Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jesteś cienka jak Pol Silver+

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania Archiv
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hela_z_wesela




Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze starej reklamy telewizorów BRAVIA

PostWysłany: Niedziela 14-05-2006, 19:18    Temat postu: Jesteś cienka jak Pol Silver+

Zgodnie z reklamą na 4funie, obalamy system, który nas żywi.
To opowiadanie nie będzie miało głębszego przesłania (chyba). Jest ono wzorowane na tych romantycznych (aż za bardzo), łzawych (dwa potoki mi spływają zawsze, jak w mandze jakiejś), wzruszających (tu właściwie tez pojawiają się te dwa potoki) opowiadaniach o wielkich miłościach.
Jednak po odczytaniu 300 tekstów na ten sam temat (niekoniecznie tu, ogólnie w internecie), powoli wszystko mi się miesza, jedno nie różni się niczym od drugiego, oprócz stylu („Kocham cię wiesz”, „ja ciebie też, ale tak cię kocham jak świecą gwiazdy dziś na niebie”).
Moje kolejne kam bak z ery najnowszej, czyli:

Wielka Parodia Wielkiego Życia

PS. Jako że takie łzawe i wzruszające historie są o bliźniakah, muszę się przemóc i napisać właśnie o nich w roli głównej. Nawet nie wiecie, jak mi ciężko to robić.

***

"- Wiecie co? My może już.. Pójdziemy? - zasugerowałam reszcie, kiedy zobaczyłam ,że Andreas i Ania potrzebują samotności. Czyżby szykowała się jakaś nowa para?" (opowiadanie blogowe)

***

Noc była piękna. Piękna jak jej lico podczas nocy, gdy oświetla je księżyc w ostatniej fazie swego bycia, co równa się z odwrotnością literki „D”. Jej delikatne dłonie, lekko pomarszczone od ciągłego zmywania garów, ciasno oplotły stopę. Ten słodki ciamajda Tom, jak zwykle nadepnął na jej nóżkę, po czym zaczął przepraszać na kolanach.
Było to 2 tygodnie temu, ale połamane kości potrafią sprzeciwić się nawet takiej miłości i drobnoduszności, jaką w sobie miała. Drobnoduszności, ponieważ chorowała na bliżej nieznaną chorobę, przez którą raz na jakiś czas mimowolnie opadała na kolana i dusiła się, jakby wypaliła za dużo marihuany.
Może to przez jej kaleczną przeszłość?
Zrywała się z ostatnich lekcji, w nadmiarze pijała napoje gazowane oraz z wstrzymanym oddechem oglądała „Pokemony”. Najbardziej lubiła Pikaczu, bo przypominał jej Toma. Mimo, iż słodkie coś nie miało dredów było żółte i raziło prądem, jak on. Kiedy tylko wkładał palce do kontaktu, a ona trzymała jego ramię, czuła dziwne prądy.
Ten etap miała jednak za sobą. Czasami nie mogła się powstrzymać i piła wodę gazowaną, po czym ze wstrętem biła się w lustrzane odbicie.
A on? Taki idealny, uczuciowy. Chłopak z gazet, którego miała już dla siebie, dzięki wymianie międzynarodowej. To był najpiękniejszy miesiąc w jej życiu, który zamienił się w rok.
Tak – została tam na stałe dla niego. On załatwił jej ostatnie miejsce w szkole, wyrozumiali rodzicie nie stawiali oporów. Może dlatego, że na kolację zawsze jedzą por (zgodnie z piosenka „Pora na dobranoc”), a może dlatego, że jej mama miała zawsze kłopoty z otwartymi porami? To było jedną wielką tajemnicą.
Tom pogłaskał ją po policzku, a ona uśmiechnęła się.
- Kocham Cię. – powiedziała.
- Ja ciebie też, ale o wiele mocniej. Kocham Cię tak mocno jak te gwiazdy, które dziś świecą na niebie. – dziewczyna nie przejęła się tym, iż niebo dzisiejszej nocy było pochmurne, a gwiazdy to tylko odbicie sprzed prawdopodobnie stu lat.
Tom pocałował ją w policzek a ona uśmiechnęła się i usiadła na trawie, zmieniając swa pozycję z leżącej na siedzącą. Chłopak poruszył się niespokojnie. Poczuł, że ona chce mu coś powiedzieć. Coś ważnego dla niej, ale boi się tego. Postanowił sam wyjść z inicjatywą.
- Co się stało? - zapytał troskliwie.
- Kręgosłup mi zdrętwiał. – powiedziała niewyraźnie, jakby te słowa sprawiały jej wielki ból. A sprawiały, bo te wszystkie mięśnie połączone ze sobą, od samej żuchwy, aż po żebra, które kończyły się na kręgosłupie, wywoływały drgania, prowadzące do wzmożenia się bólu.
To jednak nie było najgorsze. Najgorszy był ból w jej malutkim sercu, tak mocno wszystkich kochającym, tak skrzywdzonym, takim bezbronnym.
- Mój świętej pamięci tata, który mieszka w Kanadzie jest bardzo chory. Muszę do niego jechać. – powiedziała, a jedna łza spłynęła po jej zbrukanym przez młodzieńcze niedopielęgnowania, policzku. Chłopak pogłaskał ją po farbowanych na blond włosach, gdzie brązowe odrosty sięgały już uszu, i przytulił się do niej.
- Wszystko będzie dobrze. – wyszeptał do jej niekształtnego ucha.
- Nic nie będzie dobrze. Jestem w ciąży, mój ojciec jest chory, ty jedziesz jutro w trasę, a najgorsze jest to, że moja mama zginie! – zaszlochała i pociągnęła nosem.
- Jutro jadę w trasę? – wystraszył się Tom. Całkowicie zapomniał o Wurst tour 2006. Jak mógł, zapomnieć o przyjaciołach, którzy tak na niego liczyli i swojej dziewczynie, która teraz zostanie tu sama z jego matką.
- Pewnie zastanawiasz się, skąd wiem, że moja mam umrze. – powiedziała chlipiąc czym wystraszyła nadchodzących dresów z kijami bejsbolowymi pod pachą.
- Nie, nie obchodzi mnie to. – powiedział zamyślony, wyobrażając sobie publikę na koncertach.
- Wiem, wiem. Wstydzisz się przyznać, że Cię to interesuje, ale powiem.
- Ale mnie to naprawdę nie obchodzi. – powiedział drapiąc się po wklęsłym brzuchu.
- Bo tak zawsze jest w tych opowiadaniach. – krzyknęła po czym zaniosła się donośnym płaczem na widok oślepiającego błysku flesza. Ach ci koszmarni dziennikarze. Człowiek nie może mieć chwili spokoju.
Tom zerwał się na nogi i przerzucił Roxy przez ramię. Niestety zrobił to za mocno, w związku z czym przewróciła się na plecy. On złapał ja za rękę i bez zbędnych ceregieli zaczął ciągnąć przez trawniki, szosę, slumsy, gdzie na ziemi, między wybojami mieniły się wielkie kawałki szkła.
- Czekaj! – krzyknęła dziewczyna, po czym zamieniła się z chłopakiem i teraz on był ciągnięty po żwirze, gorącym piasku Sahary, Himalajach. Niestety – nie biegła przez żadne slumsy i Tom nie mógł czuć tego co czuła ona.
Roxy dociągnęła chłopaka do ich kryjówki. Koło wielkiego centrum handlowego stało drzewo, a na nim domek. Weszli do niego obydwoje i usiedli na sofie. Dziewczyna poczuła dziwne skurcze, po czym odeszły jej wody.
- Jejku! Ja rodzę! – krzyknęła i zaczęła głęboko oddychać.
- Jejku, to już? To ty jesteś w ciąży? Napinaj, napinaj! – krzyczał jak opętany i skręcając się z bólu, jakby to on rodził.
- Mówiłam Ci, że będziesz miał dziecko! A co mam napinać? – zdziwiła się przerywając ciążę.
- Nie wiem. Pośladki, czy coś. – wzruszył ramionami – Zawsze wołają tak w „Na denne i na złe”. - Roxy chciała powrócić do porodu, ale nie mogła. Poroniła.
Następnego dnia, kiedy jej mama leciała do ojca do Kanady i umarła w wyniku wypadku samolotowego, gdy samolot zderzył się z gołębiem oraz gdy Tom wyjechał w Wurst tour 2006, zostawiając ja samą, popadła w depresję.
Czuła się tak źle, iż postanowiła się zabić, tradycyjnie, przez podcięcie sobie żył. Nie obchodziło ją, czy będzie to scyzoryk McGywera, kawałek szkła, czy, tradycyjnie, żyletka. Usiadła na schodach przy jakiejś kamienicy. Uznała jednak, że nie będzie to efektowne odejście, więc poszła pod okoliczną latarnię, aby jej światło oświetlało ja w tą pochmurną noc. Chciała, aby jej śmierć wyglądała jak odejście prosto do nieba, do światła, choć prędzej wyglądałoby jak odejście do żarówki. Spojrzała na zdjęcie, które wyjęła z portfela, który uprzednio wyjęła z ogromnej torby podróżnej. Chciała odejść na tamten świat zabierając coś ze sobą.
Roxy spojrzała na siebie, szczerząca się na zdjęciu, palcem zasłaniając dredziarza. Nie mogła uwierzyć, że zginie za kilka chwil, pod wpływem nagłego smutku. Podarła zdjęcie wrzucając je do nieodpowiednie kubła na śmieci z napisem „szkło” i złapała żyletkę Pol Silver wyciągniętą z jej golarki. Przecięła skórę myląc strony i zamiast od wewnętrznej, przejechała zewnętrzną.
Musiała poprawić błąd i już prawie zrobiła to, gdy ktoś uszczypnął ją w ramię.
- Spadaj młoda, to moje miejsce roboty. Znajdź sobie inną latarnie. – powiedziała dziewczyna, ubrana bardzo schludnie, acz ubogo. Roxy zdenerwowała się i rzuciła w nią żyletką, która obcięła dziewczynie paznokieć w środkowym palcu. Zaczęła nad nim ubolewać, a bohaterka prychnęła, że trzeba było brać Dromin, a nie teraz płakać i odeszła pod kamienice.
Usiadła na schodku i wyciągnęła scyzoryk McGywera, był on jednak zbyt tępy (bardziej niż ja) i wyciągnęła z malutkiej kopertki mała przyjaciółkę.
- Jesteś cienka Pol Silver. – powiedziała Roxy i złamała koleżnakę. Już miała wbić ją sobie w wewnętrzną część nadgarstka i znów miał popłynąć błękitny potok (bowiem miała ona błękitną krew), gdy ktoś uszczypnął ja w ramię. Znów.
- Ty też ty pracujesz? – odwróciła się i zobaczyła Billa, który nie pojechał na Wurst tour 2006 z powodu napadu czkawki afrykańskiej.
- Roxy? Co ty tu robisz? – zapytał Farbi.
- Właśnie chciałam poderżnąć sobie żyły i odejść z tego świata, ale co TY tu robisz? – powiedziała. Chłopak zmieszał się, a na jego twarzy, pełnej fluidu nie wytworzył się rumieniec.
- Szukałem cię, bo musze Ci to powiedzieć. – kopnął kamyk, który trafił w jedną z ran Roxy. – Nie mogę w sobie tego dłużej dusić. – powiedział. Dziewczyna wiedziała, że Bill chce wyznać jej miłość.
- Nie musisz nic mówić. Ja też… - powiedziała wstając.
- Też nienawidzisz groszku? – otworzył szeroko oczy, po czym zaśmiał się tak perliście, że z ust wypadło mu kilka pereł. – Nie, no co Ty. Chciałem powiedzieć, że Cię kocham, ale byłaś z moim bratem. Teraz gdy z nim nie jesteś, bo on jest w trasie, a ty tutaj uważam, że to dobry moment, żeby Ci o tym powiedzieć. Kocham Cię nad życie. Jesteś dla mnie ważniejsza od mojego brata i to bez Ciebie umieram. Kiedy widzę jak samotnie oglądasz pokemony, chcę podejść, bo też lubię tę kreskówkę, ale zaraz wybiegał Pikaczu, który przypomina Ci…
- Toma… - zakończyła za niego dziewczyna po czym rzuciła mu się na szyję chlapiąc go błękitną krwią.

Koniec


Wszelkie powiązania z innymi historiami - nie przypadkowe.

Dla tych, którzy wiedzą, że nie wyszło najlepiej.

Z poważaniem:
hela_z_wesela


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez hela_z_wesela dnia Niedziela 14-05-2006, 20:12, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Falka
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza światów...

PostWysłany: Niedziela 14-05-2006, 19:25    Temat postu:

Helu ty moja droga:)) Powaliłaś mnie. To było ekstra. Po prostu wspaniałe. I ten tekst o miłości i gwiazdach... dziewczyno uwielbiam twój ironiczny styl pisania, masz talent:))

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Negai
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 1797
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?

PostWysłany: Niedziela 14-05-2006, 19:37    Temat postu:

Hm...
Nie wiem co powiedziec.
Mam ochote... oj... walcze ze soba... zaraz...nie.
Wygralam.
Juz nie mam ochoty sie przyczepic.
Dzis mam dzien dobroci.
Kochana, podobalo mi sie.
Styl.
Tak, zdecydowanie.
Zawsze zwracam na to uwage, zwrocilam i tu.
Tworzysz duzo i tworzysz ladnie.
Pochwalic.
I nie bede sie czepiac. Koniec.
Dziekuje.
Przepraszam.
Pozdrawiam:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
i$Qa




Dołączył: 27 Kwi 2006
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Niedziela 14-05-2006, 19:40    Temat postu:

Świetnie!
Dzięki Helu, potrzebowałam trochę śmiechu Wink...
Odrazu jak weszłam na jednoczęściówki, koniecznie musiałam sprawdzić czy jest coś twojego Very Happy...
I było Smile...
Super, super...
Dalszej weny życzę Wink.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Lolly
TH FC Forum Team



Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 2878
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Niedziela 14-05-2006, 19:43    Temat postu:

helka !
placze !
nie moge .

wielbie cie!

uszanowanie
lolly xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyMakbet




Dołączył: 10 Kwi 2006
Posty: 1226
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: z prochu

PostWysłany: Niedziela 14-05-2006, 19:43    Temat postu:

Ajjjjj coś mnie łaskocze w gardzieli, żeby się rozrechotać... Ale się wstrzymuję, gdyż na miano wariatki będę zmuszona zasługiwać.
Helu moja kochana!
Otóż uprzejmię informuję Cię, iż nie mam większych zastrzeżeń, a opowiadanie te podobało mi się tak, jak gwiazdy świecą na niebie (<- czy coś w tym stylu). Po prostu lubię Twoją szaloną twórczość.
BUAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
ups... nie wytrzymałam... zaczęłam się śmiać!
Czemu mama patrzy na mnie jak na mózg Kubusia Puchatka?
A zresztą.
W każdym razie było fajnie Very Happy Czekam na następne pełne zwariowanego humoru dzieła. Bo ten humorek przyda się nam, nawiedzonym i nienawiedzonym.
Pozdrawiam i całuję (ale nie w stylu śliniącej ciotki).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ag




Dołączył: 14 Kwi 2006
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Niedziela 14-05-2006, 19:52    Temat postu:

Helka!
Umieram!
Brechtam, tarzam się po dywanie (którego nie mam xD)
To było piękne, cudowne i olśniewające!
I odchodzę z żalem "jak odejście do żarówki"
Twórz dalej i weny kochana, weny! xD

Oddana na wieki
kolly xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Lolly
TH FC Forum Team



Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 2878
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Niedziela 14-05-2006, 19:54    Temat postu:

nie no musze cos dopisac . nie moge byc . zydem . choc i tak juz jestem .
helu najdrozsza . jestes . promykiem slonca w gwiezdzisty poranek . sama nie rozumiem tej frazy , ale moze ty zrozumiesz .
to musi byc to . uderzylas w stol , ale nozyce sie nie odezwaly , to bylam ja :
halo tu szikago spotkalam czaka norrisa i on ... kksz ksz ksz... - przerwalo polaczenie .
a tak na powaznie to mowilam ci juz na gadu (coz za przeokropnisty program do pogawedek) ze masz dar . za dar podziekuje Bogu , a Tobie dziekuje za ten humor , jestes ostoja (nie spokoju!)... ostoja... ostoja... jestes... Hela z wesela , ktora zna sie na rzeczy i wie jak rozweselic i jak doprowadzic ludzi do placzu ze smiechem. . .
jestes jedna z niewielu , ktora umie dokonac niemozliwego .
rozumiesz mnie ?
dzieki twojemu zeschizowanemu charakterowi zrozumialam , ze zycie to nie tylko smutki i zale , ale zycie to takze smiech i paranormalni ludzie jakimi jestesmy MY

opowiadanie jest przeswietne . nie moge sie nacieszyc .
przeczytam jeszcze raz .
i jeszcze raz .
i jeszcze .
no i moze jeszcze .
przy tym wypije kawe z mlekiem i obejrze pokemony .

dziekuje za wszystko .

uszanowanie
lolly xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania Archiv Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin