Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Eternal - 3/3 KONIEC +

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania Archiv
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Teallin




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł

PostWysłany: Środa 12-07-2006, 19:37    Temat postu: Eternal - 3/3 KONIEC +

Witam.
Długo chodził mi ten pomysł po głowie. Wiem, że poruszyłam już bardzo banalny temat. I przepraszam za to. Ale...
Czasami jest tak, że pomysł nie daje nam spokoju.
Wykonanie pozostawia wiele do życzenia, ale cóż...
Podzieliłam na trzy części. Krócej nie umiałam.
Raz jeszcze przepraszam


***

- Mam dosyć! Rozumiesz?! DOSYĆ! – Brzęk tłuczonego szkła rozniósł się echem po mieszkaniu, zostając przerwany przez drapieżny syk czarnego kota, który wślizgnął się przez sporą szparę przy drzwiach balkonowych na taras.
- Jackie… Naprawdę wszyscy chcielibyśmy, żeby to się już skończyło…
- KŁAMIESZ! Wszyscy kłamiecie! – krzyknęła znowu, gestykulując przy tym energicznie.
- Córciu, nie możesz tak mówić! Staramy się oboje z ojcem, żeby…
- Co to za różnica czy umrę jutro czy za miesiąc? I tak umrę. Więc do cholery DAJCIE MI WSZYSCY ŚWIĘTY SPOKÓJ! – Narzuciła na ramiona materiałową, beżową kurtkę. Trzask drzwiami obwieścił matce dziewczyny, że ich rozmowa dobiegła końca.
Westchnęła ciężko, przysiadając na brzegu starej, wyniszczonej sofy. Po bladych, usianych zmarszczkami policzkach spływały ciepłe łzy. Nie mogła sobie tego wybaczyć. Chciała uchronić ją od wszystkich nieszczęść tego świata, żeby była szczęśliwa. Chciała doczekać się wnuków…
Ukryła twarz w dłoniach, płacząc. Oboje się starali. Ona i Marcus. Ale… Czy to coś zmienia? Jackie umiera. Jej ukochana, mała córeczka ich zostawi. Odejdzie do innego, lepszego świata. Od chwili narodzin dziewczyny, państwo Spiegel robili wszystko, ażeby czarnowłosa żyła jak najdłużej. 24 lata przy tak poważnym stadium białaczki i tak były niczym dar od losu. Szczodrego losu.
I chociaż wszyscy starali się omijać z początku nawet zgrabnie wspominania o śmierci, która dla Isabell była tematem tabu, nie udało się całkowicie zataić pewnych faktów przed czarnowłosą. Była już dorosła. Miała pełne prawo wiedzieć…

***

Ostry powiew mroźnego wiatru rozwiewał proste, gładkie pasma czarnych włosów. Kobieta raźnym krokiem zmierzała przed siebie, wtulając zmarzniętą twarz w kołnierz kurtki. Co jakiś czas zniechęconym spojrzeniem zaszczycała którąś ze sklepowych wystaw. Przy jednej z nich zatrzymała się gwałtownie.
Odwróciła się na pięcie, stając z olbrzymią szybą twarzą w twarz. Zmrużyła oczy, spoglądając weń. Jej odbicie nie zmieniło się ani odrobinę. Nadal była tą samą Jackie. Niskiego wzrostu, chuderlawą 24 latką. Można by rzec, że jest podobna do milionów innych dziewcząt. Mająca przyjaciół, codzienne sprzeczki z rodzicami…, Której znaczącą częścią życia jest bez wątpienia muzyka.
- Zapomniałaś o jednym. Ty umierasz Jacks… - wyszeptała sama do siebie, ignorując delikatne mrowienie w wargach. Do przeraźliwego zimna zdołała się już przyzwyczaić. Od dziecka zamieszkiwała poddasze jednego z berlińskich bloków, mieszących się w najbiedniejszej dzielnicy miasta. Ściany jej pokoju były drewniane, częstym w nich gościem były sporych rozmiarów dziury i szparki. Wdzierający się do nich chłód z czasem stawał się nieodłącznym towarzyszem Jackie Spiegel w wędrówce poprzez życie. Zmarszczyła czoło, zagryzając wargi.
Co kryło się dla niej pod pojęciem ,,życie”?
Bezsenne godziny spędzone w szpitalnym łóżku. Zabijanie czasu poprzez gapienie się w śnieżnobiały sufit. Uciążliwy ból i wieczne uczucie zmęczenia, którego sprawcą były olbrzymie ilości leków. Nie rozumiała tego. Nie chciała zrozumieć.
Pamiętała, że kilkanaście lat temu jako mała dziewczynka uwielbiała przebywać w najróżniejszych krajowych klinikach. Nie zdawała sobie jeszcze wtedy sprawy z wagi problemu. Była uśmiechnięta, radosna… Jak otaczające ją zewsząd pielęgniarki. I lekarze zapewniający szybką poprawę. Ich uśmiechy, szczęśliwy wyraz oczu matki, kiedy pewnego dnia doktor Hoppkins stwierdził, że Jackie jest już zdrowa.
Łzy zagościły w kącikach jej bursztynowych oczu. Wytarła je niemal machinalnie rękawem kurtki. Było jak było. Czasu nie da się cofnąć…
Po pięciu latach to wróciło. Ze zdwojoną siłą. Leki przestały działać… Wtedy nie była już dobrym gościem w żadnym ze szpitali. Każdy członek personelu przyglądał się jej z jako takim współczuciem… Litością.
Tego nienawidziła najbardziej. Litowania się nad kimś chorym. Chciała żyć jak inni. Śmiać się jak oni…
Po prostu być.
Zachichotała pod nosem, skostniałe piąstki wpychając do kieszeni jeansów. Tego dnia nie zapomni do dzisiaj…

Osiem lat wcześniej…

Promienie zachodzącego słońca muskały ich odkryte ramiona. Piątka dziewcząt wlokła się znużona poprzez piaszczystą plaże w Turcji. Najstarsza z nich, Caroline rozłożyła ramiona dookoła własnej osi, obracając się w zawrotnym tempie. Jej bose stopy zakrywały raz po raz morskie fale, rozbijające się z impetem o delikatny brzeg.
- Wydaje mi się, że umiem latać… Pofrunęłabym gdzieś daleko. Tam gdzie jest pełno przystojniaków i pod dostatkiem mrożonej herbaty – wymruczała rozmarzonym głosem.
- Masz tyle wspólnego z ptakami, co ja z niedźwiedziem – syknęła Haily, co wywołało dźwięczny śmiech u pozostałej czwórki. Szatynka oblała się szkarłatnym rumieńcem. Była niską, pucołowatą nastolatką z mnóstwem piegów i wyłupiastych, piwnych oczach. Mimo tego, iż bardziej przypominała dobrze najedzonego misia była powszechnie lubiania. Jej sympatyczna nuta głosy i usposobienie przyciągało ludzi jak magnes.
- No dobra zły przykład. Ale tak na serio… Gdybyście miały nieograniczoną moc i władzę nad światem, co byście zmieniły? – spytała, opadając z głośnym klapnięciem na podłoże. Reszta dziewcząt usiadła po turecku obok niej, tworząc coś na kształt kręgu.
- Ja chciałabym, żeby na świecie zapanował ogólny pokój między wszelkimi stworzeniami – Blondwłosa piękność, Lilianne uniosła kąciki warg ku górze, odgarniając nanoszlacko pojedyncze kosmyki włosów ze spoconego czoła.
- Sama nie wiem… Może założyłabym olbrzymie zoo? Albo nie. Lepiej schronisko… - Meg była wysoką, umięśnioną siedemnastolatką. Od dziecka zajmowała się sportem. Trenowała tenis ziemny. Teraz z tego żyła, zajmowała się nim zawodowo. Była jedną z najlepszych tenisistek w Europie. Urody miała pod dostatkiem. Inteligencja również stała w jej przypadku na bardzo wysokim poziomie. Jedyne, czego jej brakło to powodzenie u chłopaków. Ci się jej zwyczajnie bali. Ale sama Meg zdawała się świetnie bawić bez nich.
Karen zerknęła na nią spode łba, unosząc sugestywnie brwi ku górze.
- Myślałam, że z całego świata uczyniłabyś jeden, wielki ośrodek sportu. A ja? Hm… Nie wiem. Chyba nic bym nie zmieniała. Jest dobrze tak jak jest – Pozostałe przyjaciółki skinęły głowami, co miało wyrazić aprobatę dla wypowiedzi murzynki. Było tak zazwyczaj...
Każda z nich była inna. Kiedy były razem tworzyły zespół, niepowtarzalną siłę. Osobno były łamliwymi ogniwami, mogącymi się w każdej chwili załamać. Kruche jak najlepsze ciasto. Zanim zdecydowały się tu przyjechać, myślały nad wyborem odpowiedniego miejsca bardzo długo. W końcu wakacje przypadają jedynie raz w roku…
Zamyśliła się, beznamiętnie wpatrując się mętnym wzrokiem w świetlistą kulę, niknącą wśród oparów odważnych kolorów za linią horyzontu. Wzejdzie ponownie jutro, karmiąc ludzi złaknionych ciepła po zimnej, deszczowej wiośnie. I wzejdzie po jutrze, jak i za miesiąc, dwa. Pewnością było, że powtórzy tę czynności jeszcze z kilkaset razy pod rząd. A ona? W jej przypadku nie było żadnych gwarancji…
- Jackie, a ty, co byś chciała zmienić? – Z letargu wyrwał ją cichy głos Meg. Potrząsnęła głową, kaszląc.
- Ja? – wychrypiała, badawczym wzrokiem obserwując każdą twarz z osobna. Jak na komendę skinęły głowami . Przełknęła ślinę, starając się wyglądać jak najbardziej naturalnie.
One nie wiedziały. Bała się wyznać prawdę. Bała się odrzucenia i tych litościwych spojrzeń. Nie chciała, aby cokolwiek uległo zmianie.
- Chciałabym, żeby ludzie nie umierali inną śmiercią niż naturalna…


- Jesteś żałosna Jackie – mruknęła, kręcąc głową. Oderwała tęczówki od szklanej powierzchni, poszukując dla nich mniej stałego punktu zaczepienia. Padło na zegar, umieszczony na wieżyczce ratusza. Zaklęła przed nosem, odwracając się na pięcie i kierując się w stronę domu.

***

I jak? Bijcie do woli. Wyjeżdżam niedługo na urlop to odreaguje Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Teallin dnia Środa 19-07-2006, 9:13, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
..::F@ith::..




Dołączył: 16 Lut 2006
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

PostWysłany: Środa 12-07-2006, 20:05    Temat postu:

1?

EDIT:
Wspaniale.
Ładne opisy.
Czyta się lekko i łatwo, więc duży plus dla ciebie.
I nie uważam, że temat oklepany.
Wręcz przeciwnie.
Będę tu wpadać i jak zwykle czekam z niecierpliwością na kolejną część.

P.S. I zauważyłam tam chyba dwa błędy, ale mniejsza z tym.

Z poważaniem:
F@ith


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Satemon




Dołączył: 09 Lip 2006
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: DeepDarkOcean

PostWysłany: Środa 12-07-2006, 21:02    Temat postu:

Droga Teallin (BTW ciekawy nick, skąd masz?)

Błędy zauważyłam:

Cytat:
poprzez sporą szparę

przez

Cytat:
Trzask drzwiami obwieścił matce dziewczyny wszem i wobec,

bez 'wszem i wobec'

Cytat:
Każdy członek personelu przyglądał się jej z jako taką pogardą, współczuciem…

Nie rozumiem, dlaczego personel przyglądał jej się z pogardą. Gardzili nią? Hm. Chyba nie. Mogli jej współczuć, ale nie gardzić ją.

Cytat:
wlekła

wlokła

Cytat:
magnes: - No dobra zły przykład.

Tutaj bez ':' z ktopką i enter przed myślnikiem, nie oddzieliłaś dialogu.

Cytat:
Reszta dziewcząt usiadło

Reszta usiadła, bo reszta to rodzaj żeński.

Cytat:
Pozostałe przyjaciółki skinęły głowami, co miało wyrazić aprobatę dla wypowiedzi murzynki. To był już rytuał. Każda z nich była inna.

Co było rytuałem? To, że potwierdzały słowa Murzynki? Czy że były inne?

I mam zasadnicze pytanie, bo mnie to zaskoczyło. Jak ktoś po 24 latach poważnej białaczki może sobie tak poprostu sam wyjść? Zdziwiło mnie to. A i czy bohaterka nosi perukę? Pytam, bo przy chemioterapii wypadają włosy, a bohaterkę nazywasz - zdaje się - czarnowłosą.

Pozdr.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teallin




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł

PostWysłany: Czwartek 13-07-2006, 10:04    Temat postu:

24 lata w tym 6 niegroźnego stadium choroby. Później było nasilenie do 12 roku życia. I...
Wyleczenie chwilowe. Po 5 latach to wróciło.
A teraz jest jej już wszystko jedno, bo wie, że i tak umrze. Peruka? Nosi. Ale ta peruka ma czarne, długie włosy. Więc jak bym miała ją wg. ciebie nazwać? Łysa?
Nie pasuje Wink
A dziękuje, że mój nick się podoba. Niestety opowiem może kiedy indziej skąd właśnie taki, bo wiąże się z tym na dzień dzisiejszy nieprzyjemna historia.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
crazy93




Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z wiochy zabitej dechami (czytaj Opola)

PostWysłany: Czwartek 13-07-2006, 10:24    Temat postu:

Fajnie...ciekawe inne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Etera




Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 174
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czwartek 13-07-2006, 11:32    Temat postu:

pieknie, nie zwracalam uwagi na bledy, pochlonela mnie tresc...
A co mnie przyciągnelo?
tytuł, bo skojarzył mi sie z moim nickiem, chociaz troszkeczke Very Happy.
A treść jest cudowna. Swietnie pokazujesz, co ta dziewczyna czuje, jak sie zachowuje, jak sie godzi z tym, ze jej zyciowa droga, się kończy.
Wspaniale.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Satemon




Dołączył: 09 Lip 2006
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: DeepDarkOcean

PostWysłany: Czwartek 13-07-2006, 12:41    Temat postu:

Teallin napisał:
Peruka? Nosi. Ale ta peruka ma czarne, długie włosy. Więc jak bym miała ją wg. ciebie nazwać? Łysa?
Nie pasuje Wink


Mogłaś tam gdzieś napisać, że nosi perukę. To chyba dość istotne, tak mi się wydaje, żeby to napisać w pierwszej części. Dobra, nie czepiam się już.
Neutral pozdr.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teallin




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł

PostWysłany: Czwartek 13-07-2006, 21:20    Temat postu:

Satemon - jeżeli tak ci zależy to zgoda, wkręce peruke gdzieś w drugiej części. Napewno o niej wspomnę, gdyż sama stwierdziłaś, że to jest istotne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
colien




Dołączył: 14 Cze 2006
Posty: 169
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5
Skąd: London - New England .

PostWysłany: Piątek 14-07-2006, 9:11    Temat postu:

Zzzz..A..Co? A Tak! Bardzo..Fajne Opowiadanie, Ładne opisy i Tyle Smile Narazie. JESZCZE TU WRÓCE !

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
CaroLLa xD




Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...zapomniałam _-_

PostWysłany: Piątek 14-07-2006, 11:09    Temat postu:

Takie...inne, dziwne...i z sensem.
Czytałam to uważnie i nawet spodobało mi się.
W niektórych miejscach jest powtórka wyrazów, ale to nic.
Postaraj się napisać drugi part trochę uważniej.
Czekam i pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Reckless




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 870
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Piątek 14-07-2006, 21:51    Temat postu:

hmm.. nie podobały mi się 3 rzeczy...
mianowicie :

1. jak można życ 24 lata z białaczką ? nie da się przeżyć dłużej niż 3 lata. Wiem, bo moja babcia zmarła na tę chorobę.
2. Skoro już ma białaczkę to dlaczego nie wypadły jej włosy ? Chyba, że ma perukę, czego się jednak nie doczytałam...
3. imiona.. dobiły mnie.. ale to już sprawa gustu.

nie zauważyłam większych błędów, tylko kilka drobnych literówek. Podobają mi się opisy i stylistyka.

na razie tylko tyle mogę powiedzieć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teallin




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł

PostWysłany: Poniedziałek 17-07-2006, 14:00    Temat postu:

To był bardzo zły pomysł. Naprawdę żałuje, że coś tak złego szarga mi reputacje...
Ale kiedyś wybaczycie. Jak zaserwuje wam coś o wiele lepszego może tak...
Bić. Sama wiem, że zasłużyłam


***

***

Kolejna pusta puszka po Red Bullu przetoczyła się z brzękiem po posadzce. Sala prób zaczynała już przypominać chlew niźli to, czym naprawdę była. Wszędzie, gdzie tylko okiem sięgnąć walały się puste opakowania po pizzy. Często gościły w nich niedojedzone kawałki, wabiące w to miejsce latem chmary owadów.
Berlińskie, niedawno wynajęte pomieszczenie w niczym nie przypominało chłopakom ich dawnej, dobrej sali w Magdeburgu. Ta miała metalowe zarówno posadzki, sufit jak i ściany. Kiedy się weń wchodziło odnosiło się wrażenie, jakoby przekraczałoby się próg jakiegoś tajnie strzeżonego więzienia czy też kryjówki gangu.
- Olewam to – Kolejny łoskot, wydawany przez energiczne kopnięcie jednej z leżącej nieopodal puszki. Tom ze zmarszczonym czołem zerknął niechętnie w kierunku swojego brata bliźniaka.
- Bill, słyszeliśmy już to – Po tych słowach dookoła zapanowała sztuczna cisza. Żaden z nich nie miał odwagi jej przerwać. Od kilkunastu miesięcy to wszystko, całe imperium, które w pocie czoła budowali kilka lat temu, zdawało się rozpadać. Nie byli już tymi samymi ludźmi. Zmienił się nie tyle ich wygląd, co cały światopogląd. A przecież powinni być na to przygotowani. Im człowiek starszy tym więcej potrzebuje samotności. Żeby pomyśle, odpocząć od tego całego zgiełku.
Oni nie mieli na to czas. Spędzali w czwórkę większość doby. Spali, jedli… Po ośmiu latach to zaczyna być naprawdę męczące.
- Olewam! – warknął raz jeszcze i nie zważając na karcący wzrok dredziarza, wyszedł zdecydowanym krokiem ze studia, trzaskając podwójnymi drzwiami.

***

To wszystko przypominało jej jeden, konkretny moment życiowy. Jego przełom.
Przymknęła ociężałe powieki, wywołując pod ich delikatną osłonką wspomnienia. Tamtych chwil, tamtych dni, jego ramion…
Nikt nie powiedział, że to będzie trwało wiecznie. Nie obiecywał jej. Nie mówił, że zawsze będą razem.
Do kogo więc miała pretensje?
Jedna kryształowa łezka stoczyła się po bladej skórze, roztrzaskując się o seledynową poduszkę, ściskaną kurczowo kolanami.
Mówił tylko, że zależy mu na niej. Przynosił zawsze te same kwiaty. Pokochała je z czasem, przyzwyczajając się do tego zapachu. Delikatna woń lilii.
Kolejna łza…
Minęły już trzy lata. Na co liczyła? To była jej wina. Ona postawiła wszystko na jedną kartę, wyznając mu prawdę. O sobie. O swojej chorobie, która nie chciała odpuścić dziewczyny na krok.
Wystraszył się? Tego nie wiedziała. I wiedzieć nie będzie.
Może nazbyt przejął się jej gorzkimi żalami, wylewanymi łzami? Chciała zapomnieć. Bardzo.
Trzecia łza…
Była bezradna. Nie odnajdzie go już teraz. Za wiele czasu, zbyt wiele dzielących ich chwil.
Sama tego chciała.
Zresztą, po co na nowo rozdrapywać te rany? Był. Już go nie ma. Jest cudownym wspomnieniem. Nie zapomni go nigdy. Ale nie widziała już większego sensu w tym wszystkim. Miesiąc, dwa życia nie były nazbyt zachęcającą perspektywą.
Podniosła się z trudem na łokciach, nieprzytomnym spojrzeniem ogarniając cały pokój. Był, co prawda niewielki, skromnie urządzony. Jej wystarczał.
- Trzeba będzie tu posprzątać… - mruknęła, zakładając na nogi czarne adidasy. Nie było jeszcze tak późno. Dochodziła dopiero ósma wieczorem.
Po cichutku wymknęła się na korytarz, nasłuchując. Mama chyba jednak była zajęta porządkowaniem dokumentów, bo w jej małym saloniku paliło się światło.
Uśmiechnęła się pod nosem, wychodząc spiesznie na klatkę schodową.

***

Obejrzał się niespokojnie przez ramię, mocniej naciągając czarny kaptur na głowę. Miał jak na dzisiaj dosyć wrażeń. Wolał nie wpaść pod ostrzał swoich fanatyczek.
Przemierzał z wolna uliczki Berlina, udekorowane milionami światełek, tak dobrze widocznych z lotu ptaka. Nie spieszył się. Nie miał dokąd. Wspominał. Dawno tego nie robił. Czymże jest nadzieja przyciemniana niedowierzaniem?
Miał nadzieję, spotkać tu Ją. Nie bez powodu uparł się właśnie na Berlin, podczas gdy nowa sala prób mogłaby być praktycznie w każdym zakątku świata.
Nie. On chciał być tu. W miejscu gdzie wszystko zaczęło się równie szybko, jak skończyło. Nie było jeszcze napisanego ostatniego wersu tej opowieści. Nigdy go nie będzie. Przynajmniej on stracił już na to jakąkolwiek nadzieję.
Poznali się przed centrum handlowym. Całkiem spontanicznie. Ani on, ani ona tego nie planowali. Tak wyszło. Tak chciał los…

Cztery lata wcześniej…

-Bill, pospiesz się! Spóźnimy się na samolot! – Przed gmachem wysokiego, oszklonego budynku stał średniego wzrostu blondyn, poprawiając duże, słoneczne okulary. Chłopak nazwany Billem westchnął, niechętnie robiąc kilka kroków w kierunku czarnego vana.
- Przecież się nie pali…
- Na razie. Kto wie, czy nie stanie się to… - Listing zamilkł, napotykając pełne powątpienie spojrzenia towarzyszy. Westchnął, spoglądając na zdobiący jego nadgarstek srebrny zegarek.
- Dobra słuchajcie ja jeszcze muszę skoczyć po papierosy. Za piętnaście minut jestem, dobra? – mruknął. Odszedł nie czekając na odpowiedź. Tom wzruszył ramionami, bez słowa ruszając za nim.
Perkusista wraz z wokalistą przysiedli na jednej z lakierowanych, mahoniowych ławek.
Chwila milczenia, zdająca się wiecznością. Schaffer raz po raz kręcił się niecierpliwie, nie mogąc znieść tej grobowej ciszy. I pełnych skupienia oczu młodszego Kaulitza. Wstał, burcząc coś o jakimś krótkim spacerze po parku. Skinął nieznacznie głową, wyrażając zgodę.
I znów został sam.
Był przyzwyczajony już do tego. Ciągłe sceny udawania, że jest dobrze. Nie było. Nie chciał siebie samego więcej oszukiwać. Wystawił twarz do słońca, zamykając pod wpływem jego jasności oczy. Przeczeka te kilka minut. Co mu szkodziło?

Zachichotał. Wtedy się poznali… Przechodziła obok z makabryczną ilością plastykowych siatek. On słysząc stek przekleństw, cisnących się na damskich ustach, uniósł powieki. Wstał, by jej pomóc zbierać zawartość rozsypanych na chodniku zakupów.
Później? Działo się wiele. Może nawet zbyt wiele. Wymienili uśmiechami, imionami, numerami telefonów…
Zagryzł wargę.
- Dość – mruknął, gwałtownie wstając z kawałka zbitych ze sobą drewnianych desek. Za bardzo bolało. Po ich ostatniej rozmowie starał się ją odnaleźć. Bezskutecznie. Rozpłynęła się tak, jak rozpływa się cudowny sen. Zniknęła, pozostawiając po sobie liliowy zapach w nozdrzach i tylko jedno zdjęcie. Pamiętał jakby to było wczoraj. Każdą rysę jej twarzy, każdy grymas przez nią przechodzący.
- Wszystkiego mieć nie można panie Kaulitz…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Satemon




Dołączył: 09 Lip 2006
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: DeepDarkOcean

PostWysłany: Poniedziałek 17-07-2006, 16:29    Temat postu:

Hm...
Cytat:
Ta miała metalowe zarówno posadzki, sufit jak i ściany.

Wydaje mi się, że w takim pomieszczeniu akustyka pozostawia wiele do życzenia. Sale prób, które ja widziałam, zazwyczaj albo są normalne - garażowe, albo mają tekturki po jajkach na ścianie.

Poza tym, polecam czasem zajrzeć na jakiś serwis encyklopedyczny, by ugruntować swoją wiedzę.

Wiem, że nic nie wiem.

Pozdrawiam, Sokrates.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Etera




Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 174
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Poniedziałek 17-07-2006, 17:05    Temat postu:

ładna czesc.
Piszesz trzyczesciowke? hehe tak jak ja Razz
podoba mi sie, jest ładnie, wszytsko na swoim miejscu na odpowiedzniej szufladce Smile
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loreley




Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: chyba bardziej Opole

PostWysłany: Poniedziałek 17-07-2006, 17:55    Temat postu:

Zainsteresował mnie Twój nick. Teallin z forum TN? Jeśli Cię mylę z inną osobą, to przepraszam Smile

A co do opowiadania, to podoba mi się. Jest ładnie napisane, fabuła jest ciekawa, forma częściowej retrospekcji pasuje. Mignęło mi kilka literówek, ale poważniejszych błędów nie zauważyłasm. Dlaczego uważasz, że ten tekst szarga Ci reputację? Nie masz się czego wstydzić - jest dobry. Każdemu niekiedy przydaje się coś na "odstresowanie" Wink

Pozdrawiam i czekam na kolejną (szkoda, że już ostatnią) część.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teallin




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł

PostWysłany: Poniedziałek 17-07-2006, 18:18    Temat postu:

Loreley - tak to ja Wink
Ale ciebie nie kojarze...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loreley




Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: chyba bardziej Opole

PostWysłany: Poniedziałek 17-07-2006, 19:19    Temat postu:

Bo ja tam posługuję się innym nickiem. Na TN-ie nikt by mnie chyba nie podejrzewał, że lubię Tokio Hotel Wink Ale to na priv jeśli już...
Ach, jaki ten net mały...

Aha, nie uważaj swojego opowiadania za słabe. Jeżeli ktoś się uczył pisać na TN-ie, to nie pisze źle. I nie martw się, że "Eternal" zszarga Ci opinię. Przypuszczam, że Cię tu nikt nie odnajdzie Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teallin




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł

PostWysłany: Środa 19-07-2006, 9:11    Temat postu:

Koniec. Nareszcie. Cóż... Mam nadzieję, że aż tak was do swojej osoby nie zradziłam. Kiedyś się nauczę. Może w niedługiej przyszłości?
A póki co odsyłam na Par Amour.
Lepsze? Tak mi się wydaję.
A więc...
KONIEC Very Happy


***

Zamarła gwałtownie, czując się tak, jakby stopy przyrosły jej do podłoża. Nie mrugała oczami, nie wykonywała żadnych ruchów. Bała się choćby skinąć palcem.
W oczach zaszkliły się łzy, rozmazując rzeczywisty obraz ulicy. Stał tam. Wewnątrz sklepu, kupując jak jej się zdawało Red Bulla. Głupie przyzwyczajenie…
Odwrócił się w tył. Zadrżała. Ostatnia nadzieja na pomyłkę prysła jak za sprawą czarodziejskiej różdżki. Zauważył ją, a butelka wysunęła się z jego dłoni. Huk tłuczonego szkła zagłuszyły klaksony samochodów, których zniecierpliwieni kierowcy mieli dosyć stania w wieczornych korkach.
Przyspieszyła kroku. W myślach kołatała się jedna myśl, jedno pragnienia. Żeby jej nie dogonił. Zresztą… Minęło już tyle czasu. Ona pamiętała. On, na co dzień widział miliony dużo odpowiedniejszych dziewcząt. Nie potrzebował do szczęścia akurat Jej.
Wybiegł ze sklepu, wykrzykując jej imię. Nie odwróciła się. Biegła przed siebie ile sił w nogach. Nie zatrzyma się dopóki całkowicie nie ubędzie jej sił.
Blask księżycowego światła, przyćmionego raz po raz ołowianymi chmurami oświetlał jej wątłą sylwetkę. Z czarnego atłasu zaczęły spadać upragnione przez wielu pierwsze krople deszczu. Później rozpętała się prawdziwa ulewa…
Słona woda deszczowa mieszała się na policzkach ze łzami. Bezsilności. Oszukiwała samą siebie. Usłyszeć jego głos, wtulić się ponownie w jego ramiona pragnęła jak niczego innego na świecie. Nic więcej….
- Jackie! – Jedna, świetlista błyskawica przecięła spokojne dotąd niebo. Wzdrygnęła się, przystając. Słyszała jego kroki, oddech wyczuwalny niemal na plecach.
Nie odwróciła się…
- Jackie, cholera nie udawaj głupiej! Przecież wiem, że to ty! – Wzdrygnęła się. A jednak pamiętał. Pamiętał o niej przez te całe trzy, długie lata…
- Skąd ta pewność, panie Kaulitz? – wycedziła przez zaciśnięte żeby, wywołując u swego rozmówcy dreszcze. Nigdy taka nie była. Pałała albo radością albo niechęcią. Nigdy obojętnością…
Zmieszał się, mierzwiąc swoje mokre włosy.
- Pewność, czego?
- Że to ja jestem Jackie? – wymamrotała cicho. Kolejny huk obił się echem o ich uszy. Podszedł bliżej, kładąc dłoń na jej drżącym ramieniu.
Podniosła na niego załzawione oczy, a on uśmiechnął się delikatnie. Był tak blisko… Znowu czuła jego zapach i to poczucie bezpieczeństwa, wrażenie, którego odnosiła zawsze, kiedy był obok.
Wtulił twarz w jej czarne włosy, opuszkami gładząc przemoczony policzek.
- Nie zapomniałem cię. Nigdy…
Skinęła niemo głową, z rozkoszą przyjmując kolejne pieszczoty. Znaczyły dla niej więcej niż cokolwiek innego na świecie. Dopiero później dotarły do niej słowa Lily: ,,..umierasz. Nie rań go jeszcze bardziej. Nie szukaj….”
- NIE! – Wyrwała się gwałtownie z objęć wokalisty, oddychając ciężko. Ukryła twarz w dłoniach, opadając z bezsilności na kolana prosto w olbrzymią kałuże. Obserwował ją ze zmarszczonym czołem, resztkami sił powstrzymując się od ciągnięcia dziewczyny za język.
- Bill ja… Nic się nie zmieniło. Umieram. Mam góra dwa miesiące… Nie chcę, żebyś przeze mnie cierpiał – wyszeptała nikle, wpatrując się z udawanym zainteresowaniem w kościste kolana.
Ukucnął obok niej, obejmując ramieniem.
- To również pamiętam. Ale wiesz co? Kocham cię.
- Ale…
- I szczerze mówiąc nic mnie to już nie obchodzi…

***

Trzy miesiące później…

Mroźny powiew śnieżycy ponownie przeszył na wskroś jego ciało. Stał jednak niewzruszony. Pochylony nad marmurową płytą nagrobkową, ściskając kurczowo w dłoni pojedynczą, krwistoczerwoną róże. Bladą dłonią oczyścił płytę z szaty grubego śniegu, umieszczając na jego środku kwiat.
- Nie żałuję, Jackie…
Jego szept utonął w gwałtownych podmuchach wiatru. To była prawda. Nie żałował ani jednej sekundy z tych trzech miesięcy. Byli razem. Każdy dzień wydawał się przeżyty należycie. I miał gdzieś to, że już jej nie zobaczy. Kochał ją nadal.
Pogodzić się z losem zdołał. Opornie, a jednak. Jak zwykle pomogli najbliżsi. Szczególnie Tom…
Zagryzł wargę, uporczywie wpatrując się w pomnik.
Ona nie umarła.
Na zawsze żyć będzie…
W jego sercu…
Odwrócił się na pięcie, spoglądając na wyświetlacz wibrującej komórki. Uśmiechnął się delikatnie, dostrzegając kilku cyfrowy dobrze sobie znany numer. Odebrał, odchodząc…
A płyta została. Na wieki z wyrytymi, drobnymi literkami:

Ś.P Jackie Spiegel
* 24 I 1989 r.
† 24 XII 2013 r.
Niech ziemia lekką jej będzie…


THE END

***

Tak wiem. Było tragicznie. Ale lubię kończyć jak już zaczęłam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sara Portman




Dołączył: 12 Lip 2006
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z MARZEŃ i DOKONAŃ

PostWysłany: Środa 19-07-2006, 9:19    Temat postu:

Czytałam juz wcześniej. Jeszcze zanim zostało to opublikowane. Ale do samego końca miałam nadzieję, że zakończenie zostanie zmienione. Jednak nadzieja matką głupich...
Opowiadanie wcale nie było takie tragiczne, a ty zdecydowanie przesadzasz. Tyle ci powiem.
Pozdrawiam...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loreley




Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: chyba bardziej Opole

PostWysłany: Środa 19-07-2006, 10:41    Temat postu:

Piękne to było. Krótkie, ale piękne. Jak już Ci pisałam - nie masz się czego wstydzić.
Jedno tylko wydało mi się nielogiczne: Jackie umiera w grudniu (BTW, musiałaś już uśmiercić w Wigilię?), trzy miesiące wcześniej - czyli wypada we wrześniu - spotyka Billa, zgadza się? Burza we wrześniu - ok, ale nie pasuje do tego ten mróz z pierwszego odcinka. Jeżeli jest burza, to wcześniej musiało być gorąco.
Ach, moja czepliwość jest nieograniczona Wink

Meteorologia nie wpływa jednak na moja ocenę tego opowiadania. Bardzo ładnie, Teallin. Gratulacje! Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Etera




Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 174
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Środa 19-07-2006, 11:55    Temat postu:

Piękne...
Kolejne znakomite przesłanie, kolejny znakomity morał...
Az sie poplakalam, a to sie u mnie zadko zdarza...
Wszystko tak pieknie opisane...
Bill chcial cierpiec, z milości - piekny gest.
Coś niepowtarzalnego...
ZOstaje tylko bic ukłony.
I nie oceniaj siebie tak surowo, nic ci reputacji nie psuje.
Jest pieknie, bezbłędnie, wspaniale.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teallin




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł

PostWysłany: Środa 19-07-2006, 12:07    Temat postu:

Czy ja wiem czy to było takie dobre...
Pomyliłam jak już Loreley zauważyła pory.
Mimo to jak już mówiłam niezmiernie mi miło, że już koniec
Wink
Tea


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rain Of Tears




Dołączył: 14 Kwi 2006
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin

PostWysłany: Piątek 21-07-2006, 21:28    Temat postu:

No cóż może sama nie piszę dobrych opowiadań, ale się wypowiem na temat tego.
Bardzo podobały mi sie opisy, mimo różnych błędów, a przy końcu... po prostu się popłakałam Sad
Ale taka już jestem Razz Nieważne, nie mogę powiedzieć, że opo rewelacyjne, ale do najgorszych też nie należy Wink
Jest po prostu ok Smile.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Witja




Dołączył: 13 Lip 2006
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Niedziela 23-07-2006, 12:27    Temat postu:

Pięknie.
Umarła, ale na zawsze pozostanie w jego sercu, gdzie żyć bedzie wiecznie. Ślicznie. Troche tragicznie, a jednak robi wrażenie. Wiesz po tych liliach to ja sie spodziewałam, że ten kwiat położy na jej płycie nagrobnej. Róża za to weszła we wsaniały kontrast ze śniegiem.
Znowu odzywa sie moje drugie ja. Szalona artystka, o równie szalonej wyobraźni.
Nie o tym. Błedów nie wyłapałam. Styl. Lekki i dobrze. Tak sie przyjemnie czytało. Szkoda, że tylko trzy części.
Ponownie.
Witja


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania Archiv Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin