Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

ZATRACENI
Idź do strony 1, 2  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania Archiv
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Loreley




Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: chyba bardziej Opole

PostWysłany: Wtorek 06-02-2007, 20:15    Temat postu: ZATRACENI

To opowiadanie miało nie powstać. Sequelu do Razem choćby do piekła miało nie być. Sama tak pisałam. A zatem dlaczego?
Bo byłam chora i z tej gorączki zaczęły mi się roić różne wizje. Układałam nawet w głowie opisy i dialogi, ale nie miałam siły, żeby się podnieść i zapisać to. Teraz, przez cztery wieczory, tworzyłam wszystko na nowo.
Czuję się zmęczona. Nigdy więcej takiej tematyki.

Spragnieni szczegółowych opisów pewnie poczują się zawiedzeni, ale ja tylko tak potrafię. Przepraszam.

Jeśli kogoś taka tematyka razi, niech nie czyta. Innych zapraszam.

Dedykacja? Ach, tak - Lisq. Wybacz, że odwróciłam sytuację...
---------------

ZATRACENI

Maybe tonight we'll fly so far away
We'll be lost before the dawn...


* * *

Śnieg.
Najpierw jeden mały płatek, potem następny i jeszcze jeden. Wreszcie cała chmara drobnych, roztańczonych śnieżynek widocznych na tle nocnego nieba.
Pierwszy śnieg tej zimy.
Ciekawe, czy do rana zdoła przykryć choćby cienką warstewką ten ponury, szary, świat, ukryć brud.
Kolonia była tak samo okropna jak każde inne miasto. A ten hotel tak samo obcy, zimny i nieprzyjemny jak wszystkie, w których dotychczas mieli okazję mieszkać. Co z tego, że stał przy jednej z najbogatszych, reprezentacyjnych ulic nadreńskiej metropolii, co z tego, że miał świetną obsługę, na kolację podawano tu owoce morza, dywany były puchowe, a meble z hebanu? To tylko hotel. Nieudany substytut domu.
Samotność w nim jest tak samo przytłaczająca i przykra, jak w każdym innym miejscu. Luksusowe przedmioty nie są w stanie zastąpić ukochanej osoby.

*

Czarnowłosy nastolatek przejechał palcem w dół szyby, tym samym torem, jaki pokonywał biały płatek śniegu.
Lubił świeży śnieg. Wydawał się taki czysty, niewinny, delikatny.
Pamiętał, jak, gdy byli dziećmi, wraz z bratem rzucali się białym puchem, albo tarzali w zaspach. Słyszał jeszcze w uszach gderanie matki o przemoczone ubrania i mokre ślady na podłodze. Wtedy wszystko było takie piękne i proste. Dobre.
Pamiętał też, jak kiedyś Tom natarł mu twarz śniegiem, nie zważając na wrzaski i protesty. A potem widocznie żal mu się zrobiło trzęsącego się z zimna, a także gniewu, brata, więc go przytulił i swoim ciepłym oddechem ogrzewał jego zaczerwienioną, mokrą, zlodowaciałą skórę. W pewnym momencie cmoknął go w policzek, a potem wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i zapytał czule: „No, już chyba lepiej, prawda, braciszku?” Tak, było stokroć lepiej. Nagle zimno przestało być tak dokuczliwe, a kropelki płynące po twarzy stały się czymś naturalnym.
Jego Tom.
Czarnowłosy był w stanie wybaczyć mu wszystko.
Bo to była miłość.
Miłość, jaka nie powinna łączyć braci, która jednak na nich spadła i poddali się jej sile.

Bill potrzebował Toma. Uzależnił się od niego jak od narkotyku. Sam często nie dawał sobie rady z otaczającym go światem, a wtedy brat przytulał go, uspokajał, zapewniał, że wszystko będzie dobrze. I Bill w to wierzył, chciał wierzyć tak bardzo, że w końcu stawało się to prawdą. Z pomocą Toma rzeczywistość wydawała mu się prosta, każdy element miał swoje miejsce, nienawiść innych ludzi nie bolała tak bardzo. Bo był jakiś punkt niezmienny, na którym można się było oprzeć, jakaś bezpieczna przystań, do której dało się schronić przed najgorszą nawet burzą. Choćby wokół świat walił się w gruzy, Bill stałby spokojnie, byle tylko miał poczucie, że Tom znajduje się u jego boku i trzyma go za rękę.
Miłość.
Utajona, zakazana, grzeszna, ale ogromna.

Jednak ostatnio coś się zaczynało psuć, albo to on, Bill, przeczulony na punkcie wszystkiego, co miało związek z Tomem, tak to odbierał. Coraz częściej wyczuwał od blondyna chłód, obojętność i zniecierpliwienie. Bał się, że brat już się nim znudził. A przecież nie był zaborczy w swojej miłości! Pewnie, gdyby to tylko od niego zależało, chciałby mieć Toma przy sobie dwadzieścia cztery godziny na dobę, jednak z konieczności dzielił się nim z całym światem. Robił to bez zazdrości, bo czuł, że niezależnie od tego, co się dzieje, on ma swój niezmienny przyczółek w sercu brata.
Długo był o tym przekonany, jednak ostatnio nie był już wcale pewien.
A może to zmęczenie? Może Tom miał już dość konieczności ukrywania tego ‘związku’? Obowiązku zważania na każdy gest, uśmiech, słowo i spojrzenie? Bill sam czasem miał ochotę walić głową w ścianę, gdy pragnienie przytulenia się do brata stawało się zbyt silne, a wokół było pełno ludzi. Ale trzymał się.
Bo kochał.
Może jednak Tomowi brakowało już sił?

Istniała jeszcze jedna możliwość, a Bill na samą myśl o niej czuł dzikie kołatanie serca i strach skręcający mu trzewia. Kochał brata, ale czy na tyle, żeby oddać mu całego siebie, bez reszty? Czy jego miłość była na tyle silna, aby przezwyciężyć wstyd, wyrzuty sumienia i wszystkie obawy?
A może Tom właśnie na to czekał, sam nie śmiejąc napomknąć jako pierwszy, jednak niecierpliwiąc się coraz bardziej?
Bill popatrzył w nocne niebo, przygryzając wargę.
Gdyby zrobił ten ogromny krok - co wtedy?
Znikłyby wszystkie bariery, runęłoby wśród bólu i łez ostatnie tabu.
Bał się przeraźliwie, ale gdyby taka miała być cena zatrzymania przy sobie Toma, to czarnowłosy był gotów ją zapłacić.

Cisza i samotność wżerające się w umysł. Sam je sobie wybrał za towarzyszki dzisiejszego wieczoru. Mógł przecież, tak jak Tom, Gustav i Georg, pójść do jakiegoś modnego klubu, zabawić się, wypić kilka drinków i ujrzeć świat w innych barwach. Nie chciał. Wolał hotelowy pokój, śnieg za szybą i swoje myśli, choć wybór ten mało miał wspólnego z radością czy spokojem.
A teraz, zamiast położyć się spać, stał przy oknie i wpatrywał w mętnogranatowe niebo.
Może czekał? Wypatrywał brata? Chciał słyszeć, jak ten wraca?
A może po prostu nie umiał zasnąć, nie mając poczucia, że Tom jest tuż za ścianą, w drugim pokoju?
Czekał. I czuł ukłucie żalu, że brat zamiast jego wybrał dzisiejszego wieczoru stroboskopowe światła, mocnego drinka i głośną muzykę.

* * *

Z każdym krokiem dredowłosy blondyn czuł, jak jego nogi robią się coraz cięższe, i to nie tylko od lekkiego nadmiaru alkoholu. Coś ciążyło mu na sercu i nie potrafił zatrzeć tego szaloną zabawą w ekskluzywnym klubie. Z minuty na minutę coraz bardziej męczył go hałas i tłum, drażniły kolorowe światła. W końcu postanowił wrócić do hotelu.
Korytarz był już pusty, wszak było grubo po północy. Chłopak stanął przed drzwiami ozdobionymi mosiężną tabliczką z numerem 483. Przejechał kartą magnetyczną przez czytnik i wszedł do środka.
Apartament tonął w mroku, także z sąsiedniego pokoju, zajmowanego przez Billa, nie dochodził żaden promień światła. Czyżby czarnowłosy już spał?

*

Nie, nie spał. Co więcej, słyszał otwieranie drzwi i kroki Toma za ścianą, w drugiej części ich podwójnego apartamentu.
Wrócił. Ciekawe, czy dlatego, że już znudziła mu się zabawa, czy też… Nie, Bill nie łudził się, iż to z jego powodu brat zdecydował się opuścić klub. Zważywszy na jego ostatnie zachowanie, było to raczej niemożliwe.
Przyjdź tutaj, marzył mimo to wokalista. Niech będzie jak dawniej.

*

Tom zrzucił z siebie kurtkę, starając się zachowywać jak najciszej. Dręczyło go jednak podejrzenie, iż brat wcale nie jest pogrążony w słodkim śnie. Postanowił sprawdzić. Niepewnie zajrzał do sąsiedniego pokoju.
Łóżko było puste.
Dopiero po chwili zauważył postać stojącą przy oknie. Bill się nie odwrócił, choć Tom mógł się założyć, że słyszał jego kroki. Nadal wpatrywał się w widok za oknem – na białe śnieżynki powoli spływające z nieba.
- Jeszcze nie śpisz? – dredziarz zadał chyba najgłupsze z możliwych pytań. Przecież odpowiedź miał przed oczami.
- Nie jestem śpiący. – Bill nawet nie drgnął. – Jak tam impreza?
- Taka sobie. Chłopaki jeszcze zostali, mi się znudziło.
Milczenie.
Patrzył na szczupłą sylwetkę brata na tle okna i przez mózg przelatywało mu tysiąc myśli. Tyle chciał mu powiedzieć, tak bardzo pragnął z nim szczerze porozmawiać, a zamiast tego znów wybrał banał:
- Połóż się lepiej. Jutro trzeba wcześnie wstać.
A przyjdziesz do mnie?, cisnęło się Billowi na usta, jednak wolał zatrzymać to pytanie-pragnienie dla siebie. Coś mu podpowiadało, że może usłyszeć jakąś pokrętną odpowiedź, a tego nie chciał.
- Zaraz.
Tom wyszedł, a po kilku minutach czarnowłosy usłyszał szum wody lejącej się z prysznica.
Po raz pierwszy od dawna byli naprawdę sami, mieli okazję wyjaśnić sobie kilka spraw, zwierzyć się sobie z obaw i lęków, jakie każdy z nich nosił w sercu i jakie obu zżerały od wewnątrz, jednak żaden z nich nie był w stanie zrobić pierwszego kroku.
Czyżby aż tak bardzo się od siebie oddalili?
Czy aż do tego stopnia wszystko w ich sercach się wypaliło?

*

Tom stał pod prysznicem, ciepła woda ściekała po jego zgrabnym ciele. Wystawił twarz na działanie ostrego strumienia, jednak nie był on w stanie spłukać wątpliwości, niepewności i smutku, a na tym głównie dredziarzowi zależało. Gdyby jakaś siła była w stanie uwolnić go od tych negatywnych emocji i uczuć, bez chwili wahania poddałby się jej działaniu.
Ostatnio wszystko było nie tak, jakby sobie życzył, a on sam coraz częściej wpadał w przygnębienie i apatię. Może to jakaś depresja jesienno-zimowa?
Boże, co ja jakaś emerytka jestem, żeby deprechę łapać, bo deszcz pada i dni są krótkie???
Gitarzysta emerytką z pewnością nie był, jednak jego nastrój ostatnio stał daleko od entuzjazmu, nawet jeśli to nie wina pogody. A co gorsza wszystko odbijało się na Billu.
Bill…
Jego obraz, stojącego przy oknie, nagle pojawił się pod przymkniętymi powiekami blondyna.
Bill… Taki smutny, przygaszony, dziwnie chłodny. Może miał jakieś problemy, chciał porozmawiać, przytulić się, jak zwykle, gdy coś go trapiło? Może dlatego nie poszedł jeszcze spać? Czekał.
Toma dopadły wyrzuty sumienia. Ostatnio w ogóle traktował brata oschle, bywał dla niego obojętny, a nawet niemiły. Coś się psuło, pękało, rozpadało powolutku. A przecież tego nie chcieli! A już na pewno nic chciał tego Bill.
Dredziarz każdego dnia mógł zaobserwować, jak ważny jest dla swego bliźniaka. Bill niemal dwadzieścia cztery godziny na dobę musiał zmagać się z otaczającym go światem, na nim głównie spoczywała odpowiedzialność za Tokio Hotel, zmuszony był walczyć ze złymi ludźmi, jakich spotykał na swej drodze, niepochlebnymi opiniami w gazetach, atakami antyfanów. Często brakowało mu już sił. Przed światem grał takiego twardego, zdecydowanego, energicznego, jednak nikt nie wiedział, jaki ten chłopak jest w rzeczywistości. A był wrażliwy i uczuciowy, łatwo było go dogłębnie zranić choćby przykrym słowem czy złośliwym komentarzem. Często w ciemnym, hotelowym pokoju, wtulony w poduszkę wypłakiwał swoje żale i lęki. I czuł się wtedy taki samotny, pozostawiony samemu sobie ze wszystkimi swymi problemami.
W takich sytuacjach Bill miał swojego Toma. I Tom czuł się mu potrzebny, choćby po to, aby przytulić, pocieszyć, zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Wtedy młodszy, nawet jeśli był totalnie przybity, uspokajał się i starał uśmiechnąć.
Bill uśmiechał się najpiękniej na świecie – cała twarz zdawała się mu wówczas jaśnieć. A najbardziej Tom lubił na niego patrzeć, gdy ten spokojnie zasypiał wtulony w jego ciało. W niczym nie przypominał wtedy drapieżnego, silnego, ekstrawaganckiego lidera Tokio Hotel, jakim był za dnia; wieczorami był niczym dziecko potrzebujące opieki i oparcia.
Tom, ten wyrafinowany podrywacz, nie wierzył, że kiedykolwiek obdarzy kogoś takim uczuciem, to było nie w jego stylu. Kochał Billa, i choć czasami dopadały go wyrzuty sumienia z powodu tej miłości, to gdy patrzył na swego brata, wszelkie wątpliwości pierzchały niczym nocne zmory w świetle poranka. Bill był wart takiego uczucia, nawet jeśli było ono niegodne i grzeszne.
Czarnowłosy był wart o wiele więcej, ale Tom zdawał sobie sprawę, iż pewne marzenia pozostaną jedynie w jego głowie. Och, tak, myślał o tym, a jakże. Myślał ze strachem przeplatanym słodyczą i pożądaniem. Pragnął czuć Billa najbliżej, jak to możliwe, chciał słyszeć jego krzyk w swoich ramionach, marzył, aby zobaczyć jego półprzymknięte z rozkoszy oczy i zarumienione policzki, całować jego spierzchnięte usta… Te myśli były straszne, jednak nie potrafił się od nich uwolnić. Wiedział, że to by wszystko zepsuło, strzaskało to, co jest między nimi. Nigdy, za żadne skarby świata nie wspomniałby o tym bratu.
Co dziwniejsze, Tom czuł odrazę na myśl o takim kontakcie z jakimkolwiek innym mężczyzną, ale Bill był wyjątkiem. Właśnie dlatego, że to był Bill – jego ukochany, cudowny brat, a nie jakiś pierwszy lepszy facet. Z nim wszystko nabierało innego sensu, nowego znaczenia, odmiennej wartości. Przy nim wszystko było możliwe.
Tom zakręcił wodę i sięgnął po ręcznik, gdy niebezpieczne wizje niepokojąco nasiliły się w jego głowie. Lepiej było nie wywoływać ich z podświadomości.

*

Szum wody ucichł.
Bill słyszał jeszcze, jak Tom kręci się po swoim pokoju, kątem oka widział strumień światła ścielący się z sąsiedniego pomieszczenia.
Jego mięśnie były napięte niemal do granic możliwości, a zmysły wyostrzone niczym u zwierzęcia polującego nocą.
Przyjdź tutaj, przyjdź do mnie, przyjdź, ciągle powtarzał w myślach, jak gdyby wierzył, że tym sposobem zwabi Toma do swojego pokoju. Sam nie był w stanie ruszyć się spod tego przeklętego okna. Jakaś wszechpotężna siła przykuwała go na miejscu.
Tom, błagam, nie zostawiaj mnie!, krzyczała cała jego istota.
Światło w sąsiednim pokoju zgasło.
Bill przygryzł wargę niemal do krwi.

*

Tom stał w ciemności, walcząc z samym sobą: położyć się spać, czy pójść do Billa. Naszła go spóźniona refleksja, że lepiej było zostać z chłopakami z klubie i nadal tłumić niewesołe myśli w morzu alkoholu, oparach papierosowego dymu i hipnotyzujących dźwiękach muzyki. Ale nie został tam, wrócił do hotelu, do swojego Billa.
Sami, tylko we dwójkę, tylko dla siebie… To mogło się okazać stąpaniem po wyjątkowo cienkim lodzie.
Może lepiej położyć się do łóżka, pogrążyć w śnie, a rano obudzić, wierząc, że Bill będzie wówczas w lepszym humorze? No i licząc na to, iż w świetle dnia rozproszą się niebezpieczne myśli o ślicznym bracie.
Ale z drugiej strony, zostawić go tam, przy tym oknie, samego, najwyraźniej dręczonego jakimiś niewesołymi myślami…?
Chwila ostatecznego wahania… A potem jeden krok w stronę pokoju Billa, i drugi, i trzeci…

*

Nadal tam stał, w tym samym miejscu, co kilkanaście minut wcześniej. Szczupłe, zgrabne ciało ukryte jedynie pod obcisłymi, czarnymi bokserkami i jasną koszulką, ciemne włosy spływające luźno na ramiona… Był piękny.
Tom westchnął w duszy.
- Bill…
W czarnowłosym serce drgnęło. Czyżby jednak…?
- Myślałem, że poszedłeś już spać. – Nie odwrócił się.
Tom podszedł bliżej, stąpając bosymi stopami po puchowym dywanie.
- Miałbym cię tak zostawić?
Odpowiedziało mu milczenie i zwieszona głowa Billa.
- Bill, co się z tobą dzieje? Jesteś chory?
Wystarczyło jedno spojrzenie w twarz bliźniaka, by Tom zrozumiał, że Billa nie trapi choroba, a przynajmniej nie jest to żadna dolegliwość ciała. To było coś o wiele głębszego, a zarazem bardziej dokuczliwego.
Delikatnie dotknął dłoni brata. Była zimna.
- Bill, co się dzieje? – powtórzył.
- Ty mi to powiedz, Tom – zachrypnięty, cichy, niepewny głos czarnowłosego wtargnął do umysłu starszego z braci. – Co się ostatnio z nami dzieje?
- Z nami?
- Właśnie, jesteśmy jeszcze w ogóle MY?
- Bill, co też ci przyszło do głowy? – Tom ujął bliźniaka pod brodę. – Przecież wiesz, że… że cię kocham.
Blondyn zawsze gdy składał tę deklarację, czuł się niepewnie. Tak jakby nie był przyzwyczajony do wypowiadania tych słów. W gruncie rzeczy była to prawda: mimo licznych związków z dziewczynami, jedyną osobą, która szczerze usłyszała od gitarzysty owe magiczne słowa „Kocham cię” był Bill.
Jego brat.
I jego miłość.
- Kochasz mnie? – Bill nieznacznie uniósł brwi. Coś w nim pękło. Nagle poczuł, że jeśli nie wyrzuci z siebie wszystkiego, co go trapi, to lada moment zwariuje. – To dlaczego ostatnio jesteś dla mnie taki… taki oschły? Taki zimny? Jakbyś miał mnie już dość. Jakbym ci się… znudził.
Głos się mu załamał. Perspektywa tego, że brat może za chwilę potwierdzić jego przypuszczenia, przytłaczała chłopaka. Ale chyba wolał już to niż kłamstwo.
- Znudził? Bill, jak możesz tak w ogóle myśleć?
- A co mam myśleć? – z bólem w swych pięknych, ciemnych oczach popatrzył na Toma. – Traktujesz mnie jak powietrze, coraz częściej jesteś zdenerwowany, pewnie z mojego powodu… Kiedyś tak nie było… Powiedz mi, dlaczego? Co robię źle? Jaki błąd popełniam? Wszystko naprawię… A może…chodzi o coś innego? Czy… - umilkł na chwilę, zmuszając się do wypowiedzenia myśli, które od dłuższego czasu zaprzątały mu umysł: - Czy to dlatego, że… że nie daję ci tego, co zwykle bierzesz od dziewczyn?
Ostatnie słowa były tak ciche, że Tom niemalże musiał czytać je z ruchu warg czarnowłosego.
Przez chwilę nie pojął, o co bratu chodzi, gdy jednak sens wypowiedzi dotarł do niego, jego serce zaczęło bić w niesamowitym tempie. Nie spodziewał się, że Bill kiedykolwiek o tym wspomni.
- Bo jeżeli tak – szepnął Bill, przezwyciężając makabryczny ucisk gardła. – Jeżeli tak, to ja… ja…
Totalnie zszokowany Tom nie był w stanie się poruszyć. Tysiące myśli na sekundę przelatywało mu przez głowę. Czarnowłosy odczytał jego milczenie jednoznacznie. Drżąc jak osika pochylił się w stronę swego bliźniaka. Po chwili jego usta spoczęły na wargach blondyna.
- Jesteś dla mnie wszystkim – szeptał dalej, między kolejnymi muśnięciami. – I zrobię dla ciebie wszystko… Oddam ci się, jeśli zechcesz… Tylko mnie nie odtrącaj.
Tom poczuł jego ciepłe łzy na swojej twarzy. I to przeważyło szalę.
- Nie, Bill – delikatnie odsunął brata od siebie. – Nie chcę, żebyś się dla mnie poświęcał. Nie w taki sposób.
Bill popatrzył na niego zdezorientowany.
- Nie podobam ci się?
Blondyn delikatnie otarł srebrzyste kropelki z jego policzków.
- Dobrze wiesz, że jesteś piękny.
- A zatem dlaczego mnie… nie chcesz?
Odwrócił się. Jak miał mu odpowiedzieć na takie pytanie? Pragnął go, ale tak… w swoich myślach. Bał się zrealizować te marzenia, nawet jeśli Bill sam go o to prosił. Nie, przecież on nie prosił – on tylko chciał za wszelką cenę zatrzymać przy sobie brata. A to pragnienie tylko nieznacznie brało w nim górę nad paraliżującym strachem. Jak ogromna musiała być jego desperacja!
Nagle Tom poczuł jak oplatają go szczupłe ramiona, a szyję łaskocze gorący oddech.
- Jestem twój, Tom – cichutki, drżący głos zawibrował tuż przy jego uchu. – Tylko twój… Kochaj mnie, Tom. Dziś w nocy i zawsze. Bo tylko ty możesz mieć mnie całego, nikt inny… Kochaj mnie…
Blondyn nie był w stanie się poruszyć. Szept brata powodował totalne spustoszenie w jego umyśle. Bill nigdy nie mówił w taki sposób. Nigdy wcześniej jego słowa nie były przepełnione takim desperackim uczuciem, a jednocześnie strachem. Wyglądało, jakby czarnowłosy pokonywał jakąś swoją wewnętrzną barierę, nadludzkim wysiłkiem burzył swoisty mur.
Wszystko trwało w ciszy. I tylko ten szept… Tylko ten strachliwy, drżący głos…
- Mój kochany, jedyny… Należę tylko do ciebie, na zawsze… Nikt inny nie będzie mnie miał…
Tom odwrócił się i spojrzał w ciemne, nadal zaszklone oczy Billa. Było w nich coś, czemu nie potrafił się oprzeć. Wyciągnął dłoń i opuszkiem palca przejechał po policzku brata, a potem po jego ustach i brodzie. Tym razem to Bill zamarł w bezruchu.
- Chcesz tego?
- T-tak…
Chwila, gdy czas zdawał się zatrzymać w miejscu. Wszystko zastygło w oczekiwaniu.
- Nie wiesz, o co prosisz – Tom odwrócił wzrok. – Nie zasługuję na ciebie… I nie potrafię cię skrzywdzić.
- Nie skrzywdzisz. Przecież mnie kochasz…
Tak prosta odpowiedź, a jakże wymowna.
Usta złączone w delikatnym, trwożliwym pocałunku, stopniowo dopiero wzbierającym namiętnością.
Tomowi zakręciło się w głowie, choć przecież prysznic otrzeźwił go dość skutecznie. Zatem to nie alkohol. To obecność Billa. Jego szczupłe ciało lgnące do niego, opuszki palców powoli przesuwające się wzdłuż kręgosłupa, dłoń cudownie muskająca nagą skórę na boku.
Tom nie mógł się opanować – wsunął rękę po koszulkę brata, wyrywając tym cichy jęk z jego ust.
Co ty wyprawiasz?!, krzyczały jego myśli. Zwariowałeś?! Bądź rozsądniejszy, przerwij to szaleństwo!
Chciał, naprawdę pragnął przestać, odsunąć Billa, przeprosić, powiedzieć, że nie może, zostawić go, wyjść z tego pokoju. Co z tego, że tyle rzeczy chciał, kiedy ciało wołało czegoś zupełnie przeciwnego.
Obłąkańcza karuzela ruszyła. Może gdzieś tam, w rogu ciemnego pokoju, siedział już diabeł i chichotał potępieńczo? Może narzucał swoją wolę dwójce nastolatków, nadal każąc im tulić się, całować, dotykać? I cieszył się z tego, wiedząc, że za taki grzech spali ich obu na dnie otchłani? Bo byli zbyt słabi, aby przerwać wstęp wiodący ku zatraceniu. Za bardzo byli od siebie uzależnieni, by teraz odtrącić się wzajemnie.
Tom rozłączył na chwilę swoje wargi z ustami Billa i popatrzył bratu w oczy. Były pełne łez, a zarazem takiego osobliwego uczucia. Czarnowłosy drżał, trząsł się jak wyciągnięty z lodowatej wody. Wyglądał, jakby chciał powiedzieć tysiące słów, a żadne nie było w stanie przecisnąć się mu przez gardło.
- Ciii, mój maleńki – blondyn musnął ustami jego szyję i ramię. – Wszystko będzie dobrze.
Bill westchnął, na wpół z ulgi, na wpół z rozkoszy. Wierzył bratu. W tym momencie był gotów dać wiarę wszystkiemu, co ten by mu powiedział: wszystkim obietnicom, deklaracjom, wyznaniom.
Kochał. I tylko to się liczyło. Całą resztę mogło piekło pochłonąć.

No już, wychodź diable! Chcesz wysłuchać mojej spowiedzi? Mam ci wyznać, że oddałem całego siebie swojemu bratu? Już dawno dałem mu serce, duszę i myśli, a teraz miał otrzymać także moje ciało. To chcesz usłyszeć?...
Pytasz, jak jest? Jest cudownie! On jest moim niebem, a zarazem drogą do zatracenia. I ja na tę ścieżkę wstępuję, a on idzie ze mną. My razem, na zawsze. Zapłacimy za nasze winy, jeśli będzie trzeba. Tylko pozwól nam być razem, kiedy już zabierzesz nasze dusze do piekła.


Jasna koszulka Billa spoczęła u ich stóp. Delikatne dłonie Toma powolutku pieściły skórę czarnowłosego. Coraz niżej…
Tom przygarnął do siebie brata. Ten oddawał mu się bez reszty, niemal topniał w jego ramionach, pozwalał na wszystko. Blondyn nie chciał go spłoszyć.
Jego Bill, taki piękny, delikatny, wyczulony na każdy dotyk. Cały jego. Pragnął być dla niego dobry, kochał go i za nic nie chciał skrzywdzić. Sam też się bał, przeraźliwie, ale starał się tego nie okazywać. W pewnym sensie spełniało się jego marzenie. Nieważne, co będzie potem. Liczy się tylko ta chwila, ten ciemny hotelowy pokój i smukłe ciało Billa przy jego własnym.
Jego umysł był jak zamglony, gdy, nie przestając obsypywać twarzy Billa czułymi pocałunkami, kładł go na łóżku zasłanym białą pościelą i pozbawiał ostatniego elementu garderoby. Mimo swej chudości czarnowłosy wydał mu się w tym momencie najpiękniejszą istotą pod słońcem – kruchą, delikatną i cenną niczym chińska porcelana. Był ideałem, najdoskonalszym stworzeniem Boga.
I należał tylko do Toma.

Powinienem się wstydzić, prawda, diable? Powinienem zasłonić się przed jego palącym spojrzeniem. Ale nie zrobiłem tego. Leżałem przed nim nagi, podniecony i nie czułem wstydu ani zażenowania. Jego roznamiętniony wzrok był nagrodą za wszystko. I w jego oczach czułem się piękny i czysty, czułem się aniołem. Byłem jego, a on był mój. I gdy całował mnie, gdy jego usta znaczyły ścieżkę w dół mojego ciała, miałem wrażenie, że ulatuję do gwiazd.
Wiedziałem, że jeszcze chwila, a da mi rozkosz, o jakiej nie marzyłem w najtajniejszych snach. Chciałem tego i jeśli to grzech, jestem gotów ponieść za niego karę. Dopisz to pragnienie do długiej listy moich przewin, diable.


Bill rzeczywiście miał wrażenie, że unosi się w przestworza, gdy objęły go gorące usta Toma, przynosząc tak długo wyczekiwaną ulgę. Jęknął głośno. Oczy zaszły mu mgłą, a wargi poruszały się szepcząc gorączkowo:
- Mój Tom… Mój… Kocham…
Po rozognionym policzku spłynęła pojedyncza łza, a wiele jej towarzyszek kłębiło się w ciemnych oczach młodszego Kaulitza. Rozkosz, jakiej dostarczały mu usta Toma była nie do opisania. I powoli nadchodził jej szczyt.
Już coraz bliżej… Tuż, tuż…
Krzyk i ciało wyginające się w łuk, a potem płytki, szybki oddech i kolejne łzy wypływające z kącików oczu.
Tom podniósł się i pocałował bliźniaka, dając mu poczuć jego własny smak. Jedna dłoń delikatnie przeczesywała czarne włosy, druga uspokajająco gładziła bok i biodro.
- Jesteś cudowny…
Język blondyna leniwie wsunął się w usta Billa, powoli eksplorując ich wnętrze. Tymczasem dłoń z biodra przesunęła się na wewnętrzną stronę ud i niecierpliwe palce zaczęły badać niedostępne do tej pory dla siebie rejony ciała czarnowłosego.
Bill szarpnął się gwałtownie, a w jego oczach ponownie zagościł przerażający strach.
- Ciii, maleńki… Spokojnie… Nie zrobię ci krzywdy, nie mógłbym…
Tom był w stanie mówić tak tylko do swojego brata.
Brata?
Nie, w tym momencie znikały między nimi więzy krwi, nie istniało pokrewieństwo, nie liczyło to, iż urodzili się z jednej matki. Kiedyś w jej łonie byli jednym ciałem i teraz ponownie mieli się nim stać, w tym pokoju, na tej białej pościeli.
I był strach i trzęsące się dłonie.
I uspokajający szept Toma, który sam był chyba nie mniej przerażony.
Ostatnie pytające spojrzenie w oczy i ostatnie nieme przyzwolenie.
I był krzyk w momencie, gdy wydawało się, że ciało rozrywane jest na strzępy.
I łzy, teraz już niepohamowanym strumieniem cieknące po twarzy, scałowywane przez ciepłe usta Toma.
Świat zatrzymujący swój bieg i triumfalny okrzyk diabła, odnoszącego swe kolejne, ostateczne już zwycięstwo.
Bóg może nawet patrzył. No i co z tego? On zwykle tylko patrzy, a poza tym nie robi wiele więcej. On potrafi jedynie dawać zakazy i wymagać ich przestrzegania. Skoro w niebie jest On stale obecny, to chyba musi być ono więzieniem gorszym niż Bastylia.

Diable, to koniec, prawda? Tego chciałeś? Do tego dążyłeś? No to osiągnąłeś swój cel!!! Masz już dla nas przygotowane miejsce? Obmyśliłeś dla nas pokutę?
Wiesz, tak się kiedyś zastanawiałem, czy to ty kazałeś mi pokochać Toma, czy też zrobił to Bóg? Może to On wystawił nas na próbę, co? Nie odpowiadasz? Cóż, w sumie nie musisz, to w końcu moja spowiedź. Ale chciałbym wiedzieć. Bo jeśli to ty, to powiem ci, że dopiąłeś celu. Skusiłeś nas, pociągnąłeś w otchłań. Możesz sobie pogratulować sukcesu. A jeśli za tym wszystkim stoi Bóg… Nie powinien zsyłać na ludzi takiego losu. Kazał mi kochać Toma, ale czy przewidział, że zajdziemy do samego końca?
Co mówisz, diable? Że On nas wyklął? Cóż, trudno. Widocznie teraz jesteśmy już pod twoją władzą. Ale wiesz, co ci jeszcze powiem? Ty nigdy nie będziesz miał mnie całego! Bo ja należę tylko do Toma. Jemu zapisałem swoje ciało i duszę. On wyrył swój znak na moim sercu.
Przeżyłeś kiedyś coś podobnego? Taki straszny ból, stopniowo zamieniający się w rozkosz?
Oddawałem mu całego siebie, a on brał to, co jedyne we mnie jeszcze nie należało dotąd do niego – moje ciało. I płakałem, teraz już nie wiem, czy z bólu, czy ze szczęścia. Pieścił mnie i całował, był dla mnie taki czuły i delikatny, że nigdy bym się nie spodziewał, iż potrafi taki być. Stanowiliśmy jedność doskonałą. Przez moment ujrzałem jego oczami, a moje ciało i krew stały się święte w jego dłoniach.
Bluźnię, mówisz? Być może. Kolejny grzech? A masz jeszcze miejsce by go dopisać?
Diable, czy porozumiesz się z Bogiem w kwestii kary dla nas? Porozmawiasz z nim? Daję ci wolną rękę. Ale nie oczekuj ode mnie, iż będę żałował swojego uczynku. Nie wykażę skruchy, nigdy! Moja spowiedź nie będzie pełna.


Za oknem padał coraz gęściejszy śnieg, a oni się kochali. I nie było w tym żadnej lubieżności czy nieczystości, była tylko czułość i ogromna troska od drugą osobę.
I miłość.
Grzeszna, straszna, ale przerażająca w swej wielkości.
Szeptane gorączkowo wyznania, niecierpliwe dłonie, spocone ciała, policzki mokre od łez.
Paznokcie Billa wbijające się w ramiona Toma w najważniejszym momencie.
Świat eksplodujący oślepiającą feerią barw.
Krzyk.
Obłąkańczy śmiech diabła, wyciągającego swe owrzodziałe, ropiejące, wychudłe łapska po dwójkę braci.
Wszystko w jednym momencie.
A potem?
Potem nie było już nic.

Była tylko cisza i ciemność. I ich złączone dłonie, leżące na białej poduszce. Coraz spokojniejsze oddechy. Na wpół przymknięte oczy Billa i opuszek palca Toma rysujący leniwie jakieś zagmatwane wzory na jego policzku.
Diabeł chyba przyczaił się w którymś z ciemnych rogów pokoju. I patrzył.
Za oknem nieprzerwanie prószył śnieg. Czysty, biały, niewinny.
Mijały kolejne minuty.

*

- Tom? – cichutki, niemal niesłyszalny szept Billa przerwał ciszę. – Tom, co teraz będzie?
Leżał z przymkniętymi powiekami i leciutko uchylonymi ustami, przykryty białą kołdrą. Wyglądał tak bezbronnie. W sercu Toma zagościło nieznane wcześniej uczucie czułości.
- Teraz – muskał delikatnie czarne włosy brata – będę przy tobie dopóki nie zaśniesz.
- A jutro? – Bill otworzył oczy, spoglądając prosto w źrenice swego bliźniaka. – Co będzie jutro?
- Nie wiem – Tom nie umiał skłamać, iż zna przyszłość. Nie potrafił nawet rozpoznać jej zarysów. Rozpościerała się przed nim tylko ciemność.
- Boję się, Tom. – Znów strachliwy, cichy szept Billa.
- Ja też... Ale – ujął dłoń brata i przyłożył do swojej piersi. – Czujesz? Bije dla ciebie. Tylko dla ciebie. Nigdy w nas nie wątp, Bill.
Wargi czarnowłosego zadrżały.
- Nie zwątpię, Tom. Nigdy.

*

Tom nie znał przyszłości swojej ani swojego brata. Bał się. Zżerał go przeraźliwa, okropna niepewność jutra i każdego następnego dnia.
Do czego my doszliśmy?, myślał patrząc na Billa. Do czego jeszcze zajdziemy? Na jak długo starczy nam sił? Czy to wszystko się kiedyś nie wypali?... I co wtedy? Przecież nigdy się od siebie nie uwolnimy tak naprawdę…
Tak, łączących ich więzów nie dało się rozerwać. Bóg czy diabeł, którykolwiek z nich zesłał to uczucie, doskonale o tym wiedział. I może właśnie to było karą…?

*

Padał śnieg. Pierwszy tej zimy. Przykrywał Kolonię cieniutką powłoką, ukrywał brud i szarość.
A w pokoju jednego z eleganckich hoteli Tom Kaulitz delikatnym gestem przytulał do siebie swojego ukochanego brata.
- Śpij, Bill, jestem przy tobie.
Nie umiał śpiewać, ale słowa piosenek pamiętał doskonale.
- Wenn nichts mehr geht – szeptał – werd ich ein Engel sein – für dich allein, und dir in jeder dunkeln Nacht erschein’, und dann fliegen wir – weit weg von hier, wir werden uns nie mehr verlier’n... nie mehr verlier’n...

Już nigdy nie będziemy zagubieni...
Nigdy nie będziemy zagubieni…


KONIEC

---------------
Nie zabijcie mnie komentarzami i nie dawajcie bana z forum...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Loreley dnia Środa 07-02-2007, 19:41, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Troskliwy Miś
TH FC Forum Team



Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 1568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Tesco

PostWysłany: Wtorek 06-02-2007, 20:47    Temat postu:

edit:
pzreczytałam
genialne
przepraszam ze dopiero teraz
ale czas mnei zabił
nie jestem w stanie teraz nic powiedziec prócz genialne
zedituje 2 raz jak ochłone
przepraszam

edit 2:
dawno nic mnie tak neizaskoczyło pozytywnie i nei wprawiło w stan błogiego zachwytu
to było piekne
kazde słowo pasowału tu idealnei kazde zdanie było piekne
czytałam z wielkimi ozcami az jestem złą na siebie ze tyle sie zbierałam bo ciagle ktos mi przeszkadzał
te emocje to wszystko owłądneło mbna na tak długo i tak mocno
jesteś neisamowita i wspaniała


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mod-Troskliwy Miś dnia Poniedziałek 12-02-2007, 22:16, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Beata




Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wtorek 06-02-2007, 20:48    Temat postu:

1? a jednak 2 Sad

Edit:

Wiele widziałam, wiele przeżyłam, wiele doświadczyłam i naprwdę niewiele rzeczy jest w stanie mnie zszokować.
To mnie zszokowało Loreley, ale nie ze względu na łączące ich więzy krwi, zszokowało mnie piękno i swoboda z jaką to opisałaś.
Dawno już nie czytałam nic z wypiekami na twarzy, ten tekst sprawił, że siedzę teraz spłoniona jak cnotliwa panna po oświadczynach. Ufff, niesamowite to były emocje...
Te wszystkie ich wzajemne wyznania, te piękne słowa jakimi obdarowywali siebie podczas miłosnych uniesień, potęgowały moje wrażenie. Wszystko opisane tak jak lubię, bez anatomii i zbędnych detali. Bo własnie tylko niedomówienie jest w stanie pobudzić wyobraźnię i zmysły.
Twoja inwencja Twórcza jest świetna, piszesz wprost rewelacyjnie, a Twoja zdolność kreacji przewyższa wielu pisarzy. Wiem, powtarzam się znowu, ale po prostu muszę.
To było nieziemsko piękne Loreley.
Zresztą kto wie?
Może nawet i piekielnie...?

Kłaniam się, dziękuję i pozdrawiam.
B.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
doustna




Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 261
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wziąść kase na picie?

PostWysłany: Wtorek 06-02-2007, 23:10    Temat postu:

zaklepuję!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Admin-Black Swan
TH FC Forum Team



Dołączył: 08 Sty 2006
Posty: 885
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: 3miasto

PostWysłany: Wtorek 06-02-2007, 23:20    Temat postu:

Cóż mogę powiedzieć... Siedzę z otwartą buzią i... mnóstwo myśli kłębi mi się w głowie. Czegoś takiego jeszcze nie przeczytałam. To było piękne... PIĘKNE...
Każdą linijkę pochłaniałam coraz zachłanniej i zachłanniej. Idealne opisy uczuć i niepewności, poruszające serce. Cóż za cierpienia musieli doznawać. I te wplecione słowa spowiedzi... Niesamowite. Plastyczne połączenie. Plącze się już bo chcę tyle napisać, a po prostu nie mogę tego ubrać w słowa. Tak mnie urzekło to co napisalaś.
Oddanie się... Przedstawiłaś to delikatnie, zmysłowo. Tak jak powinno być. Podkreśliłaś, że dla nich najważniesze było uczucie.
Powtórzę się - to było PIĘKNE...
Podziwiam, dziękuję i pozdrawiam
Łabądek


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
fumiko




Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Środa 07-02-2007, 0:50    Temat postu:

piękne, Loreley...

Wspaniały styl, cudowny opis ich uczucia, idealnie nakreślony obraz - jednym słowem - powaliło mnie. To było prawdziwe, autentyczne, szczere. Nie moge wyjść z podziwu dla Twojego stylu i umiejetności pisarskich. Masz talent - to nie ulega wątpliwości.

Dziękuję, że mogłam to przeczytać...

fumiko Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez fumiko dnia Piątek 09-02-2007, 19:46, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annette




Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 741
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Środa 07-02-2007, 1:48    Temat postu:

Piękne.
To było naprawdę piękne Loreley.
Z każdą linijką otwierałam szerzej buzię ze zdziwienia.
Zdziwienia, że tak lekko i płynnie można opisać uczucia.
Ty to potrafisz.
Pokazałaś, że Bill i Tom troszczą się o siebie, chcą jak najlepiej.
Nie ważne było dla nich zaspokojenie żądz, ale to by drugi czuł się dobrze.
To jest wspaniałe.
To, że są razem nie ważąc na nic innego.
Boją się, ale chcą być razem.

Jak ty to robisz?

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackAngel




Dołączył: 09 Cze 2006
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź.

PostWysłany: Środa 07-02-2007, 2:38    Temat postu:

Loreley, kochana, edytuje później. Teraz idę spać.

EDiT:
Loreley, co ja mam powiedzieć?
Nie powtórzę się znów, że bardzo mi się podoba!
Wiem, powinnam!
Ale... chciałam być orginalna, choć ten jeden raz.
Wybacz, nie potrafię.

Śliczne, Loreley, śliczne.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BlackAngel dnia Środa 07-02-2007, 23:54, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ostranatka




Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 1521
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: koszalin

PostWysłany: Środa 07-02-2007, 10:40    Temat postu:

Nie, no to było coś.
temat już wiele razy opisywany ,ale nie tak!
Nie w tak piękny i delikatny sposób.
Nie wiem co więcej napisać, jestem pod naprawdę ogromnym wrażeniem!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Martosia




Dołączył: 20 Maj 2006
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Środa 07-02-2007, 11:19    Temat postu:

Doskonałe.

Chciałabym być Billem. Zaraz, zaraz... czy to znaczy, że gdybym była chłopakiem byłabym homoseksualistą? Nie, byłabym biseksualnym chłopakiem. Tak by wyszło chyba najwygodniej.

Naprawdę gratuluję tej jednoczęściowki.
Była świetna, z resztą - co ja mówię! - świetna jak wszystkie Twoje opowiadania.
Idealnie opisane uczucia bliźniaków. A Ty mówiłaś, że nie szczegółowo?
Zawsze była w bardzo tolerancyjna dla homoseksualistów, ale po tej jednoczęściówce to już będę w pełni tolerancyjna.

Gratulacje,
Martosia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Immortelle
Gość






PostWysłany: Środa 07-02-2007, 14:15    Temat postu:

Zaklepuję. Czytam.
[Długie. Świetnie!]

EDIT.

Wybacz, jeśli ten komentarz wyjdzie mi tandetnie. Ale jestem w szoku.
To było piękne. Cudne... Perfekcyjne. Tak, dla mnie takie było.
Ślicznie opisane, no po prostu perfekcja.
Emocje bijące od każdego zdania, świetnie dobrane słowa...
Naprawdę... urzekło mnie, powaliło, czy jak to tam można jeszcze określić. Jedyne, co mogłabyś poprawić to 'bród' - na brud.
Podziwiam, naprawdę podziwiam. Niesamowite.
'Czy coś mi jeszcze pozostało...?' - mam wielką nadzieję, że tak.

Dziękuję...

Życzę weny,
Pozdrawiam.
Powrót do góry
Fistashek




Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 546
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z worka uczuć...

PostWysłany: Środa 07-02-2007, 16:16    Temat postu:

To było... świetne?
Nie! To było dopieszczone do ostatniego momentu, zapięte na ostatni guzik. To było cudowne. Te uczucia, ta spowiedź. To coś, co na długo zostanie w mej pamięci.
Boże, powiedz jak ty to robisz?
Piszesz i dajesz nam możliwości stania się częścią tego opowiadania, pozwalasz nam wszystkim stać obok bohaterów. Pozwalasz patrzec, jak sie kochają...
To coś niesamowitego.
Jeszcze nigdy nie czytałam takiego opowiadania, nie tylko chodzi o pomysł, ale i o wykonanie.
Ta spowiedź... choć jestem nie wierząca i nie wierze w diabła czy boga, moge śmiało, bez żadnej skruchy powiedziec, że pomysł z tą spowiedzią był strzałem w dziesiątke.
Błędów nie zauwarzyłam, ale to chyba twoja wina, bo nie patrzyłam, czy są tutaj jakies niezgodności, tylko pragnełam czytac i czytać.
To bylo długie, ale wszystko przeczytałam jednym tchem.
Gładko i przyjemnie.
Pozostaje mi tylko pogratulować i chylić nisko czoła twemu talentu.
Gratuluję i pozdrawiam.
A teraz Teletubisie mówią Pa Pa

P.S. teraz moge stwierdzić, że to jest świetne!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tajniaczka




Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 2638
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Kraków *.*

PostWysłany: Środa 07-02-2007, 17:55    Temat postu:

Wszystko co od Ciebie, musze przeczytać.
I tyle stron Laughing Heart
Drukuje i spróbuje jutro skomentować.
Ach!

EDIT

No tak.
Sequel tamtej jednoczęściówki.
Wiedziałam, że coś mi to przypomina..
Nigdy więcej takiej tematyki?
Nie rób nam tego!
Bo jesteś w tym mistrzynią..
Ale co do jednoczęściówki.
Nie wiem jak to możliwe, ale..
Ta była lepsza. Jeszcze lepsza niż tamta..
Trudno mi w to uwierzyć, ale..
To była najlepsza jednoczęściówka jaką kiedykolwiek czytałam. A nie było tego mało..
I wiesz co?
Poryczałam sie na koniec. Chociaż nie było powodu.
Ale po prostu ryczałam jak bóbr..
Cały part czytałam ze ściśniętym sercem.
Nie mogłam się oderwać, oddychać..
Ja nie wiem co Ci powiedzieć... bardzo bym chciała, ale po prostu mi słów brak..
Te opisy..
Jesteś po prostu mistrzynią.
Tak.
Od dawna takiej szukam, jak stare odeszły..
Ale ty po prostu piszesz tak..
Nie mam słów, naprawdę.
To było najpiękniejsze co kiedykolwiek przeczytałam.
I zrobie to nie raz.
Mogę prosić o więcej?
Odchodzę w Twoim cieniu..


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tajniaczka dnia Czwartek 08-02-2007, 14:36, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Falka
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza światów...

PostWysłany: Środa 07-02-2007, 18:07    Temat postu:

Loreley...
Ty wiesz, że ja uwielbiam wszystko, cokolwiek napiszesz. A ta jednoczęściówka nie była żadnym wyjątkiem.
Cieszę się, że skończyło się tak a nie inaczej. Że są razem, że będą razem. I te opisy uczuć, to było niesamowite...
I wspaniale mi się czytało. Jednoczęściówka była długa, a ja nawet nie wiem, kiedy skończyłam. Potrafisz zainteresować ludzi tym, co piszesz, sprawiasz, że chłoną Twoje opowiadania bez reszty.
Aż mi słow brak...

Tak sobie myślę, że faktycznie cieżko jest pisać o tym właśnie temacie. To chyba jeden z najtrudniejszych... Ale zrobiłaś to po mistrzowsku. Naprawdę cudownie.

Mój komentarz nie wyszedł może specjalnie oryginalnie, tudzież porywająco, ale ja po prostu, tak zupełnie zwyczajnie kocham to, co piszesz i tylko w ten sposób mogę to powiedzieć. Było pięknie i mam nadzieję, że kolejna Twoja jednoczęściówka już niedługo Very Happy

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cheza




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 437
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Środa 07-02-2007, 19:29    Temat postu:

Loreley brak mi słów, by opisać ci teraz co czuję i chyba zabraknie na kolejne godziny, dni, tygodnie... To było piękne, nazbyt, by słowa mogły ująć ogrom tego czaru, uroku. Bardzo obrazowo opisałaś całą scenerię oraz trafnie ukazałaś uczucia głównych bohaterów. Aż czułam przytłaczający ciężar tych emocji. Nieśmiertelna więź, która okazała się karą z góry założoną... A mimo to byli silni, wiedzieli, jakie czekają ich konsekwencje, lecz nie dali się. Może popełnili grzech, ale dla nich liczyło się tylko uczucie. Miłość, jaką się darzyli. Subtelna, pełna ciepła i głębokiego uczucia. Kłaniam się nisko Loreley... Ta jednoczęściówka na długo zapisze się w mojej pamięci i sercu. I cieszę się, że było mi dane ją przeczytać.

Pozdrawiam,
Chez.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
night-kid




Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z zakładu dla przeciętnych inaczej

PostWysłany: Piątek 09-02-2007, 13:01    Temat postu:

matko, jakie ty masz tępo pisania. Co rusz widzę jakąś jednoczęściówkę długą jak całe moje wielopartówki razem wzięte. Normlanie kompleksów dostaje, bo ja ostatnio tak mało pisze...
I przepraszam że tak rzadko czytam Twoje opka ale... ta sciana tekstu w połączeniu z moim lenistwem i brakiem czasu... No już się nie tłumaczę.
Więc tak. Kocham yaoi. Czytam je hurtowo, po kilka dziennie i wiesz... Coś mi tu zgrzytało. Cały czas. Obok mnie stoi telewizor na którym leciały z kasety jakieś stare seriale komediowe. A ja zamiast skupić się na opku, co chwila zerkałam na ekran. No mnie coś odciągało. Nie powtarzały się słowa, ale emocje. Te same, wciąż i wciąż powtarzane przez całe opko. Podobał mi się pomysł z diabłem, aczkolwiek ta "rozmowa" że tak to ujmę, była... No troszkę przesadzona. Jak by diabeł tego słuchał, to podejrzewam że by się w połowie znudził i poszedł grać z Bogiem w pokera, albo pooglądać obrady sejmowe. Bo on mu wciąż to samo mówił. Po prostu mnie nie wciągnęło. Nie ruszyło w żaden sposób, ale było... ładne. Piszesz ładnie, masz talent, więc musiało być ładnie, ale... no ale, wymagania względem Ciebie mam większe. Bo stać cię na dużo więcej.
( Sorry, za błędy, których jest z pewnoscią bez liku... ale zawsze byłam słaba z ortografi. I tak już chyba zostanie.)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loreley




Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: chyba bardziej Opole

PostWysłany: Piątek 09-02-2007, 18:56    Temat postu:

Dziękuję Wam bardzo za komentarze, wszystkie Smile
Bałam się, jak przyjmiecie to opowiadanie, bo temat kontrowersyjny. Celowo unikałam wszelkiej dosadności opisów. Może, tak jak napisała night, trochę to nudne, ale cóż - tylko tak potrafię.
Może opisałam TAKĄ miłość jako coś zbyt... pięknego, delikatnego? Nie wiem, sama się nad tym wszystkim zastanawiam.

Ok, ja po prostu jestem dość marudną osobą, która zawsze uważa, że wszystko co pisze mogłoby być sto razy lepsze.
Nie sądzę, żebym jeszcze kiedyś zabrała się za tą tematykę. Chociaż kto mnie tam wie... Wink

night, ja też czytuję yaoi; trochę już tego pochłonęłam. Ale pisać nie bardzo umiem, w każdym razie nie tak, jak zwykle robią to autorki tego typu opowiadań.

W każdym razie dziękuję jeszcze raz za uwagę i komentarze Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
fumiko




Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Piątek 09-02-2007, 19:41    Temat postu:

Droga Loreley,

zaklepane miejsce na mój komentarz trochę powyżej za chwilkę wypełnię, ale tutaj mimo wszystko chcę coś jeszcze napisać... i nie tylko ode mnie.

Po pierwsze, bardzo dobrze, że nie było dosadnych opisów - właśnie dlatego ich miłość jest tak subtelna i piękna po prostu... bo dlaczego miałaby taka nie być?

Mnie to opowiadanie pochłonęło bez reszty, a Twój styl mnie powalił - piękny język, opisy pełne uczucia i delikatności - dokładnie jak ich miłość. No i ta niepewność, strach, a zarazem ogrom oddania. Dla mnie mistrzostwo Smile

Podsunęłam dziś to opowiadanie mojemu mężczyźnie i ...

...był zachwycony, a jego trudno czymś zaskoczyć i oczarować.

Dlatego jeszcze raz powiem - piszesz pięknie Smile
fumiko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konefka




Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Niedziela 11-02-2007, 17:23    Temat postu:

O tak! To było coś!
Nie ma porównania pomiędzy 'Razem choćby do piekła' a tym opowiadaniem. Nie wiem na czym różnica ta ma polegać, ale istnieje.
Napisałaś to tak pięknie. Pomijam już treść, skupiając się raczej na genialnych opisach i pięknym stylu, niezmąconym żadnym - najmniejszym nawet - błędem. Co tu dużo mówić! Piszesz niesamowicie!
Treść trochę mniej mi się podobała, szczególnie te zwroty do diabła, ale zapominam o nich, mając w pamięci tylko to czarujące wykonanie...
Genialne!
Pozdrawiam - Grey_Light_Colorz_PDT_06


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nat




Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stąd

PostWysłany: Niedziela 11-02-2007, 21:14    Temat postu:

Ge-nia-lne.
Po prostu ślicznie napisane, gratuluję.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Obserwatorka




Dołączył: 25 Sty 2007
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: nevermind.

PostWysłany: Wtorek 13-02-2007, 20:05    Temat postu:

Piękne...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jo




Dołączył: 01 Sty 2007
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sobota 17-02-2007, 15:13    Temat postu:

Droga Lorelay.
Długo mnie namawiałaś, żebym napisała ten komentarz, a ja sie długo broniłam, ale w końcu się odważyłam.
To co napisałaś jest piękne, ta straszna miłość, to pożądanie, ta wzajemna bliskość jest piękna. A nie powinna być, bo to co robią jest złe, grzeszne,(nie żebym była jakąś fanatyczką) ale mimo to piękne. Nie wiem co to sprawiło, czy Twój styl, czy sposób w jaki to opisujesz, że ten trudny temat nikogo nie uraża, nie zniesmacza, tylko powoduje że chce się więcej takich rzeczy czytać. Gdy pisałaś "Razem choćby do piakła" mówiłam że Bill jakoś tak za szybko się zdecydował, żadnych wątpliwości nie miał i teraz to nadrobiłaś. To właśnie BIll jest postacią centralną, to on się waha. A Tom: ta jego opiekuńczość, czułość, troska; ma się wrażenie że jest starszy od Billa nie o kilka minut,ale o całe lata. I część która mnie urzekła najbardziej, spowiedź nie do Boga tylko do diabła, wyciągającego swe owrzodziałe, ropiejące, wychudłe łapska. Spowiedź, która tak naprawdę nie była prawdziwą spowiedzią,była tylko wyznaniem win, ale bez skruchy, bez wiary w przebaczenie. Jedna rzecz, jeśli chodzi o zakończenie, ja skończyłabym na tym
Cytat:
Była tylko cisza i ciemność. I ich złączone dłonie, leżące na białej poduszce. Coraz spokojniejsze oddechy. Na wpół przymknięte oczy Billa i opuszek palca Toma rysujący leniwie jakieś zagmatwane wzory na jego policzku.
Diabeł chyba przyczaił się w którymś z ciemnych rogów pokoju. I patrzył.
Za oknem nieprzerwanie prószył śnieg. Czysty, biały, niewinny.
Mijały kolejne minuty.

Reszta słów już jest zbędna, one zostały wypowiedziane wcześniej, już wiemy wstąpili na ścieżkę z której nie ma już odwrotu. Oni już są "ZATRACENI".
Jeszcze raz dziękuję za wspaniałe opowiadanie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
night-kid




Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z zakładu dla przeciętnych inaczej

PostWysłany: Sobota 17-02-2007, 15:48    Temat postu:

Jo napisał:
To właśnie BIll jest postacią centralną, to on się waha. A Tom: ta jego opiekuńczość, czułość, troska; ma się wrażenie że jest starszy od Billa nie o kilka minut,ale o całe lata.


Czyli innymi słowy Tom jest seme a Bill uke. (musialam to wtrącić, no musiałam! Mój czarny pan mi kazał! Złoooo)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loreley




Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: chyba bardziej Opole

PostWysłany: Sobota 17-02-2007, 16:04    Temat postu:

night-kid napisał:
Jo napisał:
To właśnie BIll jest postacią centralną, to on się waha. A Tom: ta jego opiekuńczość, czułość, troska; ma się wrażenie że jest starszy od Billa nie o kilka minut,ale o całe lata.


Czyli innymi słowy Tom jest seme a Bill uke.

Czyli standardowo, tak jak to sobie zwykle fanki twincestu wyobrażają Twisted Evil
No co ja winna, że przeciwny układ mi ni diabła nie pasuje? Taki jest zgodny z ich charakterami, a przynajmniej wizerunkiem, jaki znamy.

Aha, jeśli by to kogoś obchodziło, myślę - powtarzam, na razie tylko MYŚLĘ - o napisaniu trzeciej części historii Billa i Toma. Nie wierzcie mi, że jakiegoś tematu nigdy nie poruszę, nawet gdybym się zaklinała na wszystkie świętości Wink
Chciałby ktoś twincestową trylogię? Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HIMeryczna ^^




Dołączył: 12 Lis 2006
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sobota 17-02-2007, 16:38    Temat postu:

Przecież ja tylko o tym marzę! Very Happy Twisted Evil

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania Archiv Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin