Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Byłem księżycem, lecz nigdy słońcem

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Śmietnik
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Cheza




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 437
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wtorek 16-01-2007, 17:01    Temat postu: Byłem księżycem, lecz nigdy słońcem

Po prostu poczułam potrzebę, by to napisać...
_________________

"Byłem księżycem, lecz nigdy słońcem".

Każdą nocą, otulałem smugą wątłego światła twoją gładką skórę. Palcem poświaty znaczyłem jasne refleksy, od których ciało błyszczało jak porcelana. Zawsze pragnąc więcej. Chciałem, by kołdra zsunęła się niżej i jeszcze niżej, ukazując ciebie w pełni. Jednak sam nigdy nie odważyłem się tego zrobić. Obserwowałem. Wpatrując się w ciebie jak w najpiękniejszy obraz świata. Zapamiętując każdy najdrobniejszy szczegół żywego dzieła sztuki.
Cienka blizna, którą nosiłaś na lewej piersi, dodawała ci uroku. Dla mnie, nie była skazą, jak to sama określiłaś. Zasklepiła niczym balsam powierzchowną ranę. Lecz była też symbolem wewnętrznego cierpienia, śladem po bólu, który starałem się uśmierzyć będąc obok ciebie. Mówiłem...

"Będę dla ciebie jak ten balsam. Kojący ból i cierpienie, lecz od środka."

Nie kochałaś mnie za to, kim byłem, ale jaki byłem. Ceniłem to najbardziej w świecie pełnym fałszu i sztuczności. Bo będąc sławnym tak trudno o prawdziwe uczucie. Niby byłeś zwykłym człowiekiem, takim jak inni. Jednak prawda była zupełnie inna. Przebiegłe lisy, udawały przyjaciół, czerpiąc zyski ze znajomości, potajemnie spijając i sycąc się nektarem sławy. Lśnili w oczach innych, bo byli ze mną, bo mnie znali.
Ty taka nie byłaś. Wiedziałem o tym, bo poznałem cię dawno, przed swoją karierą. Pamiętam jak razem biegaliśmy, a deszcz padał na nas. Śmialiśmy się skacząc w największe kałuże.
A przypominasz sobie jak nocowałaś u mnie? Tego po prostu nie da się zapomnieć. Do tej pory na wspomnienie tej sytuacji samoistnie uśmiecham się sam do siebie...

Leżałaś cicho na łóżku, myślałem, że spałaś. Nagle zauważyłem jak przypatrujesz mi się z łóżka, a twoje długie włosy ułożone w lekkie fale zwisały nade mną.

- Bill? – spytałaś szeptem, zakładając kosmyk za ucho.
- Hm?
- Chce ci się spać?
- Nie bardzo, a co?
- Mam pomysł – choć w pomieszczeniu panował mrok mogłem przysiąc, że usta wygięły ci się w cwanym uśmieszku. W tonie twojego głosy wyczułem nutkę przebiegłości, tajemniczości. Zwinnie zeszłaś z łóżka i stanęłaś nade mną, dłonie wspierając na swoich chudych biodrach – No, na co czekasz? Wstawaj! – ponaglałaś łapiąc mnie za nadgarstek i ciągnąc w swoją stronę – Masz farby? – spytałaś, gdy stałem przed tobą w samych spodenkach.
- Mam, są w szufladzie...- podeszłaś do biurka zapalając lampkę – A po co ci?
- Zobaczysz – na widok słoiczka z farbą i pędzelka w swojej dłoni, uśmiechnęłaś się szeroko – A teraz chodź.

Pamiętasz? Na pewno...
Poszliśmy do pokoju Toma. Spał słodko, niczego nieświadomy. Po cichu podkradłaś się do łóżka niczym kocica. Zamoczyłaś pędzelek w różowej farbie i zaczęłaś malować jego dredy. Zdumiony zamrugałem kilkakrotnie powiekami nie wierząc w to, co widzę. Nie spodziewałem się tego po tobie. Jako, że było ciemno, nie mogliśmy zbytnio zauważyć efektów twojej pracy. Ale rankiem...

- Cześć ludzie! – wesoły, starszy bliźniak z kopniaka otworzył drzwi mojego pokoju, a szeroki uśmiech gościł na jego rozanielonej twarzy.
- Czego się wydzierasz? – spytałem przecierając zaspane oczy.
- Sobota – powiedział dumnie wypinając piersi do przodu, a ręce kładąc na biodra.
- To żeś odkrył Ame... – nie dokończyłem, gdyż zauważyłem efekt wczorajszych wygłupów. Różowe dredy Toma. W tym samym momencie obudziłaś się i wybuchłaś niekontrolowanym śmiechem na widok mojego bliźniaka.
- O co jej chodzi? – spytał mnie zdezorientowany, podnosząc prawą brew do góry. Wzruszyłem obojętnie ramionami, ręce układając w charakterystycznym geście. Modliłem się w duchu, by nie wybuchnąć śmiechem. Tom podrapał się po głowie, po czym wyszedł z mojego pokoju. Wiedziałem, gdzie poszedł.
Łazienka...
- CO?! – usłyszałem zaskoczony głos brata, który z pewnością rozniósł się po całym domu. Nic dziwnego, w końcu nie na co dzień budzi się z różowymi dredami. Moje rozmyślania przerwał wściekły głos Toma i dźwięk uderzanych drzwi o ścianę – Bill! Zamorduję cię!...


Zawsze mogłem na ciebie liczyć, czasami w takich durnych zabawach, ale też w trudnych sytuacjach. Wspierałaś, podnosiłaś na duchu. Nim się zorientowałem... Pokochałem cię. Chciałem budzić się przy twoim boku, czuć ciepło twojego ciała, codziennie spoglądać w błękitne tęczówki pełne życia i radości. Byłaś... Właśnie... Byłaś, ale już nie jesteś.

"Teraz to ja poczułem, jakby ktoś przeszył sztyletem moje serce, tworząc wielką ranę cierpienia."

Zraniłaś, zdeptałaś wszystko to, co łączyło nas. Przecież znaliśmy się tyle lat, myślałem, że cię znam. Myliłem się. Nikogo do końca nigdy się nie pozna. Zawsze zadziwi, nie koniecznie zawsze pozytywnie. Ty zrobiłaś to wręcz po mistrzowsku...
Wiesz, co?
Gdybym był słońcem, sprawiłbym by piasek pod twoimi stopami był rozżarzonym węglem, a zawsze przyjemne, ciepłe promienie zamieniły się w palące twoje ciało języki ognia. Jednak mimo całej wściekłości, która trawiła mnie od środka, nie mógłbym... Zbyt dużo dla mnie znaczyłaś.

"Choć zraniłaś mnie, ja nie potrafiłbym ciebie."

Dlatego teraz jestem spadającą gwiazdą. Uciekam z nieboskłonu, by nie przemienić się w słońce. Bo księżycem już dla ciebie nie jestem. Odszedłem, smoliste chmury przysłoniły mój blask, istnienie.
Widzę cię codziennie w szkole, nie udało mi się daleko odejść, nasze drogi wciąż przecinały się. Pierwszy raz, jak cię zobaczyłem po rozłące, przez ciało przeszło mi miliony drobnych dreszczy.

"Dlaczego wszystkie miłe wspomnienia powracają?"

Przeszłaś obok, rzucając krótkie "Cześć" i odeszłaś wtapiając się w tłum uczniów. Pozostał tylko subtelny zapach perfum unoszonych w powietrzu oraz uczucie bliskości twojego ciała...
Stałem chwile w miejscu, nogi odmówiły posłuszeństwa, ręce drżały. Nic nie odpowiedziałem, bo głos ugrzązł mi w gardle. To było silniejsze ode mnie. Smutek, żal, rozpacz, bo nie jesteś już ze mną. Oparłem się plecami o metalową szafkę, głowę odchylając lekko do tyłu. Światło raziło mnie w oczy, więc zamknąłem je.
Byłaś obok mnie i nie było cię. Nie… Nie byłaś tą samą dziewczyną, którą poznałem dawno temu. Choć sztylet już dawno wyjąłem z mojego serca, to rana wciąż była. Goiła się, powoli. Otarłem wierzchem dłoni spocone czoło i odszedłem, w przeciwną stronę niż ty.

"Bo wolałem być spadającą gwiazdą, niż podążającym za tobą słońcem."


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Śmietnik Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin