Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Innowierczyni

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Nasza twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Enough




Dołączył: 29 Wrz 2006
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wtorek 28-11-2006, 19:12    Temat postu: Innowierczyni

Ostatnio uporałam się z nieciekawą sprawą. Oto uczucia, które targaą człowiekiem w takich chorych sytuacjach.
Acha...Tu "innowierca" oznacza poprostu kogoś innego, nie tyczy się to religii.
Bijcie.

Śpij, śpij. Niech nikt twojego snu nie zburzy. Wypocznij. Ufam ci, jesteś moim wzorem. Moje uczucia szaleją, zmysły krzyczą, a serce rośnie… gdy patrzę na ciebie. Choć gdy tak patrzę, nie wiem kogo widzę i nie jestem pewna jak cię naśladować, jak ci dogodzić, jak cię zadowolić...
Może jesteś zagubionym, nieświadomym człowieczkiem? A może...normalnym chłopcem? Prowadzącym zwykłe życie…
Tylko co normuje nasze życie? Jakieś prawo? Społeczeństwo? Poglądy? Tylko czyje?! Przez kogo narzucone?! Nikt na świecie nie przyzwolenia na to by być ponad. Tych co się wywyższają się strąca. Jak puste puszki aluminiowe, które wiatr zrzuca z ławek.
Mam być egocentrykiem? A może zbyt miłosierna dla innych? Kim mam być, patrząc na Ciebie? Kim Ty jesteś?
Jesteś bezpłciowym dzieckiem. Nie dorównujesz kobiecie, żywej glebie. Mężczyznę przerastasz umiejętnością tłumienie instynktów zwierzęcych. Dziecko kobiece i męskie… niewystarczalnie.
Gdzie jesteś? Co mylisz? Jak się zachowujesz?
Źle Cię wychowano. Dla świętego spokoju pozwolono Ci rosnąć. Nie obcinał Ci nikt dzikich pędów. Nie stawiano tak byś miał łatwy dostęp do słońca. Nie podlewano…a właśnie! Więc powiedz mi, dlaczego ty jeszcze żyjesz? Chcesz wszystkich upokorzyć? Chcesz dowieść, że samym powietrzem da się żyć?!
Popełniasz błędy? Przeżywasz zwody? Czy Twoje sumienie wytrzyma kolejne wstrząsy?
Boję się, że nie. Nastąpi wybuch, bo w twoich dłoniach ukrywa się reaktor jądrowy. Wydostając się, ten gniew, ta wściekłość…skazi świat. Będziemy mieli epidemię nienawiści.
Pomocy z nikąd. Będziemy uderzać okaleczonymi dłońmi o ściany dołu, do którego schronimy się przed siła wybuchu. Nie pomyślimy. Stamtąd nie da się wyjść. Chyba, że po śliskich ścianach upokorzenia.

Znasz drogę do prawdy, do zbawienia. Jesteś przecież moim Mesjaszem. Zamiast wołać : „O mój Jezu!” krzyczeć będę Twoje imię. Tylko poprowadź mnie do zwycięstwa. Odrzuć innowierców. Odrzuć plugastw jakimi Cię karmią. Ich śmiech nie prawdziwy. Ich ciało, i duszę PORZUĆ!
Czuję się, że ślepnę. Boje zasnąć się przy tobie. Co jeśli budząc się zapragniesz…Pogładzisz mnie po szyi. Uśmiechniesz się. Chwycisz paznokciami moją skórę. Rozerwiesz ją, a aortę wyrwiesz z mojego ciała? W dziennym świetle sprawiasz, że jak powietrze przy tobie, tak ja gęstnieję. Powierzam Ci siebie, w zamian dostając tombak.
Im szybciej czas leci, tym bardziej się kruszę. Jak domek z zapałek, tak ja w twoich dłoniach. Nie umiem nad sobą panować. „NIE W TWARZ!” – mój krzyk niknie. Lecz nie wierni wciąż nad moją głową, ciężkie ich szaty drążnią mą skórę. Spokojnie...i tak się nie podniesie...wierzę, że nie życzysz mi końca. Wierzę, ze troszczysz się o mnie. A może nadziei nie można sobie kupić? MOŻNA. Ty możesz mi ją dać. A ja i tak skończę na dnie...jak będzie dalej?...Zwłaszcza teraz...kiedy płachta wieczoru zakryła powierzchowność dnia...jestem naga. Pomóż mi! Okryj mnie, tak bym mogła poczuć ulgę. Okrywasz mnie, ulgi nie czuję. Co to znaczy?
Nie poradzę sobie z tym wszystkim.
Mój szept. Cięcie za cieciem. I rozlatują się słowa innych. Perfekcja odciska się na moich ramionach. Umiem już wyrazić podziw, ale nim pogardzasz. Ciężka żmudna praca, by wyciągnąć z twojego serca chodź odrobinę uwagi. Lecz dalej nie zwracasz się w moja stronę gdy mówię…Obojętność to nabytek. Nabyty prze nadmiarze.
Wchodzę ostrożnie do jaskini. Na ramieniu ciąży mi oddech dwóch osób. Przesuwam się niczym ślepiec po rozżarzonych węglach. Dopadam ścian i dłońmi wydrapuję ciepło z kamieni. Kopalnia mojej nie doli, choć staram się…nic. To nie ziemia jest winna, zasady łamie się w niebie. Na ziemi odbywa się kary. Czuję mroźny podmuch na plecach. Zatrzaskuję powieki, które płoną mi żywym ogniem. A łzy z siarki spełzają po policzkach. Innowiercy wieszają Cię za kark u swojej smyczy. Upadam na ziemię i gryząc ją, wznoszę oskarżenia. Miało być inaczej. Popełniono błąd w niebie. Ty popełniłeś błąd! Jak chleb dla kaczek tonie w wodzie, tak gruzy jaskini zanurzają się w moim ciele. To ziemia się trzęsie? Zgrzytają i jęczą moi towarzysze. Ja dostając się do ciebie, zrzucam na nich wszystko…Ich rozłupane czaszki zdobią cisze, która zapadła. Miarowe oddechy. Przyparta do matki ziemi, liczę mililitry tlenu uciekające mi z ust. Chwytam ciebie. Chwytam cię łapczywie i głosem odpędzam tych, którzy mi cię chcą zagarnąć.
Teraz do mojego organizmu wpływa tylko ciemność…
Kończę ze…Tak mi daleko do ciebie. Czyjeś ręce oplatają mnie i przytrzymują bym się nie podniosła. Piekło się o mnie upomina. Syczy wściekłe i odtwarza mi wszystko od początku. Światło przygasa, a kula ognia pędzi przez korytarz. Czuję jak usta płomieni pokrywają moje ciało. Ze ściśniętego gardło wydobywam głos. Na podłogę. Kolana same uginają mi się pod ciężarem gęstniejącego gazu. Otumaniona, zdaję sobie sprawę z nicości. Strzępki nerwów szamoczą się w moim ciele. Rozsadzający głowę świst powietrza. A oni się przyglądają. Ty się przyglądasz. Upuszczając mnie i przygniatając jak niedopałek papierosa.
Niebo pęka i wyrzuca z ogromną siłą jęk jego mieszkańców. Jest tam i moja dusza. Z nimi już.
Piekło otwiera swe szczęki, wypełniają atmosferę swądem spalenizny. Wpada tam moje ciało. Zwęglam się tam.
Z jednej żałoby wpadamy w drugą. Minuty ciszy zamieniają się w godziny milczenia. Nic nie szanujemy, nic nie szanuje nas. Ty mnie odrzucasz, a ja cię pragnę. Do czego prowadzisz?
Jestem sama? Jestem sama.
…sobą.”


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Courtney




Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa.

PostWysłany: Wtorek 28-11-2006, 19:38    Temat postu:

Czytam.
EDIT
Brak słów.
Brak słów by określić co czuje; myślę.
A jest tego wiele.
Przepraszam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vanilla




Dołączył: 26 Mar 2006
Posty: 1301
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Die Straße wird zum Grab.

PostWysłany: Środa 03-01-2007, 15:49    Temat postu:

hm, jakby ci to powiedzieć.

chyba bardziej wyobrażam sobie ciebie jako pisarke wierszy.

to opowiadanie było strasznie ciężkie.
mądre, ładne- jasne.
ale ZA CIĘŻKIE jak na opowiadanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Nasza twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin