nieźle cię bombarduje. A jak Bill...
- Bill mnie nie dotyka - przerwała mu.
- Przepraszam...
- Nie przepraszaj, skąd mogłeś wiedzieć - pogładził delikatnie jej pępek, na co dziewczyna zachichotała. - Łaskoczesz...
- O, tak ładnie się panienka uśmiecha - gdy tylko wypowiedział te słowa, dziewczyna po raz kolejny posmutniała. W drzwiach stał Bill.
- Bill...

Przyglądał się tej scenie z zaciętym wyrazem twarzy. Jego brat dotyka jego dziewczyny.
Chciał mu przyłożyć, ale siłą woli opanował się. Odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju.
W niebieskich oczach brunetki zebrały się kryształowe łzy.

- Przysięgnij mi, że się nimi zaopiekujesz.
- Przysięgam...


- Marie, kochanie. Przepraszam. Strasznie cię przepraszam - na powrót stał się starym, kochanym Billem po widoku dwojga najbliższych mu ludzi, razem w salonie.
Szkoda, że tak późno postanowił wykorzystać resztę pozostałego mu czasu.
- Kocham cię - powiedziała tylko.
- Ja ciebie też. Zatańcz ze mną - poprosił. Zdziwiona zarzuciła mu ręce na ramiona, a on delikatnie, z wyczuciem, przysunął ją do siebie, lekko przyciskając jej brzuch do swojego.
Odzyskałą swojego ukochanego. Znów był taki sam. Ciepły, czuły, kochający.
Obracali się powoli w rytm muzyki płynącej z głośników wieży. Byli tylko oni. Dwoje najszczęśliwszych na świecie ludzi.
O, przepraszam, troje.
Tak bardzo pragnął nadrobić stracony czas.
Widział, jak bardzo rani ją swoim zachowaniem. Nie potrafił inaczej.
Ale patrząc teraz w jej błękitne oczy, czując tak blisko swoje nienarodzone dziecko, postanowił to wynagrodzić.
Zastanawiasz się, dlaczego się tak zachowywał?

Przez kolejne dwa tygodnie, spędzali ze sobą każdą możliwą chwilę, każdą sekundę.
Czerpali z życia to, co najlepsze.
Dwa tygodnie.
Czternaście dni.
Trzysta trzydzieści sześć godzin.
Dwa tygodnie później Bill zginął w wypaku samochodowym, na który niewątpliwy wpływ miała postępująca choroba nowotworowa.
Rak.Wiedział tylko on i jego lekarz.
Nie chciał powiedzieć. Marie, bratu, komukolwiek. Liczył na... coś? Cud? Może. Nie zdążył.
Nagły, przeszywający ból brzucha.
Gwałtowne hamowanie. Pisk opon.
Ciemność.

- Nie!! - przeraźliwy krzyk dziewczy ubranej w czarny płaszcz rozdarł ciszę cmentarza.
Na pogrzeb przyszły tłumy. Rodzina, przyjaciele, znajomi. Nieznajomi. Fani.
Właśnie w tym momencie przysypywano garstką ziemi trumnę z ciałem jej chłopaka.
Ojca jej dziecka.
Dziecka, które nigdy nie pozna swojego taty.
Nie dowie się, jakim cudownym człowiekiem był Bill.
Łzy, jak malutkie diamenciki toczyły się po twarzy Marie.
Została sama. Z dzieckiem.
Miała Toma, który w tej chwili trzymał ją w ramionach, by nie upadła.
Tak, on nie pozwoli jej upaść...
Trzyma mocno.

W trudnych dla nich obojga chwilach, zdał sobie sprawę, że pokochał ją z całego serca.
Był przy niej, dodawał otuchy.
Kochał.
Jednocześnie doświadczał miłości i cierpienia.
Nie mogła być jego. Była Billa, chociaż ten, jest już gdzieś daleko, po drugiej stronie.
Ciągle sobie o tym przypominał.
- Wiesz Tom, w dniu, kiedy zginął Bill... Byłam na badaniach... To będzie chłopiec, wiesz? - odetchnęła ciężko i pociągnęła nosem.
- Marie... Masz mnie, pamiętaj. Masz mnie - pogłaskał ją po twarzy. Przytulił. Dziewczynę i dziecko.
Akceptował.
Spojrzał w błękitne tęczówki. Zakazane.
- Odejdź Tom - rozkazała nagle. - Masz jego oczy - wyjaśniła. - Nie patrz na mnie jego oczami! - wybuchnęła płaczem.
Zaczął z nią przebywać w ciemnych okularach na nosie.

.6 lat później.

- Mamo, mamo, a pójdziemy później na lody? - drobny, ciemnowłosy chłopczyk kręcił się wokół kuchennego stołu.
- Pójdziemy, Bill - uśmiechnęła się ciepło do rozrabiaki.
- To najpierw odwiedzimy tatę Billa na cmentarzu, a potem lody. A będę mógł zjeść trzy gałki?
Rezolutny chłopiec. Łobuz i rozrabiaka.
Połączenie Billa z Tomem.
- Mamo, mamo, a my chcemy truskawkowe i śmietankowe! - do kuchni wpadły dwie, jasnowłose, czteroletnie dziewczynki.
Bliźniaczki.
- A ja chcę czekoladowe. O. A ty, mamo? Jakie chcesz? - za dziewczynkami do pomieszczenia wszedł ich ojciec.
Mówią, że mężczyźnie, który źle traktuje kobiety, wykorzystuje je, bawi się nimi, rodzą się córki.
Miał dwie, wspaniałe córeczki.
Kara za błędy młodości?
Nie. Absolutnie.
- Waniliowe i malinowe - odpowiedziała, wsuwając się pod wyciągnięte ramię mężczyzny.
- No, dzieciaki, zmiatajcie się ubierać. Za pięć minut widzę was w przedpokoju. Raz-dwa! - ponaglił ich.
- Tato? - zapytał chłopiec. - Tylko żebyś znowu nie był chory, jak ostatnio! - ostrzegł i pobiegł do swojego pokoju.
- Niesamowity dzieciak - zaśmiał się ojciec dzieci.
Bardzo go kochał. Jak swojego własnego syna. A może nawet bardziej...?
- Ty jesteś niesamowity. Dziękuję, za wspniałą rodzinę, Tom - szepnęła i pocałowała go namiętnie w usta.
- Opłacało się walczyć - odpowiedział szczerze.
- Kocham cię - przytuliła się do niego mocno.

Banalna love story.
Może.
Ale ile takich miłostek dzieje się wokół nas...?


Tak, tak, będzie edit...
Cool

edit zrobiony. Kilka zdań, ale zrobiło mi się lepiej Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Madziara. dnia Czwartek 22-02-2007, 16:36, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Devilishh




Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu

PostWysłany: Wtorek 13-02-2007, 8:51    Temat postu:

1?
Potem edit będzie Smile

Ładnie...
Podoba mi się w miare.
Ale to jeszcze nie to.
Przepraszam za tak krótki komentarz ale jestem wykończona.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Devilishh dnia Wtorek 13-02-2007, 22:39, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Incia




Dołączył: 08 Paź 2006
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szajzeeeeeeeeeeeeee!!!

PostWysłany: Wtorek 13-02-2007, 22:00    Temat postu:

Było fajnie, tylko mi szkoda Billa.
Ja... Nie wiem co mam napisać.
Nie potrafię nic. Może... edit później? Nie wiem.
Ale było fajnie napisane. Podobało mi się ogólnie.

Pozdrawiam i życzę weny
Inn


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Obserwatorka




Dołączył: 25 Sty 2007
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: nevermind.

PostWysłany: Czwartek 15-02-2007, 21:33    Temat postu:

Podobało mi się, chociaż temat już 'wytarty' Wink
Bardzo ładnie napisane, ale troszke za mało opisów uczuć.
Ogólnie jestem na TAK.

Pozdrawiam !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
weriocha




Dołączył: 07 Lis 2006
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czwartek 15-02-2007, 22:02    Temat postu: ładne;)

Zaczął z nią przebywać w ciemnych okularach na nosie.<--- to zdanie doprowadziło mnie do śmiechu,mimo,zę wczesniej łza zakręciła mki się w oku...ładne;) naprawde...tylko jeden mały minus- mianowicie za szybkie przejscie w tej całej odmianie billa...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alojza




Dołączył: 11 Gru 2006
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Czwartek 15-02-2007, 23:35    Temat postu:

Nie no po prostu cudo !!
Bardzo mi sie podobalo...
ma to coś w sobie, co mi sie podobalo Very Happy
po prostu sweet
było pare błędów, ale one mnie teraz nie obchodzą Very Happy
nie no piekne, to zbyt banalne
ale tylko na tyle mnie stac jak narazie
pozdroffionka Wink
bu$ka:*
cyyyaaa xDxD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Falka
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza światów...

PostWysłany: Piątek 16-02-2007, 15:13    Temat postu:

Właściwie to... Całkiem dobre było. Czytało się zupełnie fajnie, błędów też nie było, opowiedziałaś nam normalną historię. Że ona w końcu będzie z Tomem to się można było domyślić. Ogólnie, to takie miłe opowiadanie, w sam raz, jeśli się chce coś poczytać.

I nie było krótkie Very Happy

Pozdrawiam i weny życzę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Leb die sekunde




Dołączył: 25 Lip 2006
Posty: 589
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z rzeczywistości, która nie istnieje

PostWysłany: Piątek 16-02-2007, 19:03    Temat postu:

Banalna love story?
Och jaka tam banalna Wink
Mnie sie podobało.
Lekko i przyjemnie.
Idealne dzieło na piątkowy wieczór Wink
Choć czasem mi było smutno i żal Billa to... naprawde przyjemnie mi się czytało.

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madziara.




Dołączył: 19 Paź 2006
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z F-16.

PostWysłany: Wtorek 20-02-2007, 0:24    Temat postu:

Kochane, więc bardzo dziękuję za miłe komentarze.
Aczkolwiek
Nie wiem za co Smile
Napisałam, że będzie edit. Będzie.
To co dodałam, to tak naprawdę jest wersja robocza (ostrzegałam). Po prostu mój komputer żyje własnym życiem, psuje się wtedy, kiedy nie trzeba, strajkuje, kiedy chce itd., możnaby wymieniać bez końca.
Wracając.
Wersja robocza, bo za cholerę nie mogłam tego na brudno zapisać - nigdzie. Zapisałam tutaj. (jedyne wyjście? noo... mogłam jeszcze tego nie pisać...)
W związku z tym, że Alfredo już został przywrócony do życia, miewa się dobrze i nawet jest dość grzeczny, zamierzam w najbliższym czasie zaeditować.
Może wyjdzie lepiej.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malutka




Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Niebaa..*

PostWysłany: Wtorek 20-02-2007, 16:38    Temat postu:

Ładne. Podobało mi się.
Nie było banalne, bo wtedy nie dobrnęłabym do końca, a rwało mnie do tego niesamowicie.
Naprawdę ładne.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - jednoczęściówki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin