Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Rozwód
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Fani dla fanów
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Vanilla




Dołączył: 26 Mar 2006
Posty: 1301
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Die Straße wird zum Grab.

PostWysłany: Poniedziałek 18-09-2006, 14:40    Temat postu:

*:M!s!a napisał:
Szczerze to guzik obchodzą mnie relacje między moimi rodzicami. Jak są razem to niech są, jak nie to nie. Nie wiem, może tylko teraz tak mówię, może będę żałować tych słów. ale jak na razie nikt mnie do zmiany decyzji nie przekona.


sądze, ze teraz tak mówisz. chociaż wcześniej wspomniałaś, że byłaś wyzywana, to może i pewnie gdybym i ja była wyzywana też bym chciała ich rozwodu. póki, co chyba nie dociera do mnie co się narazie dzieje...
kiedyś też uważałam, że 'mówi się trudno i żyje się dalej' ale teraz to takie dziwne uczucie... Neutral
chociaż, w pewnych momentach chciałabym aby już było po wszystkim. byłam świadkiem kłótni między moimi rodzicami i rodzicami mojej koleżanki. pamiętam, że kłócili się wszyscy w czwórke na balkonie. nasze matki wyzywały ojców od sku*synów i h*jów, a my we dwie płakałyśmy. albo pamiętam jak byłam mała i mój tata wyprowadził sie z domu na jakiś tydzień, a mi ciągle wmawiano, że jego mama (czyli moja babcia) wyjechała na wakacje i on pilnuje jej mieszkania....
a teraz jak tak czytam to, jak to ktoś tam u góry powiedział, większość z was jest już 'po','przed' lub 'w trakcie'. Najbardziej to się chyba boje tego psychologa, z którym będę niby gadała. A niech się wypcha... nic mu nie powiem Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Astray DemoniC




Dołączył: 09 Maj 2006
Posty: 1459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z tont =D

PostWysłany: Poniedziałek 18-09-2006, 14:47    Temat postu:

Ja nie gadałam z żadnym psychologiem Laughing.
No cóż.
Ponad połowa w Polce się rozwodzi, więc...
Po co się żenić?

Ktoś wspomniał, że temat jest głupi (znaczy nie dosłownie xD).
Nie chcecie w nim pisać to nie, nikt Wam nie każe przyznawać się do sytuacji w domu.
Pozdrawiam,


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maxime




Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 1952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Poniedziałek 18-09-2006, 15:03    Temat postu:

Mam się wypowiedzieć?

Moja sytuacja jest... smutna? Żałosna?
Była sobie rodzinka w Niemczech: Maxi, tatuś i mamusia. {xD} Żyli sobie radośnie jakieś... 8 lat? Powiedzmy.
Potem zaczęły się kłótnie między rodzicami. Często były jakieś problemy, kłopoty... Było coraz gorzej- ojciec często wychodził z domu, a ja już był w domu to siedział przed komputerem albo kłócił się z mamą. A biedna Maxi się tym przejmowała.
W końcu, gdy Maxi była w 4 podstawówce, wraz z mamą postanowiły wyprowadzić się do Polski do dziadków. Były już spakowane, wszystko miało być przewiezione. W ostatnim dniu się obie rozmyśliły, z płaczem wpadły sobie w ramiona i jednak zostały.
Przez kolejne 2 i pół lat żyły... niezbyt miło. Sytuacja w domu się pogarszała. Tata już się w ogóle mało pokazywał, mama zaczynała spać w salonie.
13. sierpien 2004 roku. Maxi wraz z jej mamą pojechały parę tygodni prędzej na wakacje do Polski {bez taty, bo od jakiegoś czasu jeździły już bez niego}. Ale w ten właśnie dzień, urodziny Maxi, zadzwonił ojciec z Niemiec.
Powiedział, że mamy nie wracać do niego.
Ma kogoś nowego. I poznał tego kogoś... przy hazardzie.
Wbił sie w kilkutysięczne długi, których nie potrafił spłacić. No i ta jego "nowa"... Starszą nie mógł wybrać- jakieś 20 lat od niego starsza Grey_Light_Colorz_PDT_26
Oj tak... Maxi nie mogła mieć milszego prezentu urodzinowego.
Pierwsze tygodnie, miesiące było okropnie. Jednak Maxi szybko dała sobie radę, gorzej z jej mamą... Ale zostajemy przy Maxi- codziennie pisała z ojcem na ICQ. rozmawiała z nim przez mikrofon, telefon, widziała na kamerce...Czyli nie było nawet tak źle.
Potem poszła do szkoły. Szybko się oswoiła z nowym otoczeniem, choć było jej ciężko. 13 lat w Niemczech, a teraz nagle 1 gimnazjum w Polsce to naprawdę zmiana...
Jednak jej się podobało, we wrześniu pojechała nawet z mamą do Niemiec do taty po rzeczy. Tata wtedy nawet jakoś nie wiem- rozmiękł?- i mówił, że będzie dobrze, że będzie do nas przyjeżdżał, że może nawet wróci, ale potrzebuje czasu... Dobrze.
Na ferie zimowe Maxi pojechała do taty na tydzień. Było fajnie.
Ale potem. Te "ale".
Ojciec pisał do Maxi coraz rzadziej... Mówił, że ma problemy z internetem, że ma dużo pracy... Dobrze, Maxi zrozumiała. Ale potem pogorszyło się nie na żarty- ojciec pisał raz na miesiąc, dwa...
Lecz nadal pisał, choć rzadko, ale pisał. I przesyłał paczki, składał życzenia.
Maxi zaczęła się niepokoić. Czemu on już tak mało pisze? Zaczynała do niego pisać błagalne smsy, żeby napisał, a on jej, że nie ma czasu.
Potem się Maxi wraz z mamą dowiedziały, że ojciec nie będzie na nie płacił, bo niby nie ma z czego. O tak... Były problemy. Ale on po prostu przestał płacić i tyle.
Maxi i mama dowiadywały się od różnych znajomych, że pogorszyły się kontakty ojca Maxi z rodziną... nie chodził w odwiedziny, nie dzwonił, nic. Odszył się od innych.
Potem już nie reagował na smsy Maxi. Nie pisał w ogóle.
Kontakt urwał się na amen. Złożył Maxi życzenia na Boże Narodzenie 2005, Wielkanoc 2006 olał... A na urpdziny 2006 wysłał Maxi tak szokującego i dołującego smsa... Napisał między innymi, że ją kocha.
Co to za miłość? Nie pisze jej pół roku, ignoruje ją, nie chce mieć z nią nic do czynienia... A na urodziny jej pisze, że ją kocha. Bezczelność...?
Było źle. Bardzo źle.
Maxi się załamała. Ojciec nie chce jej znać. Nie odzywa się. Od urodzin znów ją ignoruje... Ją, jej matkę, jego rodzinę... nikt już nic o nim nie wie. Maxi w najgorszych sytuacjach płakała, tak bardzo pragnąc bliskości ojca... Nie mogła. Chciała, a nie potrafiła. Myślała już nad wieloma rzeczami. Może tak by napisać długi list? Może tak na wakacje pojechać i złożyć mu wizytę? Nie, tego by nie umiała. Po tym, co zrobił, nie mogłaby mu spojrzeć w twarz.
A matka Maxi? Czuje się okropnie. Ona go nadal kocha. Tak, może wypisuje za wiele szczegółów, ale ona go kocha. I nie potrafi sobie dać z tym rady.
A niedługo czeka ją rozwód.
Jak ona sobie z tym poradzi?
A Maxi ma to całe, tą sytuację niby "gdzieś". Ale kto wie, co naprawdę Maxi myśli?

Rozpisałam się. Możecie przeczytać, możecie to olać... Wszystko mi jedno. Musiałam to z siebie wydusić po raz kolejny. Choć to i tak nic nie daje...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maxime dnia Poniedziałek 18-09-2006, 15:15, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Astray DemoniC




Dołączył: 09 Maj 2006
Posty: 1459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z tont =D

PostWysłany: Poniedziałek 18-09-2006, 15:09    Temat postu:

Maxi współczuję.
W sumie to przeżywałam "prawie" to samo.
Mój ojciec też się praktycznie nie odzywał, a na imieniny, kiedy byłam na kolonii dostałam sms-a:
"Wszystkiego najlepszego. Kochający Tatuś".
Przecież ja myślałam, że wypieprzę (to chyba nie przekleństwo, nie? Grey_Light_Colorz_PDT_26) komę przez okno.
Ach...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pauline...




Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 994
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Deutschland - (RFNRD) ein Volk der Dichter und Denker / Była Kraina Mordoru / Poprostu KRAKÓW

PostWysłany: Poniedziałek 18-09-2006, 15:33    Temat postu:

A u Pauline... jest tak.
Rodzice są właśnie w trakcie rozwodu. No prawie...
Ale to prawie wcale nie oznacza "lepiej". Wręcz przeciwnie.
Moja "rozina" to jedna wielka paranoja. Mój ojciec kłamie jak z nut, a matka jest naiwna, jakby zupełnie mozgu nie miała.
Kłótnie? Boże, to już codziennośc.
Ale znalazłam na to dobry sposób. Poprostu przechodzę obojętnie.
Nie mowię, ze nie kocham rodziców. Przykro mi, kiedy mama płaczę, a tata kolejny raz trzaska drzwiami, ale nie będę się rozczulać.
Toi ich sprawa. (Tak przynajmniej ja sądzę...).
Gorzej z moją siosrą. Jest młodsza o trzy lata i ponadnaturalnie wrażlia, więc jest jej ciężko.

Ale ostatnio polepszyło się.
Tata zaczął nawet wracać na noc i nie nocyje w drugim domu.
(A przynajmniej mam nadzieję, że tam nocował...).
Momi to się rozwodzą.
Ale jak już mówiłam jest ale...
Z powodu na moją siostrę, zazstanawiają się czy czaem nie zostać razem,
Dla mnie to będzie koszmar,
Już wolalabym, mieszkac (załużmy) z mamą. Niż z obojgiem rodzicow.
Nie chce ciągnąć dalej tego koszmaru.

Ale jest coś czego mnie nauczyli i wiem że nie popełnię tego samego błędu.
Nikogo nie można kochać bezgranicznie.
Miłośc jest zbyt zobowiązująca.
I kiedyś napewno wygaśnie.

Dlatego nie chcę wychodz8ic za mąż. Takie zdanie miałam, już wcześcniej, ale ich rozwód tylko mnie w tym utwierdził.
Cóż...
Dorośli się rozwodzą, a dzieci na cierpią...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
redrii




Dołączył: 03 Cze 2006
Posty: 627
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sieradz

PostWysłany: Poniedziałek 18-09-2006, 15:42    Temat postu:

Teraz moi rodzice są dobrym małżeństwem, ale kiedyś, kiedy miałam 6-7 lat moja mama miała faceta. "Przyjaciela". Nie znam dokładnie szczegółów, ale pamiętam że w sylwestra byliśmy całą rodziną (ja, tata i Stasiu - mój dwu miesięczny brat) w domu i mama miała iść na kilka godzin do "koleżanki". Obiecała mi, że wróci za 2 godziny. Ale nie pojawiła się. Poszliśmy więc z tatą i Stasiem w stronę domu tej koleżanki żeby zobaczyć czy nic się nie stało. Idziemy, a nagle widzę że idzie moja mama z jakimś facetem za rękę... Okazało się, że mama była u tego faceta! Byłam rostrzęsiona (6 letnie dziecko!), próbowałam nie płakać ale nie mogłam... Mama nas zauważyła i jej facet szybko gdzieś odszedł. Wtedy moi rodzice się długo kłócili, ja chciałam się zabić... Nie mogłam znieść tego, że mama zdradza tatę... Nienawidziłam mamy... Zazdrościłam moim koleżanką spokoju w domu...
Było tak przez jakieś 2 lata, ale potem ten facet żucił moją mamę. Mama stała się nerwowa, chodziła do psychologa, brała pełno lekarstw... Była poprostu chora psychicznie. Płakała, była ciągle smutna... Pamiętam wakacje we Włoszech, chyba najgorsze ze wszystkich, przynajmniej pierwszy tydzień... Rodzice kłócili się bez przerwy!

Teraz jest już ok, chodziaż nadal czasami się kłócą, ale o jakieś głupoty Wink Ostatnio znalazłam w starej komodzie zdjęcie tego faceta, od razu złapałam doła i spaliłam to zdjęcie. I teraz jest mi lepiej Smile

Bardzo kocham obydwojga swoich rodziców, ale czasami wydaje mi się ża tata jest dla mnie ważniejszy... Mam poprostu złe wspomnienia związane z mamą...

Dobrze że już po wszystkim.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*G*a*b*i*




Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kudowa Zdrój

PostWysłany: Poniedziałek 18-09-2006, 17:11    Temat postu:

opisze wam troche inna sytuacje....
ja nigdy nie mieszkalam z ojcem.nie bylam planowana.mama spotykalam sie z ojcem przez jakis czas ale nie chciala sie z nim wiazac bo pil i to czesto...kiedy mialam 3 latak wprowadzil sie do nas jej facet mirek i tak juz zostalo.
nienawidze go!!zaczely sie problemy kidy mialam jakies 7 lat.opowiadalam starszym kolezankom o tym ze mirek nie bije ze na mnie krzyczy z byle powodu i takie tam zeczy.one zawsze mi mowily ze ona nie ma prawa mnie bic....ze nie jestr moim ojcem i zebym porozmawiala o tym z mama.kiedy sie na to odwazylam i zapytalam"mamo dlaczego mirek mnie bije?przeciez on nie jest moim ojcem i nie ma prawa mnie bic(nie ma nawet slubu z mama)"wtedy mnie udezyla i zaczela na mnie krzyciec...dalam sobie pozniej spokuj.
rok wczesniej urodzil sie syn mirka i mamy,krzysiek.nie widzieli poza nim swiata!krzysiu to krzysiu tamto....przez tego gnoja jest najwicej klutni...no bo dla mirka krzysiu jest swiety i on nigdy nie zrobi nic zlego tylko zawsze ja...
w 6kl strasznie sie poklucilam z mirkiem nie pamietam o co.darl sie na mnie a ja z nerwow pukalam ostrzem noza o reke,krzyknol do mojej mamy"basia zobacz co ona robi!"ja ze strachu ze oberwe obrocilam nuz do gory ostrzem i pokazalam,to byl blad...mirek sie zerwal z krzeselka i zaczol mnie bic po twrzay.trzymal mnie tak mocno za reke ze nie moglam sie wyrwac.bil mnie i wyzywal...potem udalo mi sie jakos uciec do lazieki ale nie zdazylam zamknac drzwi,ten wpadl i znowu zaczol mnie bic.wpadlam do wanny z woda(hehe teraz to nawety zabawne...)i nie moglam wyjsc bo trzymal mnie za reke tak ze nie moglam sie podnesc i lał po twarzy(myslalam ze mnie utopi...)potem chcial mnie udezyc lyzka do butow ale mama powiedziala ze juz dosyc.na nastepny dzien poszlam z ogromna sliwa do szkoly.oczywiscie wszyscy pytali co mi sie stalo.bylam na tez zjebanej rozmowie z wychowawczynia i pedagogiem,potem one przyszly do mojego domu i gadaly z mam i mirkiem o mnie no i wogole akcja byla...moj tato o tym nie wiedzal.zadko sie z nim widywalam.powiedzialam o tym dopiero dwa lata temu jego zonie ani,wogole to jej mowie o tych wszystkich zeczeach jakie sie dzieja u mnie w domu,ona powiedziala o tym pozniej ojcu a ten sie strasznie wkur*il!!chcial isc do mnie i na*ebac mirkowi:Dale ania go powstrzymala,mialabym jeszcze bardziej przestrane jakby to zrobil...
naprawde go nienawidze!!!caly czas mnie wyzywa!!to jest gorsze od bicia...nic mu sie we mnie nie podoba ostatnio powiedzial ze wygladam jak dziwka... Confused
to co wam opisalam nie wyglada tak zle ale ja poprostu nie potrafie opisac tego co sie dzieje u mnie w domu.nie gadam z nim jesli nie musze...unikam go bo nie chce nawet na niego patrzec...czesto jest napieta atmosfera.klucie sie nim prawie codziennie.zawsze ma o cos pretesje.a to na gary nie umyte tak jak trzeba, a to balagan na biurku,a to ze nie jem tego co on przygotuje tylko sama sobie robie,klutnie sa o byle co.i zawsze leca teksty typu:zamknij morde gowniaro,szczeniak pierdolony ja ci k**** jeszcze popyskuje czy zaraz tak w pierdol dostaniesz ze zobaczyc no i jeszcze inne bardzie urozmaicone...
jest jeszcze mnustow innych zeczy ale juz nie chce mi sie ich opisywac ani tym bardziej o nich myslec...wszytsie moje kumpele wiedza co tu sie w tym domu wyprawia.mirek potrafi mnie nie tylko wyzywac ale i udezyc przy mojej kumpeli...szkoda mi jej zawsze Wink bo biedna nie wiem co ma zrobic i jak sie zachowac Rolling Eyes
ehh no ale w tym roku koncze 3 kl gimn i wyjezdzam do wrocka do szkoly internatem.bede miala spokoj Rolling Eyes

powiem wam ze ja wolalabym mieszkac tylko z mama,bez ojca brata ani tym bardziej jej poje*anego faceta.....bylabym o wiele bardziej szczesliwa...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Talia




Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 356
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Poniedziałek 18-09-2006, 17:44    Temat postu:

A u mnie jak to jest?
Mój tata pił. Nie mieliśmy nawet pieniędzy na moje przedszkole. Nie chodziłam więc. Jednak wiem, że mnie kochał. Czasami jeszcze płaczę, gdy ktoś o nim wspomina.
Mama się z nim rozwiodła, jak byłam w drugiej podstawówce. Żałowałam? Tak. Nie mogłam nawet rozmawiać z tatą. Widziałam go raz, czy dwa od tamtej pory. Dał mi plecak z Kubusiem. Ale zaraz potem musiałam wrócić do domu. On był dla mnie kimś, kogo znać nie mogłam.
W czwartej podstawówce tata zmarł na zapalenie płuc, gdzieś na Śląsku. I wtedy się podłamałam. Wiedziałam, że jest wielu ludzi, którzy nie mają rodziców, że powinnam być wdzięczna losowi, iż mam mamę, ale sam fakt, że nigdy nie powiem już słowa "tato" przytłaczał mnie. A teraz, gdy ktoś mnie pyta o ojca, nie potrafię tego z siebie wydusić.
Żałuję, że nie mogłam z nim pobyć dłużej. Nie wiem nawet, jak wyglądał.

A co do samego rozwodu...
Było ciężko. Jeżdżenie do Opola, która trwała dzień i troszkę. Jednak wtedy tego się tak nie odczuwało. Nie wiedziałam nawet, co się dzieje. Nie miałam żadnych rozmów z pedagogiem, co dla mnie jest dziwne, bo to w końcu chodzi o ośmioletnią dziewczynkę Rolling Eyes No, musiałam radzić sobie sama. Z pomocą mamy i babci.

Cytat:
Nie będę obrażać waszych rodziców, ale wg. mnie takie zachowanie jest niedojrzałe. Z góry przepraszam, jeżeli ktoś będzie miał mi tą wypowiedź za złe.
Po prostu myślę, że jeżeli mężczyzna i kobieta chcą być razem to powini to przemyśleć, zobaczyć jak się będą dogadywać itd.


No tak, ale czy przewidzisz to, jak bardzo człowiek się zmieni po ślubie? Niektórzy potrafią do ostatniego dnia udawać. Albo zmieniać się z czasem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Lolly
TH FC Forum Team



Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 2878
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Poniedziałek 18-09-2006, 18:45    Temat postu:

nie.
kiedyś moi rodzice chcieli rozwód, ale ze względu na mnie i siostre tego nie zrobili.
niestety.. i tak ich rozdzielił los..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AgNis




Dołączył: 09 Sie 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5

PostWysłany: Poniedziałek 18-09-2006, 19:16    Temat postu:

Widzę ,że duzo z was ma rodziców po rozwodzie1Ja tego nie przeszłamwiec trudno mi się postawic w waszej sytuacji!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maniek




Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 351
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Środa 20-09-2006, 9:33    Temat postu:

Mam do tej sprawy takie samo podejście jak Channel...

Nie żeby mi kiedykolwiek źle w domu było...

Gdy pierwszy raz mama powiedziała mi, że odejdzie od taty rozpłakałam się.
Teraz dziwię się temu. Dopiero wtedy zaczęłam zauważać rzeczy których wcześniej nie widziałam. To, że jego prawie cały dzień w domu nie ma. A nawet jak jest to jego całym światem jest komputer. Nigdy nie pił, ani nas nie bił. Nie przeżyłam tego co wiele dzieci z rodzin patologicznych, a jednak cieszę się, że już nie są razem.

Teraz nie mieszkamy ze sobą. Troche taki głupi układ. Ja i moja najmłodsza siostra przeprowadziłyśmy się z mamą. A Magda ( "średnia" siostra ) mieszka z tatą. Ponoć tylko do czasu rozwodu.
Taka postać rzeczy trwa już od roku. A do rozprawy rozwodowej dojść dalej nie mogą.

Ostatnio miałam okazję spotkać mojego tatę z jego nową "kobietą". Jeśli osobę starszą ode mnie o lat cztery kobietą nazwać można. Nie było mi jakoś zbytnio przykro. Ale miałam ochotę podejść do niego i spytać się czy dobrze się bawi ( było to na "miastowej" imprezie ).

Cóż nie jest mi źle z powodu ich rozstania. I z tatą naprawdę rzadko się widuje, choć mieszka niedaleko mnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loreley




Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: chyba bardziej Opole

PostWysłany: Środa 20-09-2006, 12:32    Temat postu:

Strasznie smutno mi się robi jak czytam Wasze wypowiedzi. Moi rodzice bowiem są szczęśliwym małżeństwem, za kilka dni będą obchodzić 25 rocznicę ślubu, kłócą się bardzo rzadko (zwykle mama ma o coś tam pretensje do taty) i szybko godzą. Każdego dnia dziekuję losowi za takich rodziców.
Chociaż teraz w moim domu jest smutno, bo babcia jest ciężko chora...

Jak czytam to, co piszecie, to coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nigdy nie wyjdę za mąż. Ja bym chyba nie potrafiła zaufać facetowi na tyle, by go poślubić.

Natomiast co do rozwodów... Oczywiście to z mojej strony tylko czysta teoria, ale uważam, że niekiedy chyba faktycznie lepszy jest rozwód niż piekło w domu ciągnące się latami.
Tym z Was, których rodzice się rozwodzą, życzę dużo wytrwałości.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
beaciaa




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 872
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Czwartek 21-09-2006, 14:34    Temat postu:

Moi rodzice sa po rozwodzie. Mieszkam teraz z mama i jestem zadowolona z tego stanu rzeczy. Tyle.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
THusia




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: słoik

PostWysłany: Czwartek 21-09-2006, 14:48    Temat postu:

Loreley napisał:
Strasznie smutno mi się robi jak czytam Wasze wypowiedzi. Moi rodzice bowiem są szczęśliwym małżeństwem, za kilka dni będą obchodzić 25 rocznicę ślubu, kłócą się bardzo rzadko (zwykle mama ma o coś tam pretensje do taty) i szybko godzą. Każdego dnia dziekuję losowi za takich rodziców.
Chociaż teraz w moim domu jest smutno, bo babcia jest ciężko chora...

Jak czytam to, co piszecie, to coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nigdy nie wyjdę za mąż. Ja bym chyba nie potrafiła zaufać facetowi na tyle, by go poślubić.

Natomiast co do rozwodów... Oczywiście to z mojej strony tylko czysta teoria, ale uważam, że niekiedy chyba faktycznie lepszy jest rozwód niż piekło w domu ciągnące się latami.
Tym z Was, których rodzice się rozwodzą, życzę dużo wytrwałości.


wiesz zazdroszcze ci.

juz takie temat był chyba...

no cóż. chciałabym zeby moi rodzice sie rozwiedli. Nie znosza sie ale nie mają warunków np. do osobnego mieszkania. Kłócą sie prawie codziennie i od kiedy tylko pamiętam. Wieczne wojny i krzyki a potem w złości na mame ojciec wyzywa sie na mnie i bracie. Powiem ejdno- da sie przyzwyczaic do ciągłych obelg i ciągłego poniżania. Ja olewam... olewam przy nim. Bo gdy jestem sama to juz nie ejst takie proste. Nie chce jednak ojcu pokazac ze jestem słaba a on ma nade mną wielka przewagę.

Moje zdanie: Rozwód jest mniejszym grzechem niż życie w ciągłej nienawiści i strachu.

...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maniek




Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 351
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czwartek 21-09-2006, 15:20    Temat postu:

Thusia w pełni zgadzam się z tobą. Z tym ostatnim zdaniem. Ja nawet jeśli mówię, że jestem silna to tak naprawdę nie jest. I myślę, że każda z nas, które to przeżywa choć trochę żałuje rozstania rodziców. Mają tą myśl gdzieś głęboko w sobie i nie chcą o tym myśleć. Wiem, bo też tak mam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
olka_th




Dołączył: 29 Maj 2006
Posty: 135
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z butelki

PostWysłany: Czwartek 21-09-2006, 15:57    Temat postu:

Ja nie wiem jak nazwac moja sytuacje.
Moja mama jest chora na glowe, np. myli moje ciuchy z swoimi, kloci sie z tata albo ze mna bez powodu, bierze mi kase z portfela, zapomina sie itp. Ja jej nie kocham, ona zreszta mnie tez. Raz na mnie nawet naplula... Tata chce wziasc rozwod, ale zawsze mysli, ze pojdzie do lekarza i sie wyleczy. Ona mysli, ze jest zdrowa i nic jej nie jest! Juz nie jednym sposobem probowalismy ja zaciagnac do lekarza. Chcialabym, aby tata wzial z nia rozwod. Napewno bylo, by mi lzej, bratu i tacie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anty




Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 787
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: okolice Wrocławia

PostWysłany: Piątek 22-09-2006, 20:01    Temat postu:

Liz napisał:
Nie będę obrażać waszych rodziców, ale wg. mnie takie zachowanie jest niedojrzałe. Z góry przepraszam, jeżeli ktoś będzie miał mi tą wypowiedź za złe.
Po prostu myślę, że jeżeli mężczyzna i kobieta chcą być razem to powini to przemyśleć, zobaczyć jak się będą dogadywać itd.
W mojej rodzinie miejscowości nie było żadnego rozwodu (nie licząc Radka Majdana). Po prostu jeżeli ktoś przysięga przed Bogiem to musi być pewnym swojej decyzji.
Rozwód to ewentualnie jeżeli mąż żonę regularnie bije i znęca się nad nią.

Pieprzysz głupoty. Wybacz, ale gdy przeżyjesz z kimś kilkanaście lat i dalej będziesz tą osobę kochać, to podziwam.
W wielu przypadkach rozwód jest o wiele lepszym rozwiązaniem, niż męczenie się w związku. To powoduje tylko stres, kłótnie itp. Rodzice, jak i dzieci, popadają w nerwicę.
Jednak najgorszy jest podział majątku ... no i walka o dzieci. Nawet nie ze względu na przywiązanie do nich, lecz o to by nie uznano rodzica za tego złego, ponieważ "oddał swoje dziecko bez walki". A tak myśleć ludzie nie powinni.
Oczywiście nie zaprzeczam, ze rozwód powoduje pogorszenie kontaktów dziecka przynajmniej z jednym z rodziców.

oreganda napisał:

Mój ojciec jakoś nie bardzo kwapił się do macierzyństwa.

Mówi się " do ojcostwa", wiesz?

Pozdrawiam,

P.S. TO BYŁ MÓJ POST NR 666 ! \m/ MROK ! :d


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
thsandej




Dołączył: 29 Sie 2006
Posty: 424
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Sobota 23-09-2006, 14:42    Temat postu:

Moim rodzica zdarze się ostro pokłócić, nawet bardzo ostro. Kiedys myślałam ze się rozwiodę i oni wiedzą, że gdyby do tego doszło wcale by mnie tym nie zranili. Wole juz spokój w domu niż ciągłe awantury. Bardzo mi przykro, ze znalazłaś sie watkiej sytuacji. Napewno nie jest ci łatwo ale myślę, że to nie koniec świata. To duży plus ze strony twojego taty, ze chce utrzymać z tobą kontakt. Myślę że z czasem przyzwyczaisz się do tego, ze twoi rodzicą juz nie sa razem a ty bedziesz widywać się z tata od czasu do czasu np gdzies na miescie. Jesli bedziesz czuła ze oboje cię kochają bedzie ci o wiele łatwiej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Etera




Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 174
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sobota 23-09-2006, 14:54    Temat postu:

Nie, mam kochających się rodziców, i nic nie wskazuje na to, że coś się zmieni...Chociaż...
Drażnią mnie ich kłótnie, których głównym powodem jestem JA.
Mama na nic mi nie pozwala, nawek kwaitka podlać... Tato - sprzeciwia się jej, sądząć, że drobne zadania pomogą mi szybciej porzucić kule...
Ja sama nie wiem co sądzić, po czyjej być stronie, ale szczerze, to mam już ich tych sprzeczek dość... Trzeba z nimi porozmawiać ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Black Rose




Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 735
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: SZAJZEEEEE!!!

PostWysłany: Czwartek 09-11-2006, 15:41    Temat postu:

Moi rodzice...Hmm...Było tak pięknie...rodzinne wyjazdy...
Aż przyszły wakacje 2006...Ten przeklęty wyjazd na mazury...A przeczuwałam, żę to się źle skończy...
"Mamo, proszę, ja nie chcę tam jechać..." Mówiłam. ALe nie. Pojechaliśmy.
I BUM! Jak grom z jasnego nieba spadło. Potem poszło już szybko. Wyprowadzka taty...
Niedługo będzie pierwsza sprawa rozwodowa. DOm sprzedany, następny już w budowie. Moje, a raczej nasz, bo są jeszze moi bracia, przekręciło się o 360 stopni.
Ostatecznie mieszkamy z tatą, i jest dobrze. Mam jeszcze żal do mamy, bo to tylko jej wina, ale wierzę, że obydwoje rodzice mocno mnie kochają...(Wiem, a raczej nie wiem, czy jest tak naprawdę, ale chcę wierzyć...)
Z tatą mam doskonały kontakt, o wiele lepszy niż wcześniej. Ale z mamą jest gorzej. Ona uważa, żę jest wszysko ok, że nic się nie stało. I robi mi wielką awanturę, że raz nie zadzwoniłam. A to wszystko to moja wina? Nie...Więc...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kazia




Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 759
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: od Bloo

PostWysłany: Czwartek 09-11-2006, 16:16    Temat postu:

Ja powiem, ze mam w miarę normalną sytuacje w domu.
Czasem.
Nawet nie wiem ile razy już leżałam w łózku i płakałam, bo ojciec znowu późno wrócił i kłócił się z mamą.
Kłócą się, czasem lecą jakieś wyzwiska...
Ale nastepnego dnia już wszystko jest w jak najlepszym porządku.
I tak w kółko.
Czasem myślę, że lepiej byłoby jakby nie miała ojca..
Ale po tych wszystkich waszych postach cieszę się z tego, że go mam.
Nie ważne że raz jest kochany, a innym razem zachowuje się jak potwór...
Ważne, że jest.
Że kocha...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
an. Liz




Dołączył: 13 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czwartek 09-11-2006, 17:39    Temat postu:

Anty napisał:
Liz napisał:
Nie będę obrażać waszych rodziców, ale wg. mnie takie zachowanie jest niedojrzałe. Z góry przepraszam, jeżeli ktoś będzie miał mi tą wypowiedź za złe.
Po prostu myślę, że jeżeli mężczyzna i kobieta chcą być razem to powini to przemyśleć, zobaczyć jak się będą dogadywać itd.
W mojej rodzinie miejscowości nie było żadnego rozwodu (nie licząc Radka Majdana). Po prostu jeżeli ktoś przysięga przed Bogiem to musi być pewnym swojej decyzji.
Rozwód to ewentualnie jeżeli mąż żonę regularnie bije i znęca się nad nią.

Pieprzysz głupoty. Wybacz, ale gdy przeżyjesz z kimś kilkanaście lat i dalej będziesz tą osobę kochać, to podziwam.
W wielu przypadkach rozwód jest o wiele lepszym rozwiązaniem, niż męczenie się w związku. To powoduje tylko stres, kłótnie itp. Rodzice, jak i dzieci, popadają w nerwicę.
Jednak najgorszy jest podział majątku ... no i walka o dzieci. Nawet nie ze względu na przywiązanie do nich, lecz o to by nie uznano rodzica za tego złego, ponieważ "oddał swoje dziecko bez walki". A tak myśleć ludzie nie powinni.
Oczywiście nie zaprzeczam, ze rozwód powoduje pogorszenie kontaktów dziecka przynajmniej z jednym z rodziców.


Anty to w jaki sposób wytłumaczysz, że w mojej rodzinie NIGDY nie było rozwodu?
Moi rodzice są razem 15 lat, dziadkowie nawet nie wiem ile.
Może my po prostu mamy dar wybierwania odpowiednich partnerów?

Edit:
Zapomniałam napisać, że moi rodzice się nie kłócą. Wcale.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
milady




Dołączył: 21 Sie 2006
Posty: 253
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z nieba (?)

PostWysłany: Czwartek 09-11-2006, 18:13    Temat postu:

Moi rodzice rozwiedli się jakieś 9 lat temu. Teraz mieszkam z mamą, chociaż kontakt z tatą jakiś tam mam. Widuję się z nim raz na tydzień, góra 2.
Przykro to mówić, ale nie traktuję go jako "ojca". Chodzi mi o to, że nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby zwrócić się do niego z jakimś problemem albo coś w tym stylu. Owszem, kocham go. Ale nie tak sobie wyobrażam relacje "córka - ojciec".
Generalnie to ja się cieszę, że moi rodzice się rozwiedli. Lepsze to, niz ciągłe awantury. Trochę to egoistyczne, co teraz powiem, ale przynajmniej mam więcej luzu... Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fauka




Dołączył: 01 Lis 2006
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: UĆ city

PostWysłany: Czwartek 09-11-2006, 21:20    Temat postu:

A ja nigdy nie miałam ojca...jestem przypadkiem, chociaz lepiej że nie mam od początku niż potem cierpieć ze stratty rodzica.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vanilla




Dołączył: 26 Mar 2006
Posty: 1301
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Die Straße wird zum Grab.

PostWysłany: Piątek 10-11-2006, 17:32    Temat postu:

black girl napisał:
Generalnie to ja się cieszę, że moi rodzice się rozwiedli. Lepsze to, niz ciągłe awantury. Trochę to egoistyczne, co teraz powiem, ale przynajmniej mam więcej luzu...


a wiesz, że teraz mam taki sam stosunek?
w domu moze wreszcie bedzie normalnie. spokojnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Fani dla fanów Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin