Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Santa.

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - jednoczęściówki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Panna P.




Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 375
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: się biorą dzieci?

PostWysłany: Poniedziałek 28-05-2007, 9:19    Temat postu: Santa.

Było na xad, więc wklejam też tu.

xxx

Przez siedem dni czekałem na ciebie.
Przez cały tydzień oczekiwałem wieści mogącej zaświadczyć, że Ty naprawdę istniejesz…
I tego dnia właśnie przestałem wierzyć, że jesteś.


Wierz...

Ogień już wygasł, choć rozżarzone głownie rzucają wciąż czerwonawą poświatę na dębowe deski, z których nieznajomy cieśla ułożył podłogę. Wyciosane z tego samego dębu krokwie nurzają się leniwie w mroku panującym w tym pokoju.
Cisza przerywana zgrzytaniem zębami.
Dlaczego nie przyszedł? Czy on w ogóle istnieje, czy to dobroduszne babcie i kochające mamy wymyśliły go na ukojenie prawie niewinnych duszyczek swoich brzdąców?
Święty Mikołaj. Długa, siwa broda, zaczerwienione policzki i czerwony kubrak oprószony śniegiem.
Mały Bill Kaulitz, który później zamienił się w całkiem dużego czarnowłosego wokalistę wierzył. Jego wiara mówiła, że ten słynny dobry staruszek jest naprawdę, nie tylko w jego wyobraźni.
Teraz miał szesnaście lat i czekał. Czekał już siódmy dzień.
Nie na prezent od Mikołaja, nie na rzecz materialną, ale na coś, co ukoi jego duszę. Za każdym razem kiedy przychodziły święta Bożego Narodzenia w jego życiu zmieniało się coś na lepsze - babcia wracała do zdrowia po ciężkiej chorobie, mama odrzucała myśl o rozwodzie, ta śliczna Lisa z klasy równoległej przesyłała mu buziaka na przerwie.
To wszystko były dary od Świętego Mikołaja, Bill w to wierzył i nie zamierzał porzucać tej - zdaniem jego kolegów - naiwnej myśli.
Teraz jednak był tydzień po świętach, a jego życie było tak samo smutne jak w ubiegłym roku.
Mama, jego ukochana mama była w szpitalu i czekała na wyniki badań. Tak się o nią bał, tak wierzył, że Mikołaj i tym razem mu pomoże, ale jego rodzicielka z każdym dniem czuła się gorzej.
Pokłócił się ze swoim bratem bliźniakiem i nie zanosiło się na polepszenie ich stosunków. Jak zwykle powodem awantury była dziewczyna, kolejny smutek w jego życiu. Śliczna Reena, uwodzicielska i świadoma swojej urody, tak naprawdę udająca kruchą i niewinną. Rozkochała ich obu w swojej osobie, skłóciła i z uśmiechem na ustach porzuciła uderzając o zimną ścianę.

Wierz...

Jego serce nie zajmowało już uczucie miłości, tylko żal i smutek. Wołał bezgłośnie : "Jeśli jesteś, pokaż swoją obecność!".
Bill Kaulitz nie wierzył w Boga. Od zawsze, od kiedy pamiętał te wszystkie bzdury wypisywane w Biblii były dla niego czymś śmiesznym. Nie wierzył w Boga, ale swoje nadzieje pokładał w Świętym Mikołaju. Może to się wydać naiwne i dziecinne, ale dla niego była to najpoważniejsza rzecz na świecie.

Wierz...

Tamtego dnia przestał wierzyć. Kolejny dzień bez poprawy stanu mamy i polepszenia stosunków z bratem.
Wyszedł z domu i szedł z zamkniętymi oczyma przed siebie. Nie patrzył na ludzi, ludzie nie patrzyli na niego.
Czuł zapach lasu, mimo, że był na zatłoczonej, magdeburskiej ulicy.
Czuł na skórze morską bryzę, mimo, że otaczały go tylko spaliny.
Słyszał śmiech syren, mimo, że koło niego był tylko taksówkarz, sklepikarka i wycieczka z podstawówki.
Skręcił w opustoszałą uliczkę i rozejrzał się dookoła. Zobaczył dębowe drzwi i plakietkę na nich z napisem "Galeria Słońca". Wzruszył ramionami i włożył ręce do kieszeni. Nie było słońca tylko mróz i śnieg, a jakaś galeryjka miała czelność tak się nazywać.

Wierz...

Nacisnął na klamkę i wszedł do środką. To, co zobaczył zachwyciło go. Pierwszy raz od kilkunastu dni coś go zachwyciło.
Dwie ściany, a raczej morze. Pomalowane pięknymi, niebieskimi farbami, przedstawiające cudowne morze.
Reszta ścian, las. Miał wrażenie, że szumi i jest domem dla ptaków, zwierząt leśnych i owadów.
- Mogę w czymś pomóc? - usłyszał dźwięczny głos. Podniósł głowę i zobaczył syrenę.
Nie, nie taką jakie przedstawiają pisarze w swych bajkach. Nie miała ogona i łusek na ramionach, we włosy nie miała wplecionych alg.
Była piękna. Artystka, z niedbałą fryzurą i strojem proszącym o wyprasowanie. Na policzku miała smugę czerwonej farby.
- Czy mogę w czymś pomóc? - powtórzyła dobitniej.
Bill zamknął usta i przełknął ślinę. Oblizał wargi i uśmiechnął się lekko.
- Tak, szukam obrazu ze Świętym Mikołajem.

Wierz...

Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie i powiedziała z pięknie grającymi iskrami w oczach :
- Taki duży a wierzy w Mikołaja? Niestety, nie mam takiego obrazu.
Bill westchnął i rozejrzał się dookoła. Mnóstwo sztalug, dziesiątki obrazów.
- Nie wierzysz w Świętego Mikołaja? On jest, ale go nie widzimy. Nie daje nam prezentów w stylu odtwarzacza czy drogich perfum, ale daje nam podarunki dla duszy. Te pierwsze kupują nam bliscy, lecz drugich nie można kupić.
Dziewczyna roześmiała się ze szczerym uśmiechem na ustach.
- Skoro tak mówisz to coś dla ciebie namaluję. Najpierw jednak usiądźmy i napijmy się herbaty, może więcej mi opowiesz takich historii.

Wierz...

Patrzył w jej tęczówki tak brązowe jak aromatyczny napar w filiżance. Jej długie włosy opadały na ramiona tworząc niedbałe pukle, a uśmiech, tak szczery i piękny nie schodził jej z twarzy.
Siedzieli na zapleczu już drugą godzinę, sączyli kolejne filiżanki herbaty i rozmawiali. Mówili o uczuciu, o duszy, o delikatnych sferach życia, o sacrum naszej bytności i o jej profanum. Poruszali kwestie, których nie poruszyłby z żadną dziewczyną.
Była od niego starsza, sporo starsza, ale w biegu po osiągnięcie zaspokojenia duszy, w biegu, w którym odkrywał coraz to nowsze pojęcia, w którym na jego przystankach zaczynał rozumieć co jest w życiu ważne, a co najważniejsze nie liczyło się nic, ani metryka, ani to, że znali się tak krótko, a tyle o sobie wiedzieli.
- Powinieneś już iść - powiedziała w momencie kiedy zaległa niezręczna cisza przerywana biciem ich serc.
- Wrócę - powiedział ciepło.
- Po obraz.
- Po obraz też.

Wierz...

Wrócił po czterech dniach. Nazwa galerii już go nie dziwiła, ale wnętrze zachwycało jak klilka dni wcześniej.
- Przyszedłeś. Wejdź na zaplecze, obraz na ciebie czeka - powiedziała dziewczyna kładąc mu rękę na ramieniu. Nie znał nawet jej imienia, a czuł, że zna ją od początku swojego istnienia.
Poszedł na zaplecze i zobaczył sztalugę zasłoniętą białą płachtą. Ściągnął ją delikatnie i zobaczył najpiękniejszy obraz jaki widział.
Nie było na nim Świętego Mikołaja. Widział natomiast obejmującą się parę, za oknem dziecko bawiące się z psem, na ścianie fotografię rodzinną. Nie był zaskakujący, nie był
- To jest twój Święty Mikołaj, mam rację? - zapytała stając obok sztalugi. Pokiwał głową. Popatrzył znów w jej oczy, tak nieznajome, a tak znane.
Była pierwszą osobą z którą mówił o tak wrażliwych sferach swojej bytności.
Kolejny raz nastała niezręczna cisza. Przerwał ją dźwięk jego telefonu.
- Tak? - odebrał odchodząc na bok.
- Bill? Z mamą wszystko dobrze! Wyniki są OK, a te zawroty głowy to przemęczenie! - usłyszał szczęśliwy głos brata.
- Kamień mi spadł z serca... Przyjadę do niej zaraz - powiedział z uśmiechem na ustach.
- Mama wraca do domu, będzie wieczorem. Bill?
- Tak?
- A między nami...
- ...będzie już wszystko w jak najlepszym porządku.

Wierzysz?

Uśmiechnął się do opartej o ścianę dziewczyny.
- Pójdziesz ze mną na obiad? - zapytał podchodząc bliżej.
- My się w ogóle nie znamy.
- Jak masz na imię?
- Santa.
- Jak Santa Claus. Więc już znamy się doskonale.

Wierzysz.

Wyszli z restauracji i zatrzymali się pod latarnią obok niej. Spojrzał na jej nieosłonięte niczym, drżące ramiona. Zdjął kurtkę i zarzucił ją na ciało Santy. Było mu trochę zimno, ale jeden ciepły uśmiech rozgrzał go bardzo dobrze.
- Dziękuję - powiedział.
- Za co?
- Za obraz, za rozmowy, za wszystko.
Santa zbliżyła się do niego i pocałowała go w policzek, a on spojrzał na jej czerwoną sukienkę i zaróżowione policzki.
- Czy jesteś moim Świętym Mikołajem?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yuna vel laya




Dołączył: 03 Lip 2006
Posty: 485
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Vampirlandu ]:->

PostWysłany: Poniedziałek 28-05-2007, 10:32    Temat postu:

Oł God Smile
Jak zwykle jestem zachwycona.
Jak ty to robisz Pe?
Zdradź mi swój sekret na napisanie czegoś tak cudownego...
Bo nawet jeśli były błędy, to ja ich nie widziałam, bo u ciebie ich nigdy nie widzę...
Nawet jeśli coś zgrzytnęło, to nie mi.

Bardzo, bardzo mi się podobało.

yuna

P.S. przy każdym następnym komentarzu pod twoimi jednoczęściówkami brak mi oryginalnych słów Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mroczny anioł




Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 279
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: za górami za lasami.... w domku z piernika :)

PostWysłany: Poniedziałek 28-05-2007, 12:40    Temat postu:

pamiętam to czytałam to Smile
i pamiętam, że byłam wtedy mile zaskoczona Smile
bo miało to w sobie takie wewnętrzne coś i to wewnętrzne ciepło Smile
po powtórnym przeczytaniu nie zmieniłam zdania Smile nadal jestem zaskoczona tak jak bill wchodząc po raz drugi do galerii Smile Pozdrawiam Smile
z poważaniem
mroczny anioł


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kluseczka




Dołączył: 14 Sty 2007
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Warschau - Loitsche - Zimmer of Bill

PostWysłany: Poniedziałek 28-05-2007, 13:14    Temat postu:

Piękne.
Piękne, piękne, piękne.

Piszesz najlepsze opisy.
Piszesz tak, że czuję atmosferę.
To było takie...
Ciepłe, pełne uczuć, i nieco smutne.

Dziekuję siłom wyższym za to, że Pe jest.

I że pisze najlpsze opowiadania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Devilishh




Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu

PostWysłany: Poniedziałek 28-05-2007, 15:51    Temat postu:

Pe, Ty dobrze wiesz, że kocham Twoje jednoparty.
Ach. Śliczne są.
Też chce tak pisac.
Uch, ach.
Brak błędów.
Albo oślepłam xD

Kocham <3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Docia




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 1038
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z nikąd...

PostWysłany: Poniedziałek 28-05-2007, 18:09    Temat postu:

Przeczytałam tekst pogrubioną czcionką i nie mogłam dalej czytać.
Łzy same mi napłynęły do oczu....


czytam dalej...

Cytat:
. Nie był zaskakujący, nie był ?
- To jest twój Święty Mikołaj, mam rację


czy tu czegoś nie brakuje?

Podobało mi się.
Cholernie mi się podobało.
Było oryginalnie i pięknie.
Błędów więcej nie wyłapałam.
Jestem na tak i to bardzo.

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Choco




Dołączył: 27 Maj 2007
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: xad.pl

PostWysłany: Poniedziałek 28-05-2007, 20:38    Temat postu:

Również pamiętam z xad. Zdecydowanie najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytałam. Zdecydowanie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - jednoczęściówki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin