Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"Bal na Titanicu" - komedia (FINITO)+
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania Archiv
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Teallin




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł

PostWysłany: Czwartek 31-08-2006, 8:56    Temat postu:

Boskie...
Postać Denise jest naprawdę udana. Przestraszyła Billa nie na żarty.
Wszystkie te grube ryby tak naprawdę są nikim. Tzn. poza pieniędzmi oczywiście.
Ja w sobote jadę na piknik organizowany przez firmę, w której pracuje mama...
Nie chcę jak cholera.
Ale czego się nie robi dla rodziny? Wink
Wstawki autorki są ostre i bardzo, bardzo dobre.
Szkoda, że następna trzecia część będzie ostatnią. Bardzo szkoda.
Całuję

Tea


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
carsjana




Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czwartek 31-08-2006, 13:35    Temat postu:

o jaa. Brak mi słów. To było...cudne, wspaniałe, niesamowite. Świetnie piszesz. Czekam niecierpliwie na następnego parta. Życzę weny

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loreley




Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: chyba bardziej Opole

PostWysłany: Czwartek 31-08-2006, 16:32    Temat postu:

Dobra, nie będę wredna i dam Wam resztę tego porażającego 'dzieła'. Obiecałam sobie wczoraj, że je skończę i mimo potwornego samopoczucia (chyba jakaś grypa się zbliża) skończyłam. Ale ja się poświęcam Laughing
Według mnie to najsłabszy fragment, ale jak zawsze ocene pozostawiam Wam.
Miłej lektury.
--------------------

* * *

- I jak poszło?
- A ty jak zwykle ciekawski. – Brunetka w czerwonej sukience, którą mieliście niedawno okazję zidentyfikować jako Denise, zrobiła znudzoną minę. – Nie masz nic innego do roboty?
- Niestety Nathalie Peeler wolała towarzystwo tego wymoczka z Tokio Hotel, więc się trochę nudzę.
- Przypomnij mi, żebym przy najbliższej okazji pogratulowała Nathalie Peeler gustu.
Już zrobiła dwa kroki w stronę wyjścia z tarasu, kiedy mężczyzna złapał ją za rękę.
- Denise, nie bądź taka. Przecież zawsze mi mówisz, lubisz się pochwalić… No i co z naszym standardowym zakładem?
- Puść mnie, Dave.
Zero reakcji ze strony blondyna.
- Puść, bo będą ploty.
Puścił.

I pomyśleć, że to kobiety przejmują się opinią innych! Ach, szkoda słów… I proszę nie poczytywać Autorce za grzech, iż przemyca tu elementy feminizmu…

- Opowiadaj. – Blondyn oparł się wygodnie o barierkę tarasu. O ile metalowa, chłodna poręcz może być wygodna.
- A co chcesz wiedzieć? – wzruszyła ramionami, znów pociągając z kieliszka łyk wina. Tym razem zupełnie naturalnym gestem, bez tych wszystkich uwodzicielskich ceregieli jak z kiepskiego filmu erotycznego. Billa nie było, a przed Davem nie musiała się wysilać na zgrywanie Maty Hari.
- Wszystko, jak zwykle. Ale po twojej minie widzę, że nie wszystko poszło po twojej myśli. Nie dał się nabrać?
- Ja nikogo nie nabieram, Dave. Zapamiętaj to sobie.
- Taaa, jasne. – Wyraz twarzy blondyna wskazywał, że ma na ten temat zupełnie odmienne zdanie. – Zapytam w takim razie inaczej… Bardzo się biedny Bill Kaulitz przestraszył?
- Trochę.
- Trochę? – Brwi Dave’a powędrowały w górę, nadając jego twarzy jeszcze bardziej głupkowaty wyraz niż miała bez tego manewru. – Denise, nie poznaję cię! Czyżbyś wychodziła z wprawy? Myślałem, że z tym dzieciakiem pójdzie ci gładko.
- Najwidoczniej myślenie nie jest twoją mocną stroną, Dave. Poza tym, nie mogę go przecież wystraszyć na śmierć, bo nie podpisze kontraktu i będą straty... Czasem wydaje mi się, że zapominasz, iż to tylko zabawa.
- Pewnie, dla ciebie zabawa, bo się tylko wystroisz w kusą sukienkę i udajesz femme fatale. – Mina mu skwaśniała, jakby właśnie wypił jednym haustem szklankę octu i zagryzł cytryną. – Ale jak ja muszę siedzieć godzinami w Internecie i szukać informacji na temat czterech bachorów, którym się zamarzyło, że zrobią karierę, to już jest mniej zabawne. Żebyś ty wiedziała, przez ile bezsensownych wypowiedzi fanek na blogach i forach musiałem się przebijać!

Autorka usilnie prosi, aby nie gonić jej z siekierą, nie wieszać, nie topić, nie truć, ani nie dawać dożywotniego bana z Forum, bowiem to stwierdzenie nie było skierowane do kogokolwiek personalnie.

Po tym krótkim, acz niezbędnym, apelu możemy wrócić do akcji…


- Dave, nie rób z siebie męczennika. – Denise spojrzała na niego kątem oka, ale dostatecznie uważnie, by zauważyć facjatę z wyrazem: „Jaki to ja jestem biedny i nieszczęśliwy”. – Załatwiłam ci ten wyjazd do Nowego Jorku…
- Chicago – poprawił, po raz drugi tego wieczoru.
- No, gdzieś tam… Ty wiesz, ile się musiałam nakombinować, żeby ojciec wysłał ciebie! Powiedz, ile kasy przepuściłeś w klubach i centrach handlowych? Pewnie fajnie się bawiłeś, co? Balangi, dziewczynki… Nie masz powodu narzekać.
- My to stanowiły ekipę, kuzyneczko – wyszczerzył zęby, choć nie były tak idealne, by być godnymi wystawienia ich na widok publiczny. – Razem byśmy opanowali rynek. Może kiedyś stworzymy kierowniczy duet, co?
- Kuzyneczku – dziewczyna również zaprezentowała swe uzębienie, z tym, że o wiele ładniejsze – powiem ci tylko jedno słowo i polecam je zapamiętać: Z-A-P-O-M-N-I-J.
- Och, ja ci mówię, że jeszcze zmienisz zdanie… A tak z innej beczki – zakładamy się, prawda? Ile do ilu?
Denise, zanim odpowiedziała, wpatrzyła się w określony punkt w rzęsiście oświetlonej sali. Zmarszczyła brwi, jak gdyby analizowała w głowie przebieg całego wieczoru.
- Trzy do jednego, że przyjdzie.
- Uuu, wysoko – zacmokał blondyn. – Zwykle nie dajesz więcej jak pół na pół. Chyba rzeczywiście coś poszło nie tak, jak planowałaś. A może zastosowałaś niewłaściwe haczyki, co? Znów stare numery z Markiem Lorenzem i Virginią McDeen?
Jeśli myślał, że dziewczyna poczuje się speszona lub coś w tym stylu, to popełnił błąd wielki jak Hitler wierzący, że wygra wojnę. Na gładkiej twarzy brunetki nie było widać żadnych emocji.
- Jak zwykle okaże się jutro rano. Ale tobie, Dave, radzę uważać i nie drażnić mnie.
Tym razem nie dała się zatrzymać i po chwili zniknęła blondynowi z oczu, wtapiając się w kolorowy tłum.
Nie bał się jej. Straszyć – chociażby złą macochą z „Królewny Śnieżki” czy Potworem z Loch Ness – to ona sobie mogła dzieciaków w stylu Billa Kaulitza. Ale jedno musiał przyznać – zabawa z nią była przednia. Zwłaszcza, gdy się bawiło cudzym kosztem.

Ha, kto już w tym momencie zgadnie, o co chodzi i przeniknie meandry pokręconego mózgu Autorki, temu konia z rzędem, a nawet bilet na koncert Tokio Hotel.
Kto chce, niech zgaduje, a komu się nie chce, niech czyta dalej. Wolna wola.


* * *

Bill myślał.
Tak, myślał. Oczy Was, Drodzy Czytelnicy, nie mylą, gdy patrzycie na te sześć literek układających się w owo nie dla wszystkich ludzi znane słowo. Co więcej, myślał bardzo intensywnie. A nad czym?, zapytacie. Autorka już spieszy z wyjaśnieniami.
Bill myślał nad tym, co zrobić, bo jego sytuacja wydawała mu się wyjątkowo zagmatwana. Nie, naszego ulubieńca nie dopadły jakieś problemy natury egzystencjalnej, duchowej czy seksualnej, możecie się nie obawiać. Po prostu rano, a uściślając, wczesnym przedpołudniem, miał złożyć swój podpis na papierze zapewniającym Tokio Hotel kontrakt płytowy z londyńską wytwórnią Hollaway Records.
Phi!, pomyślicie zapewne. Cóż to za sztuka napisać swoje imię i nazwisko na kawałku papieru! Toż to chyba nawet Andrzej Lepper potrafi!
Ale problem tkwił właśnie w tym, iż tu tkwił problem. Oj, nie, nie w Andrzeju Lepperze; nie wprowadzajmy nowego bohatera. Andrzej Lepper jest w Warszawie, a Bill…

Och, dobra, Autorka powie wprost, bo coś czuje, że zaczyna ją łapać grypa i takie dywagacje polityczno-muzyczne nie najlepiej jej wychodzą.

Otóż Bill Kaulitz po prostu się BAŁ. Bardzo. Mówiąc dokładniej – wystraszył się tego, co może go czekać, gdy jednak kontrakt podpisze. A co go czekało? Konfrontacja z tymi wszystkimi dziwakami, wariatami, mafiosami i desperatami seksualnymi, o których mówiła Denise… Denise… Jak jej tam było?... A, nieważne…W każdym razie jej słowa brzmiały groźnie, a co najgorsze, prawdziwie. Ale jeszcze bardziej Bill bał się tego, co będzie, jak kontraktu nie podpisze. Tu jego wyobraźnia podsuwała mu najstraszniejsze wizje: morderstwo z ręki Davida, wyrzucenie z zespołu przez chłopaków, wykluczenie z rodziny przez Toma, kres uwielbienia fanów – może niekoniecznie w tej kolejności.
Generalnie mówiąc, był w kropce.

Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest z tym byciem w kropce? W jaki sposób można się znaleźć w środku czegoś tak małego? To bardzo ciekawy problem…
Och, myślenie nie jest chyba mocną stroną nie tylko Dave’a, ale też Autorki, zwłaszcza mającej gorączkę…


W każdym razie Bill nie wiedział, co robić. Gdy wraz z resztą zespołu jechał do Londynu, by sfinalizować wymordowany kontrakt, cieszył się tak, jak chyba jeszcze tylko w dniu, gdy po raz ostatni przekraczał próg szkoły. A teraz…
Cholera, i po co ja tam polazłem!, złościł się, po raz kolejny przewracając się w łóżku z boku na bok. Obrzydliwy szampan, beznadzieja muzyka, drętwe towarzystwo, no i te wiadomości na temat ludzi, z którymi będę musiał się użerać!

Autorka chętnie by tu dodała: „Lub którzy będą musieli użerać się z Tobą”, jednak wymownie zwalczy w sobie tę pokusę.


Na ewentualny plus wieczoru mógł policzyć tylko spotkanie z dziewczyną w czerwonej sukience. Ale to nie zmieniało faktu, iż Bill Kaulitz na swojej ‘liście nienawiści’ przesunął przyjęcia przed garnitury, styl ubierania się Toma, pokoje hotelowe ze zbyt małą wanną, dziką przyrodę i US5. Po krótkim zastanowieniu przerzucił je jeszcze jedną pozycję wyżej: przed Killerpilze.

* * *

Stało się: Tokio Hotel eskortowani przez Davida Josta przekroczyli szklany próg londyńskiej siedziby Hollaway Records. Bill czuł się, jakby szedł na ścięcie, a co gorsza, sam miał podpisać na siebie wyrok. Dobrowolnie, z całą przerażającą świadomością popełnianego czynu. Było to wyjątkowo nieprzyjemne uczucie.
Wjechali windą na trzecie piętro…

…No, co! Przecież gwiazdy pokroju Tokio Hotel nie będą się fatygować po schodach…!

…i po chwili stanęli przed biurem z pozłacaną – albo nawet złotą, kto tam wie – tabliczką na drzwiach. Na tabliczce wygrawerowane było: RICHARD HOLLAWAY.
- Poczekajcie tutaj – David zwrócił się do chłopaków. – Najpierw ja pogadam z Hollaway’em, zwłaszcza, że jesteśmy przed czasem. Poproszę was potem…
Zapukał i po chwili zniknął za drzwiami. Zza drewnianej przeszkody doszły Billa i resztę jakieś stłumione głosy. Menadżer chyba rozmawiał z sekretarką.
- No to sobie poczekamy. – Z tym twierdzeniem na ustach Tom klapnął na jeden z miękkich foteli stojących w obszernym hallu. W jego ślady poszli Georg i Gustav. Tylko Bill zaczął się przechadzać w tę i z powrotem, przemierzając ciągle ten sam odcinek o długości około ośmiu metrów. Po kilku takich rundach wkurzyło to jego brata.
- Siądź sobie, bo zaraz wydepczesz te kafelki i spadniesz do piwnicy.
Bill zdecydował się: powie kolegom o wszystkim, co usłyszał poprzedniego dnia od Denise. Może wspólnie coś postanowią. W grupie zawsze łatwiej. Można na przykład winę za odmowę podpisu kontraktu zrzucić na kogoś innego.
W tym momencie jednak zadziałała widocznie jakaś siła wyższa, która być może uchroniła angielskie nastolatki od nieszczęścia, jakim by dla nich był brak możliwości poznania muzyki Tokio Hotel. A konkretnie co się stało?
Otóż Bill usłyszał głosy.
Och, nie, Drodzy Czytelnicy, nie zwariował, nie doznał omamów wzrokowo-słuchowych i nie trzeba było też wzywać egzorcysty. Głosy bowiem były jak najbardziej ‘z tego świata’; należały do dwójki osób, kobiety i mężczyzny, przechodzących w pobliżu.
- Kim są ci czterej? – kobieta zwróciła się do swego towarzysza, kątem oka lustrując chłopaków.

Nie znać Tokio Hotel! Normalnie kara śmierci na miejscu!

- Jakiś niemiecki zespół, Tokio coś-tam…

Za to Autorka proponuje dożywocie bez prawa przedterminowego zwolnienia.

- Podpisują kontrakt? – zdziwiła się kobieta.

A Autorka dziwi się, że ona w ogóle jeszcze żyje po tym, co powiedziała wcześniej.
Eh, zawsze wiedziałam, że wymiar sprawiedliwości jest opieszały…


- Chyba tak. I skoro tu są, to znaczy, że przeszli przez ‘Bal na Titanicu’ – mężczyzna zachichotał wrednie. – Jak myślisz, którego wzięła w obroty? Ja obstawiam tego czarnego, jest najbardziej zdenerwowany… Pewnie dała mu niezły popis swych umiejętności… Och, tak, córeczka prezesa to lubi się bawić.
Ciało Billa zesztywniało, jak gdyby nagle wpadł do wody równie lodowatej jak ta, w której zatonął Titanic.
Córeczka prezesa???
- Hej, Bill, co z tobą? – zaniepokoił się Gustav, widząc dziwnie znieruchomiałego przyjaciela.
W tym momencie akcja gwałtownie przyspieszyła, niczym w telenoweli meksykańskiej w ostatnich piętnastu minutach ostatniego odcinka. Rozległ się bowiem trzeci głos, należący do wysokiej brunetki, która wyszła z pokoju znajdującego się obok gabinetu Richarda Hollaway’a.
- Cześć, Bill.
ŁUP!!!
Wszyscy – łącznie z Autorką – podskoczyli ze strachu, a po chwili zorientowali się też, co było źródłem tego hałasu. Otóż okazało się, że to szczęka Toma z głośnym hukiem opadła na podłogę.

Toooooom, niech Cię diabli!!! Czy Ty zawsze musisz zepsuć scenariusz?! I Ty się dziwisz, że wolę pisać o Twoim bracie?!

<głęboki oddech>

Dobra, dajmy biedakowi chwilę czasu na pozbieranie się do kupy i ułożenie jakiejś stosownej flirciarskiej gadki, którą mógłby próbować oczarować dziewczynę, a zajmijmy się tymczasem innymi, ważniejszymi – choć pewnie nie dla starszego Kaulitza – sprawami.


- Miło cię widzieć, Bill – uśmiechnęła się dziewczyna, z rozszyfrowaniem tożsamości której chyba nie będziecie mieć problemu. – Mówiłam, że się jeszcze spotkamy.
- Jesteś… jesteś córką… - jąkał się niczym pierwszak odpowiadający przy tablicy. Dalej zupełnie zapomniał tekstu i tylko wskazał tabliczkę na drzwiach.
- Drzwi nie – odparła. Widać, jej poczucie humoru nie stępiło od poprzedniego wieczoru. – Ale Richarda Hollaway’a owszem.
- Nic… nic nam wczoraj nie powiedział, a przecież rozmawialiśmy z nim…
- Winna ci jestem drobne wyjaśnienia. – Na jej ustach nadal igrał lekki uśmieszek, ale spowodowany raczej tym, iż ponad ramieniem Billa spoglądała na jego lekko oszołomionego brata. – Mój ojciec wie o tym wszystkim. Wie o ‘Balu na Titanicu’ i w zasadzie daje mi takie nieme pozwolenie na tę zabawę. Wiesz już chyba na czym ona polega, prawda?
Bill czuł się jakby przed chwilą ktoś zdzielił go w głowę czymś bardzo ciężkim. Albo jakby Richi właśnie oświadczył mu, iż jest miłością jego życia. Albo…

Autorka woli już nie szukać dalszych porównań. W każdym razie Bill był mocno zszokowany.

- Bawisz się w straszenie ludzi? W opowiadanie niestworzonych historyjek?
- Brawo, Bill! – klasnęła w dłonie. – Bystry jesteś. Innym zajmowało to znacznie więcej czasu.
- Innym?
- Każdego, kto ma podpisać kontrakt z Hollaway Records tak ‘sprawdzam’. – Wbiła spojrzenie w podłogę, ale nie widać było, żeby jakoś szczególnie się przejmowała. Żal był mocno udawany. – Ale to o niczym nie świadczy i niczego nie przesądza.
- Niczego nie przesądza? – Bill zaczynał się czuć jak w domu wariatów. A jednocześnie poziom jego gniewu gwałtownie poszedł w górę. – Ty wiesz, co ja przeżywałem?! Zastanawiałem się, czy tu w ogóle dziś przychodzić, czy może zmykać, gdzie pieprz rośnie!

Ciekawe, gdzie tak naprawdę rośnie ten pieprz…?

Ok., ok., nie będę wciskać dywagacji w takim momencie! Macie tę swoją akcję!


- Wiedziałam, że przyjdziesz – dziewczyna w ogóle się nie przejęła podniesionym głosem Kaulitza. Przez trzy lata, bo tyle już bawiła się w swoją perfidną grę, zdążyła przyzwyczaić się do różnych reakcji. – Chyba nie sądzisz, że mój ojciec by pozwolił, abyście nie podpisali tego kontraktu? Że ja bym chciała strat firmy?... Zabawa zabawą, ale interes interesem. Nie wkurzaj się. Bill, to jest jak w „Matrixie: Reaktywacji”: It’s a game, it’s only a game.
„Matrix”? Tak, Bill się czuł jak w „Matrixie” – nie miał już zielonego pojęcia, co jest prawdą, a co fikcją. Zanim zdążył rozważyć ten problem, Denise odezwała się ponownie.
- ‘Bal’ pozwala mi też zorientować się, kto jest wystarczająco silny, by pracować w muzycznym biznesie. Kto nie boi się problemów, ani ludzi, z którymi będzie musiał się zmierzyć.
- Czyli to, co mówiłaś o nich wszystkich, jest jednak prawdą? – Bill już nic nie rozumiał.
- Nawet jeśli, to mocno podkoloryzowaną – puściła mu oczko. – Och, Bill, przejdź nad tym do porządku dziennego… Na pocieszenie powiem ci, że cieszę się, że zawieracie umowę właśnie z Hollaway Records. Jesteś bardzo sympatyczny i miło mi będzie z tobą współpracować.
Dla Kaulitza była to wyjątkowo marna pociecha. Jeśli w ogóle mógł to zaliczyć do pociech.
- Chłopaki, chodźcie. – W drzwiach gabinetu szefa wytwórni pojawiła się głowa Davida. – Czas dopełnić dzieła.
Poszli.
Gustav i Georg byli spokojni i opanowani (choć ten drugi już cieszył się na popołudniowe spotkanie z Nathalie Peeler), Tom nadal wydawał się lekko nieprzytomny, ale najwyraźniej zaczął już wracać do swego normalnego stanu, czego objawem były znaczące uśmiechy i mrugnięcia słane w stronę Denise.
Dziewczyna stała na korytarzu, uśmiechając się dwuznacznie do całej czwórki.
Och, z nimi to będzie wesoło, myślała. Prawdziwy bal to się dopiero zacznie.
David był cały w skowronkach, bo jego podopiecznych od kariery w Anglii dzieliło tylko parę podpisów na kartkach.
Richard Hollaway zacierał ręce, bo miał nadzieję zbić na czwórce nastolatków grube miliony.
A co na to Bill?, zapytacie, Drodzy Czytelnicy.
Autorka byłaby bardziej perfidna niż Denise Hollaway, gdyby Wam tego nie powiedziała.
Otóż Bill, przekraczając próg gabinetu, jednego był pewien: od tej pory na szczycie jego ‘listy nienawiści’ będą się znajdowały córki producentów muzycznych.

* * *

Gasną światła na Titanicu, goście się rozchodzą. Co prawda, Lady Pank śpiewa, że „a orkiestra, która grała, aż do tej chwili gra”, jednak my tu zebrani preferujemy mimo wszystko Tokio Hotel.
Życzmy im zatem powodzenia na krętych ścieżkach kariery oraz dużo szczęścia i opanowania, jakie z pewnością im się przyda, gdy będą zdobywać brytyjski, i nie tylko, rynek muzyczny.
Ahoj!

A Autorka ma jeszcze tylko jedną małą prośbę: jeżeli ktoś kiedykolwiek i gdziekolwiek – w co Autorka szczerze wątpi – będzie sporządzał antologię jej opowiadań, proszę powyższego „dzieła” w spisie nie umieszczać.

KONIEC


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Beata




Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czwartek 31-08-2006, 16:50    Temat postu:

Powiem szczerze - co kilka wersów, mój nieszczęsny monitor został niemiłosiernie spluty przeze mnie ze śmiechu. Może nie tarzałam sie po ziemi, ale naprawdę ubawiłam sie setnie.
Przemyślenia i dopiski autorki takie jak np. to:"Bill jak zwykle miał w nosie zarówno konwenanse, jak i moralność młodszych użytkowniczek Forum." po prostu rozbrajały mnie.
To jest świetne, po prostu rewelacyjne, taka odskocznia od romansów, miłości i rozpaczy zakochanych w Billu i Tomie biedactw.
Jesteś wielka Loreley. Kiedy to skończysz, może by tak jeszcze jakaś humoreska...?

Ej, no kurcze jestem w szoku! Ten komentarz był do drugiej części, a kiedy go dodałam zorientowałam się, że jestem pierwsza pod trzecią, skoro tak to ide czytać Wink

EDIT: A Autorka jest po prostu niesamowitą osobą! - trzebaby było dopisać na końcu.
Trzecia część sprawiła, że nie tylko oplułam monitor sześciokrotnie, to jeszcze spadłam z krzesła ze śmiechu pod biurko, kiedy przeczytałam że :"...z głośnym hukiem szczęka Toma opadła na podłogę".
Rozbroiły mnie też tym razem, filozoficzne dopiski Autorki typu:"Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest z tym byciem w kropce? W jaki sposób można się znaleźć w środku czegoś tak małego? To bardzo ciekawy problem…" - a problem faktycznie jest intrygujący i musze przyznać, że nigdy sie nad tym nie zastanawiałam.
Szczerze gratuluję pomysłu Loreley, w życiu nie wymyśliłabym takiej pełnej humoru intrygi. To było fenomenalne.
Kłaniam sie nisko i pozdrawiam:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SzydeRcia




Dołączył: 24 Lut 2006
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czwartek 31-08-2006, 18:27    Temat postu:

to wiesz co Ci powiem!

powinnaś mi kupić bilet na koncert Tokio Hotel, bo sie domyślałam o co jej chodzi
od dziś zacznę uważać się za bystrą i mądrą. xD
całość nie była jakaś niebywale śmieszna, ale lekko się czytało, dlategoż mi się podoba.
i wiesz co Ci jeszcze powiem! mam podobne przemyślenia do Ciebie. tylko ja się pytałam mamy czemu mówi się: 'ucieka, gdzie pieprz rośnie'. czemu się tak mówi?, przecież pieprz róśnie w różnych miejscach! xD
albo to: 'co ma piernik do wiatraka'? no co ma to do tego? a czemu nie: 'co ma masło do stołu' na przykład xD dobra, ja już nie gadam głupot.
na prawdę mi się podoba to opowiadanie.
Pozdrawiam! ;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aliss




Dołączył: 11 Kwi 2006
Posty: 230
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Czwartek 31-08-2006, 18:29    Temat postu:

Zwariowałaś?! Toż to najlepsze z wszystkich twoich tekstów, jakie do tej pory czytałam! xD Nie umieszczać w antalogii?... Nie rozśmieszaj mnie xD zdecydowanie na pierwszym miejscu.

To jest rewelacyjne. <błaga na kolanach o kolejną porcję tych niezapomnianych przeżyć> Pozostaje mi tylko czekać, aż napiszesz coś równie fantastycznego xD Póki co, wracam do inspiracji Wink

Szczerze gratuluję.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Negai
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 1797
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?

PostWysłany: Czwartek 31-08-2006, 18:34    Temat postu:

O kurka.
Nie no... koniec? Ej, ja się nie zgadzam.
Tak dobrze się bawiłam przy tym opowiadaniu, że szkoda byłoby teraz przestać...
Jedna z lepszych komedii, jakie tu czytałam. Z pewnością dzięki Twojej komicznej budowie zdań i tych przypiskach od autorki... cudnie.
I właściwie całe opowiadanie nijako mi się w głowie układa, ale jest dobrze. Bo mam wrażenie, że przecież nie o to chodziło, żebym musiała sobie jeszcze poukładać.

Ale...
Skoro skończyłaś, to teraz następne opowiadanie zaczniesz, prawda?
No ja mam nadzieję.
Pozdrawiam:
~ddm


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pauline...




Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 994
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Deutschland - (RFNRD) ein Volk der Dichter und Denker / Była Kraina Mordoru / Poprostu KRAKÓW

PostWysłany: Czwartek 31-08-2006, 20:14    Temat postu:

Dokładnie. Ja tez nie chcę końca.
Ale cóż.
Wypada mi tylko pogratulować.
Bo naprawdę miałam tu powody do śmiechu i nie żałuję, że przeczytałam to opowiadanie.

Dzięki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Courtney




Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa.

PostWysłany: Czwartek 31-08-2006, 20:59    Temat postu:

Szkoda, że to juz koniec. Ale ciesze sie, ze wogóle cos takiego napisałas.
Przez Ciebie śmiałam się jak jakiś żul z kiepskiego dowcipu xP
Bardzo podobało mi sie to opowiadanie. Wogóle twoje prace.
Gratuluje.
Pozdrawiam i całuje


Piekielny Aniołek


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teallin




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł

PostWysłany: Piątek 01-09-2006, 10:55    Temat postu:

*Tea rozgląda się nieprzytomnie dookoła po czym energicznie zaczyna klaskać i się drzeć*
Brawo, Loerey!
Pięknie to napisałaś, oj pięknie Wink
Podobało mi się. Tak myślałam, że Denise robi to zawsze celowo. Podobało się.
Oj tak nawet bardzo...
Wstawki autorki były bezkunkurencyjne, nawet Leppera wcisnęłaś Wink
Brakowało tylko Kaczorów czyli atak klonów nie nastąpił.
A teraz nadal się kłaniając uciekam dodać do rankingu ;*
Zdrowia życzę

Tea


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loreley




Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: chyba bardziej Opole

PostWysłany: Piątek 01-09-2006, 11:15    Temat postu:

Cóż ja mogę powiedzieć...

Beata --> Jejku, dzięki wielkie Mam nadzieję, że Twój monitor za bardzo nie ucierpiałWink Nie wiem, czy napiszę jeszcze coś smiesznego, bo mimo wszystko lepiej się czuję w poważniejszych tematach; 'Bal' był dla mnie - podobnie jak dla Ciebie czytanie tego - swego rodzaju odskocznią. Chociaż kto wie, czy jeszcze kiedyś mnie głupawka nie złapie Laughing

Szydercia --> Ja niekiedy lubię sobie trochę porozważać takie problemy typu 'Gdzie rośnie pieprz' Laughing A z tym piernikiem i wiatrakiem to kiedyś zapytałam siostrę. Po dłuższej dyskusji doszłysmy do wniosku, że w wiatraku można robić mąkę, a mąka jest potrzebna do zrobienia pierników. I to ma jedno do drugiego Laughing Dzieki za komantarz.

aliss --> Najlepsze opowidanie? No nie wiem, zależy co kto lubi. Ale tego ostatniego 'dopisku Autorki' nie należy brać śmiertelnie serio, podobnie zresztą jak wszystkich innych;)

~ddm --> Ostatnio koleżanka mi powiedziała przez gg, że moje drugie imię powinno brzmieć Ironia, ewentualnie Wrednota;) Niekiedy mam po prostu taką fazę, że mi się złośliwość włącza i wtedy wychodzą takie rzeczy.
Oj, wiem, że to opowidanie nie ma większego sensu i logika w nim leży i kwiczy, ale - jak już pisałam Beacie - to była tylko odskocznia od poważniejszych tematów.
P.S. Powiem Ci, że mam słabość do tego kogoś na Twojej sygnie i avatarku. Ogólnie Dir en Grey nie lubię, ale Shinya... mmm...

Pauline --> No cóż, nie da się w nieskończoność ciągnąć jakiegoś tekstu. Komedia moim zdaniem powinna być krótka, bo w przeciwnym razie gagi i słowne igraszki stają się powtarzalne, a nie o to chodzi. W każdym razie cieszę się, że Ci się podobało Smile

Hell's Angel --> Śmiać się jak żul z kiepskiego dowcipu - dobre, dobre! Laughing Zapamiętam, i jak jeszcze kiedyś przyjdzie mi do głowy pisać coś śmiesznego, to wykorzystam ten tekst. Dzięki za komantarz.

Teallin --> Kaczory, mówisz? Hmm, ciekawa propozycja, również do rozważenia;) Przejrzałaś Denise. No cóż, to nie jest moja najwybitniejsza postaćWink Dzieki za komantarzyk.

Ogólnie wszystkim Wam bardzo dziękuję.
Często w życiu brakuje mi umiejętności rozśmieszania ludzi i wszyscy mają mnie raczej za poważną, żeby nie powiedzeć nudną, osobę. Starsznie się cieszę, że chociać tą swoją 'twórczością' mogłam przywołać uśmiech na czyjejś twarzy.
Pozdrawiam Was serdecznie
Loreley


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Falka
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza światów...

PostWysłany: Piątek 01-09-2006, 11:34    Temat postu:

Końcówka była świetna, po prostu genialna. Czytało mi się bardzo przyjemnie, no i ta lista nienawiści Billa. Biedak najadł się stresu za wszystkie czasy.

Co do tej antologii, to "Bal na Titanicu" trzeba w niej umieścić koniecznie, bez dwóch zdań. Nie czytałam na tym forum jeszcze takiego opowiadania. Dowcipnego i zabawnego, ale nie na siłę. Właściwie, nazwę go opowiadaniem dla inteligentnych czytelników, bo tylko tacy znaleźli przyjemność w czytaniu. Nie ma to, jak poprawić sobie nastrój, twierdząc, że jest się inteligentnym Smile

Loreley, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś napiszesz coś utrzymanego w podobnym klimacie. Naprawdę świetnie sprawdzasz się w komedii.

Pozdrawiam i czekam na kolejne twoje opowiadanie.
Albo nową notkę w 'Inspiracjach" Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania Archiv Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin